Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ta głębsza

płytki mąż

Polecane posty

czy prawdziwej miłości nie zniszczy zdrada ? prawda czy fałsz ...hmmm skoro zakładamy prawdziwą miłość to do zdrady dojść nie powinno :) jeżeli zaś doszło - już nawet nie zamierzam wnikać jak do tego doszło - ważne że nie było to coś znaczącego dla zdradzającego i może po części od niego niezależne hahahaha, no i oczywiście nie weszło mu to w krew, to oczywiście miłość może i to wytrzymać, ale mnogość "zmiennych" jest tak duża ze trudno tu o odpowiedź jednoznaczną czy założona teza to prawda czy fałsz :) ...ale owszem znam związki w których "przypadkowa" zdrada poprawiła i uzdrowiła związek - czasem na zasadzie terapii szokowej potrafi coś zmienić. czasem potrzebne jest dno aby było się od czego odbić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
staruszku, przeskakujesz lekko na inny temat ale spróbuję wykorzystać twój głos do pewnego uogólnienia. "czasem potrzebne jest dno aby było się od czego odbić" To jest jedna wielka bzdura. DNO, MOŻE SIĘ PRZECIEŻ URWAĆ!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
Samo założenie, że gdzieś tam jest dno, od którego można się odbić MOŻE BYĆ PRZYCZYNĄ...... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Franki - ja również się z Tobą nie zgodzę bo bo mam konkretny przykład, kiedy dobry psycholog opierając się na subiektywnych opowiadaniach klientki (wierzyła w to co opowiadała) a nie mając innych informacji np. rodziny doprowadził do całkowitego zaburzenia stosunków w rodzinie i pogłębienia cierpienia nie tylko klientki ale i reszty rodziny :( Aby wizyta u psychologa przyniosła skutek samemu trzeba być bardzo świadomym swojego stanu i być wobec niego do bólu uczciwym, tymczasem najczęściej ludzie do niego chodzą i próbują znaleźć w nim "sojusznika" swojej sprawy. Wierzę ze istnieją specjaliści potrafiący "wyczuć" takie podejście i nawet cień nieuczciwości pacjenta, ale gdzie takich znaleźć :) ...po drugie jeżeli ktoś szuka sojusznika, nie będzie szukał kogoś kto będzie w stanie go przejrzeć ... dlatego pisze o wadze samoświadomości własnego stanu aby jakakolwiek terapia była skuteczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeskoczyłem :) by się odnieść do dość obszernego wpisu jaki ktoś zamieścił :) co do bzdur o Dnie to pewnie sam znasz przykłady ze właśnie ludzie osiągając dno wyszli na prostą ... nie twierdziłem że to jest zasada, bo niektórzy osiągając dno na nim pozostają, napisałem jedynie że zdarza się że czasem trzeba sięgnąć dna aby było się od czego odbić - tak jak czasem cofając się, ustępując w końcu dochodzi ze człowiek przyparty do ściany mówi w końcu NIE, druga strona się budzi i zaczyna się wszystko od nowa ... czasem tylko jakiś przełom może coś uzdrowić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
staruszku, gdzie mi tam do twojego doświadczenia życiowego ale..... "dobry psycholog opierając się na subiektywnych opowiadaniach klientki (wierzyła w to co opowiadała)" Jakiegoś partacza pseudopsychologa nazywać psychologiem? I w dodatku dobrym? Bój się Boga staruszku. Co ty wiesz o zawodzie psychologa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
"ludzie osiągając dno wyszli na prostą ..." Wyjście na prostą nie znaczy, że wrócili do puntu wyjścia w stanie jak przed zanurzeniem. Oczywiście, że znam ludzi, którzy wyszli na prostą. Ale nie mów mi, że nie obciążeni do końca życia (podobnie jak ich bliscy) konsekwencjami swojego upadku. Czasem mniej, czasem wiecej ale dokuczającymi już zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hahaha jestem po psychologii ale nigdy nie praktykowałem, za to trochę o tym czytałem a ze długo żyję to i wiele znam przypadków ludzi którzy z takiej pomocy korzystali. Nie wiem dlaczego się tak bardzo czepiasz tego co piszę skoro nie uogólniam tego na wszystkich psychologów, nie piszę, że nie należy do nich chodzić, pokazuję tylko przypadki że aby porady dawały efekty zainteresowany musi być świadomy siebie i czego od psychologa oczekuje. Może przytoczyłem przypadki nietypowe, ale prawdziwe i nie powiesz mi chyba że ma sens chodzenie do psychologa i wciskanie nieobiektywnego kitu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
