Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Tommyr

Jako nią zawalczyc

Polecane posty

Gość Tommyr
Hej, Polałaś trochę zimnej wody na głowę:). Zresztą jak zawsze w ostatnich wpisach. Całkiem możliwe, ze usłyszysz te "dobre" wieści w końcu ode mnie. Ale jeszcze nie dzisiaj. Pewnie niebawem. Wątek Ukrainy też oglądam z uwagą i ciekawością i tak jak cały zachodni świat mam nadzieję, że to tylko blefy Putina i sytuacja zacznie się klarować. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommyr
Czołem. No, sytuacja z Ukrainą lekko się ustabilizowała. Pewnie nie tak jakbyś chciała ale narzekać chyba dużo Ci nie wypada w porównaniu do sytuacji sprzed kilku dni wstecz ;). A jeśli chodzi o nasz temat to jeszcze nie mam dla Ciebie Dora dobrych wieści i pewnie się temu nie dziwisz;). Pewnie znasz podstawowe różnice w sposobie myślenia kobiet i mężczyzn i wiesz, że te pierwsze lubią stosować niedopowiedzenia podczas gdy faceci są przeważnie zerojedynkowi. I ja się tutaj nie wyróżniam. W teorii zgadzam się z Tobą w tym co napisałaś. Jakbym miał komuś z boku doradzać w takiej sprawie to bym pewnie miał podobne zdanie. Powiem Ci, że idzie wiosna i pewnie będę chyba próbował swoich szans gdzie indziej. Ale ta sprawa jeszcze się nie dopaliła. Umówmy się, że znam Twoje zdanie odnośnie mojej 99% porażki i nie musisz go za każdym razem tak dobitnie powielać :). Jutro są zajęcia i pewnie się zapytam jak po imprezie i odpowiedź pewnie będzie, że fajnie. Uważasz, że powinienem się w ogóle tłumaczyć dlaczego nie byłem jeśli by padł taki zarzut? Oficjalnie powiedziałem, że mi nie pasuje. Ale około miesiąc temu chlapnąłem, że jak on to nie ja i to pozostawiło pewnie niesmak w pamięci. Druga sprawa to chodzi mi po głowie to, że mi powiedziała (2-2,5 miesiąca temu) jak jej jeszcze odkrywałem moje emocje, że ona o nas myślała żeby być razem (powiedziała to dwa razy) w kwietniu rok temu (jeśli nie wcześniej). I z tego co dalej mówiła to użyła słów "ale wiesz jakie były potem nasze rozmowy" ( w domyśle bardzo toksyczne). Te rozmowy były w październiku. To była cała seria takich rozmów, 3-4 tygodnie pod rząd foch za foch. Z winy nas obu. Dodam jeszcze, że jak ona o nas myślała to nie wiedziała, że jestem w związku. Powiedziałem jej o tym dopiero na koniec czerwca. Pamiętam, że jak to usłyszała to była w bardzo zdziwiona i grała twardzielkę ale głos jej drżał jak mówiła cokolwiek zaraz potem. Zresztą miesiąc po tym się rozstałem z moja ówczesną dziewczyną. Przez całe wakacje ona przyjeżdżała do mnie raz w tygodniu poćwiczyć. Ćwiczyliśmy u mnie na działce.Pewnie wtedy był czas na atak ale wyszło jak wyszło. Zaraz po rozstaniu nie byłem gotowy jeszcze na jawne zaloty ale czułem się dobrze że mamy kontakt w tym trudnym dla mnie okresie (rozstanie). Chyba zrozumiałe, to jest. W listopadzie (jak było między nami toksycznie) on ją zbajerował (choć podobno znają się na cześć od podstawówki z osiedla). Potem historię znasz z topiku. Sprawa nie jest więc aż taka przedawniona. Tych kilku epizodów nie znałaś ale i tak pewnie zdania nie zmienisz. Wiem o tym. Chodzi mi po głowie kilka głupot. Jedna z nich to żeby się zapytać, którejś z jej koleżanek z grupy, które ją znają (średnia zażyłość) jak było na imprezie i podpytać o nią tzn. czy ona i jej facet to coś poważnego. Pytanie nieważne ale żeby zapuścić trop i żeby, ta którą się zapytam coś od siebie powiedziała. Zakładam, że coś sobie mogły plotkować i kobieta kobietę też łatwo wyczuje. Pomijam, że było kilka osób w grupie, które nam kibicowały w sensie, że powinniśmy być razem. Ale każde z nas obracało to w żart. W ogóle to Ci wyjaśniam, że to jeszcze tylko podrygi w partyzantce :). Mam w głowie jeszcze jedno głupstwo i zależy ono od tego co się będzie działo ale może mi wywietrzeje z czasem. Wiedz jedno miewam jeszcze nawroty i momenty, że jak jest miła to się podkręcam, a potem cios i dół. Ale nie sądzę, że to są jej gierki. Bardziej zmienne nastroje. Raz się zapomni i jest ok, a potem przypomni, że powinna w obecnej sytuacji trzymać dystans i to robi. Sam wiem, że jest źle ale chyba szukam tego zerojedynkowej odpowiedzi. Sytuacja jeszcze w toku i będę pisał jakby co ;). Pzdr.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sorry autorze, ze to napisze, ale dla mnie nie zachowujesz sie jak mężczyzna. Z początku pomyślałam, ze fajny facet- dziewcYna beznadziejna, nudna itd. Ale teraz juz wiem czym spowodowane było i jest dalej jej zachowanie. Wracając do początku Waszej znajomosci- Ty na nią nie zwracales uwagi, była Ci zupełnie obojętna i to wlasnie wtedy ona patrzyła na Ciebie jako na potencjalnego partnera w życiu, nie tylko w tańcu. Jako, ze nie otrzymała od Ciebie żadnego sygnału dała sobie spokoj. Pózniej w jej życiu pojawił sie ktos inny- moze cos do niego czuła, moze jeszcze czuła cos do Ciebie, tego nie wiemy. Ale jedno dla mnie jest pewne- Twój sposób zabiegania o nią, zniechęcił ja do Ciebie. Jesteś nachalny, nie rozumiesz aluzji. Nie powiedziała Ci wprost bo albo nie umie, albo nie chciała Cie zranić. Gdyby jednak chciała cos z Tobą w przyszłości, uwierz, ze dostalbys na pewno jakiś sygnał. Jesteś inteligentny, mądrze piszesz, ale to sie tylko fajnie czyta. Meczyles ja swoimi rozmowami, wracaniem do tematów dla niej nieistotnych. Ktos Ci wcześniej napisał, ze dziewczyny lubią łobuzów- i miał racje. Nie wszystkie sie do tego przyznają, ale wiele dziewczyn ma słabość do takich. Ja na męża wybrałam sobie człowieka podobnego do Ciebie, inteligentny, wszystko chce załatwiać rozmowa, tdrązyc temat juz dawno dla mnie zakończony. Mnie to meczy i nudzi. Nie ma chemii. Jest wrażliwy, romantyczny. Brakuje mu tego co miała moja pierwsza miłość- takiego wariactwa, własnego zdania, stanowczosci, postawienia sie. Ja Cie prosze o jedno- daj jej spokoj, tym działaniem tracisz w jej oczach. Odcinając sie od niej zwiekszasz swoje szanse. Pokaz jej, ze Cie kompletnie nie interesuje, daj jej trochę luzu, nie przepraszaj za wszystko- zobaczysz ze zmieni swoj stosunek do Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommyr
Dziękuje za fajną odp. Powiem Ci, że się dałem trochę wciągnąć w to pisanie i zauważam, że za mocno się rozczulam w tym pisaniu przeciwnie do tego jaki jestem w realu. A zaciekawiło mnie jaki jest prawdziwy mężczyzna ? Jest nas około 2 miliardów dorosłych facetów. I jest jakiś jeden wzorzec oczekiwany przez kobiety? Ale okej, wiem co masz na myśli. Myślisz, że Ci niby twardziele to są zawsze twardziele? Możesz się mylić, twardzielowi jest fajnie utrzymywać ten obraz dopóty dopóki ma przy sobie swoją kobietę, jest dobrze lub średnio ale on wie, że co by nie było ona za to między innymi go kocha, twardzielowi jest łatwo jak ma wolny umysł. Ale zobacz twardziela, którego dajmy na to zdradziła lub porzuciła kobieta, który stracił pracę i nie może znaleźć nowej itp. Przeważnie szybko zacznie pękać. Co prawda w swojej jaskini ale pęknie. A i tak często Wasz twardziel jest tym tym właśnie zayebistym twardzielem, a twardziel znajomej koleżanki to już trochę bufon. Jeśli o mnie chodzi to jak zaczynałem ten topik to robiłem to pierwszy raz w życiu i po 30 minutach dostałem odp od Dory. Była sensowna i pokrzepiająca. I tak się zaczęło to pisanie, w którym zdałem sobie sprawę, że piszę rzeczy, które tylko umysł pomyśli, a których z nikim nie analizuję. Myślisz, że twardziele nie analizują nawet w myślach? ;) Działają intuicyjnie? Znasz myśli ludzi, których uważasz za wyjątkowych? To pytania retoryczne oczywiście. Ciekawi mnie dlaczego wybrałaś na męża faceta o cechach, które Cię nudzą (lub znudziły z czasem). Ciekawi mnie to dlatego, że napisałaś mądrą i dojrzałą odpowiedź, a jednocześnie sama tą mądrością nie wykazałaś się podczas swoich wyborów. Może nabrałaś ją z czasem. Nieważne. W dotychczasowych moich relacjach to ja czułem się pewnie, miałem przestrzeń na bycie łobuzem i potwierdzenie, że jestem sobą i że to działa. To się wzajemnie napędzało i zamykało. Nigdy nie rozkminiałem czegoś takiego żeby zastanawiać się co kobieta może pomyśleć jak powiem to czy powiem tamto. No może czasem ;). Zawsze byłem sobą i uważałem, że właśnie ta swoista męska natura faceta jest pociągająca dla kobiety i na odwrót. I to się sprawdzało. Nie było potrzeby ani sensu rozkminiać. Ale w tej sytuacji to nie działało. Ona jest bardzo specyficzną osobą, jest zamknięta w sobie, potrafi użądlić słowem, rozwścieczyć fochem i jednocześnie być wrażliwa jak dziecko. Pragnąłem jej, byłem sobą ale nie dostawałem tego sygnału zwrotnego " jest dobrze, tak mi rób, rób mi więcej". Może dawała te sygnały ale ich nie widziałem. Gubiłem się. Coś co często działało nie działało. Tak bardzo jej pragnąłem, że chciałem zmienić siebie. Uwierzyłem, że nie rozumiem zachowań kobiet i dlatego nam się nie układa. Chciałem ją zrozumieć,nauczyć się jej, dopasować. I dlatego się wkręciłem w pisanie tego topu co dało ujście moim zainfekowanym emocjom ale i dawało jakieś spojrzenie kobiecym, chłodnym, a jednocześnie ciepłym okiem. Gościu(wo) przeprosiłem ją chyba tylko ze trzy razy przez całą naszą znajomość i to za rzeczy, które ją mocno uwierały więc bez przesady z tym przepraszaniem za wszystko ;). Komentarz Twój przeczytałem jako bardzo ciekawy i mądry. Ale wiadomo, że zrobię jak zrobię. