Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Desperados.

Krajobraz po zdradzie...

Polecane posty

Szkoda że całkiem zdechło. Przykry temat, ale fajnie się czytało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tacotowie
dzis napotkalam ten temat i faktycznie - ciekawy. a ze zdechl .... moze autor wyluzowal i ponownie sie zakochal, jak obiecywal w swoim ostatnim wpisie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jakiś czas temu napisałam do niego w sumie z czystej ciekawości odpisał grzecznie ale stanowczo że nie jest zainteresowany korespondowaniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jego mail?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kolejny sęp, przecież wyraźnie napisała, że kolo ma na to wy...ane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wstydzę się
do Desperados. twoja historia doprowadziła mnie do kolejnego płaczu i przypomniałeś mi jaką jestem okrutna osobą..... twoje małżeństwo przypomina mi trochę moje oraz mnie przed tym co zrobiłam.Pozwoliłam sobie na skopiowanie i zrobienie małej redukcji twojego tekstu w celu ukazania moje historii. Jesteśmy parą równą trzydziestką , małżeństwem 2 lata a 8 lat razem, dzieci nie mamy. Ciężko określić moment, gdy coś zaczęło nie grać - zmieniać ja chyba porostu tego nie chciałam widzieć ja go kochałam. Zawsze mieliśmy do siebie bezgraniczne zaufanie. Mamy podobne poglądy oraz twarde zasady , którymi się kierowaliśmy tak naprawdę to ja byłam bardziej osobą nie ugiętą i bardzo stanowczą. Ufał mi tak bardzo, że nie było problemu pójście na kawę, piwo nie to ze z koleżanka, ale z kolegą czy też z moim ex. Wynikało to z tego , że bardzo długo się znamy i wiedział jaką jestem osobą jako koleżanka, dziewczyna i żona i jakie mam podejście do zdrady .Ja również darzyłam go bezgranicznym zaufaniem zawoziłam go na imprezy i odbierałam. Jak na kobietę jestem bardzo imprezowa, wyrozumiała więc imprezowałam z kolegami męża i oczywiście z nim zorganizowałam mu nawet wieczór urodzinowy w gronie samych samców i striptizerki.Na tym polega dla mnie zdrowy związek oparty na zaufaniu. Po prostu wiesz, że drugi człowiek Cię nie zawiedzie. Oboje znamy granice i jej nie przekroczymy. Jestem atrakcyjna dość szaloną kobietą z dużym poczuciem humoru nie mam problemu z mężczyznami a wręcz przeciwnie ( opinia innych - ale przepraszam za brak skromności jak by co :) Mój partner przeciwieństwo mnie chodzi o charakter. Oczywiście wspólnie również chodziliśmy na imprezy, ale tylko na te gdzie byli tylko jego koledzy, a że wszyscy jego kumple od kielicha mieszkają w Niemczech i we Włoszech to nasze wspólne imprezy ograniczały się na raz do roku.Kocham tańczy tylko po to wychodzę na imprezy nie interesują mnie gadki szmatki z mężczyznami, ni muszę nawet pic ja chce tylko tańczyć. Proszenie sie jego aby ze mną poszedł kończyły sie tekstem: ja nie lubię tańczyć a przy tobie czuje sie jak pacan bo ty dobre tańczysz idz sama ...... wiec szłam. Po 3 lat bycia razem nasi wspólni i moi znajomi przestali juz pytać gdzie jest mój partner tak samo było z uroczystościami rodzinnymi w mojej rodzinie. Uczestniczyłam w jego życiu chodziłam na mecze, kupowałam mu sprzęt sportowy, porostu takie drobiazgi- prezenciki bilet na mecz, kupowałam mu ciuszki , gry itp . Generalnie tam,on tam i ja. Jesteśmy oboje aktywnymi ludźmi oboje angażujemy sie w sport tylko ze każdy idzie w tej dziedzinie jak by każdy w inna stronę.Dochodziło do sprzeczek gdyż miałam dosyć ignorowania mnie i moich zainteresowań. Nie starał sie uczestniczyć w niczym co mnie interesuje czy też w życiu rodzinnym, towrzyskim o zakupach nie wspomnę słowo nie i koniec. Mówię to z czystą odpowiedzialnością POŚWIĘCAŁAM MU CZAS I ENERGIĘ DLA NIEGO 80% PO ŚLUBIE 110% a nawet 120% ( do jakiegoś momentu)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wstydzę się
