Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Słoninka2

Jestem w ciąży, ale nie potrafię zaakceptować dziecka

Polecane posty

Gość Słoninka2

Zacznę od tego, że dzieci nigdy mieć nie chciałam... Lubię je, mam z nimi dobry kontakt, ale nie widzę siebie w roli matki. Pewnie to wynik moich relacji z mamą, które nigdy nie były dobre. Moja mama zawsze była skupiona wyłącznie na sobie - typ księżniczki, wokół której każdy ma tańczyć i skakać - z dzieckiem włącznie. Z wczesnych lat właściwie jej nie pamiętam, bo do 7 roku życia wychowywała mnie babcia. Jeśli już pojawiają się jakieś wspomnienia, to raczej awantur i scen zazdrości jakie robiła ojcu, właściwie o nic. Nie pamiętam, aby jakoś szczególnie poświęcała mi czas. Za to jak w wieku 8 lat pakowałam torbę i przeniosłam się do taty, bo mama stwierdziła, że "mam spier****, bo przeze mnie nie może sobie znaleźć nikogo i ułożyć życia" pamiętam doskonale. Podobnie jak to, kiedy wróciłam tydzień później, bo płakała, że tęskni, choć po powrocie było dokładnie tak samo. Dlatego relacja matka-dziecko kojarzy mi się źle, bo w swoim życiu nie widziałam pozytywnych wzorców. Z ciążą zaliczyliśmy wpadkę - mimo zabezpieczania się. Teraz to już 4 miesiąc, a ja do tego dziecka nadal nic nie czuję - prócz złości i niechęci, choć to nie jego wina. Boję się, że to się raczej nie zmieni, tym bardziej, że nie mogę liczyć na jakieś większe wsparcie, nie mam nawet z kim o tym porozmawiać. Mąż uważa, że mi się zmieni. Każda próba rozmowy, to albo zbywanie, że przesadzam i na pewno jak się urodzi, to będzie OK, albo awantura. Na początku uczciwie powiedziałam mu, że nie widzę się w roli matki, nie potrafię się pogodzić, że tak zmieni się moje życie. Nie chodzi tylko o mój egoizm. Sama wiem, co znaczy czuć się dzieckiem niechcianym i niekochanym - dla własnego tego bym nie chciała, bo na to nie zasługuje. Z drugiej strony, nie potrafię i nie chcę udawać przez X lat, że jest OK i jest super - już teraz nie mam na to siły. Sama nie wiem, jakie rozwiązanie będzie najlepsze. Zaproponowałam mężowi, że jeśli on chce tego dziecka, to je urodzę, będę płaciła mu alimenty, oddam mieszkanie, które ledwo co kupiliśmy, zabiorę tylko swoje ubrania. Na to kategorycznie się nie zgadza, bo "on musi pracować, bo jest kredyt, bo sam z dzieckiem nie da sobie rady". Myślałam nad oddaniem dziecka do adopcji, parze, które je pokocha i da taki dom, jakiego ja nie potrafię. Mąż na początku się nie zgodził, później stwierdził, że ok. Mam jednak świadomość, że rozwiązanie jest mało realne w momencie, kiedy dowie się rodzina i zacznie przekonywać zwłaszcza jego. Przez moment myśleliśmy też o usunięciu ciąży, ale jest już raczej za późno - wydawało mi się to jedynym rozwiązaniem, ale raczej nie potrafiłabym tego zrobić, skoro skończyło się na deklaracjach słownych. Życia razem z dzieckiem sobie nie wyobrażam - na samą myśl jest złość, płacz - po prostu nie potrafię go pokochać. Wiem też, że jeśli zostałoby w domu, to będę musiała liczyć na siebie i większość tego wszystkiego będzie na mojej głowie. Z moich rodziców mogę liczyć na pomoc taty - ale przecież nie mogę mu wcisnąć dziecka na 24/7. Mojej mamie nie powierzyłabym nawet psa. Teściowa mieszka daleko i jest to akurat plus. To typ bardzo dominujący, wszystko musi być tak jak ona chce. Niestety, ciąża zaczyna być już widoczna i zdecydowaliśmy się powiedzieć o niej rodzinie. Teściowa od razu powiedziała, że mam "dbać o JEJ wnuka", choć wie, jaki mam stosunek do tematu. Pierwsze co zrobiła, to poleciała chwalić się sąsiadkom, nie zapytawszy nawet jak się czuję etc. Jest mi z tym ciężko, jak widzę, jak wszyscy się cieszą, a ja nie potrafię. Dlatego nie mówię