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jaki jest prawdziwy mężczyzna, któremu nie oprze się żadna kobieta? Z moich obserwacji wynika, że najlepiej przyciągają do siebie ci "źli", tacy którzy nie poświęcają się w całości dla swojej kobiety, tacy, którzy potrafią walnąć pięścią w stół, potrafią powiedzieć nie, potrafią doprowadzić do tego, że to kobieta będzie czuła się zawsze winna. Nie wiem czy słyszałeś o książce "dlaczego mężczyźni kochają zołzy"? To działa również w drugą stronę, bo kobiety kochają bydlaków. I choć każda dziewczyna marzy o księciu z bajki na białym rumaku i o tym, żeby nosił ją całe życie na rękach to jednak rzeczywistość jest inna. Twardziele nie są zawsze twardzielami i to kolejna rzecz która nas pociąga, ale to może się wydać w trakcie trwania związku, nie na początku, bo inaczej odepchniesz swoją słabością wybrankę. Dlaczego wybrałam takiego męża? Dlatego bo to był mężczyzna z moich marzeń, był przeciwieństwem mojej pierwszej prawdziwej miłości i myślałam, że to jest to. Tym razem posłuchałam rozumu, nie serca i to był mój błąd. Chciałam mieć "książkowy ideał", a wyszło jak wyszło. Wtedy, gdy podjęłam tę decyzję, aby z nim być, wydawało mi się, że to najmądrzejsza decyzja jaką mogłam podjąć, wszystkie koleżanki mi zazdrościły takiego wybranka, sama z resztą byłam z tego dumna. Ale do czasu, okazało się, że to fajnie wygląda tylko w filmach. Facet powinien mieć jaja, a mojemu mężowi tego brakuje. Jeśl do tej pory byłeś łobuzem to bądź nim dalej :) Nie zastanawiaj się nad swoimi czynami, rób to co Ci intuicja podpowiada. zachowaj się przez chwilę jak typowy podrywacz. Niby przypadkiem, ale dotykaj ją, drocz się z nią dużo, nie zgadzaj się na wszystko, doprowadź do tego, żeby ona za Tobą latała, żeby ona Cię prosiła o wszystko. Role się odwrócą. . . "Pragnąłem jej, byłem sobą ale nie dostawałem tego sygnału zwrotnego " jest dobrze, tak mi rób, rób mi więcej". Może dawała te sygnały ale ich nie widziałem. Gubiłem się. Coś co często działało nie działało. Tak bardzo jej pragnąłem, że chciałem zmienić siebie. " Myślę, że jesli Twoje bycie sobą nie podziałało to po prostu nie jesteś w jej typie, nie było między Wami chemii, a jak tego nie ma to nawet z czasem to nie przyjdzie. . Wiem, że jesteś zawzięty i będziesz walczył do końca, ale chłopie marnujesz się, tracisz czas, zmieniasz siebie dla kogoś- co na pewno nie wyjdzie Ci na dobre. Z resztą czy ona jest warta takiego zachodu? Z tego co ją opisałeś- ta dziewczyna to żadna ciekawa partia, będzie się o wszystko dąsać, wiecznie będzie niezadowolona z życia, do tego ten ból głowy ;) Daj szanse innej, może gdzieś tam za rogiem jakaś tancerka ślini się na Twój widok, a Ty jej nie dostrzegasz :) I gwarantuje, że jeśli trafi się ta jedyna, nie będziesz musiał tu pisać i pytać co ona może czuć do Ciebie, bo Ty to wszystko wyczytasz z jej oczu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Tommy :) zaczne od tylu :P zgadzam się w 100% z wypowiedzia gościa z 10:46, jestem kobieta i odczuwam podobnie. Kobiety nie lubia miękkich facetow, to nie znaczy od razu jak Wy mezczyzni sobie to interpretujecie, ze jest to mięśniak z siłowni etc... absolutnie nie ! ale facet meski to taki, który jest pewny siebie, ma swoje zdanie i tej wersji się trzyma, nie należy do grzecznych, potulnych, ustępliwych ale tez nie w druga strone, ze lobuz i bandzior ;) Dla mnie również facet zgadzający się na wszystko odpada, musi być partner do rozmowy, do wymiany pogladow i nieco szorstki lecz nie cham, no trudno to zdefiniować, ale jestem pewna, ze kazda kobieta wie o co chodzi i na tego typu facetow kobiety leca....Z chwila gdy napisales pierwszy raz, ze zgodziles się by ich oboje wiezc na impreze wlasnie dlatego tak impulsywnie zareagowałam bo to był niestety przejaw Twojej kapitualacji, pokazales slabosc a kobiety tego stanowczo nie lubia....:( Wtedy miałeś powiedzieć, ze nie jedziesz bo Ci nie pasuje, wtedy mogles powiedzieć, ze ja weźmiesz jak zawsze na zajecia zresztą, ale nie jesteś taksowka i nie będziesz wozil innych, bo to Twoje auto i Ty decydujesz kto nim jedzie, ale chciales wypasc grzecznie w jej oczach a tak naprawdę wypadles w jej oczach slabo. Poza tym prosisz bym za każdym razem nie przypominala swojego zdania na temat szans powodzenia, ale nie da się, bo to ciagle się ciśnie na usta a w tym wypadku na klawiaturę by Cie uprzedzić, ze sytuacja jest bez szans powodzenia. Uwierz wreszcie kobiecie a nie swojej intuicji. Również uważam, ze ona nie jest warta tyle uwagi i zachodu, jest nudna, ciagle zmeczona, bez inicjatywy az dziwne, ze jeszcze Cie samo jej zachowanie nie zmeczylo i nie zniechecilo. Nie inicjuje rozmow, ciagle ciągniesz za jezyk, jak już nie ma o czym rozmawiać, to kaze radio wlaczyc, oj Tommy umeczylbys się w zyciu przy takim charakterze - serio :( Pragnienie pragnieniem, ale zycie to nie tylko motylki w brzuchu a proza zycia a isc przez zycie z taka osoba obok siebie to ciezka sprawa, pojde dalej w swoich osadach i uważam, ze tamten chłopak z biegiem czasu odstawi ja na bok, ona nadaje się na przejsciowa dziewczyne do chwili znalezienia tej odpowiedniej, tak dla zabicia czasu, nawet miedzy nimi relacje rozwijają się powoli, nie ma czulosci przez telefon, słodkich rozmow, tylko zdawanie relacji z danego dnia jak do raportu w pracy :( W zadnym wypadku nie pytaj jej koleżanek o nia z nim itd....ja zapytaj wprost jak było, ale znając jej" krasomowczosc" pewnie odpowie jak napisales "fajnie" i na tym koniec, ale nie drazylabym tematu i tyle. Teraz przyszedł czas na zmiane frontu, pokaz obojetnosc, zagraj jej bronia, mało ja informuj co u Ciebie, zamien się w mruka może to cos da, ale żeby się nie powtarzac moje zdanie już znasz w tej sprawie :P No ale jak chcesz jeszcze powalczyć, to dałabym sobie na Twoim miejscu już mało czasu powiedzmy miesiąc, jeśli to nic nie da a wiadomo, ze raczej nie, zmieniłabym obiekt westchnień, wiadomo,ze od razu uczucia nie wyparują, ale od czegos trzeba zacząć, musi być pierwszy krok ku lepszemu :) powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak czytam i widzę, że piszecie o tej dziewczynie niefajne rzeczy, podczas gdy znacie tylko wersję faceta któremu zwyczajnie nie wyszedł podryw. Świat wirtuany to jedno, a rzeczywistość co innego. Wstrzymałbym się z wszelkimi osądami. Według mnie Tommyr, w tej całej swojej porażce próbujesz się tutaj usprawiedliwić i podwartościować. Dora09 o ile na początku pisałaś sensownie, teraz stanowczo nieracjonalnie. Za dużo tutaj stronniczości, żeby udzielać rad.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommyr
Hejka. Do gościa 10:46. Czytam Twojego posta i co do sensu ogólnego się zgadzam ale nie pasuje mi to, że mężczyzna Twoich marzeń okazał się byle jaki w zestawieniu z Twoją pierwszą miłością. Ale może źle dobrałaś słowa. Bo według mnie marzy się o kimś kto ma cechy które już wiemy, że nas kręcą. Facet marzeń staje się rozczarowaniem? A pierwsza miłość ma często silne skojarzenia uczuciowe związane z pierwszym uczuciem. Inne są realia pierwszej miłości. Często nastoletni wiek, idealne widzenie świata i beztroska. Dla mnie z boku oceniając źle trafiłaś i tyle. Bardzo możliwe, że on jest fajnym facetem ale... dla innej kobiety niestety. Nie dla Ciebie. Ciekawe jest mówienie, że KAŻDA KOBIETA chce bydlaka, który ją przeczołga każdego dnia. Wiarygodniej brzmi, że jest WIELE TAKICH KOBIET, które lubią bydlaków. Ale dla tych wielu bydlak bydlakowi też nierówny. Fajnym przykładem jest topik "żony policjantów" kilkaset wpisów kiedyś wielbicielek bydlaków w mundurze, a obecnie strzępy kobiet. Policjant to wg przez was wymienionych cech to 200% bydlaka. Może to za dużo ciągłej rozkoszy do udźwignięcia dla tych kobiet było ;). Dobra, czepiam się szczegółów i przejaskrawiam ale rozumiem o co Wam chodzi ogólnie. W znacznej mierze się z wami zgadzam oraz nie popieram przerzucania swoich fetyszy na całą populację ;). Słyszałem o tej książce "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" ale nie czytałem. No więc właśnie ja mam tą swoją zołzę :). Sam również dochodziłem myślami do tego punktu, że stwierdzałem, że z tymi jej skłonnościami do dąsów i fochów trudno by było w życiu codziennym. Ale sobie tłumaczyłem, że trzeba spróbować może się oduczy he he. Naiwnie brzmi ale tak myślałem. Trzeba spróbować, najwyżej nie wypali. Ale mógł bym powiedzieć; byłem tam i zrobiłem to. Co do innych kobiet to blokady mocnej nie mam ale też nie podejmuję wysiłku szukania na razie. Może samo się coś nawinie. Coś w ostatnich dniach zmieniło mi się (może po części za waszą poradą) i wracam do bycia sobą. Śmiesznie to brzmi ale tak jest. Rzeczywiście dałem plamę po tym jak się on pojawił. Najpierw wpadłem w zazdrość i strzelałem fochy jak nastolatek, a potem zmieniłem się w spolegliwego misia żeby tylko jej nie denerwować. Źle mi było w tej skórze. Ale to trwało tylko dwa miesiące więc aż tak się nie liczy ;). Teraz nic nie tracę bo jestem i tak w 99% na straconej pozycji ;) Przy okazji odzyskam twarz i satysfakcję na koniec. A to czytanie z zakochanych oczu, o którym piszesz to znam i przyznaję, że to fajny stan. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommyr
Cześć Dora. Dzięki, że monitujesz topik :) Co do preferencji co kto lubi pisałem powyżej. Jak większość mężczyzn w życiu szukam logiki. No chyba, że się nie da to przyjmuję, że po prostu tak jest. Wciąż nie kumam, dlaczego to, że ich zabrałem to była (duża) słabość. Pamiętam, że po moich wtedy dąsach jasne było, że nie ma mowy, że on jedzie. Ona to przyjęła i nie nalegała (nie widziała szans). Nie miałem presji z jej strony. Świadomie wtedy skalkulowałem to. Chciałem go poznać i z bliska ocenić ich relację i zażyłość. Zobaczyć jaki facet ją zbajerował. Gdyby nie tamta wspólna podróż i impreza nie dowiedział bym się tego i snułbym domysły. A tak mam ogląd co do niego i ich chemii. Wiem jak się zachowuje w stanie romansu (tego romansu). Bo jako facet życzyłbym sobie więcej. Choć tutaj mogę się mylić bo mieli się przy mnie nie dotykać ;) Zresztą bawiłem się przednio. Więc tutaj nie rozumiem dlaczego straciłem. Jak już to mogłem zyskać. W końcu wziąłem to na klatę i bez napinki się zachowywałem. Według mnie to wysiłek chyba. Jakby to weszło w nawyk to może ale to był jeden rozpoznawczy raz tylko. Wiem, że jest prawie bez szans.Wczoraj byłem na tych zajęciach. Przyszedłem wcześniej, to pogadaliśmy z trenerem i kilkoma osobami. Od razu spytali z uśmiechem dlaczego się nie zdecydowałem na te imprezę, że panowie się popili i było dużo wolnych panien, że szkoda, ze nie byłem. To było miłe. W domyśle chyba wiedzieli, że mogłem nie przyjść z jej powodu bo nikt nie wymienił jej imienia ani razu, a rozmawialiśmy jakieś 15 minut o tej imprezie. Potem przyszła ona i był czas zaczynać. Jest niższa ode mnie 19 cm więc łatwo jej uciec wzrokiem, a mi trudniej jest ten wzrok złapać (widzę to jako minus nawet w tańcu). Przy mniejszej różnicy jest z tym łatwiej. Zaczęliśmy jak zawsze tańczyć. Ona standardowo schludnie i seksownie ubrana i dość wymalowana. Nie ma czasu dużo rozmawiać ale tego dnia dostała ode mnie trzy soczyste opyerdziele (dotyczące tańca) i o dziwo coś tam odpyskowała ale to nie był dąs. To było odpyskowanie podporządkowanej kobiety. Z wydęciem usteczek i spuszczeniem wzroku na końcu.;). Typowo bym się spodziewał focha po niej ale na koniec zajęć normalnie się pożegnaliśmy. W sensie, że nie widziałem tego focha. Nie spytałem nikogo o nią tak jak mówisz ale jeszcze przed Twoim postem sam do tego doszedłem. Ego mi nie pozwoliło ;). Z nią nie poruszyłem ani słowem imprezy ale też nie było okazji. Dzisiaj będę z nią jechał samochodem jakiś czas i będą rozmowy i pewnie zmęczeniowe milczenie hehe. O tym milczeniu jak dzisiaj wystąpi to się wypowiem co o tym myślę. Nie wiem czy będzie mi się chciało pytać o tę imprezę. Z jednej strony może wypadało by, a z drugiej to już przecież przeszłość i co mnie obchodzi jej relacja w tych okolicznościach. Zobaczę jak wyjdzie z kontekstu. Obojętność pokażę ale mruka nie wiem czy zrobię ;). Dwa mruki to już koszmar ;). Wiem tyle, że jak będzie mrukowata to jej to wytknę, że w moim samochodzie się nie mruczy ;). Ona nie lubi krytyki. A propos ich związku to na zimno kalkulując (ale tego nigdy nie przewidzisz) też nie rokuję mocno. On pracuje 500 km od niej. To jest 8h samochodem lub pociągiem w jedną stronę. Jak byłem świadkiem ich wspólnych rozmów live i telefonicznych to tak jak pisałem nie wychwyciłem czułości ale też ona nie wypowiada jego imienia jak się do niego zwraca. Z tego co wiem z praktyki zakochane laski (mężczyźni też) lubią to robić podczas rozmów.(Zdałem sobie sprawę, że w czerwcu podczas naszych rozmów ona wypowiadała moje imię co 6 minut;)). On tam będzie pracował co najmniej do października (sezonowość), a potem tylko rozluźnienie na kilka miesięcy i znowu powrót tam. Przyjeżdża do miasta tutaj tylko jak ma wolne. Wizja ułożenia życia z nią zawsze była dla mnie trudna do wyobrażenia właśnie z powodów, które napisałaś. Dzisiaj ją mam w aucie i po powrocie zobaczymy. To na ten moment tyle. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommyr
Bad news. Wczoraj jak się z nią żegnałem i spytałem retorycznie czy dzisiaj jedziemy ona odpowiedziała, że tak. Dzisiaj dostałem sms, że ona dzisiaj nie jedzie. Zadzwoniłem lekko wkurzony i się pytam czy nie jedzie w ogóle. Ona, że nie pasuje jej dzisiaj. Pytam: dlaczego? Ona: nie muszę Ci się tłumaczyć, .....mam dziś zajęty wieczór. Pytam:to teraz tak będzie zawsze? Ona: nie wiem, dzisiaj mam zajęty wieczór. Odpowiadam: Dobrze. narazie. Może rzeczywiście nie mogła. Ale mnie wytrąciła tym. Bo po pierwsze jak ktoś się umawia to idzie, a po drugie każda normalna osoba jakoś napisze/zadzwoni co się stało i w ogóle. Szkoda słów. Jadę sam. w tej szkole jest dużo partnerek. P.S. sprostowanie do postu powyżej. Miało być ubiera się schludnie. Seksownie wykreślić. Nie wiem czemu tak napisałem ;).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Tommy, no jak widać po ostatnim poscie kolejny jej przejaw "zainteresowania" Toba :o do tego denerwujący jest fakt, ze ona nie lubi prowadzic rozmowy, nic nawet nie chce wyjasniac, odpowiada lakonicznie, wiec to kolejny przykład na to, ze nie jest latwa we wspolzyciu a już na pewno tlum facetow o nia nie zabiega, jest odpychajaca i tyle, może faktycznie tak jak w książce faceci lubia zołzy tak kobiety nie lubia grzecznych facetow .... Zawsze jak dostaniesz w tylek dopiero wtedy piszesz, ze sa inne dziewczyny, nie ona jedna itd...potem znow wracasz do marzen, ze może cos się zdarzy, może zmięknie etc .....:o A może zbliżysz się z inna dziewczyna w tancu na zastępstwie ? może zobaczysz roznice w zachowaniu i to Cie zdopinguje do zmiany adresatki uczuc ? :) ile jeszcze zniesiesz takich zachowan i będziesz analizowal czy przypadkiem w tym co powiedziała nie ma dla mnie iskierki nadziei ? ..... Zapytam konkretnie - ile sobie dajesz jeszcze czasu na zdobycie jej ? :) pytanie powinno brzmieć - ile jeszcze czasu chcesz zmarnować na kogos kto ma Cie gdzies? .... czas ucieka, jej i Tobie, jestem pewna a jeszcze bardziej jak napisales, ze dzieli ich 500 km, ze to nie przetrwa proby czasu, z takim jej nastawieniem do zycia, pojdzie w odstawkę, jak nie teraz to wkrótce .....daj znac czy inna jest na muszce ? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Żal mi Was. To Wy jesteście jacyś toksyczni życząc źle komuś, kto po prostu nie zachowuje się tak, jakbyście sobie akurat tego życzyli. Nie widzę nic złego w jej zachowaniu. To Ty gościu jesteś jakiś przewrażliwiony i to mocno, a pani dająca rady po raz kolejny pyta: "kiedy w końcu zapomnisz o niej i na mnie zwrócisz uwagę?" Zajmijcie się sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobre sobie ! do gościa powyżej - niedokładnie czytasz topik, od dawna jestem w szczęśliwym związku i nie zamierzam tego zmieniac !!!! już kiedyś o tym pisałam ...... A co do złych zyczen, zle rozumujesz, oceniam jej zachowanie i to, ze jest trudna w stosunkach międzyludzkich, dlatego autorowi doradzam by zainteresowal się kims innym, poki jest jeszcze na etapie fascynacji a nie wielkiej, szalonej milosci, wtedy będzie gorzej, co on z tym zrobi jego sprawa, ale net jest od tego by wymieniac zdania, poglądy i doradzać, wiec trudno bys ocenial kogos jednocześnie twierdzac, ze inni nie mogą tego robic. A co do Autora to nie jest zalosny/przewrażliwiony, po prostu szuka szczęścia jak każdy choć moim zdaniem nie przy wlasciwej osobie, wiec rada, która dales nam zastosuj do siebie - zajmij się sobą !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 777111
