Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kitkitka

bronię się przed romansem z żonatym

Polecane posty

Gość kegjgfwd
Kinga, a Ty z tym Twoim jeszcze jesteś? Z moim wszystko było dobrze do piątku, długo mi wtedy nie odpisywał, byłam sfrustrowana, wkurzona i jak w końcu napisał i jeszcze jakby nigdy nic powiedział, że był w kinie to zrobiłam mu scenę zazdrości :o Teraz tego żałuję, że dałam się tak ponieść emocjom, mogłam zaczekać do spotkania i zapytać go spokojnie jak widzi naszą przyszłość, czy to ze chodzi z nią do kina oznacza, że jest szczęśliwy, czy planuje kiedykolwiek wziąć rozwód itd (bo dotychczas nie poruszałam z nim tematu jego małżeństwa, bałam się pytać). I on po tej scenie przestał się odzywać, milczał kilka dni i dziś zadzwonił i powiedział, że powinniśmy przestać się spotykać, bo to za daleko zaszło :/ Jestem załamana, bo go kocham :( Mamy się jeszcze spotkać, żeby wyjaśnił mi na spokojnie całą sytuację, dlaczego z nią jest itd. Powiedział mi, że czuje, że chce się ze mną dalej spotykać, ale że nie może, więc będzie nam łatwiej jak nie będziemy się spotykać tak jak wcześniej.. Tak bardzo mi na nim zależy, ze doszłam już do wniosku, że dobra, na razie mogę być tą drugą, potem zobaczymy. Boję się tylko, że jego słowa są ostateczne i że to już koniec :( Nie wyobrażam sobie, że już nigdy nie poczuję smaku jego ust, jego zapac*****ak przytula i tego wszystkiego co nas łączyło :( To ja wpisałam się o 19:58

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hahaha a ja jestem mężatką, i spotykam się z żonatym facetem na sexik , po sexiku każdy morde ociera i wraca do swoich partnerów i jest sóper trwa to już 6 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też0000
Ja też jestem z żonatym i go kocham.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też go kocham , a on mnie ale mamy rodziny i musimy o tym pamiętać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kegjgfwd ---> jeżeli będziesz w to brnąć dalej, będzie coraz gorzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Kingo. Widzę, że dalej jesteś w tym "związku". Pisałyśmy tutaj o tym rok temu. U mnie nic się nie zmieniło. Mamy za sobą ponad dwa lata...Nie udało mi się z tym uporać i nadal w tym tkwię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj! Więc jak widać, wcale nie jest łatwo z tego zrezygnować mimo wszystkich konsekwencji. Ja nie umiem. Kocham i chcę go mieć chociaż na tyle, na ile mogę. A on od tamtego czasu dużo się zmienił.. Dzwoni i pisze nawet jak jest w domu, przyjeżdża, a przecież nie musi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kinga, ale nie sugeruj się tym że pisze i dzwoni jak nie musi. To naprawdę nic nie znaczy, przynajmniej dla facetów nie ma to takiego znaczenia jak dla nas. Ty jesteś dla niego odskocznią, widząc ze się oddalasz od niego przyciąga Cie. Wiem bo u mnie jest to samo. Zawsze jak się oddalam, zaczyna wznawiać częstszy kontakt. Dzis spotkałam go przez przypadek, posiedziałam z nim 10 min i jak się rozstaliśmy poczułam większa beznadzieje i pustke niż jak go nie widze wiele dni. To chyba nie o to chodzi, prawda? Generalnie przesrany układ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też0000
Dokładnie przesrany układ, ale ciągnie nas...i nie potrafimy przestać brnąć w to...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kinia, co nie zmienia faktu, że są draniami. U nas też się wiele zmieniło. Na początku zakochałam się beznadziejnie, nie czułam, że mnie kocha, widać ewidentnie było, że przychodzi na bzykanie, nie czułam wyznawanej mi miłości. A teraz? Piszemy codziennie, rozmawiamy przez telefon nawet i 4 godziny.. Zabiera mnie na wycieczki, kupuje prezenty. We wakacje spotykamy się często, częściej niż teraz, bo studiuję w innym mieście. Ale też stara się przyjeżdżać do mnie jak tylko nadarzy się okazja, a ja jak mogę wracam do domu rodzinnego. Pomimo róźnicy wieku dogadujemy się świetnie. Nie potrafię z tego