Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

luska46

Mamusie Grudzień 2012 :)

Polecane posty

Misia, Justi - ja też sporo myślę o tym jak jest i będzie. To chyba hormony. Oczywiście mnóstwo wątpliwości, bo ja nigdy taką typową "mamusią" nie byłam. Nie zaglądałam do wózków, nie nosiłam dzieci na rękach. Nie "kręciły" mnie małe dzieci nigdy. No i teraz się zastanawiam oczywiście, czy to był dobry pomysł z tą ciążą, czy będę dobrą matką...? A może wyrodną, skoro mój instynkt macierzyński właściwie śpi jeszcze...? Może nie nadaję się do tego i skrzywdzę swoje dziecko...? Oczywiście mnóstwo wątpliwości innego rodzaju mam też: jak ubrać takie maleństwo i nie zrobić krzywdy, skąd będę wiedziała czemu płacze itp. A druga strona to moje zawistne spojrzenia na szczupłe dziewczyny w obcisłych spodniach i sukienkach oraz w butach na obcasie. No i myśli, że możliwe, że nigdy czegoś takiego już nie włożę, bo skóra będzie mi wisiała do kolan na brzuchu i zostanie 10kg nadwagi nie do zgubienia... :( Potwornie puchną mi nogi. Właściwie to lewa stopa głównie, popękały mi na niej naczynka nawet :( Ciekawe, bo dzisiaj nie ma upału. Justi - mam wysypkę swędzącą, auuuua...! :( Może to od nadmiaru wczorajszych słodkości??? Mam nadzieję, że to nie jakieś gówno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A na obiadek mam kotlety z mortadeli, ziemniaczki i mizerię :) Wczoraj smażyłam. Mniam...!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marcyś87
hej mamuśki! u mnie dziś dość ładna pogoda, trochę słonka, trochę chmur, jest czym oddychać:) wybieram się do przyjaciółki, pójdziemy na ogródek posiedzieć na powietrzu i nadrobić zaległości - dawno nie maiłyśmy okazji w spokoju pogadać:) nadrobię wczorajszy, totalnie zmarnowany, koszmarny, samotny dzień. Misia, mój mąż byłby w stanie wyjechać na stałe do Niemiec w każdej chwili ( bardzo często mi o tym przypomina i namawia do tego ). zapakowałby nas w kwadrans i już by nas tu nie było:) problemem jestem tylko JA:) nie chcę wyjechać, nie wyobrażam sobie tego. uważam, że to jest kwestia charakteru. są ludzie, którzy nie mają tak silnego przywiązania, poczucia więzi itp. i są w stanie spakować się i wyjechać( np. mój mąż ), a są tacy, którzy są tak silnie przywiązani do swojego otoczenia, ludzi wokół, kultury, języka i kraju, że jest to dla nich nie do przeskoczenia ( ja do takich należę ). czasami pojawiają się u mnie takie myśli, że w jakiś sposób ograniczam męża, że kiedyś mi wypomni, że gdyby nie ja jego życie wyglądałoby inaczej ale druga storna medalu jest taka, że ja zawsze staram się być w życiu osobą uczciwą, otwartą i lojalną, dlatego o tym, że nie chcę mieszkać za granicą i nie wyjadę powiedziałam mężowi lata temu, znał moje zdanie, nigdy go w tej kwestii nie zwodziłam i nie oszukiwałam więc uważam, że nie może mieć do mnie pretensji. o tym żeby wyjechać "na chwilę" myślę tylko dlatego, że chcę aby codziennie widział jak rozwija się, rośnie jego dziecko i żeby niczego nie stracił, poza tym, żeby nie umarł z tęsknoty za nami ( a my za nim ) i żeby nie musiał co tydzień pokonywać kilkuset kilometrów żeby móc nas zobaczyć ( to jest dla niego koszmarnie męczące ). uffff...ale się rozpisałam:) przepraszam, jeśli kogoś zanudziłam moim wywodem ale chciałam zrozumiale wyjaśnić moje motywy:) za karę nie będę się już dziś odzywała (wyczerpałam limit:) ) miłego dnia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki za wsparcie kobitki, zarówno w sprawie "językowej"Małej, jak i moich rozterkach "mentalnych". I choć wszystkie strachy i wątpliwości do