A ja uważam, że masz u niej szanse, ale dziewczyna Ci nie ufa, nie wiem, czy ogólnie taka nieufna jest do ludzi, do facetów, czy do pewnego typu facetów. Jest foszasta, miejscami niewychowana, nieokrzesana, księżniczkowata, bezczelna. To z minusów, mocne strony też na pewno ma. Zobaczyłeś ją w relacji z tym chłopakiem, chociaż wydaje mi się, że może być wysztywniona, kiedy z nim rozmawia w Twojej obecności i do końca nie musi być sobą, inna sprawa że obcałowywała się z nim przy Tobie i tego to się nie wstydziła, chociaż nie wiem, jak do końca to wyglądało, czy subtelnie, czy bardziej namiętnie. Zresztą, to nieistotne. Ciekawe, jak zachowuje się do innych chłopaków? Tego niestety pewnie nie wiesz, a może? Widziałeś, czy dla kogoś jest serdeczna, sympatyczniejsza, bardziej ufna, ot tak, po prostu? Nie możesz jej relacji z nim przekładać na ewentualnie Waszą kiedyś tam, bo po pierwsze z każdym człowiekiem tworzymy coś innego, nigdy identycznego, to oczywiste, a po drugie nie widzisz ich przez dziurkę od klucza, a ona z opisu nie wygląda na bardzo spontaniczną i wyluzowaną osobę, pokazującą swe w miarę prawdziwe oblicze „do obcych”. Poza tym ma szczególne powody, by inaczej zachowywać się przy Tobie. Co do tych rozmów w samochodzie, wiem, że nie mogę oceniać innych przez własny pryzmat, ale po co ona to robi? Z tego, co czytałam, to nie były jakieś palące sprawy do przedyskutowania, mogła porozmawiać z nim na osobności, po co robi to przy Tobie? Trudno powiedzieć, czy to brak taktu, kultury, pokazówka, branie na zazdrość, szukanie pretekstu, żeby nie musieć rozmawiać z Tobą (bo się wstydzi, nie chce, boi, nie wiem…), zgrywanie nie wiadomo kogo i nie wiadomo po co? Nie znam jej i nie widzę, tak czy siak – nie podoba mi się to. Tak samo nie podobało mi się, kiedy nie odpisała Ci na sylwestrowe zaproszenie, niby odmówiła w rozmowie telefonicznej, ale zostawiłeś otwartą propozycję, gdyby jej się odmieniło – z tego, co sobie przypominam, potraktowała Cię per noga. To są takie rzeczy, które składają się na ogólny obraz, jaki tu powstał. Może ona jest jakaś spięta w Twoim towarzystwie, zwłaszcza sam na sam (paradoksalnie mimo tego, co wspólnie robicie i co ją nie musi krępować – taniec, czasem kontakt fizyczny mniej krępuje od rozmowy) i nie wie, o czym ma mówić? Stąd to „zmęczenie”? ;) Podtrzymuje swoją wersję, która poniekąd sprawdziła się, kiedy powiedziała Ci, co myśli, dlaczego zacząłeś ją podrywać, dla niej było dziwne i podejrzane, że akurat gdy zaczęła spotykać się z innym. Do tego dodała podejrzenie, że chcesz zepsuć jej to, co zaczyna się układać (złośliwy żigolak). Dla Ciebie to było niezrozumiałe uzasadnienie, dla mnie szczere z jej strony – i jak najbardziej logiczne (wyłączając „psa ogrodnika”), po prostu jest podejrzliwa i przypisuje Ci złe intencje, to trochę więcej mówi o jej osobowości (może ma powody by tak myśleć, by taka być?). Stąd nie dziwota, że mając w głowie takie myślenie o Tobie, działa/ła w taki sposób, zdawkowy, jak strateg, żeby za dużo nie powiedzieć. Część jej zachowań to mogły być próby sprawdzania Ciebie (normalne), część „odgrywanie się” za umyślone sobie przez nią Twoje przewinienia: chęć namieszania w jej życiu itd. (nie do końca normalne).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 777111
Nie wiem, czy ma podstawy by tak o Tobie myśleć, że jesteś kimś złośliwym i wyrachowanym, fakt, że naiwny to Ty na pewno nie jesteś, bo nieźle kalkulujesz w tym wszystkim. Jej opryskliwość to może być samoobrona i można jej to jakoś wybaczyć, ale czy do każdego tak pyskuje? Bo chyba nie? (to są pytania, na jakie sam sobie musisz odpowiedzieć, nie mnie). Intuicyjnie czuję, że możesz nie być jej obojętny, może nigdy nie byłeś, ale – jak wyżej. Jednocześnie możesz być nieobojętny, ale np. bałaby się związku z kimś takim, jak Ty, takim jakiego Cię spostrzega. Nie wiadomo. Przecież nie każda kobieta, czy w ogóle – człowiek, któremu ktoś się podoba, od razu kokietuje, nawiązuje super relacje, dąży do zbliżenia, odpowiada uśmiechem na uśmiech, czasami jest zupełnie odwrotnie, zwłaszcza jeśli ktoś jest niedowartościowany, podejrzliwy, obawia się porażki, za bardzo mu zależy, ma ambiwalentny stosunek do konkretnej osoby, sytuacji itp., nie mówię że tak jest w tym przypadku, ale niektóre osoby piszące tu, widzą jedną metodę i jeden klucz, a zachowań ludzkich w tym względzie jest całe spektrum, dlatego przez internet trudno to oceniać. Nie zgadzam się, że zachowujesz się niemęsko, postawiłeś wszystko na jedną kartę, powiedziałeś jej o zauroczeniu i to w momencie, gdy już spotykała się z innym. Nie każdego byłoby na to stać, ale każdy kij ma dwa końce (bo zalecanie się do zajętych osób też można odczytywać jako frajerstwo albo chamstwo, ale powiedzmy że miałeś wymówkę, bo nie wiedziałeś, na ile to poważne między nimi – i tak źle, i tak niedobrze, jak to w życiu). Jeszcze jedno, jak dla mnie to troszeczkę nakarmiła sobie ona swoją próżność tą sytuacją, a na takie obżarstwo nie można pozwolić. Rady o sfolgowaniu i neutralizacji zachowania popieram, ale takie in plus i bez manipulacji, bądź szczerze sympatyczny i przede wszystkim jednak sobą w najlepszym wydaniu. I kolejna ocena, która nie powinna paść, ale padnie, na jej miejscu dałabym sobie spokój z tym wożeniem się razem z chłopakiem i Tobą (chyba że już nie będzie okazji?), sama sprawia, że stawia tego swojego mężczyznę na gorszej pozycji. On w ogóle ma swój samochód? Bo może nie doczytałam gdzieś. Domyślam się, że chodziło o alkohol, ale ogólnie jakoś słabo to wypada. No chyba, że ma samochód, to wygodnictwo na całego. Może być też tak, że podobasz się jej, i tamten facet też, ale ani w jednym, ani w drugim przypadku to nie są jakieś gigantyczne emocje z jej strony, więc woli trzymać się tego, w czym jej wygodniej i pewniej. (Jednocześnie, jakie to miłe dla niektórych, a przede wszystkim – puste, mieć adoratora-satelitę. To też trzeba mieć na uwadze.) Gdyby były, to jak pisałam, byłoby po niej widać zakochanie – napisałeś, że nie widać nic szczególnego, lub większą miętę w stosunku do Ciebie, zwłaszcza po tym, co miało miejsce (bardziej czuć intuicjnym nosem, a nie widać, bo to chyba typ snajperki-kamuflatorki). To moje luźne przemyślenia, mogę się oczywiście mylić w każdym aspekcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommyr
Powiem Ci, że na tych drugich zajęciach w innej szkole tam gdzie jeździmy są inne realia. Tzn. co 3 minuty jest zmiana partnerki i z nią tańczę wtedy może ze dwa razy tzn 2-3 x 3 minuty. Więcej czasu spędzamy podczas jazdy. Ale to wtedy mamy okazję pogadać lub pomilczeć ;). Plus jest taki, że przerabia się podczas zajęć około 10-15 różnych partnerek. I jest dużo do porównania. Różne umiejętności,różne budowy ciała, różne zagajki podczas zmian, różne urody, różne zapachy, różne chemie itp. Lubię często podczas jazdy komentować pozytywnie co fajniejsze tancerki. Niby w sensie tanecznym;). Chyba za tym nie przepada bo zawsze słucha i milczy tylko ;). Zawsze po tych zajęciach jestem pozytywnie naładowany. I jak wracamy to nawet ona jak ma zły nastrój to nie jest w stanie go całkiem zepsuć. Dzisiaj nawet nie zauważyłem jej nieobecności tak było fajnie. Wiesz podoba mi się tam dość dużo dziewczyn bo jest duży przerób. Nic dziwnego. Podczas zmian tanecznych też są bardzo miłe i przede wszystkim otwarte i serdeczne i nieraz wydaje mi się, że mi sprzyjają. Ale jakoś do żadnej nie uderzałem jak dotąd mocniej. To tylko taniec ;) Jak wracałem dziś z zajęć czułem się naładowany i przyszła mi do głowy myśl czy ona nie jest dla mnie jakimś wampirem emocjonalnym. Że w jej otoczeniu jak nam nie idzie to bardzo jestem nastrojowo wyczerpany. Przyszło mi do głowy, że te jej dziwne zachowania mocno drapią moje ego i trudno na nie racjonalnie i kulturalnie reagować. Albo cieciujesz, albo zwracasz uwagę i wychodzi, że krytykujesz i się czepiasz albo mówisz co myślisz i wychodzisz na bufona. Tak jak przed nim było dziwnie ale bez dystansu teraz jest jakiś dystans. Nie wiem ile jeszcze czasu. Może to już jakaś agonia? Nie wiem. Przecież planuję już kilka tygodni (bo topik trwa jakieś 10 tyg) i wciąż przesuwam w czasie wykonanie. W sumie widzimy się tylko dwa razy w tyg i dlatego jest mało akcji, a czas płynie. Dzisiaj się zastanowiłem hipotetycznie czy po tym wszystkim jakby ona teraz któregoś dnia chciała by coś ze mną to czy bym był w stanie się zaangażować trwale po tym jak kilka razy go wzięła na tę imprezę np. pomimo, że jej tyle skomlałem. I w ogóle za to zdystansowanie wobec mnie i mrukowatośc. Zresztą dziwię się, że ona go angażowała na tą imprezę żeby przyjeżdżał tyle kilometrów i że jemu się chciało jechać. Uważam, że po seksie nawet słabo dopasowani ludzie się otwierają na siebie. Później wychodzi niedopasowanie. Sobie myślę jakby to było i potem myślę, że pewnie mogło by się nie udać ale spróbować i przerobić bym ją przerobił nawet przy skazaniu na porażkę dla samego spokoju umysłu . Jeszcze chwilę to chyba potrwa. Musiał bym ją odstawić ale nie ma zastępstwa w szkole głównej. Już widzę, ze przeżyła by to mocno. Po pierwsze odrzucenie, po drugie trudno o zastępstwo, po trzecie przyzwyczaiła się do ludzi i bez partnera nie ma po co przychodzić. Ale to dotyczy nas obojga. Więc na razie jakoś trzeba się pozmagać. Samo się powinno wyklarować. To nie jest tak, że się jeszcze mega łudzę ale jak ją widzę ur******* się we mnie coś. Ale jakieś symptomy, że jest lepiej już widzę powoli u siebie. No i zawsze może się przecież pojawić nieoczekiwanie nowa nieproszona miłośc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommyr
gość 777111. Dziękuję za przeczytanie i pozytywniejsze spojrzenie z innej perspektywy. Dzisiaj już późno ale jutro się jakoś ustosunkuję do wpisu.Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AdminGosc
Witaj Tommy. Na początek przeprosze za swoje błędy interfunkcyjne . Ale wtracę się do tematu . Zapewne było dużo powiedziane . Przyznam się nie czytałem wszystkich postów . Masz dwie opcję moim zdaniem , albo czekać i próbować robić podchody , co wiąże się ze stresem i późniejszym rozczarowaniem lub sukcesem lub postawić sprawę jasno , że ci zależy i że nie chcesz rozczarowań i spytać się co czuje . Wybralbym druga opcję . Szybciej uzyskasz odpowiedź i nie będziesz się tyle męczył. Jeśli dowiesz się ze jej nie zależy pomyslalbym o zmianie partnerki do tańca . Powiedziałbym jej że nie możecie być przyjaciółmi , bo ci na niej zależy i nie możesz patrzeć jak jest z innym . Pozdrawiam Dore i ciebie również.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommyr
Witam :) Do AdminGośc. Dzięki za uwagę. Powiem Ci, że to co mi zaproponowałeś od czasu do czasu mi przychodzi do głowy. Zwłaszcza jak jestem pod wpływem emocji to chcę od razu kawa na ławę, wóz albo przewóz. Albo tak albo sorry ale kończymy taniec bo mi nie po drodze. Ale potem mija godzina, dwie i sobie myślę, że to za łatwo by było. Że może trzeba to jakoś na zimno rozegrać. To tak jak z oswojeniem dzikiego mustanga. Musisz go delikatnie podchodzić, wzbudzić zaufanie żeby nie spłoszyć i w odpowiednim złapać. Potem już się prowadzi tak jak chcesz. To mnie powstrzymuje. Takie postawienie sprawy na ostrzu noża ma swój sens ale to musi mieć swój moment. Calkiem prawdopodobne, że tak się to będzie musiało skończyć w prawie każdym scenariuszu. Tylko kwestia momentu. Jeszcze nie jutro. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do gość 777111. Pamiętam Cię ze środka tematu. Dałaś jeden wpis. I wnioskuję po tym ostatnim, że się orientujesz w sprawie. Po pierwsze Twoja hipoteza w odróżnieniu od pozostałych jest dla mnie sprzyjająca i jednocześnie mocno merytorycznie uzasadniona. To już daje podstawy, żeby traktować ją jako prawdopodobną ;). Żart ;) Napisałaś dużo więc polecę wg Twojej kolejności. Całowała się z nim namiętnie ale jakoś niemrawo, tzn on ją obcałowywał, a ona odwzajemniała. Niemrawo czyli niezgrabnie jakoś to wyglądało. Może po alkoholu i dlatego. Nie znam jej własnego.towarzystwa. Ale znam nasze wspólne. Uważam, że do facetów innych jest wstydliwie grzeczna, tzn. na jakąś ich zagajkę grzeczny uśmiech i odpowiedź. Ale raczej z dystansem chyba. Nie jest to flirt. Nawet jak jest wkurzona do kogoś tego nie pokarze. Jest wg mnie lekko wstydliwa. Tak ma chyba wiele ludzi do obcych. Do kogoś ale nie do mnie. My mamy taką specyficzną więź, że paradoksalnie w naszych toksycznych kłótniorozmowach powiedzieliśmy sobie wiele razy różne rzeczy oraz przeszliśmy przez różne sytuacje przez, fochy, kłótnie, podnoszenie głosu na siebie, czasem złapaliśmy ten flow w rozmowie i rozumieliśmy się wpół zdania, rozmawialiśmy na różne tematy, kilka razy poopowiadaliśmy sobie o naszych byłych itp. I co ciekawe zawsze jak się kłóciliśmy za tydzień nikt nie wracał do tego i rozmawialiśmy już jakby od nowa zresetowani. Podobało mi się to.. Więc my między sobą w jakimś sensie mamy utorowaną drogę do łatwego skakania sobie do oczu. Nie krępuje nas warknąć na siebie. Ale robimy to tylko jak nas nikt nie słyszy oczywiście. Przed ludźmi jesteśmy grzeczni. Z tym jej rozmawianiem przez telefon w samochoidzie to też jest dla mnie dziwne bo wcześniej jak jeszcze była sama jak nawet ktoś do niej zadzwonił szybko załatwiała i koniec rozmowy był. A tutaj około10-15 minut. Jak na razie to było dwa razy. Cos nienaturalnego w tym również widziałem. Dziwnie mi wtedy i się nie odzywam ale za to słucham i analizuję :). Czasem wydaje mi się, że nie wie o czym ma mówić, a czasem, że wpada w taki tryb, że jest czymś urażona i nie chce rozmawiać. Albo zwyczajnie z jakiegoś powodu "zmęczona". Jeśli chodzi o to czy do każdego tak pyskuje to nie wiem jak z bliższymi osobami. Ale z tych co ja znam to nigdy nie widziałem, żeby komuś pyskowała bo za daleko się znają i też nie mają powodów. Tylko Ci powiem, że paradoksalnie mi się to podoba. Bo żeby komuś bez (prawie) ograniczeń pyskować to trzeba być w jakimś sensie blisko. Ja też chyba nie pyskuję do nikogo tak jak do niej. Kiedyś jak się pogubiłem w nerwowej dyskusji powiedziałem jej, że jest jedyną osobą na świecie, która tak mi potrafi zagotować krew. Przyjęła to oczywiście milczeniem. Ale najlepsze jest to, że za dwa tygodnie powiedziała mi, że jestem jedyną osobą na świecie, która ją tak denerwuje. Mówiła to oczywiście w lekkich nerwach i w jakiejś sytuacji. Ale mi to wyróżnienie "jedyna osoba na świecie" się podobało. Może być, że ma obawy co do mnie. Opowiedziałem jej kilka moich łobuzerskich sytuacji damsko-męskich z przeszłości. Nie sądziłem, że kobiety tak mogą to odbierać. Zakochania nie widzę to fakt. Ale jak mi pyskuje podczas tańca i ja jej odpowiem tym samym, a ona się poddaje patrząc na mnie z dołu prosto w oczy to mnie rozczula i od razu ja jej odpuszczam. I tak się kończy różnica zdań (w sprawach tanecznych oczywiście). Co do wożenia razem dzisiaj była sytuacja ale o tym w następnym poście. Dziękuję za nadziejny rozbiór sytuacji :). Chętnie częściej poczytam Twoich komentarzy. Są bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommyr
Powyżej to ja pisałem. Dzisiaj od kogoś z grupy dostałem sms, że będzie imprezka dla miłośników tańca w zaprzyjaźnionym klubie. Tego typu imprezy są co jakieś 3-4 tygodnie. To ta sama impreza, na którą pojechaliśmy razem z nim. Miałem w sumie konsekwentnie trzymać do niej dystans i siedzieć cicho ale pomyślałem, że do niej napiszę czy chce jechać dzisiaj. Dawałem 10% że będzie chciała. Po 40 minutach dostałem odpowiedź, że ona również dostała tego smsa i się wraz z nim też zastanawiają czy jechać bo on akurat jest. W domyśle, że jakby co możemy jechać razem. Wynika z tego, że od jego przyjazdu na ostatkową imprezę on wciąż tutaj jest i wczoraj jej "mam zajęty wieczór" mógł być z nim związany. Pewnie jego sezon jeszcze nie ruszył w pełni i nie ma teraz dużo pracy. Więc posiedzi tutaj kilka-kilkanaście dni (to moje domysły). Oczywiście ta wiadomość momentalnie zmroziła mi krew. Ten klub jest oddalony dobry kawałek drogi więc też logistycznie pasuje zabrać się razem. Z jednej strony przez moment chciałem jechać (nawet z nimi) ale z drugiej dobrze pamiętam Wasze wpisy. Kilkoro Was różnych osób jednoznacznie potępiło moją ostatnią wspólną z nimi jazdę i zapamiętałem to. W końcu odpisałem, że mi się jednak zmieniło i mi nie pasuje mi jechać. Dostałem odp: "Ok. A my jednak jedziemy. Pozdrawiamy". Ta odpowiedź mnie bardziej uderzyła z wiadomych względów. Nie wiedziałem też czy to półsarkazm czy kurtuazja czy grzecznośc. Po pierwsze dowiedziałem się, że on jest gdzieś blisko i że znowu się nasze drogi krzyżują. Jak o nim nie wiem, nie słyszę, myślę, że jest daleko jest inaczej. Ale skoro on przyjechał i jest, to wiadomo, że z nim spędzi ten czas. Z jednej strony ona uważa, że lepiej jechać razem bo raźniej (czy coś takiego jak pamiętam) i pewnie jej to jakoś się zgrywa z drugiej strony robi się sytuacja. Naprawdę chciałem jechać nie tylko ze względu na nią. Bo zgadywało się parę osób, że będzie. Teraz myślę, że mogłem jechać nawet sam. I wtedy byśmy się spotkali na imprezie co mi nie pasowało skoro bym tam był jednak oddzielnie. Ale odpuściłem. Zdałem sobie sprawę, że jak tylko on będzie bywał tutaj na miejscu to taka sytuacja się będzie powtarzać. Więc muszę się jakoś zachowywać w takich konfrontacjach bo te są