nawet o tym, co czuję, bo spora część rodziny przegryzła by mi chyba aortę. :/ Mąż też zdaje się nie pamiętać o fakcie, że od 5 do 16 go nie ma i wtedy dziecko byłoby ze mną. Kiedy proszę go, aby pomógł znaleźć sensowny szpital, położną, nawet na to nie ma czasu i ochoty - dla niego na wszystko jest "za wcześnie i mam teraz o tym nie myśleć". Czasami próbuję sobie to jakoś poukładać - ale po co dziecku matka, która myśli o tym, żeby max. po 3 tygodniach wrócić do pracy i szuka żłobka, w którym będzie mogła zostawić dziecko jak najszybciej i na jak najdłużej. Nie potrafię sobie wyobrazić jego bycia w domu w sposób pozytywny - nie jako kłopot, udrękę etc. Czy jest jakaś szansa, że je zaakceptuję choć trochę po urodzeniu? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasienka z Opolenka
z tego co mowisz ,mysle poczekaj do urodzenia dziecka i pozniej zobaczysz czy cos ci sie zmieni jesli sytulacja zostanie taka jak jest to lepiej dziecko oddac do adopcji,bo nikt ani maz ani jego matka nie moze cie zmusic do niczego,pamietaj...to twoje zycie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mirrta
Wiesz co? Rzeczywiście piszesz trochę jak taka księżniczka nad którą należy skakać (jak twoja mama....). Po urodzeniu dziecka zmieni się to i niestety wszyscy skakać będą wokół niego, a nie wokół ciebie. Ty będziesz musiała sama walczyć o uwagę czy przestrzeń dla siebie. Tak będzie. Musisz się z tym pogodzić. A co ty masz robić? Skoro sama nie miałaś dzieciństwa, milości matki i dobrej rodziny - rób po prostu wszystko, żeby twoje dziecko miało cudownie. Nie kochasz - to kochaj! Samo się nie pokocha po porodzie (jak mówi np twój mąż), skoro ty się nie postarasz. A dlaczego nie chce ci się nawet spróbować postarać? Już na starcie zakładasz, że nie włożysz minimum wysiłku dla dziecka, które niczym nie zawiniło?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mirrta
Myśl o dziecku tylko dobrze, tylko z miłością. Nakręcasz się tylko negatywnie na nie. Nawet nie próbujesz go pokochać. W ten sposób na bank ci się nie odmieni i go nie pokochasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słoninka2
Też wydawało mi się, że adopcja do będzie jakieś rozwiązanie - bo będzie to uczciwe wobec dziecka i mnie. Ale bez zgody męża niestety to się nie uda - potrzebna jest zgoda obojga małżonków. :( A znam i męża i teściową i parę innych osób w rodzinie... :( On boi się im sprzeciwić w czymkolwiek. :( Ja też nie czuję się z tym w 100% OK, że go o to proszę - dlatego, jeśli zależy mu na dziecku - to proponowałam mu, że może zostać przy nim. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfhsdgjfgfh
idź do psychologa, pogadać. jakbyś naprawdę nie chciała dziecka to byś usunęła i tyle. Moim zdaniem po prostu nie bardzo wiesz co z sobą zrobić, jak się na to przygotowac, a teściowa (durna baba wydaje mi się) jeszcze dowala do pieca. ja bym nikomu nicv nie mówiła, posżła do psychologa i już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słoninka2
Skąd wiesz mirrto, że nie próbuję? Gdybym nie próbowała, raczej nie pisałabym na forum. Staram się czytać o tym, na jakim jest etapie rozwoju, próbuję oglądać ubranka, staram się jakoś wyobrazić jego bycie w domu. Ale niestety to nie pomaga. Skutkuje jedynie :( i ;(. Ja nie winię dziecka za to, że jest, jak jest. Po prostu nie chcę ani jego skrzywdzić, ani siebie na siłę do czegoś zmuszać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfhsdgjfgfh
normalna rozmowa z kimś znającym się na rzeczy pozwoli Ci uświadomić sobie samej czego naprawde chcesz. Moim zdaniem poradzisz sobie, nad dzieckiem nie trzeba się cackać jak nad śmierdzącym jajem, sama widzisz, ze twoja mama popłeniła pewne błędy, ty tego nie zrobisz , nie powtórzysz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słoninka2
