Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

po co jechać na wakacje jak i tak trzeba stać przy grach?

Polecane posty

Nie znam takich hipokrytów, którzy twierdziliby, że na wakacjach lepiej jeść w domu :D Za to znam oszczędnych ludzi, którzy kosztem innych przyjemności pojadą na wakacje 'low-budget' i nie będą jedli w knajpach, ale 'co przeżyją, to ich'.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hallo z czego sie śmiejemy?
ok, dziewczyno wiem o co ci chodzi, nie tlumacz sie tak... nie ma sensu może ona sie wstydzi i mówi, że tak jest fajnie ja jak pisałam jeżdziłam na bardzo skromne wakacje z rodzicami, a teraz też nie chce mi sie gotować na wakacjach, ale gdybym musiała to zabrałabym smyka i gotowała byleby tylko miał fajne wakacje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ok, spoko, rozumiem, że chciałaś po prostu sprowokować do dyskusji, jak reszta prowokatorów - no-life'ów na kafe. :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hallo z czego sie śmiejemy?
akurat to było do "hahaha leze ze smiechu"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hahaha leze ze smiechu
nie:D ale jak wspomnialam czytanie na kafe jest slaba strona wielu. Jesli ktos chcial kogos sprowokowac to chyba tylko ta od gotowania w domu z wygody:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agawa 123
Jak widac ile ludzi, tyle opinii... ja nie rozumiem dlaczego uwazacie, ze obiad to wielkie stanie przy garach, przeciez wystarczy kupic składniki na np. zupe., wrzucic je do gara, wrócic za 40 minut i obiad gotowy. Albo ugotowac młode ziemniaki, i do tego zjesc np jajo z surówka... spaghetti wychodzi b szybko i niedrogo... ja sobie nie wyobrazam za polskie płace zeby sie zywic cała rodzina w knajpach, wtedy jeden maleński obiad na np. 4 osoby to 50 zł... ja akurat jezdze w góry, jem sniadanie , potem robie kanapki, i pózno wieczorem po powrocie sie opychamy obiadokolacją, jakbym miala byc uzalezniona od osrodka że kolacja np. o godz. 18, to b uwiazuje niz robienie tego samemu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agawa 123
a co do stołowania sie w knapach, juz nei mówie o drogich restaurcjach ze obiad za 200 zł, ale takie przecietne knajpki- ja juz z tego powoli wyrosłam, i mnie tak nie bawi... kiedys tu czytałam temat goscia co pracował w pizerii i mówił, że tam było norma, że obsługa dla jaj dodawała do farszu... np. odchody w maleńskich ilosciach, zeby sie ponabijac z klientów, potem sie gapili jak to jedza, i chichotali... nie wiem dlaczego, moze kompleksy jakies mieli, czy co... no i sie zaraz okazalo ze tak jest w wielu miejscach. Troche mnie to obrzydziło... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takkkkk
a ja kiedyś byłam w baaardzo drogiej ( firmowa kolacja żeby nie było, ze sie chwalę) restauracji w krakowie, deser coś w stylu kogel-mogel na prawie 40 zł i włos czarny kręcony.... fuj, a tak ładnie grali na fortepianie na zywo i srebrne sztućce:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Troche mnie to obrzydziło... " Zacznij się słońcem żywic albo nigdy nie rozmawiaj z nikim kto pracuje w jakiejkolwiek fabryce przetwórstwa spożywczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agawa 123
no fakt, że jedzenie jest niepewne, ale jak ktos mysli że w restauracji ma lepsze niz kupi w Lidlu, to jest idiotka, jak ta tu, co sie nabijaa kretyńsko w innych...w restauracji to jest jeszcze wieksze pole do popisu, załozę sie ze daja tez jedzenie przeterminowane, wystarczy obejrzec chocby te pgrogramy Gesslerowej- masa proszku, mrozone gówna, a ajk sie zrobi samemu to przynejmniej wiadomo w miare co to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Temat- po co wakacje jak trzeba stać przy garach.,.. ech, dla mnie stanie przy garach nie jest jakąś katorgą, dla męża też, nie przepadamy za gotowaniem ale mamy opanowane szybkie i smaczne dania, zrobienie ich na wakacjach to żaden problem, pierogów się raczej nie lepi jak ktoś już wspomniał. Nie stać mnie na stołowanie się w najlepszych restauracjach z całą rodziną, a na pewno nie codziennie, a też jakoś