Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Natostach

Depresja przedporodowa. Moja historia. Tak by się wygadać...

Polecane posty

Gość gość
Przepraszam bardzo. W tej chwili ktoś ginie, ktoś jest gwałcony, ktoś dowiaduje się, że ma raka, ktoś ma złamane serce bo jest nieszczęśliwie zakochany. x Dokładnie. A teraz zadaj sobie w tym szeregu pytanie, autorko. A tobie co dolega? Dopisz się do tej listy. Do listy wielkich problemów, które mogą zahaczać o depresję. Proszę, może jak siebie usłyszysz, to coś dotrze do twojej głowy. Jeszcze raz: "Przepraszam bardzo. W tej chwili ktoś ginie, ktoś jest gwałcony, ktoś dowiaduje się, że ma raka, ktoś ma złamane serce bo jest nieszczęśliwie zakochany. A ja czuję się fatalnie, bo........". Dopisz i napisz w 3 słowach swój problem. I co? Przeczytałaś to na głos? Nadal uważasz, że naprawdę masz na co narzekać? Jeśli tak - zdrowia, szczęscia, pomyślności. Jesteś najwidoczniej typem (jeśli o typach kobiet już mowa), który zawsze znajdzie sobie powód do narzekania i nic go nie uszczęsliwi. Czytać się tych twoich wypocin nie da, po prostu rzygać się chce na to, co piszesz, serio :o Dlatego ja też stąd spadam. A ty się stuknij w ten dekielek pusty jak dzwon Zygmunta. I zastanów się, zrób sobie listę plusów i minusów - co masz, o czym marzą inni ludzie i na co narzekasz, co cię tak bardzo boli. Nie widzisz absurdalności i infantylności tych drugich wartości?? Naprawdę nie widzisz?? Jeśli ich nie dostrzegasz oznacza to, że nie powinnaś była zachodzić w ogóle w ciążę. I nie piszę tego złośliwie. Po prosu uważam, że z takim podejściem macierzyństwo cię baaaaaaaaaaaaaaardzo rozczaruje. I już zbieraj na psychoanalityka. Cześć 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natostach
Po to jest forum. Po to założony jest ten temat. Odróżnijcie Drodzy Goście narzekanie od zwierzania się. W ostatniej wiadomości przedstawiłam po raz kolejny swoje poglądy oraz bezsensowność niektórych argumentów, że mam się porównać do pacjentów na oddziale onkologii. Świat nie jest czarno-biały i niektórych sytuacji po prostu się z sobą nie porównuje. Jeśli zadałyście sobie trudu przeczytać pierwszy post wiedziałyście czego można było się spodziewać. Wasze krótkie zdania nie wnoszą nic do dyskusji. Przeciwnie, ciężko się potem przebić do tych dłuższych wypowiedzi. Taki urok kobiecych for, zawsze jest dużo off topu. I odpowiadając na jedno z pytań - nie, nie napiszę skąd pochodzę. Jest to całkowicie zbędne. Nie żałuję, że tutaj napisałam. Poznałam wiele historii matek, a także kobiet, które matkami dopiero zostaną. Niektóre mają nawet podobne odczucia. Ja na razie wyczerpałam temat. Czuję, że się wygadałam. Kolejny etap już niebawem, może napiszę tu o odczuciach związanych z pierwszymi dniami we troje, napiszę jak mój poród wyglądał i czy moje obawy znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. Podejrzewam jednak, że nieprędko tak się stanie. Przy niemowlęciu nie będzie raczej czasu na pisanie długich postów na forum. Chyba, że jeszcze poczuję się wyzwana do odpowiedzi. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pare dni temu sąsiadki córki zmarła nagle - niewydolność krążeniowa. Dziewczyna 29l. i osierociła 2 malutkich dzieci. Te dzieciaki płaczą i pytają czego mamusia nie wraca, czy się na nie obraziła? Co te maluchy przeżywają, to jak sama pomyślę to mam łzy w oczach. Te dzieciaki straciły cały swój świat- bo tak dzieci postrzegają matke, która jest dla nich całym światem jaki miały. Ogarniasz obraz tej tragedii? A ty piszesz, że masz depresje bo jesteś w ciązy.... kur....a

