Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

malinka373

Rozstanie... Tęsknota... Nadzieja... Powrót?

Polecane posty

Ona ma mój numer telefonu od bylego. Spisała z jego komórki. Ale telefon zmieniam w przyszłym tygodniu żeby się odciąć choć na chwile

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Malinka373
Musiałam tu zajrzeć zanim przekroczę granice. Ale jak czytam Ciao to widzę, ze w ogóle nie jestem potrzebna :) uwielbiam Cie Ciao, wiesz? Jak sobie przypomnę Twoja zmianę w pisaniu tutaj to tak mi serce rośnie ze nawet sobie nie wyobrażasz. Jestes jedna z tego typu osób, które uwielbiam i o których mowię ze maja piękna dusze :) Twoje porównania i metafory wpisują sie w mój tok myślenia bardzo bo tez zawsze muszę sobie wszystko tak przełożyć ;) X Juslan, Ona do Ciebie wypisuje bo czuje sie zagrożona. Tak naprawdę jest bardzo niepewna swojego związku i cały czas boi sie ze on bedzie chciał do Ciebie wrócić. Dlatego robi takie głupoty. Myślisz ze to takie zwycięstwo? ona sobie doskonale zdaje sprawę ze za chwile może byc zostawiona dla kogoś innego. Ale to akurat powinno miec dla Ciebie najmniejsze znaczenie. Po pierwsze i najważniejsze jestes Ty potem jest syn. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Daj sobie czas. Tyle, ile go potrzebujesz. Malutkimi krokami do przodu. Punkt w którym będziesz miała na niego kompletny wylot to cel długoterminowy. Nie skupiaj sie na nim. Znajduj sobie cele których łatwiej możesz zaobserwować efekty. Nie odpisać na smsa. Olać ciepłym moczem. Itd. W końcu sama zobaczysz, ze ten długoterminowy cel pojawi sie szybciej niz myślisz i nawet nie zauważysz kiedy to bedzie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malutkaaaaa83
Tak może z jego strony nie..szkoda ze uświadomił sobie to po tylu latach...z mojej to jest miłość prawdziwa wiem o tym dlatego jest mi tak ciężko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myslalam ze z dnia na dzień będzie lepiej a nie jest. Nie mogę zasnąć jak zasne to budze się o 3 w nocy i juz nie mogę spać. Potem w dzień ledwo nogi ciagne. 100% myśli jest o nim. Ja nie umiem o niczym innym myśleć. Wogole mam wrażenie że same złe rzeczy mnie spotykają. Nic się nie układa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malutkaaaaa83
Jeśli cie to pocieszy nie jesteś jedyna,mam to samo a spis jedynie na lekach inaczej katastrofa nie ma spania bo myśli atakują z każdej strony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tez juz o tym myślę zeby pójść do lekarza po jakieś leki uspokajające i nasenne. Masakra a wszyscy myśleli ze taka twarda jestem i się nie załamuje a tu teraz sypie się strasznie. Wieczory SA straszne, dni tez. Nie mam miejsca dla siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A wy,malutkaa i juslan to tak cierpicie masochistycznie,do upadlego,do wycienczenia z toksycznej milosci.Oni sie mają dobrze a wy dla/za nich umieracie. Czy to naprawde milosc czy silne uzaleznienie od facia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cokolwiek to jest to chciała bym się z tego uwolnić ale nie wierze ze to możliwe. Nigdy nie byłam zbyt pewna siebie a teraz to juz wogole wszystkie kapleksy się odzywają. Boje się ze nie poradze sobie sama z synem. jestem odpowiedzialna za to dziecko i boje się że nie podolam. Stracilam rodzine nie mam przyjaciół tylko znajomi z pracy ale to tylko znajomi. Potrzebuje pomocy a nie mam skąd ja wziąć. Gdyby nie to forum to nawet nie mam z kim o tym porozmawiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciaobambino
