Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość magda

nie panuje nad nerwami

Polecane posty

Gość gość magda

Potrzebuję pomocy... Od krótkiego czasu nie panuje nad nerwami, nie wiem co się ze mną dzieje ale od kiedy jestem z moim obecnym chłopakiem razem zaczęłam się zmieniać. Każde glupstwo u niego denerwuje mnie strasznie.. On też nie jest święty, ale ja muszę od razu wybuchnąć. Trzaskam drzwiami, mówię rzeczy które go rania i po paru sekundach żałuję... A dzisiaj to już przeszłam samą siebie: klocilismy się i doszło do tego stopnia ze wzięłam nóż i pocielam sobie rękę bo on chciał się że mną rozstać.. nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłam ale już po paru minutach żałowałam. Proszę niech mi ktoś pomoże, ja kocham mojego chłopaka i nie chce go przez takie coś stracić.. Co mam robić??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mogę Cię wspierać w trudnych chwilach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość magda
Tylko ze ja potrzebuję rady którą mi pomoże się czasami opanować i nie wybuchac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość talerzem w pysk
gdybys panowala nad nerwami trucie bolacych zebow byloby zbedne :P stopka: pamieta ktos francuska kreskowke pt byl sobie czlowiek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćzpierwszejwypowiedzi
Tego w pięć minut nie zmienisz, trzeba terapii i wsparcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pierre Dolewas
masz hooya do samej podlogi ze chcesz sie na nim wspierac? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powazna sprawa. Musisz sama nad tym zapanowac. Kontrolowac sie. Przechodzilam chyba przez cos podobnego. Po pracy napisze cos wiecej, ale teraz musze spadac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość magda
Ale właśnie o to chodzić że wsparcia nie mam, on mnie kompletnie nie rozumie tylko słyszę od wczoraj ze chora jestem... Takie coś nie pomaga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćzpierwszejwypowiedzi
A rodzina? Przyjaciele? Znajomi? Nikt?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość magda
Ja siedzę w Niemczech a cała rodzina jest w Pl.. Z przyjaciółmi jeszcze o tym nie rozmawiałam bo do dzisiaj nie wiedziałam że tak poważnie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to powiedz im, że potrzebujesz pomocy, nie radzisz sobie ze swoim zachowanie w niektórych sytuacjach i na pewno Ci dodadzą otuchy i udzielą porady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość magda
To bym chciała zrobić ale trochę mi wstyd... Nie chcę żeby wszyscy gadali że się zabić chciałam, bo tak nie było...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gorzka_deluxe
Widocznie ci dziewczyno ten związek nie służy i jest powodem frustracji. Zakończ go, albo zmień partnera. A poza tym na siłę to się gwoździe wbija. Nie możesz tak szantażować drugiego człowieka pod pretekstem samobójstwa czy uszkodzenia ciała, a gumką do mazania blizny nie zmażesz. Podobno wszystko sprowadza się do dwóch rzeczy: pieniędzy, albo sexu ;). Ja jestem z natury osobą impulsywną i nerwową, ale też myślę, że ostatnio bardziej niż zwykle. Miałam 2x złamane śródręcze (1 potwierdzone, 2 odpuściłam, ale deformacja trochę jest), mam też dużą bliznę, łapę miałam nie raz spuchniętą (ale bez złamania) czy pokaleczoną. Nie mówiąc o uszkodzonych meblach czy sprzętach wstecz. Czasem zastanawiam się co mi siedzi w tym łbie. Nawet jak próbuję nie wybuchnąć to po prostu czuję taki przypływ, nie wiem adrenaliny? złości, gniewu, zamazuje mi się obraz, że muszę na czymś się wyżyć, bo to będzie siedzieć i siedzieć, że lepiej żeby nie wybuchło ze zdwojoną siłą. Mój ex też mnie wkurzał, więcej miałam nerwów z tego związku niż pożytku. Tu się pokłócisz, tu coś musisz zrobić, wieczne fochy, nawet w wyrze przestało działać itd. Lepiej mi samej, chociaż po tylu latach to jednak jest przykro, a odejście było z jego inicjatywy nagle. A ostatecznie to ja musiałam zrobić ten krok, bo chłopak coś nie miał jaj do tego... Kolejna sprawa to problemy w pracy, ta p********a bezsenność i wieczne kłótnie z ojcem, dla którego jestem nie wiadomo czemu zwykłą kretynką i szmatą do obrzucania błotem, mimo że jestem wychowana dobrze, pracuję i się uczę. Jaki ojciec tak nazywa własną córkę... W sumie to k***wskie to życie. Nie mam depresji, nie wierzę nawet w coś takiego "depresja", ale w sumie po co mam żyć. Każda rzecz jaka mi "trybiła" poszła się kochać. Musisz po prostu rozwiązać swoje problemy. W końcu przestaniesz dobrze spać i zaczniesz je rozwiązywać używkami, będziesz taką "cytryną" z worami pod oczami. Po co? Przez durny związek i faceta? Związek ma ci dawać radość, a nie wieczną zgagę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×