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bolesna ciezarowa
Autorko, ja Ciebie bardzo dobrze rozumiem. Chamskie i bezduszne posty olej, szczegolnie te, ktore Cie wprost obrazaja. Proste myslenie typowych Matek-Polek, chcialabym jednak zobaczyc, jak faktycznie one przechodzily swoje ciaze i czy sa takimi idealnymi mamusiami. Niestety, piszac cos o sobie tak do glebi nawet a moze przede wszystkim w Internecie, mozna sie narazic na wiele zlego. Chocby taki bezsensowny hejt. Tez uwazam, ze porownywanie problemu ciezarnej, ktora zmaga sie ze swoimi obawami, frustracjami do problemow osob, ktore teraz przezywaja tragedie, jest po prostu bezcelowe, dla mnie wrecz idiotyczne. Oczywiscie, gdyby zestawic takie dwie sytuacje, gdzie ktos dowiaduje sie, ze jest ciezko chory, a rozterki pierwiastki, to chyba wiadomo, kto w jakiej sytuacji wolalby sie znalezc. Tylko, ze obie te sytuacje nie maja nic ze soba wspolnego, zreszta skad wiecie, co ta dziewczyna w zyciu przezyla? Ja jestem lekliwa osoba, jak juz pisalam, mam nerwice od paru ladnych juz lat, nie mam trzydziestki, a swoje juz przezylam i wcale nie jest tak, ze te doswiadczenia mnie jakos wzmocnily, wrecz przeciwnie - brak poczucia bezpieczenstwa w dziecinstwie, choroby ojca, tragedia, jaka przezylismy w zwiazku z jego smiertelna choroba i w koncu smierc - duzo sie u mnie wydarzylo zlego i to mnie wyposazylo wylacznie w lek o jutro. Rownie dobrze mi moglby ktos mowic Ty dziewczyno nie masz w ogole problemow, zobacz, jakie ludzie przezywaja dramaty. Hello, ale ja swoje tez przezylam i na nic mi takie argumenty. Obrazanie Autorki, jakoby byla egoistka, miala pusty dekielek czy jeszcze inne, wypisuja nie mniej puste i nieinteligentne emocjonalnie istoty. pani, ktora sie tak strasznie tutaj naprodukowala i ta pani, ktora pisala, ze juz sie autorki czytac nie chce, mam pytanie: po cholere czytacie :)? Ja np. mam zasade, jesli jakis post mnie irytuje, to szkoda mi klawiatury, by w ogole to komentowac. Wylewanie na kogos jadu to smutne hobby. Autorko, jak pisalam juz, bliskie mi sa Twoje obawy pod wieloma wzgledami. Argument pt. bo dla dziecka to jeszcze wiekszy stres tez osobiscie do mnie nie trafia;) Nie znam nikogo, kto by cokolwiek pamietal z wlasnych narodzin i zeby mial jakas traume z tego powodu :P ja sie najbardziej boje nie tyle samego bolu porodowego, co reakcji otoczenia na moje cierpienia albo jej braku wlasnie, olewania mnie. Nie oczekuje traktowania mnie w zwyklym panstwowym szpitalu, bo tylko taki wchodzi u mnie tez w rachube, jak ksiezniczki, ale chcialabym rodzic PO LUDZKU. a to nigdzie niestety nie jest gwarantowan:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale faktycznie teraz to poplynełaś z tymi żalami. Przykro sie czyta o was jako parze.. bo myśle sobie ,ze to dzieciątko bedzie wychowywane w bardzo zimnym domu. Mam nadzieje ,ze sie myle. gwarantuje ci,ze pierwsze pol roku bedzie jeden temat przewodni -TWOJE DZIECKO. wlasnie te nieszczesne kupki zupki i inne:) nie chce sie wymadrzac ale