Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość amelia z doliny smutku

Nie umiem poradzić sobie ze swoją matką. Uprzedzam - długie.

Polecane posty

Gość amelia z doliny smutku

Mam 28 lat. Mam rodzinę - męża, córkę, w drodze jest drugie dziecko, wyczekiwane i planowane. Żyję normalnie, jak każdy z nas - pracuję, zajmuję się domem, mam fajną rodzinkę, jesteśmy z mężem bardzo zgrani, zakochani w sobie. Słowem - wiodę normalne, udane, szczęśliwe życie. Jest tylko mała rysa na szkle - moja matka. Z natury jest osobą, która traktuje ludzi (obcych, rodzinę, wszystkich jak leci) protekcjonalnie, z góry, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że czuje się od wszystkich lepsza. Ocenia ludzi po wyglądzie, po ubiorze, uważa, że ludzie bez wykształcenia to dno. Jest katoliczką; nie chodzi do kościoła, ale mocno wierzy w Boga. Mam rodzeństwo, nie mieszka w naszej miejscowości, jesteśmy oddaleni od siebie o 500 i 1000 kilometrów. Mama żyje z ojcem, tata to fajny, normalny gość, oboje mają 60 lat, ale tata jest z tych, którzy dobrze czują się w nowoczesnych czasach; mama z kolei do dziś nie umie obsługiwać komórki, ma problemy nawet z pilotem od tv. Tzn. nie ma to znaczenia, piszę tylko o tym, że to dwa bieguny, nie lubią się, mieszkają i pracują razem i to by było na tyle, jeśli chodzi o rzeczy, które ich łączą. Nawet już nie drą ze sobą kotów, są sobie obojętni aż do bólu. Rozwodu jednak nie wezmą. Mama zawsze narzeka na ojca. Dzwoni do mnie albo mnie odwiedza i zaczyna swoją tyradę: że tata jest śmieciem, bo nie skończył studiów (musiał iść do pracy, były lata '70, a u nich pojawiły się dzieci, bliźnięta, moja mama nie pracowała), że jest niechlujem, bo nie odkurza codziennie w domu, że jest nieudacznikiem, bo jeszcze nie sporządził testamentu, itp, itd. Tata nigdy mi się nie żali, chociaż widzę, że jest sfrustrowany i nie ma żadnej radości z życia. Ale nigdy złego słowa nie usłyszałam od niego na mamę. Kiedy rozmawiam z mamą o swoim rodzeństwie, jedzie po nich równo. Że u siostry dzieci nie ochrzczone (ma 35 lat:o), że u brata nie ma wiecznie pieniędzy, że to, że tamto. Kiedy spotyka się z nimi osobiście - nigdy nie powie im tego prosto w oczy. Zdaję sobie sprawę z tego, że dokładnie tak samo postępuje ze mną - że jedzie po mnie za plecami równo, a potem uśmiecha się do mnie jak gdyby nigdy nic. Nauczyłam się już nie zwierzać jej się ze swoich prywatnych spraw. Odwiedza mnie kilka razy w miesiącu (mamy do siebie 20km). Zawsze wynajdzie coś, co trzeba poprawić, co trzeba mi kupić, czego mi w domu brakuje. Ostatnio były to poszewki na poduszki (nie spodobały jej się te, które mam, więc przy następnej wizycie przywiozła mi komplet nowych, w kolorze zielonym, którego serdecznie nienawidzę, o czym doskonale wie. Wrzuciła do torby jeszcze rachunek -zawsze to robi- żebym zobaczyła ile zapłaciła - za 4 poszewki na poduszki i 3 poszewki na jaśki - 250 zł). Innym razem kupiła mi zestaw filiżanek, mimo tego, że mówiłam jej, że mam już upatrzone i kupię to sama. Teraz przed świętami zadzwoniła powiedzieć, że jedzie do miasta kupić starszej córce beret na wiosnę - powiedziałam jej, żeby nie kupowała, bo mała nienawidzi beretów (ma 10 lat) i nie będzie go nosiła. Oczywiście kupiła, i jeszcze się obraziła kiedy powiedziałam jej, że córka go pewnie nie założy nawet na głowę. Wczoraj odwiedziła mnie popołudniu znienacka, zostawiłam ją w domu i wyskoczyłam do sklepu po kawałek ciasta do kawy. Wracam - a ona otworzyła mi szafę i zaczęła składać mi ręczniki kolorami opieprzając mnie, jak mogę mieć tak nieposegregowane ścierki i ręczniki w szufladzie. Mogłabym pisać w nieskończoność, takich przykładów mam milion pięćset. Nie chodzi o to, że kupuje. O to, że składa ręczniki, o to, że np. od roku truje mi o tym, że wymieni mojej córce łóżko (chociaż sofa ma 2 lata i jest świetna - po prostu od początku jej się nie podobała). Chodzi o to, że