Generalnie mąż jest lepiej stoi finansowo (w tym sensie, że posiada duże zaplecze finansowe jego rodzina posiada biznes)Ja pochodzenie ze standardowej rodzinki, a mimo tego przez większość naszego związku to moje finanse były jak by to ując utrzymaniem nas.Mieszkamy u mnie mam mieszkanie po babci ( ona żyje - meszka z wujkiem kawalerem) Jego jak by zaplecze jest zamrożone nie wiem jak to ując dziwna sytuacja i to nie ten temat wiec nie będę pisała.Dużo rzeczy nie widziałam takich co teraz mnie po prostu dobijają tak to również moja winna gdyż na wiele rzeczy mu pozwalałam np. wszystko robiłam ja: rachunki, mechanik samochodowy, remonty, układałam mu nawet dokumenty jego żeby nie miał bałaganu w nim. Pozwalałam aby jego mama obwiniała mnie za jego niedopatrzenia w firmie chodzi o papiery. Ja coraz bardziej sie starłam on bardziej miał w d***e mnie. Do sedna ........ to ja jestem tą ciemną i bezlitosną stroną.:( Nie czułam nic byłl moment nie chęci, na jego oczach podrywali mnie jego pracownicy on nie wzruszony bo mi ufa , koleś złapał mnie za pośladki na imprezie powiedziałam to mężowi odparł bo prowokujesz ( czy? sie zastawiam czym? szpilek dekoltu sukienek nie nosze) brak zazdrości jakiejkolwiek małej takiej nawet żartobliwej jak bym to powiedziała ignorancja nie mojego zdania , i coraz gorzej nie liczył sie z tym co powiem........ ( wszystko po skrócie i tak na łagodnie pisałam) . Zakochałam sie i kurde żałuje ........ zniszczyłam właśnie JA , zabrałam swoją godność w imię czego tyle lat broniłam walczyłam nie dałam się a tu ...... trzask jestem " bezwartościowa" teraz jak to pisze mam pogardę do siebie i do takich osób ( ale ......... patrze tez na to wszystko - nie usprawiedliwiam się o nie to nie tak , ale kij ma dwa końce) Mój mąż coraz większe i większe popełniał błędy aż trzask odeszłam od niego ( nie na długo). Nie potrafiłam mu spojrzeć w oczy:(, mogłam odejść nie mówiąc nic jakim potworem byłam wsunie nadal jestem przecież to sie stało. Taką byliśmy z***bistą parą , tak sobie mocno ufaliśmy - on też mnie zawiódł ale nie w tej kwestii żeby była jasna. Powiedziałam mu , pękło mi serce pęka mi teraz jak pisze ....... jestem okrutna ;( cierpię sama bo juz nie jestem tą sama osobą co kiedyś!! :( Wybaczył mi i chce być ze mną - tak sie stało. sam powiedział ze on tez nie był w porządku i kocha mnie i ze tez zawinił. Najgorsze jest to ze ja już nie potrafię byc chyba uśmiechnięta kobietą co kiedyś tak bardzo boli to ze zraniłam tak cudowną osobę i sama siebie też zraniłam. Trzecią osobę również gdyż kocha mnie bardzo mocno i chce być ze mną. czuje sie podle i kurde chce cofnąć czas tylko jak? "Były prezenty, może z kwiatami było krucho, ale nikt nie jest idealny.Były różne wypady - bliższe i dalsze. Generalnie nic, tylko cieszyć się życiem i modlić o zdrowie. Nawet się pokłóciłem z swoimi rodzicami w jej obronie." -ty to wszystko robiłeś dla swojej wybranki a ja to samo co ty da swojego męża lecz on nie doceniał, chciał więcej i więcej. Starałam sie to fakt ale nie nie jest powód do okrucieństwa , które zrobiłam ale miałam dość bycia już sama jestem z nim 8 lat a tych 8 tak naprawdę może 3 a 4 lata spędziliśmy razem jako związek, partnerzy.Głupie co powiem a bardziej żałosne ale mam lekki żal do niego ze nie doceniał mnie ignorował itp ze tak wspaniałego człowieka stał się oziębłym facetem , który przez swoja postawę niszczył mnie po kawałku , a moja miłość nie pozwalała odejść od niego........ i zabiłam własne JA zniszczyłam własną osobę ;( - tak to moja winna ale chce cofnąć czas tak bardzo tak mocno!!:( jak to się stało nie mam pojęcia- czuje sie żałośnie, kropnie zawiodłam siebie i jego nie mogę sobie tego wybaczyć ze to co budowałam przez tyle lat runęło........ Podsumowanie. Uważam, że w związkach ludzie sie nie doceniają oraz o siebie nie starają. zauważyłam ze obrączka dużo zmienia człowiek staje sie już bardziej leniwy w uczuciach jeśli można tak to ująć. W długoletnich związkach przychodzi monotonia , szarość codziennego dnia to wynika z tego co powiedziałam z lenistwa, z wygody , pewności ze mam już kogoś u boku , ze nie muszę sie już starać. Uważam , że małżeństwa powinny byc udzielana dopiero od 30 lat choć wiek nie zawsze idzie w parze z rozwojem , ale człowiek kolo 30 jest juz po studiach, mam bagaż doświadczeń oraz nie jest a utrzymaniu rodziców . Powiedzmy sobie szczerze w naszym cudownym kraju jest jeszcze nacisk społeczny wyczuwalny.......... co do macierzysta, małżeństwa religii i innych aspektach życiowych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też potwierdzam ze nie warto szukac odskoczni nawet jezeli ma sie nudnawego (ale dobrego) męża. Bo to, co się trafia na odskoczni to najczęsciej gowno w sreberku. Tez bym chciala cofnąć czas!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wstydzę się
ja nie szukałam odskoczni, ja unikałam broniłam sie jak głupia on walczył o mnie ( ten drugi) około roku , mój mąż z dnia na dzień był coraz obojętny w stosunku do mnie oraz raz w kłótni powiedziałam ze chce odejść on bez wahania powiedział ok rozwód coś we mnie pękło to tak bolało. stałam u mojego męża przy boku problemy firmie wspieram pomagam, problemy finansowe ok ogarniam itp. nie potrafiłam odejść ( bo kochałam ale najgłupsze i tak prostackie myślenie: co ludzie powiedzą po roku małżeństwa!!!) nie chciałam tego drugiego ( chodzi mi o to co zrobiłam) ale ja przy nie sie uśmiechałam, byłam szczęśliwa - jeśli można być szczęśliwym kiedy krwawi twoje serce z bólu gdyż ranisz nie tylko siebie ale i swojego partnera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wstydzę się
nie mogę sobie wybaczyć ze nie odeszłam nie krzywdzić nie kogo bo skrzywdziłam 3 osoby : siebie z powodu zatracenia własnego JA , zadeptania własnych zasad oraz godności kochanka ponieważ on zrezygnował również z wielu rzeczy i naprawdę mnie kocha a co najgorsze zraniłam mężczyznę który jest moim mężem partnerem i jest bardzo dobrym człowiekiem , który nie zasługiwał na takie okrucieństwo z mojej strony...... cierpię z różnych powodów i już nie potrafię być taką kobieta co kiedyś czuje się małowartościowa przez to co zrobiłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tristan345
Do "wstydze sie" Napisałaś w opisie swojej historii, "zakochałam się". Czyli w tych dwóch słówkach zawarłaś takie rzeczy jak: 1)Wymianę spojrzenia, być może z zachętą 2)Sprowokowanie pierwszej rozmowy 3)Wymianę telefonu albo maila, gg (sama nazwij) 5)Umówienie się na pierwszą herbatę 4)Celowe dawanie albo przyjmowanie komplementów od drugiej strony by podkręcać relację. 5)Kreowanie sytuacji do spotkania albo korespondencji. 6)Zaczęcie się spotykania. 7)Ukrywanie swojej aktywności. . A ty nazwałaś to wszystko rozłożone na miesiące "zakochałm się".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wstydzę się
