Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość Jagoda13

In vitro z komórką dawczyni

Polecane posty

Gość groszek21
a przed transferem postaram się wyciszyć:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jagoda13
Coco naskrobałam do Ciebie posta kilka postów wyżej a tu zero odpowiedzi :) pozdrowionka OneWish czekam na relacje co oznacza kilka wpisów dziennie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jagodzianko ja nie mam tego posta:( Ale czegokolwiek bys nie napisala to jestem pewna,ze było to budujące,cieple i krzepiące jak wszystkie Twoje wypowiedzi:) Za co bardzo dziekuje i sciskam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gościu - pytasz o procedurę kwalifikacyjną. w Gamecie, gdzie ja akurat podchodzę konkretnych warunków nie ma. Gdy spytałam o to lekarza, powiedział, że dla niego ważne jest by mieć macicę. Wiem, że niektóre, albo nawet wszystkie dziewczyny miały robione badanie macicy, chyba to się histerioskopia nazywa. Ja nie miałam tego badania gdyż miałam przeprowadzone usg przez lekarza z mojej kliniki, który specjalizuje się właśnie w kwestii macicy i powiedział, że w moim przypadku badanie to jest zbędne gdyż macica jest ok. Nie wiem czy są jeszcze jakieś wytyczne. Przypuszczam, że ważne jest by nie mieć choroby zakaźnej. Badania na obecność takich chorób robi się na zlecenie lekarza. gościu - w mojej klinice grupa krwi dawczyni musi być zgodna z grupą krwi biorczyni Jagoda - będę się odmeldowywać kilka razy dziennie, zgodnie z życzeniem :) Na razie bez zmian-czekam na @ i powoli chyba nadciąga bo czuję się już jak kotna żaba (to powiedzenie mojej teściowej) :) Zgadnij z czym mam dzisiaj pierogi na obiad?? :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość z innego forum
Hej, wczoraj rozmawiałam z lekarzem, jeśli chodzi o grupę krwi nie musi być zgodności dawczyni z biorczynią, przy zapłodnieniu i implementacji nie ma to znaczenia. Znaczenie może mieć później (jak było napisane wyżej) jak dzieciaczek dorośnie i zainteresuje się że nie ma grupy krwi ani mamausi ani tatusia co może się zdarzyć. Ja jestem po wielu latach leczenia i walki o dzieciątko, nieudanych IVF i jednym poronieniu. Zdecydowaliśy sie na ostatni krok z komórką dawczyni. Z racji że przechodziłam wszytkie badania przy porzednich próbach teraz juz tylko na bieżąco hormony. Przygotowanie wygląda praktycznie jak przy każdym transferze z mrożaczków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gość z innego forum-być może właśnie po to dopiera się w niektórych klinikach dawczynie pod kątem grupy krwi biorczyń, by później dziecko się nie domyśliło. Zakładam, że kierują tym,że nie każdy ma życzenie informować swoje dziecko, o fakcie, że jest z komórki innej kobiety :) Jagoda-melduję się :) wypiłam kawę, na drugie śniadanie wypiłam Bobofrut i zjadłam jabłko ;);) pracuję, mam fool pracy ale będę się dalej odzywać zgodnie z wytycznymi - "kilka razy dziennie":D ahhaha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jagoda13
uuu ja zjadłam też drugi posiłek i mam trzy owoce :) zjem również obiad w pracy, ale chyba na dziś to będzie wszystko, jeśli dołącze owoce, to wyjdzie siedem posiłków :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdyby drut kolczasty był jadalny i mi się nawinął to bym go dziś zjadła. Mam taki dzień, że cały czas ruszam paszczą. Po prostu zjadłam dziś chyba wiadro "wszystkiego" :( to chyba znak, ze mój @ tuż tuż. Dziś rozmawiałam z moją znajomą, która zadzwoniła pochwalić się tym, że jej inv udało się za pierwszym razem. To był takze program z KD. Od jej dawczyni ponrano 9 komórek, zapłodniły się tylko 2 w tym jedna błędnie. Klinka oddała jej część pieniędzy i zamroziła tę jedną jedyną blastocystę. 