totalnie, kompletnie nie szanuje mnie, mojego zdania, moich próśb. Traktuje mnie jak 15latkę, która sama sobie nie radzi z domem, dziećmi, z niczym. A jest wręcz odwrotnie, o czym stale przypomina mi teściowa, przyjaciółka, sąsiadka - jak to jest, że pracuję, zajmuję się dzieckiem, jestem w drugiej ciąży, mam męża, który haruje dniami i nocami, a ja jeszcze mam czas i ochotę na ładne ogarnięcie mieszkania i upieczenie ciasta w sobotę. Nie wiem jak z nią postępować. Rozmawiałam, tłumaczyłam, prosiłam, kłóciłam się. Obrażała się, ale nigdy w życiu nie wzięła tego do siebie, nie przyznała, że ma obsesję na punkcie mojej starszej córki, że ma fioła na punkcie urządzania mi życia, mieszkania, szafy i lodówki. Strasznie mnie to dołuje. Nie ma opcji zerwać z nią kontaktu, nie mam na to odwagi. A może po prostu jeszcze miarka się nie przebrała? Nie wiem. Dziękuję, jeśli ktoś dobrnął do końca. Uwagi, rady - mile widziane. A może ktoś odnajdzie w mojej opowieści kawałek swojej historii i zechce się nią podzielić? Przepraszam, że umieściłam ten temat na tym dziale, ale wydaje mi się, że dużo jest tu kobiet, które same są matkami, mają kontakt ze swoimi rodzicielkami, a w związku z tym można podejść do tego tematu inaczej, dojrzalej, można go ugryźć właśnie z punktu widzenia matki, macierzyństwa. Jak wspomniałam - jestem teraz w drugiej ciąży (połowa) - moja matka do tej pory się z tym nie pogodziła, nie wiem czemu. Nie pyta jak się czuję (ciąża z komplikacjami), nie pyta o dziecko, nawet nie chciała obejrzeć pościeli czy łóżeczka, które kupiłam tydzień temu. Powiedziała, że "przyjdzie na to czas", chociaż siedziała w pokoju obok, wszystko było na wierzchu, wyciągnięte, wystarczyło zrobić 3 kroki i to zobaczyć. Nigdy tego nie zrozumiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość euglena zielona
wyprowadź się:D a ja nie to słuchaj i rob co ci kaze:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amelia z doliny smutku
ale ja z nią nie mieszkam!! Mam swój dom, swoją rodzinę, od 18 roku życia mieszkam i utrzymuję się sama :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeczytałam do końca :) I muszę stwierdzić, iż szczerze Ci współczuje.... Jak widać Twoja mama to typ dyktatorki, sama zrobię, sama kupię, wiem najlepiej, Ty się nie odzywaj bo to ja mam rację... Z takimi ludźmi cieżko się bardzo żyję i cokolwiek im przetłumaczyć ponieważ nie dopuszczają do siebie najmniejszego słowa krytyki, a nawet jak juz je usłysza to odwracaja kota ogonem unosząc się honorem. Moim zdaniem byłoby najlepiej zorganizować spotkanie rodzinne. Ty, rodzeństwo oraz Wasz tato. Bez mężów/żon i dzieci i szczerze porozmawiać z mamą, że jeśli swojego postępowania nie zmieni to prędzje czy później doprowadzi do takiego stanu, że nikt nie będzie chciał z nia utrzymywać kontaktu. Domyślam się również, że po takich słowach obrazi się pokazując, że ją to nie obchodzi i za jakis czas wrocicie z podkulonym ogonem... Myślę, że kubeł zimnej wody na glowę powinien pomóc czyli zero odwiedzin, zero zaproszen, zero telefonow i czekac na pierwszy krok ze strony mamy. To powinno pomóc i dać do zrozumienia, że nie jest chodzącym pępkiem świata i uczucia innych sa rowniez wazne jak i jej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mialam podobna sytuacje aie bede tu sie rozczulac i pisac jak bylo u mnie ale rada byla jedna. zaerwac kontakt. pierwsze pol roku bolalo a teraz doceniam blogi spokoj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jestem psychologiem, ale wiem, że są różne typy matek, może poszukaj informacji o tym temacie, może znajdziesz wskazówkę dla siebie. Widać, że bardzo przeszkadza Ci ten temat, może w mężu znajdziesz sojusznika, który przyjmie twoje smutki i smuteczki ;) a z drugiej strony wspólny wróg jednoczy he;) i, choć wiem, że to słaba rada, naucz się ignorować mamę. Uwierz mi, że zerwanie z nią kontaktu to żadna rada. Ja np. od 9 lat nie