Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość beznadziejna_zalosna

TOKSYCZNY zwiazek.. uwaga, dluugie..

Polecane posty

Nie, nie stworzyłabyś związku z nikim innym. Dla całego świata możesz być twarda, bo wszelki syf ze swojego życia przelewasz na niego - oczekujesz opieki, wsparcia, szantażujesz go. On ma dość i można mieć wrażenie, że celowo Cię rani żebyś odeszła. Z każdym kolejnym będzie podobnie, bo nikt się Tobą nie zajmie. I ma częściowo rację - dwa lata nie zobowiązują do przybiegania na każde Twoje zawołanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i jeszcze jedna uwaga - on może i jest niedojrzały, ale ma TYLKO 23 lata i nie musi wcale dobrze przyjmować bycia terroryzowanym przez osobę o której wie, że nie jest w pełni stabilna emocjonalnie i w sumie nie może być pewien co zrobi. Jak TY sobie związek wyobrażasz? Przecież to co wyprawiasz każdą trochę bardziej stanowczą osobę zmotywowałoby do zostawienia Cię przy pierwszym straszeniu, że się zabijesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Popieram w całej rozciągłości Mieszka. To Ty stanowisz problem dla samej siebie. Bez psychologa/psychiatry się nie obejdzie. Musisz nauczyć się szacunku do samej siebie. Nie stworzysz żadnej stabilnej, normalnej relacji bez naprawy siebie. Praca nad sobą nic nie da, potrzebny jest specjalista!! Zrozumiesz dlaczego dajesz się tak traktować i że nie możesz na to pozwalać. Jeśli nie wybierzesz pomocy fachowca to KAŻDY Twój związek będzie taki jak ten obecny, a Ty w każdnym innym związku będziesz traktowana jak gówno. A chyba nie tego chcesz!?!?! Są też bezpłatne poradnie psychologiczne. Koniecznie się tam zgłoś!!! A facet to idiota, który nie został nauczony jak traktuje się ludzi. Generalnie mam na myśli szacunek. Ale to nie jego wina, że Ty masz problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przeczytałam całośc i bardzo Ci współczuję.To jednak działa w dwie strony.Miałam i w sumie po części nadal przechodzę to,co Ty.Z tym,że ja po kolejnej jego akcji przedwczoraj,powiedziałam stop a po każdej kłótni nie wydzwaniałam.To jest typowy toksyczny związek a Ty jako DDA odczuwasz większą potrzebę bliskości,bezpieczeństwa i miłości.jednak swoim zachowaniem sprawiasz,że nikt Cię nie będzie szanował..Obiecywanie seksu oralnego?Wydzwanianie,próby przekupienia faceta?Nikt by tego nie wytrzymał.Miej swoją godność i zakończ to jak najprędzej.Miłość to chęci 2 osób,ich starania,kompromisy.Tu nie ma miłości,uniesienia,uczuć,radości czy motyli w brzuchu.zamiast tego są siniaki,łzy,szarpanina fizyczna i psychiczna.Jesteś młodziutka,masz całe życie przed sobą.A gdy mnie kiedyś facet straszył,że się zabije to jeszcze mu sznurek z piwnicy przyniosłam.Nie tędy droga.Ja sama dawałam wiele szans,broniłam swojego faceta przed rodziną,znajomymi,tłumaczyłam przed samą sobą.W końcu on wielce obrażony,po wielu przykrych słowach z jego strony zostawił mnie.Wrócił po 8 m-ch.Oboje inni byliśmy,on niby się zmienił..z czasem dałam drugą szanse ale to co odwalił przedwczoraj?powiedziałam dość!Boli jak cholera po raz drugi zawiedziona nadzieja..Powrotu nie będzie już,chociaż pewnie myśli,że to ja jestem najgorsza i za kilka dni będzie udawał,że wszystko dobrze jest.Jednak nie tym razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znajomaaaaaaa
