Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mika biała

40-letnia kobieta to już odpad społeczny ?

Polecane posty

Gość mika biała

Już nie wiem czy jestem zła na siebie, system, exa czy karmę....szlag mnie trafia bo absolutnie nigdy w zyciu nie spodziewałabym się znaleźć w tym miejscu w którym teraz jestem:( Całe zycie pracowałam, potrafiłam zarobić jak to się mówi z niczego, 14 lat prowadziłam własną działalność związaną z bankowością, wszystko się układało, miałam dom, pracę ...rodzinę. Oczywiście nie było w niej tak różowo bo wreszcie podjęłam decyzję o rozwodzie a potem o wyprowadzce i tu zaczynają się schody których nie rozumiem tak do końca choć do debili nie należę..... jak każda skrzywdzona i zdradzana i etc żona pomyślałam raz czy dwa aby ten ex miał źle, został sam etc ale .....złorzeczenia szybko mi przeszły bo w końcu nie po to się rozwodziłam aby teraz się mścić choćby myślami tylko że....powoli po rozwodzie to ja ( zgodnie zresztą ze słowami exa , iż zgine pod płotem ) zaczełam tracić wszystko - firmę ( bo ex składał milion donosów i w końcu się poddałam ) , mieszkanie ( bo miałam dość życia z psychopatą ) , przyjaciół ( bo rozwódka to zła ) , znajomych , oszćzedności i wreszcie szansę na jakąkolwiek pracę bo przecież byłam postrzegana jako ta co to ma wszystko więc teraz niech sobie radzi sama ..acha i zdrowie bo depresja lękowa po rozwodzie mną zawładnęła do tego stopnia iż praktycznie nie wychodzę z domu .....Ostały mi się dzieci skądinąd kochane ale samą miłością ich nie wykarmię a alimenty - umówmy się , nie starczą na wszystko , poza tym mam doła okropnego że musze i ja z nich żyć choć nie należę do tzw pasztetów ( no może poza wiekiem - 43 lata ) , pod włosami trochę mózgu jeszcze się ostało ( choć nie za wiele widząc z czym zostałam po 14 latach małżeństwa ) , Pracodawcy mnie nie chcą bo albo za stara albo za inteligentna na stanowiska fizyczne - bo ambicję już dawno schowałam do kieszeni i tak złośc mnie coraz większa ogarnia i rozpacz no i poczucie coraz niższej samooceny i wartości. Jestem samiusieńka bo ostatnia osoba która mnie jeszcze rozumiała tj. moja mama niedawno zmarła:( I tak siedzę w czterech ścianach zastanawiając się codziennie co do garnka włożyć , wysyłając milion CV i patrząc jak własne dzieci coraz bardziej boją się i o moją przyszłość. Nie złorzeczę, nie obwiniam akurat o to exa ( skądinąd żyjącego druga miłością - niech ma ) ale powiedzcie mi czy istnieje sprawiedliwość albo te "tłuste lata " - pewnie wielu napisze żem nieporadna - chyba tak bo kompletnie nie umiem się odnaleźć w tej postępującej degrengoladzie i matni . Zawsze myślałam, iż nie ma sytuacji bez wyjścia a tu prosze....nawet pracy nie umiem znaleźć nie mówiąc już o kimś , kto byłby obok .Czy tylko ja tak mam ????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jjjjjjhooooooooldddddddddddddd
Wcale nie jesteś stara. Jesteś mądra. Jesteś inteligentna. Masz normalne uczucia ludzkie i rzeczą ludzką jest od czasu do czasu się poddać. Ale nic straconego. Załóż nową firmę, pilnuj jej na każdym kroku. Rób to, co kochasz, a w międzyczasie udzielaj korepetycji z języków obcych, bo na nie jest zawsze popyt. Dbaj o siebie, umaluj się, ładnie ubierz, czyste buty - kosmetyki antyalergiczne, zadbane paznokcie, czyste i świeże ubrania, elegancka torebka i już pół sukcesu. Do tego domagnezuj się, weź cynk, wit. B6, wit. D3, dużo słońca, jod. Uwierz w siebie. Masz wspaniałe dzieci, a że z gościem nie wyszło, to trudno, nie każdy jest cudowny. Dasz radę! I od tej pory, jesteś znowu tą "starą" odważną i przedsiębiorczą kobietą i zrobisz wszystko, by znowu czuć się wspaniale. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jjjjjjhooooooooldddddddddddddd