"czasem tylko jakiś przełom może coś uzdrowić" Jakiś "przełom" to może pozwolić znośnie żyć. Uzdrowić to może tylko CUD. Ale zakładając nawet cudów występowanie, przestrzegam przed uwzględnianiem ich w swoich kalkulacjach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
OK, nie zamierzam się spierać, każdy ma prawo do swojego zdania, ja swoje wyraziłem i tyle, nikt nie musi się z nim zgadzać czy identyfikować :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
Tak tytułem zakończenia wątku psycho- ...... "jestem po psychologii" - nie mam powodu ci nie wierzyć ale.... kiedy czytam o dobrym twoim zdaniem psychologu to nie usprawiedliwia cię brak praktyki potwierdzasz tylko to co mówi wiele osób: uczelnie są bardziej po to aby dawać papier, a studenci bardziej aby papier mieć :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hahaha miałem się już nie spierać, ale zaczynasz się bawić we frazeologię :) : "czasem tylko jakiś przełom może coś uzdrowić" Jakiś "przełom" to może pozwolić znośnie żyć. Uzdrowić to może tylko CUD. jeżeli ktoś miał "piekło" w domu i jakiś przełom zmienił to w "znośne życie" to wg Ciebie nie jest uzdrowienie stosunków ? darujmy sobie tego typu dyskusję bo jaki jej sens, ja piszę o sprawach które w jakiś sposób są w stanie uczynić życie znośniejszym. Nie piszę o sensie takiego życia. Ludzie mają rożne priorytety, jednym wystarczy jakaś znaczna poprawa inni są zdania że wszystko albo nic, chcą żyć pełnia życia więc nie będą kalkulowali cudów, nie będą reanimowali trupa, tylko zaczną wszystko od nowa z kimś innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
"OK, nie zamierzam się spierać" To szkoda :( Już myślałem, że jesteś na tym topiku właśnie z takiego samego powodu jak ja: ABY SIĘ SPIERAĆ. dzięki za to co było cześć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@ Autorko Coś mi sie zdaje, że ty szukasz tylko pretekstu, żeby męża zdradzić... Facet to nie psiapsiuła, żeby ciągle paplać o swoich stanach emocjonalnych. Z twojego opisu was dwojga tą płytszą wydajesz sie być ty. ­

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...i odpuść już temat psychologów :) napisałem dobry bo taką w okolicy ma opinię. Napisałem ze niewątpliwie istnieją dobrzy, tylko jak ich znaleźć, ten który w znanym mi przypadku tak nachrzanił uchodził jak napisałem w okolicy za dobrego ... Co do tytułów i papierów zupełnie się z Tobą zgadzam, i dotyczy to nie tylko tego zawodu, bo w prawie każdym zawodzie dyplom to przepustka do zawodu a dopiero lata w zawodzie mogą zrobić z kogoś fachowca (podkreślam mogą - nie muszą).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
a jednak.... to ja też jeszcze coś... "jeżeli ktoś miał "piekło" w domu i jakiś przełom zmienił to w "znośne życie"" Piekło w znośne życie może zmienić ciężka praca, a nie jakiś cudowny przełom. Tylko tyle ale i aż tyle chciałem powiedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
