Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy ktoś ma taką żonę?

Polecane posty

Gość gość
A ja durny pamietam nawet piosenkę przy której się pierwszy raz calowalismy. Choć było to ponad 20 lat temu. Nie mogła jej zgadnąć, choć próbowała strzelić kilka tytułów. Gdy jej powiedziałem jaka to piosenka, powiedziała " na prawdę? nie za bardzo lubię tą piosenkę". I wtedy sobie przypomniałem, że czasem ją puszczam w samochodzie i żona mi zawsze mówiła:" ptzelaczt to, nie lubię tego".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z przykrością stwierdzam, że pomimo słów według mnie żona już Cię nie kocha ale Ty ją tak i pomimo wszystko. Ona ma wiele szczęścia, że jesteś jaki jesteś chociaż tego nie widzi a Ty? Cóż, masz za to cudowne dzieci dzięki którym stałeś się dobrym ojcem. Fizyczność Was juz nie połączy. Zastanów się jak długo będziesz potrafił żyć tak jak teraz a odpowiedź będzie wyznacznikiem co powinieneś zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rzeczywiście, też dochodzę do wniosku, że mnie zupełnie nie kocha. Po prostu nie ma alternatywy, co zrobić ze swoim życiem. Gdyby taka alternatywa jej się pojawiła, na pewno by z niej skorzystała, albo poważnie się nad nią zastanowiła. Próbowałem znowu porozmawiać, ale usłyszałem, że to ja mam problem. Wszystko o czym mówię, to moje wymysły i tworzenie problemów. Jako podsumowanie usłyszałem, że żona nie da sobie wmówić poczucia winy. Tak jak ja bym szukał winnych, ja szukam powodów, a nie winnych. Co mi po ustaleniu winnego? Aresztuję go? Widzę i czuję coraz większą niechęć żony do mnie. Jest zimna, gdy widzi, że coś mi nie pasuje. Ale za to gdy ona ma problem (nie związany z nami), np. w pracy, czy z innymi osobami, to zaraz do mnie przychodzi i pyta co ma zrobić. Jak spojrzę na nasze wspólne życie, to ciągle rozwiązywaliśmy tylko jej problemy. Ja musiałem zawsze moje rozwiązywać sam, bo ona się na tym nie zna, bo jestem facetem, bo jej to nie interesuje. Teraz widzę, że sprawa zawsze była postawiona jasno: ty jesteś facetem, więc płać, zapewniaj komfort. Ona ma problem - rozwiązujmy to razem, na tym polega związek; On ma problem - rozwiąż to, nie bądź łajzą. Jakbym miał troje dzieci. Nie jestem do cholery, użalającym się nad sobą p**dusiem. Ale wychodzi na to, że jak coś zgłaszam w rozmowie, to albo jestem tak oceniany, albo planuję wzbudzić w żonie poczucie winy. To co mam tylko mówić jak jest pięknie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Temat ucichł. Chyba nie ma happy endu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zaproponuj jej wspolny prysznic a potem popros czy mozecie zrobic sobie wspolny masaz, przytul ja pocaluj , moze za malo ja przytulasz calujesz i mowisz kocham?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Raczej laska ma zlew na ciebie. Podziękuj jej za współpracę, a raczej brak współpracy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po długim czasie napiszę jak sprawy toczyły się przez ostatni mniej więcej rok. Widzę, że u mnie i u niej zachodzą duże zmiany. Oddalamy się od siebie duchowo. Właściwie, to żyjemy jak współlokatorzy. Żona, to widać na codziennie, nic do mnie nie czuje. Może czasem, gdy czegoś jej zabraknie, np. ubrań, perfum. Wtedy powtarza, że powinienem jej kupić. Czasami, bardzo rzadko, chce poczuć kogoś blisko, wtedy do mnie przychodzi i chce się przytulić. Robi to jak dziecko. Ma chwilową potrzebę, rano przyjdzie na dwie minuty i potem już na miesiąc ma bliskość z głowy. Innym, niezaprzeczalnym faktem jest to, że poszła do psychiatry