Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość hajfskfhakj

Mętlik w głowie.

Polecane posty

Gość hajfskfhakj

Hej! Sama nie wierzę, że doszło do tego, że zakładam wątek na forum, ale potrzebuję się wygadać komuś, kto spojrzy na problem obiektywnie. Od dwóch miesięcy spotykam się z przyjacielem. Znamy się bardzo długo, jakieś 8 lat. Nigdy wcześniej nic nie niego nie czułam, ale przed tymi dwoma miesiącami wydawało mi się, że coś między nami jest. To nie jest tak, że nie chciałam związku. Byłam nawet prowodyrem i gdyby nie moja inicjatywa to pewnie nic by z tego nie wyszło. Jest nam bardzo dobrze, tylko... mam wrażenie, że dokładnie te same rzeczy moglibyśmy robić będąc dalej przyjaciółmi. Bez tego całego obściskiwania i całowania się, które czasem bywa przyjemne, ale przez większość czasu mnie męczy, bo... nie czuję TEGO czegoś. Generalnie mam wrażenie, że od razu wskoczyliśmy na etap "starego małżeństwa". Zrzucałam to na karb tego, że po prostu długo się znamy, że może tak jest lepiej, ale... zaczynam mieć pewne wątpliwości. Kiedy się spotykamy jest naprawdę fajnie, ale widujemy się tylko w weekendy, bo mieszkamy w innych miastach (studia). W tygodniu kompletnie nie odczuwam potrzeby dzwonienia do niego, nie tęsknię. Niestety on wydzwania non stop i czasem dochodzi do tego, że pod jakimś pretekstem nie odbieram telefonu, bo nie mam ochoty z nim rozmawiać. Generalnie nie lubię rozmawiać przez telefon, więc raczej nigdy sama nie dzwonię do ludzi, ale... Boże, to mój CHŁOPAK. To chyba powinno wyglądać inaczej. On jest chyba bardziej zaangażowany niż ja. Nie kłócimy się. Raz posprzeczaliśmy się po pijaku, ale to nie było nic poważnego. Jest jeszcze jeden problem, o którym głupio mi mówić, ale... jestem dziewicą. Wiem, że to może i głupie, ale... chciałam spróbować. Z nim. Wydawało mi się, że może wtedy coś między nami zaiskrzy. No i... nie wyszło, ale z jego winy, co dało mi do myślenia jeszcze bardziej. Nie wiem jak to wszystko wygląda, ale wydawało mi się, że facet jest zawsze gotowy. Jestem atrakcyjna i nie jestem jego pierwszą partnerką. Mówi, że nigdy nie miał takich problemów i że się stresował, bo mu zależy. Może po prostu nie ma chemii i nie jesteśmy sobie pisani? Coraz bardziej skłaniam się ku temu, żeby zakończyć ten związek. Czuję się trochę okropnie, bo to wygląda tak jakbym myślała: "Nie stanął mu. To nara." To nie tak. Tylko nie wiem czy on zdaje sobie sprawę z tego, że wcześniej miałam wątpliwości. Powiedziałam mu to, kiedy się kłóciliśmy, ale potem, na trzeźwo, nigdy o tym już nie wspomniałam. Czy myślicie, że jest sens to kontynuować? Że coś z tego będzie? Na początku miałam nadzieję, że chemia pojawi się z czasem, ale teraz mam coraz większe wątpliwości. Czy jest taka szansa, że jeśli zerwiemy to dalej będziemy się przyjaźnić? Największy problem jest taki, że 95% znajomych mamy wspólnym. Boję się jeszcze bardziej tego jak to będzie wyglądać. Bardzo dobrze dogadał się z moimi znajomymi, których wcześniej nie znał. Nie chcę go odcinać od tego środowiska, wiem, że oni też go polubili. Boję się, że wszyscy dookoła będą mieć mi to za złe, z nim włącznie. Ale męczenie się i brnięcie w to, kiedy jemu zależy jest chyba nie w porządku również w stosunku do niego... Nie wiem, NAPRAWDĘ mam w głowie mętlik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamien filozoficzny
w punktach pisz elaboraty mnie nudza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak on nie dał rady to absolutnie nie znaczy że nie ma w nim chemii :-) a nawet wręcz przeciwnie,natomiast absolutnie nie ma tej chemii w Tobie ani miłości więc powinnaś coś z tym zrobić bo poznasz kogoś kto podziała na Ciebie i mu zrobisz krzywdę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×