Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość a ja nic

co dostaliscie od rodziców na start

Polecane posty

Gość gość
Ja tez dostalam mieszkanie 60 m . W pracy mam 2 koleżanki ktore maja kredyty na 30 lat i ciągle mi dogadują z tego powodu. Tak jakby ja była winna ze one nic nie dostały od rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja myślę, ze rodzice, którzy nic dziecku na start nie pomogli to po prostu nigdy nie zastanawiali sie nad jego przyszłością i dlatego nic nie zapewnili /// autorko tak było u ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja dostałam wykształcenie, zapłacili też za wesele, przepisali na mnie ziemię , z której kiedys też jakas kasa bedzie. teraz pomagają sporadycznie, dla dziecka kupili wózek, mama czesto kupuje ubranka, zabawki. a tesciowie kupili nam 2 pokojowe mieszkanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja nic
czy ja wiem? możliwe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mich rodziców stać na to żeby nam pomagać ale żyją ponad stan i niestety nie mam od nich nic - i mi nie pomagają szlak mnie tylko trafia bo znajomym już tłumaczę że mi mama nie pomaga bo zajęta jest sobą ale oni nie wierzą i dziwią się jak mówię, że nie mogę mieć wakacji bo nie mam kasy, albo że nie dostanę od matki kasy na zadatek na mieszkanie, albo że nic mi nie dała na ślub bo nie była przygotowana chociaż zaręczeni byliśmy już3lata. i wielce się zdziwiła jak powiedziałam, że bierzemy ślub

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
chyba u mnie tak było i nikt się nie zastanawiał nad moją przyszłością jak miałam ok 18 lat to moja mama pożyczyła kuzynowi 50tyś których nie oddał a ona na to machnęła ręką bo z rodziną nie będzie się szarpała po sądach ale dla mnie na wesele nie dała, na prezent też nie i na mieszkanie też ani nawet na wsparcie nie mogę liczyć bo jak coś jej powiem to wygada wszystkim na około.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trzeba też uwzględnić możliwości rodziców wypowiadając się w tym temacie, Jedni mają i nie dadzą, a inni sobie odejmą, żeby pomóc niewdzięcznemu bachorowi, który ma ich w d***e...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a dlaczego uważasz ze dzieci to bachory majace rodziców w d***e? o sobie mówisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dostałam 4 tys. z okazji ślubu. I drobną pomoc przy remoncie (tzn. czas, nie finansową). Jak się urodził mały dostaliśmy drobną kwotę "na wózek". Moi rodzice dostali dom i pieniądze od swoich rodziców, a mimo to długo byli we właściwie nędznych warunkach, w niewykończonym mieszkaniu. Trafia mnie jak teraz słyszę jak powinnam urządzić mieszkanie i co dla dziecka kupić (nie ma luksusów, ale jest w miarę komfortowo i tak). Nie dostałam wykształcenia- rodziców nie było stać na to żeby nam opłacać studia zaoczne albo utrzymywać choćby w czasie nich. Tyle że mogłam dokładać tylko niedużą kwotę na utrzymanie domu. Nie dostałam zajęć dodatkowych, nikt nie myślał o rozwijaniu uzdolnień czy korepetycjach przy problemach w nauce. Nie proponowali nigdy że mogę zamieszkać u nich z narzeczonym chociaż później już były warunki. Mogłam się wyprowadzić tylko dlatego że mama męża zadbała o to żeby jej dzieci miały gdzie zamieszkać i od niej dostał mieszkanie. Nawet i w czasach komuny to było możliwe, tylko trzeba było trochę zaryzykować i pomyśleć inaczej, a nie wierzyć że się ustrój nie zmieni i dziecko dostanie kiedyś tam komunalne... Jest mi trochę przykro, nie ukrywam, chociaż rodziców kocham i szanuję. Czasami się zastanawiam o czym myśleli decydując się na rodzinę wielodzietną. Teraz odżyli trochę, nie muszą liczyć każdego grosza- rozumiem, ale nie rozumiałam życia latami na minimum, wakacji nad morzem bo tam siedzieliśmy ciotce na głowie, wyjścia do kina raz w roku albo