wspomnisz moje slowa:) I rownież pewna jestem tego ze bedziesz sie zachwycac pierwszym usmiechem i kazda pierdoła zwiazana z dzieckiem i duma bedzie kazala ci dzielic sie tym szczesciem z innymi ( moze ,mam nadzieje nei na fb) a pierwsza kupka na nocnik bedzie wielkim wydarzeniem. Nie wiem czemu próbujesz udowodnic ,ze to "cos " zlego ,ze ktos na na pierwszym planie dziecko. zycze twojemu dziecku ukochanych rodziców dla których bedzie najwazniejsze. ps. nie jestem matka polka:) tylko normalna mloda osoba która rowniez jest mama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natostach
PS. No tak kompletnie nie zrozumiałaś przekazu. I tak jak już powiedziałam. Nic o mnie nie wiesz. O tym co w życiu przeżyłam, co widziałam, jakie trudności mam za sobą, możesz gdybać że moim problemem jest złamany paznokieć, a i tak nic dalej nie będziesz wiedziała. Naprawdę jak masz jakiś problem to myślisz o tych ludziach i o całej cierpiącej ludzkości i jesteś taką współczującą altruistką i płaczesz nad każdego losem? To widać w sposobie Twojego wysławiania się i tego jak się odnosisz. Również chce mi się wymiotować, ale na to jak budujesz zdania i jakim słownictwem operujesz. Tutaj jest poruszony jeden problem i dotyczy on przeżyć w ciąży, psychiki, już na końcówce kiedy nie ma się na nic sił. Litości. Załóżmy osobny temat o chorobach, śmierci bliskich, bo są różne rodzaje problemów, których się nie porównuje. Stwierdzam fakt. Cieszę się, że po raz kolejny zadałaś sobie trudu by coś napisać. Zapewne sobie ulżyłaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale faktycznie teraz to poplynełaś z tymi żalami. Przykro sie czyta o was jako parze.. bo myśle sobie ,ze to dzieciątko bedzie wychowywane w bardzo zimnym domu. Mam nadzieje ,ze sie myle. x nie ma jak obludna troska o cudze dziecko:) skoro dla Ciebie tematem numer jeden sa kupki dziecka, to wszystko spoko, ale ja wcale nie odebralam przeslania Natosta w ten sposob, ze jezeli dla kogos faktycznie dziecko jest numerem 1, to jest cos zlego. ona pisze o SOBIE, nie ocenia innych kobiet, ktore przybraly inny styl. x nie chce sie wymadrzac ale wspomnisz moje slowausmiech.gif i tak to robisz ;) x ps. nie jestem matka polkausmiech.gif tylko normalna mloda osoba która rowniez jest mama. normalna mloda osoba wydaje mi sie nie ocenialaby osoby, ktora opisuje swoje problemy, tylko odniosla sie do sytuacji, ktora przedstawia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odnosze wrażenie, że ludzie im więcej mają czasu, im więcej ułatwień w życiu codziennym tym bardziej są nieszczęsliwi. Myślą, rozkminiają, szukają na siłę problemu. Byle pierdoła ich załamuje. Kiedyś kobiety miały cięższe życie a nikt o depresji nie słyszał. Co będzie jak przyjdzie poważny problem? Myslę, że stajemy się społeczeństwem mięczaków, narzekaczy, wiecznie niezadowolonych z życia. Dlaczego ludzi nie cieszy życie?