Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mika biała

40-letnia kobieta to już odpad społeczny ?

Polecane posty

cześć - dziewczyny .... ja protestuje przeciwko takiemu postrzeganiu , jaki odpad do diabła ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was kobiety,ja to ta kmyslę,że to chyba jakiś kryzys wieku średniego nas dopada...może to głupio brzmi ale jak czytam Was po kolei to wypisz wymaluj ja sama,nie raz myśle,ze znowu jestem na zakręcie życiowym i znowu nie wiadomo którą drogę wybrac i dalej która jest odpowiednia a co za tym idzie dokąd prowadzi i powracając zadaję sobie pytanie ile to znowu zakrętów w życiu mnie czeka i skąd brac siłę do dalszej drogi?Ręce opadają...........Po rozwodzie mój były małżonek znęcal się i szatazował mnie tak jak i przed rozwodem pomimo posiadania nowego dzieciaka i nowej kobiety,czasami myślałam,że sprawia mu to ogromną radośc ale w ten sposób wyniszczał mnie psychicznie i wyciskał życie ze mnie tak jak wyciska się wode z mopa,płakałam,rozpaczałam,bałam się...strach,że zabierze mi dzieci nie dawał mi życ.Miałam tylko te dzieci.Miałam rodzinę i przyjaciół którzy dzielnie dotrzymywali mi tego tak marnego kroku,nie poddawałam,miałam bardzo dobry kontakt z otoczeniem,w szkole nikt na mnie nie patrzył jak na nieudaną,skretyniałą matkę dzieci za którą miał mnie mój były mąż,myślałam,co tu robic?szukałam pomocy chciałam dowiedziec się czy rzeczywiście jestem dno społeczne,trafiłyśmy do Interwencji Kryzysowej,bałam się,ze taka sytuacja niekończącego się konfliktu faktycznie źle wpłynie na rozwój moich dzieci i mnie.Po paru spotkaniach z psychologami usłyszałam tylko tyle,ze świetnie sobie poradziłam z tym kłopotem,że jest niewiele osób które dają radę przez to przejśc,że dzieci są emocjonalnie dobrze rozwinięte,ze nie jestem dno.Rozpłakałam się.Nie było mi łatwo ponieważ wiem czym jest poronienie,czym rozpad rodziny,czym poniewieranie psychicznie i jak trudno z niego wyjśc.Osiem lat temu moje zycie zamarło ale szukając pomocy znalazłam ją,dziś patrząc na mnie nikt by nie powiedział,ze można w zyciu przejśc piekło,ja rozumię,rozejśc się,rozwieśc się ale po co maltretowac drugą osobę.Dlatego rozumię Was tutaj wszystkich,sama byłam z małymi dziemi,bez pracy,pieniędzy i alimentów bo mój były nie płacił i nie płaci,ale powoli,małymi krokami jakoś się udało ale nie wiem skąd miałam siłę....Myśl pozytywna...cierpliwości,moze to jest własnie ta szansa dla Ciebie,nigdy nie jest łatwo,myśl o tym co jest dla Ciebie dobry aby sie nie pogubi i nie zgubic,tak jak pisałam dzieci pójdą w świat bo taka jest kolej rzeczy,dobry człowiek którego masz to majątek a w życiu jak to w życiu trudno jest znaleźc nasze odbicie w drugiej osobie,dzien,za dniem to nowe kompromisy.Moja mama miała drugiego męża mieliśmy szacunek do niego i też nie wiem jak to tak przeszło normalnie i cicho bez kłopotu,patrząc na swoje dzieci widzę,że za dużo im pozwalałam,że wszystko to co chciałam dac moim dzieciom obraca sie przeciwko mnie,dziś jako już prawie dorosłe osoby lgną do ojca i jego rodzina która zawsze miała mnie za nic,ponieważ ja z pochodzenia nie jestem za bardzo bogata tam zaś pieniądz zawsze był,dziś jak ja nie mam na coś dla dzieci one wiedzą gdzie zadzwonic i to maja ...a ja,nie raz myślę,gdzie jestem ja?i gdzie moje miejsce?Miałam faeta dobrego człowieka ale parę lat temu strasznie