Nie tylko Ty tak masz. Wiele ludzi ostatnio czuje to zagubienie, nietrwałość tego, co nas otacza, więc nie jesteś sama, ale, nie oznacza to, że masz się poddawać. Jest jeszcze wiele rzeczy, które mogą wpływać na Twój stan ciała - np. leki, które ostatnio przyjmowałaś, operacja, stres, smutek po utracie mamy, to wszystko powoduje, ze masz wrażenie, że to już koniec, ale niestety musisz z siebie wykrzesać jeszcze trochę energii dla swoich dzieci i ich dzieci. Więc - do dzieła!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj w klubie.Ja po 16 latach małżeństwa zostałam bez domu (bo dom eksa),wynajmuję mieszkanie,dostaję marne alimenty,wychowuję 2 dzieci,(pan robi za kawalera i nawet nie zabiera ich na widzenia),a to wszystko dlatego,że ośmieliłam się odejść i wziąć rozwód z damskim bokserem.Tylko,że ja mam pracę,którą lubię i sporo przyjaciół-nowych,znalezionych po rozstaniu ,bo starzy nie zdali egzaminu z przyjaźni.Doły miałam z 2 lata temu i to ogromne.Myślę ,że brak pracy daje Ci w kość,znalezienie jej dałoby Ci satysfakcję i motywację do wyjścia ,ładnego wyglądania itp.Pozdrawiam Cię serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika biała
No tak. mee, ja jestem prawie 4 lata po rozwodzie ale tak naprawdę dopiero teraz odczuwam skutki tej decyzji:). Brak pracy mnie dobija a im więcej czasu mija tym ja staję się coraz mniej wartościowa we własnych oczach i ...koło się zamyka , ech szkoda pisać nawet . Dzieci z tatą nie widziały się ...3 lata choć mieszka jakieś 500 m od nas :) Nie ma biedak czasu , a moim łóżku ( dosłownie moim bo kupiłam przed ślubem ) sypia nowa panna....na szczęście jeszcze płaci alimenty więc mam za co opłacić mieszkanie też wynajmowane ale reszta.....odezwać się nie mam do kogo , pożalić również, nie mówiąc o jakimś wsparciu w potrzebie ....jestem oczywiście optymistką bo zawsze tak było ale , nie oszukuję się już...czas nie działa na moją korzysć w każdym aspekcie życia :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie martwcie się dziewczyny,dlatego,że jesteśmy same i nie mamy wsparcia jest nam ciężko,kłopoty dzieli sie na dwoje i zawsze jest łatwiej,ponieważ każda z nas jest tutaj po przejściach troski i problemy uderzają z podwójną siłą a nam potrzeba podwójnej odporności aby temu wszystkiemu sprostac,nie jest to łatwe,mnie jest może na tyle łatwiej bo jestem już 8 lat po rozwodzie i mam pracę,motywację i duże dzieci ale mając lat 39 często czuję się przyciśnięta do gleby i często potrzebuję siły by zmierzyc się z dniem codziennym.Optymiści mają łatwiej ale rzecz jasna jaka trzeba miec wiare w lepsze jutro by dac sobie ze wszystkim radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mika z pracą jest ciężko i to nie ważne jest jakiej szukasz,realia są brutalne albo trzeba miec znajomości albo plecy inaczej można znaleźc naprawdę byle co,ja pracuję w sklepie to ciężki chleb ale przynajmniej na rachunki starczy.https://www.pracuj.pl/mojpracuj/login?ReturnUrl=%2fMojPracuj%2f spróbój na tej stronie zalogowac swoje cv pracodawcy jak chcą zatrudnic pracownika też korzystają z takich stron.Trzeba szukac możliwości i samemu próbowac rejestrowac swoje cv może akurat się uda.http://ec.europa.eu/eures/main.jsp?catId=2566&acro=faq&lang=pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kottu321