najprzyjemniejszych nie należą, cieszę się, że nie przechodzę przez nie sama. Iwka, rozumiem Cię, ja np zawsze powtarzałam, że dzieci mieć nie będę. Kiedy inni z rozkoszą wpatrywali się w małe szkraby w wózkach, ja sobie myślałam "Boże, jakie te dzieci brzydkie..." (wyjątek stanowiły córy mojej siostry) :-/ ktoś mądry słysząc mój stosunek do posiadania dzieci powiedział: zobaczysz, zmienisz zdanie kiedy poznasz właściwego mężczyznę...i....miał rację... Marcyś, muszę zabrać głos po Twoim ostatnim wpisie. Powiem Ci, że podziwiam Was. Nie znam Waszej sytuacji tzn czy np mąż jest Polakiem (podejrzewam, że tak?). u nas było inaczej, bo któreś z nas musiało opuścić ojczyznę, aby być ze sobą,a dojazdy nie wchodziły w grę (dystans Polska- Francja bez łatwego połączenia lotniczego odpada). przeżywałam piekło zaraz przed i jakieś 6mies po przeprowadzce. I choć miałam prawie rok, aby oswoić się z myślą, że jednak będzie trzeba wyjechać z kraju (a nigdy wcześniej nie miałam takich planów)- to i tak był to psychiczny koszmar. Kocham swoją rodzinkę bardzo (kilometry robią swoje i teraz nawet jeszcze bardziej), ale w domu (ba, nawet w mieście)rodzinnym nie mieszkam już od 19roku życia (wyjechałam na studia i wracałam już tylko na weekendy.potem przyszła praca a z nią 4 różne miasta zamieszkania...). do czego zmierzam- my wiedzieliśmy,że związek na odległość nie jest dla nas (ćwiczyliśmy to jeszcze w Polsce,dzieliło nas 800km)i nie damy rady.i chociaż było ciężko na początku, nie żałuję decyzji pozostania przy mężu.oczywiście,że każde z nas poniosło konsekwencje tej decyzji-ja opuściłam ojczyznę i przerwałam karierę zawodową (co było dla mnie największym problemem), za to mąż "zyskał" niebywałą odpowiedzialność utrzymania rodziny...coś za coś...będę Cię namawiać do przemyślenia decyzji chociaż o tymczasowej przeprowadzce do męża.może nie będzie aż tak źle, jak sobie to wyobrażasz?jedno jest pewne-nie powinnaś być sama teraz czy po porodzie, a Twoja druga połowa też na pewno chce (na swój sposób) uczestniczyć w ciąży,nie wspominając o czasie "po"...napisałabym więcej, ale już za długi ten post i nie chcę, abyś odebrała go jako wymądrzanie się czy pouczanie.po prostu chcę się z Tobą podzielić własnymi doświadczeniami :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iwka, krostkowa siostro, z pewnością coś wczoraj "nie poszło" i wylazły. ja ze swoimi walczę od 2tyg i wygrywam, oh yeah! dermatolog poradziła smarować maścią (która w praktyce okazała się cieczą 8-I )Avene, taką wysuszającą krostki.powoli, ale pomogło.dostępne bez recepty, myślę, że jest również w Polsce (zapłaciłam jakieś 7EUR chyba,co na tutejsze warunki jeszcze jest do przeżycia.w PL może tańsze, nie wiem. albo pewnie znajdziesz odpowiednik)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Justi - dzięki za radę, będę dzisiaj w aptece żeby nabyć coś na te spuchnięte "kopytka" (dosłownie kopytka moje stopy już przypominają), więc spytam też o tą maść. Ja dzieci po prostu mieć nie chciałam. I też wydawały mi się brzydkie ;) I nadal o większości tak sądzę z wyjątkiem córki mojego brata ciotecznego - teraz żartujemy, że moja ciąża to wynik zapatrzenia na małą Gabrysię, która jest taka śliczna, że mogłaby w reklamach grywać spokojnie :) Ale moja "chęć" do męża zwyciężyła "niechęć" do potomstwa - jemu bardzo zależało i trochę mnie zaszantażował ;) Marcyś - ja się też włączę do dysputy, żebyś miała też inną opinię do porównania ;) Między mną a mężem bywało różnie w ciągu ponad 10 lat małżeństwa, co tu kryć... Więc jako doświadczona ;) mężatka mogę powiedzieć, że z