nie chciały o nim słyszec moje dzieci i się rozleciało pozostaliśmy bardzo dobrymi znajomymi,postanowiłam,ze zaczekam,wychowam je i moze uda się odnaleźc tego kogoś kto zechce odnaleźc spokój w życiu nie chce byc sam.Dziś mam 39 lat jestem pełną optymizmu,radości i nadziei kobietą.Jak wygląda moje życie...otóż czasem mam wrażenie,ze z dziecmi się mijam ale mam czyste sumienie,ze dałam im to co powinna dac matka,miłośc,dom,chleb i wszystko to co tylko było w mojej mocy czyli...siebie,bardzo trudno jest mi je wychowac bo zawsze wtrąca się rodzina byłego męża i dzieci mają tzw:wyjscie awaryjne,moja mama zawsze mi mówiła dbaj o siebie bo zostaniesz sama i coś w tym jest.Mądrości nie da się wyuczy i to co czytamy w książkach czy podręcznikach nijak się ma do życia które zaskakuje takie osoby w bardzo przykry sposób jakby wystawiało nas na próbę,teraz staram sie miec zawsze plan B.....to jakoś pomaga.Pamiętam jak brakowało na chleb bo nie było pracy i kasy ale to minęło.Teraz jest inaczej ale na to trzeba było czasu....Mika biała ja cię rozumię myślę,że jest cała masa kobiet takich jak my,wyleczy się z chorego związku,podnieśc po upadku,odnaleźc siebie i kochac samego siebie w taki sposób aby zarażac otoczenie to jest cholernie trudne,wiem i każda z nas wie i często się pisze,ze czas to najlepszy sprzymierzeńca ale często brak cierpliwości wpędza nas w osamotnienie,depresję,dno i bezgraniczną bezsilnośc przez którą tracimy wiarę w lepsze jutro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie jest tak źle -- sama prawda wiesz...,wszystko ,co napisałaś to samo szaro-szare życie najważniejsze to mieć choć jedną / parę bliskich osób ,które pomogą przez to wszystko przejść,zdrowie,dach nad głową i optymizm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jest tak zle - az milo sie czyta :-) zapisze sobie chyba i jak mantre bede powtarzac... mee- no to mnie podlamalas bo ja cierpie na deficyt tych wszystkich skladnikow na "przetrwanie":-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 40-krotna optymistka
mika biała...ja mam drobne zajęcie tutaj ale to niewielkie pieniądze, więc też szukałam pracy tu na miejscu(są szanse ale niewielkie) albo za granicą ale takiej na krótszy okres, juz rozmawiałam i czekam na odpowiedź,jeśli jesteś zainteresowana to mogę popytać czy byłoby miejsce również dla ciebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Optymistko dziekuje za chec wsparcia ale wyjazd poki co odpada bo...ja niestety, nie mam absolutnie nikogo, z kim moglabym zostawic dzieci a jeszcze sa za male aby moc gospodarowac samodzielnie czekam z niecierpliwoscia na ten moment bo wtedy niewatpliwie wyjade , nawet teraz postanowilam wykorzystac ten czas na zrobienie dodatkowych kwalifikacji opiekunki medycznej-mam duze poklady empatii w sobie, opiekowalam sie ostatni rok chora mama, zawod , mysle, przyszlosciowy no i taki co to nie przywiaze mnie do jednego miejsca bo tego tez nie lubie , a poki co musze znalezc cos na miejscu koniecznie bo juz pomysly powoli sie koncza na usmiech .Pozdrawiam Cie w tę pochmurna niedziele

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 40-krotna optymistka
ja tez pozdrawiam i życzę ci dużo zapału i wytrwałości, nie poddawaj się:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już prawie 50-tka