i przepisał jej leki na depresję. Leki te powodują znakomitą zmianę w jej samopoczuciu. Napędzają ją, to widać. Ale napęd ten skierowała na pracę, którą dostała ponad rok temu. Teraz w zasadzie zajmuje się pracą w pracy i przygotowaniem do pracy gdy już wróci do domu. Córka nawet stwierdziła: "Mamo, ja już bym wolała, żebyś straciła tą pracę. W ogóle Cię dla nas nie ma". Oprócz pracy żona przesiaduje cały czas w swoim pokoju i czyta w internecie. W weekendy umyje podłogi jednak, również w tygodniu je zamiecie. Robi też pranie. Za inne porządki się nie bierze. Mówi, że nie umie. To też widać, bo naczynia, zlew, toaleta są wg niej umyte gdy zaleje je po prostu wrzątkiem. Gotuje więc czajnik wody i wylewa wrzątek do ubikacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
7:29 zszokowaly mnie te nowinki hig. o "myciu sedesu i garow" poprzez wylania na nie wrzatku. Czytajac to wszystko mam wrazenie ze to prowo.Autenycznie. W ogole autorze brzmisz jak ksiaze z bajki:oplacasz fitnesy,zzchecasz do wyjsc zony,pewnie co weekend robisz niespodzianki,kino,teatr?A ona nic..? Opiszcie siebie.Zona maluje paznokcie,kupuje ciuchy,chodzi w sukienkach,jest szczupla?A Ty?Jak wyglada Twoja dbalosc o wyglad

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ma takich kilka dziwnych zachowań, ale pal to licho. Zażywanie leków na depresję początkowo dało je lepsze samopoczucie. Dało też jej zupełne zobojętnienie na mnie. Choć może to tylko moja ocena, bo może to brak w niej miłości do mnie, który jak popatrzę z perspektywy zaczął się po urodzeniu pierwszego dziecka, czyli już kilkanaście lat temu. Możliwe też, że już na początku naszego związku pomyliła poczucie bezpieczeństwa, które jej dawałem z miłością do mnie. Później nie musiała już nic mi okazywać, bo urodziła dzieci. A przecież to ją zabezpiecza na życie. Może przecież się wyprowadzić, co robiła kilka razy i zażądać alimentów na tyle wysokich, że "da sobie radę". Schemat działania jest prosty, a facet jest w takiej sytuacji w sytuacji patowej. Oprócz uspokojenia nastroju, objawiającego się brakiem ostrych reakcji na błachostki życiowe, leki antydepresyjne spowodowały u żony wypadanie włosów. To dało jej motywację do obniżania samodzielnego dawek leków. Nie konsultuje tego z nikim, choć prosiłem, żeby choć mnie pytała, wtedy bym powiedział, żeby skonsultowała to z lekarzem i sam bym wiedział czego oczekiwać. Robi to jednak sama. Pojawiają się wtedy ostre kłótnie, atmosfera staje się napięta. Gdy jestem atakowany o małe lub większe problemy bronię się, ale też i usuwam na bok. Jeżeli chodzi o wychowanie dzieci, to już w ogóle nie mogę mieć swojego zdania. Jeżeli coś wprowadzę, to i tak po dniu lub dwóch jest to zmieniane. Przez to dzieci już nie widzą mojego autorytetu, był on przez lata podważany, więc niczego nie muszą słuchać, gdy coś im powiem. TO rodzi konflikty , jak mamy wychowywać dzieci. Gdy próbuje je nakłonić tłumaczeniem i to nie pomaga wprowadzam im małe ograniczenia, które są zaraz anulowane przez żonę. Dzieci wiedzą już, że tak będzie więc się tymi ograniczeniami nie przejmują. Aby coś zadziałało po pewnym czasie muszę wprowadzić większe. Np. jeśli nie odrabia lekcji wprowadzam dzień lub dwa bez komputera. Ale to jest anulowane, więc następnym ograniczeniem za to samo jest tydzień. Ale i to jest anulowane. Żona nie zdaje sobie sprawy z tego , że dzieci szybko się uczą tego schematu i ograniczenia nie przynoszą skutku. Tzn tłumaczyłem jej to, ale ona pamięta to najwyżej przez kilka dni. Potem wszytko robi jak dawniej. Przy tym