na dłuższą metę nie do uniknięcia. Najpewniej tzw. dobra mina do złej gry. Strategicznie pozostaje ochłodzić moje nią zainteresowanie. Dobrze powiedziane ale widzimy się tylko dwa razy w tygodniu i szkoda mi tych okazji. Ale i tak uważam, że to dobry pomysł. Jak długo jeszcze? Jest wersja, że kawa na ławę i najwyżej nie tańczę albo proszę trenera o szukanie nowej partnerki. Albo zwyczajnie pauzuję ze szkoły głównej na miesiąc, a do drugiej jeździmy. Po miesiącu ona albo poczuje brak albo się przyzwyczai i tak samo ja. Z tej drugiej szkoły nie chcę rezygnować, a nie będę jej odmawiał jeżdżenia ze mną. Naturalną przerwą będą wakacje, a to już za pasem. Wtedy już w razie porażki po takiej przerwie powinienem być odkochany i nie będzie sensu kontynuować. Nagłe przerwanie teraz to trochę akcja szokowa. Miewam takie myśli tylko pod wpływem nagłych emocji (takich jak dzisiaj). Podczas najbliższej jazdy zaproponuję jej treningi u mnie. Ciekawe co powie. Jeszcze chyba miesiąc temu mówiła, że za zimno. Nie odmawiała z innych powodów. Zobaczę co odpowie. Daję jakieś 20%. Jak ją mam u siebie to mogę już ją spróbować podejść jak tego przysłowiowego mustanga. Mam na myśli już nie sama gadka szmatka ale mogę dodać jakieś gesty między słowami. Poza tym znowu jestem sobą od tygodnia już ;).. Więc na razie jeszcze dalej partyzantka. Zwłaszcza, że gośc 777111 swoim wpisem dał mi jakieś nowe spojrzenie :). Myślałem, raz żeby jej wysłać długiego rzeczowego maila, żeby sobie mogła przemyśleć , przeanalizować. Ale boję się, że może komuś (np. jemu) pokazać. Dlatego raczej odpada na teraz. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Tommy :) Sadze, ze nadeszla pora "rozstania" w moim "doradzaniu" gdyż wiem, ze moje zdanie nie ulegnie radykalnej zmianie a które bardzo dobrze znasz. Troche wydaje mi się, ze nie przyjmujesz go w pełni do wiadomości, ale masz prawo, ponieważ ja mogę wysnuwać wnioski jedynie na podstawie tego co piszesz a Ty ja dobrze znasz, dzięki czemu wiesz lepiej. Ponadto lapiesz się każdej informacji, która choć trochę sprzyja Twoim wizjom co może swiadczyc, ze niestety jeszcze długo nie przyjmiesz do wiadomości stanu faktycznego. Pamietaj, ze ona wie iż jesteś wolny i zakochany w niej,minelo sporo czasu od tego wyznania, nic się nie wydarzyło szczęśliwego od tamtej pory, wiec odrzucila to w calosci, nawet jeśli z nim się rozstanie raczej nie "wskoczysz" na jego miejsce,będzie to znow ktoś inny/nowy no chyba, ze z braku laku, ale nie wydaje mi się by ktokolwiek chciał pelnic takie "zastępstwo". Jak widać sporo osob czyta Twój topik, wiec pewnie ktoś chętnie będzie Ci pomagal/podpowiadal jakie kroki dalej poczynić, fajnie jakby to był gosc777111 bo ma wizje podobna do Twojej, wiec z tego może wyjść cos fajnego :) Mimo wszystko iż mam odmienne zdanie i które wyszlo w trakcie odpisywania na Twoim topiku mam jednak nadzieje, ze pojdzie po Twojej myśli bo mocno się starasz, gleboko analizujesz i nie odpuszczasz, może kiedyś uda się ja rozbudzic i przekonać do wspólnej milosci czego oczywiście Ci zycze :) W ramach wolnego czasu kiedyś na pewno jeszcze tutaj zajrze ..... Powodzenia w zyciu i tancu :) 🖐️ PS.Dziekuje AdminGosc za pozdrowienia dla Ciebie również. Milego dnia !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania gość
Topik się widzę rozwija na szeroką skalę. Tommy, rozumiem cie, ciezko jest "wyleczyc " sie z kogos kogo widuje sie codziennie, do tego sie z nim tanczy. Jezeli chcesz byc wreszcie "wolny" musisz zmienic partnerke, jesli tego nie zrobisz to bedzie wracalo do cb jak bumerang. Sam siebie meczysz. To jest sytuacja bez wyjscia. Zgadzam sie do osób, ktore twierdzą, ze facet "cieple kluski", sory za okreslenie, ale sie spiesze jest ok ale tylko po to zeby sie dowartosciowac, my, kobiety wybieramy raczej tych "zadziornych" i to o nich marzymy. Do tej pory sadzilam, ze tylko ja tak mam i nie bardzo chcialam sie z tym wychylac, ale jak widac, jest nas wiecej :) Poznalam niedawno faceta (pol roku temu), bylismy razem na imprezie (styczen), od tamtej pory on ciagle sie do mnie odzywa, im bardziej mi sie narzuca, ciagnie jakis temat , proponuje spotkania, ktore i tak nie dochodza do skutku, tym bardzie mnie do siebie zniecheca. Nudzi mnie. Jest dobrym czlowiekiem, w porownaniu do ex, syna alkoholika w wszelkimi dobrodziejstawami wychowywania sie w takiej rodzinie, po prostu- anioł, a jednak mnie nie pociaga w zaden sposób :( Czesto jednak wracam myslami do kogos z kim bylam przez chwile mdz tymi dwoma, kogos kto byl o wiele mlodszy, ale mial swoje zdanie, musialam o niego zawalczyc czasami, nie byl "pod reka", mial swoje humorki, pasje, nie byl na kazdo zawolanie. Rozstalismy sie i wiem, ze do dzis bym dala sie za niego "pokroic" gdybym kompletnie z nim nie zerwala kontaktu. strasznie sie meczylam, on odzywal sie, napisal 1 zdanie a ja przezywalam to dniami i nocami, ciezko jest o kims zapomniec , zwlaszcza jesli tego kogos widzimy czesto, rozmawiamy z nim, kontaktujemy sie. Mysle, ze nie ma juz o co walczyc, musisz o niej zapomniec jak najszybciej bo cie to zameczy- byc zwyciezonym i nie ulec to zwyciestwo. Trzymaj sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommyr
Witam. Dora, pamiętaj, że masz ogromny udział w tym topiku, jesteś tutaj komentatorką od samego początku i nie wypada Ci tak łatwo odejść ;). Bez Ciebie to już nie będzie ten sam wątek ;) Więc bądź tutaj nadal bo Twoje zdanie i rady zawsze biorę sobie do serca (chyba zauważyłaś) ale, że jestem zodiakalnym baranem to jeśli się orientujesz to wiesz, że i tak robię po swojemu ;).. Raz przeczytałem sobie cały temat od początku do końca i wysnułem kilka wniosków. Pierwszy to dość długo się czyta całość (mi zajęło około 40minut). A drugi to czytając swoje wpisy z początku tematu inaczej patrzę na moje zachowanie wtedy. Czuć było desperację w niektórych sytuacjach. Inaczej widzimy sytuację na gorąco, a inaczej na zimno. Z resztą nic nowego nie odkryłem. Rozumiem Twoje nowe podejście do "doradzania" bo Ty swoje, a Ja swoje. I tym bardziej Ja swoje, i nie ma żadnego postępu w akcji. No chyba, że postęp negatywny. Gośc 777111 napisała, rzeczywiście odmienną od wszystkich wersję i tak to zrobiła, że nie da się jej wykluczyć z możliwych rozwiązań. Twoja ocena się ustaliła jakiś czas temu i potem już pracowaliśmy na tym jednym procencie szans, który mi dałaś. I bardzo to doceniam. Topik naturalnie dąży do jakiegoś finału ale jeszcze trwa. Hmm.. aż zaciekawiło mnie jaka sytuacja definitywnie wyznaczy koniec. Pozdrawiam i mi nigdzie nie uciekaj;).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommyr
Aniagośc. . Jest fajna piosenka Pink "Try". ...Tam gdzie jest pożądanie...tam jest i ogień...tam gdzie jest ogień najpewniej ktoś się poparzy...ale to,że się poparzysz nie znaczy, że od tego umrzesz... musisz się podnieść i próbować...Try.. try..try.. (http://www.youtube.com/watch?list=RDY0_RArrxS44&v=Y0_RArrxS44) To proza życia. Takich sytuacji wszyscy w życiu doświadczamy. Sama po sobie widzisz, że wciąż ukradkiem myślami wzdychasz do swojego łobuza ;). Dzięki za koment.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 777111
Panie Baranie, muszę coś dodać do poprzedniego. Napisałam, co uważam, może dało Ci to jakąś nadzieję, tytuł wątku brzmi „jak o nią zawalczyć”, szukasz recepty, konkretu, jesteś człowiekiem czynu, prawdopodobnie w gorącej wodzie kąpanym, niecierpliwym i może czasami trudno Ci okiełznać swoje emocje – facet bez emocji to klęska, ale facet, który nie potrafi nad nimi zapanować, to klęska do sześcianu (wiem, że to trudne, ale jednak). Nie chciałabym, żebyś odebrał moje słowa w sposób: „jest nadzieja, to dawaj!”, bo obawiam się, że w tym przypadku bezpośredni bój może się nie sprawdzić. Dlatego uzupełniam moje przemyślenia o to, co następuje. To Ty podejmujesz decyzje i pamiętasz, że tu każdy może się mylić we wszystkim. Moim zdaniem nie masz co liczyć na jakąś wielką inicjatywę z jej strony, a wszelkie próby wywarcia wpływu na zasadzie „decyduj się, kobieto!!!” pewnie spełzną na niczym, a właściwie: albo wszystko się między Wami rozsypie do tego stopnia, że rozejdziecie się w dwie strony, bo ona na Twoje wyraźne życzenie jednoznaczności opowie się za tamtym chłopakiem (co, jak nadal twierdzę, nie musi oznaczać, że do Ciebie nic nie ma) i albo dasz radę to udźwignąć, albo nie. Jest opcja, że w razie postawienia jej w takiej sytuacji, będzie unikała podjęcia decyzji tak długo, jak to będzie możliwe, obawiając się że utrac***artnera tanecznego, a może nawet kontakt z Tobą w ogóle (już teraz może manewrować mając to na względzie). Nie możesz brać ją jakimś, sorry, dziecinnym