acha .... i nie jestem jak widać z tego powodu co Ty, moim zdaniem fora są po to aby wyrażać na nich swoje opinie czy poglądy a nie po to aby się o nie zabijać. Ludzie podrzucają problem, inni piszą co na ten temat myślą a zainteresowani wybierają z tego to co uważają za słuszne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hahahah chyba zaczynamy trolować :)))) ...owszem nie obejdzie się bez ciężkiej pracy przy takiej zmianie, tylko gdyby od początku pracowało się nad związkiem nie byłoby "piekła", kiedy już jest, zazwyczaj musi się coś zadziać, aby można było zacząć tę ciężka pracę. Nie sadziłeś chyba że przełom czy odbicie od dna to dla mnie jakieś akty sprawcze dzięki którym natychmiastowo i bezboleśnie osiąga się zmianę ... mówię, bawisz się w semantykę. Łapiesz za słowa jakbyś nie rozumiał tego co niosą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
"moim zdaniem fora są po to aby wyrażać na nich swoje opinie czy poglądy a nie po to aby się o nie zabijać" a moim zdaniem spór jest niedłącznym elementem forumowego wyrażania opinii czy pogladów.... nie miałem zamiaru ani siebie ani ciebie zabijać w imię czegoś tam..... jeżeli tak to odebrałeś to ..... masz takie prawo ja uważam, że nie przekroczyliśmy granic sporu... ale to jest tylko moje SUBIEKTYWNE zdanie miło było pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do matuzalema
Szanowny matuzalemie. Franki inaczej zwany pojebem robi tak zwaną rozpierduchę każdego topiku. Gdzie się nie włączy to roztrząsa wypowiedzi innych wyrwane z kontekstu przez co tracą swój sens. Jest to osobnik pozbawiony jakichkolwiek przyjaciół i znajomych ponieważ w życiu prywatnym nikt z nim nie chce ani rozmawiać ani przebywać. Więc znalazł sobie odskocznię na forum i jak to już ktoś napisał "bryluje". Jedynym sposobem na tę tępą istotę jest totalne ignorowanie jego wypowiedzi. Gdy napiszesz słowo "szary" franki zacznie rozważać odcień tej szarości i wciskać ci kit jakobyś to ty się wypowiedział w tej kwestii kolorystyki. A temat wiodący to np. smak wody źródlanej. Z poważaniem i słowami uznania. ktoś bez nicku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cóż z ciebie za psycholog, skoro nie rozumiesz, że brak więzi równa się rozpadowi związku. Jakiegokolwiek, nie tylko romantycznego. Autorka pisze, że mąż nie ma żadnych zainteresowań, a nawet własnego zdania i zamiast żyć, wegetuje. Nie dzieli się z nią swoimi przemyśleniami, ani nie wspomina o wydarzeniach dnia codziennego - wszystko jest dla niego nieciekawe. Nie rozumiem również, dlaczego tylko ona jest wysyłana do psychologa, a nie jej mąż - a najlepiej oboje. Poza tym, dziwi mnie bardzo używanie przez osobę ponoć wykształconą, słowa "sufrażystki" pogardliwym tonem. Doprawdy, każdy człowiek posiadający wyższe wykształcenie POWINIEN wiedzieć, że wniosły one do historii tyle samo, co ludzie, którzy sprzeciwialu się niewolnictwu. Skandaliczne wydaje mi się deprecjonowanie ich wkładu w nasze społeczeństwo i jego obecny obraz. Tym bardziej szokujące jest dla mnie sugerowanie przez osobę ponoć wykształconą, że postulat partnerstwa w związku to fanaberia! Ba! To "język nienawiści". Doprawdy, ręce opadają! Mam wrażenie, że wielu mężczyznom te rpzemiany są kompletnie nie na rękę - bo, jak to tak, nie mogą teraz tylko leżeć i pachnieć, czekając, aż się ich obsłuży, tylko mają cokolwiek robić? Starać się? Jak to w ogóle możliwe i co te głupie baby w ogóle sobie myślą! Jeszcze tylko dodam - co do "argumentu", że w latach 50. pracowało więcej kobiet, niż obecnie, radzę zajrzeć do statystyk, jakie to były posady. Rozdźwięk pomiędzy pensjami kobiet i mężczyzn mamy do dnia dzisiejszego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
wow, ale mi dołożyłeś :( gdzie i czym ci dopiekłem tak mocno, że ścigasz mnie WE WZNIOSŁYM CELU ostrzegania przede mną innych ludzi? Czy ty przypadkiem nie obrażasz ich inteligencji? z nieustajacym pobłażaniem.... ktoś z nickiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
