Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Natostach

Depresja przedporodowa. Moja historia. Tak by się wygadać...

Polecane posty

Gość gość
Zgadzam sie - autorka to pesymistka na maksa ! Jest strasznie smutną osoba ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 111
Ja po porodach sn nie mialach zadnych problemow ze wstaniem z lozka :-) Jedno dziecko 3,650, a drugie 4.200.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorka to taka rozmemłana ksiezniczka na ziarnku grochu :classic_cool: na taka wyglada

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Faktycznie, lepiej niech idzie na spacer :-p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Ja miałam w życiu okres intensywnych treningów, nie byłam jakimś wyczynowcem ale startowałam w wielu zawodach i reakcje w czasie porodu mogę śmiało porównać do tych, jakich doświadczałam podczas zdobywania "życiówek" - włącza się automatyzm reakcji, skupiasz się i poddajesz całkowicie temu, co mówi ci twoje ciało, wtedy osiągasz najlepsze wyniki. " Cieszę się że ktoś przytoczył tu to porównanie. Niesamowite ale jakiś czas temu w innym topiku przytoczyłam podobne porównanie próbując wyjaśnić coś komuś kto rozumował w ten sposób że jak kobieta pisze że macierzyństwo jest ciężkie to automatycznie to dla kogoś innego oznacza to że żałuje decyzji zajścia w ciążę. Jest ciężko ale ja osobiście nie żałuję że mam dziecko. Nigdy nie żałowałam. Próbowałam więc to wyjaśnić że jak ktoś decyduje się na to że pobiegnie w maratonie to jest ciężko, ledwie dycha, ale z sobie wiadomych przesłanek zdecydował się na to a więc widział w tym jakąś swoją realizację. I nie rozumiem tego jak ktoś bierze udział w maratonie czy innej dziedzinie sportu i przykładowo narzeka na kontuzje to nikt nie zakłada z góry że widocznie żałuje że pobiegł i że jest beznadziejny tylko kibicuje się takim ludziom. A u matek to jest tragedia, tu nie można nigdy powiedzieć że tu coś wymaga wysiłku bo od razu ludzie zakładają że ktoś w takim razie pewnie jest jakimś przegrańcem życiowym. A swoją drogą zauważcie jak to wszystko nie trzyma się kupy. Jak kobieta narzeka na macierzyństwo to się jej wytyka że w takim razie głupia była, że urodziła. Z kolei jak kobieta mówi że wszystko jest super to się jej zarzuca że koloryzuje macierzyństwo i przez to wprowadza fałszywy jego obraz jak z reklamy na co sie dają nabierać nieświadome go jeszcze inne kobiety, które potem mają pretensje. To może najlepiej by było po prostu nie mówić nic. Ani źle ani dobrze. Ale wtedy pewnie z kolei pojawiłyby sie zarzuty że temat macierzyństwa jest tematem tabu. No generalnie wszystko źle. Macierzyństwo to chyba najbardziej znienawidzona przez społeczeństwo i najbardziej atakowana rola kobiety. A jednocześnie 99% ludzi ono dotyczy. Paradoks.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przesadzasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfocusowana ciezarowa