nie wierzę żeby w każdej knajpce wszystko było super świeże i dobrze przechowywane, przygotowane... nawet jak mam dać za obiad 10 zł- nie będzie super jakości, a dla rodziny 4-osobowej za 40 zł. zrobię coś dużo lepszego. Bez względu na to gdzie aktualnie jesteśmy, nie jestem zwolenniczką rozpieprzania pieniędzy, zarabiamy ich tyle ile potrzebujemy, rozumiem lody jak mamy ochotę, ale pójścia na rybę z frytkami- kompletnie nie. Wakacje są dla mnie po to żeby poodychać świeżym powietrzem, mieć blisko do morza czy jeziora, pozwiedzać, przebywać w plenerze bo mieszkamy w centrum miasta... Jeszcze za granicą można popróbować nowych smaków, lokalnych i gdzieś się wybrać, w ramach atrakcji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Obiad jest obowiązkiem
dla mnie, więc ja bym nie chciała gotować (i nie gotuję na wyjeździe). Wakacje to również ta miła sprawa, że cię obsługują :) Jeżdże raczej za granicę i wykupuję wyżywienie. W kraju na codzienne stołowanie się w knajpach też by mnie nie było w życiu stać, zresztą nawet jakby było, dla mnie to przesada (średnio obiad dla dwóch osób przynajmniej 60 zł, codziennie? nie ma mowy). Więc ani bym nie gotowała, ani codziennie nie stołowała w knajpach. Po prostu zjadałbym cokolwiek, choćby kanapkę, zupkę chinską, gotowca pudliszek, czy inną chemię. Jedzenie to mimo wszysto drugorzędna sprawa na wakacjach. Jak masz wykupione i możesz jeść pyszności, szczególnie regionalnej kuchni, to super. Ale jak nie, to nie i też wakacje będą udane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gruba barylla
Ja gotowac nienawidze ani w domu,ani tym bardziej na wyjezdzie. ale np moj maz to uwielbia i w ogole lubi byc w pomieszczeniu,nie lubi sie szwendolic calymi dniami -co ja z kolei kocham. Wiec ja sie z dzieciakami szwendole,kiedy on gotuje,a po zarciu wychodzimy gdzies razem,na jakis mniej wyczynowy spacer. ja bym byla w****iona,jakbym miala gotowac,on -jakby musial caly dzien byc na nogach. Niech kazdy zyje jak lubi. jak ktos sie cieszy,kiedy ugotuje aobie zdrowo,swie9 i jak tam chce,to dlaczego ma sie z tego nie cieszyc? nie kazdy musi lubic to samo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lampkie chce
A ja myślę, ze chodzi po prostu o to, by Ci, którzy gotują na wakacjach z oszczędności (bo inaczej by nigdzie nie pojechali) przestali opowiadac bzdury o gotowaniu dla przyjemności. Bo są śmieszni. Nie znam nikogo, kto lubilby wakacyjne gotowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja lubię! Odkąd pamiętam jeździłam z rodzicami za granicę i zawsze braliśmy kwaterę z kuchnią. Chodziło się raz czy dwa razy na tydzien do knajpek, a tak to szliśmy na lokalny bazar i kupowaliśmy np. ryby czy owoce morza i gotowaliśmy w domu:P Ale my lubimy gotować i dla nas to przyjemnośc. I stać nas było na jedzenie w restauracjach:) Teraz też wolę pojechać z mężem do kwatery i gotujemy sami. Dla nas to frajda wybrać świeże ryby na bazarze, wrzucić na patelnię i zjeśc. Albo udusić w winie gar krewetek i zjeśc z bagietką. Albo usmażyć steka z normalnej wołowiny. Biedni nie jesteśmy, po prostu LUBIMY gotować - to nasze hobby. Nikt nie mówi o panierowaniu schabowych i obieraniu ziemniaków, my wyszukujemy takie rzeczy, jakich nie jadamy w domu. Oczywiście do knajpek też chodzimy, zeby spróbowac lokalnej kuchni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość My sniadania/kolacje
Za obiad który kupiłam za 10-15zł,miałam:schabowy z ziemniakami i surówką+zupa. Najadłam się,a wręcz nie dokończyłam i następnym razem zjadłam jedno danie,drugie dziecko. Bo po wzięciu dwóch osobnych dań,ani ja cały nie zjadła,ani dziecko. Do wybory były inne dania(pierś z kurczaka,frytki,rosół,pomidorowa itp). Tak gdybym nie miała kasy,wolałabym stać i gotować coś szybkiego. Wazne aby spędzić wakacje nad morzem,aby dzieci miały radochę :) Mieliśmy blisko mały market,więc do niego chodziliśmy czasami . Wiadmo ceny bardzo różnią się od małych sklepów,chociaż w nich częściej bywaliśmy. I uważam,że za te same pieniądze faktycznie można coś taniego znaleźć za granicą z wyżywieniem . Koleżanka