Czesc kobietki, ja również na zakręcie, ni emialam slubu ale rozstalam sie z partnerem po 10 latach z powodu jego nałogu i ogólnego braku jakiegokolwiek porozumienia, a także tego , iż nie garnął sie do pracy delikatnie mowiac (3 ostatnie lata byl na moim utrzymani). Dzieci na szczescie nie bylo. Mieszkanie moje. Wiem, ze moja sytuacja byla o wiele bardziej komfortowa niz wasza ale ni eo tym chcialam powiedziec. Rzecz w tym, ze to wszystko, jego zdrady, psychiczne znecanie sie i nałogi, a takze moja w tym zwiazku samotnosci i psychiczne uzaleznienie doprowadzily mnei na skraj przepasci, od ktorej do dzis po 3 latach nie potrafie sie oddalic. Moja osobowosc zmienila sie calkowicie, z radosnej, towarzyskiej dziewczyny stalam si ekompletnym mrukiem, rowniez lecze sie na depresje i lęki napadowe, najchętniej caly czas spedzalabym w lozku. Jak latwo sie domyslic nie mam nowego przyjaciela, wiekszych perspektyw na to, zr wogole bede miala kiedys dzieci, a z pracy musialam zrezygnowac bo na domiar slego, pewna osoba (współpracownica) zauwazyla moje oslabienie i skwapliwie je wykorzystala do wlasnych celow, miazdzac moja psychike do konca. Do dzis mam koszmary, mobbing, stres - to spotegowalo moje zle samopoczucie, brak motywacji, celu, planu i ambicjie. Dzis nie mam nic i nie wiem czy sie kiedykolwiek podniose.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika biała
no niestety , problemy jak się pojawiają to nawet nie ósemkami :)) Ja, generalnie jestem optymistką ale natłok wydarzeń ostatnich a zwłaszcza brak ostatnimi dniami zwykłych środków do przetrwania do tzw 10-go sprawił , że załamka mnie ogarnęła straszna . No kurcze pierwszy raz od tych cholernych 4 lat nie widzę światełka w tunelu .... A do tego ta niska samoocena - próbowałam leczyć to uzależnienie od toksycznej miłości ale , mimo, że mądrzy tego świata twierdzą, że czas goi rany to jakoś moja psychika się nie prostuje a dokładając jeszcze te codzienne problemy ......no nie daję rady .... Klątwę ktoś rzucił czy co????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oj losie
A nowe porkti, nawet sprane dzinsy, sie nie pojawiają... Oj, losie - żeby nawet uflagane w błocie. ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do mika biała
a czytałas ksiązki "Toksyczne związki" , Toksyczni rodzice", "Toksyczna miłość" ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja za moment kończę 42 lata,zadowolona jestem ze swojego wieku,dumna ze swoich dzieci,ale mówię tak z perspektywy osoby skrzywdzonej -już zapominającej,juz spokojniejszej. Jeszcze rok temu byłam kłębkiem nerwów,bo eks ma cały nasz dorobek życiowy,bo wypisywał smsy typu - twojego rocznika to bym nawet nie olał ,jesteś próchno,sypiące się ,podreperuj się itp itd etc Rok temu przyszedł do mojej pracy ,zrobił mi awanturę i uderzył w plecy.Od tego czasu powiedziałam dość-sprawa karna jest w sądzie,dostanie wyrok w zawieszeniu to się nauczy(może czegoś). Pan eks ma jakąś 4 tą narzeczoną ,która je z moich talerzy i jeździ moim samochodem.Dzieci nie bierze ,bo korzysta z życia,przeszkadzałyby mu ,zresztą one są podobne mentalnie do mnie ,więc równie popierd...wg niego.Dziś w nocy mi się śnił,ja tego człowieka 20 lat temu bardzo kochałam,a teraz to mi chyba wstyd,że tyle czasu mu poświęciłam i dałam się okraść z całego wspólnego dorobku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika biała
no pewnie, że czytałam :)) wszystko co dotyczy uzależnień, toksyczności i co z tego......:((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika biała