1 szansa. I wiecie co?? Dzis mija 5 tydzień :) udało sie za 1szym razem z tym 1 zarodeczkiem. Napisałam to ku pokrzepieniu serc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam nowe Kadetki i kandydatki do bycia nimi oraz pozdrawiam wszystkie, które już znam.Codziennie podczytuje tu wieści, ale sorki że nie udzielam się zbytnio - po prostu staram się nie nakręcać. Mam chwilowo trudną sytuację gdyż mój mąż jest w delegacji do końca sierpnia i przyjeżdża tylko na weekendy.Bardzo się kochamy i jest to dla mnie sytuacja dość ekstremalna i póki działam jak robocik. Rano wstaję córcie oporządzam, gotuje, lecę do pracy wieczorem ćwiczę i nadrabiam tatusia dla córci i czekam na początek kwietnia i stymulacje estrofenem.Widzę tutaj jak różne są podejścia lekarzy np. stwierdzenie jednego z nich - wystarczy,że ma się macicę - trochę mnie przeraża.Cieszę się, że moja lekarz jednak myśli w tym wszystkim też trochę o mnie. Myślę, że oprócz tego, że uda się do ciąży doprowadzić to trzeba jeszcze ją donosić i urodzić zdrowe dziecko, a w tym wszystkim to już my jesteśmy bardzo ważne i kondycja naszego organizmu. Chemia jest wielka, ale nie jest wszystkim. In vitro w pewien sposób obdziera nam z intymności, ale dobrze by było zachować odrobinę szacunku do siebie. Przepraszam jeśli kogoś uraziłam swoim stwierdzeniem, ale wydaje mi się że cała ta procedura jest dla każdej z nas bardzo trudna, a ostatnie które mi się podoba to traktowanie typu...następna w kolejce - ma macicę chce mieć dziecko-bierzemy. To nie ta sfera życia uprzedmiotowianie jej bardzo szkodzi nam , bo w głowie zostaje wszystko. Oczywiście jeśli kończy się powodzeniem może i da się zapomnieć,ale jeśli niema powodzenia....mam nadzieję, że rozumiecie o czym myślę. Uważam,że trzeba zachować rozsądek we wszystkim co się w życiu robi, bo wtedy jest dużo większa szansa na sukces i lepsze nasze życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...są różne opcje. My myśleliśmy z mężem również o adopcji -już drugi raz - wcześniej 8 lat temu w ogóle wykluczaliśmy in vitro. Po podjętych decyzjach nie zdążyliśmy zadziałać, bo okazało się , że wbrew medycynie ósmym cudem świata jestem w ciąży.Może ktoś u góry zdecydował, że nie jesteśmy gotowi na adopcję... kto wie. Adopcja jest na pewno dobrą alternatywą dla silnego związku więc zwłaszcza dla Nas. Związek który jest w stanie przejść razem przez całą procedurą in vitro jest na pewno wyjątkowy. Po ośmiu latach doszliśmy do wniosku, że jeśli jest cień szansy to dajemy sobie 3 próby in vitro. Jeżeli się nie uda to będzie oznaczać, ze nasza droga jest inna i wtedy jeszcze raz rozpatrzmy adopcję. OneWish Ty już coraz bliżej trzymam kciuki z całego serca!!! Jagoda my mniej więcej na jednym etapie w kwietniu dużo się okaże co robisz żeby nie zwariować, każda dobra rada się przyda - ja póki co wpierdzielam migdały, piję wieczorem czerwone wino i szukam akupunktury ... tak na wszelki wypadek, żeby niczego nie zaprzepaścić...i dać sobie szansę chociaż na 1 próbę transferu. Truskawka71 gratuluję wspaniałego synka i podziwiam za odwagę i powodzenie w procesie adopcyjnym. gosiagosia trochę czasu upłynęło zanim zaczęłyśmy myśleć o kolejnym dziecku ja mam trochę do siebie żal, ale może dlatego,że tak trudno i po tak długim okresie zostałam mamą to chciałam wszystko przeżywać z córką na 100% .Teraz zaczyna rozkwitać - szkolniak to już tak ważniak. Więc to odpowiedni czas na walkę o rodzeństwo....i na pewno ostatni dzwonek, albo się uda , albo nie. do stracenia nie mamy nic, a do zyskania tak wiele. Całej reszcie życzę pięknej wiosny może przełomowej w życiu każdej z nas. Wiosna to cudowna pora roku wszystko się rodzi na nowo.Dziś za oknem piękne słońce od razu świat wydaje się bardziej uśmiechnięty...a ROK 2014 będzie NASZ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agusia - witaj :) wiem,że poczułaś się