tym poświęceniem, to trzeba rozsądnie. Nie polecam rezygnacji z tego, co jest dla nas najważniejsze na rzecz męża, choćby najlepszego i najukochańszego. Rodzina będzie zawsze rodziną, warto być blisko niej. Bo mąż to jakby go nie kochać itp. jest obcym człowiekiem i takim pozostanie. Czasem miłość kończy się w najmniej spodziewanych okolicznościach, a wówczas, możecie mi wierzyć, takie rzeczy z człowieka wychodzą.... Nie ma skrupułów... Tak więc śmiem ostrzegać przed sytuacją, że kobieta zostaje sama z dzieckiem w obcym kraju i bez męża :( No ale to jest ekstremalny przypadek. Niemniej jednak warto wziąć go pod uwagę ;) I nie mówcie: "mnie to nie spotka", "mój jest inny". Tego nie da się przewidzieć, gwarantuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iwka , Justi zgadzam się z Wami a nawet stwierdzam że moje podejście do dzieci było podobne, Iwka ja również nigdy nie biegałam za dziećmi, nie nosiłam, nie opiekowałam się z namiętnością... ot po prostu były np moje trzy bratanice, wielokrotnie doprowadzały mnie do szału (ehhh teraz też tak bywa) ale jednak zdecydowałam się na własne dziecko może za sprawą tego magicznego zdania.... "nigdy nie będę miała dzieci" --> " nie chcesz ? ale będzie chciała kiedy znajdziesz tego jednego, jedynego, wszystko się zmieni..." - zmieniło się, kocham mojego Adama całym sercem, uważam że to dojrzała miłość, chciałam mieć dziecko i jestem szczęśliwa ale ale czy mój instynkt narodzi sie na tyle na ile powinien.... ale wierzę w to że jednak dam radę bo przecież już kocham tę moją małą kruszynkę w brzusiu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marcys ja tylko powiem że rozumie Ciebie bo należę to tego samego typu ludzi, pewnie dlatego nadal jestem w Polsce, trudno mi stąd wyjechać, zostawić wszystko z dnia na dzień, nie mówię tylko o rodzinie (mam fantastycznych braci) ale również o tym co mnie otacza, ludzie, przyzwyczajenia, język, itp. Tylko jest jeden szkopuł - samotność i okres ciąży gdzie bliska, bliskie osoby są dla Nas chyba jednak najważniejsze, wsparcie i wspólne przeżywanie wszystkiego co się dzieje - to jest ważne, nie wspomnę już o czasie po narodzinach dziecka. Ale oczywiście ja tylko się wypowiadam podobnie jak Iwka czy Justi, decyzja należy do Ciebie, bez względu na wszystko jestem z Tobą i życzę wytrwałości :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iwka, współczuję Ci problemów z nogami. Próbowałaś w nocy "zarzucić" je gdzieś (tj np na dość wysoką poduszkę albo męża ,chociaż to ostatnie może skutkować "od-rzuceniem")?mnie przynosi ulgę, ale aż takich problemów jeszcze nie mam. Co do mężów- żadna z nas (ani żaden z nich!) nie ma gwarancji, co może się wydarzyć w przyszłości, chociaż zaczynamy być ze sobą w dobrej wierze, że miłość będzie trwać do grobowej deski. samotna matka z dzieckiem czy mąż "kopnięty w 4 litery" może się zdarzyć zarówno po wyjeździe z kraju, jak i w Polsce, nie ma reguł. małżeństwo, czy w ogóle związek, to sztuka kompromisu, i choć to okrutne, to również "czysta" matematyka- musi być zachowana równowaga, a bilans pomiędzy partnerami musi wychodzić na zero. słowo "poświęcenie" to bardzo ciężki kaliber, który wcześniej czy później wystrzeli raniąc którąś ze stron. więc jeśli faktycznie Marcyś wyjazd z mężem jest dla Ciebie poświęceniem, wtedy nie warto, bo ryzyko niepowodzenia znacznie się zwiększa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I ja oczywiście trzeci post z kolei :P ale muszę się pochwalić :) byłam dziś w lumpeksie, co prawda szukałam odzieży dla ciężarnych (może jakieś fajne spodnie) ale