zarzuca mi, że zwiększam ograniczenia i jestem złym ojcem. Dochodzi do tego, że ja chcę coś ograniczyć, aby dziecko naprowadzić np na sprzątanie pokoju, koszenie trawy lub odrabianie lekcji, a żona nie tylko anuluje to, ale daje dziecku przyjemność w postaci komputera, wyjść bez ograniczeń zanim dziecko wykona swoje obowiązki. Robi to w przeświadczeniu (tak mi się wydaje), że dziecko jest pokrzywwdzone, więc od niej musi dostać nagrodę. O to są czasem konflikty, ale ostatnio zupełna moja bezradność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8.42 Jakims sposobem straciles szacunek w jej oczach, ona juz wie, ze poradzi sobie bez ciebie i teraz juz moze tylko kwestia finansowa, podzialu majatku jest dla niej interesujaca. Podziwiam, ze w takich warunkach, gdy juz odczuwasz slabnacy autorytet wobec nastoletnich dzieci, chcesz jeszcze cos naprawiac. Trzem osobom jest dobrze, tylko ty masz teraz problem. Uwazam, ze separacja, chocby tymczasowa, bylaby dobrym rozwiazaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ODP na 7:53 Nie, nie robię jej już niespodzianek weekendowych. Kiedyś zabierałem ją co weekend, może nie do teatru, ale na basen na przykład, a gdy dzieci trochę podrosły do kina. Kilka razy w tygodniu zabierałem całą rodzinę na obiad do restauracji lub jakiegoś barku, pizzerii. Sam poza tym gotuję obiady, przez ostatni rok codziennie prawie, jeżeli nie to zabieram ich na obiad do miasta. Żona czasem ugotuje coś w weekend, ale nie za często. Ostatni gdy ugotowała, zrobiła to chyba aby mi zrobić przykrość. W weekend zrobila szybki obiad, ale podała go tylko dzieciom. Zrobila to umyślnie, aby mi pokazać, że atmosfera jest napięta i nie ma zamiaru nic dla mnie robić. Ostatnio myślę, że nasz związek nawet w takiej formie w jakiej jest się rozpadnie. Żona powiedziała synowi, że się chce wyprowadzić. Chyba powiedziała, że z nimi. Następnie, gdy przyszedłem do domu, przy dzieciach powiedziała mi, że syn już wie, więc powie jeszcze córce i mi. Powiedziałem wtedy, że nie będę wtedy o tym rozmawiał i wyszedłem z domu. Zanim wyszedłem powiedziała, że powinienem jej płacić co miesiąc wtedy na utrzymanie. Ja na to nic nie odpowiedziałem. Powiedziałem tylko, że nie wyobrażam sobie życia bez dzieci. I ich miejsce jest w domu. A na jej decyzje od dawna nie mam wpływu. Choć myślę, że i żona nie ma tego wplywu, bo jej decyzje to mieszanka emocji, leków, wzorców z domu, porad otoczenia, mediów i jej własnych przemyśleń. Jeżeli chodzi o wychodzenie, to rzeczywiście zawsze zachęcałem żonę, aby wyszła z koleżankami na plotki, czy wieczorem na piwo. Że ją zawiozę i przywiozę, choć gdy ja ją prosiłem kilka razy, aby mnie odebrała wieczorem z knajpy bo wyoiję kilka piw, to powiedziała, że po 21 idzie spać i tego nie zrobi. Ostatnio w jej wyjściach zrobił się przełom i to bardzo duży. Nie mówi kiedy wychodzi, nie mówi z kim, gdzie. Gdy ostatni później wróciłem - o 17-18 dzieci były same w domu. Żonę ktoś przywiózł samochodem. W poprzednie dni również, z tym, że wyszłą gdy byłem w domu po cichu, nic nie mówiąc. Tak że zauważyłem jej nieobecność, gdy posprzątałem kuchnię i poszedłem zobaczyć czy jest w swoim pokoju, w którym ciągle siedzi. Nie było jej, ktoś odwiózł ją przed północą. Tak, że zmieniła nawyki wychodzenia "na miasto". Nawet nie chcę się zastanawiać, z kim się spotyka, kto ją odwozi. Bo może to rzeczywiście jest "ktoś", a może tak gra, żebym martwił się sytuacją, a sama spotyka się z przyjaciólmi. Co do mojego wyglądu, to jestem zwykłym facetem w wieku średnim. Nie jestem