urażona. Ale ja przytoczyłam słowa lekarza. Wiem,że może się wydać to takie medyczne i bardzo chłodne, ale lekarz nie powiedział tego z jakąś arogancją. Lekarz to lekarz, dla niego to chłodna kalkulacja :( tak to wygląda. Cała procedura jest powiedzmy sobie szczerze trudna i pozbawiona intymności. Każda z nas by chciała zajść w ciążę po romantycznej kolacji przy winie i świecach, po cudownym, gorącym seksie w ramionach męża... :( Niestety, jest jak jest i to jest nasze jedyne wyjście. Jedyne co możemy to unieść TO i nie dać się zwariować. Jeśli czytałaś moje wcześniejsze posty to widzisz, że dla mnie to wszystko to jedna wielka trauma... Polecam mój monolog z 10.03 gdzie przez 1,5 strony na kafe napisałam ile mnie kosztuje to,że obca kobieta ma dziś punkcję, chwilę potem mój mąż oddaje nasienie (cholera jasna, w pokoju gdzie robią to także inni czujący to samo zażenowanie faceci) i ja w totalnej rozsypce w pracy i we łzach. Tyle badań, tyle pieniędzy, tyle stresu. W międzyczasie słowa "uda się to się uda, nie uda się to się nie uda" :( można dostać kota! Ale nic to. Człowiek się podnosi i wchodzi w to dalej bo na końcu tej drogi czeka nagroda. I choćby nie wiem co miała każda z nas po drodze przejść, to warto zrobić wszystko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jagoda13
Hej dziewczynki, Kiedy wyszłam od lekarza, odetchnęłam z wielką ulgą. A przecież nic się nie wydarzyło, nie byłam zbadana, niczego nie dowiedziałam się, czego bym nie wiedziała, nie był to nowy lekarz, nie była to moja pierwsza wizyta. A miałam wrażenie właśnie, jakbym robiła coś najważniejszego - i chyba tak było. Bo tam właśnie zapadła decyzja ostateczna. I dopiero, kiedy wyszłam od lekarza zdałam sobie sprawę, ile mnie to kosztowało. I wciąż kosztuje. Dla mnie to będzie moje dziecko, pozostaje tylko kwestia samego in vitro. Nie myślę już o KD. Czuję, że to jest blisko i jestem szczęśliwa, że etap pewnego dramatu, kiedy dowiedziałam się o diagnozie, mam już chociaż trochę za sobą. Bo właśnie sama ze sobą czuję się już lepiej. Coś pokonałam, poszłam krok do przodu. W d... mam jakąkolwiek krytykę, bo nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić, ile musimy przejść. Jak ważne decyzje należy podjąć i nie zwariować przy tym. Takie decyzje postawiło przede mną życie, stawiam im czoła i dokonuję własnych wyborów. Z którymi będzie mi dobrze, nie wbrew sobie, ani wbrew przekonaniom. Agusia pytasz mnie, co robię, by teraz przetrwać... Przede wszystkim zaufałam lekarzowi i nie robię nic ponad to, co mi radzi. Nie doczytuję, dlaczego nie mam takich a nie innych badań, czy powinnam zrobić to czy tamto. Zastanawiam się jedynie sama dla siebie, czy zrobić czystość pochwy. To wszystko. Ale dają podobno antybiotyk. Poza tym łykam kwas foliowy, lepiej jem. I myślę... myślę o dziecku, o tym jak zorganizuję sobie teraz życie, że będę mu śpiewać i z nim tańczyć. Właśnie takie mam myśli. Bo czuję, że to się wszystko jakoś dziej*****aaaaardzo dużo pracuję, na dwóch etatach i do tego jeszcze studia. To pozwala mi zająć czas i myśli, by nie krążyły wokół jednego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agusia - wyobrażam sobie, że tak jak u Ciebie, jak jest w domu już jedno dziecko i okazuje się, że rodzice będą mieli drugie to przecież to jest radość podzielona nie na dwoje a na troje :) myślę sobie, że Twoja córeczka, choć teraz jedynaczka ukochana, rozkochana, będzie musiała się podzielić rodzicami z bratem czy siostrą. Myślę, że jak jedynacy nie reagują na rodzeństwo to zawsze gdzieś się cieszą, że w domu zamieszka ktoś jeszcze do kochania, do zabawy :) Ale Was czeka radość!! Twoje życzenia podziałały na moje serce dziś jak miód :) bo ten dzień źle się zaczął i chyba faktycznie nadciąga @ bo oprócz dzikiego apetytu przyszły nerwy. A nerwy do konserwy więc staram się wyciszyć cii cii :):):) ### Jagoda - nie odgadłaś wczoraj skierowanego do Ciebie konkursu - z czym miałam na obiad pierogi, i jestem trochę obrażona :) ale tylko trochę ### miłego dnia dziewczyny, odzywajcie się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jagoda13