"Czlowiek jest tym, o czym przez caly dzien mysli." - R. W. Emerson Przegoncie zle mysli, zaproscie dobre. Probujcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To jakiś koszmar. Biorę tabletki na uspokojenie. Niby SA tak silne że moja mama( tez je bierze) SPI jak zabita po nich a na drugi dzień jest jak w amoku. Za to ja czuje się jak bym brała tic taki. Nic mi nie pomagają. Dalej się budze płacze. Teraz głownie boje się o syna. Jak pogodzić prace z jego wychowaniem? Staram się nie myśleć o byłym ale mi nie wychodzi. Boje się jak bardzo on może mnie zniszczyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ty juslan jestes walnieta na cztery fajerki i nadajesz sie tylko na szybka terapie. Kilkadziesta tys.rocznie rozwodow plus rozejscia ze zwiazkow nieformalnych i kazda daje rade a ty jedyna ksiezniczka utyskujesz,bo facet poszedl do innej.Wez pieprznij sie w leb,zeby na rozum nie bylo za pozno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki bardzo tego mi brakowało. Nic tylko skakać z mostu. Zadowolony/na?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz przyklad,ze rozwodów rocznie jest kilkadziesiąt tysięcy i kobiety dają radę.Ba,są spokojne,dochodzą do zdrowia i dziękują losowi,że posypalo sie a Ty jak chcesz skakać z mostu,to Twoja sprawa,ale tym potwierdzasz swoją niemoc i bezradnosc.Dookola ciebie jest zapewne sporo rozwiedzionych porzuconych kobiet.Z nimi pogadaj,podpowiedza Ci jak wychodzi się z traumy i że kazdy nowy etap w życiu jest po coś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No jakoś tak się ulozylo ze nie mam w rodzinie nikogo po rozwodzie samotnych matek tez nie mam. Wśród znajomych tez nikt nie jest po rozwodzie. Dziwne? Pewnie tak. Jestem dziwna i masochistyczna-tak. Gdyby to było takie proste przestać zadreczac się złymi myślami i się otrzasnac to bym to zrobiła. Terapia u psychiatry lub psychologa? Ciekawe kiedy? Może z dzieckiem pod pacha. Łatwo się krytykuje. Tak ciężko to zrozumieć że kochałam tego faceta i że ufalam mu w stu procentach? To on tworzył mój świat i on dawał mi poczucie bezpieczeństwa którego teraz mi brak. Mój były tez tak mi powiedział ze mogę skoczyć z mostu i się zabić. Myślisz ze to tak przyjemnie usłyszeć takie cos od kogoś kogo się kochalo. Jest mi ciężko i nie mam z kim o tym pogadac dlatego pisze tu. Ale tu tez niektórym przeszkadzać bo za bardzo się uzalam. No przepraszam ze nie jestem taka silna jak inne kobiety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chodzi o użalanie tylko kiedys musisz podjac próbę bycia sama ze sobą,bo widzisz jakie sa efekty,gdy siły nie oparłaś w sobie tylko w mężczyżnie. Tamtego nie ma a Ty jestes tu i teraz! Nie znasz telefonów zaufania?tam zadzwoń,jesli nie masz z kim zostawic dziecka.Wiem co to singiel z dwojką dzieci gdzie trzeba wszędzie z nimi byc.I daje się,zapewniam Cię!!Rób coś a nie tylko masochistycznie podchodz do siebie,bo on,bo na nim świat budowałam,bo cos tam... Nikt nie mówi,że jest lekko,ale im szybciej zadbasz o siebie tym szybciej będziesz zdrowieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciaobambino
Czytałam dziś artykuł o rodzajach Polek. Wśród Spełnionych Profesjonalistek, Obywatelek Świata, Rodzinnych Pań Domu, Zachłannych Konsumpcjonistek, Osamotnionych Konserwatystek, Rozczarowanych Życiem, najliczniejsza jest grupa Niespełnionych Siłaczek. Kim jesteś? Kim chcesz być? Jakie podejście do Ciebie przemawia? Chcesz być ofiarą użalającą się nad sobą i swoim losem, biernie zgadzając się na złe traktowanie i pielęgnować w sobie złe nawyki, hodować żal i gorycz? Nienawidzić siebie? Swojego ciała? Wszystkich ludzi? Cały świat? Wyświęcając jakiegoś człowieka, który jest takim samym człowiekiem jak Ty, z krwi i kości, za podłość traktować go jak pół-boga... (Zasłużył prawda?). Tu potrzeba naprawdę mocno puknąć się w głowę. Dobrowolnie godzić się na to by być czyimś popychadłem, niewolnikiem, podnóżkiem? Bez przymusu? Bez pistoletu przy skroniach? Tylko z lękami do których brakuje odwagi by się z nimi zmierzyć? Strach ma wielkie oczy. Przytoczę kilka zdań Dezideraty: "Rozwijaj siłę ducha, by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz NIE DRĘCZ SIĘ WYTWORAMI WYOBRAŹNI. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności. Obok zdrowej dyscypliny, bądź łagodny dla siebie. Jesteś dzieckiem Wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, i MASZ PRAWO BYĆ tutaj i czy jest to dla ciebie jasne, czy nie, nie wątp, że Wszechświat jest taki, jaki powinien być. Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz o Jego istnieniu i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia: w zgiełku ulicznym, w zamęcie życia ZACHOWAJ POKÓJ ZE SWĄ DUSZĄ. Z całym swym zakłamaniem, znojem i różnymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny. Bądź radosny, STARAJ SIĘ BYĆ SZCZĘŚLIWY. " Polecam w całości. Wmawiasz sobie (Ty-jako wiele osób, to nie jest wycieczka osobista), że to miłość życia jakbyś była alfą i omegą, mądrzejszą od Boga, który chciał Ci pokazać jak się mylisz i szarogęsisz ze swoimi roszczeniami. Zarzekasz się, że bez niego nie będziesz szczęśliwa. Komu robisz krzywdę? Składasz swoje życie w ofierze dla bożka własnej próżności w przekonaniu o swej nieomylności. Traktujesz faceta jak zabawkę- ten i żaden inny, co z tego że mnie nie chce, woli inną? Tak trudno pogodzić się ze stratą? Skąd wiesz co Cię czeka? Skąd wiesz czym jest miłość życia? Tak teraz czujesz pchana ślepymi negatywnymi emocjami... Zachłannością i pragnieniem posiadania kogoś na własność i wyłączność... Szantażem emocjonalnym wymierzonym we własną duszę i rozum... Zaklinaniem siebie i losu... Ty wiesz, że nie spotka Cię już nic dobrego... F**K!!!!!! Rzygam dziewczyny, normalnie rzygam tym. Skoro nie chcecie rady, dobrego słowa, to czego oczekujecie? Że ktoś Was poprosi abyście zakończyły swój marny żywot? Serio, tego chcecie? To może lepiej zacznijcie uwalniać te negatywne emocje. Idźcie kopać w piłę z całych sił, do lasu wrzeszczeć i bluźnić, na siłowni walić w worek... cokolwiek. Bo Wy pielęgnujecie ten ból jakby był czymś nad wyraz cennym, cenniejszym niż cokolwiek dla Was ważnego. Miałyśmy tu się wspierać, nie dołować. Rana boli, wiadomo, że tak. Przykład: kaleczycie palec nożem. Piecze, boli, chce się płakać, nawet mdleć. Jak rana duża, krew się mocno leje to boli mocniej. Co robicie? Czekacie aż ktoś kogo przy Was nie ma udzieli Wam pierwszej pomocy? A może tamujecie krwotok, poddajecie ranę dezynfekcji, zakładacie opatrunek i czekacie aż się zabliźni? A może zaklinacie się, że krew nigdy nie przestanie się sączyć a rana się nigdy nie zabliźni, więc nawet nie próbujecie sobie pomóc tylko czekacie aż się wykrwawicie? Bo brakuje Wam wiary, że to stan przejściowy? Że człowiek się regeneruje? Wypadek, który na szczęście nie jest.... Nom... Uszłyście z życiem tak? To zróbcie "uff..." i cieszcie się z małych rzeczy. Tyle na pewno macie. I pewnie nie dostrzegacie większych małych rzeczy z których można czerpać radość? A może radość sprawia Wam właśnie to biadolenie? Eh... Kolejny wpis poproszę dziewczyny byście napisały