Hej dziewczyny!! Przeczytałam Was wszystkie jednym tchem. Boże, jak nas jest dużo z tym bagażem traumatycznych przeżyć i źle podjętych decyzji. U mnie tak samo. Po rozwodzie, jeszcze w toksycznym związku ( ale już niedługo mam nadzieję ) i z nastoletnimi dziećmi. Przez bardzo długi okres czasu miałam podkopywaną wiarę w siebie, wpadałam w huśtawkę emocjonalną, czułam się po prostu przegrana. Sytuacja się zbytnio nie poprawiła ale ja zmieniłam sposób myślenia. I co najlepsze, pomagają mi w tym moje dzieci. Próbuję ratować siebie przed zgorzknieniem i straszną, samotną starością. Cieszę się każdą chwilą, małymi rzeczami i jeśli mam natłok przygnębiających myśli to zaczynam marzyć. Wierzcie mi, to działa. Niedawno też moja dobra znajoma ( dziewczyna też po przejściach )uświadomiła mi jedną bardzo ważną rzecz. A mianowicie, że jeśli my same o siebie nie zadbamy to nikt tego nie zrobi. Pamiętajmy kochane, że zdrowia i utraconych nerwów nikt nam nie zwróci a przecież chcemy zaznać jeszcze szczęścia i radości w życiu, prawda? Nie poddawajmy się zatem. Brońmy ostatkiem sił naszej obdartej z wszystkiego godności i pomimo wszystko uśmiechajmy się do siebie. Problemy zawsze były, są i będą ale najważniejsze jest by nie poddawać się. Nie pozwólmy sobie na upadki bo pewnego dnia, możemy się już nie podnieść. Ważne jest abyśmy umiały bronić siebie poprzez spojrzenie na nasz wiek trochę przychylniejszym wzrokiem. Metryki nie oszukamy ale to nie znaczy, że jesteśmy odpadami!! W żadnym wypadku!! Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jakze sie ciesze, ze wreszcie wyszlam ze swojej skorupki i napisalam tutaj:-) dociera do mnie jak bardzo brakuje mi drugiego czlowieka, zamknelam sie na dlugie 3 lata w domu pograzajac sie w smutku i cierpieniu .uwazajac , iz nikt mnie nie zrozumie bo tez nikt tego nie przezyl . Ale jednak kazdemu z nas potrzebne jest wsparcie, chocby dobre slowo, chocby wirtualne i okazuje sie, ze takich jak ja jest wiele i przychodza nastepne . Oczywiscie swiadomosc ze inni tez tak maja nie pomaga zyc ale pomaga zrozumiec, ze kiedys byc moze ten nasz smutek , minie . Dziekuje za pozytywna energie od Was plynaca, tak bardzo mi jej brakuje . Wiem ze 40 lat to nie koniec a moze byc tez poczatkiem nowego, byc moze lepszego , bardziej wartosciowego , zycia bo przeciez jesli jestesmy w tym miejscu w ktorym jestesmy to chyba znak ze to co bylo za nami nie bylo wyborem najlepszym dla nas zas mamy wplyw na to co jeszcze przed nami .Podpisuje sie obiema rekami pod kazda z tych naszych historii tutaj ,:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już prawie 50-tka
Mika biała ja też się cieszę, że znalazłam ten temat, jakże mi bliski. Widzę, że coś cicho tutaj ale mam nadzieję, że się rozkręci. Będąc samej ciężko jest się otworzyć, tu na forum jest to łatwiejsze.Mam cichą nadzieję, że będzie tutaj możliwość współtworzenia kółka wzajemnej adoracji ;) Było by miło zajrzeć tu i znaleźć wsparcie, siłę i pokrzepienie. Pamiętajmy-nie jesteśmy same z tym wszystkim. Każda pomoc, każde ciepłe słowa dodają otuchy. Ja jestem w takim samym położeniu jak Ty, też się zamykam w swojej skorupce ale walczę z tym. Na przekór wszystkim przeciwnościom uśmiecham się do swojego odbicia w lustrze i sobie powtarzam, że gorzej już być nie może. Teraz może być tylko lepiej :) Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