mam kontaktu z matką, jeśli się to zrobi, to trzeba mieć poważny powód i trzymać się swojej decycji bardzo konsekwentnie. A Twój powód aż taki straszny nie jest, ogranicz po prostu ten kontakt jeśli Cię to tak razi. Widać z Twojej opowieści, że nie osiągniesz za dużo ostentacyjnie pokazując swoje niezadowolenie. Ten typ i tak wie lepiej, umie lepiej. Nie wiem jaki masz kontakt z Tatą, ale może pogadaj z nim, powiedz mu, że Ci z tym ciężko. Znam taki typ ludzi, jak Twoja mama. Bardzo wiele złego mnie z ich strony spotkało. Wiem, że im wyższe mniemanie o sobie tym większa słoma z butow... powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale autorka napisala ze mieszka oddzielnie. moze za malo dobitnie jej mowisz swoje zdanie. moja jest baaaardzo podobna i np jesli cos mowi takim tonem ze ona wie najlepiej to ja jej mowie moze chamsko ale skutkuje ze ja zrobie tak i tak, jak dalej gada to mowie ze po co sie produkuje jak i tak zrobie tak jak bede chciala. a jak grzebie ci po rzeczach to zrob jej to samo :) zacznij ukladac po swojemu w jej szafie:) jesli bedziesz sie jej bala zawsze bedzie ci siedziala na glowie - pokaz jej ze jestes dorosla kobieta i nie daj sie tak traktowac nawet matce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jablonka w sadzie
Autorko ją bym sie nieźle wkurzyla na matkę i tej złości bym się trzymała,żeby pokornie i cicho nie dac sie sprowadzić przez matkę do parteru...ona ma Cię gdzieś,sluzysz jej do jej własnych celów,do spełniania jej potrzeb a ona nie zauważa twoich...nie ma tu szacunku.Ustał asertywne granicę,pomału ograniczaj kontakt,nie musisz go zrywać,ale dbaj o swoje dobre samopoczucie,bo matka je ewidentnie psuje Tobie,szkoda marnowac szczęście które przypadło Ci w udziale,szczęśliwa rodzina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość toksyczna matka
ja mam identyczna sytuacje, kontakty ograniczam do minimum jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam nie pozwalam ukladac / przemieszczac rzeczy w swoim domu domyslam sie ze ty tez nie - w koncu szafe przelciala od Twoja nieobecnosc zdaje sie, ze tylko taka opcja wchodzi w gre: ograniczac do minimum i niestety nie wpuszczac jesli wpadnie z niezapowiedziana wizyta ja zawsze "akurat wychodze i wroce poznym wieczorem" kiedy moja matka sie zjawia z taka niezapowiedziana wizyta; nauczyla sie wiec dzwonic wczesniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amelia z doliny smutku
Dziękuję za odzew dziewczyny :) Nieznajoma - masz całkowitą rację, nie wpadłam na to określenie "dyktatorki", ale pasuje idealnie. Co do spotkania - już kiedyś o tym myślałam, ale u nas strasznie ciężko byłoby to ogarnąć logistycznie (siostra mieszka na drugim końcu europy, bywa w Polsce raz na 3,4 lata). Poza tym, mam wrażenie, że to jest problem mój i ew. mojego ojca. Reszta rodzeństwa uważa ją za zgryźliwą, uszczypliwą, może trochę wtrącającą się w życie, ale nie czują na pewno tego, co ja - ona nie ma fizycznej możliwości wchodzić z butami w ich życie tak jak u mnie. Czasem sami mówią, że przesadzam, jak opowiadam im co ona wyprawia. No ale sam pomysł może nie jest zły, chociaż tak jak mówiłam - ja próbowałam z nią rozmawiać i zawsze kończyło się to jej obrażaniem, nie odzywała się tydzień, dwa, aż jej nie przeszło. Keysy - wiem, zdaję sobie sprawę z tego, że może się okazać, że i u mnie tak to się skończy. Ciężko mi z tą myślą, ale jak pomyślę o tym, co już z nią przeżyłam, ile jeszcze przede mną, ile nerwów mnie to kosztuje, to myślę sobie, że wszystko będzie lepsze od tego, co ma miejsce teraz. Napiszę Wam jeszcze o czymś. Moja mama pochodzi z wielodzietnej rodziny, miała 5 rodzeństwa, sama jest najstarsza. Jej matka była identyczna jak ona. Skłóciła ze sobą wszystkie rzeczy do tego stopnia, że do dziś nie mają ze sobą kontaktu. Czwórka z nich nie chce jej w ogóle znać (tzn mojej babci). I z tego, co opowiadał mi tata, babka miała identyczne