szczupły, ale otyły również nie. Mam swoje hobby, które lubię. Mam olbrzymie poczucie obowiązku wobec rodziny i pracy. Mam oddanych, tak mi się wydaje, wieloletnich przyjaciół. Nie jestem księciem tylko zwykłym facetem. A to co piszesz o fitnesach i innych rzeczach dla żony, to wszystko prawda. Może nie ciągle i zawsze, ale zachęcałem ją do tego i płaciłem za to zawsze. Z resztą dopiero od roku żona ma pracę, która przynosi pieniądze większe niż koszt paliwa na dojazdy do niej. Więc przez ostatnie kilkanaście lat ja za wszystko płaciłem. "Opiszcie siebie.Zona maluje paznokcie,kupuje ciuchy,chodzi w sukienkach,jest szczupla?A Ty?" - to też prawda, ale to właśnie przywilej kobiet, tak ma być. A ja? Ja zarabiam na to wszystko, bo to mój obowiązek. Lubię to robić. Ale chciałbym za to otrzymać ciepło rodzinne, spokój w domu zamiast ciągłych kłótni i pretensji. Nie wspominam o wspólnej sypialni do zwykłego choćby wspólnego spania, bo o czułym, wspólnie przeżywanym seksie to ja najwyżej mogę w poczytać. W ogóle wspólna sypialnia jest ważnym miejscem, oprócz powyższych , jest miejscem na choćby krótką wspólną dyskusję, rozmowę przed snem lub rano. Tam można rozwiązać wiele problemów, które rosną gdy pozostają za długo nierozwiązane. Później napiszę jeszcze więcej tego, co się działo przez ostatni rok. Ale również o tym co się stanie wg mnie jeszcze w tym, albo na początku przyszłego. Czas pokaże czy się to sprawdzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
twoja zona jest jest opetana to nagminne w dzisiejszych czasach to samo odkrył ostatnio brat pit u angeliny powiedział ze ma diabła w sobie angelina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeczytalam caly temat. Jestes fajnym i inteligentnym mężczyzną. Szkoda mi Ciebie, trafiłeś na chorą psychicznie kobiete. Lepiej nie bedzie chyba. Chociaz chcialabym uslyszec jej glos, jak ona to widzi. Tez mam w małżeństwie kryzys, gdy ostatnio pogadalismy, okazalo sie, ze on w ogole nie wiedzial, jak mnie ranil latami. Ja tez nie wiedzialam, ze dla niego pewne rzeczy sa tak wazne. U nas jest zupełnie inny problem. To on nie chce seksu i bliskości, za to uciekl w prace. A gdy ja, chcac kontaktu z ludźmi, spotykam sie ze znajomymi - robi sceny zadrosci. Taki pies ogrodnika. Czuję z Tobą pewną więź, bo tez jestem stroną ktora chce naprawy, stara sie itp. Ale po kilku latach zabiegania by ogien nie zgasl, czuje sie zle. Widzę ze sama musze byc architektem naszego chwilowego szczęścia. Musze pilnowac co mowie, czy odpowiednio czesto go dowartosciowuje, czy to, czy tamto. Marzy mi sie ktos, kto czasem przejmie stery i to ja poddam sie jego grze. A tu wychodzi, ze ja mężowi matkuje i to za duzy juz ciężar

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
stary odgrzewany temat - jak w sezonie ogórkowym ( kto nie wie co to - powtórki w TV w czasie wakacji :P ) 1) cóż za naród czyścioszków - a wystarczy wejść do środka komunikacji miejskiej w upalny lub deszczowy dzień ... 2) NA PEWNO jeżeli człowiek myje się codziennie - nie śmierdzi 3) wszystkie kobiety które tutaj wypisywały - "żona brudaska"- żałość ... A Wy niby takie super wypachnione i zawsze chętne... Chyba na kafe Miłego dnia 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zona sie nie myje hard

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość-dziś - "Żona się nie myje -hard!" XXXXX Mężowie też się nie myją i to już jest hard core!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesli myje sie codzinnie bo napisal autor dawnego tematu w sumie no to nie powinna smierdziec no chyba ze zapierdziela kobieta ciezko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc558gfr