Dziękuję, sfhsdgjfgfh. Na pewno spróbuję. Kiedyś już rozmawiałam z psycholożką na temat macierzyństwa, kiedy chodziłam na terapię w związku z relacjami z mamą. Powiedziała wtedy, że mam prawo nie chcieć. Ale wtedy jeszcze nie byłam w ciąży. :( Na pewno spróbuję i dziękuję, że nie oceniasz mnie od razu na "-"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfhsdgjfgfh
przypominają mi się słowa znajomej- dzieciatej- "nigdy nie jest dobry czas na dziecko" jak się nad tym dłużej zastanowisz to zawsze będzie ale. Teraz już to dziecko jest, nazwij je jakoś, walcz bo to Twoje dziecko a nie żaden wnuś babuni itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfhsdgjfgfh
wydaje mi się, ze nie ma po co oddawać jak się już urodzi, chyba trudniej żyć z męką jak to dziecko tam gdzieś ma, jak wygląda, kim jest.. łatwiej juz chyba poradzić sobie z dzieckiem niż zabijać się myślami i ryzykować trochę związkiem. To co? Już nigdy nie chcesz być mamą? Wydaje mi się, ze chcesz. Gdzieś w duszy, głęboko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfhsdgjfgfh
wiele kobiet ma takie dylematy, wiele nawet próbuje "odtrącać" po urodzeniu. Słyszałam o przypadku gdzie matka nie chciała karmić, nie chciałą kąpać. Ojciec dziecka sprowokował sytuacje podczas kąpieli, puścił to dziecko, ono się zaczęło łapkami kurczowo trzymac wanienki by nie utonąc i podziałało. matka ockneła się, rzuciła się w obronie jak lew i wtedy ją odblokowało. To normalne co czujesz. Głowa do góry!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słoninka2
Raczej nie chciałam i chcę być nigdy. :( Wiem, że oddanie dziecka to bardzo trudna rzecz, ale z drugiej strony wiem jak to jest, kiedy człowiek o wiele rzeczy się obwinia. Kiedy z mamą w domu było coś nie tak, zachowałam się jakoś źle, bo miałam jej dość, to zawsze czułam się winna, że to ja jestem złym dzieckiem. Po 28 latach życia dopiero mi ktoś uświadomił, że to nie tak. I nie chciałabym codziennie czuć się świnią, bo nie potrafię być dla swojego dziecka dobrą matką. Myślę, że u innej rodziny byłoby mu lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość na szczęście jest...
zwykle nie udzielam się na forum. Czytam jedynie czasami. Tym razem postanowiłam napisać, bo jak widzę zostałaś z tematem sama. Gdy ja byłam w ciąży myślałam podobnie. Ba! Ty piszesz, że masz dobry kontakt z innymi dziećmi. A ja nie cierpiałam dzieci, unikałam ich jak ognia. Wkurzało mnie, gdy ktoś zoztkliwiał się nad dziećmi. Stwierdziłam, że moje dziecko, gdy sie urodzi, będzie wobec tego kompletnie nieszczęśliwe, niekochane. Na szczęście natura wymyśliła hormony. Po urodzeniu wszystko się zmieniło. Kocham moją córkę i nie wyobrażam sobie, że mogło by jej nie być. I wiesz co? Cieszę się, że wtedy zaliczyliśmy wpadkę, bo gdyby nie ona nigdy nie planowałabym urodzenia dziecka. Autorko, spokojnie więc czekaj, daj sobie czas. Na szczęście ciąża trwa 9 mies. Będzie czas na oswojenie sie z sytuacją. Będzie dobrze :) Głowa do góry. Pozdrawiam serdecznie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfhsdgjfgfh
aha ok rozumiem, bo ja nie chcę być matką. Nie chcę mieć dziecka i ich nie lubię. jednak na Twoim miejscu bym poszła pogadać z psychologiem, tylko z jakims mądrym a nie nawiedzonym. Musisz sama odkryć czego chcesz, czy aby na pewno. Czasu masz sporo moze Ci się jeszcze dużo odmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