metody, które teraz stosuje moja matka: obgaduje jednego za plecami, potem drugiego, potem temu pierwszemu słodzi i wchodzi z wazeliną, potem robi to z tym drugim i w efekcie napuszcza wszystkich na siebie. Podobno babka robiła to samo, co teraz moja mama: np moja córka jedzie ją odwiedzić w sobotę, a matka kupuje jej np jakieś słodycze. Chowa je głęboko w szafce, żeby tata nie mógł sobie wziąć jednego cukierka, po czym odwozi do mnie z powrotem córkę. Młoda potem daje mi te słodycze i mówi: "proszę mamo, tylko nie mów babci, bo kazała mi nie dzielić się z wami, tylko schować sobie to gdzieś w pokoju". I znów - takich przykładów i podobieństw między babcią a moją mamą, mogłabym wypisać tu całą stertę. Wiecie, teraz nie żartuję ani nie ironizuję - ja się zastanawiam, czy to nie jest jakiś rodzaj choroby psychicznej. Bo babcia nie wyszła na tym najlepiej, obecnie ma 87 lat i jest ubezwłasnowolniona. Doszło do tego, że pod koniec swojej "najwyższej formy" wysyłała listy do swoich dzieci i pisała w nich np "Nie chcę cię znać ty kurwo, nie jesteś już moim dzieckiem". Oczywiście moje ciotki czy wujkowie wiedli normalne, zwyczajne życie, nie miała powodów, żeby siać taką paranoję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamy to samo
my mamy to samo, meza matka taka jest... powiem jedno-horror, szczerze jej nienawidze za to co robi mezowi ,naszej corce,nam ... ten sam typ -tyle ze bez grzebania w szafkach, my mamy do siebie blizej 2 km, wogole sie juz nie widujemy,ona uwaza ze to my powinnismy ja odwiedzac no bo to przeciez ONA ,a my uwazamy ze ona i tym sposobem jest porazka...corka nie mowi na nia babcia, a swieta -robi tak drogie prezenty ze nie wiadomo jak sie zachowac, o wszystko ma pretensje,zawsze wszytsko maz zle robi, i cale zycie powinno toczyc sie wokol niej.. obluda na maksa,przy innych kochana mamusia, chodzi i opowiada o naszzej corce jakby ja conajmniej raz na tydzien widziala, a widzi ja tylko na swieta!! jej maz tez potulny i przytakuje,ale coraz bardziej psycha mu siada, dla meza robi sie coraz gorszy,coraz bardziej przypomina juz ja...chyba juz sie poddal , do nikogo nie zadzwoni pierwsza,nie spyta jak sie czujemy uwaza ze powinno sie do mniej dzwonic!!horror

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rachu ciachu i po strachu.....
z takimi osobami niestety nie mozna szczerze rozmawiać bo to nic nie da. Takim osobom trzeba pokazac kto rządzi. Nie ona ale wy rządzicie swoim życiem. Trzeba krzyknąc, tupnąć noga, jak trzeba to wyprosić nawet z mieszkania. Bo inaczej będzie zatruwała wasze życie swoim jadem puki nie umrze. mamy to samo - twoj maz to niestety torche maminsynek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przeczytałamdo koncauff
dałąm rade przeczytac do konca szczerze teraz wiem dlaczego twoje rodzenstwo wyprowadziło sie tak daleko ;) matka wpiepsza sie w twoje zycie i tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rarrarararar
współczuję- moja też jest trudna ale ja jeszcze trudniejsza i ona musiała odpuścić bo inaczej byśmy ze sobą nie rozmawiały i nie spotykałaby się z moimi dziećmi mimo tego że mieszkamy w jednym domu... Rada: Jak z dzieckiem: stanowczo, twrdo ale spokojnie - nie dopuszczaj, nie pozwalaj na takie sytuacje... Otwiera Ci szafkę, wstań, zamknij drzwiczki i powiedz że nie życzysz sobie układania i stój puki nie siądzie... Kupi Ci coś, podziękuj, jeśli wcześniej mówiłaś że nie chcesz - przypomnij o tym i nie używaj tej rzeczy. Ale najważniejsze - NIE wchodź w dyskusje i NIE TŁUMACZ dlaczego tego nie ubiarasz - dlaczego masz te filiżanki, tą sofę, taki porządek w szafce albo nawet syf na podłodze ( gdyby był )... NIGDY!!! Naucz się jednego zdania: Mamo, to moje życie, dziękuję za radę/pomoc/itd... jeśli będę chciała to skorzystam... I powtarzaj w koło macieju - jak do dziecka. To dwie rzeczy - 1.nie pozwalaj robić tego czego nie chcesz żeby robiła 2. nie tłumacz się i nie dyskutuj o tym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amelia z doliny smutku