porozglądałam się za ciuszkami dla Malej i normalnie byłam w szoku wydałam 25 zł, a mam śliczny ciepły nowy pajac, dokładnie dwa, spodnie, zestaw śpiochów, zestaw z mini sukieneczką ( to już na wiosnę ;) i piękną bluzeczkę, jeden pajac i bluzeczka z H&M... szok, na prawdę warto chodzić po lumpeksach a najlepiej znaleźć takie na prawdę dobre bo jednak istnieją :) Była też taka ciepła kurteczka jakby z "owieczki" z firmy Mamas&Papas, kojarzy mi sie że to też jakiś firmowy sklep ale w końcu nie zdecydowałam się, muszę M tam zaciągnąć :P I już dość tego pisania bo Was zamęczę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Justi - Wtykam sobie poduszkę w nocy między nogi. Mąż się śmieje, że temperament mi się zmienił, skoro caly czas muszę coś mieć między nogami ;) Niewiele to daje niestety, poza tym, że nie drętwieją tak. Chyba teraz mój organizm odbija sobie brak dolegliwości na początku ciąży ;) Masz rację, małżeństwo, to sztuka kompromisu. Jak zaczynają się poświęcenia, to daleko to nie doprowadzi. Zresztą z kompromisami też nie można przesadzać, bo wtedy jedna strona pozostaje niezadowolona, a niezadowolenie wzbiera... no i bum! Wszystko w granicach rozsądku. Idealne związki nie istnieją. A nawet gdyby, byłyby śmiertelnie nudne, trochę pikanterii czasem jest potrzebne ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Misia, yyyyyy, co to jest "pajac"?? nie żartuję, to taki pajac "pajac" czy pajac, jakiś niezbędny element do obsługi dziecka, o którym nie mam pojęcia..? 8-/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iwka, ponieważ ostatnio wszystko pomiędzy nogami mi przeszkadza (ku rozpaczy męża...), zrezygnowałam z "poduszki między" na rzecz "poduszki pod" stopami...nie wiem, może spróbuj obie metody..? w nadziei, że nie będziesz się czuła jak ludzik z reklamy opon michelin...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
justi - to część garderoby malucha jak sądzę z dużym prawdopodobieństwem :) taki kaftanik razem ze śpiochami cały rozpinany. Czytałam, że polecany na zimę, bo bywa w wersji welurowej lub frote.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzisiaj w pracy jadłam śniadanie z nogami na krześle, bo ponoć się krążenie poprawia. I miałam w "d" jak wyglądam. Co to ta ciąża z człowieka robi... :-/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iwka, dzięki za wyjaśnienie,serio nie wiedziałam co to (co ze mnie za przyszła matka? chlip chlip ;-( ) poproszę jeszcze profesora google co by mi zdjęcia pokazał, bo wyobraźnia podpowiada mi różne wersje "pajaca". i właśnie o to mi chodziło, żebyś miała nogi wyżej niż poziom serca, wtedy podobno najlepiej się człowiek czuje ( a jeszcze lepiej się poczujesz jak powiesz mężowi, że MUSI Ci zrobić masaż łydek i stóp bo tak kazał ginekolog ;-) ) ech ciąża ciąża...pomyśl, że za 3 miesiące i bez zakładania nóg na krzesło będziemy wyglądać "ciekawie" i będziemy miały to jeszcze bardziej w d**** ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taaaaa.... ;) Mówiłam swojemu mężowi, że powinien się cieszyć, będzie miał w domu własnego wieloryba ;) Tak myślę, że jak urodzę, to będzie mi tak leciutko, że... aż miło ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yhmy, słyszałam od znajomych, że podobno pod koniec ciąży już ma się tak serdecznie dość, że dosłownie czeka się na poród, jak na wybawienie. ło matko, przyjdzie to sprawdzić empirycznie (wentyluj się Justi, wentyluj...)... dobra, restart, już nie myślę o porodzie, bo znowu jakieś pierdoły będą się śnić (o tfu).