do Tristan345 - tak masz racje ale,,,,,, kwestia jest tego ze ja zawsze traktowałam facetów z góry jako kumpli - nigdy z tym nie miałam problemów. tak umawiałam się ale czysto koleżeńsko ( tak mi sie wydawało) miał ostre problemy z których pomagałam mu się ogarnąć( nie jednemu koledze pomogłam) uwierz mi - w sumie jeśli chcesz - ja nie myślałam o nim jako obiekcie westchnień nigdy nie miałam problemów z powiedzeniem nie , a w mojej głowie "zawsze" była bariera miedzy damsko-meskimi sprawami i nic mi sie w głowie nie roiło żadna myśl na temat moich kolegów. - i tak zakochałam się i zorientowałam sie dość późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wstydzę się
do Tristan 345 punktowanie: 1- wymiana spojrzeń ? jakich spojrzeń przez cały czas tylko pomagałam, ja nic nie czułam jakieś mięty. wymiana spojrzeń? czyli by wyszło na to ze ja z góry to planowałam dobre mi sobie na początku znajomości ignorowałam go \ 2- sytuacja , w której się znajdowaliśmy była nie do uniknięcia aby ze sobą nie rozmawiać, polubiłam go. 3- hhhh pierwsze spotkania były związane z tym co nas łączy i tam gdzie sie poznaliśmy , ale również towarzysko. nigdy nie robiłam z tego problemu aby poznać nowych ludzi i czy to damska czy męska strona gdyż jestem otwarta osobą i do dziś mam wieloletnie znajomości. 4- ok , masz racje ale jestem osoba ,która przyjmuje komplement dość nie chętnie i mam cięty języczek wiec komplementy fakt faktem niektóre były ripostowanie, 5- ok , ale dla mnie to nie były czułe słówka do momentu aż ...... tak zgadzam sie z tobą , podtrzymywałam znajomość z nim i tu bez z wielkim wstydem powiem , że czułam sie potrzebna tak potrzebna jak osoba i chyba dlatego brnęłam jak głupia gęś w tę znajomość wmawiając sobie ze to kolejny kolega 6- spotkanie było na początku sytuacja,i jego problemy oraz chcę wyrwania sie z domu z nudów. 7- tu można powiedzieć ze jestem szmatą robiłam to z premedytacją taka jest prawda wiedząc co czuje i co robię gdyz byłam juz świadoma całej sytuacji ukrywałam to .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wstydzę się
bardzo chciała bym usłyszeć wypowiedz naszego autora co do mojej parszywej historii gdyż to on został rozczarowany przez osobę , której ufał zaś ja jestem osobą która zraniła osobę , która bezgranicznie mi ufała . wstydzę się tego co zrobiłam mowie poważnie czasami szukam winnych ażby moje sumienie zagłuszyć gdyż ono jest tak silne i mocne , że zmieniło mnie niesamowicie nie jestem już ta samą optymistycznie nastawiona do życia i wesoła kobitką ........wstydzę się co zrobiłam, a gardzę sobą , że taka jestem........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prrowokatorr
do wstydzę się. Nie ogarniam jednej tylko rzeczy. Masz pełną świadomość o popełnieniu "błędu życiowego" z kochankiem. Więc w moim pojęciu wiesz że to było "naganne". Pomimo tej świadomości piszesz że go kochasz. Brak konsekwencji, brak logiki, bez sensu. Jesteś tylko zauroczona, a nie zakochana. Jak większość kobiet nie rozróżniasz uczucia miłości od fascynacji. Facet wybzyka panienkę i wraca do żony. Kobieta jak da ciała to zaraz pisze o miłości. Pomiędzy stosunkiem cielesnym, a uczuciem jest przecież różnica. Czy ty tego nie dostrzegasz ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
