Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jak zamierzacie wychować kogoś

Jak już wyjdziecie poza etap kupek waszych pociech

Polecane posty

Gość jak zamierzacie wychować kogoś

w miarę normalnego w czasach,ludzie nie wiedzą tak naprawdę czego chcą w życiu uczuciowym,a tytułem magistra można się podetrzeć.Kiedyś ludzie się w wieku dwudziestu kilku lat się chajtali i szli w najgorszym razie do przyzakładowej zawodówki,zle nie mając po tym i nie uważając się za najpiękniejszych.Tamtej rzeczywistości już nie ma.Jak wyobrażacie sobie wychowanie kogoś w miarę normalnego obecnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem czy sie doczekasz
odpowiedzi, to forum dla matek kur domowych, ktore maja w glowie tylko swoje bobasy zabawki pieluchy zupki i o wychowaniu mysla rzadko kiedy, a przynajmniej tego nie komentuja..Topiki na temat wychowania malo kiedy doczekuja sie drugiej strony, o dalszych nie wspomne..ale powodzenia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość :-):-):-)
nie wiem czy sie doczekasz... to czemu ty sie nie wypowiesz na ten temat konkretnie? Zamierzam dzecko wychwac tak jak mnie wychowano. Moze cos poradzicie matkom kurom domowym dwie madrale z poczatku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Macie jakiś pomysł
żeby potomstwo pracę pozwalającą iść na swoje,bez żadnej frustracji, a nie do jakiegoś za tysiaka i nie pisało,że kobiety to kurwy w przypadku syna lub,że eks ją bił,ale ona kocha.Macie czas i warunki,żeby od najmłodszych lat tak się poświęcić edukacji dziecka,żeby było w stanie pomyśleć o ostatnich poważnych studiach jak medycyna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Macie jakiś pomysł
No właśnie co zrobicie jak np.wasz syn magister socjolog lub inny filozof na kasie w Biedronce,stwierdzi,że kobiety to kurwy bo lecą na kasę,jaką w ogóle macie koncepcje,żeby do tego nie dopuścić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość :-):-):-)
Z calym szacunkiemnmedycyna nie jest powaznym kierunkiem. 60 proc. absolwentow nie nadaje sie do zaloznia kroplowki. To pisal lekarz! absolwent kierunku lekarskiego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość saharka
macie jakis pomyxsl-> mam nadzieje ze moje dziecko niewyrosnie na takiego frustrata jak ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Macie jakiś pomysł
ale przynajmniej obecnie,jak ktoś będzie niezły,to ma szansę na jakąś niezłą pracę,przynajmniej zagranicą.Jedne z ostatnich takich studiów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Macie jakiś pomysł
Nie będę siebie opisywać,ale dodam tylko,że nadzieja matką głupich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Macie jakiś pomysł
A każda matka kocha swoje dzieci,ale czy jest w stanie im pomóc w każdej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość :-):-):-)
no to gowno wiesz. Nie skonczylam studiow po to zeby urabiac sie po lokcie w szpitalu w Szwecji, jak to robi 40 proc moich kolegow. A maz jest po politechnice i jakos zrabia ponad dwa razy wiecej ode mnie, majac normowane godziny pracy i wolne swieta. Moze za 15-20lat i ja sie tego doczekam. Wiec nie pisz bzdur ze medycyna taka supebo chyba doktora housa sie za duzo naogladales.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość :-):-):-)
Cos mi sie wydaje ze skoczyles folozofie i masz nie lada problem ze znalezieniem pracy i stad ten temat... Wole zeby moje dziecko siedizalo w pracy za marne pieniadze nizby mialo isc na medycyne tylko dla kasy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Macie jakiś pomysł
Filozofii nie.Obserwuję otaczającą rzeczywistość,nie chodzi za bardzo moje życie,ale chociażby rodzeństwa.I wiem,że rozwiązanie problemu co zrobi ze sobą dziecko w dorosłym życiu,może być bardzo ciężkie,nawet dla ludzi którym bardzo dobrze powiodło się po tzw.transformacji,a co dopiero dla szarej masy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość :-):-):-)
Skoro ty masz prace a rodzenstwo juz nie koniecznie to zrozum jedno to nie jest kwestia wychowania... rodzice wychowuja dziecko max do 17-19 lat. I co mam adziecu pozniej prace zalatwiac po znajomosci? Kretynstwo i glupota. Zycze zebys nie posiadal potomstwa bo jedyne co bedziesz robic to wmawiac od malego : synu idz na medycyne, synu idz na medycyne....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My z mężem żartujemy sobie, że syna wyślemy do szkól prowadzonych przez siostry zakonne. Albo do wojskowych ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Macie jakiś pomysł
Nie mówię tylko o pracy jakaś kiedyś się zawsze znajdzie,przynajmniej powinna,ale ogólnie o jakimś odnalezieniu się w życiu.Mają chyba rodzice wpływ,na to żeby zamiast rozmyślania o różnych pierdołach,z czego nic dobrego nie wyniknie,tak je zająć nauką bez obsesji na punkcie wybitnych ocen,żeby w ogóle było w stanie o tej medycynie pomysleć.A może akurat będzie pasjonatem i zarabiało niezle w szpitalu w Szwecji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość :-):-):-)
sory, ale kretyn jestes. Wspolczuje ci, bo jezeli twoje dziecko okaze sie fanem skladania modeli to koleznaka z 6 pietra bedzie musiala sie Toba zajac.... czytaj z psychiatrii....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja bym chciała, żeby moje dziecko robiło w życiu to na co ma na prawdę ochotę i nie będę go prowadziła w żadnym kierunku. Jak ma być w czymś dobrym, to będzie nawet świetnym stolarzem., Mnie zmuszano po części i wywierano presję na dobre studia, bo takie miałam zdolności językowe. Nie znosiłam tych studiów i rzuciłam, pretensje są do dzisiaj . Zależy mi bardziej na dyscyplinie dziecka, aby wiedziało że są prawa i obowiązki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość :-):-):-)
Jezeli dla ciebie czlowiek nie zagubiony w zyciu to taki, ktory ucieka pracowac w szwedzkim szpitalu to gratulacje. Wychowanie nie ma tu nic do rzeczy. Ja skocylam lekarski a brat jest piekarzem... zrozum, ze sa dzieci zdolne i mniej zdolne. A jezeli zamierzsz dziecku wkladac do glowy "idz na medycyne" od malego, to uwazaj bo w koncu za kilka lat to dzievko bedzie sie nadzwalo wlasnie do zakladania kroplowki -tylko i w koncu kogos zabiaje. Tego chcesz dla dziecka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość :-):-):-)
avent mi tez o to chodzi. Dziecko ma byc szczesliwe i chce aby w zyciu robilo to na co ma ochote a nie to co mu duza kase przyniesie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomóżcie i napiszcie
ja myśle że dziecko powinno sie wychować na energiczną, odpowiedzialną, zaradną i z poczuciem własnej wartości osobę - i taka osoba nie zależnie od zawodu, szkół itd da sobie rade w życiu - nie pchać go na siłe ale też nie podcinać skrzydeł

