Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kobita której już zabrakło sił

Potrzebuję opinii silnych Kobiet

Polecane posty

Gość Kobita która jeszcze żyje
Chociaż nigdy nie przeszłam takiej sytuacji to uwierz mi że rozumiem każde zdanie które napisałaś. I te wszystkie emocje jakie przeżywasz. Bo to jest tak jakby ktoś zrobił trzęsienie ziemi z Twoim życiem i w momencie kazał się uspokoić i przejść z tym wszystkim Tobie do porządku dziennego. A tu człowiek by chciał zrobić jakiś odwet, wykrzyczeć wszystko, zrozumieć jak ma żyć teraz w tym nowym, dziwnym porządku. To tak jakbyście Ty z dzieckiem byli jakimś etapem przechodnim, jakimiś zabawkami, które można rzucić w kąt. Szkoda że jakoś na początku nie wyczułaś że może coś z nim być w przyszłości nie tak. Ale tego nie da się wyczuć, wiem. :( Szkoda też że dziecko musi właściwie od początku swojego życia już być bez taty na co dzień. Wiem że to bzdurny argument ale czasem chyba lepiej bez taty a ze wspaniałą mamą niż z tatą który będzie niedobry dla dziecka, jakiś nerwowy albo nieczuły, obojętny. Mam nadzieje że przynajmniej będzie dobrym ojcem dla Twojej pociechy mimo że już z wami nie mieszka. Bardzo smutne że teraz kiedy wszystko się dopiero powinno zaczynać, całe życie rodzinne, dorastanie dziecka - to musisz stawiać czoła temu wszystkiemu sama. Taki bardzo brutalny zwrot w życiu. Dużo jest takich mam. Ludzie się rozchodzą w takich dziwnych momentach życia. Kiedy wyglądałoby że wszystko jest na najlepszej drodze, życie przed nimi a tu naraz zwrot o 180 stopni. Mam wrażenie że kiedyś ludzie o siebie walczyli i nie było tyle rozejść, rozwodów. Teraz hyc i koniec. Nie ma mnie. Znikam. Mam nową żonę! Nowa rodzina a o tamtej zapominam. Może mocno przesadziłam bo wielu czułoby się urażonych. Ale mnie się wydaje że teraz jakoś tak ludzie lżej podchodzą do uczuć. Coś się zmieniło ale nie wiem jak to nazwać. Chyba nasi dziadkowie, pradziadkowie kochali się jakoś mocniej, trwalej. Nie wiem. Może się bardzo mylę. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AndTheDragon
Marzec to dla mnie osobiscie kojarzy sie z przesileniem - w przenosni i doslownie. Oznacza ze zima zbliza sie do konca albo nawet juz sie skonczyla. Nie wiem jak Tobie Kobieto ale mi wtedy wracaja sily witalne i czesciej zaczynam sie usmiechac. Marzec oznacza ze najgorsze juz za mna i teraz bedzie juz tylko cieplej i dluzej widno z kazdym kolejnym dniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
Cześć "AndTheDragon"!!! No racja. Dłuższe dni i wszystko się jakoś tak budzi. Jakaś taka nadzieja w człowieka sie wlewa. Ale jaśniej już jest. Mnie już chyba te siły witalne dziś naszły. Tak słońce świeciło od rana że przewróciłam całe mieszkanie do góry nogami (znaczy sie w sensie sprzątania). Okna wszystkie wymyłam. Aż pachnie wszystko. I jeszcze na parapet mi wiosna zawitała bo mam takiego kwiatka (ale nie mam pojęcia jak on sie nazywa) i wczoraj zakwitł. Wypuścił 2 takie fioletowe kwiatki. Szok. Tak więc wiosna naprawde jest coraz bliżej!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
A mnie dziś strasznie głowa boli. Czy ktoś wie jak temu zaradzić bez trucia tabletkami? Głowa do lodówki czy coś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
Nikt nic nie pisze. Sama z sobą gadam... :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AndTheDragon
Nawet jak czasami nikt nie pisze nie oznacza ze nie czyta :) Pozdrawiam cieplo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
Dobrze wiedzieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
Oby tylko nie doszło do tego że sama z sobą zaczne dyskutować i z czasem okaże sie że sie z sobą w ogóle nie zgadzam! :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
I też pozdrawiam Cię ! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
Jeszcze chce napisać że i tak sie ciesze że ktokolwiek tu jeszcze zagląda i czyta bo przecież ja tu tak marudziłam i marudziłam! To była cała lawina narzekania! Wodospad niezadowolenia! Ciężko mi się było pogodzić że znów w tym życiu musze wiosłować sama. Tym bardziej jestem wdzięczna że przynajmniej moge od czasu do czasu znów pomarudzić albo napisać jak mi to wiosłowanie idzie. :) I lubie poczytać jak inni wiosłują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