co dobrego zrobiłyście dla siebie, np pomogłyście przejść niedołężnej pani na drugą stronę jezdni, uśmiechnęłyście się do pana w kwiaciarni, podałyście dzieciom piłkę, która wypadła z boiska, zrobiłyście serię brzuszków, nawrzucałyście sąsiadowi, żeby się odpier.... Kurde :) Jest tyle sposobów by poprawić sobie humor :D Tabletki... eh... serio? Jak dziadostwo nie działa to nawet dobrze. Musisz sobie radzić inaczej. Wyzwanie :D "Jestem silna, jestem mądra"- dobra mantra. Inna: "Dam rady." No ale mantrę trzeba powtarzać i powtarzać :) Dziewczyny, zreflektujcie się......... Nie zachowujcie się jak dzieci, którym trzeba tłumaczyć dlaczego na świecie jest coś takiego jak podłość i, że istnieje dla równowagi życzliwość. Powinnyście to już wiedzieć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malutkaaaaa83
Gdyby to było takie proste zapomnieć o kimś kogo się kocha to świat byłby idealny,niestety nie jest to takie proste i banalne,nie ma przycisku reset gdyby był juz dawno bym go użyła Rozumiem cie juslan mi tez jest ciężko choć się staram,ale nie wierze juz ze będę szczęśliwa,nie zamierzam skakać z mostu ale uważam ze życie bez miłości jest puste,nie da się tego zapełnić niczym,można udawać ze jest ok skoro innym to przeszkadza ale samego siebie się nie oszukać,ja juz nauczylam się udawać a w środku się dusze i w końcu jak wybuchne to może być kiepsko,kiedyś świat byl inny,ludzie inni,szanowali siebie i uczucia,ten świat w którym żyjemy jest pozbawiony wszelkich uczuć i mi się nie podoba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szkoda mi ciebie malutkaa jesli uwazasz ze zycie bez milosci nie jest dla ciebie nic warte. A wiesz dlaczego?bo milosc masz miec w sobie i do siebie i wtedy jest sie szczesliwym.I wowczas mozna przyciagnac wlasciwego mezczyzne i dac, i brac od niego. A jesli go nie bedzie to nalezy zyc w zgodzie ze sobą i tez byc szczesliwą. Tak pięknej,pelnej prawdy, popartej cudownymi cytatami pewnie na calym kafe nie ma(post Ciao).To jest jak mantra!!! Lekami przygluszasz objawy a przyczyny pozostaja nadal i trzeba pracy nad sobą,by je niwelować.Tego nie da forum,tu mozna sie wygadac,wyzalic,ale praca tylko ze specjalistą!!Ty ani juslan nie chcecie tego widziec/slyszeć?!.... Dopusc zesz wreszcie,ze nie byla to milosc zycia skoro facio odszedl.Tobie sie widac wydawalo..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To,że swiat Ci się nie podoba wcale nie znaczy,ze jest bez uczuc.Bardzo trywializujesz i upraszczasz malutkaaa. Nie dziwota,że Ci w nim zle jak go nie lubisz,siebie nie lubisz,za to ktoś (on)ma Ci to wszystko dac pt.miłość,to bedziesz lubić tzw.świat.Tak nikt nie ma,że ktos wciąż ma Ci cos dawać,wtedy będziesz szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciaobambino
Najbardziej nie lubię jak ktoś chce zapomnieć. Co to znaczy? Stracić pamięć? I np taka sytuacja: idziesz ulicą, mijasz byłego, on mówi Ci "cześć" a Ty patrzysz na niego i myślisz "kim on do diabła jest?" O to chodzi? I po co resetować? Nie możecie uszanować swoich przeżyć? Co było, już za nami. Mieć co wspominać a jednocześnie patrzeć przed siebie nie oglądając się wstecz? Chciałybyście być znowu w Szkole Podstawowej? Pamiętacie swoje miłostki z tego okresu? I co? Zapomniałyście tych chłopaków? Nie spotkała Was żadna miłość po miłości z podstawówki? Albo po pierwszej miłości? Albo po wakacyjnej miłości? Zimowej? Wiosennej? C'mon! Uczucia mamy całe życie. W podstawówce nie uprawiamy seksu (zazwyczaj) i nie mamy możliwości wziąć prawnego ślubu (choć brane były śluby "na niby"). Gdy jesteśmy po 50-tce tracimy możliwości rozrodcze ale czy to znaczy, że to jedyny sens życia rozmnażać się w nieskończoność? Nie da się jakoś, jak to w świecie zawodowym się określa- przekwalifikować???? Uparły się dziewczyny. Chcą sobie szkodzić, wmawiając sobie różne fanaberie. Normalnie gorzej niż o. Rydzyk! "Emeryturkę Twą poproszę..." Ok. Rozumiem, że nie myślicie o kolejnej miłości. Rozumiem, że kochacie i chcecie tego tam Pana. Możecie czekać na nich aż poszaleją, dostaną po d***e i wrócą (jest duża szansa na to). Ale Wy nie zmusicie ich do tego, by Was przeprosili i błagali o przebaczenie. Zrobią to jak sami tego zapragną. Obawiam się, że jednak nie zrobią tego dopóki jesteście w stanie ameby. Może tu działać mechanizm wampiryczny- Oni się żywią Waszym bólem. Im Wam gorzej tym im lepiej. I po co to zmieniać? Nie trzeba się wysilać. "Ona tylko czeka aż kiwnę palcem. To jak z tamtą mi nie pójdzie a nowa się nie znajdzie to wrócę do swojej starej." To podejście pustych i wyrachowanych samców (kobiety też takie są). Jak widzicie, dróg jest wiele. Więc po co na zapas umartwiać siebie i jeszcze męczyć innych? Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak takie biadolenie wysysa energię ze słuchacza. Na dodatek jak ten co biadoli zacina się jak zdarta płyta i tylko gada, gada i gada nie wchodząc w dialog i w ogóle nie biorąc sobie do serca żadnych dobrych słów. I tak za każdym razem. Jakby na świecie był tylko jeden człowiek, który jest w stanie dać Wam szczęście. Serio? A co z Waszymi dziećmi, przyjaciółmi, rodziną, przypadkowymi przechodniami, którzy np się ukłonią i życzą miłego dnia? Życie bez sensu? Same je kreujecie!! Wasi byli może myśleli podobnie "życie z nią jest bez sensu, poszukam tego sensu gdzie indziej". I poszli! A Wy co? Kupry do góry! Koniec tego biadolenia. Do roboty! :D Na spacer!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malutkaaaaa83
Widzę ze nie ma sensu tu juz pisać bo tylko mi gorzej,dla mnie życie bez miłości jest puste i mam prawo tak uważać, każdy ma w życiu swoje wartości których się trzyma i tyle.Dla mnie to była miłość życia i nikt nie ma prawa tutaj tego negować,czasami miłość życia może być nie odzwzajemniona na ale to nie znaczy ze dla drugiej strony nie jest to milosc do cholery,moja ciocia cale życie kochała ex męża mimo ze ulozyla sobie życie z kimś innym itd wiec jak się kocha to nie da się tak łatwo przestać.koniec,a jak mam być atakowana to spadam stad bo nie po to tu porzyszlam by udawać tylko żeby wywalic szczerze co czuje,widocznie się nie da

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
uwazasz,ze jak ktos inaczej od ciebie malutkaaa mysli to jest pozbawiony uczuć?bo tak to pobrzmiewa.Wyrazenie swojego zdania powoduje u Ciebie cyniczny komentarz.Jak mozesz myslec,ze jak ktos nie ma milosci i żyje,i tez jest szczesliwy to jest pusty,bo ty tak uwazasz? A juz przyklad podany jest do bani:kochac eksa a ulozyc sobie zycie z kims innym zaprzecza temu co piszesz.No wlasnie:nie ma kogos kogo (beznadziejnie,bezmyślnie,bez sensu,bez rozumu)kochamy i zyjemy sobie calkiem dobrze a ty chcesz umierac z niespelnionej milosci?to twoj wybor. Tobie potrzebny jest terapeuta,bo masz stany niebezpieczne i nieracjonalne i obrazasz sie,ze ktos mysli i dziala inaczej. I uciekasz od sprawy,bo byc moze nie chcesz zmierzyc sie z realizmem biegnącego życia. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciaobambino
Malutka, nikt Ciebie nie atakuje :) Nieodwzajemniona miłość to chyba nazywa się platoniczna. Poza tym, skoro uważasz, że to jest właśnie ta miłość to dlaczego nie jesteś spokojna? Jeśli jesteście sobie pisani to ze sobą będziecie. Widocznie teraz musicie się rozdzielić i coś przeżyć osobno. Poza tym przykład z ciotką kojarzy mi się z Barbarą z "Noce i dnie". Tyle lat żyła w przekonaniu, że kochała eksa, który ochajtał się z inną. Sądziła, że nie kocha męża, który trwał przy niej, by dopiero na późną starość przekonać się, że tak naprawdę to kochała wspomnienie o eksie a prawdziwa miłość to ten mężczyzna, który dzielił z nią dolę i niedolę. Nikt nie neguje Twojej miłości. Negujemy jedynie twoją EGZALTACJĘ do jasnej ciasnej :O Na pocieszenie historia rozdzielonej losem miłości... rozdzieleni, gdy byli bardzo młodzi, odnaleźli się i ochajtali gdy byli po 90-tce. Przeżyli w międzyczasie inne związki. O!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malutkaaaaa83
Ja juz pisalam ze do żadnego terapeuty chodzić nie zamierzam,bo juz kiedyś chodzilam i na mnie to nie działa, wole pogadac z siostra niż z lekarzem, bo ich nie lubię i im nie ufam,wiec bardzo proszę przestać mi wmawiac gościu ze mam iść do terapeuty, nie będę robić nic wbrew sobie Co do przykładu mojej ciotki to niestety ona naprawdę kochała byłego i dalej kocha,jej małżeństwo z nowym to jak małżeństwo kolegi i koleżanki no ale nie miała wyboru,wolała być z kimś kogo lubi niż sama Możecie sobie myśleć pisać ze jestem nienormalne itp ze masochistka,ok może i jestem ale nikogo i niczego nie udaję Gdy się kogoś kocha tak mocno tyle lat a okazuje się ze ten ktoś pewnie udawał to nie da się czuć dobrze z taka świadomością Stracilam najważniejszą osobę w życiu a każdy się dziwi ze cierpie,tak samo jak ja nikomu nie wmawiam ze jhak żyje bez miloisci to jego życie jest puste, nie wiem skąd takie oskarżenia, ja pisalam tylko i wyłącznie o sobie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeżeli nie ufasz lekarzom,terapeuta tez be,tu foszki strzelasz gdy ktoś inaczej myśli to rzeczywiście pozostaje tylko siostra do pogadania. Tylko ile można zalewac jedną osobę tym samym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malutkaaaaa83
Wiesz gościu na szczęście moja siostra to cudowna osoba i bardzo empatyczna,zawsze mogę z nią pogadac ile tylko chce i w druga stronę jest tak samo,może zaraz się okaże ze ty gościu znasz ja lepiej niż ja ze tak piszesz Jest lepsza niż jakiś tam obcy psycholog a jak komuś terapia pomaga proszę bardzo,nie bronie, ale ja juz próbowałam i dziękuje było mi gorzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciaobambino
Czytałam, że terapie to mają do siebie, że na początku jest jeszcze gorzej niż było, bo trzeba się z czymś zmierzyć, coś przegryźć, odważyć się to przerobić, stanąć z problemem twarzą w twarz, wyciągnąć na wierzch... Jest to podobno prawidłowe więc... ktoś tu szuka wymówek tysionc pincet :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tratwa890
Czesc,dawno nie zagladalam do Was. Bardzo powoli zaczynam sie z tym godzic. Jak wczesniej pisalam, po 6 tyg zaczelam pisac do bylego, teraz juz wiem ze to byl blad. Kiedy zaczelam z nim gadac, znowu czulam sie zerem, plakalam caly czas, obwinialam no koszmar. Od ponad tygodnia nie robie juz tego, nie pisze, i przynajmniej nie placze. Powoli trace nadzieje i chyba to mi pomaga zeby jakos funkcjonowac. Jednego w tej chwili jestem pewna: on na mnie nie zasluguje i to sie nie zmieni. A gdy czuje sie samotna i nie chce zadreczac bliskich- pisze z ludzmi przez Internet. Wiem ze jemu mnie nie brakuje, juz o mnie nie pamieta, wiec ja tez musze tak do niego podchodzic. Niedlugo mina 3 miesiace kiedy jestem singielką :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Malinka373