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Temat zszedł na psy . Do tych osób , które tak najeżdżają na autorkę... to kobiety w Afryce by was wyśmiały, tam gdzie z głodu dzieci umieraja , matki karmiące jedzą suchą trawe , kobiety umieraja z dziećmi po porodach , itd... , każdy ma inne problemy . Jeden będzie miał kredyt i straci prace , drugi bedzie kaleką, inny nie bedzie miał co jeść , są zdrady , rozwody . Ja miałam to samo co autorka , może to nie jest depresja ale nieprzyjemny stan , leżałam z dziewczyną , która miał tak cieżki pierwszy poród , że jak wpadła z drugim to myślała , że z mostu skoczy . Dla mnie problemem też sa rozstepy , ale UWAGA też przeszłam swoje ... , niestety kobieta kobiecie wilkiem . Niestety bogaty nie zrozumie biednego , a ta , która miała lekki poród , nie jest w stanie zrozumiec w wiekszosci tej , która miała cieżki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale autorka nie miała jeszcze żadnego porodu, do biednych też jak mniemam nie należy :o Więc jej problemy są z du/py/ Jest młoda, zdrowa, jej dziecko jest zdrowe, ma kochającego, znoszącego jej nastroje męża, za chwilę zaczyna się w jej życiu okres, na jaki teoretycznie czekała, bo przecież tę ciążę (niby) zaplanowała. Jakie więc są ważniejsze rzeczy od tego, co wymieniłam? Co może być w takiej sytuacji problemem? Naprawdę chyba tylko ułamany paznokieć, bo rozterki i rozważania autorki dokładnie są z tej samej półki. Gdyby nie jej rozbudowane i inteligentnie napisane posty, pomyślałabym, że pisze je niezrównoważona emocjonalnie, niewiedząca czego chce od siebie i życia, rozchwiana na każdej mozliwej płaszczyźnie gimnazjalistka. I jak widzę nie tylko ja mam takie wrażenie. Obiektywnie rzecz ujmując, autorka nie ma prawdziwych problemów. Owszem - jej postrzeganie jej spraw sprawia, że jej problemy są dla niej ogromne, poważne i rzutujące na dalsze życie. Ale OBIEKTYWNIE ani poważne, ani ogromne nie są. Rzutujące na życie - owszem, bo dziecko już jest skazane na matkę, która wiecznie bedzie niezadowolona, bo z reguły życie, macierzyństwo, dzieci nie spełniają naszych idealnych oczekiwań. Autorka chciałaby żyć w bajce, w której wszyscy dookoła niej skaczą, w której wszystko idzie gładziutko, po jej myśli, w ktorej wszystko się pieknie układa. Życie tak nie wygląda, ale jest zdziwiona, zaskoczyło ją to dopiero teraz - bo skończyła się sielanka, jak to sama napisała "podróżowanie i picie wina wieczorami z mężem". Zaczęły się schodki (pomijam już - jakie ku/r/wa schodki, poród ją normalny czeka, jak miliardy kobiet na świecie :o ), coś poszło nie po jej myśli, coś się w jej mniemaniu pokomplikowało, bo nikt nie skakał wokół niej kiedy odwołano pierwszą opcję cc. I nagle tąpnięcie :o Dzień dobry. Witamy na planecie Dorosłość, moja droga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do tych osób , które tak najeżdżają na autorkę... to kobiety w Afryce by was wyśmiały, tam gdzie z głodu dzieci umieraja , matki karmiące jedzą suchą trawe , kobiety umieraja z dziećmi po porodach , itd... x Różnica kochana polega na tym, że ja zdaję sobie sprawę z tego, że jestem w czepku urodzona, że mam szczęście, że mieszkam, żyję tu gdzie żyję. I z reguły nie narzekam. Bo tak naprawdę nie mam na co. Mam dwie ręce, dwie nogi, głowę na karku, mam zdrowe dzieci, męża. TO jest najważniejsze. Pieniądze - raz sa, raz ich nie ma, rzecz nabyta. Dach nad głową mam, głodna ja i moje dzieci nie chodzimy. I za każdym razem jak mam jakiś problem, ostatecznie sprowadzam swoje narzekania do stwierdzenia, że moje "problemy" to jest jakiś dodatek, farmazon, wyjęty z kloaki. Autorka natomiast idzie w zaparte - że jest biedna, poszkodowana, pokiereszowana przez życie, zawiedziona na