była to za trzy osoby dała w Chorwacji ok 4 tysiące(wyżywienie,nocleg,basen itp). A my nad Polskim 3-4 tysiące,do pamiątki,do tego lunapark jeden dziń...i kasa leci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciekawe, że są tylko dwie opcje: albo jadanie w restauracjach albo "stoi pół dnia przy garach" gotując posiłki z produktów kupionych w Biedronce:D No bo, ze ktoś kupi np. świeżą rybę nad morzem, usmaży na patelni (10 minut) i zje z michą sałaty i bagietką już nie mieści się w głowie? Zrobienie na szybko makaronu ze świeżymi pomidorkami (20 minut) tez się nie mieści? Jak gotowanie samemu to tylko Biedronka i spędzanie kilku godzin? Chyba z domu takie zwyczaje przynosicie...:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość My sniadania/kolacje
Dodam,że my do mini marketu chodziliśmy,ale jak byliśmy akurat w pobliżu,to weszliśmy po kajzerki czy inne produkty na sniadania(kolacja przeważnie grill). Tak to sporo poszło na pobliskie małe sklepiki :) Co do tych obiadów,to dwa razy zamiast obiadu poszliśmy na fast food.....z wygody,bo bliżej i spore w przystępnej cenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
niektórym się w głowie nie mieści, ze nie trzeba z*********ć do Biedronki bo market jest w ośrodku, na campingu, hotelu.. i nie trzeba gotować zup, czy dań panierowanych, czasochłonnych a wystarczy kawałek mięsa z warzywem, sałatą, bo przecież w wakacje trzeba się nażreć i pokazać, że stać nas na restaurację, to nic że wpieprza się tam pseudo schabowe z frytkami, ale przecież byliśmy w "restauracji", owszem są osoby które kupują sobie dobre jedzenie restauracyjne, stać ich lub zwyczajnie nie chcę im się gotować, ale nie zawsze jedzenie an kwaterze to biedota itp.. większość tych co tak przekonują do tych knajp to właśnie siedzi w najpodlejszych lokalach byleby iść do knajpy i pokazać że ich stać :D nie jest ważne na co ale...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malina977
Dokładnie. Najbardziej mnie śmieszą klienci tych wszystkich obskurnych smażalni ryb nad Bałtykiem. Płacą 20zł za 20dkg starego dorsza i 30dkg skąpanej w oleju panierki z cuchnącymi frytkami i "bukietem surówek" w postaci zwiędłej kapusty. Wszystkio podane na kartonowej tacce z plastikowymi widelcami. Do picia obowiązkowo lane, rozwodnione piwo w plastikowym kubku 0,4 za 6zł, a dla dzieci cola. Koszt "obiadu w knajpie" - 60-80zł za 4 osoby. Ja tam wolę rybę kupić świeżą, bo przynajmniej mam pewnośc, że nie leży drugi tydzień i usmażyć sobie na patelni. Nie wiem jakim trzeba byc leniem, żeby uważac to za pracę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie bardzo rozumiem ten temat
przeciez kazdy robi jak uwaza. A juz malo kto gotuje na wakacjach nie pod przymusem finansowym. Wazne jednak, ze wola oszczedzic i cos pokazac dzieciom niz kupic piwo czy wodke:O Takich ludzi nalezy tepic, a nie uczciwych co jada i sami gotuja, bo nie maja pieniedzy. Bylam rok temu z kolezanka i jej rodzina nad morzem, domki mielismy obok siebie (chcieli razem ale my nie chcielismy) i oni maja dwojke dzieci, my jedno. Powodzi im sie srednio, gotowali, bo nie byloby ich stac by jadac na miescie. Nas bylo, ale jesli mam byc szczera to za granica mnie to wszystko taniej wynosi. Ja, maz i corka (l 4) i jeden obiad na miescie (zadna ekskluzywna restauracja, ale tez nie buda z kebabem) to koszt srednio 80zl, bo wliczam w to tez napoje. Byly dni, ze i 120zl placilismy za posilek dla naszej trojki i to sam obiad, wiec nie dziwi mnie, ze innych nie stac. Kolezanka musialaby srednio ze 100 dziennie zostawiac w knajpkach, a to na 10 dni daje 1000zl. I rozumiem, ze nie bylo ich stac. Tylko troche przykro mi bylo, ze sie obrazili, iz nie chcielismy z nimi gotowac. Ja wiem, ze nikt nad garami nie stoi i kolezanka w niecala godzine sie wyrabiala z tym, ale ja nie chcialam. Rozumialam, ze ona musi czy chce, ale ze ja chcialam inaczej to niestety nie zrozumiala. A szkoda, bo liczylismy na fajne wakacje z nimi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie bardzo rozumiem ten temat