Też jestem taka fleja, nie mam siły na kąpiele wieczorem. Pracuje, dobrze zarabiam ale nie mogę sobie nic kupić bo mąż mi nie pozwala. Zarabiam ok 4000 zl na rękę a mąż wydziela mi pieniądze. Mam ok 100 zl miesięcznie zeby zaopatrzyć się w kosmetyki. Do kina, kosmetyczki, na paznokcie, do fryzjera nawet do kawiarni nie chodze chyba że mąż uzna że mogę i daje mi przyzwolenie. Czuję się jak więzień,nie mogę korzystać z własnych pieniędzy. Nie szanuje mnie i wyzywa. Nie mam swojej karty nawet. Jak muszę za coś zapłacić to muszę poprosić to o kartę. Ponizajace jest dla mnie to że jak zapomnę wziąć z domu śniadania to nie mam nawet kilku złotych żeby sobie to śniadanie kupić i muszę siedzieć glodna. Ostatnio kupilam dzircku kolorawanke za 3,5 zl to sie wkurzyl i wypominal mi przy dziecku ze trwonie pieniadze itd. Nie wiem co mam robic. Zaczynam popadac w weekendowy alkoholizm, mam mysli samobojcze. Co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miałem napisać wcześniej co się działo przez ostatni rok i co wydarzy się wg mnie w najbliższym. Ale po tym co stało się w domu tamtego dnia po moim powrocie nie miałem siły pisać niczego. Wróciłem więc wtedy do domu. Żona już od kilku dni chodziła w dużym napięciu. Wieczorem wychodziła, ktoś ją odwoził. Nie mówiła, że wychodzi, nie mówiła z kim wychodzi, nie mówiła z kim wraca. Nie pytałem,bo skończyło by się to opryskliwą odpowiedzią w moją stronę. Nie pytałem też, bo nie uzyskałbym szczerej odpowiedzi. Jeśli miałaby innego chłopaka, nie powiedziałaby mi o tym przecież. Widziałem, że napięcie w niej narasta, jest mi coraz bardziej wroga, chodziła po domu jak chmura gradowa. Zrobiłem obiad, usiedliśmy z dziećmi. Zanim zaczęliśmy jeść powiedziałem, że proszę, aby po obiedzie dzieci poszły do swoich pokojów, a ja chcę porozmawiać z żoną jakie ma plany, jak ocenia sytuację, jak chce to rozwiązać. Widziałem, że przez cały obiad żona ma burzę myśli w głowie. Po obiedzie posprzątałem. Rozpoczęliśmy rozmowę, poprosiłem, aby przemyślała co będzie mówiła, żeby nie kierowała się emocjami, żeby uspokoiła nerwy, bo chcę bardzo szczerze i spokojnie porozmawiać jaka będzie nasza przyszłość. Wtedy wylała na mnie wrzątek pretensji. Mówiła, że jestem nie odpowiedzialny, nic nie robię, nigdy nie zajmowałem się dziećmi, że jestem złym ojcem. Mówiła, że nie chce jej się mieszkać w naszym domu, którego nienawidzi. Mówiła, że nie może na mnie patrzeć, brzydzi się mną. Mówiła, że jestem nieporadny, obrzydliwy itd. Łatwość z jaką to mówiła mnie przeraziła. Zapytałem, jak chce to rozwiązać. Powiedziała, że chce się jak najszybciej wyprowadzić z domu. Zabrać dzieci. Pytałem wielokrotnie, czy to przemyślała, czy wie co robi. Mówiłem, że po raz kolejny ona chce się wyprowadzać, że wyprowadzała się już chyba cztery razy. Nie możemy tak żyć w ciągłej huśtawce. Ani nam, ani dzieciom to nie wychodzi na dobre. Po wielu potwierdzeniach z jej strony, że mnie nienawidzi i chce się wyprowadzać pomyślałem, że ja już nie mam siły ciągle tłumaczyć sobie, że ona jest miłością mojego życia. Nie mam po prostu siły. Zaproponowałem, że może znaleźć mieszkanie - kawalerkę i wynająć. Nie zgodziła się, powiedziała, że mam jej kupić mieszkanie, 3-4 pokoje. Powiedziałem, że dzieci powinny raczej zostać w domu, że powinna spróbować pomieszkać sama, że może wynająć kawalerkę, a dzieci będą przecież do niej przychodzić. Gdy już upewni się co do swoich zamiarów będziemy dalej