maxa, bo jej się dziecko główką w dół ułożyło i jej jednak brzucha nie rozetną. Czy ty słyszysz jak to brzmi?! :o :o :o :o :o :o :o :o Czy jest na sali lekarz???? :o :o :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie gorączkujcie się tak. To jest pokolenie obecnej młodzieży dwudziestoparoletniej. Słabej, wątłej, ledwo zipiącej i fizycznie i psychicznie. Takie czasy, takie dzieci nam wyrosły. Jest ich cała masa, takie posty niedługo to będzie reguła, a nie wyjątek. Wątłe toto, mizerne, jak mimoza, osika na wietrze. Faceci też wcale nie lepsi. Takim przyszło teraz żyć w tym okrutnym świecie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, teraźniejsze pokolenie cierpiących na depresję dyslektyków, dyskalkulistów, adhdowców, aspergerów. Wszyscy jadą na antydepresantach i Nicorette popijając kawę ze Sturbucksa, stukając w nowoczesne klawiaturki Appla. Co prawda ciąża jest, wyprawka kupiona, wózek z wyższej półki dawno już stoi w garażu, ale oni "nie czują tego czegoś", "nie potrafią sfocusować się" na ciąży, nie mogą "schallengować" macierzyństwa. Czas umierać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
AAaaaaaaaaaaa... no wyżaliła sie dziewczyna . I dobrze od tego jest forum , urodzi naturalnie , przejdzie płacz , niewyspanie , gdy pojawi sie dziecko bedzie miała inne problemy , a za 2 lata bedzie sie z tego śmiała bo zacznie sie odpeluchowanie i inne rzeczy , kuzwa , trzeba różne etapy w zyciu przejsc i już. Pod koniec ciaży marzyłam , zeby było po , cierpiałam na bezsennosc , w********a mnie każda babka, która spojrzała na mojego faceta i ooooo... teraz sie z tego smieje .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie najeżdzajcie na autorke , czasami w ciąży błahostki osągaja rozmiar mega wielkiego problemu. Niejedna tak ma..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bolesna ciezarowa
Tak, teraźniejsze pokolenie cierpiących na depresję dyslektyków, dyskalkulistów, adhdowców, aspergerów. Wszyscy jadą na antydepresantach i Nicorette popijając kawę ze Sturbucksa, stukając w nowoczesne klawiaturki Appla. Co prawda ciąża jest, wyprawka kupiona, wózek z wyższej półki dawno już stoi w garażu, ale oni "nie czują tego czegoś", "nie potrafią sfocusować się" na ciąży, nie mogą "schallengować" macierzyństwa. Czas umierać. x taaaa ulzylo Ci :D?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Osobiście byłam w takiej sytuacji, że nic mi sie nie chciało, było mi smutno, ciągle chciało mi się spać, brzuch mnie bolał ,głowa, nie dobrze mi sie robiło, słabiło mnie od czasu do czasu, traciłam równowage. Przypadkowo trafiłam na stronę http://rzeka-energii.pl i zamówiłam oczyszczenie aury. Z dnia na dzień moja sytuacja zaczęła się poprawiac. Odzyskałam radość życia i w końcu mam lepsze samopoczucie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natostach