ale nie popadajmy w skrajnosci typu, ze jak gotuje to stoi nad garami pol dnia i biega do Biedronki, a jak je ktos na miescie to obrzydliwa rybe smazona na plastikowych talerzach:O Ja np. smazonej ryby w zyciu z polskiej smazalni bym nie tknela takze nie generalizujmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malina977
To gdzie wy jadacie nad morzem, jak tam normalnych knajp praktycznie nie ma? Ile razy bywam to zdarza się może jedna, dwie na kurort, z reguły są drogie i siedzą w nich sami Niemcy. A Polacy szturmują właśnie te smażalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie bardzo rozumiem ten temat
nie wiem, moze wedlug ciebie siedzimy w tej drogiej:) Drogie to kwestia indywidualna. Ja na wakacjach nad Blatykiem nie jem w smazalniach w ogole, malo tego nie jadam zadnych panierowanych potraw, bo sa za ciezkie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malina977
No może i wy siedziecie, ale nie wierzę, że wszyscy wypowiadający się w tym wątku też. Prawda jest taka, że większośc krzykaczek od jedzenia na mieście jada właśnie w smażalniach czy innych obskurnych lokalach. Ja bym grosza nie dała za takie jedzenie, wolałabym dwa tygodnie jeśc kanapki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie bardzo rozumiem ten temat
chyba tez zalezy gdzie sie chodzi, zwiedza, ma domek czy mieszkanie. Mysmy w sumie mieli w takim miejscu, ze faktycznie same smazalnie i budy z kebabami, ale codziennie bywalismy w Gdansku, Gdyni i Sopocie, nie siedzielismy tylko w okolicach tych gdzie mielismy domek, zwiedzalismy, a w trojmiescie z pewnoscia znajdziesz cos z dobrym jedzeniem tylko czy tanim to juz nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie bardzo rozumiem ten temat
ja tez wolalabym kanapki niz jedzenie z tych smazalni. Mi tylko przykro bylo,ze znajomi tak nas potraktowali i widze po tym, ze taka glupota jak jedzenie na miescie czy gotowanie moze byc dla kogos bariera nie do pokonania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malina977
W Trójmieście na pewno cos się znajdzie, ale ja pisze o tych mniejszych kurortach. W lokalach nastawionych na Niemców nie zostawiam pieniędzy, bo ceny są sztucznie wywindowane pod klientelę z zachodu. Nie będę przepłacać:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja nad morze polskie nie jeżdżę bo ma za daleko za to bywam w górach i niestety ale większość tych "restauracji" w wypoczynkowych kurortach to speluny a nie restauracje i faktycznie zasługują wyłącznie na miano knajpy gdzie pije się piwo, je się kiełbachę z rożna, czy pizzę, a nawet :D:D pierś z kurczaka w panierce, o stolik trudno bo przecież większość kafeterianek stołuje się w KNAJPIE i stać przy garach nie będzie, bardzo ciężko znaleźć restaurację, gdzie jest smacznie, miło, ładnie, nie jest tłoczno itp.. owszem zdarza się, ale to są wyjątki, a jak widać po temacie na kafeterii wszyscy jedzą właśnie w takich super knajpkach :D to ciekawe skąd te tłumy w tych okropnych lokalach przy drodze, przy ośrodku, karczmach i przy deptakach w Wiśle, Ustroniu itd.. z doświadczenia widzę, ze najlepsze jedzenie jakie można sobie kupić gotowe to to przyrządzane w ośrodkach gdzie się śpi, a najgorsze to właśnie w tych knajpach w centrum :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie bardzo rozumiem ten temat
ja sie nie zgodze z tym,ze najlepsze jedzenie jest tam gdzie sie spi. Bylam nie raz na wczasach z wyzywieniem nad baltykiem i za granica tzw. all inclusive. Hotelowe jedzenie jest dla mnie najgorsze, kiedys bylam na tydzien z mezem w Sopocie w hotelu i mielismy sniadania, obiady i kolacje wykupiona i do dzis zalowalam, bo jedzenie bylo straszne, a hotel 4 gwiazki mial. Dlatego nigdy wiecej jedzenia w hotelach. No, ale mniejsze z tym. Tak poza tematem skoro sa tu osoby, ktore gotuja: czy wy tez obrazilibyscie sie na znajomych gdybyscie pojechali z nimi nad morze, a oni nie chcieliby z wami gotowac? Bo nie wiem, moze ja czegos nie potrafie zrozumiec. Tak samo wyjazd do Sopotu wielka obraza, ze chcemy zjesc na miescie, a nie glodowac do wieczora i gotowac w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×