Wróć, jak mogłam przegapić, chwila, zerkam raz jeszcze na posty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jagoda13
Mam, nie doczytałam do końca bo pewnie ktoś wpadł do mnie do pracy i zamknęłam forum, ze szpinakiem... ma dużo kwasu foliowego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jagoda- nie!! Nie wygrałaś tostera :( pierogi były z jagodami! :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jagoda13
Ale jestem durna!!!!!!!!!!!!! a toster by się przydał, przyznam Ci szczerze, że pomyślałam, że z jedną rzeczą związana z moim nazwiskiem i się przez chwilę zastanowiłam, skąd znasz moje nazwisko :) OneWish mam taki lek na e... rozumiem, że nie muszę go brać jeszcze, dopiero jak już będziemy mieć dawczynię? Zapomiałam co lekarz mi mówił ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jagoda13
Ale jestem durna!!!!!!!!!!!!! a toster by się przydał, przyznam Ci szczerze, że pomyślałam, że z jedną rzeczą związana z moim nazwiskiem i się przez chwilę zastanowiłam, skąd znasz moje nazwisko :) OneWish mam taki lek na e... rozumiem, że nie muszę go brać jeszcze, dopiero jak już będziemy mieć dawczynię? Zapomiałam co lekarz mi mówił ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jagoda - jeśli "Jagoda" to Twoje nazwisko to masz jedno z najpiękniejszych na świecie :) czy myśląc o leku na "e" masz na myśli Estrofem??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jagoda13
Nie, jagoda to nie moje nazwisko, ale z moim nazwiskiem też mogą być pierogi :) tak chyba tak, wykupiłam trzy opakowania tego leku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jagoda - no i teraz siedzę i się zastanawiam - Kapusta, Grzyb, Szpinak, Truskawka hahaha :):) Estrofem brałam do tej pory z Luteiną na @ drugie opakowanie ma mi być przydatne przy budowie endometrium Właśnie dostałam @ zatem startuję!! Już się umówiłam na wizytę na 5 kwietnia, w 11 dniu cyklu, na usg. Pani w rejestracji powiedziała, że jeśli będzie ładne endometrium to transfer będę mieć w okolicy 13-14 dnia cyklu. więc teraz będę ze wszystkich sił hodować endo przy pomocy wina, ryb, orzechów i oczywiście Estrofemu by było ono dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i z wami zawsze mija ciekawie dzień. pierogów te bym zjadła, ale niestety to jedyne w kuchni do czego się nie nadaje. Jak czytam o tym jak jesteście do wszystkiego przekonane to od razu widzę swoją przyszłość w równie dobrych barwach. Moja córcia nie raz mnie pytała dlaczego nie ma nikogo i musi sama mieszkać w pokoju, a dodam że to jedno z łatwiejszych pytań. Jest ciut rozpieszczona, ale myślę że właśnie teraz będzie dobry czas, bo jej potrzeby są już inne niż małego dzidziusia więc nie będzie On dla niej żadną konkurencją - oczywiście z mężem będziemy musieli dzielić się na "czworo", ale jestem pełna optymizmu. Jak tylko córci pozwolę porządzić jako starszej siostrze powinno udać się zbudować nową rzeczywistość w naszym poukładanym świecie. ....ale póki co to trzeba dobrze przygotować domek dla dzidzi. Śmiać mi się chce momentami, bo jakoś to się wszystko po kolei układa. Najpierw na jesieni przez przypadek zamiast na kontrolne usg ginekologiczne trafiłam przez pomyłkę w recepcji do lekarz od niepłodności,która zasiała ziarenko w mojej głowie.Zimą kiełkowało, aż wyskoczyło w rozmowie z mężem. Potem ósmym cudem świata zdobyliśmy pieniądze w dwa dni, a teraz jak się zaczęłam martwić jak tu żyć ze stęsknionym mężem biorąc dopochwowo 3 razy dziennie globulkę to się okazało, że mąż w tym czasie nie przyjedzie na weekend, bo ma dodatkową służbę. Przyjedzie dopiero na usg przed samymi świętami.... Myślę, ze wszystko w życiu ma swój czas i swoje miejsce. Cieszę się, ze jakoś to puzzle zaczynają się układać głęboko wierzę, że nie zabraknie ani jednej sztuki tak żeby ułożył się cały obrazek. Może zwariowałam i widzę coś czego nie ma, ale jakoś mam wewnętrzną intuicję że to właśnie ta chwila.Moja mantra... OneWish widzę, że szykują się ciekawe Święta u Ciebie termin super