zrezygnować, daje mi siłę do wszystkiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kochanko - ty studiujesz, on zabiera ciebie na wycieczki i kupuje prezenty, to wygląda jak sponsoring.. nie mozesz znalezc sobie rowiesnika- studenta tylko muisz rozbijac czyjas rodzine? to żałosne! :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem Twoje podejście do mnie. Nie jest to sponsoring. Nigdy nie dostałam od niego choćby złotówki. Przez ostatnie 1,5 roku początków naszej znajomości NICZEGO od niego nie dostałam. Później jednak zbliżyliśmy się do siebie i chciał mi coś dać jak mężczyzna swojej kobiecie, z wyjątkiem, że ja nie jestem jego kobietą. Przecież ludzie w związkach sprawiają sobie prezenty? Te upominki są drobne, wycieczki zwyczajne, spontaniczne. Więc z pewnością to nie sponsoring. Myślę, że takimi gestami chce mi wynagrodzić samotnie spędzony czas-wiem to głupie, ale on tak właśnie myśli. Zawsze podobali mi się starsi mężczyźni, teraz jest za późno, by pokochać kogoś innego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ile będziesz przy nim trwała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do momentu ja Cię kopnie w d**ę. A wtedyyy...poczujesz się jak szmata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Marnujecie najlepsze lata przy palantach, co na boku ****ają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też0000
Czerwone usta i Kinga myślę tak samo jak Wy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie mam poczucia, że marnuję swój czas... Przecież nie jestem do niego przywiązana na siłę i pewnie gdybym poznała kogoś na kim by mi zależało skończyłabym z A., bo wiem, że z nim nie będę nigdy na stałe. Jestem otwarta na nowy związek, ale się nie trafia, więc nie żałuje. Jestem mimo tej całej beznadziejności na swój sposób szczęśliwa :) Tylko znowu czeka nas dłuższa rozłąka i będzie ciężko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spoleczenstwo uwaza, ze 'szczescie' i 'godnosc' musza byc usankcjonowane papierkiem. Niestety, ludzkie relacje nie sa takie proste. I na pewno nie sprowadzaja sie do paradygmatu 'zona -- milosc, kochanka - szmata'. Ludzie wola stereotypy, a jak im nie pasuje to nie chce im sie myslec, tylko trzeba rzucic bluzgi. To czego nie rozumiemy jest pietnowane. Cala historia swiata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kegjgfwd
Witaj Kinga, wpisywałam się na poprzedniej stronie ;) Ja właśnie też jestem na swój sposób szczęśliwa, nie szukam na razie innego związku, jakby się trafił ktoś ciekawy, to może bym rozważała (tak w ramach nie zmarnowania szansy ;) ), ale póki co czuję się jeszcze na tyle młoda itd, że nie potrzebuję stałego faceta, męża itd. U mnie niestety nadal do rozmowy nie doszło, mam się z nim spotkać w przyszłym tyg i wtedy wszystko stanie się jasne.. On póki co uważa, że będzie dla nas lepiej jeśli nie będziemy się widywać jak dotychczas.. :|, ale liczę, że po rozmowie zmieni zdanie.. No i zapytam go w końcu jak to z nim jest, dlaczego nie odchodzi od żony, czy ją kocha, czy coś innego go przy niej trzyma itd itp. Chciałabym przyspieszyć czas i mieć już tę rozmowę za sobą, bo to czekanie bardzo męczy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kegjgfwd - a Ty chciałabyś być z nim na stałe, czy pasuje Ci taki układ? Jedno jest pewne...jeżeli on nie chce się już spotykać to nic na siłę nie zdziałasz :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kegjgfwd
Ogólnie chciałabym być z nim na stałe, bo zakochałam się w nim i nigdy dotąd nie byłam w tak szczęśliwym związku.. Może brzmi to trochę absurdalnie, bo poprzednie związki były normalne, oficjalne, nie było żony w tle.., a jednak nie byłam szczęśliwa. Zawsze czegoś mi brakowało, zawsze czułam niedosyt, czułam, że ci faceci są w gruncie rzeczy z innej bajki, że mają inne zainteresowania niż moje, inne poglądy na wiele spraw, że tak naprawdę to nie ma między nami takie emocjonalnej głębi, czułam się w nich bardzo samotna.. A tutaj mimo, że mam powody do tego, żeby czuć się samotną, bo przecież on nie jest na stałe, to tak się nie czuję.. Z naszych spotkań wynoszę tak wiele, że moje potrzeby emocjonalne są zaspokajane. Czuję się rozumiana, kochana (mimo, że słowo kocham nigdy nie padło, ale pierwszy raz czuję to po gestach, czynach itd, a w poprzednich związkach mimo deklaracji nie czułam tego tak naprawdę), zawsze mamy wspólny temat, wiele wspólnych poglądów, marzeń, wszystko jest tak jak być powinno. Przez rok nie odkryłam w nim żadnej cechy, która mnie w nim wkurza, jest dokładnie taki jak chciałam. Wiem, że może się wydawać, że nie jestem obiektywna, bo przecież nie znam go na co dzień, nie mieszkam z nim, ale ja po prostu czuję, że tak jest. Poprzedni faceci nawet jak z nimi nie mieszkałam często mnie wkurzali, bardzo szybko odkrywałam ich wady, a tutaj nic.. On jest dokładnie takim zestawem cech jakiego szukałam.. Jedyną wadą jest żona :( Doszłam do wniosku, że jestem w stanie się pogodzić z tym, że on z nią jest w zależności jak mi to wytłumaczy. Jeśli powie, że nie może od niej odejść przez firmę (ona jest wspólniczką dużej firmy, którą on prowadzi:/) i że np weźmie z nią rozwód w przyszłości albo nawet nie weźmie, ale chociaż chciałby.. to z nim będę.. A jeśli powie, że tak naprawdę to w gruncie rzeczy ją kocha, to myślę, że raczej nie :( Jestem w stanie czekać na niego, bo nie mam na razie poczucia, że coś tracę, że coś mnie omija. Nie patrzę na życie tak schematycznie, że potrzebny mi dom, dzieci, a na pewno nie teraz. Myślę, że jeśli będę tego chciała, to dopiero po 30stce, więc mam jeszcze trochę czasu na to. Według mnie ludzie powinni się rozstawać dlatego, że czują, że nie chcą ze sobą być, męczą się ze sobą. A to, że kiedyś być może będę przez niego cierpieć to dla mnie nie powód.. Nie chcę o tym myśleć, chcę się cieszyć tym co jest teraz, bo taka miłość nie każdemu się trafia.. Za rok może nie będę żyła, może zginę w wypadku albo zapadnę na jakąś chorobę, nikt tego nie wie.. Więc chcę się cieszyć miłością póki jestem ja i póki jest on:) Ja tak to widzę, wiem, ze pewnie wiele osób mojego zdania nie podziela, ale trudno, każdy jest kowalem własnego losu i każdy ma własny przepis na szczęście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kegjgfwd
On na razie przez telefon powiedział mi, że tak będzie dla nas lepiej jak nie będziemy się spotykać, ale mamy w planach spotkanie, żeby to wszystko omówić.. Także liczę na to, że to wcale nie jest koniec, a początek.. Liczę, że się dogadamy, powiemy całą prawdę i rozpoczniemy nowy rozdział w jasnej sytuacji, bez niedomówień i w pełnej szczerości..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kegj....- a ja myślę, ze postanowi zbliżyć się do zony. I w ogóle jak was kochanki czytam to mam wrazenie ze niektóre z was zatrzymały się na poziomie 15-latki...Za rok pojawicie się tu i będziecie pisały jak to wam źle i co to za dranie z tych waszych kochasiów. Otrząśnijcie się , dziewczyny...Któraś z Was pisała, że jakby chciała to w każdej chwili by odeszła. G***o prawda...nie jesteście w stanie bo wasze poczucie niskiej wartości wam na to nie pozwala, i wy dobrze o tym wiecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a wasi kochankowie maja 2 suczki na raz , tam pranie, tu *****ie...żyć nie umierać...Ale żeby zrezygnować dla Was z ciepełka domowego to to już .nie..hehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kegjgfwd - Ja Cię doskonale rozumiem, bo mam podobnie... Nie rozmawiam z nim o żonie, czy odejdzie od niej czy nie, bo mi to niepotrzebne.. On sam czasem mówi, że chciałby, żeby wydarzyło się coś co doda mu odwagi, żeby to skończyć i być w końcu ze mną. Tylko, że ja nie przywiązuje do tego wagi, nie łudzę się, i nie żyje nadzieją, że tak się stanie. Co ma być to będzie. Wiadomo, że chciałabym mieć go na co dzień, ale nie napinam się, bo bym chyba zwariowała..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×