rzadziej, teatr to już kosmos, oferowania dzieciom właściwie tylko jedzenia, ubrania i podstawowych środków higienicznych- bo już jako nastolatka na takie "fanaberie" jak maszynka do golenia czy dezodorant musiałam zarabiać, po ukończeniu liceum- również na studia, ubrania, buty, bilety... Ale dostałam dobre wychowanie i wpojone poczucie obowiązku, szybko się wyprowadziłam i nie byłam sierotką marysią która nie wie jak ugotować obiad i zrobić pranie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja uważam ,że rodzice od narodzin dziecka podejrzewają że kiedyś to dziecko urośnie i będzie chciało sobie ułożyć życie i oni powinni chcieć mu w tym pomóc tak jak na początku pomagają chodzić, później pomagają w lekcjach, następnie pomagają kupić sukienkę na studniówkę i załatwić fryzjera a następnie pomagają jak pójdzie na studia a jak nie pójdzie to pomagają dostać pracę (po znajomości jak jest taka możliwość), następnie pomagają zrobić wesele, kupić pierwsze mieszkanie, wychowywać wnuki też pomagają a przynajmniej zabierają na weekendy żeby dorosłe już "dzieci" sobie odpoczęły i taka to rola rodziców - dzieci się same na świat nie prosiły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a później starzy rodzice mogą oczekiwać opieki od strony dorosłych dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
od rodziców dostałam wsparcie psychiczne, pomoc finansową na studiach (studiowałam dziennie i pierwszy rok przeżyłam dzięki rodzicom, później już pracowałam) i auto (stare bo stare ale jeździło), po studiach natomiast byłam całkiem samodzielna, nie dostalam ani mieszkania ani super fury bo moich rodziców nie było na to stać. Ślub głównie finansowaliśmy sami, ale trochę kasy rodzice i teście dołożyli. Mieszkania na razie nie mamy, ale sami sobie je kupimy, jesteśmy zaradni i po dobrych studiach nie narzekamy na pracę :-) na pewno oboje z mężem wiemy, że nie kasa i rzeczy materialne są najważniejsze ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ciekawe czy będziecie w tych mądrych wypowiedziach takie cwane jak wasze dzieci wyciągną ręcę by im na start dać.. jak mozna pisać że się współczuje rodziców bo nic nie dali??? moi rodzice mi nie dali pieniędzy ani innych majętności ale dali mi naukę i wychowanie takie że sama mam pęd do dążenia i zdobywania..nie dali mi nic gotowego ale wskazali ścieżkę i wartości dzięki którym mogę szczyty zdobywać! i to jest dla mnie najcenniejsze.. w zyciu bym nie napisała że moi rodzice są źli bo mi działki, domu nie dali.. kurde nieroby weźcie się do porządnej pracy! naszym rodzicom też nie dawali a poradzili sobie jakoś..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie o sobie, ale tak to wygląda jak patrzę na mojego brata - on dostał domek, co prawda do remontu, ale nadający się do zamieszkania i ziemię, jako jedyny z naszej trójki. A nawet się nie obejrzy, jak coś trzeba mamie pomóc. Przychodzi tylko żeby mu żryć dać i czy mu mama pranie zrobiła - które sama musi pójść i zebrać bo mu się nawet przynieść nie chce. Przepraszam za wulgarność wypowiedzi, ale ten temat zawsze mnie wyprowadza z równowagi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość z 15:26 jestes pewnie ok. 8 lat młodsza ode mnie ja miala dokładnie taka sama sytuację i nadzieję, że dobra praca, dobre zarobki itp. ale mieszkanie trzeba było kupic na kredyt, pojawiło sie dziecko i nagle okazało się, że stoimy finansowo w miejscu osoby, ktore dostały pomoc od rodziców zmieniaja auta, jażdża na wakacje a my w tym roku już nie gdzies ten entuzjazm znikł...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co do koleżanki która o bratu pisze.. hm.. jak sobie rodzice wychowali tak mają..