Bardzo Wam dziękuję za wszelkie rady. Ja chyba nie mam innego wyjścia - podejmę jeszcze jedną próbę szczerej rozmowy, stanowczej i konkretnej, zresztą zawsze tak z nią rozmawiam. Jeżeli to nic nie da - zacznę chyba pomału ograniczać kontakty i tyle. Nie będę jej do siebie zapraszać, a jak zapyta czemu nie może przyjechać - powiem wprost, że nie mam ochoty na kolejną tyradę i przepychanki. Może jak po kilku razach zobaczy, że nie żartuję, to się opanuje? A mam jeszcze pytanie do dziewczyn, które urwały kontakty ze swoimi matkami: jak Wam z tym teraz? Nie żałujecie? A jak zareagowały na to Wasze mamy? Bo rozumiem, że to była Wasza decyzja, tak? Macie rodzeństwo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja namawiałam córę
rety, jak czytam, to aż mi się wierzyć nie chce, że matki tak potrafią zrobić swoim dzieciom:( Ja mam cudowną mamę i super kontakt z nią, mamy rózne zdania i poglądy na wiele spraw, ale to normalne przecież, nie kłócimy się z tego powodu, a jak już się posprzeczamy, to szybko się godzimy. Moja babcia natomiast ze strony mamy, to był typ olewczej matki, moja mama jako jedyna córka skazana była przez babkę na tyranie i poniżanie. Synkowie dzisiaj na babke się powypinali, w sensie, że jeden wyjechał do NIemiec i przepadł, nie kontaktuje się, drugi wpada raz na jakiś czas, owszem przywozi jej jakieś zakupy (bo babcia spłaca długi najmłodszego synka, który czmychnął do GB, niby przysyła powoli kasę na spłatę, ale dwa kredyty babka wzięła na siebie i musi bulić, nie ma wyjścia, więc jej z emerytury zostaje niewiele). I oczywiści kto najwięcej chodzi przy babcie? Ta niedobra córka:-o Moja mama jest biedna pod tym względem, ale na tyle poczuwa się w obowiązku, że nie ma opcji, że nie zajrzy do babki, posprząta jej, zakupy zrobi, pomoże w opłatach:-o a i tak co jakiś czas babka ją wyzywa i wygania. Koszmar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubieJapka
autorko ja mam identyczną matkę z tym,że moja nigdy w życiu mi nic nie kupiła oprócz tego kiedy byłam mała czy nastolatką u musiała mi dać jeść w domu i ubrać.Też mam super męża,swój dom,dziecko a ona nigdy dobrego słowa mi nie powiedziała.Czytając twoją historię to myślę jakbym to ja pisała,nawet relacje moich rodziców są takie same!!to szok,ze mamy tak podobnie.Moja mama też obgaduje do mnie rodzeństwo a im potem świecie w oczy i udaje dobrą i o mnie na bank też gada same złe rzeczy,jest b.dwulicowa.Całe życie siedzi w domu,nie przepracowała nawet jednego dnia a ma się za najlepszą matkę na świcie bo "była w domu z dziećmi",a jej bycie to było oglądanie tv caaaałe dnie!!nigdy nie wzięła nas na spacer,na dwór w ogóle,nigdy nie porozmawiała jak z człowiekiem,tylko swoje rady rady i rady!!!!nie cierpię jej!!ale moje relacje z nią wyglądają tak jak u Ciebie,przychodzi,biadoli na tate,na rodzeństwo,na całe swoje żałosne życie ale nigdy nic z nim nie zrobiła bo jest leniem!!!!!ooo matko,ile ja mam do niej żalu!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubieJapka
całą moją ciążę też miała mnie w dupie i po porodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amelia z doliny smutku
Japko - no widzisz, myślę, że takich jak my jest więcej. Wiesz, moja matka zajmowała się nami, domem. To było całe jej życie. Tzn było tak, że ojciec całe moje dzieciństwo pracował zagranicą, byliśmy sami z mamą przez dłuższy czas (w sumie 7 czy 9 lat). I ona ma o to ogromny żal do niego, że zostawił ją samą z dziećmi. Ja wiem, że było jej ciężko, ale co zrobić? Były lata 80, my mieszkaliśmy na lubelszczyźnie, gdzie bezrobocie było po prostu gigantyczne, moi rodzice odziedziczyli po ojcu mamy dom, który był zadłużony, nie wykończony, a w którym nam przyszło zamieszkać. Dzięki temu, że ojciec na tych kilka lat wyjechał zagranicę, udało się spłacić cały dom, mieliśmy