mee - ja zbieram się ( po prawie 4 latach ) do wystąpienia o podział dorobku ale to koło zamknięte bo trzeba mieć siły, pieniądze etc Wiem, że coś tam odzyskam ale na dzień dzisiejszy te wszystkie problemy dnia codziennego zabijają mnie ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja zabiem się po prawie 3 od wyprowadzki i wiem o czym piszesz-adwokat powiedział na dzień dobry ,że około 3 i pół tys,ok,ale jeszcze te siły,ta walka z fałszywymi twierdzeniami,podstawionymi świadkami itd.czasem myślę -że niech sobie to weźmie,a czasem nie mogę na siebie patrzeć w lustro ,żem tchórz;-) pozdrawiam Cię serdecznie ,musze do szkółki pędzić ,nie ma zlituj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysl pozytywna
przeczytalam temat i Wasze wypowiedzi i kurcze tak mnie scisnelo w srodku- tak cholernie bliskie i znajome sa mi te uczucia. Opowiadaja i o mnie sprzed okolo 3 lat. Wszystko sie zgadza - i wiek i uczucie porazki, umniejszenie wlasnej wartosci ... Te same zlozeczenia slyszalam, te same drwiace dogadywania jaka to ja stara juz jestem i ze jak mi pienedzy zabraknie i wszystcy mnie opuszcza to moze zarobie na dupie jak mnie wogole ktokolwiek jeszcze w zyciu zechce laskawie przeleciec. Smutne to strasznie bylo, dobijajace. I te durne nagonki w pracy jakbym conajmniej pierwsza rozwiedziona kobieta byla. Nagonki sie skonczyly, ja jakos powoli doszlam do siebie, ale juz nigdy na dobre nie powrocilam do swojej wczesniejszej natury- wesolej, pogodnej, pewnej siebie kobiety. Prace mialam, ale ciagle nie starczalo tak na prawde na godne zycie. A pan ex bawil sie w najlepsze wyjezdzajac kilka razy w roku na wczasy. A ze dzieci nigdzie nie byly na wakacjach to coz zrobic- przeciez on swoje alimenty dawal a ja pewnie przewalalm je na fryzjera i swoje zachcianki. Brak slow. Chcialam kogo poznac zeby moc oderwac troche te swoje mysli od ciaglych zamartwien, klopotow. Ale nie szukalam na sile i raczej myslalam o zwyczajnie sympatycznych spotkaniach bez deklaracji ze na zawsze i tym podobne. Znajomi zapoznali mnie z pewnym panem. Suszyli glowe dniem i noca przez kilka miesiecy ze pan taki cudowny, ze wspanialy, ze ptasiego mleka by mi nie zabraklo, ze uczciwy- wszystkie najlepsze cechy. Znajomi znali moje rozterki, moje leki co do nowych zwiazkow, ale musze przyznac ze bardzo dlugo "pracowali " nade mna. Z nowym panem najpierw zaprzyjaznilismy sie , pojawila sie tez ta szczegolna iskra miedzy nami, zradzalo uczucie. Bylam zmeczona tym jakims glupim szumem wokol mojej osoby w pracy, ciaglym zamartwianiem o pieniadze, bylam zmeczona exem ktory co rusz wymyslam jakies bzdury i puszczal je w obieg. Postanowilam cos z tym zrobic. Znajomi kusili mnie marzeniami o lepszym zyciu w dalekim swiecie i zapewnieniami o swojej pomocy w razie trudnosci. Dalam sie skusic i wyjechalam razem z dziecmi, zostawiajac za soba wiele- rodzine, przyjaciol, prace, mieszkanie. Wyszlam ponownie za maz. Drugi maz jest dobrym czlowiekiem- nawet bardzo dobrym, ale tez i trudnym partnerem czasem. Wiele rzeczy wyglada inaczej niz sie spodziewalam, a znajomi normalnie wprowadzili mne w blad- tlumaczac teraz ze nie chcieli mnie zrazac do pana. I nieraz zadaje sobie pytanie czy warto bylo az tak bardzo zmieniac swoj swiat? zostawiac wszystko, ryzykowac nowe zycie- wlasnie po 40-stce. Moj nowy maz nie ma zielonego pojecia o wychowywaniu dzieci bo sam ich nie ma. ma tylko jakis wyidealizowany obrazek jak to powinno wygladac. A dzieci w fazie dorastania, buntu potrafia niezle dac w kosc . Teraz