też żałuję tego kroku, jak jest za dobrze, to też niedobrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
fajny ten wątek, jak macie do niego @ to napiszcie mu, żeby kontynuował

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dalszego ciagu wciąz brak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ci moge powiedziec dlaczego
chcesz autorze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nawijaj chetnie posluchamy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No i co dalej ? Desperado, Wstydzę sie ? Dwa wpisy, dwa spojrzenia z dwóch stron barykady. Jak to wszystko zebrać do kupy, wychodzi na to że mądry polak po szkodzie, a za chwilę, jak przed szkodą tak i po szkodzie głupim pozostaje. Odbudowanie więzi. Naprawa ruiny. Jeżeli obie strony dostrzegają co utraciły, ale mają jakąś szansę. Pragną czegoś. Pomimo wszystko i na przekór wszystkim. Po burzy wszyscy pozostają przetrąceni. Każdy nowy układ będzie do d**y. Utrzymanie wiezi i powrót do siebie też będzie przez długi czas narażony na wspomnienia. Te obrazki z przeszłości będą zawsze na wierzc******ak to zlepić. Jak zapomnieć. Jak żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak żyć. x Osobno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dotiiia
i po co ufać ??lepiej nie ufać i dyskretnie sprawdzać partnera..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Desperados, jak dalej ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość desperados_desperados
New life, new place, new dreams! Benvenuto RSM.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
What is RSM?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
podnosze bo ciekawe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak czytam tego Desperados, to jak czytałbym siebie. U mnie też zdradzała, mimo, że dzieci i dom był na mojej głowie, a ona tylko kariera. Choć okazało się, że to ja raczej osiągnąłem sukces zawodowy, a nie ona. Ale nie o tym. nalazła sobie kochanka jednego drugiego i mówiła mi jakim to ja jestem beznadziejny a jacy to wspaniali są ci jej faceci. Po 14 latach małżeństwa byłem chyba ślepy i głuchy na to wszystko co robiła, aż w końcu dotarło do mnie co się dzieje. Dałem wybór, albo odchodzi, albo zrywa z kochankiem. Nie mogła się zdecydować. Już na chłodno myślałem, że chce odejść skoro ja byłem taki beznadziejny, a on najwspanialszym. Ostatecznie zdecydowała się zostać, ja dla dzieci także nie chciałem rozpadu rodziny. A tu z jej strony zamiast jakiegoś żalu, skruchy, to warunki, a uważałem, że daruje jej, jak bezwarunkowo przekreśli swój romans, ale nic z tego nie wyszło. Jeszcze zła była na mnie, że ją zmusiłem do rozstania z ukochanym. Buta z jej strony. Dziś po 7 latach od jej romansu nasz związek jest trupem emocjonalnym. Kochanek nie chciał być z nią ( bo gdy z nim romansowała jego żona była w zaawansowanej ciąży) no i została sama. Choć informacje o romansie co jakiś czas mi jeszcze ujawnia, np. że jak ze mną współżyła, to myślała o kochanku, choć ja już nie chcę nic więcej wiedzieć. To jest porostu masakra. Bardzo żałuję, że wtedy nie odszedłem, ale miałem nadzieję. A dzisiaj już szkoda gadać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Smutne życie w pojedynkę, ale bycie razem w trójkę? :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przecież we trójkę nie jest się razem!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×