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Macie jakiś pomysł
Właściwie to nie tyle chciałem pisać o stanie prawnym co o stosunku młodzieży do nauki i do zarabiania pieniedzy. Koszt studiów jest „na tapecie w amerykańskich rodzinach odkąd dzieci pamiętają i wobec tego wyrastają one w pewnym stresie, gdyż jak miecz Damoklesa wisi nad nimi (i nad rodziną) pytanie o to, jak i kto zapłaci za studia? I na ile dzieci starczy? Tak mi się wydaje, chociaż w końcu jakie ja mam wiadomości aby uogólniać, że skutkiem tego młodzież zakałużowa poważniej traktuje samo uczenie się. Nauka w szkole jest postrzegana mniej jako samorealizacja czy przyjemność a bardziej jako przyszłe źródło utrzymania. Być może mam skrzywione spojrzenie przez takie a nie inne otoczenie, ale wybór zawodu i szkoły jest bardzo starannie wykalkulowanym kompromisem pomiędzy tym, co zmaksymalizuje przyszłe zarobki a własnymi (czy rodzinnymi) możliwościami intelektualno-finansowymi. Ośmio czy dziesięcioletnie dziewczynki stawiają w lecie na chodniku przed domem turystyczny stoliczek z lemoniadą (podobno własnej produkcji) i sprzedają po grosiku za szklankę. Przechodzący czy przejeżdżający dorośli zatrzymują się, płacą, piją i czasami (bo rodzice dziewczynek dyskretnie nadzorują z okna kto zacz zatrzymał się przy dzieciach) żartując pytają na co zbierają pieniążki? Na co rodzice odkrzykują z okna, szczególnie widząc sąsiada: Jak to na co, na college! Dzieci mogą nie do końca zrozumieć żart, ale jak w domu jest starsze rodzeństwo to watpliwości nie mają. Jak się w Polsce opowiada o staraniach w uzyskaniu stypendiów na studia to w większości spotkałem się ze zrozumieniem, ale też wiem teraz, że Polacy myślą o jednym stypendium. Gdy tymczasem w USA finansowanie studiow to raczej dosyć skomplikowany proces. Źródeł pieniążków może być wiele, od pożyczek i pomocy stanowej i federalnej (FAWSA) do pożyczek prywatnych, stypendiów prywatnych, uczelnianej pomocy bezzwrotnej, własnej pracy w czasie nauki czy wreszcie pieniędzy za służbę w wojsku. Wszystko to zależne od EFC, czyli od wyliczonego na podstawie specjalnego wzoru „wkładu własnego danej rodziny, czyli oczekiwanej ilości pieniędzy, jaką dana rodzina musi wnieść w „wianie studenta. Oczywiście dla jedynaków z zamożnych rodzin ten EFC będzie większy niż dla dzieci z wielodzietnych, niezamożnych rodzin. Każdy college ma inny budżet na stypendia i inne kryteria. Czasami idąc do świetnego, prywatnego i drogiego uniwersytetu można dostać wiekszą pomoc niż w tańszym, o gorszej reputacji i publicznym uniwersytecie. Niektóre stypendia zależą od wyników z testów. Od eseju, który kandydat na studia pisze. Od doświadczeń danego kandydata. Od jego oryginalności. Jeżeli dana uczelnia na danym wydziale ma politykę „różnorodności i w danym roku brakuje jej np. „dziewczyny z Polski, zamierzającej studiować fizykę to jak taka zaaplikuje to dostanie całą masę punktów „za oryginalność, czyli właściwie „za pochodzenie. I forsa na pomoc dla niej też łatwiej się znajdzie. Rozpisałem się o tym systemie finansowym, ale ma on swoje konsekwencje w sposobach i w ilości pracy wkładanej przez uczniów szkół średnich w zdobywanie