"Nie rozumiem również, dlaczego tylko ona jest wysyłana do psychologa, a nie jej mąż - a najlepiej oboje." Spróbuję ci wytłumaczyć..... Bo my mamy kontakt tylko z nią. Odnośnie reszty to już zostawiamy to psychologowi. pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeszcze inna bajka
Ciekawa jestem co sadzicie o takim gosciu jak moj maz? Od Poniedzialku do Piatku nasze kontakty ograniczaja sie do tego, ze wydaje mu obiad po pracy, potem on idzie do telewizora lub komputera. Kladzie sie spac w odleglym koncu lozka i tak leci caly roboczy tydzien. Potem nastepuje sobota i niedziela, na ktora czekam z utesknieniem, poniewaz caly tydzien siedze sama z dwuletnim dzieckiem na odludziu bez samochodu i mozliwosci pojechania gdzies, troche tez pracuje zawodowo w domu przy dziecku. Czekam na ten weekend, ale sama nie wiem dlaczego? Bo weekend wyglada tak: w sobote trzeba skosic trawnik, wiec on kosi trawnik, a ja znowu jestem z dzieckiem. W sobote maz przypomina sobie o czyms takim jak sex i podszczypuje mnie przy sniadaniu i sugeruje, ze dzis 'cos' bedzie - najczesciej sa to czcze slowa, poniewaz jest zmeczony i zasypia w niekontrolowany sposob np. przy usypianiu dziecka. Nie liczylam dokladnie, ale robimy to pewnie raz na 1,5 miesiaca. Nastepnie jest niedziela i jedziemy do centrum handlowego zrobic zakupy spozywcze na caly tydzien, bo w tygodniu nie mamy jak ich zrobic. Nigdy mnie nie zabral tam nawet na kawe, czy ciastko. Musimy oszczedzac, wiec nigdzie nie jezdzimy, nie chodzimy do kina czy cos takiego, nie kupujemy ciuchow. On mnie kompletnie niczym nie zaskakuje, nawet jak mu zrobie liste zakupow, to kupi dokladnie to co tam jest, nie wpadnie na to, zeby kupic mi np. glupia czekolade. Do tej pory bylam szczesliwa i nie szukalam dziury w calym, w koncu on ciezko na nas pracuje (ja niewiele zarabiam pracujac przy dziecku), 'poswieca sie rodzinie', ale jakas frustracja mnie dopada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze inna bajka - część tutejszego towarzystwa powiedziałaby Ci że masz się cieszyć bo nie pije, nie bije i chodzi jak w zegarku, z zewnątrz uchodzicie pewnie za wzorcowe małżeństwo a wolne panienki zazdroszczą Ci tak porządnego faceta - słowem - w głowie Ci się przewraca :) Inna część pewnie powie że to nienormalne że masz prawo czuć się nieszczęśliwa i powinnaś poszukać kogoś innego :) ....a ja powtórzę to samo co zawsze w podobnych sytuacjach - porozmawiaj Ty na spokojnie i poważnie bez robienia awantur i wyrzutów, tak jak to tutaj spokojnie opisałaś. Uświadom mu jak się z tym wszystkim czujesz, że na początku bycia razem bywało inaczej, lepiej, co się dzieje że wpadacie w taką rutynę. Podkreślam to nie mają być zarzuty i pretensje a rozmowa o Tym co Ty czujesz taka pozostawiona samej sobie. Rozumiem że jesteście na "dorobku" i musicie oszczędzać, sądzę jednak że nie zrujnował by was obiad w centrum handlowym raz na miesiąc czy zaliczenie kina po zakupach, skoro on tego nie proponuje spróbuj go do tego przekonać nawet proponując jakieś drobne oszczędności w innych zakupach na poczet zrobienia wam obojgu przyjemności. ROZMAWIAJCIE - może być tak, że on sądzi że wszystko jest OK, może nie wiedzieć o Twoich rozterkach a przypuszczam ze nawet jak mu je uświadomisz może ich nie rozumieć ...faceci są inni, mają inne potrzeby i wielu nie rozumie i nie dostrzega potrzeb kobiet, co nie znaczy że są źli, wystarczy im co nieco uświadomić, nakierować. O ile można uznać to za pocieszenie to sądzę że większość małżeństw z kilkuletnim stażem prowadzi podobny do waszego tryb życia, przy czym u niektórych taki marazm prowadzi do zdrad, ale to już zależy od kręgosłupa moralnego każdego z osobna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutny facet