twoje odczucia są normalne wg mnie. mnie też szlag trafia jak pomyślę o tym jak to dzieciak jest bożkiem...najbardziej by mnie drażniło, że dla własnego faceta byłabym na 2 miejscu. każdy się zachwyca, ale to ty ponosisz większość konsekwencji. dlatego uważam to wszystko za sztuczne....;-(((( pogadaj o tym z nim. dziecko człowiek, ale Ty też, a o tym najłatwiej się wszystkim zapomina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hddtghhj
Bardzo ci wspolczuja, bylam w bardzo podobnej sytuacji, moze faktycznie sprobuj z tym psychologiem, moze po tym bedzie lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słoninka2
Też mam nadzieję, że mi się zmieni. Boję się jednak, że może się tak nie stać - takie przypadki też się zdarzają. I boję się, że wtedy będzie już za późno. :( I ile czasu mam sobie dać? Bo oddanie do adopcji zaraz po porodzie sobie wyobrażam. Przy ciut większym dziecku wydaje mi się to już nieludzkie. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ccgfdfdf
jak nigdy nie chciałaś mieć dziecka to p cholerę ryzykowałaś wpadkę...ja pier...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfhsdgjfgfh
jak ryzykowała? nie ryzykowała zabezpieczała się a biologia to biologia. Popatrz- masz skrupuły. Żeby nie oddawać jak będzie duże, nie usunęłaś... Wykorzystaj wszelkie sposoby jakie tylko są- na wyjście z tego dylematu- do momentu aż sama nie będziesz mieć 100% pewności. Psycholog, poznaj inne babki, które przez to przechodziły. Nie martw się, głowa do góry! Będzie dobrze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie chcialam tez miec dzieci ale w wieku 28 lat przyszlo to uczucie ze w koncu jestem gotowa w wieku 29 zaszlam w ciaze kochalam je od razu w wieku 30 lat urodzilam wspaniala coreczke i powiem ze nie znam i nie widzialam wiekszej milosci na swiecie miedzy matka a dzieckiem bo miedzy nami tak jest oddam za nia wszysko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słoninka2
heloiza999, od kiedy dowiedziała się rodzina, to czuję się trochę jak kontener na to dziecko, a nie jak człowiek. O tum co czuję nawet nie mówię - próbowałam powiedzieć rodzicom, którzy sami nie stanęli w 100% na wysokości zadania, to dowiedziałam się, że gdybym oddała, to nie chcą mieć ze mną nic wspólnego. Wiec do akceptowania i kochania tego dziecka czuję się wręcz zmuszana. :( Jak pytam męża, jak sobie wyobraża kwestie opieki, podziału obowiązków, to słyszę "nie wiem", "będzie dobrze", "nie zostaniesz z tym sama" - choć właśnie wiem, że zostanę. Kiedy wyrwało mi się przy jednej osobie z rodziny, że chcę wrócić do pracy po 3 tygodnich, to usłyszałam kazanie, jaką to jestem wyrodną idiotką...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sdsadas
ja byłam w podobnej sytuacjie; niby nie chciałam dzieci, ale jak zaszłam w ciąże to się z tym pogodziłam, bo nie miałam wyjścia w sumie; daj sobie czas, to że teraz nie kochasz dziecka i go nie chcesz teraz, nie oznacza że to się nie zmienia później; nie gryź się tym teraz, bo to i tak nic nie pomoże; na oddanie dziecka zawsze będzie czas, zobaczysz jak rozwinie się sytuacja; zawsze możesz je oddać teściowej, w końcu ona Twojego męża wychowała chyba ważne tez dlaczego nie chcesz tego dziecka, moze się boisz, że dziecko odbierze ci uwagę i miłość męża - odbierze ci to czego nie miałaś w dzieciństwie ze strony matki i co pewnie z trudem zdobyłaś; nie znam twojego męża, ale mogę napisać, że mój mąż zaczął interesować się dzieckiem dopiero jak ono przyszło na świat, tzn. interesował się przebiegiem ciąży, czy wszystko ok, ale nie wybiegał w przód, też uważał że jest jeszcze czas na położną, szpital i w sumie miał rację. Jak przyszłam z dzieckiem do domu to bardzo mi pomagał i pomaga, kocha dziecko. I to było kluczowe w moim przypadku. Gdyby mąż zrzucił cały obowiązek zajmowania się dzieckiem na mnie, pewnie nigdy bym dziecka nie zaakceptowała i nie pokochała. Czułabym, że odebrało mi wolność, małżeństwo i przysporzyło problemów. Na szczęście mąż stanął na wysokości zadania i teraz nie wyobrażam sobie życia bez dziecka. Nawet gdyby mąż odszedł, to i tak już teraz potrafiłabym z tym żyć, bo dziecko jest dla mnie najważniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słoninka2