A tymczasem... nikt nie wiosłuje!!! :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Podszczypywaczka100
Kobito po Twoich wpisach wnioskuję, że nie wierzysz w siebie. Ja też tu czasami zaglądam. Pozdrowienia i głowa do góry:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Podszczypywaczka100
A myślałas o tym żeby założyć nowy temat? Ten jest już trochę nieaktualny i moze dlatego nikt nie pisze bo nie chce się wciskać między wódkę a zakąskę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
Cześć!!!! No bo nikt nie odpisuje mi. Może faktycznie - temat nieaktualny już to o czym ludzie mają mi tu pisać. Nad nowym tematem nie myślałam przyznam szczerze. Chyba polubiłam zaglądanie tu i cieszyło mnie jak ktoś coś napisał. A teraz? Sama nie wiem. Może czas zamknąć temat rzeczywiście... Ale nowego tematu chyba nie wymyślę. Może Ty wymyślisz Podszczypywaczko droga a ja się podczepię??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
Tak czy siak serdecznie pozdrawiam ZAGLĄDAJĄCYCH ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
A może ktoś ma jakiś pomysł w ogóle na nowy temat i coś utworzymy. Bo ja nie mam pojęcia zielonego. Jakoś nic mi do głowy nie przychodzi. Może jakiś "życiowy" temat bo przecież nie będziemy gadali o trybie życia rysia euroazjatyckiego albo o gatunkach serów żółtych. :) Chętnie podczepię się pod jakiś temat. Może ktoś z zaglądających ma swój własny wątek? Bo ja mam pustke w głowie i nic nie wymyśle. :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cześć. Temat był dla mnie jakieś 2 miesiące temu dziś już doszłam do siebie emocjonalnie zupełnie, chociaz jestem sama, ale za byłym nie rozpaczam: chodzę do pracy, spotykam się z ludźmi, uśmiecham, żartuję, choć oczywiście zdrada i porzucenie zawsze będzie bolało. 2 miesiące (po 6 letnim związku) to z perspektywy krótko co? Ale jednak wtedy czułam się jak totalny wrak - Kobieta która jeszcze żyje na pewno wie o czym mówię. Jak sobie poradzić? Rób coś, nie płacz tylko rób coś, idź gdzieś, dziergaj na drutach, czytaj, biegaj, oglądaj filmy, po prostu cały czas zajmuj swoją uwagę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
Cześć. :) No 6 lat to kawał życia. Ale jak widzę jesteś na dobrej drodze. I wiesz co robić dalej. Ja już przeszłam tę moją drogę i się wyleczyłam. Teraz mi dobrze tak jak jest. :) Na dzień dzisiejszy powoli wątek zamykam... Ludzie stąd mnie wyleczyli. Bardzo skutecznie!!! :) Jestem im bardzo, bardzo wdzięczna. Dziękuję za wpis...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rok po i nadal źle
Zazdroszczę wam ja po 16 miesiącach jeszcze sie z tym nie uporałam. A nawet przez ostatnich kilka dni jest znowu źle. Pozdrawiam. Do autorki. Nie zamykaj wątku. Ja często tu jestem, czytam. To mi pomaga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
Cześć "rok po..." Dobrze - jak pomaga to nie zamykam! Mnie pomogło. Tylko że to wszystko wymaga czasu. Musisz (niestety) przetrawić te wszystkie odczucia w sobie, wszystkie te myśli, złość, nerwy, rozczarowanie, bezradność, bezsilność, smutek, żal, to że praktycznie już z tego życia nic nie rozumiesz i wszystko jest dziwne, to że Ty jesteś w porządku i w życiu byś nie potraktowała kogoś w ten sposób a sama zostałaś potraktowana tak a nie inaczej. Musisz to wszystko przejść. Raz to będzie silniejsze, raz mniej silne. Aż, aż przyjdzie taki dzień i coś sie w środku zmieni. Zmieni się myślenie. Mnie sie już zwyczajnie ZNUDZIŁO o tym myśleć. Obrzydziłam sobie barana tak mocno jak tylko się dało. Zrozumiałam że ja byłam w porządku bo jakbym czegoś nie chciała to uczciwie powiedziałabym. No i to mi pomogło bo sobie uświadomiłam że kiedyś mogło mnie coś o wiele bardziej przykrego z jego strony spotkać. Może bym usłyszała mnóstwo przykrych słów z biegiem lat. Albo by mnie znienawidził i gardził mną na starość. Nigdy nie wiadomo. Stworzyłam gigantyczną listę negatywnych cech. W końcu mój mózg chyba miał już dosyć i machnął na wszystko ręką. Zobojętniało mi. Zrozumiałam że tak MIAŁO BYĆ. Teraz czasem chce mi się śmiać z tego. Ale tamta sytuacja wyrwała mnie z pewnego rytmu życia, z przyzwyczajenia, z planów, z jakiejś tam wizji przyszłości. Dlatego było mi tak smutno. Bo człowiek myśli że już, już, już jest coś tam, coś się buduje w życiu... a tu nic! Pstro! I znowu trzeba zaczynać na nowo, zmieniać plany, pogrzebać je... Właśnie TO boli najbardziej i jest smutne. Ale co zrobić. Trzeba dalej ŻYĆ! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość straszniezlejest