dobry samochód podczas gdy inni jeździli ładami albo maluchem, nam w życiu niczego nie brakowało, jeździliśmy na kolonie, ojciec naprawdę zarabiał tam kupę kasy. Potem wrócił, mogliśmy sprzedać ten dom za podwójną wartość i wyprowadzić się do centrum Polski, dzięki czemu wszyscy się wykształciliśmy, rodzice założyli interes, dzięki któremu utrzymują się do dzisiaj i który przynosi świetne dochody. Więc nie mogę powiedzieć, że się nami nie zajmowała, każde z rodziców coś poświęciło - ojciec całe moje dzieciństwo, a mama swoją pracę zawodową na rzecz wychowywania dzieci (chociaż od 15 lat znów pracuje w zawodzie). Jest to natomiast taki typ, który to wszystko wypomina. Wypomina ojcu te lata spędzone samotnie (zupełnie tak, jakby ojciec na ten czas na wakacje na Ibizę sobie wyjechał:O), wypomina mojemu rodzeństwu, że nie pomagało się mną zajmować (mieli wtedy 10 i 12 lat), no ogólnie żal do wszystkich, do mnie pewnie w ogóle o to, że pojawiłam się na świecie w tak niefortunnym momencie :o Jej się nie da uszczęśliwić, pomóc. W zeszłym roku na 35 rocznicę ślubu wykupiłam rodzicom wczasy nad Adriatykiem, zbierałam na tę wycieczkę cały rok, sama rezygnując ze swojego urlopu. Chciałam jakoś ich do siebie zbliżyć, jakoś ulżyć im w ciężkiej pracy, odstresować trochę mamę. I co? Nie pojechali, bo ona stweirdziła, że nie będzie się dobrze czuła w takich upałach :o:o:o Wycieczka trafiła do mojej siostry :o A pół roku później słyszę z ust mojej matki (w ferworze narzekań na swoje życie), że ona tak ciężko haruje, że nawet nie ma kiedy i jak na urlop wyjechać, ale każdy oczywiście ma to w dupie i nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ciężko pracuje. Pytanie za 100pkt: śmiać się czy płakać?? :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubieJapka
ale moja matka też można powiedzieć,że o nas dbała,dawała jeść,chodziła do lekarza kiedy było trzeba-ale to wszystko z jej strony.Nie trawię jej za to,że uważa się za najlepszą matkę na świecie a nigdy nie można było się jej zwierzyć bo każdemu to wydawała,ona musi plotkować,musi ciągle gadać o kimś,nawet jeśli to są jej dzieci to obrobi im dupy!jest okropna.Mogłabym opisywać takich sytuacji milion.Ona nie ma żadnego współczucia dla ludzi-jak ktoś ze znajomych zapada na raka czy choruje to ona tak łatwo i lekko mówi-"noo,już po niej,nie ma ratunku,tylko trumna i jeszcze koment-"zobacz a ja taka ....w sensie,ze ona tyle przeszła i żyje i zdrowa.Szlag mnie trafia jak ona tak lekko traktuje czyjąś tragedię.Ostatnio jej własna matka ciężko zachorowała i matka była u mnie a siostra zadzwoniła powiedzieć i matka słyszała i mówi tak"co mama umarła"?-tak zwyczajnie,że mi ręce opadły....ludzie kochani,jak można być takim człowiekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lubieJapka
teraz zauważyłam,że nawet rówieśniczkami jesteśmy..szok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie tam doświadczenia
Nie wiem czy to dobra czy zła rada. Podobną sytuacje mieliśmy w rodzinie. Matka ciągle wtrącała się w życie córki chodziła im do mieszkania sprzątała po swojemu w analogiczny sposób jak u Ciebie itd itd. Córka długo znosiła takie zachowanie ale w pewnym momencie coś pękło i podczas nieobecności matki poszła do jej domu i zrobiła "absurdalny" porządek. Tzn Buty wsadziła na górne półki, bieliznę do zamrażarki zapasy z kuchni przeniosła do garderoby itd. Można sobie tylko wyobrazić w jakim szoku była matka po powrocie i wtedy odbyła się między nimi rozmowa. Pomogła do końca życia matka pytała córki jak może pomóc itd. Nie wiem na ile skuteczna byłaby to metoda u Ciebie ale coś musi wstrząsnąć bez wstrząsu rozmowa pewnie nie przyniesie rezultatu tak jak do tej pory.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blueberrymuffin
Ja wiem, że matki są różne i relacje z nimi bywają słabe, ale ja i tak Wam zazdroszczę. Wszystko (prawie wszystko) bym oddała z krótką chwilę z moją Mamą. Nawet za kłótnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amelia z doliny smutku