Malutka, bardzo przypominasz mi Skore. Ten sam bunt, to samo obrażanie bo nikt Cie tu nie rozumie. A myślisz ze co my tu w takim razie robimy? Tak sobie tu wszystkie z nudów weszłyśmy? Myślisz ze czemu założyłam ej temat? Bo nie miałam co robić w wakacyjne popołudnie? Tobie sie wydaje ze nikt nie przeżył Twojego bólu. Kochana, ja byłam w takiej rozsypce ze schudłam w miesiąc 10 kilo. Prawie skończyło sie szpitalem z wycieńczenia a słyszałam tu to samo co Ty i tak samo nie chciałam sie z tym zgodzić. Bo mi sie wydawało ze on taki ach ech i najlepszy a ja bez niego pusta jak butelka po wódce. No cóż. Posty tu pomagały mi bardzo ale nikt za mnie nic nie zrobił. To, w jakim punkcie jestem teraz to wiele miesięcy mojej ciężkiej pracy nad sobą. Okupionej łzami, bólem i wieloma upadkami. Dałam szanse nowemu mężczyźnie który bardzo długo udowadniał mi ze na taka szanse zasługuje. Nigdy nie pokocham go tak jak byłego. I Bogu dzięki. Nigdy więcej nie chce miłości w której bede swoje szczęście i życie uzależniać wylacZnie od jednej osoby. Robię to ale ta osoba jestem teraz ja. Nie chce kochać bez względu na wszystko kogoś, kto mnie rani. To nie była miłość. To było uzależnienie. I mogę mowić ze to była miłość mojego życia. Ale za nic w świecie bym do niej nie wróciła. Teraz zobaczyłam jak to jest byc z kimś kto o mnie dba. Kto stara sie mnie rozumieć. Z kim mogę byc sobą bo juz sie nie boje ze jakiś mój nieodpowiedni krok go odstraszy i ucieknie. I jestem szczęśliwa. a jak mi to dziewczyny pisały tu jakiś czas temu to sie zapierałam ze bez niego to nigdy nic. A teraz robię sto tysięcy fantastycznych rzeczy i cieszę sie ze obok mnie jest ktoś kto cieszy sie moim szczęściem a nie myśli jedynie o czubku własnego nosa. I kocham tego człowieka. Ale kocham go zupełnie inna miłością. Bo kocham przede wszystkim siebie i to siebie stawiam na pierwszym miejscu a nie kogoś. I to jest zdrowe. Mówisz o przycisku reset. Mój były prawie mnie do grobu wpędził a za nic w świecie bym tych wspomnień nie wymazała. To jemu zawdzięczam ta najtrudniejsza lekcje w moim zyciu. To dzięki temu cierpieniu nauczyłam sie swojej wartości. Nauczyłam sie doceniać siebie. Nauczyłam sie jakiego związku chce i taki związek buduje. Jestem mu wdzięczna. Gdyby nie on pewnie teraz popelnialabym te same błędy. Nie mowię ze nie popełniam ich w ogóle. Ale teraz mam obok siebie kogoś, z kim przede wszystkim rozmawiAm. Nie chce niczego ze swojego życia wymazywać. Ale teraz wiem ze moje zarzekanie sie dokładnie tak samo jak Ty teraz było po prostu jednym z etapów mojej żałoby. Kosztowało mnie wiele sił i łez zeby każdego dnia pokonywać nowe trudności. Ale było warto. Nie masz prawa mowić ze nikt Cie tu nie rozumie. Bo prawie każda z nas przechodziła dokładnie to samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trzeba było być sobą i kochać siebie wcześniej. A nie przez swoją głupotę zniszczyć związek sobie i komuś tylko po to, żeby teraz jakiś bidny facet męczył się ponad miarę zabiegając o idiotkę, która w pełni go nie kocha bo była idiotką kiedyś. Kiedyś byłaś głupia, a teraz wykorzystujesz kogoś do swojego szczęścia, czyli jeszcze gorzej. Współczuję temu facetowi, życia z taką oślizłą żmijką. Mam nadzieję, że obecny, kopnie cię w dupę jak przejrzy na oczy. A ty dopiero wtedy, może coś zrozumiesz hahaha kretynka, mało jeszcze wiesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×