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Justi, Iwka dobrze pisała :) Pajacyk jest ubrankiem całościowym i na pewno google odpowie "zdjęciowo" na wątpliwości. Nie to abym się mądrowała hihi, początkowo nawet wstyd mi się było przyznać kiedy każdy rzucał tekstami kaftanik, body, śpiochy, pajacyk i takie tam, musiałam skorzystać z porad neta co te określenia znaczą :P także spoko hehe zrozumiałe dla mnie Twoje wątpliwości. M wpadł do domu, zjadł obiad, był ze mną na krótkich "cięższych" zakupach w Biedronce i uciekł dalej do pracy na spotkanie. A ja ostatnio jakoś tak mam dobry humor, nie wiem dlaczego ale czuje się... szczęśliwa, hormony chyba w tą stronę jakoś mi poszły, ciekawe jak długo to potrwa :) Dziś właśnie z M podjęłam temat o tym jak moge wyglądać za dwa - trzy miesiące... kurcze wiecie że ja nie mogę sobie tego wyobrazić że niby będę taka "wielka" eghhhh a pewnie będę, przeraża mnie brak możliwości depilacji (ja chyba nawet krocza nie dojrzę ! :D), spuchniętego ciała, zadyszki po przejściu kilku kroków.... Ale tak jak piszecie będziemy miały pewnie wszystko w du... oby tylko już doszło do porodu ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej. Jutro doczytam bo już padam na nos. Na usg maluch się wypiął i nie pokazał co ma między nogami. Ale umówiłam się na prywatne usg do innego lekarza na czwartek.Może wtedy coś zobaczymy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marcyś87
jak zwykle jestem późno i nikogo już tu pewnie nie ma, poza tym miałam się już dziś nie rozpisywać ale cóż... :) wielkie dzięki dziewczyny za odzew na temat hmm... nazwijmy go "emigracji" :) liczyłam, że zabierzecie głos i będę mogła poznać Wasze zdanie, tym bardziej, że są tu dziewczyny, które mieszkają poza granicami kraju. Justi, mąż jest Polakiem, ta sytuacja nie jest komfortowa ale póki co dajemy radę. traktujemy ją jako "tymczasową". o dziwo układa nam się wyjątkowo dobrze, tęsknota i poczucie, że wspólnego czasu jest tak niewiele, że nie warto, ba! nie wolno nam go marnować na głupie kłótnie o nic powoduje, że świetnie się dogadujemy. jeśli chodzi o to jak wyobrażam sobie mój wyjazd za granicę, to tak: ja, w obcym kraju, sama jak palec(mąż 10h dziennie w pracy), nie znająca języka, bez pracy, bez możliwości realizowania się w swojej dziedzinie, sfrustrowana, zestresowana i na granicy załamania nerwowego. tak to widzę:) i myślę, że w takiej sytuacji, prędzej czy później, pretensje do męża, że to dla niego i przez niego,by się pojawiły... myślę, że to mogłoby wiele zepsuć między nami... Iwka, w dużej mierze o to "poświęcenie" właśnie chodzi. gdyby sytuacja była taka, że w zasadzie jest mi obojętnie czy mieszkam w Polsce czy gdzieś, to pewnie bym się zdecydowała wyjechać gdyby mężowi na tym zależało. niestety mój wyjazd, nie byłby niczym innym jak "poświęcenie" ponieważ gdyby nie on, nie brałabym takiej opcji w ogóle pod uwagę, przez myśl by mi to nie przeszło. a zgadzam się z tym, że tego typu "poświęcenie", w dalszej perspektywie, może "zabić" związek... Misia, jeśli chodzi o czas ciąży to nie jest źle, ponieważ widujemy się co pięć dni i w weekendy mąż "nadrabia" zaległości w dotykaniu, całowaniu i mówieniu do brzuszka:) od pon. do pt. codziennie się kontaktujemy. pogodziłam się z tym, że tak póki co jest. jest wiele małżeństw, które mimo, że oboje są w kraju żyje jak my, ponieważ mąż od pon. do pt. pracuje zwyczajnie w innym mieście. myślę, że nie zgodziłabym się na sytuację gdyby mąż wyjeżdżał na kontrakty, na 3 miesiące czy pół roku bez powrotu do domu, ale tak jak teraz nieźle sobie radzimy:) a tak poza tym, to chyba powinnam jeszcze