bluberry - wiem, zdaję sobie z tego sprawę, dlatego tak ciężko mi definitywnie uciąć nasze relacje. Wiem, że potem bym sobie z tym nie poradziła. Z tymi porządkami pomysł świetny, ale niestety dla mnie niewykonalny - dom moich rodziców w całości jest ich miejscem pracy, nie mogę tego zrobić ze względów czysto praktycznych. Ale aż się zaśmiałam czytając to, co zrobiła Twoja koleżanka ;) Japko - wiem, o czym piszesz. Moja ma to samo. Właśnie pracuje z ludźmi, którzy są już na mecie swojego życia i baaaaaaaardzo lekko traktuje to, że odchodzą już z tego świata. Ostatnio też np do szkoły mojej córki trafiło dziecko z Syrii, chłopiec wyjechał stamtąd w ramach jakiegoś pogramu imigracyjnego do wioski dziecięcej w Polsce. Opowiadam mamie o tym, co ten chłopiec mówił o wojnie, skąd przyjechał, że inne dzieci strasznie były wstrząśnięte tymi opowieściami. A ona? Skwitowała to: "Ja miałam w życiu ciężej i nikt mi nie pomógł, niech się mały nie skarży tylko dziękuje Bogu, że może się uczyć za nasze pieniądze" :o:o:O Serce z kamienia po prostu :o:o I też masz rację, nigdy nie mogłam się do niej zwrócić z żadnym problemem. Zawsze je bagatelizowała, sprowadzała do nic nieznaczącej pierdoły mimo tego, że mi na dany moment walił się świat na głowę. Tak jak np w tej ciąży trafiłam z krwotokiem do szpitala, a ona pierwsze co, to zapytała o to, co Ania (moja starsza córka) zje na obiad, skoro ja od rana jestem w szpitalu :o:o:o Nigdy nie była moją powierniczką, zawsze mówiła tylko o nauce, wykształceniu, studiach, pracy. Nic innego się dla niej w życiu nie liczyło. Leczyła tym swoje kompleksy, jechała też równo po ojcu z tym, że nie skończył studiów. Ona jest pielęgniarką (skończyła liceum pielęgniarskie), choć zawsze chciała być lekarzem. Jak pytałam czemu nie szła na medycynę, odp, że dlatego, że nie miała czerwonej legitymacji (komuna). Więc jak drążyłam dalej i mówiłam, że chyba nie każdy, kto kształcił się w latach 70-80 był komunistą i należał do jedynej słusznej partii zbywała mnie tekstem, że nic o życiu nie wiem. Ale jej siostra skończyła psychologię na UW w 84 roku i nigdy w życiu nikt nie kazał jej wstępować w szeregi partii. Niestety, wstyd przyznać, ale dwulicowość i hipokryzja to drugie imiona mojej matki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amelia z doliny smutku
Japko - a jak wyglądały relacje Twojej matki z jej mamą? I z rodzeństwem, jeżeli je miała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odpowiadając na Twoje pytanie "jak to jest zerwać kontakt z matką" Ja zerwałam z moją kontakt jak tylko zrozumiałam, że jest złym człowiekiem. Po prostu złym. Jest zakłamana, fałszywa, dwulicowa, czasami myślę, że jest po prostu chora psychicznie, bo jak nakłamie to potem sama w to wierzy i czerpie satysfakcję z czynienia zła. I powodów jest też więcej, ale to już moja sprawa. Bardzo się cieszę, że nie mam z nią kontaktu. Może gdybym miała jakieś pozytywne wspomnienia związane z matką, to bym tęskniła. Ale nie mam. Więc nie wiem za czym mam tęsknić. Kiedyś, za czasów studiów, dorabiałam sobie pracując w butiku z ubraniami w galerii handlowej. I czasem patrzyłam z jakąś dozą zazdrości na rozemocjonowane córki, które buszowały po sklepie z mamą, na dumne mamy, które przychodziły po drobiazgi dla córek. Ja nie mam takich wspomnień. Matkę odrzuciłam całkowicie jak miałam 17 lat. Nie żałuję. Mam brata przyrodniego, ona go kocha, więc mają jakiś tam kontakt, ale z tego co wiem jest również na odległość. Dogadują się, bo mają podobne charaktery. Jak już pisałam, nie mam z nią kontaktu od lat. Ona miała szansę, byłam w ciąży, brałam ślub, nie interesowała się. Jedynie w rodzinie obsmarowała mi tyłek. Z tego co mi życzliwie doniesiono ;) Mam córkę. Nie chcę, by ją poznała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odpowiadając dalej: rodzina mojej matki jest taka sama jak ona. Oficjalnie kochają się, ale pod pierzynką.... Wzywają na siebie policję, wyzywają, ogólnie to jedna z sióstr jest samicą alfa ;) rządzi resztą i trzęsie;) Jak się przeciwstawiają, to obsmarowuje od góry do dołu. Ja nie uznaję fałszu, staram się być szczera. No niestety nie pasuję do nich. Może gdybym jeszcze była brzydka i głupia, to by było im łatwiej, ale niestety, jestem w miarę normalna, wykształcona, nikt mi w niczym nie pomagał, to co osiągnęłam w życiu było wypracowane przeze mnie samą. Nie mają szansy mnie obsmarować, bo żyję sobie po cichutku i spokojnie. Kocham męża, kocham dziecko. I 5 razy się zastanawiam zanim coś powiem. Przeciętniak ;) Pamiętam z dzieciństwa taką scenkę; przyjeżdżamy do rodziny matki, ja mała, ojciec i brat. Ojciec poszedł na spacer, bo nie trawił ich wszystkich. A moja matka dawaj, obsmarowywać bogu ducha winnego ojca, że ją katuje, że bije itd. I tak jedzie jedzie po nim, rodzina łyka, emocje buzują. A nagle odzywa się wujek, najmłodszy brat matki mojej: Wiesz co, jakbym ja miał taką żonę jak Ty, to też by w***ol dostawała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amelia z doliny smutku
Kokoszka - strasznie mi przykro, że tak to się u Ciebie poukładało. I oczywiście rozumiem, że nie chcesz tu pisać o wszystkim. Do mnie dopiero teraz zaczęło dochodzić, jakim człowiekiem jest moja matka. Nigdy się jakoś głębiej nad tym nie zastanawiałam. Nie jest też tak, że ona mnie w jakiś sposób strasznie skrzywdziła czy sprawiła, że moje życie potoczyło się inaczej. Ale jak nad tym głębiej pomyślałam, to zaczęłam zauważać takie małe pierdoły, drobne gesty, zachowania, które wzięte do kupy składają się na brak zaufania, szacunku, zrozumienia względem mojej osoby. Mimo tego, że protestuję, że głośno mówię o tym, że mi to przeszkadza, że to mnie rani. Myślę też, że przyszedł najwyższy czas, abym stanęła po stronie ojca, abym zaczęła go bronić - by pokazać jemu, że go rozumiem, ale żeby też pokazać matce, że nie godzę się na to, żeby w taki sposób rozwalała nam rodzinę. Nie wiem czy wystarczy mi na to siły, ale decyzję chyba już podjęłam. Muszę do nich pojechać, usiąść przy stole i wyjaśnić wszystko od A do Z, pwoiedzieć o wszystkm, co leży mi od dawna na sercu. A decyzję pozostawię jej - jeśli jej zależy na nas, na rodzinie, coś z tym zrobi. Ja nie potrzebuję wiele, wystarczy mi, że zobaczę, że się stara, że autentycznie chce zmiany, że się tym przejęła. No a jeśli się okaże, że ważniejsze będzie dla niej jej zacietrzewienie, zawziętość i dopięcie swego - wszystko będzie jasne. To chyba dobre rozwiązanie, co? No chyba, że jest tak, jak piszemy - że to objaw jakiejś choroby psychicznej. Na nic wtedy wszelkie działania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amelia z doliny smutku
kokoszka - no to ciężki kaliber widzę. Prepraszam, że zapytam, jeśli nie chcesz, to nie odpowiadaj. Twoi rodzice są po rozwodzie? Bo napisałaś, że masz przyrodniego brata - Twoja matka ułożyła sobie z kimś na nowo życie? Bo cholera, dla mnie byłaby to ogromna nadzieja. Paradoksalnie rozwód moich rodziców mógłby być początkiem nowej, lepszej ery dla nas wszystkich, z nimi włącznie. Ale wiem, że nie ma takiej możliwości, chociaż nie umiem odpowiedzieć na pytanie dlaczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy ja wiem....:/
straszne to co tu przeczytalam. ja mam wspaniala mame i mialam wspanialego ojca, kocham ogromnie mocno moich rodzicow mimo ze tato juz nie zyje. Ale mama uklada sobie zycie na nowo i zycze jej wielkeigo szczescia. Wspolczuje Wam dziewczyny bo miec fajna mame to najwiekszy skarb na swiecie. Moja mama jest moja przyjaciolka. Ale dobrze ze macie fajnych mezow, udane zycie, zdrowe dzieci. macie teraz swoje rodziny i napewno zrobicie wszytko zeby Wasze dzieci byly szczesliwe i mialy wspanialych rodzicow:* pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×