Mam znajomą. Miła, inteligentna, niebrzydka. Po trzydziestu latach, w końcu znalazła mężczyznę którym się zachwyciła. Dochodziły mnie informacje, że to ten na którego czekała, mężczyzna i przystojny i wrażliwy w odpowiednich momentach, bardzo dobrze zarabiający, z pięknym apartamentem i nowym mercedesem klasy CL w garażu. Już dawno tylu ochów i achów nie nasłuchałem się na temat jednej osoby. I nagle zmieniła zdanie. Niedzielny wieczór spędzałem w sporym gronie znajomych i wówczas dowiedziałem się, że powodem rozstania była mała wielkość przyrodzenia, tego nieledwie idealnego mężczyzny. Najgorsze we wszystkim jest to, że on zapytał, czy powodem zerwania jest jego mały penis, na szczęście miała w sobie dość litości by powiedzieć że nie, że absolutnie nie. Na sekundę zmieniłem o niej zdanie i pomyślałem sobie „głupia pipa, każdy z przedstawicieli płci męskiej był zdegustowany, lecz powoli zaczęliśmy podawać swoje przykłady zerwań i ten jej krótki powód nie był wcale najgorszy. Może zacznę od siebie. Pamiętam, że sam skończyłem kiedyś znajomość z miłą dość dziewczyną, bo nie wiedziała kim był Mickiewicz. Pamiętam też, z szurniętą Michalinę, która powiedziała mi, że zrobi dla mnie absolutnie wszystko, a że bardziej niż lekko szurnięta była, zwyczajnie przestraszyłem się tego stwierdzenia i powiedziałem jej, że obawiam się, że to już koniec. Potem okazało się iż to zdanie „zrobię dla ciebie wszystko miało być początkiem przemowy, która miała prowadzić do pokazania mi prezentu, którym były 3 słownie TRZY tatuaże mojego imienia, jeden na piersi, jeden na ramieniu, jeden na wewnętrznej części nadgarstka. Tego wieczoru gdy powiedziałem, że nie chcę z nią już być o mało nie wydrapała mi oczu. Nie wiem ile mojej skóry zostało za jej paznokciami. A teraz reszta: Natalia zerwała ze swoim byłym, bo nie mogła znieść tego, że owy były lubił nosić damską bieliznę. Kasia powiedziała, że przyczyną jej rozwodu było to, że w małżeństwie czuła się samotna, lecz mąż tego zdawał się nie dostrzegać, poza tym mąż sprawiał że czuła się winna objadając się słodyczami i zwyczajnie dawał jej wiecznie do zrozumienia, że nie jest dla niego wystarczająco dobra. Martyna, również stwierdziła, że raz miała tak samo, że w towarzystwie partnera czuła się zupełnie bezwartościowa i że gdy mówił przepraszam, to faktycznie nie było mu przykro z tego powodu że zrobił coś złego, ale dlatego że został na tym przyłapany. Olek zerwał z którąś z jego ex, gdyż ta starała się nawrócić go na katolicką wiarę. Aneta zerwała z kimś przede wszystkim dlatego, że on w kółko i na okrągło mówił o swojej byłej. Marcin przyznał, że zerwał z jedną dziewczyną bo przytyła, na to wszystkie panie siedzące przy stole ogłosiły, że nie będą się do takiego pustaka więcej odzywać. Ten sam Marcin zerwał ze swoją ostatnią, bo przylepiła się do niego jak rzep do ogona kundla i nie rozumiała, że są chwile gdy on zwyczajnie potrzebuje być sam, poza tym była „psychotyczna, pełna obsesji i złudzeń na swój temat. Jeszcze inna była zbyt wymagająca. Agnieszce przypomniało się, że jeden ex chciał żyć w białym związku i to było przyczyną końca. Inny z kolei cierpiał na nabytą selektywną głuchotę i ślepotę, słyszał tylko to co chciał słyszeć i widzieć. Inny nie miał poczucia humoru i był zwyczajnie nudny. Inny potrzebował bardziej matki i opiekunki niż partnerki. Oliwia rozwiodła się oficjalnie z powodu „niedopasowania charakterów, lecz faktycznie gdyż odkryła że mąż uprawia seks przez internet, on tłumaczył że nie mógł się powstrzymać, żeby zrozumiała, że żaden facet z jajami nie odmówiłby gorącej siedemnastce, nie trzeba chyba wspominać, że gorąca 17 ani gorącą ani 17 nie była. Krzysiek rozwiódł się bo w trakcie 4 letniego małżeństwa był w