rozważać co robić. Na kupno dla żony mieszkania jednak mnie nie stać, a poza tym nie podejmuje się decyzji o kupnie mieszkania tak po prostu i to w dodatku w nerwach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Upierała się, że mieszkanie musi być duże i koniec. Ona w kawalerce nie będzie mieszkać. Przy tym zostałem obrzucony wyzwiskami, i że jestem skąpy, nie umiem podjąć decyzji i w ogóle jestem do niczego i że "mogę się nażreć pieniędzmi, potem je wysrać i potem je zeżreć". Dosłownie. Usłyszałem, że jest pewna, że chce się z domu jak najszybciej wyprowadzić. Po kilku godzinach zaproponowałem, że dobrze, będę płacił za mieszkanie większe. Poprosiłem, aby poszukała mieszkania 3-4 pokojowego do wynajęcia. Byłem załamany, ale widziałem, że kończy się pewien etap mojego życia i widząc jej determinację nie mogłem mieć wątpliwości, że decyzje już zapadają. Najspokojniej jak tylko się dało powiedziałem, że z synem porozmawiam, ale z córką żona musi przemyśleć jak jej to powiedzieć i musi to zrobić bardzo łagodnie i powoli. Poszedłem do syna, przedstawiłem mu sytuację. Przytuliłem, tłumaczyłem, przyjął to spokojnie. Wielu rodziców jego rówieśników się rozwiodło, widzi też i rozumie co się u nas w domu dzieje. Wie też, że zawsze znajdzie we mnie oparcie i bezpieczeństwo u mnie. Choć tak na prawdę nie wiem przecież co się u niego w głowie dzieje. Może to tylko poza ten spokój. Na pewno. Żona córce powiedziała, że się wyprowadzają później. Nie mogłem na to patrzeć. Płakałem strasznie. Moja córeczka była załamana. Nie potrafiłem jej powiedzieć nic, mówiłem tylko, że wszystko będzie dobrze, sam w to nie wierząc. Z drugiej strony wiedziałem, że może to być dobre dla wszystkich. Dalsze trwanie w takich huśtawkach rozbije psychicznie dzieci. Moje życie nie jest ważne, ale żeby chociaż dzieci rosły w spokoju. I tak minął cały weekend. Gdy wszyscy już poszli spać, w nocy wyszedłem na dwór, nalałem sobie wielką szklankę alkoholu, wziąłem papierosy i siedziałem pół nocy myśląc co mnie czeka. Jak będzie mi się żyło bez dzieci. Bez ich codziennych trudnych pobudek, bez powrotów ze szkoły, Bez zawożenia na zajęcia po południu, bez ich krzyków - szczególnie nastoletniego syna, bez przytulania na dobranoc córki. Co do żony, to pomyślałem, że rzeczywiście rozstanie z nią może dobrze na nas wpłynąć. Swoimi słowami wypaliła mi moje wnętrze na popiół. Gdyby nie dzieci nie miałbym chyba wątpliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość 2016.10.15 Dzięki za wpis. Mądry. Bardzo mądry. Chciałbym, aby moja żona tak umiała rozumieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szukasz kolczyków w bardzo ciekawych kształtach? Z pewnością zainteresuje Cię ten model, który jest dostępny w sklepie internetowym CoZaCena - www.cozacena.pl . Kolczyki wykonane są ze srebra i mają kształt kiści winogron. Koniecznie musisz mieć ten wyjątkowy przedmiot! Nie zwlekaj tylko zamawiaj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uparty koleś jesteś. Ile tak jeszcze wytrzymasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autor to debil. Pisze toco chce pisac. A co zatail albo zapomnial? Taki ideal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autor to nie debil. Jego żona to osoba z OSOBOWOŚCIĄ ZALEŻNĄ. Co charakteryzuje takie osoby?: Przesadna potrzeba bycia pod czyjąś opieką Poczucie konieczności poddania się pod czyjeś „skrzydła” Obawy przed zdolnością do zaopiekowania się sobą czy poczucie niezdolności do opieki nad sobą Poczucie niezdolności do samodzielnego istnienia Głębokie