przeczytalam wszystko i powiem ci jedno dziewczyno....on ci nie kocha i nigdy nie bedzie kochal...jezeli ty go nie zostawisz to jak kiedys on sie zakocha w innej kobiecie a na pewno tak bedzie to zostawi cie on..i wtedy co zrobisz...bedzie jeszcze gorzej..wiec wez sie za siebie bo facet ma cie w dupie...jest z toba jak to powiedzial koledze ze dla seksu od czasu do czasu warto bo kto mu da gratis,kto mu ugotuje gratis...przykro mi ale nie macie przyszlosci..a ty kiedys zostaniesz sama jak bedziesz dalej z nim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polyphonia
"jeszcze się nie odkochałaś?" Jezu! to nie jest żadna miłość! to jest uzależnienie od partnera, obsesyjne i niekontrolowane. Dopóki nie pokochasz samej siebie nie zejdziesz na ziemię i nie stworzysz zdrowej relacji z nikim. Mówi się "Żeby umieć być z kimś najpierw naucz się być sam ze sobą" i to jest czysta prawda. Sama mam z tym problem, i nie jestem w zupełnie zdrowej relacji ale do takiego stopnia jak Ty się nie poniżam, Boże nie zniosłabym tego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Postaram się zaadresować problem z dwóch stron. 1 - ze strony Twojego "faceta". Chłopak ma 23 lata, a to jest niestety u facetów (u 99%) wiek, kiedy gry komputerowe i imprezy są najważniejsze na świecie. Nie studiuje, bo nie musi - mieszka u rodziców, wszystko ma podstawione pod nos - tak mu wygodnie. Większość facetów w tym wieku takich jest, przechodzi im dopiero pod 30-stkę. A jeśli jesteście ze sobą już 3 lata, oznacza to, że próbowałaś go wcisnąć w rolę partnera życiowego o wiele za wcześnie. Jego bunt i olewactwo są najzupełniej normalne - nie zdążył się jeszcze "wyszaleć" i dopóki tego nie zrobi materiał na partnera z niego żaden. 2 - z Twojej strony problem jest o wiele bardziej złożony. Jako DDA, ale jako i po prostu z natury wrażliwa osoba, chciałabyś stworzyć coś na wzór rodziny - teraz, już natychmiast. Potrzebujesz uwagi, troski i ciepła - i to nic złego. Złe jest natomiast to, że podświadomie jesteś w stanie zrobić wszystko, żeby osiągnąć swój cel, a to już jest niszczące. Terapia psychologiczna byłaby dla Ciebie najlepsza. Minie wiele miesięcy, a może nawet lat, zanim zyskasz dystans do tego "związku" i do samej siebie. Ale na pewno warto. Powinnaś uciąć z nim znajomość - jeśli sama nie jesteś w stanie rodzina i psycholog na pewno Ci pomogą. Powinnaś skupić się na swojej pracy, studiach i terapii - nie są Ci potrzebne takie sceny, huśtawki nastrojów. Czeka cię dużo pracy. Życzę powodzenia. Najtrudniej jest zacząć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ze swojej strony
nic mądrzejszego Tobie tutaj nie napisze co już nie padło wcześniej. Ale tak - "miałam tak samo". Chory, toksyczny związek - małżeństwo nawet... I doszłam w pewnym momencie do wniosku, że już dłużej nie mam siły walczyć o cudowną rodzinę, o cudownego męża i udałam się na terapię. Nie odeszłam od męża- być może to kwestia czasu, nie wiem sama. Przeszłam wiele upokorzeń, zdradę, alkohol i wiele innych o których nie mam nawet odwagi jako beznickowa napisać. Ale odkąd jestem na terapii - uczę się. Nie ucze sie tam zmieniać mężą (tak jak Ty chciałabyś zmienić swojego chłopaka), ucze się tam jak zmienić SIEBIE. Jak pomóc sobie. Bo zdaje sobie z tego sprawe, że odejście od męża nie sprawi, że będę super, nie będe sie denerwować i