źródeł finansowania. Uczestniczą w różnych konkursach i dumnie je wygrywają dostając dyplom i czek na 100$. Albo na 300$. Albo roczne stypendium w miesięcznej wysokości 100$. I są bardzo dumni. Ilu polskich uczniów spojrzało by na takie sumy z pogardą? Ile dostałeś? Stówkę?! I ty to nazywasz „stypendium?! A w Ameryce wielu zbiera grosik do grosika, ziarnko do ziarnka. Już nie mówię, żę same fromalności stypendialne/pomocowo/pożyczkowe absolutnie muszą zacząć się na początku stycznia w ostatnim roku szkoły średniej. Spóźnij się o parę tygodni to obejdziesz się smakiem. Ale z tym styczniem to małe piwo. Jak ktoś w ostatniej klasie szkoły średniej zacznie pisać swój esej to też może się pożegnać z wilekimi sukcesami. W eseju piszemy, w jaki spośób poprawiliśmy świat do tej pory. Czyli uzasadniamy, z jakiego powodu uczelnia podniesie swoją jakość kształcenia dla innych studentów przez naszą obecność na kampusie. Dobrze móc napisać, że oprócz zaliczenia przedmiotów szkolnych nauczyliśmy się w czasie wolnym konwersacyjnego mandaryńskiego. Albo zrobiliśmy kurs spawacza. Albo pracowaliśmy part time w Maku pomagając w swoim utrzymaniu. Albo dawaliśmy korepetycje pięciu dzieciakom, którzy wszyscy poprawili swoje stopnie o milion procent. Zupełnie osobną sprawą są stypendia sportowe, ale tu wiem tylko tyle, że są. No i że trzeba trenować przez dłuższy czas dana dysyplinę, bo każdemu z ulicy też ich nie dają. Takich rzeczy nie machnie się w ostatni wieczór przed terminem wysyłania eseju na uczelnię. Ani na koniec ostatniej klasy. Materiał trzeba zbierać od początku szkoły średniej. Dlatego aplikację na studia piszemy od pierwszej klasy. Inną rzeczą, która trzeba planować jest np. termin przeprowadzki do innego stanu. Czasami warto przeprowadzić się na rok wcześniej do stanu, w którym chcemy iść na uniwersytet, gdyż opłaty dla „miejscowych są dużo niższe od tych dla „zamiejscowych. Cezurę stanowi czas zamieszkiwania w danym stanie, najczęściej właśnie jest to jeden rok. W każdym razie temat studiów jest obecny, jest ważny i wymusza (na kim wymusza, na tym wymusza ) poważniejsze podejście. Przynajmniej ja mam takie wrażenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Macie jakiś pomysł
Pzeczytajcie sobie wypowiedz z blogu nauczycielskiego Belfer blog o tym jak podchodzi się do przyszłości w USA,widać sami kretyni są tam.Żeby do psychiatry nie trafiło wasze dziecko ( lub ktoś kto je spotka w życiu).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Macie jakiś pomysł
A czasy mogą przyjść bardzo ciężkie,te kryzysy o których teraz głośno,może być przymiarka do prawdziwego krachu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość :-):-):-)
ale polska to nie usa:-) ot taki maly szczegol.piszesz o 100 usd? a wiesz ile 10lat temu na am wwarszawie wynosilo stypendium? ok 400 pln, tyle mniej wiecej ile rownowartosc 100 usd. tyle ze zycie w stanach jest i bylo troche tansze niz w polsce. taka prawda. wez czlowieku zacznij nie wiem doksztalcac sie albo biegac aby spoxytkwac ta siedzaca w tobie energie i rozladowac frustracje? lrpiej ci na psychike zrobi niz siedzenie na kafe:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×