napisać, że mąż podjął tą pracę po tym, jak oboje przedyskutowaliśmy wszystkie za i przeciw, i że głównym kryterium nie była nasza sytuacja finansowa. chodziło zupełnie o coś innego, a mianowicie o fantastyczną możliwość i okazję zdobycia przez niego praktyki i doświadczenia zawodowego, dzięki czemu będzie bardzo pożądanym pracownikiem na polskim rynku pracy(skończył jeden z najtrudniejszych kierunków na politechnice).ufff.... to już chyba wszystko w tym temacie na dziś:) zapraszam do dalszej wymiany zdań na ten temat i raz jeszcze dziękuję za odzew:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marcyś87
jeśli natomiast chodzi o "instynkt macierzyński" to ja akurat należę do tych, które od zawsze niańczyły wszystkie dzieci, które wpadły mi w ręce, zaglądałam do wózków i milion razy wyobrażałam sobie jak to będzie kiedy będę mamą i było to moim wielkim pragnieniem. w ciążę zaszłam w 10cyklu starań i byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu( wcześniej pojawiły się już łzy i frustracja)... przez chwilę... kiedy do mojego mózgu dotarło "to się dzieje, jesteś w ciąży, będziesz mamą", organizm i te cholerne hormony zrobiły mi psikus i przez jakieś 4tyg. miałam wstręt do dzieci!!! zaczęłam popadać w paranoję i przerażenie -"co się ze mną dzieje!?" . na szczęście to minęło. było chyba reakcją obronną organizmu na stres i mimo wszystko szok, że się udało. uwielbiam malucha w moim brzuchu i wierzę, że będę świetną mamą, a przynajmniej będę się ze wszystkich sił starała żeby tak było ( w końcu milion razy sobie to wyobrażałam ). najwyższa pora spać. dobranoc mamuśki:) dzięki za dziś:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was dziewczynki :) Mam nadzieję, że przyjmiecie mnie do swojego grona, nie wiedziałam, że istnieje takie forum a przyznam, że też potrzebuję czasem wsparcia, bo całymi dniami jestem sama, mąż pracuje cały czas. Teraz trochę o sobie. Termin porodu mam na 6 grudnia :) więc to 21 tydzień płci niestety jeszcze nie znam, Bo mój maluszek sprawia mi psikusy i ostatnio szalał cały dzień a u lekarza grzecznie spał i złączył nóżki :( więc jest zagadką. Postaram się wtajemniczyć, poczytam co tam u Was i mam nadzieję, że mi doradzicie w kilku kwestiach. Miłego dnia dziewczynki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
terlikula, no nie wiem czy możesz dołączyć... :-/ żartuję :-D pewnie, witaj!!! :-D każda Mama jest tu na wagę złota, więc "wal jak w dym" ;-) to masz dzidzię- żartownisię (lub żartownisia). a co podpowiada Ci intuicja? a skąd jesteś? a co porabiasz? a masz już dzieci? hmm? hmmm? hmmmm? ;-) Misia, dzięki, o Ateno, za podzielenie się wiedzą ;-)Widzisz, nie mam zamiaru ukrywać,że czegoś nie wiem. podobno kto pyta, nie błądzi...i chyba mogę Was śmiało uprzedzić, że takich pytań będzie prawdopodobnie z mojej strony więcej :-) Marcyś, przeczytałam Twój wczorajszy wpis i powiem tak- wszystkie Twoje wyobrażenia, jak by to było po wyjeździe, znam z autopsji. Niestety, ale zarówno czułam się, eee tam BYŁAM sama (mąż również w pracy po min 10godz), bez pracy,rodziny, znajomych i języka, nie będę Cię czarować, że było inaczej.tyle, że dla mnie to było zaskoczenie, i chociaż miałam tego świadomość przed wyjazdem, to kiedy już byłam na miejscu, rzeczywistość uderzyła mnie z dwukrotną siłą.dlatego piszę otwarcie, że było uffff źle. i oczywiście odbiło się to również na moim mężu. ale przeżyliśmy, wzmocniło to jeszcze bardziej nasz związek.nie wiem jak jest z Tobą, dla mnie przeszkody są po to by je pokonywać, więc uznałam, że język to TYLKO język, można się go nauczyć- zaczęłam