szantażem. Jakiś czas temu bardzo dobrze i rozsądnie rozpracowałeś sobie „za i przeciw” – co by było, gdyby się udało, a jednak rozmyśliłbyś się co do niej po krótkim czasie zażyłości między Wami. Powiedzmy, że zalecasz się do niej i wodzisz na pokuszenie, a ona ulega i coraz mocniej lgnie do Ciebie. Fajnie byś się czuł? Tu jeden facet, tam drugi. Wydaje mi się, że im bardziej dajesz jej do zrozumienia, że chciałbyś ją odbić (gestem, słowem, czynem), tym bardziej nieufna się robi. Rozsądna kobieta ceni faceta z zasadami, bo wie, że taki ktoś jest skarbem i zagwarantuje jej w przyszłości bezpieczeństwo (przynajmniej jest to lepszym prognostykiem). Poza tym, facet z zasadami jest bardzo pociągający. Jeśli tu widać jawny podryw i łamanie umownych zasad w relacjach międzyludzkich, to włącza się czerwona lampka – skoro jest tak pewny i nie powstrzymuje go to, że spotykam się z innym, otwarcie powiedział mi, co czuje i weszliśmy w jakąś poboczną równoległą tajemną relacje, to jako przyszły partner, mąż byłby zdolny powtarzać ten sam schemat działania w innych relacjach w przyszłości. To widać nawet w tym teście, jakiemu Cię poddała, mówiąc że gdybyś był zauroczony nią, to cieszyłbyś się jej szczęściem, nie snuł knowań i miał na uwadze przede wszystkim jej dobro, a nie swoje – trochę przesadziła, bo co zauroczenie, to nie miłość, ale ok., to był test i wjechanie Ci na ambicję, pokazanie „halo, co powiesz mi ciekawego, kolego, o swoich zasadach i wartościach, hm?”. I to samo w drugą stronę, gdyby „jawnogrzesznie” i bezwstydnie przeszła z objęć tamtego prosto w Twoje ramiona, co byś o niej pomyślał? Co sama o sobie by myślała? Mimo wszystko. Na początku może być euforia i podniecenie, radość zdobywcy, ale to gdzieś pod skórą już zostaje i wychodzi potem w najmniej odpowiednich momentach jako argument „bo ty taka, siaka i owaka”, „a ty nielepszy”. Oczywiście, gdyby chciała zrobić taki manewr, to by go zrobiła, uprzednio wynajdując sobie jakąś wymówkę. Na moje oko powinieneś wyluzować, nie podrywać jej za mocno, najlepiej wcale, ona nawet delikatne przejawy sympatii może teraz odbierać jako mecyje i dystansować się do tego, pokazywać, jaka jest zasadnicza, a Ty „be”. Z jednej strony może to łechtać jej próżność, ale nie pokaże otwarcie, że to lubi, bo nie chce wchodzić w flirt z wyżej wymienionych powodów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 777111
Poza tym, coś ją łączy z tamtym chłopakiem, poznają się wzajemnie i jeśli jej to w miarę pasuje i chce go jeszcze bardziej poznać, miło spędza z nim czas, a co do Ciebie, mimo że nawet możesz jej się podobać, ma wątpliwości różnej maści, to nie zaryzykuje odstawienia tamtego chłopaka, dopóki on sam nie da jej powodu lub nie uzna, że ta relacja to jednak nie „to”. Ale nie znam jej, nie wiem, czym w życiu się kieruje w takich wyborach itd. Czyli to sprawa między nimi. Tobie pozostaj***ardziej czekanie i wypatrywanie statku na horyzoncie. Makabra, co nie? ;) Na osłodę ważne słowa: „Przez Twoje wyznanie chciałeś wmanipulować mnie w poczucie utraconej szansy z powodu niewłaściwego wyboru”. No, zdradziła tym samym, że szaleńczo zakochana raczej w nim nie jest i brała Cię pod uwagę. Za dużo spadło na jej biedną główkę w tym samym czasie. Nie radziłabym Ci podejmowania gry w „ja Ci jeszcze pokażę” itd., brania ją przez zazdrość, ona to wszystko wyczuwa, wyczułaby emocje, które wskazywałyby że wciąż Ci na niej zależy, skutek byłby odwrotny od zamierzonego (bo to zdaje się twarda sztuka jest), dawałbyś jej powody by coraz bardziej Ci nie ufać. Jeśli chcesz czekać i patrzeć na rozwój wydarzeń, zajmij się oczywiście własnym życiem i zwracaj uwagę na inne dziewczyny, ale na zupełnym luzie, bez jakiegoś mszczenia się czy coś w tym stylu (nikomu to na dobre nie wyjdzie, a ulga tylko chwilowa). Jeśli będziesz do niej nastawiony przyjaźnie, bezinteresownie (ale bez pozwalania by Ci dama weszła na głowę), nie będzie czuła, że chcesz coś ugrać na niej, myślę że doceni to, i być może kiedyś to zaprocentuje, albo i nie, nie wiadomo. Może też być tak, że cokolwiek zrobisz i tak „będzie wykorzystane przeciwko Tobie”, bo może być takim typem człowieka i te Twoje decyzje o pójściu na imprezę, taką czy inną, może brać do siebie i oceniać, interpretować pod swoim kątem, że albo jej robisz na złość, albo coś w tym samym paranoicznym stylu. Na to nie masz za dużego wpływu. Akurat ostatnia Twoja akcja z imprezą – na pewno wyczuła, że nie idziesz przez niego, ale gdyby nie on, to chętnie byś z nią poszedł, i znów krok do tyłu i powód by Ci nie ufać. Ta cała gra między Wami to adrenalina i fajne to jest, tu poczujesz smak zwycięstwa, tam znowu gorycz porażki, ale z drugiej strony życie to nie gra, cokolwiek zrobisz, uważaj żeby nie skrzywdzić nikogo przez swoje ambicje i zachcianki oraz przez emocje, które uzależniają. To może być taka zołza pyskata na pozór, a wewnątrz bardzo wrażliwa osoba (na co sam zwróciłeś uwagę), chroniąca się właśnie takim zachowaniem przed zranieniem. Ponadto, jeśli nie będziesz wywierał na nią nacisku, co moim zdaniem w tym przypadku może Cię zaprowadzić na manowce, odpada opcja poczucia winy, że kogokolwiek „wyrolowałeś”. Ale to zależy od Twojego charakteru oczywiście. No i pewnie działa tu reguła niedostępności, im bardziej nie mogę dostać, tym bardziej chcę. Nawet jeśli ona rozstałaby się z nim, to pewnie i tak to znów Ty musiałbyś wyjść z inicjatywą, a nie jestem przekonana co do tego, czy miałbyś wtedy tak od razu olbrzymią ochotę na to (w ogóle arcyciekawe, jak ona by się wtedy zachowała). Wówczas zapał mógłby trochę ostygnąć i dopiero zaczęłaby się zabawa w kotka i myszkę, zwłaszcza gdyby pokazała, że jej zależy. Chociaż nie wiem, w końcu wypsnęło Ci się niechcący, jaka jest seksowna i w ogóle… :P :) Z mojej strony to tyle, a to nie sztafeta i jako doskonała opoka dająca wsparcie nawet wtedy, gdy wyraża zniecierpliwienie i dezaprobatę, jest Dora, więc jest uprzejmie proszona o powrót. Ja znikam, ale nie na zawsze. ;) Pozdrawiam wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommyr
Gosc777111. Dzięki za te długasy :). W sumie to rzeczywiście jestem w gorącej wodzie kąpany jeśli chodzi o nią ale to się stało jak się pojawił on. Przed nim zawsze miałem na wszystko czas. I też źle wyszło(wręcz najgorzej) ;) Był teraz Dzień Kobiet, wysyłałem życzenia i od każdej wysłanej adresatki dostawałem "dziękuję" w ciągu maks 10min. Od niej jedynej po 3 godzinach. Może to przypadek. Nieważne. To że ona się teraz czasem dystansuje to chyba dobrze przewidziałaś. Jak jej pytam kiedy płacimy za taniec to ona mi mówi, że mam sobie sam tego pilnować. Mimo, że płacimy w tym samym czasie. I szczerze mówiąc irytuje mnie to bo wcześniej tego nie było. Takie odpowiedzi działają na mnie jak płachta na byka. Łatwo o zgrzyt słowny. Mam huśtawki decyzji. Co do jednego na dzień dzisiejszy jestem pewny. Nie mam zamiaru już jej stawiać pytania "czy coś do mnie czuje". W obecnej sytuacji po tym wszystkim co zaistniało to bez sensu. W ogóle to by było słabe. Po drugie jeśli nie zmienię zdania to wytrwam w tym tańcu z nią tylko do wakacji.To jest maksymalny czas akcji. Po wakacjach jak nic nie wyjdzie nie tańczę już z nią. Choć to też może stać się wcześniej jakby zaistniały jakieś nagłe, zapalne i niekorzystne okoliczności . Po trzecie wyobrażałem sobie różne scenariusze i doszło do mnie, że jej hipotetyczne przejęcie przeze mnie musiało by nastąpić chyba tylko w takiej kolejności, że ona rzuca jego i mi o tym mówi. I wtedy jak znam siebie mogłaby się zacząć ta gra w kotka i myszkę z mojej strony. Bo uczucie, że jeszcze wczoraj była jego, a dzisiaj już jest gotowa na co inne nie motywuje. Czuć jeszcze zapach poprzednika. Więc potrzeba by było trochę przerwy. Ale to byłby już czas lepszy niż ten co teraz. Jak się do niej zachowywać teraz? Też mam różne myśli. Chcę konsekwentnie do niej już nie pisać pierwszy smsów. I tak jeśli piszę to tylko jak coś konkretnego. Np. jak ją odbieram to zawsze się upewniam czy tego dnia jedzie. Teraz niech ona się upewnia. Niedługo (za jakieś 1,5 tyg) się kroi taki wieczorek taneczny i pokazy tam gdzie jeździmy samochodem razem. Mam nadzieję, że jej pan już wyjedzie do tego czasu i ona będzie chciała jechać. Na tej imprezce dozwolone jest małe alko. Więc jest rausz i luz. Oboje wiemy, że wiemy o co między nami chodzi. To nawet działa na plus. W końcu nigdy nie usłyszałem odmowy. Powiem wam, że mnie to nawet ośmiela do działania. Jeśli on będzie i akurat zachce im się jechać (nie ze mną oczywiście) to plan siada. Nic wtedy nie mogę zrobić i co więcej mam popsutą krew. Ale jak on będzie wyjechany i ona będzie