wymuszać, manipulować... Na razie "naprawiam" siebie. I tego Tobie z całego serca życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Problem jest w mężczyźnie - problem jest w Tobie. Dlaczego? Bo żadna zdrowa kobieta nie będzie w stanie funkcjonować w takim związku. Układ, w którym nie ma przyszłości, szacunku, w którym trzeba błagać, tracąc przy tym poczucie godności osobistej, pozbawiony troski i zrozumienia ze strony jednego z partnerów nie ma szans powodzenia i jest to oczywiste. Warto się jednak zastanowić nad najważniejszym - dlaczego do tego doszło, że uwikłałaś się w taki układ i w nim funkcjonujesz, dlaczego pomimo oczywistego poczucia straty, którą ponosisz, nie potrafisz go zakończyć. Od razu mówię, że nie odpowiem na to pytanie, bo tutaj nie ma drogi na skróty. Jako kobieta, która funkcjonowała przez długie lata w toksycznych związkach, dotknięta zespołem "kobiety kochającej za bardzo" oraz zmagająca się z uzależnieniem od mężczyzny mogę powiedzieć tylko jedno - nie jesteś w stanie sama sobie pomóc, ponieważ taki układ trwa już długo i wciąż nie potrafisz go zakończyć. Potrzebna jest Ci pomoc. Fachowa, profesjonalna pomoc dobrego psychoterapeuty, który za pomocą terapii pomoże Ci rozwiązać problem, który jest w Tobie. jeśli to się uda - Twoje życie zmieni się na zawsze - jestem tego żywym przykładem. Nie jesteś sama i nie jesteś na to skazana. Rozstanie z obecnym partnerem nie zda się na wiele, ponieważ uwikłasz się w podobny związek ponownie, sytuacja będzie się powtarzać w nieskończoność, a Ty stracisz życie. Musisz rozpocząć żmudną i trudną pracę nad sobą. Na początek polecam portal www.kobieceserca.pl który być może nakieruje Cię na właściwe tory. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeśli to przeczytasz autorko
Ważne żebyś zrozumiała, że to wszystko nie twoja wina. Po prostu nieświadomie powielasz złe wzorce. Powinnaś zrozumieć, że za twoje zachowanie (i jego skutki) odpowiadają mechanizmy, których sama teraz nie jesteś w stanie uświadomić. Pisałaś, że jesteś dda, że twoje dzieciństwo było jednym wielkim strachem, że teraz potrzebujesz ciepła i bezpieczeństwa. Zrozum, że przez brak czułości, opieki i zaineteresowania ze strony ojca masz deficyt miłości i ciepłych uczuć! Desperacko łapiesz się kogoś, kto okaże ci choć cień dobroci. Początek waszego związku był ok. Po jakimś czasie to wszystko się skończyło. ten brak uczuć z dziciństwa powoduje u ciebie to, że czujesz się gorsza, a przecież tak nie jest! Łatwiej będzie ci na wszystko spojrzeć po obgadaniu z psychologiem. Nie wiem jaką masz sytuację finansową ale jeżeli cię stać, to idź do psychologa. Jeżeli nie, spróbuj poszukać jakiejś bezpłatnej poradni. Najważniejszą sprawą jest uświadomienie sobie, tzn takie wskazanie przez kogoś problemu jest spojrzeniem zupełnie z innego punktu widzenia. Nie bój się opowiedzieć o swoim życiu, specjalista będzie skupiałsię na rozwiązaniu twojego problemu, a nie na ocenianiu ciebie. Jeśli zobaczysz, że to nie twoja wina (i te wszystkie opisane wyżej sytuacje) to będzie dla ciebie punkt zwrotny. Zaczniesz nowe życie. Nawet jeśli chwilowo jako singiel, to i tak lepsze niż z chłopakiem. Ja też się rozpisałam ale powiem ci jeszcze od siebie, że gdybym sama zaangażowała się uczuciowo i usłyszała tyle strasznych słów, nie wytrzymałabym z bólu i odeszła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o!marakuja