głośno rozkręcam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam Was dziewczyny. Ja tez mam nadzieje ze temat nie zaniknie, mam nadzieje ze bedzie sie rozwijal. Powiem szczerze ze brdzo czesto potrafilam podniesc kogos na duchu, dodac sil, wiary w siebie a tu teraz sama jestem w sytuacji ze czuje sie jak pekniety balon. Mam nadzieje ze przetrwam to i w koncu znajde jakas mysl ktora bedzie na tyle silna ze bedzie dawac pozytywnego kopa do zycia. Ostatnio moje mysli wciaz kraza wokol tego czy moja decyzja o wyjezdzie z kraju byla sluszna. Zdaje sobie sprawe ze przeciez mialam prace, dach nad glowa, przyjaciol, rodzine, swoj maly poukladany swiat . Jestem zla na siebie ze "zachcialo" mi sie czegos wiecej . Chcialam uchronic swoje dzieci przed tym czego zesto doswiadczalam w zyciu- chcialam dac wieksze mozliwosci wyboru, zycie na lepszym poziomie ekonomicznym. W kraju ciezko bylo zwiazac koniec z koncem mimo ze glupia nie jestem. Jednak byla u siebie, mialam swoich przyjaciol gdy ich potrzebowalam i ja bylam dla nich gdy tego potrzebowali. Wiele rzeczy robilam tak naprawde z mysla o dzieciach. A teraz czesto zauwazam jak niektore z nas ze te moje dzieciaki to jakos chyba za bardzo nie zauwazaja ile wysilku mnie cos kosztowalo, ile pracy wkladam w to zeby im bylo jaknajlepiej. Jakos nie potrafia sie odwdzieczyc za bardzo . I chyba tutaj jest na chwile obecna moj najwiekszy problem. Czuje jakies rozczarowanie. A moj maz tak jak pisalam wczesniej , mimo iz jest to dobry czlowiek to z drugiej strony nie ma pojecia o dzieciach i tez nieraz gdy cos mu nie pasuje to krytykuje te moje dzieciaki , najczesciej do mnie. Ja wiec jestem ta ktora wysluchuje obie strony i stara sie zebrac to wszystko do kupy razem zeby i wilk byl syty i owca cala. Dzieci kiedys mialy mnie tylko dla siebie, wiec teraz gdy sytuacja sie zmienila nie jest dla nich komfortowa. A ja powoli zapadam sie gdzies bo w tym wszystkim nie ma juz mnie i moich potrzeb. Mam jakies glupie poczucie winy, ze mimo dobrych checi to jednak wyrwalam je z miejsca w ktorym czuly sie u siebie, czuly sie dobrze, tez mialy swoj malutki swiat. I nie wiem zwyczajnie czy bylo warto :( Starsze dziecko wogole nie za bardzo lubi to miasto, nie ma za bardzo znajomych i nie szuka ich tutaj. Mlodsze zaaklimatyzowalo sie super, mnostwo przyjaciol ale za to tak strasznie oddalilo sie ode mnie ze az nie moge uwierzyc ze to ta sama osoba. Wiem ze prawda jest to co piszecie ze pewnego dnia one pojda w swoja strone a ja zostane ...i dobrze by bylo miec kogos dobrego blisko siebie. Tyle ze teraz czasem odczuwam ze jest cos w rozdaju rywalizacji pomiedzy moim mezem a dzieci o skupienie wiekszej uwagi. Niby nie wprost ale jednak cos na zasadzie "wybieraj kto wazniejszy, wybieraj kto ma racje, wybieraj po ktorej stronie sie opowiadasz" I to nie mowie tylko o dzieciach ale i o mezu tez. On ogolnie jest z gatunku ktorzy zawsze maja racje a jesli nie- to patrz punkt pierwszy :) I uwierzcie wiele wysilku musze wlozyc w to zeby wytlumaczyc mu wiele spraw ktore dla mnie jako matki sa oczywiste. Na pewno dochodza tutaj rowniez pewne roznice w mentalnosci i sposobie wychowania- moj maz nie jest Polakiem. A ja ostatnio juz gubie sie w tym wszystkim i tak jak pisalyscie czuje ze poraz kolejny jestem na jakims zakrecie a przeciez juz mialo byc tak pieknie. Najgorsze jest to ze mam swiadomosc tego ze swoje wlasne szczescie uzalezniam od kogos- a to duzy