poczucie niesamodzielności Postrzeganie siebie jako: słabego, bezradnego, nie radzącego sobie w życiu, niedostosowanego do wymagań jakie stawia życie Brak zaufania do siebie dotyczącym swoich zasobów, umiejętności, możliwości Poczucie braku atrakcyjności Poczucie bycia niegodnym uwagi Zaabsorbowanie lękami przed ryzykiem bycia pozbawionym opieki Stała zależność od innych (od ich obecności, porad, opieki, wsparcia, decyzji) Unikanie sytuacji bycia samemu, bez opieki Potrzeba ciągłego upewniania się, że jest obok nich ktoś kto może im pomóc W sytuacji braku czyjejś obecności – poczucie niewygody, dyskomfortu, lęku, bezradności, zagubienia, napięcia W sytuacji braku czyjejś obecności możliwe jest wystąpienie ataków lęku panicznego oraz licznych zaburzeń psychosomatycznych (bóle głowy, żołądka, mdłośc****alpitacje serca itp.) Obecne w zachowaniu: manipulowanie otoczeniem, szantaże emocjonalne, natarczywość, symulacja chorób i złego samopoczucia w celu uzyskania wsparcia Unikanie podejmowania ważnych decyzji dotyczących swojego życia Trudności z podejmowaniem nawet drobnych, codziennych decyzji Trudności z radzeniem sobie konsekwencjami podjętych decyzji Ciągłe poszukiwanie potwierdzenia dla własnych wyborów Silna obawa o popełnienie przez siebie błędu Ciągła potrzeba radzenia się innych Ciągła potrzeba wsparcia polegająca na wyręczaniu takiej osoby Cedowanie odpowiedzialności na innych Bierność, brak inicjatywy w działaniu Koncentracja życia wokół życia innych bliskich osób Nadwrażliwość Silny lęk przed opuszczeniem Z obawy przed odrzuceniem – trudności z wyrażaniem niezadowolenia, sprzeciwu, złości w relacji; trudne emocje są tłumione Podtrzymywanie relacji za wszelką cenę, nawet kosztem osobistych pragnień i potrzeb Ze względu na chęć utrzymania relacji – rezygnowanie z siebie, ze stawiania wymagań, tolerowanie w relacji zachowań toksycznych a więc przemocy, uzależnienia. Definiowanie swojej tożsamości i kształtowanie swojej samooceny poprzez innych („inni ludzie świadczą o tym kim jestem”). Taka osoba stanowi niejako odbicie lustrzane tych, z którymi jest blisko. Podporządkowywanie własnych poglądów i wartości pod aktualną relację (pod poglądy i wartośc***artnera) Chwiejność i labilność poglądów i wartości Uległość i podporządkowanie, nawet gdy taka postawa przynosi im określone szkody i trwały dyskomfort psychiczny Nie ma rzeczy bardziej istotnej od utrzymania relacji Wizja opuszczenia przez kogoś postrzegana jest jako dramat, katastrofa, koniec świata Dramatyczne przeżywanie rozstań W sytuacji gdy związek się kończy – natychmiastowe poszukiwanie nowego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po dwóch i pół roku od rozpoczęcia tego wątku dochodzę do wniosków płynących ze strony: https://toksycznakobieta.wordpress.com/page/6/ I sam nie wiem czy to ja jestem nienormalny, czy to moja kobieta. A może jedno i drugie? Tylko na różne sposoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Buahahahaha ja pierdl..... Jednak lepiej byc singlem i wtedy mozna sobie i mezatki i wolne zaliczac. Baby to tylko chca grubego portfela i tyle xD Jak sie jeszcze rozstac to hahaha chce mieszkanie w nagrode pocieszenia. Nie byle jakie... szmatyyy.... Do roboty niech sie wezma, a nie slizgac sie na czyjejś kasie,a c****a smierrrdziii i wlosy na nogach. Ze jeszcze sa jeleniee co sie daja nabrac na hahaha malzenstwo a pozniej tyraj do nocy, seks raz w miesiacu, gratis nieogolone nogi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a panie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×