niepotrzebnie piszesz tak dużo, bo wszystkie sytuacje sprowadzają się do jednego wniosku - ta relacja nie ma sensu. Niszczysz się. Każdy moment, w którym prosisz, utwierdza Cię w przekonaniu, że nie jesteś warta uczucia. A to przecież bzdura! To nie jest miłość, Ty mu po prostu nie pozwalasz odejść. Przestań się go czepiać. Sama widzisz, co to daje. Zerwij z nim kontakt. Porozmawiaj z mamą. Potem koniecznie psycholog.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jejku jej
MASZ GO ZOSTAWIĆ!!!!!!! I TO JUŻ!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jejku jej
facet ewidentnie ma głęboko gdzieś Ciebie i Twoje problemy. Dobrze byłoby też żebyś popracowała nad swoimi wahaniami nastrojów udała się do psychologa. życzę Ci z całego serducha jak najlepiej. Ale najpierw musisz sobie troszeczkę pomóc i z tego co piszesz pracujesz nad sobą to świetnie że zdajesz sobie sprawę ze swoich problemów (niektórym nie udaje się podobnych rzeczy w ogóle przepracować, ale na pewno sytuacja powinna ci uświadomić, że nie należy drania kochać psią miłością, tylko szukać w drugiej osobie oparcia i zrozumienia), a wtedy na pewno znajdzie się ktoś kto Cię pokocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wstydzę SięPisaćPodCZarnymNick
Dziewczyny...a mnie poleciały łzy jak to czytałam :( Wróciły do mnie wspomnienia sprzed 7 lat ...kiedy miałam 22 lata, i byłam w pierwszym 'poważnym' związku. Też jestem DDA... I mój związek wyglądał niemal identycznie. A chyba nawet gorzej... Szczyt poniżenia- zdradził mnie, nawet się z tym nie kryjąc... A ja BŁAGAŁAM, żeby mnie nie zostawił dla niej, i OBIECYWAŁAM, że schudnę (a ważyłam 52 kg)... Traktował mnie jak szmatę, oczy miałam wypłakane. Czy dawałam szanse? Chyba nie, bo on o te szanse nawet nie prosił. Byłam z nim 3 lata. Jak to się skończyło? Sama nie pamiętam... Po jakiejś kłotni chyba po prostu nie zadzwoniłam do niego, a kiedy on zadzwonił po 2 tyg. nie odebrałam (skąd miałam na to siłę? nie mam pojęcia. dziś wiem, że gdzieś tam czuwał nade mną ANIOŁ)... Dochodziłam do siebie bardzo długo... najpiękniejsze było uświadomienie sobie, że nie tęsknię... bo w sumie za czym miałam tęsknić? za awanturami, poniżaniem? Stałam się spokojniejsza. Czytałam ksiązki, oglądałam filmy, spacerowałam z psem- to był mój czas wolny. Później spotkałam JEGO... niesamowity, opiekuńczy, kochany. Poczatki były cudowne, ale później on zorientował się, że mam problem. Np. kiedy on powiedział- w weekend pojedziemy sobie do kina ... ja ciągle go o to kino męczyłam- "ALE NA PEWNO", "POJEDZIEMY?", "NIE ZAPOMNIAŁEŚ"... kiedy szedł gdzieś sam - ja dostawałam histerii :(...usiadł i ze mną POROZMAWIAŁ, z szacunkiem! bez obleg, bez obrażania. Wypłakałam mu się (tak jak kiedyś swojemu ex)... On wysłuchał, a na drugi dzień wieczorem oznajmił, że w poniedziałek idziemy do lekarza. Czułam się z tym okropnie, ale on był ze mną podczas każdej wizyty. Był spokojny i wyrozumiały. Kiedy np. umawialiśmy się na coś zawsze dodawał- nie martw się, nie zapomnę, nie zawiodę Cię. Często powtarzał, że mogę na niego liczyć. Do psychologa chodziłam przez 3 miesiące, ale odbudowanie siebie zajęło mi więcej czasu... Stałam się wesołą, zrównoważoną dziewczyną, która wie, że o szacunek się nie prosi. Ps. Co ciekawe- kiedy NAPRAWDĘ odeszlam ex ciągle wydzwaniał, błagał, płakał... a nawet mi groził... Po niemal 4 latach pojechałam do niego, już jako mężatka...:) Powiedziałam, że kiedy byliśmy w związku, ja potrzebowałam pomocy. Powiedziałam, że był wtedy młody i MIAŁ PRAWO tego nie udźwignąć...Ale nie miał prawa mnie tak traktować... Zaczął płakać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pa tunia29