że przychodzi na gotowe jedzenie i po pranie.. ciekawe co zrobi jak mamy zabraknie.. a co do kredytu.. ja też mam mieszkanie na kredyt ale cieszę się że miałam zdolność kredytową i ten kredyt dostałam.. bo niestety w dzisiejszych czasach kredyty nie są dla biednych tylko właśnie dla zaradnych których stać na ich płacenie.. oczywiście że kiedyś było inaczej.. może lepiej może gorzej.. ale ludzie obudźcie się my żyjemy dziś.. to nie jest tak że zyliśmy kiedyś w dobrych czasach a teraz nam się stan pogorszył.. my już wkraczaliśmy w dorosłość w czasach kiedy w PL wielki s**t i bagno się zaczęło tworzyć i ciągle wiatr w oczy wiał.. nie znamy innej rzeczywistości i nie mamy altlernatywy do porównań i żali.. jest jak jest i trzeba to przyjąć.. i zmierzyć się z tym.. by nasze dzieci nie widziały strachu i bezradności w naszych oczach..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
żyjemy w innych czasach to fakt, ale fakt jest taki, że w tamtych czasach latwiej sie było dorobić i stąd dzisiejsza pomoc dzieciom / a jak nie ma pomocy to nie jest lekko, jak piszesz kredyty sa nie dla biednych, a ile osób nie ma gdzie mieszkac i nie ma szans na mieszkanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam małe dziecko i już dla niego zbieram kasę na później, sama nic od nikogo nie dostałam, chociaż rodziców było stać ale jednak mieli inne sprawy albo mieli mnie w d***e, nie chcę żeby mój syn przechodził przez to samo co ja. Nie chcę, żeby drżał o pracę, która jest poniżej jego kwalifikacji, nie chcę, żeby nie mógł jeździć na wakacje i żeby mu brakowało od pierwszego do pierwszego tak jak nam jak jesteśmy na dorobku. Jestem po studiach i nawet pracowałam w zawodzie ale jak się pojawiło dziecko to po macierzyńskim dostałam wypowiedzenie - niby redukcje. Gdyby rodzice mi pomogli nie musiałabym się stresować mieszkaniem, ratami, żylibyśmy szczęśliwie z jednej pensji a ja bym się opiekowała ze spokojem naszym dzieckiem. A tak to nasz syn musiał iść do żłobka a ja do byle jakiej pracy poniżej kwalifikacji a teraz nawet nie mam czasu, żeby wrócić do zawodu bo bym musiała się dużo poduczyć po nawet tak małej przerwie. Jestem już zmęczona a moja mama ma to w d***e i jeździ na wakacje, na wycieczki, zmienia samochody, wymienia sobie meble i kupuje np. kuchnie za 40tyś a ja nie mam do pierwszego i jak jej o tym mówi to wzrusza ramionami i mówi, że ta jej kuchnia była taka droga że musi spłacać duży kredyt i też nie ma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja dostałam ziemię a siostra dom , który sprzedała ( mała miejscowość) i ma teraz dwupokojowe mieszkanie w warszawie bez kredytu. kiedyś odziedziczymy jeszcze dom, w którym mieszkają rodzice.ja przyjeżdżam częściej do mamy, więcej pomagamy. a siostra mimo , że tak samo wychowywana uważa że rodzice za mało jej dali :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zgadza się ale nie po to rodzice nas do szkół posyłali, książki, ubrania, pomoce naukowe, bilety miesięczne i inne d*perele kupowali żeby ktoś teraz jeszcze reklamacje składał że rodzić wyrodny bo mieszkania nie dał.. moi rodzice mi też pomagają.. tata ma działkę i zawsze dostaję świeże warzywa.. niby głupota.. ale wiem że dla niego to przyjemność a dla mnie zdrowie i oszczędność.. i niczego więcej nie oczekuję od niego.. ja bym bardziej żal miała do nich jakbym wieszała się stale na ich portfelu.. że mnie na taką sierotę nieporadną wychowali.. bo co jak umrą? co ja wtedy biedna zrobię?? a jak nie umrą a zachorują i będą wymagać stałej opieki?? czy będę w stanie im pomóc skoro to ja wymagam ich pomocy??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja nic noe dostalam i nigdy nie dostane. Od 6kl.podstawowki musialam zarabiac w wakacje na swoje potrzeby czyli podreczniki do szkoly, na sweterek czy spodnie... A teraz musze utrzymywac swoich rodzicow...