No generalnie wszystko źle. Macierzyństwo to chyba najbardziej znienawidzona przez społeczeństwo i najbardziej atakowana rola kobiety. A jednocześnie 99% ludzi ono dotyczy. Paradoks. x cos w tym jest, heh. Sluszna bardzo uwaga. Ogolnie zauwazylam, ze ludziom nie pasuje, obojetnie, jaki bysmy przybrali sposob dzialania, po prostu chyba jestesmy spoleczenstwem, ktore lubi sobie pogadac. Ja nieraz sama sie lapie na tym, ze za bardzo wnikam w cudze zycie, w sensie przezywam cudze problemy, nawet krytykuje (w domowym zaciszu) i nieraz slysze od kogos: hej ale co cie to obchodzi? tak chce zyc to niech tak zyje, po co ten temat w ogole ruszasz. Wiec akurat wcale tutaj nie jestem lepsza, ale ucze sie ucze sie tej tolerancji i takiego szerszego spojrzenia na swiat, niz tylko z mojej perspektywy. Lubimy jako spoleczenstwo tez mysle oceniac, wystawiac cenzurki, dopinac latki. Chcemy, zeby wlasnie bylo czarne albo biale, a zycie moim zdaniem takie nie jest. Mozna byc z******ta matka, mozna byc koszmarna, ale pomiedzy tez cos jest. Jest mnostwo tych tzw. odcieni szarosci. Jak latasz za dzieckiem jak ze sraczka - wybaczcie porownanie, to jestes matka polka (sama pewnie chlapalam takim okresleniem nieraz), jak piszesz, ze watpisz, ze dziecko przesloni ci caly swiat, to juz uwazasz sie za lepsza, myslisz ze kim jestes?? :D no i niestety zauwazylam, ze uwielbiamy komus cos wmawiac, jesli ja mam jakies doswiadczenia, to ty tez powinnas takie miec, a nie inne i powinnas mi przytaknac, bo tak jest, bo taka prawda! a jak wiemy sa 3 prawdy: prawda polprawda i g..prawda :D x Nie wiem skąd u ludzi to przekonanie, że depresja musi mieć źródło w jakimś traumatycznym przeżyciu, chorobie, tragedii. Często jest zupełnie na odwrót - nie wiadomo skąd się paskuda wzięła i robimy sobie wyrzuty, bo przecież mamy takie wspaniałe życie w porównaniu z innymi, cierpiacymi ludźmi. o to to.. dokladnie tez tak moze byc! i to tez jest normalne i ludzkie, ale do tego, zeby to zrozumiec, trzeba miec troche wiecej obycia i byc troche bardziej oczytanym... bardziej niz na kafe :P x a tak w ogole to zmieniam nick, bo ktos tu pisal dawno temu o niemoznosci sfocusowania sie na macierzynstwie, o niechallengowaniu porodu czy inne takie tam.. :D no to na pohybel:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bredzisz :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natostach
Gdzieś przeczytałam słowo "holokaust". No i stwierdzam, że na mnie pora, nie mam nic do dodania. Każda dyskusja musi mieć kiedyś swój koniec. To znaczy ja już nie biorę udziału gdyż wyczerpałam temat w topiku, który sama założyłam. Mam wrażenie, że musiałabym się powtarzać i czytać jaką to ja osobą jestem. Nie potrzebuję tego wcale. Potem znowu bym się powtarzała i tak w kółko. Dziękuję za cenne rady, zwłaszcza dotyczące porodu. Fajnie było podyskutować i poznać różne punkty widzenia. Były tu też zdania, które nie wnosiły nic do tematu. No, ale tak jest na forach niemal zawsze. Niebawem zbieram się do szpitala. Za radą lekarza chcę sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Już czas na rozwiązanie. A potem zaszywam się w domu ucząc się opieki, zdobywać nowe doświadczenie, oswajać się z synem i uczyć miłości do niego. Życzę wszystkiego dobrego. Żegnam się. Eot

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfocusowana ciezarowa
Powodzenia :)!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