Przeczytalam wszystkie Twoje wypowiedzi..Przede wszystkim przydalaby Ci sie psychoterapia. Nie sluchaj tych co pisza, ze jestes nienormalna, po tak spapranych dziecinstwach z alkoholizmem, normalna rzecza jest to, ze psychika w ramach obrony i przetrwania wytwarza pewne systemy myslenia, dzialania, nie na darmo jest takie pojecie jak DDA. Sama nim jestem, ale mam wrazenie, ze lata swietlne przed toba, jesli chodzi o samoswiadomosc i samorozwoj:) (chodzilam na psychoterapie, czytalam duzo ksiazek, artykulow, sluchalam audycji). Mialam bardzo podobna sytuacje do twojej...echh nie bede sie za duzo rozpisywac, pewnie zbyt powaznie nie potraktujesz mojej wypowiedzi bo nie udziele Tobie rady jak zatrzymac przy sobie faceta, a tak naprawde tylko tym teraz jestes zaslepiona, a to wynika z twojego leku przed odrzuceniem. Caly czas skupiasz sie na nim, co on mysli, jak cie traktuje, jak sie zachowuje, ze nie wie jak wyglada normalny zwiazek. Kochana gdybys ty wiedziala, to juz dawno bys w nim nie byla! Ludzie ze zdrowych rodzin (gdzie jest wzajemny szacunek, zrozumienie, dziecko dorasta w poczuciu bezpieczenstwa, milosci, akceptacji dla wlasnego ja, co wiaze sie z wyrobieniem wlasnego poczucia wartosci) wyznaczaja wlasne granice, wiedza gdzie one sa i nie zgodziliby sie na takie uwlaczajace ich godnosci traktowanie. Piszesz o facecie, co z nim zrobic? Najwazniejsze jest to co ty mozesz zrobic dla siebie? Jak ktos dobrze napisal jak ktos ma ciebie szanowac skoro Ty w ogole nie szanujesz siebie? Twoje mowienie o samobojstwie jest szantazem emocjonalnym, nawet jesli nie zdajesz sobie z tego sprawy. Obarczasz kogos odpowiedzialnoscia za swoje zachowania, a tylko ty sama jestes za siebie odpowiedzialna (i za nikogo innego, oprocz dzieci w przyszlosci) Temat rzeka. Moglabym strzelic wyklad analizy psychologicznej w postaci ksiazki ;) Polecam Ci przeczytac: "Koniec wsółuzależnienia" Beattie Melody "Kobiety które kochaja za bardzo" I posluchaj sobie audycji na youtube: http://www.youtube.com/watch?v=8djo5cMuzYA (tych audycji jest caly cykl, naprawde mega dobre, troche jak radiowa psychoterapia) Jak jestes inteligentna dziewczyna, jak piszesz, to bedziesz chciala sobie pomoc ;) Otworz oczy, idz do przodu :) Sciskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fajerka
Uświadom sobie, że bez względu na to co będziesz robić i jak się będziesz zachowywać, NIE JESTEŚ W STANIE zmienić drugiego człowieka ani wpłynąć na to co on robi. Jedyna zmiana na jaką masz realny wpływ, to zmiana siebie. Nie przez staranie się być lepszą osobą a przez uczciwe przepracowanie wszystkich traum i uświadomienie sobie i zmianę mechanizmów wg jakich funkcjonujesz, Przy porządkowaniu tego co dzieje się u ciebie w środku, powoli, powoli uporządkujesz przy okazji też to co cię otacza. Całą tę olbrzymią energię, którą marnujesz na przytrzymanie tego trolla przy sobie warto poświęcić na zadbanie wreszcie o samą siebie. 