czuje sie miedzy mlotem a kowadlem- pomiedzy pragnieniami dzieci a oczekiwaniami mojego meza. Wszystkich chce uszczesliwic wiedzac z gory ze tak sie nie da. Staram sie dla wszystkich zapominajac o sobie. Nastoletnie dzieci nie przyjmuja logicznych argumentow, dzialaja czasem na przekor, sprzecznie z prawami logiki- "wiedza lepiej" co dla nich dobre. Maz mimo ze jest dobry dla nich- tak zwyczajnie po ludzku dobry, to jednak nie potrafi dotrzec do nich- w koncu to obcy dla nich facet. Czuje sie w tym wszystkim zagubiona, jakas bezradna. Mimo ze swoje decyzje konsultowalam z dziecmi, w zyciu nie zrobilabym tak waznych zmian w zyciu bez rozmowy z nimi i liczeniem sie z ich zdaniem, to jednak na chwile obecna mam wrazenie ze wracam do punktu wyjscia. Znajomi oczywiscie juz nie sa tak chetni do pomocy, raczej udaja ze nie wiedza o co chodzi. Umywaja rece gdy czasem (bardzo rzadko!) prosze o jakas pomoc- nie chodzi o pomoc materialna. Nieraz zastanawialam sie nad powrotem do Polski, ale do czego wracac? mimo doswiadczenia, wyksztalcenia to teraz tak trudno znalezc dobra prace, baaaa prace wogole. Jaka przyszlosc czekalaby tam dzieci? Co z moim mezem?- kocham go, a on kocha mnie. Tutaj jest przyszlosc dla mlodych- bogaty kraj, perpektywy rozwoju dla nich. Moze juz nie za bardzo dla mnie- chociaz tutaj akurat wiek 40 + nie jest wiekiem starosci. Wiem to wszystko, rozum karze mi zostac, przeczekac te trudne okresy- zwlaszcza chodzi mi o dojrzewanie dzieci i nieporozumienia z tym zwiazane. Jednak czuje sie potwornie zmeczona, rozczarowana zachowaniem znajomych, ktorzy nagle cierpia na zanik pamieci i nie pamietaja tego co do mnie mowili. Nowy partner- czlowiek dobry z natury, jednakze obciazony roznego rodzaju problemami z przeszlosci, z ktorymi moim zdaniem nigdy do konca sobie nie poradzi, nie wprowadzil w moje zycie tego czego obiecywalam a znajomi tak jak pisalam zataili przede mna wiele spraw. Kogo oni chcieli uszczesliwic? pytam czasem sama siebie. Po co zabawiali sie w swatki. Wiedzieli ze mnie nie potrzeba kogos do zycia kto sam ma problemy, wiedzieli ze jestem przytloczona moimi. A ja glupia tez dalam sie omamic jakby mi rozum odebralo. I tak nieraz sobie mysle ze ja to juz tez nie nadawalam sie chyba do nowych zwiazkow. Ze ten pierwszy wypalil mnie tak bardzo ze powinnam zostac sama i juz:( Tylko ta piepszona troska o byt powszedni, o zapewnienie przede wszystkim dzieciom lepszego startu podszeptuje mi ze moze pewnego dnia zobacze dobre efekty swojej decyzji. Wiem ze warto podejmowac ryzyko, nie wolno sie poddawac, trzeba zmieniac swoj swiat. Ale z drugiej strony czuje sie taka osamotniona czasem, przybita, z dala od przyjaciol, rodziny, niepewna jutra. Cos tam w mojej glowie sie pozmienialo- stalam sie jakas bojazliwa mimo ze jakis rok po rozwodzie zaczelam odzyskiwac swoja sile. Teraz znowu jestem w jakims zasranym dolku i czuje sie znowu jak mala dziewczynka co zaczela znowu sikac w pieluche. Budzi to we mnie zazenowanie i wstyd i bezradnosc. Wiem ze powinnam byc silna, ze powinnam korzystac z tego co zycie mi daje, doceniac to co mam oraz to ze jest jednak ten kochajacy mezczyzna przy boku- niedoskonaly jak ja nie jestem doskonala. A jednak zamiast tego czuje brak energi, jaks depresje, bezradnosc i zal .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysl pozytywna
choc staram sie kazdego dnia , wmawiam sobie ze wszystko zalezy od mojego sposoby myslenia (dlatego troche przewrotny ten moj pseudonim- mysl pozytywna hehe) to jednak zamiast pozytywnych mysle ogarniaja mnie tysiace mysli negatywnych- kurde no:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fajna ta wypowiedz