chciała jechać tylko ze mną (całkiem prawdopodobne i normalne) to może nie mam konkretnego planu ale można coś poświrować. Chcę się trzymać na dystans na co dzień ale jak zaistnieją okoliczności(np.na tej imprezce) i zobaczę, że się przynajmniej nie zamyka na mnie to chyba zaflirtuję. Mam na myśli tylko flirt. No coś muszę robić przecież ;). W ogóle cała sytuacja teraz jest specyficzna. Będzie chyba mało dynamicznie i czas będzie robił swoje. Albo z czasem się wyleczę albo się coś zadzieje. Najbardziej w tym wszystkim nie lubię sytuacji gdy się dowiaduję, że on ma gdzieś być tam gdzie będziemy razem. Mało tego, że nie jesteśmy razem tak często to on się jeszcze pojawia. Roznosi mnie wtedy. Muszę wymyślić jak się wymiksowywac z sytuacji np. jak trzeba razem jechać np. na pokaz, a ona zapyta czy on może jechać. Mówiąc kilka razy, że ona może ale on już nie to w jakimś sensie jawnie daję do zrozumienia, że go nie chcę zabierać. Ja na jego miejscu wówczas wyrażał bym swoje niezadowolenie, że ona ze mną tańczy i to mogło by coś nam pokomplikować. Kolejna rzecz jaka mi przychodzi do głowy to fakt, że ja zacząłem działać dopiero jak się pojawił on i zdałem sobie sprawę, że mogę ją utracić. Wcześniej byłem pewny, że powoli, ona mi nigdzie nie ucieka przecież. I się przeliczyłem. Pojawienie się jego było jakimś momentem zwrotnym w mojej opieszałośc****iszę to bo myślę, czy jakieś zdarzenie mogło by spowodować u niej jakąś refleksję. Tak czy owak na razie wychłodzenie i tym samym leczenie (bo nie ma stymulacji zwrotnej). Ale oczy i uszy otwarte, a umysł bystry :) Pozdrawiam. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommyr
Witam. Mam czarnego njusa. Zatem opiszę co się stało. Przedwczoraj było normalnie na zajęciach. Bez jakiejś wyjątkowej pozytywnej energii ale jakoś. Wczoraj natomiast się zadziało. Jak jechaliśmy do szkoły standardowo cisza pierwsze 5 minut. Niby manewruję na osiedlu więc jestem skupiony na jeździe i czekam aż ona to przełamie. Ale nic (jak zwykle) więc ja zagaduję "co słychać?", odp."nic, normalnie. a co ma być?". I dalej cisza. Szybko napisała sms (jak zwykle ostatnio). Coś tam jednak pogadaliśmy i zaraz zadzwonił telefon i to był on. Wydaje mi się, że po tym smsie. Może napisała "mam teraz chwilę to zadzwoń (?)" lub coś w tym stylu. Standardowo 10 minut podsumowanie dnia. Ale zażyłość już większa albo dla mnie to już tak wygląda, po którymś razie (to była już trzecia taka rozmowa). Okej, skończyli rozmowę i na chwilę był cisza. Ja się nie odzywałem i ona też nie. Więc znowu coś przełamałem. Krótko odpowiadała i miała twarz nadąsanej (ona twierdzi, że całe życie ludzie jej mówią, że jest nadąsana pomimo, że nie jest). Wtedy przeszła w tryb pisania szybkich smsów i trzymania telefonu w ręce w oczekiwaniu na szybką odpowiedź. To trwało już całą drogę. Nie wiem co o tym myśleć. Ona tylko ze mną jedzie, dorzuca się do paliwa i nie musi przecież ze mną cały czas rozmawiać. Tym bardziej, że może nie mieć ochoty. Ta jej rozmowa z nim owszem może mnie irytować (choć po którymś razie taka 10 minutówka mi już mniej przeszkadza). Człowiek się przyzwyczaja. Ale dorosła osoba i całą drogę smsuje w czasie gdy obok ktoś próbuje jakiejś rozmowy? Wg mnie to brak manier. Te smsy to jej nowy zwyczaj od kilku spotkań dopiero.Ale co można zrobić? Przecież ego mi nie pozwala się skarżyć, że mnie ignoruje ale irytacja się wewnątrz zbiera. I tak zleciało w tą stronę. Na zajęciach fajnie ale nie za jej udziałem. Tańczyliśmy ze sobą zaledwie dwa razy. Jak wracaliśmy trochę nakręceni zajęciami chwilę pogadaliśmy. Wtedy zadzwonił on zapytać jak po zajęciach i już weszli w rozmowę jakieś 30 minut. Centralnie o pierdołach. Rozkminiali na czynniki pierwsze, to że on gdzieś tam chodzi bo ma tanio, ze jego kolega, który grubo wygląda gdzieś tam będzie i takie tam. Zjechałem do dyskontu żeby kupić coś słodkiego ale oni wciąż gadali jak wróciłem. Już zgłupiałem i nie wiedziałem znowu czy takie długie gadanie to jest normalne w takich okolicznościach czy ja jestem przewrażliwiony. Potem jakaś gadka, jakaś różnica poglądów i małe droczenie. Takie kontrolowane z przejściem w humor momentami. Niegroźne. Ale w pewnym momencie zeszło na taniec i zapytałem czy nie zauważyła, że stanęliśmy przed ścianą w sensie naszego rozwoju tanecznego. Ona, że niekoniecznie jest tak źle. Więc mówię jej, że przy pewnych figurach jest niemal obowiązkiem łapać kontakt wzrokowy, a ona nigdy tego nie robi pomimo, że kilka razy się tego domagałem. Kontakt taki jest po to żeby była jakaś interakcja i wymiana energii między partnerami. Pomijając, że cały obrazek jest pełniejszy. Zresztą każdy to robi tylko nie ona i nie muszę udowadniać zasadności. U nas z tym był problem od samego początku znajomości (wg mnie ona się wstydzi pomimo całej swojej zadziorności). Najgorsze jest to, że ona to wzięła jako atak na jej osobę i powiedziała, że nie będzie się nikomu patrzeć w oczy w tańcu i to jest jej sprawa i koniec. Ja na to, że tańczymy już jakiś czas i nawet jak tańczymy jakiś kameralny pokaz (od czasu do czasu się zdarzy) to na jakimś poziomie nie wypada patrzeć po ukosie w podłogę trzymając przed sobą partnera z rękę. Niestety ale chciałem to wyjaśnić pomimo, że zaczęła wpadać w histeryczny tryb obronny. Nie wiem dlaczego. Mówiłem spokojnie ale stanowczo, powtarzając, że na naszym poziomie nie ma prawa mnie tak zbywać i mi tak odpowiadać, jak mówię o tańcu. Przecież to elementarne sprawy. Oburzyła się, że użyłem słów" nie masz na tym poziomie prawa". Przecież w mojej intencji to było nie masz prawa ale w przenośni. Atmosfera zrobiła się toksyczna o taką z pozoru błahą sprawę. Te emocje musiały gdzieś tam siedzieć w nas i czekały na iskrę wg mnie. Coś mnie wzięło i poszedłem dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommyr
Skoro mówiliśmy o unikaniu kontaktu wzrokowego powiedziałem jej, że również zawsze jak ją odwożę do domu pod same drzwi i jak ona wysiada i mówi " na razie" to patrzy albo przed siebie albo w drugą stronę i opuszcza samochód. Powiedziałem jej, że ma coś z tym unikaniem tego kontaktu i że czuję się ignorowany przez to i skoro jest temat to żeby o tym wiedziała. Oczywiście tak jak to zacząłem mówić to wpadała w coraz większą histerię i brzydko się odzywała w swojej obronie. Mówiła sama do siebie "o Boże ja nie wytrzymam" "pozwólcie mi wysiąść z tego samochodu" :ty jesteś nienormalny". Ale w pewnym momencie powiedziała coś mocnego. Powiedziała "wiesz dlaczego na Ciebie nie patrzę, bo tak mnie w.k********.a.s.z. że nie mogę na Ciebie patrzeć". Odpowiedziałem jej z automatu, " że skoro tak Cię wkurzam to nikt Cię nie zmusza do tańca ze mną ani tym bardziej jazdy ze mną". Ona na to: "tego brakowało by żeby mnie ktoś do tego jeszcze zmuszał". Powiedziałem jej, że dla mnie to też nic przyjemnego jeździć razem autem i 80% czasu milczeć. Ona na to"jakie milczenie? co Ty bredzisz". Już było prawie przy jej domu więc wiadomo było, że zaraz padną mocne słowa bo można szybko wyjść. Powiedziała, że żałuje, że dzisiaj opłaciła zajęcia. ( w domyśle, że będzie je musiała wychodzić). Odpowiedziałem spokojnie "to sobie żałuj". I wyszła z samochodu bez słowa do domu. W domu czułem, że źle się zadziało. Źle się zachowałem. Ale trudno jest zachować emocje na wodzy skoro nie możesz się skomunikować z drugą osobą i czujesz się ignorowany. Na zimno pomyślałem, że mogłem nie poruszać tego tematu i dalej schodzić z ryzykownych sytuacji na bok. Chyba za dużo tego było. Może to było tak, że skoro normalnie nie mogę z nią już nawiązać kontaktu to podświadomie robię to przez takie akcje i wtedy się coś dzieje? Oby nie tak. Nie wiem co teraz będzie. W Środę zapytam jej czy podjęła jakieś decyzje co do tańca dalej bo chyba poszło na tak daleko, że oboje na gorąco to rozpatrywaliśmy. Jak powie, że dalej tańczymy to potańczymy. Jak, że koniec to pójdziemy razem do trenera i powiemy jakąś wersję i zakończymy. Tak się zastanawiam czy my tak bardzo nie pasujemy czy ja to spieprzyłem. Z perspektywy czasu po tym jak się odkryłem z tym zauroczeniem to zagrałem vabank ale potem rzeczywiście byłem zbyt nachalny i zazdrosny. Co więcej te jej akcje z zapraszaniem jego na te imprezy robiły swoje. Choć miała do tego prawo. No ale w zauroczeniu robi się takie rzeczy chyba na porządku dziennym. Stąd się mówi o fatalnym zauroczeniu. Gdybym zachował te zimną krew do samego końca to ona by się może nie dystansowała, a ja miałbym swoje "koleżeńskie" pole do popisu. A tak wyszło jak wyszło. Sami widzicie, że to już bardzo blisko końca. Aż takiego rozwoju sytuacji nie przewidywałem. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×