nim szczęśliwy tylko przez pierwsze dwa miesiące. Jonasz skończył jeden ze swoich związków przez jej zazdrość i przez to, że był oskarżany o zdradę nie tylko z koleżankami z pracy, ale i każdą kobietą która śmiała skomentować lub polubić jego status na facebook. Julian skończył znajomość po tym, jak znająca go od 8 dni kobieta wyznała mu miłość, stwierdził bowiem że musi być z niej nawiedzona psychopatka. Jolka zerwała z jej ostatnim, gdyż ten zapomniał o jej 30 urodzinach, ale nie zapomniał o urodzinach swojej atrakcyjnej byłej, które miały miejsce ledwie dzień wcześniej. Powodów było więcej, nie pamiętam nawet dziesiątej części z nich. Tymczasem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
witaj staruszku, tym postem (całym!) "bronisz" swojego nicka. Nie mam najmniejszego nawet pretekstu aby się z tobą spierać. Ale mam ochotę się wypowiedzieć. "większość małżeństw z kilkuletnim stażem prowadzi podobny do waszego tryb życia" Ten tryb życia nazwałbym nawet MODELOWYM dla naszego społeczeństwa. Bezsensowną rzeczą jest więc doszukiwać się jakiegoś drugiego dna i wiercić w głowie świdrem w celu dokopania się do jądra. Polecam więc autorce (za staruszkiem) ROZMAWIAJCIE, ROZMAWIAJCIE i JESZCZE RAZ ROZMAWIAJCIE, konkretnie o konkretnych sprawach w celu wypracowania kompromisu, ale i niekonkretnie o sprawach niekonkretnych. Do poważnych rozmów wybierajcie jednak odpowiedni czas. NIGDY nie rozpoczynajcie takich rozmów, kiedy "któreś z was" np ogląda mecz. A już SZCZEGÓLNIE nie zaczynajcie POWAŻNYCH ROZMÓW, kiedy miałyby one być argumentem w trwajacej kłótni. Poczekajcie z tym na czas kiedy emocje miną. Wiem, że niczego odkrywczego nie powiedziałem. Ale chciałem to powiedzieć, tak na wszelki wypadek, gdyby akurat ktoś tego nie wiedział. ;) O związek nie należy walczyć! A już szczególnie walczyć z partnerem. Trzeba nad nim nieustannie pracować (związkiem a nie partnerem). I KOMPROMISÓW, nieodzownych dla normalnego funkcjonowania, nie traktować jako obustronnej porażki, ale jak obustronny sukces. czego wszystkim MODELOWYM małżeństwom życzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
....witaj Franki :) bardzo trafne uwagi co do wyboru odpowiedniego momentu na rozmowę :) ...moja żona nawet po 27 latach potrafi rozpocząć rozmowę w kulminacyjnym momencie filmu który oglądam bo akurat skądś wróciła i koniecznie musi o czymś porozmawiać :) ...na szczęście spokojny ze mnie człowiek, film najwyżej obejrzę innym razem a kobieta jak się musi wygadać niech się wygada w końcu to tylko film a tu życie na gorąco :) kiedyś takie sytuacje mnie irytowały, i dość energicznie na nie reagowałem co dawało rożny efekt zależnie od nastroju żony :) ...teraz już się nawet nie denerwuję, raz że nie za często się to zdarza, a dwa jak już wspomniałem to tylko film i rozmowa ważniejsza :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Franki bez kochanki
nie mam jak już wspominałem aż takich lat na głowie jak ty, ale jakieś tam mam, staruszku i też się już ze mnie zrobił spokojny człowiek.... ale ja nie świdrowałem i mnie nikt nie świdrował celem pogłębiania... faktem jest jednak, że nigdy nie musiałem tłumaczyć żonie, że PRZERWA to też jest MECZ!!! Moja żona to widzi, słyszy i czuje. O PIŁCE wie tyle ile wie statystyczna kobieta; czyli, ŻE JEST OKRĄGŁA. A o zasadach gry, ŻE BRAMKI SĄ DWIE. I to jej wystarcza. I mnie też wystarcza jej wiedza, bo nie ZADAJE idiotycznych pytań typu dlaczego jeden zawodnik dotyka piłki ręką i jest karany a inny robi to bezkarnie. Co wcale nie przeszkadza jej fascynować się widowiskiem, jakim bez wątpienia jest .... chciałem napisać z rozpędu "mecz", ale przecież nie o mecz tu chodzi....... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×