fajna ta wypowiedz powyzej i inne tez na dobrym poziomie. Zdajecie sobie sprawe z wlasnych niedoskonalosci mimo ze czasem inni tez "dopomogli" troche doprowadzic do takiego stanu jaki jest. Ale reasumujac babeczki to czy ta 40-latka to jest juz odpadem spolecznym czy nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysl pozytywna
wiesz, napisze tak- odpadem spolecznym to mimo wszystko sie nie czuje. Pomimo jaknajlepszych pobudek czyli przede wszystkim chec zapewnienia jaknajlpszych warunkow bytowych i mozliwosci dzieciom , a takze niesmiala mysl ze dobrze jest byc z kims, czuc sie kochana- pomimo tego wszystkiego , mysle ze bedac juz wlasnie ta 40-stka nie koniecznie sie nadawalam az do tak wilekich zmian w zyciu. Ze jednak bedac powiedzmy taka 30-tka ma sie wieksza elastycznosc w dostosowywaniu sie do zmian. A ja czuje ze jednak dla mnie , bedac 40+ jest duzym wyrzeczeniem czasem to ze niejako "musze" nagiac sie do czegos co nie do konca jest zgodne z moja natura. I niby- nie odpad spoleczny, nie czuje sie wykluczona ze spoleczenstwa- a jednak z racji jakis tam przejsc, z racji doswiadczenia takiego a nie innego w zyciu, moze tak jak w moim przypadku dodatkowo z racji oddalenia od bliskich, przyjaciol- nie czuje jednak tak w pelni ze swietnie sobie radze, czy ze osiagam sukcesy zaczynajac wszystko od nowa wlasnie bedac po 40-tce. Pomimo ze tutaj gdzie mieszkam nikt nie uwaza osoby 40-letniej za osobe stara to jednak w moich wlasnych oczach czuje sie czasem juz za slaba, czasem trace nadzieje ze jestem w stanie zbudowac cos trwalego, pozbawionego tych wszystkich zlych elementow ktorych bylam udzialem poprzednio.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mika biala
Mimo wszystko zazdroszcze ci podjetej decyzji bo z tego co piszesz, wnioskuje ze nie jest tak zle:-) wydaje mi sie,ze drugi zwiazek z zasady jest trudniejszy, bo oceniamy go przez pryzmat pirwszego i naszych niespelnionych owczesnych oczekiwan, ale tez jestesmy starsi mamy juz w wiekszosci ogromny bagaz doswiadczen niekoniecznie tych dobrych...moze warto troszke lagodniiejszym wzrokiem spojrzec na siebie :-) Ja w kazdym razie chcialabym cos zmienic ale jak na razie mi sie to nie udaje i zlorzeczenia mojego exia biora gore. Straszna jest ta matnia , mur ktorego nijak przebic nie mozna ale najstraszniejszz jest swiadomosc uplywajacego nieublaganie czasu i ...samotnosci za kazdym razem jak o tym pomysle serce do gardla mi podchodzi ze strachu, ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześc dziewczyny...Myśl pozytywna...przeczekaj ten czas,czas idzie do przodu,dorastanie dzieci jest wielką niewiadoma ponieważ same te dzieciaki nieraz są zagubione,sama właśnie to przerabiam ale chciałam ci napisac abys patrzyła w przyszłośc ponieważ wcześniej czy później dzieci rozpoczną własne życie odejdą w swoją strone i wtedy pozostanie Twój mąż,jesli to dobry człowiek zaczekaj,wiesz przecież,ze poda ci rękę na starośc i przytuli,ze w w słoneczny dzien wyjdziecie na spacer razem nie osobno.Nie jesteś sama i to jest najważniejsze,nie moge dłużej pisac bo wstaję po 4 rano do pracy ale wpadnę tu jutro.Dobrej nocy dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysl pozytywna