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boze dziewczyny Wy tak pięknie piszecie o tej całej smutnej rzeczywistości,ktora nas dotyczy,ze brak mi slow.Za każdym razem jestem tak wzruszona i tyle odnajduje zbieżnych punktów z moim życiem,ze wydaje mi się to wręcz nieprawdopodobne.Jakbym czytala w samej sobie i swoj pamiętnik.Nic dodac nic ująć. Wasza empatia,wrazliwosc, wzajemna zyczliwosc sa bezcenne.Nawet nie macie bladego pojęcia jak ważna jest dla mnie możliwość kontaktu,chocby za pomocą słowa pisanego z takimi wartościowymi osobami jak WY. Sciskam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytanie buduje w nas siłę do walki, pisanie pomaga przetrwać słabsze chwile...a że nasza sytuacja jest nietuzinkowa tym bardziej to cenne. Siła woli i hart ducha to łączy nas wszystkie jedyne czego żałuje to ,to że nie możemy usiąść przy kawce...ups ale by było miło. Coconut wszystkie jesteśmy siłą tego forum miło, że jesteś z nami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Agusia:) Kawka zawsze i wszędzie. Pierogi kocham miloscia absolutna zwłaszcza z jagodami. Wino wytrawne uwielbiam. Endometrium po winie rosnie jak na drozdzach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosiagosia
Dziękuję wszystkim zadomowionym na tym wątku za wsparcie i miłe przyjęcie :) Jeszcze 2 lata temu w ogóle nie myślałam o in vitro, a co dopiero o kd, z powodu wątpliwości natury moralnej, więc teraz, kiedy już klamka zapadła, tym bardziej pomaga mi takie forum. Na wizyty chodziłam automatycznie i byłam całkiem przekonana, że zrezygnuję w ostatniej chwili. Raz, kiedy miałam zacząć stymulację, wykupiłam leki i nie zaczęłam, wymyśliłam nawet, że zachorowałam. Teraz żałuję, bo był to ostatni czas, kiedy na jajnikach było kilka pęcherzyków. Teraz już tylko pojedyncze, i moja stymulacja na własnych komórkach, dzisiaj 5 dzień, nie mam złudzeń nie rysuje sie różowo. Lekarze podjęłi się chyba trochę z ciekawości, a ja z liczenia na cud. Byłabym chyba opisana w magazynach medycznych, gdyby to się udało... Agusia, to niesamowite, jak podobną mamy sytuację, i takie same przemyślenia. Ja też po narodzinach córci nawet nie pomyślałam o rodzeństwie, bo przecież Ona była najważniejsza, zajmowała większość naszego czasu i świata, zresztą nawet nie wyobrażałam sobie, że można tak zwariować na punkcie brzdąca... Poza tym bałam się, bo po cesarce kazali czekać, potem bałam się tych nerwów, jakie towarzyszą ciąży ( czy zdrowe, czy to, czy tamto) chciałam spokojnie się cieszyć.. potem przyszła refleksja - przecież my jesteśmy , powiedzmy szczerze, mocno dojrzali, rodzina mała, ( żadnej młodzieży ani dzieci), dojdzie w końcu do tego, że dwudziestolatka będzie w rodzinie otoczona samymi starymi ludźmi i ich problemami :( Jak już konkretnie pomyślałam o rodzeństwie, to lekarz uświadomił mi ryzyko urodzenia dziecka obciążonego genetycznie z powodu wieku... i dalej rozterki, aż do teraz. Ostatni dzwonek i wszystko na jedną kartę. Lęk powoli znika , pojawia się determinacja. Jeśli nie wyjdzie z własnych, to kd. Zastanawiam się tylko, czy jeśli się uda, to powinno się powiedzieć dziecku o kd. W końcu to dotknie nie tylko jego, ale i drugie dziecko. Czy to z naszych genów nie będzie się czuło bardziej "własne" , czy to drugie nie będzie się czuć gorsze, mniej