Chyba nigdy tak bardzo nie potrzebowałam Waszej rady jak teraz... smutas.gif Mam okropny kryzys - nic mi nie wychodzi - stracilam pracę, zero znajomych, problemy zdrowotne, wszystko mi się wali... Na dodatek okropnie kłócę się ze swoim partnerem. Byłam u psychologa, który definitywnie kazał mi spokojnie żyć przez jakiś czas, złapać stabilizację. A w niedzielę znów się pokłóciliśmy. O bzdurę, ale poszarpał mnie, nie po raz pierwszy, i obwinia mnie o to, że sama go prowokuję, mam pretensje o nic i powinnam jak jest wściekły na mnie zostawić go samego aż się nie uspokoi..... Jest mi ogromnie przykro, bo ja chyba nie umiem go nie irytować - cokolwiek nie powiem, co dla mnie jest zupełnie normalną rzeczą, nie jakimiś pretensjami, może doprowadzić do czegoś takiego smutas.gif Jest mi potwornie, bo chodzę do psychologa z zupełnie czym innym - w dzieciństwie byłam molestowana, w gimnazjum rówieśnicy znęcali się nade mną i dzisiaj to wszystko rzutuj***ardzo mocno... do tego stopnia, że miesiąc temu miałam taki kryzys, że przeleżałam tydzień w łóżku..... I tu jeszcze to... Teraz jest w 2 pokoju i powiedział, że ma mnie dość i chcę trochę spokoju... Ja nie wiem, czy ja wszystko robię źle...? smutas.gif ja przeżywam teraz naprawdę ciężki okres... jak miałam ten kryzys, to ciągle na mnie krzyczał, że mam jakieś widzimisię, że mówię bzdury, dopiero jak psycholog potwierdził, że jest to silny efekt traumy z dziecinstwa i okresu gimnazjalnego to trochę złagodniał wobec mnie.... co ja mam robić..? smutas.gif czuję się koszmarnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
Ojej. Bardzo przykra sprawa. A nie mogłabyś zabrać swojego partnera do tego psychologa też abyście jakoś razem pogadali? Może ten psycholog dostrzeże coś co między Wami nie gra a Wy tego na co dzień nie widzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość straszniezlejest
Moja psycholog nie prowadzi terapii partnerskiej chyba, a z nim samym nie chciała się spotkać ze względu na to, że prowadzi terapię ze mną. Ta sprawa jest dla mnie koszmarna, bo mnie by się udało podnieść gdybym w domu nie miała piekła :( a tak to nic nie mam, całe 2 dni przesiedziałam w domu, no bo gdzie wyjść..? :( nawet nie mam się komu wygadać..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
A przyjaciele, rodzina?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
Myśle że powinnaś zapytać tego psychologa co masz dalej robić. I czy da sie uzdrowić relacje między Wami oraz czy Twój partner też powinien uczestniczyć gdzieś w jakiejś terapii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość straszniezlejest
Powinien, ona tak uważa, ale on nawet sam nie umówi się do psychologa, ja tylko mam dbac o to wszystko?? :(( Mówiłam mu to tydzień temu jak wróciłam z ostatniej sesji.... Według niej to on mną podświadomie manipuluje, on się zarzeka, że nie ma tego na celu. A ja się czuję wszystkiego winna, bo nawet jak sprzeczka jest o to, co on zrobił źle, to jakimś cudem odwraca to tak, że później ja go przepraszam :( nie jestem silna, potrzebuję jego wsparcia, a nie bicia głową w mur... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
Musi dwoje chcieć. Jak ma być dobrze między Wami to musi naprawiać i on i Ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość straszniezlejest
Przyjaciół ani nawet znajomych nie mam, a matce i ojcu tego nie powiem, nie jestem z nimi w aż takich relacjach....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobita która jeszcze żyje
Niestety muszę już uciekać. Mam nadzieję, że dojdziesz do jakiegoś ładu w swoim domu. Może spokojna rozmowa jakoś polepszy sprawę... Dobrej nocy. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość straszniezlejest
On tego w ogóle teraz nie naprawia... :( bo jak, odseparowaniem się? :( marzy mi się usiąść razem, przytulić, nie chcę traktowania się jak obce osoby zwłaszcza w takim krytycznym momencie życia... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×