blad. Staram sie uszczesliwic wszystkich a to niemozliwe. zapominam o sobie bo mysle ze to moj matczyny obowiazek a w zamian nie dostaje tego czego bym pragnela. Ja osoba zawsze niezalezna znalazlam sie w jakims glupim srodku uzaleznienia od kogos i w dodatku stalo sie to na moje wlasne zyczenie. Wiem ze sie podniose, wiem ze znajde sily, wiem ze czas pomoze i rozwiaze wiele z tych problemow ktore teraz mi dokuczaja. czuje sie tylko tak strasznie tym przytloczona i zmeczona. dziekuje Wam ze moge sie tutaj wypowiedziec. Ja - mimo wszystko z natury silna i niejedna osoba szukala u mnie wsparcia - teraz sama jestem jak ten pyl na wietrze- daje sie ponosic tam gdzie wiatr chce a nie tam gdzie ja bym chciala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysli to naturalne w sytuacji w ktorej jestes po pierwsze maz obcokrajowiec, absolutnie inna mentalnosc i nawet jesli znajomosc jezyka jest perfekcyjna to jednak mysli sie inaczej i nie zawsze mozna dobrze wyrazic je slowami.. rzeczywiscie problem z dziecmi bo jesli zostsly wyrwane stad w wieku , w ktorym jednak srodowisko przyjaciol ze szkoly , podworka to zawsze beda mialy do ciebie zal jesli tam gdzie jestescie cos sie nie uklada po ich mysli. Dodatkowo partner nie jest ojcem biologicznym dzieci wiec konflikty sa na porzadku dziennym. Bedac na miejscu w zwiazku z rodakiem trzeba sie naglowic aby wszystkie strony tej ukladanki byly zadowolone a co dopiero u ciebie. Sytuacja wymaga ogromnej madrosci na wielu przlaszczyznach i pod tym wzgledem masz zdecydowanie trudniej niz kobieta wchodzaca w drugi zwiazek tu na miejscu. To co zrobilas wymagalo ogromnej odwagi od ciebie- podziwiam cie za to , bo to rzeczywiscie zmienia zycie . Tutaj dzieci zawsze w przypadku konfliktu mogly zwrocic sie do kogos z rodziny , znajomych a tam zdani jestescie tylko na siebie.. Nie obwiniaj sie, trudno , podjelas decyzje i wlasciwie powrotu juz nie ma bo to dopiero zaburzyloby. Psychike dzieci - poza tym to prawda ze nie powinysmy az tak bardzo podporzadkowywac zycia, naszego szczescia dzieciom, uzalezniac decyzji dotyczacych nas od ich aktualnych oczekiwan. One szybko dorosna i moga powiedziec tak jak to czesto bywa ,: trzeba bylo zyc a nie poswiecac sie nam . Wiem cos o tym bo sama tak powiedzialam kiedys do mojej mamy. Dzieci sa cwane i tak naprawde mysla tylko o sobie i wlasnych potrzebach . I to prawda, ze byc moze nie zrozumieja, iz to dla nich tez wyjechalas, dla ich lepszej przyszlosci.Dlatego mysl o sobie, nie dywaguj, nie zastanawiaj sie czy dobrze zrobilas, musi sie teraz udac bo kolejnej szansy juz wlasciwie nie bedzie. Wiem jak ci ciezko bo sama kiedys bylam pare lat za granica , prawie wyszlam tam za maz ale mialam te same rozterki co ty teraz tylko ze ja nie mialam dzieci no i 20 lat mniej... wrocilam do kraju do jednak nie moglam sie odnalezc nawet majac fajnego faceta obok i zapewnienia ze bedzie dobrze.W twoim wypadku musi tak byc! Z dziecmi niestety partner chyba nie bardzo ci pomoze bo i one beda stawac mu okoniem a do tego jeszcze wiek trudny pewnie .Ja tutaj nie radze sobie z wychowaniem a co dopiero Ty :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma tam jakiejs polskiej kobiecej duszyczki z ktora moglabys od czasu do czasu porozmawiac? Wiem , tez z wlasnego doswiadczenia , ze samotnosc na obczyznie moze wpedzic w