faktycznie temat jak praca magisterska pt "moja przedporodowa depresja". mam nadzieje ze dziecko nie odziedziczy po tobie zdolnosci do marudzenia i jojczenia. powodzenia podczas porodu i oby to dziecko było mądre,dobre i silne,niezależnie od twojej depresji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie, oby dziecko odziedziczylo charakter po ojcu, a nie po matce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym nie bagatelizowała co czuje noworodek w czasie porodu. To jest taki sam człowiek jak wy. Jeśli podczas porodu potrafi noworodkowi spaść tętno a w czasie ciężkiego porodu dojść do niedotlenienia czy śmierci to temat nie jest błachy. Mało tego uważam że jesteście całkowicie pozbawione empatii jeśli tylko wasze własne odczucia bierzecie pod uwagę i reszta nawet własne dziecko krew z krwi sie dla was nie liczy. To że nic dziecko nie pamięta po latach to nie znaczy że cierpienie się nie wydarzyło. Mało tego ośmielam się swierdzić że wiele lęków w wieku dorosłym, nieuświadomionych lęków których przyczyny lekarz nie potrafi określić ma swoje źródło w właśnie w przeżyciach szoku spowodowanego brutalnym sposobem przyjścia na świat, a dla dziecka owszem jest to brutalne. Z bezpiecznego ciepłego środowiska w duszącej wielogodzinnej ciasnocie do zimnego oślepiającego i surowego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sfocusowana ciezarowa
Ja bym nie bagatelizowała co czuje noworodek w czasie porodu. To jest taki sam człowiek jak wy. Jeśli podczas porodu potrafi noworodkowi spaść tętno a w czasie ciężkiego porodu dojść do niedotlenienia czy śmierci to temat nie jest błachy. Mało tego uważam że jesteście całkowicie pozbawione empatii jeśli tylko wasze własne odczucia bierzecie pod uwagę i reszta nawet własne dziecko krew z krwi sie dla was nie liczy. To że nic dziecko nie pamięta po latach to nie znaczy że cierpienie się nie wydarzyło. Mało tego ośmielam się swierdzić że wiele lęków w wieku dorosłym, nieuświadomionych lęków których przyczyny lekarz nie potrafi określić ma swoje źródło w właśnie w przeżyciach szoku spowodowanego brutalnym sposobem przyjścia na świat, a dla dziecka owszem jest to brutalne. Z bezpiecznego ciepłego środowiska w duszącej wielogodzinnej ciasnocie do zimnego oślepiającego i surowego x no wiec wlasnie, jak JA sie zle czuje psychicznie, to dziecko tez. a jak mam sie czuc DOBRZE, jesli nie wiem kompletnie, co mnie czeka na porodowce i oddziale? jesli moj lekarz bagatelizuje np moje obawy. poza tym na to, jak przebiega porod, nie bardzo mam wplyw, poza zaangazowaniem swoich calych sil, ale jak to bedzie, zalezy ogolnie od mojego organizmu, lutu szczescia i innych czynnikow tak. Moja kolezanke trzymali w szpitalu dwa tyg po terminie, dopiero jak zobaczyli, ze dziecku spada tetno, to zrobili cc (dziewczyna nie miala zadnych skurczow, nawet po oksy). Przepraszam, czyja to wina? Miala sobie sama rozciac brzuch? Prosila o to, by zrobili zabieg, bo jej mama podobnie przechodzila ciaze - w ogole nie miala boli porodowych. Ja mam nadzieje, ze moje dziecko nie bedzie lekliwe, znerwicowane, jak ja, ale nie do konca moge wszystkiemu zapobiec, a Ty napisalas to tak, jakbys oskarzala matki o stres dziecka przy porodzie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co u ciebie słychać autorko ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tulipka32