więc szkołę językową. w szkole poznałam wielu fantastycznych ludzi-obcokrajowców, którzy mieli takie same problemy jak ja- i voila- rozwiązał się drugi kłopot- braku znajomych. na rodzinkę/przyjaciół, cóż- korzystam z "cudów techniki" czyli skype i kamerka.ale oczywiście i tak tęsknię za nimi okrutnie. teraz pojawi się Tosia, więc nawet nie próbuję teraz szukać tutaj pracy, ale zrobię to w przyszłym roku.i choć po 1,5roku czuję się tu jeszcze obco- jest już o niebo lepiej.i myślę, że po urodzeniu Antosi, miejsce stanie mi się jeszcze bliższe, bo to tu będzie mój prawdziwy dom. I jeszcze raz- do niczego Cię nie namawiam, wyraziłaś się wczoraj bardzo jasno. Dodatkowo piszesz, że to sytuacja tymczasowa (my też taką mieliśmy przez 2 lata początku znajomości, tyle, że nam pod koniec było już mega ciężko i wiedzieliśmy, że musimy to zmienić, bo niestety kłótnie pojawiały się zawsze pod koniec weekendu a wynikały ze stresu i napięcia przed wyjazdem.), więc może takie podejście możesz zastosować podczas pobytu w Niemczech u męża? że to tylko tymczasowo?łatwiej zaakceptować taką sytuację wtedy.mam nadzieję, że to co napisałam ma jakiś sens, bo piszę przed śniadaniem i bez kawy a to się u mnie równa odmóżdżeniu... ooo jjjeeeejjjkkkuu ale nudy Wam zadałam z rana...pewnie znowu poszłyście spać ;-/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ok, wobec tego więcej o sobie :D Jestem z Lubartowa woj. lubelskie. Będzie to mój pierwszy dzidziuś stąd też takie niepokoje, wątpliwości i wiele zagadkowych pytań, które na pewno się pojawią. W temacie dzieci jestem troszkę zielona - tak mi się wydaje. Nie mam w swoim miasteczku znajomych bo przeprowadziłam się do męża z zupełnie innego województwa :( więc troszkę jestem pozostawiona całkiem sama sobie, a mąż pracuje 20 km od Lubartowa. A czym się zajmuje??? hm. Zdziwicie się ze względu na ciążę musiałam zrezygnować z pracy natychmiast. Ponad rok pracowałam w firmie kurierskiej DPD w Lublinie, musiałam zrezygnować, bo czasem trzeba podnieść jakąś cięższą paczuszkę, a dla dobra dzidzi nie będę ryzykować. Pewnie szybko nie wrócę do kurierki, bo chciałam pierwsze chwile z dzieckiem spędzić sama :) bez niań i żłobków. Jakby był może ktoś z Lubartowa to z chęcią umówię się na kawę czy spacerek - potrzebuję jakiejś koleżanki tak na miejscu :) moje wszystkie są albo w Warszawie albo po prostu w woj. mazowieckim. Nawet na jakieś zakupki dla dzidzi muszę chodzić sama także przydałaby się bratnia dusza. ok więc tyle prywaty :) Jakie plany na dziś, związane z dzidziusiami mają grudniowe mamy??? ja planuję znowu wszystko szorować, czyścić i ogólnie sprzątać, sprzątać, sprzątać, bo w tej dziedzinie głównie ogarnia mnie mały "świrek" musi być czysto i świeżutko dla dzidzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc Wam :) W koncu dzis mam USG połowkowe na 16, juz sie nie moge doczekac!! Mam nadzieje ze wszystko bedzie dobrze i ze zostanie potwierdzone ze bedziemy miec dziewczynke - Emilkę - imie juz wybrane ;) ruchy czuje codziennie, sa niesamowite a Wy ? jak tam wogole Wasze brzuszki - czy juz sa widoczne ? Witam nowa kolezanke ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jejku znowu kafe coś dziś szwankuje...i muszę pisać od nowa, pfff.no dobra, do roboty: terlikula,niestety, nie wybiorę się z Tobą na kawę, bo mieszkam we Francji, ale może któraś z pozostałych dziewczyn jest Twoich okolic? zrezygnowałaś z pracy definitywnie czy jesteś na zwolnieniu lekarskim? pechowa szczęściara, pewnie, że na połówkowym będzie OK, musi być :-) ja mam dopiero 13.08 (ostatni