wiesz mika jak tak Cie czytam to normalnie czuje ze mialybysmy o czym ze soba rozmawiac:) jakies niesamowite cieplo w Tobie jest, madrosc, wrazliwosc. Chcialoby sie miec tutaj taka przyjaciolke :)) A wracajac do tematu- to pewnie ze tak zle nie jest. Czasem nawet bardzo dobrze. Ostatnio jednak coraz czesciej zalapuje jakies okropne doly. Caly dzien tez glowkuje jak moge dotrzec do tej mojej mlodszej latorosli i powiem prawde ze pomysly mi sie wyczerpaly, tak jakby nic nie skutkowalo. Wiem ze moja niekonsekwencja jest tez waznym skladnikiem tych ze tak powiem porazek wychowawczych. Kurde zawsze nabieram sie na szczere checi mojego dziecka ktore okazuje (niestety zwlaszcza wtedy gdy cos chce ). Kurcze- stara a glupia. Zawsze byla takim dobrym, slodkim dzieckiem, dzielacym sie z wszystkimi, pomagajacym, a teraz- pieronek niesamowity. A ja przypisuje to nie tylko temu okresowi buntu, co rowniez swojej nieudolnosci. Dlatego pisalam ze moze odpadem spolecznym sie nie czuje :) ale kurcze jakos tez nie widze w sobie tych sil ktore powinnam miec, ani nie widze i niedoceniam dostatecznie swojej wlasnej wartosci. Jakas taka coraz mniejsza sie robie i smutniejsza. I nie wiem czy to wiek , hormony, tesknota czy ja jakas do bani sie zrobilam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mysl pozytywna
nie jest tak zle :) madrze radzisz :) Teoretycznie to niby wiem to samo, tyle ze czasem to mi sie wydaje ze normalnie nie dotrwam w normalnym stanie do tego momentu kiedy te moje dzieci zauwaza w koncu, docenia, zaczna wspolpracowac ze mna, z nami. Powinnam byc autorytetem dla dzieci, nigdy wlasciwie tez nie zrobilam nic takiego co moglabym sobie zarzucic a tu mam wrazenie ze kazdy ciagnie w swoja strone i czasami o takie pierdoly tocza sie niepotrzebne nieporozumienia. Kurcze, musze sie jakos ogarnac, bo z energicznej kobietki jaakas mameja sie zrobilam :) Pozdrawiam kobietki goraco

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z tymi dziecmi to jest podobnie jak u mnie :-) okres buntu i moje przechodza a są w wieku 14 i 15 lat. Czasem a wlasciwie zawsze mysle sobie ze juz nie dam rady, niee umiem do nich dotrzec ..nawet wsparciem dla nich zadnym nie jestem nie mowiąc juz o autorytecie - taki wlasnie odpad nawet w oczach moich dzieci . Nie umiem sobie pomoc a co dopiero im . Tez mam wrazenie ze robie sie malutka choocprzeciez madre ksiazki glosza, ze w naszym wieku juz powinnysmy wszystko wiedziec, wszystko umiec, posiadac , byc madre zyciowo zaradne i ustabilizowane a ja kurcze na odwrot . Wlasnie teraz , mimo lat, nie wiem dokad zmierzam i jaką drogę obrać', czuje sie jak w pulapce. Wiem, wiem to minie, czas , i takie tam ble,ble ale...na teraz juz kazda rzecz, czynnosc, decyzja , rozmowa wychowawcza z dziecmi, sprawiaja mi klopot i napotykam na mur.... zasypiam z nadzieją, iz jutro cos sie uda i tak mijaja kolejne dni w strachu czy je wytrwam czy jak królik z kapelusza nie wyskoczy cos tam co mnie zlamie tylko czy to jeszcze mozliwie ? Bo juz dostatecznie jestem przetracona :-) ale zawsze okazuje sie, iz los przynosi ciagle nowe niespodzianki przewaznie malo przyjemne ...strach przed wszystkim mnie zatem opanowal , i cóz z tego ze naczytalam sie tych wszystkich madrosci jak nie umiem ich wcielic w zycie...choc tu sobie pogadam bo ostatnio nawet buzi nie ma do kogo otworzyc, no moze do psa :-) ale ten sie nie liczy :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z tymi dziecmi to jest podobnie jak u mnie :-) okres buntu i moje przechodza a są w wieku 14 i 15 lat. Czasem a wlasciwie zawsze mysle sobie ze juz nie dam rady, niee umiem do nich dotrzec ..nawet wsparciem dla nich zadnym nie jestem nie mowiąc juz o autorytecie - taki wlasnie odpad nawet w oczach moich dzieci . Nie umiem sobie pomoc a co dopiero im . Tez mam wrazenie ze robie sie malutka choocprzeciez madre ksiazki glosza, ze w naszym wieku juz powinnysmy wszystko wiedziec, wszystko umiec, posiadac , byc madre zyciowo zaradne i ustabilizowane a ja kurcze na odwrot . Wlasnie teraz , mimo lat, nie wiem dokad zmierzam i jaką drogę obrać', czuje sie jak w pulapce. Wiem, wiem to minie, czas , i takie tam ble,ble ale...na teraz juz kazda rzecz, czynnosc, decyzja , rozmowa wychowawcza z dziecmi, sprawiaja mi klopot i napotykam na mur.... zasypiam z nadzieją, iz jutro cos sie uda i tak mijaja kolejne dni w strachu czy je wytrwam czy jak królik z kapelusza nie wyskoczy cos tam co mnie zlamie tylko czy to jeszcze mozliwie ? Bo juz dostatecznie jestem przetracona :-) ale zawsze okazuje sie, iz los przynosi ciagle nowe niespodzianki przewaznie malo przyjemne ...strach przed wszystkim mnie zatem opanowal , i cóz z tego ze naczytalam sie tych wszystkich madrosci jak nie umiem ich wcielic w zycie...choc tu sobie pogadam bo ostatnio nawet buzi nie ma do kogo otworzyc, no moze do psa :-) ale ten sie nie liczy :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam miłe 40stki:) Jaki tam odpad społeczny, myślę , że w każdym wieku kobieta powinna czuć sie nie tylko potrzebna ale i mieć tą swoja pewnośc siebie. Ja tak miałam jeszcze miesiąc temu,dopadłam mnie jakas deprecha mimo ze do 40stki mam jeszcze te klika lat czasu. Znalazłam fajna grupke społeczna tu na necie, poznałam super ludzi i teraz w wolnej chwili miło spedzam z nimi czas,dyskutujac w roznych grupach tematycznych. Znajdziecie chwilke czasu wejdzie i przekonajcie się , ze sporo kobiet ma ten sam problem. Pozdrawiam zycząc miego weekendu:) http://profifile.pl/ http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=cHs-MLOq8gc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miłego dnia Dziewczyny,ja wybieram się w odwiedziny do rodziców,dawno nie byłam,aż wstyd pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 40-krotna optymistka
A według mnie odpadem społecznym można być w każdym wieku i wiek zupełnie tu nie gra roli...to okreslenie bardziej kojarzy mi sie z kimś marginalnym... a na pewno nie z kobietą 40 letnią....40 stka to samo życie..ja też wynajmuję mieszkanie, mam dorastajacą córkę,ponad m-c temu skończyłam 40-stkę,ponad 3 lata po rozwodzie, 3 miesiace od rozstania po kolejnym nieudanym toksycznym związku....ale sie nie poddaję,kazdy dzien to wyzwanie do zrobienia czegos nowego w swoim życiu, do zmiany... staram sie nie ulegać smutnym myślom, które też czasem mnie ogarniają,cieszyć sie nawet z małych rzeczy, z tego ze jestem zdrowa ,ze jakos sobie radzę... głowa do góry kobietki, "życie zaczyna sie po 40 -stce" jak to ktoś kiedys ładnie powiedział, najwazniejsze to starać sie patrzec w przyszłość z optymizmem...w końcu jeszcze najlepsze moze byc przed nami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurcze to zazdroszcze Ci tego optymizmu :-) ja poki co, nie mam sie czego "uczepić"aby wykrzesać optymizm na tyle staly, abym mogla funkcjonować. Oczywiscie chwilowe radosci staram sie potegowac ale przeważnie, dla równowagi od razu pojawia sie coś co skutecznie mnie zasmuca.i tak w kolo macieju...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 40-krotna optymistka
generalnie to umieć znaleźć dla siebie złoty środek...a pracy szukasz tylko w Polsce czy bierzesz pod uwagę wyjazd za granicę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×