kochane? Czy to kiedyś nie wpłynie na ich relacje? Co do tego, że dzieci się będą bawić razem, to u mnie raczej brak złudzeń ;) za duża różnica wieku, to juz inne światy, widzę, jak drą koty dzieci, gdzie jedno ma np. 8, a drugie 3, a u mnie, jak się uda, będzie 8 lat różnicy..Jedno będzie dojrzewać, jak drugie zacznie mówić ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale Wy jestescie samolubne, nie możecie mieć dzieci to za wszelka cenę wymyślacie jakieś dawczynie. Wstydźcie się. Wy nie chcecie mieć dziecka Wy tylko chcecie byc w ciąży zeby wszyscy widzieli wasz brzuch a dziecko to już inna sprawa. Skoro tak bardzo pragniecie to dlaczego nie dom dziecka skoro rozwazacie dawczynię to przeciez takie dziecko jest też innej kobiety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziewczyny nie odpowiadajcie na zaczepki.Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biorczyni
Witajcie, Pozdrawiam Dziewczyny piszące na forum i udzielające wszelkich cennych informacji. Mam pytanie ile dostaniecie standardowo komórek od dawczyni? W mojej klinice dostanę od 4 do 6. Czy to nie jest mało? Jak to jest w waszych klinikach,czy za dodatkowe komórki płacicie? Dostajecie wszystkie komórki od ,,danej" dawczyni na wyłączność. Dziękuję za Wasze odpowiedzi.Wszystkiego dobrego dla czekających już na transfer.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witajcie Dziewczyny, Kiedy tak czytam te Wasze wypowiedzi i to jak każda z Was to wszystko przeżywa,zastanawiam się czy ze mną jest wszystko ok.Jestem w podobnej sytuacji jak niektórych z Was,mam przedwczesne wygasanie czynności jajników,pozostaje mi rozwiązanie z KD.Początkowo kiedy dowiedziałam się o tym co się dzieje,że moja szansa na naturalną ciążę jest niemożliwa,zawsze marzyłam o dzieciach, o rodzinie a tutaj moje marzenie legło w gruzach.Czasem zastanawiam się dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe,brzmi banalnie wiem,każda z Was zadaje sobie to pytanie zapewne.Można powiedzieć,że podjęłam już decyzję,że komórka dawczyni to szansa na bycie Mamą bez względu na te niemiłe komentarze,które pojawiają się na tym forum i ocenianie Nas czy to co robimy jest dobre czy złe.Najmniej niestety wiedzą o tym te osoby,które nie mają takich problemów.Rozmawiałam ostatnio z lekarzem na temat moich wątpliwości i obaw,które się pojawiły przed przystąpieniem do tego całego leczenia przygotowującego do przyjęcia komórki dawczyni.Za nim pojechaliśmy do lekarza spisałam sobie pytania,których nie zadałam mu na mojej pierwszej wizycie i wiecie co na wszystko odpowiedział mi pozytywnie tzn.,że to się albo udaje albo nie po prostu,że przebiega to zupełnie jak każda ciąża naturalna,że itd.itd wiecie co mnie jednak zastanawia,że byłam wcześniej w innej klinice zajmującej się podobymi problemami i tamten lekarz powiedział mi,że ciąża nie rozwija się sama z siebie,że potrzebne mi są hormony i nie był to rozwiązania z KD zbyt przychylnie nastawiony, o których także mówił ten drugi lekarz przedstawiający wszystko w wersji pozytywnej i wiecie co nie wiem komu wierzyć, czy to się udaje czy nie?wiem,że są osoby u których to się udało,ale boję się ,bardzo bym chciała,ale boję się bo nie wiem co później jakby coś było nie daj boże nie tak,wiem,że tak się też może zdarzyć w przypadku naturalnej ciąży.Staram się myśleć oczywiście pozytywnie,ale boję się najzwyczajniej w świecie,zastanawiam się jakby to było czy poczuję,że to dziecko będzie moje?wiem,że w połowie zapewne będzie miało geny mojego męża,ale jak to będzie kiedy już by się pojawiło jak wtedy zareaguję,co zrobię kiedy nie zobaczę w nim siebie?czy dam radę?banalne pytania wiem,pewnie pomyślicie,że jestem dziwna bo myślę o takich rzeczach,ale to jest ważne przynajmniej dla mnie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×