🌻 Męczysz się strasznie w toksycznym związku, i to z facetem, który i tak ci nie pasuje z wielu innych względów, nie tylko dlatego, że cię źle traktuje ( narzekasz, że jest leniwy, że dużo rzeczy olewa itd.). Naprawdę wierzysz w to, że do niego nie dociera, ze cię krzywdzi? Jeśli sądzisz, że on sobie nie zdaje sprawy z tego co robi, to się mylisz. Ty nie możesz z tym nic zrobić - ile razy już mu to powiedziałaś? Ile razy prosiłaś? On to wszystko wie i albo ma to gdzieś albo co gorsza czerpie z tego satysfakcję. :( Jeżeli nie zajmiesz się sobą na poważnie, nie tylko ten związek, ale i każdy kolejny będzie toksyczny - nie skazuj się na to. To smutna prawda, ale również ty generujesz tę toksyczność - niestawianie granic, postawa sierotki, bierna agresja itp. I tak będzie, dopóki nie zdecydujesz się z tym czegoś zrobić. Mieć świadomość, że jest się DDA to już duży krok do przodu i bardzo ważny. Ale jeśli się zatrzymasz na tym etapie, nic się zmieni. Pomóż sobie, idź koniecznie do psychologa, który zajmuje się tematyką DDA. Są tez terapie grupowe dla DDA. Czytaj też książki, szukaj informacji w sieci. Wiem co mówię, sama jestem DDA i przerobiłam parę ładnych lat baardzo toksycznego związku. Ale teraz nie zamieniłabym mojego życia z niczyim innym :) Naprawdę warto się tym zająć. Nikt inny cię nie uratuje, ale sama możesz to zrobić! Trzymaj się ciepło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość otwarty judasz
oczywistosc to nie z dna to oczywistosc utraty najcenniejszego co mamy szacunku do siebie granic dna nie ma nie ma dna szacunek trudno odbudowac sobie to robicie to blad nie pozwol na utrate szacunku do siebie drugiej osoby to zrozumiesz czym jest ufnosc to drugi blad pozwol sobie zaufac to zrozumiesz czym jest osobowosc to trzeci blad badz soba zrozum siebie odbijaj sie od murow zycia mylac godnosc z wspolzyciem to czwarty wybierz poprostu kogo kochasz acz lubisz po ostatnim zostaje na nastepne 28 lat. L'chl:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tequilaaa662
Kochana , przeczytałam całość i powiem Ci, ze się poplakalam .... W pewnym momencie czułam się jakbym czytała o sobie.... Boże.... Gdybyś miała ochotę zapraszam na mojego bloga toksycznalove.blog.pl Prowadzę go od kilku dni, opisuje w nnim moja walkę z codziennością. Staram się wyrwać z tego chorego związku!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do poprzedniczki jak sie z tob
a moge skontaktowac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a życie sobie płynie
Droga Autorko, nie zmienisz kogoś kogo nie nauczono szacunku do drugiego człowieka, ponadto zastanów się tekst "szanuj się bo inaczej nikt nie będzie Cię szanował" nie powstał od tak. I choć byś była ostatnią kobietą na ziemi i choćbyś nie wiem co zrobiła to On Cię nie pokocha. Sam Ci daje jasno do zrozumienia: olewam Cię, nie kocham, mam w dupie gdzie jesteś i co się z Tobą dzieje, jesteś potrzebna tylko do darmowego sexu. To jest jego układ jego warunki na który sama się godzisz, więc taki związek Cię czeka, no chyba że on w końcu znajdzie sobie inną ofiarę. Szkoda, bo faktycznie mogłaś mieć fajna rodzinę, kochającego, szanującego Cię mężczyznę przy boku, Twoje marzenia mogły stać się rzeczywistością, bo przecież wszystko zależy tylko od Ciebie .............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×