ccgfdfdf, niestety małżeństwo raczej nie łączy się z celibatem... O tym, że nie chcę dzieci mąż, teściowie i wszyscy wiedzieli jeszcze przed ślubem. Środki anty w 100% skuteczne nie są, niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfhsdgjfgfh
wyobraź sobie, ze to nie dziwecko- ale np. piesek. Trzeba mu powięcać dużo uwagi, dbać o niego. Piesek też kosztuje. Oddałabyś go komuś? czy bałabyś się jak będzie miało u innych? Pomyśl tak- na pewno znasz jaką rodzine, której nie cierpisz, jakąś parę. No i wyobraź sobie, ze oni dostają twoje dziecko. Co czujesz? Opór? czy jest to Ci obojętne? Pomyśl o dziecku jak o małym, 5 letnim chłopcu, dziewczynce. Wiesz sama co takie dzieci czują, sama wiesz jak jest... Jest was dwoje, Ty i mąż. Moze dacie radę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojojku
Mysle ze powinnas przejsc terapie, jeszcze w czasie ciąży. Poukladac sobie w glowie relacje z matką, zamknac ten etap zeby nie kladł sie cieniemna towim obecnym zyciu. Wiesz.. nawet jak oddasz dziecko do adopcji czy zostawisz z ojcem to ono zawsze bedzie czuło sie porzucone i niechciane - w ten sposób wlasnie powielisz swój los z dziecinstwa a nie pozwolisz go dziecku uniknąc. Sama wiesz jakie życie potem bedzie mialo. Ale oczywsice na takie rozwiazanie mozesz sie zdecydowac jesliuznasz ze to i tak lepsze od zycia z tobą. Ale mysle ze nie powinnas poddawac sie tak łatwo, terapia ci nie zaszkodzi, nawet jesli ostatecznie porzucisz dziecko. a jesli dzieki niej uda ci sie poznac inna strone relacji rodzic-dziecko i zadbasz o zdrowy rozwój emocjonalny swojego dziecka to jeszcze lepiej. Mimo wszystko masz jakies zobowiazania wobec tego nowego życia, mysle ze nie powinnas wybierac ucieczki - bo to najlatwiejsza droga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfhsdgjfgfh
odetnij się od otoczenia- przede wszystkim i wtedy się zastanawiaj. Nieważne jest ich zdanie, to jest tylko Twoje dzieckoi to Ty zdecudujesz czy w ogóle będą mogli je oglądać. I tyle! Ty decydujesz i ustalasz zasady. Czas zacząć samej rozstawiać innych decydentów po kątach. Do pracuy wrócisz kiedy Ty będziesz chciała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słoninka2
sdsadas - oddawać teściowej ani nikomu z rodziny nie chcę. Jeśli mi się nie uda, to chciałabym, aby miało mamę i tatę adopcyjnych, którzy poświecą mu czas. Mnie samą wychowywała w sporej mierze babcia. I widzę, jak to złamało moje relacje z mamą i jak skomplikowało nam życie. Dziecku wydaje się na początku, że to sytuacja OK, a później dociera, że to nie jest normalne. I czuje się odrzucone i niekochane. Dla swojego tego bym nie chciała. Swoją drogą moja mama do dziś uważa się za super matkę i nie ma sobie nic do zarzucenia. "Bo do adopcji Cię przecież nie oddałam..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfhsdgjfgfh
No i koniecznie uporządkuj relacje z matką, idź na terapię czy coś. Poczytaj o toksycznych matkach, o Dorosłych dzieciach z rodzin dysfunkcyjnych (DDD)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słoninka2
Ten temat mam już za sobą, tak mi się wydaje. Nie mam do mamy żalu - dała mi tyle miłości ile umiała i kropka. Dla niej też to na pewno nie jest łatwe. Ale to, że jej wybaczyłam wspomnień raczej nie wymaże, to się niestety pamięta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×