co u Ciebie? jak z dzieckiem? ja jestem w drugiej ciąży po 7 latach i pomimo braku jakiś traumatycznych doświadczeń jestem przerażona, że za ok. 6 tyg. rozwiązanie. chętnie z Tobą popiszę jeśli masz czas i ochotę. jestem ciekawa Twoich doświadczeń po porodzie. napisz prosze kilka zdań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie zaczęło się od tego że nie byłem w stanie odczuwać żadnej przyjemności, anhedonia. Odczuwałem bezsensowność życia i własnego bytu, nie miałem żadnego zapału i motywacji, nie miałem potrzeby wstawać rano z łóżka. Utraciłem zainteresowanie. Czułem się winny. Nie wychodziłem w dzień z domu, robiłem to wieczorem, ale kiedy kogoś mijałem, to miałem wrażenie, że ta osoba śmieje się ze mnie. Z tego, że nie dostałem się na studia i siedzę rok.,,Co tutaj jeszcze robisz? Nie dostałeś się? A do pracy dlaczego nie pójdziesz?” Chciałem czytać książki, ale nie byłem w stanie skupić się na tyle, żeby doczytać jedną stronę. Wiedziałem ze muszę coś z tym zrobić. Szukając informacji jak sobie pomóc trafiłem na stronę http://moc-energii.pl i zamówiłem rytuał oczyszczenia aury. Kilkanaście dni po rytuale wszystko jakby zaczęło się układac po mojej myśli. Zacząłem mieć więcej sił witalnych i przestałem mieć czarne myśli. Ten stan utrzymuje się już kilka miesięcy a tamten okres zaczyna być tylko niemiłym wspomnieniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natostach
Nie pomyślałam, że jeszcze tutaj napiszę bo nie widziałam potrzeby. Ostatnio zajrzałam do folderu "spam" i zdziwiło mnie to, że wątek żyje. Zapomniałam nawet konta i hasła. Jesteście ciekawi? To świetnie. W duchu śmieję się gdy czytam pobożne życzenia, by mój syn nie odziedziczył charakteru po mnie. Jeden wpis, w ciężkim dla mnie czasie, burza hormonów i poczucie beznadziei - niektórzy już wszystko wiedzą o mnie. Nie - taka nie jestem na co dzień. Zdaje się, że przez internet można sobie już wyrobić opinię. No, ale czym ja mam się przejmować? Piszę dla tych, które nie potępiały i potrafiły wypowiadać się kulturalnie. Nie, nie żałuję żadnych moich słów, bo takie uczucia mi towarzyszyły, to była prawda. Nie będę się wypierać i kajać się. Takie moje prawo - forum służy do wypowiadania się. I nie - nie będę też się śmiała z tego jak ktoś zasugerował. Jak to się dla mnie skończyło? Niby rzadko dziecko rodzi się w "punkt". U mnie oznaczało to komplikacje. Niestety nie było żadnych znaków zbliżającego się porodu więc wszystko wywoływali sztucznie. Już po ostatnim moim wpisie na forum, przebrnęłam jakoś przez czarne myśli i pogodziłam się z tym, co miało nastąpić. Tak, każdy dodatkowy dzień był dla mnie męką. Niestety nie udało się. Nawet wywoływanie porodu nie dało efektów. Zaczęło się - ból jakiego nie znałam wcześniej, skurcze odbierające siły. Dziewczyna z sali obok klnęła. Przy wszystkim był mój Mąż - moja ostoja, najwspanialszy partner. Po wielu godzinach tej męki zarządzono operację. Jednak skończyło się na cesarskim cięciu, ale to już nie miało znaczenia. Byłam wyczerpana. Usłyszałam tylko rozdzierający krzyk. Nie, nie pokochałam dziecka od razu. Najpierw czułam przerażenie. Nie miałam pokarmu, pojawił się dopiero przy wypisaniu ze szpitala. Nie najlepiej wspominam pielęgniarki boleśnie ściskające piersi. Nienawidziłam szpitala. Marzyłam o wypisie. Wiedziałam, że tylko tak uda mi się nawiązać więź z dzieckiem. Ostatecznie nadaliśmy mu imię Adam. O dzieciach nie wiedziałam nic - raczej nie ma złotej rady jak twierdzi wielu. Każde dziecko jest inne. Zaszyliśmy się w trójkę w domu i skupiliśmy się na sobie. Oczywiście, że po cięciu jest trudno, ale wstawałam już kilka godzin po odzyskaniu sił w nogach. Strasznie