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no i szał widzę że 50% na 50% jedni nad opiekuńczy co by sobie flaki wypruli dla potomstwa a inni mają d***e i najważniejsze wakacje i własny tyłek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gościu z 15:42 ile masz lat?? ja rozumiem wiesz.. jakaś klęska, dom się spalił, wypadek był, ciężka choroba.. oczywiście wtedy to bez względu na wiek czy koneksje rodzinne pomóc trzeba takiej osobie.. ale mieć pretensje że mama sobie remont robi? moja też sobie robi.. może nie za 40 tyś tylko za 4 tyś.. ale ja się cieszę jej szczęściem bo za tyle lat co ja mieszkałam w domu rodzinnym to nawet dywanu nowego nie było bo wszystko na życie szło.. i na nasze wyszkolenie i utrzymanie.. i oczywiście ja też jakąś tam lokatę mam którą wedle mojego widzimisię kiedyś może na dzieci rozporządzę albo zostawię by opłacili mi opiekę nedyczną jakby zachowrowała.. ale uważam że przynajmniej moi rodzice ile mogli i to pomogli.. i nie oczekuję na prawdę więcej.. czy jakbyś miała siostrę której nie daj Bóg spalił by się dom i rodzice by jej pieniądze jakieś dali to miałabyś pretensje że Ty równowartości nie dosłataś mimo że Ty dom masz jaki taki??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
'' nie chcę żeby mój syn przechodził przez to samo co ja. Nie chcę, żeby drżał o pracę, która jest poniżej jego kwalifikacji, nie chcę, żeby nie mógł jeździć na wakacje i żeby mu brakowało od pierwszego do pierwszego tak jak nam jak jesteśmy na dorobku...'' I jak chcesz mu to zagwarantować? Wiesz można zostawić ogromny majątek a na finale nie mieć niczego. Tak było w przypadku mojego męża (a raczej jego rodziców), jego dziadek dorobił się ogromnego majątku i zostawił dzieciom, czyli jedno z nich było rodzicem męża. W trakcie małeństwa jego rodziców powodziło im się, mieli ziemię, domy, firmy, a jak się rozwiedli, podzielili wszystko między siebie, wszystko spieniężyli, a gotówka jak to gotówka popłynęła to tu to tam, dzieciom zapewnili jedynie wykształcenie, bo uczyli się gdy jeszcze mieli na to pieniądze. W finale sami się dorabiamy od podstaw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wykształcenie, miłość, bezpieczeństwo, uprzedzenie do związków, brak spokoju w domu, co uczyniło ze mnie osobę melancholijna, przerażoną i pesymistyczną, jedzenie, dzięki któremu mam dobre zdrowie, trochę wycieczek, bym mogła żyć w poczuciu, że świat jest piękny, dużo ciuchów i przepisów kulinarnych, ale ne jestem w te klocki aż tak dobra jak mama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja myślę że jak się za dużo dostanie to się tego nie doceni (znam takich ) ale z drugiej strony jak się nie dostanie nic to bardzo ciężko do czegokolwiek dojść samemu,nawet ciężko pracując

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ambaje83- czyli rozumiem ze jak np wygrasz w totolotka to dasz obcym a nie podzielisz się z rodzina ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja już teraz odkładam na przyszłość dziecka. Moi rodzice bardzo dużo nam pomogli (mi i mężowi), rodzice męża - nic. Od moich rodziców dostaliśmy mieszkanie, ja miałam samochód (mały i niedrogi ale zawsze), wyprawili nam wesele, ja skończyłam bdb studia techniczne, znam dwa języki bo opłacali mi zajęcia dodatkowe. Co roku chodziłam do najlepszego dentysty, mam zdrowe zadbane zęby, dawali mi na prywatnych lekarzy jak było trzeba. Tak mnie nauczyli, dziś sama już za swoje pieniądze dbam o zdrowie. Dziś sama dobrze zarabiam, mąż również. Natomiast jego rodzice z tego co obserwuję to bardziej całe życie myśleli o sobie + są bardzo niezaradni życiowo, dodatkowo leniwi. Oczywiście na swoje niepowodzenia mają sto wymówek i usprawiedliwień. Dodam że moi rodzice pochodzą z o wiele większej biedy niż rodzice męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mieszkanie. Mąż nic i wieczne problemy z teściami i ich długami .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×