doła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysli , tak jak napisalas, czas rozwiaze wiele tych problemow, dzieci kiedys zrozumieja, iz to byla dobra decyzja - poki co ich to nic nie obchodzi bo one maja inne priorytety , inne zmartwienia. Dochodzi pewnie i zazdrosc o partnera , o czas etc Nie mozesz ulegac tym zlym myslom, zrobilas wszystko co moglas, nie mozesz btac calego zla za wszystko na siebie bo to do niczego nie doprowadzi a sprawi, ze wlasnie tak i dzieci i mąż beda cie postrzegac bo takie sygnaly beda otrzymywac od ciebie... Ja zazdroszcze tym kobietom co to maja tak wiele pewnosci siebie, ze nawet jak nabroja to sa przrkonane ze to nie one:-) Najgorsze co mozemy robic to wpedzac sie w poczucie winy, ale opanowanie tego wymaga juz chyba sil nadprzyrodzonych albo ciaglej wizualizacji bo np ja jestem na etapie, iz za moment wmowie sobie, ze to ja zdradzalam, znecalam sie , ze to moja wina, iz jestem tu gdziejestem a stad to juz najlepiej do trumny sie polozyc bo nic dobrego mnie nie spotka. wiem ze to zle , takie myslenie ale nic poki co nie poradze na to ze sie pojawia a kiedy juz pomysle to ze strachu przed wspomnieniami zaczyna mnie bolec brzuch , jak kiedys w szkole:-) Juz teraz czasem zaluje moich decyzji choc wiem ze sa sluszne . Dlatego nie wolno sie im poddawac ,, trzeba stawac codziennie przed lustrem i usmiechac sie do siebie i wlasnych mysli .... ( choc ja jeszcze troche i nie zmieszcze sie przed to lustro bo zajadam smutki i ....wsciekla jestem za to na siebie jak bym nie miala innych problemow ) :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lulabybaby
to co piszesz jest piekne , jednak bez pracy czy pieniedzy bardzo latwo sie stac takim wlasnie odpadem spolecznym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lula no ja to wiem najlepiej bo bylam juz i na wozie a teraz jestem po nim i to chyba ze 100 metrow:-) bez wszystkiego wiec wiem ze nawet jesli sama staram sie myslec pozytwnie to srodowisko wlasnie tak mnie postrzega, bo bez pracy to juz nic nie warta, bez pieniedzy to juz niepotrzebna... I nieprawda jest ze jak sie chce to mozna pracowac bo to nieprawda :-). To jak z wiezniami i resocjalizacja - nie istnieje i jak raz sie wpadlo w bagno to ciezko jest sie z niego wyrwac bez pomocy ...I dlatego napisalam ze czuje sie jak nic nie wart w spoleczenstwie odpad...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miłka co TY żeś córka ogrodnika że tak pszesadzasz ... uszy do góry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
48 szkoda że nie jestem :-). bo juz bym miala odpowiedzi :-) ale tak na powaznie to generalnie jestem przyjazniej nastawiona do zycia tylko czasami tak .... hmm wina brak !?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
... wina , a pączki na czwartek już masz , czy będziesz robiła faworki ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdzie tam - ja dopiero niedawno polubilam pieczenie wiec faworki to dla mnie wyzsza szkola jazdy ale moze jakis paczus ? Tak , tak i pupsko bedzie rosnac a co tam :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiosna będzie wsiądziesz na rowerka i pupska połowe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was kobietki,też bym chciała aby wątek ten sie utrzymał aby można było powracac do tego miejsca i osob ktore w sposob zupełnie bezinteresowny służą pomocą co w realnym świecie graniczy z cudem ponieważ każdy ma swoje kłopoty ja mam przyjaciół ktorzy przeszli ze mna przez to piekło i są do dziś ale nie jest to cała armia ludzi to jednostki ale dziekuje im za to...Myśl pozytywna...tak myslałam o zmianie miejsca zamieszkania Twoich dzieci,doszłam do wniosku,że nie powinnas zagłębiac się w myślach zadając sobie pytanie czy słusznie postąpiłaś wybierając tą decyzję o wyjeździe,zrobiłaś to co uważałaś za słuszne i dobre dla dzieci,patrzyłas w przyszłość i sama wiesz,że tutaj sa marne perspektywy dla dzieci one zaś w przyszłosci same wybiorą gdzie chcą być,dałaś im szanse na zmianę losu i to była dobra decyzja,ale nie licz na to że to zrozumieją i będą wdzięczne,one mają własny świat,moje dzieci mają 18 i 15 lat ja to doskonale rozumie,może mój 18-to latek łapie rownowagę psychiczna ale to drugie nawet nie zamierza tej rownowagi szukac.Ciesze sie,ze miedzy sobą juz nie walczą tylko łapią wspolny język.Dzieci z rozbitych rodzin bardzo przeżywają rozwod rodzicow i tak jak dorośli jedno jest wrażliwe a inne zaś zachowuje się jakby wszystko spływało po nim jak po kaczce i takim dzieciom/dorosłym jest w życiu łatwiej,niestety sama mam tą wrażliwość na świat i w nieskńczoność potrafię rozpamiętywać krzywdę swoją i roztrzącac to co w życiu jest już nie potrzebne-chyba do śmierci nie nauczę się walki ze stresem który jak już sie pojawia zwala mnie z nóg i po mnie...Mika biała jesteś bardzo mądrą kobietą,stres,odpowiedzialnośc za siebie i dzieci,kłopoty,samotność i przeciwności losowe tworzą napój goryczy nie do przełknięcia,dodając do tego fakt iż w średnim wieku zmuszone jesteśmy zaczynac wszystko od nowa nie napawa nas optymizmem,człowiek z obciążeniem przeżyc wygląda jakby idąc swoim życiem dzwigał wielki wór w ktorym jest ten nasz ból,bezradosć,bezsilność,krzywda,nienawiść i cała masa krzywd ktore doznałyśmy...i trzymając nasze dzieci za ręce chcemy iść dalej ale mamy tylko dwie ręce a w nich dłonie dzieci aby isc dalej potrzebujemy pomocy i tu muszą byc ludzie ktorzy poniosą ten wór z nami,kiedy dotrzemy do miejsca gdzie będzie spokój i gdzie będziemy szczęśliwe zostawimy ten wór i wszystko to co w nim złe,zostaną wolne ręce i ci ktorzy nas kochali i kochają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
48 - rower kocham , 4 lata temu, jak podjelam decyzje o rozwodzie a nastepnie o walce schudlam 15 kg wlasnie dzieki rowerkowi - jezdzilam codziennie 26 km po lesie . Codzienie rano ! I czulam sie super - dzieki temu rowerowi przetrwalam tez te droge trudns bo zakladalam sluchawki na uszy i jazda...ale rower zostal w piwnicy mjejgo mieszkania a teraz urzeduje tam nowa pani a ja nawet nie zblizam sie na odleglosc 1 km do bloku wiec na wiosne planuje kupic nowy rower ( ba na bank znajde prace ) i wtedy dam czadu :-). Poki co codziennie z psem biegam po parku ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie piszecie , ja prowokujecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jest tak zle - to od ciebie bije takie cieplo ogromne i madrosc ze czyta sie ciebie bardzo przyjemnie zreszta cieszy mnie, ze tutaj jak do tej pory same madrosci sie pojawiaja i wlasnie to cieplo i wsparcie bo jak czytam inne miejsca to az zlosc mnie bierze ze tyle glupoty, jadu, zawisci jest w nas .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
..... a jaka rasa ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×