płakałam gdy dziecko płakało. Nie umiałam trzymać na rękach, stresowałam się. Wstawaliśmy do Adasia na zmianę - musiałam wydobrzeć. Poważnie się rozchorowałam, co jeszcze opóźniło powrót do formy. Pokochałam syna, ale dopiero około 3 miesiąca życia. Wcześniej był dla mnie nie do końca prawdziwy. Jakby do mnie nie docierało, że z nami jest. Zauważyłam te zmiany w zachowaniu - uśmiechy, wyciąganie rączek, pierwsze dźwięki. Pokochałam syna i uważam, że jestem dla niego świetną matką. Najlepszą jaką mogłabym być. Taką, która wstaje w nocy, bawi się w dzień, pilnuje szczepień i wizyt lekarskich, nuci mu melodie, kąpie i karmi ulubionym kruchym jabłkiem. Miłość nie nastąpiła od tak. Musieliśmy coś razem przeżyć, znaleźć rytm. Oprócz dziecka mam swoje życie. Rozwijam pasje, realizuję się, dbam o siebie i Męża. Dziecko nie przysłoniło mi świata, ale jest jego integralną częścią. Nie mogę się doczekać aż coś powie - jak już wspominałam wcześniej najbardziej wyczekuję tego czasu gdy zacznie zadawać pytania. Nienawidzę tego, co się dzieje z ciałem po porodzie. Długo jeszcze minie zanim doprowadzę je do formy sprzed ciąży. Przykro jest tak patrzeć w lustro. Dlatego też jestem z siebie dumna, że dałam radę. Nie było łatwo, towarzyszyło mi tysiąc myśli. Poświęciłam swoją figurę, a to nie jest wcale banał. Kiedy jesteś młoda i szczupła z trudem przyjmujesz do świadomości, że wiele się zmieniło. Będę pracować nad tym. Chciałabym, by mój syn miał atrakcyjną, zadbaną mamę. Piszę o tym bez kompleksów. Ostatni rok był jak kolejka górska. Teraz wiem, że dam radę. Syn skończy niedługo 7 miesięcy. Pięknie się śmieje i gaworzy. To, co czułam i to, co przeżyłam jest moje i tak pozostanie. Nieważne jak będzie wyglądał Wasz poród - później będzie już tylko lepiej i ważne byście miały przy sobie kochające osoby i ich wsparcie. Nie bójcie się powiedzieć tego, co czujecie. I nie - nie jest tak, że o bólu się zapomina gdy dziecko przychodzi na świat. Po prostu się o nim nie myśli. Nie udaję, że jest inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doswuadczona
Ja jestem na dwa tygodnie przed porodem. I zaczynam sie sypać psychicznie. Nie mam wsparcia w rodzinie. Dziecko bede miała z meżczyzną z którym chyba tak naprawde nie powinnam sie wiązać. Mam wrażenie ze czerpie satysfakcję z tego ze jest mi zle, ze zle sie czuje. Ze non stop popłakuje. Jak mysle o tym wszystkim- co ja zrobiłam? Dlaczego? Dlaczego ja? Za 2 tyg termin a ja na wizytę ide sama, rzeczy których nie moge zrobic sa nie zrobione- on ich nie zrobił, nie odbiera kiedy dzwonie do niego a jest w pracy. Jestem sama. W poniedziałek zaczynam szukać pomocy. Musze znalezc położna, doule lub psychologa, kogos kto bedzie mna zainteresowany. Dziewczyny, obyście nigdy, nigdy, praktycznie przed samym porodem nie przekonały sie ze jestescie w zwiazku z obcym człowiekiem. Z kims dla którego nic nie znaczycie. Czeka mnie cc, szpital - jak nas wszystkie. Z kim bede wtedy? Sama? Pokaże mi jaki to on silny? Pomoże mi w czymś? A co z moja starością? Wiem, ze nie chce byc z kims takim. Łatwo sie mowi- to nie bądź. Wiem, ze nie powinnam mu była ufać kiedy rozmawialiśmy o drugim dziecku. Wiem to! Moze to przekora natury- tak pragnęłam tego dziecka. Ono bedzie juz za dwa tygodnie, a ja zalewam sie łzami....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×