dzwonek). ruchy a jakże czuję codziennie, z okazji jedzenia, picia i bez okazji też :-) już się zdążyłam z nimi oswoić, chociaż wolałabym, aby niunia spała ok 1 nad ranem, zamiast figlować (pewnie zachowa ten rytm, kiedy podrośnie w brzuszku i to dopiero będzie czad...).kopy i boksowanie są spoko, ale muszę przyznać,że nie jestem fanką kiedy Mała decyduje się na zmianę pozycji o 180stopni. tez tak macie, czy znowy wychodzę na wyrodną matkę? ;-( o rozmiarze brzucha wspominać nie będę...myślę, że przez min kolejne 4miesiące zdanie"to jest na mnie za duże" nie padnie z moich ust (chyba, że zacznę przymierzać górę od balonu...). wczoraj popełniłam wielki niewybaczalny błąd- przymierzyłam jednoczęściowy kostium kąpielowy co by się dzić wybrać na basen- NIGDY WIĘCEJ..! tak Was czytam, Kochane, i widzę, że jedna, druga..ba, nawet i piąta z Was ma tyle energii do sprzątania..a umnie zapał do porządków jest na poziomie ok -33 w skali od 0 do 10...więc tak sobie myślę, że kiedy już skończycie u siebie, może wpadniecie też na porządki do mojego mieszkanka, co? nudzić się nie będziecie, obiecuję ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam nową mamę Pechowa ale Ci fajnie z tą 16tą........... ja mam na 19nastą dopiero :( ma dziś dzień meeeeeeeeeeeeega lenia, nic a nic mi sie nei chce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
terlikula - witamy nową Mamusię :) Dobrze zrobiłaś rezygnując z pracy. Podobno na początku nie można dźwigać. Chociaż teraz w drugim trymestrze ponoć do 15kg. Ufff...! Sporo... Przy tym upale to dla mnie nawet kilogram cukru jest wysiłkiem... :/ Ja pracuję jako księgowa, więc oprócz segregatorów nic nie taszczę, na razie pracuję. Ale ostatnie 2 tygodnie. Tak postanowiłam. Nieludzko puchną mi stopy i nie za dobrze znoszę siedzenie za biurkiem przez 8 godzin. U mnie będzie grany żłobek - to pewne jak w banku. Potrzebujemy dwóch pensji ze względu na kredyt, a babci do opieki nie mamy :( Ale Malutka będzie miała już 6 miesięcy wówczas, więc myślę, że tragedii nie będzie. Też mam potrzebę szorowania, sprzątania i innych tego typu pożytecznych działań :) W takiej mądrej książce przeczytałam, że to się syndrom wicia gniazda nazywa, hi, hi! Od ponad tygodnia szaleję z kartonami i reorganizuję wszystko w chałupie ;) Nika, terlikula - dobrze jest wchłonąć coś słodkiego przed usg, wtedy Młode się ożywia ponoć. pechowa szczęściara - nie nastawiaj się za bardzo na Emilkę, bo to różnie bywa ;) Mnie wszyscy mówią, że na chłopca wyglądam i też na synka miałam nadzieję - Krzysio miał być. Niestety między nóżkami nic wyrosnąć nie chciało i się ostała Ania ;) Ale teraz to się cieszę nawet. Do sprzątania domu się będzie przyuczało od małego to i pomoc będzie ;) A mąż rzekł: "wychowa się jak człowieka" hi hi! Chyba nawet jest zadowolony, po dwóch rozrabiających siostrzeńcach ma nadzieję na grzeczną córcię. Ja to wcześnie bardzo poczułam ruchy, takie delikatne łaskotki jakoś w 14-15 tygodniu. Teraz (22 tyd.) to już mi się brzuch rusza, jak Młoda się przeciąga i budzi mnie w nocy ;) Strach pomyśleć, co będzie potem. Prawdę mówiąc, to nie przepadam za tym uczuciem... wolałabym z Nią pogadać ;) Mam malutki brzuszek. Widać go już, ale niezbyt wyraźnie, zależy co założę i co zjem. Jakieś 6-7 cm mi przybyło w pasie jak dotąd. Waga od kilku dni po gwałtownej zwyżce stanęła w miejscu. Ufff...! 4-4,5 kg do przodu :( Marcyś - takie małżeństwa "z przerwami" są bardzo udane :) O ile przerwy nie trwają miesiącami. Dobrze robi człowiekowi, jak za sobą zatęskni ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×