Można pisać wciąż to samo. I tak widzę, że niektóre z Was nawet nie rozumieją co czytają. Wyłapują z moich wypowiedzi, to co chcą, wyrywając je z kontekstu. Do Dziewczyny, która wzięła mnie niejako w obronę: oczywiście, zdawałam sobie sprawę, że posypie się fala hejtu. Jeśli ktoś decyduje się potraktować internet jako pamiętnik i napisać tak osobiste przemyślenia musi brać pod uwagę, że opinie będą różne. Nie zwykłam jednak przywiązywać wagi do opinii osób, które prezentują niski poziom zarówno pod względem wypowiedzi, języka jak i tego, że zwyczajnie obsypują mnie wyzwiskami. Oby Wam żyłka nie pękła z tego wysiłku. Trud z jakim dobieracie wyzwiska i porównania jest godny podziwu. Bo nie, nie jestem księżniczką, nie, nie opiszę tu innych problemów, nie nie opowiem historii z mojego życia i nie będę na siłę udowadniać że swoje w życiu przeszłam. Nic Wam do tego. Zadziwia mnie to jak wiele z Was wyrabia sobie opinię, skoro napisałam tylko i wyłącznie o mojej psychice w ciąży i tym, że już ledwo znoszę ten stan i moje wypowiedzi odnoszą się tylko i wyłącznie sfery macierzyństwa i obaw z tym związanych. Wasza pewność, że nic nie wiem jest aż śmieszna, graniczy z bezczelnością. Przeczytałyście kilka moich postów i na ich podstawie obrażacie mnie, moje poglądy, obrzucacie inwektywami. No, ale do tego w końcu służy internet prawda? Serio? Dorosłe kobiety? Uważacie się za lepsze, silniejsze, mądrzejsze? Myślicie, że ja chodzę i marudzę znajomym, że się użalam? Że mój Mąż ma tak samo i ciągle wysłuchuje narzekań? Nie. Duszę wszystko w sobie i właśnie ukrywam emocje. I dlatego wpadłam na pomysł by się wypisać w internecie. Wypisać tu wszystko to, czego się boję, jakie mam przemyślenia. Gdyby nie to, może i by nastąpił niekontrolowany wybuch. A tego bym nie chciała. Żałosne jest to, że wyciągacie tak dalece pochopne wnioski jak to, że oczekuję że życie jest jak cukierek, że będą wokół mnie skakać. Otóż ja wiem, że nie jest tak. Jestem przekonana, że moje uczucia się zmienią. Nie wiem tylko kiedy i ile będę potrzebowała na to czasu. Siłujcie się teraz, która z Was jest lepszą matką, która ma prawo pouczać, oceniać, która zmieniła więcej pieluch i dłużej karmiła piersią,bądźcie przy tym tak soczyście wulgarne i dumne, że komuś dowaliłyście. Tak, porównujmy się do tego, że ktoś ma gorzej bo o to w życiu chodzi. Zawsze jest tak, że ktoś wyjedzie w tego typu dyskusji z tym, że ktoś ma prawdziwe problemy. Kłopot w tym, że te porównania nie mają kompletnie sensu. No, ale o tym już pisałam wcześniej i na pewno nie będę się powielać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wasza pewność, że nic nie wiem jest aż śmieszna, graniczy z bezczelnością. Przeczytałyście kilka moich postów i na ich podstawie obrażacie mnie, moje poglądy, obrzucacie inwektywami. x Po pierwsze nikt cię tu inwektywami nie obrzuca (jeśli księżniczka czy egoistka to inwektywy, proponuję popracować nad przewrażliwieniem). Po drugie: owszem, sądząc po tym co piszesz, jak piszesz i jaką tragedią jest dla ciebie to, co opisujesz, mamy prawo stwierdzić, że w du/pie byłaś i gó/wno widziałaś. Jaśniepani elokwentnie i eufemistycznie pisząca. Ktoś normalny, kto swoje przeżył, kto cokolwiek wie o życiu nie rozczula się nad sobą jak Smerf Maruda, kręcąc nosem na wszystko, co mu się pod niego podsunie. Ma-ru-dzisz, bo za dobrze ci w życiu. Nie życzę, żebyś musiała się przekonywać o tym, czym są prawdziwe problemy. I skończ już pieprzyć o tym, jak to nie będziesz nikomu udowadniać kim jesteś i czego doświadczyłaś. Na tle tych nudnych jak flaki z olejem wypocin o swoich rzekomych problemach piszę ci (i obydwie o tym wiemy), że nie doświadczyłaś w życiu NICZEGO złego. I tylko nie pisz teraz o domu dziecka, przebytej białaczce, ubóstwie w dzieciństwie i bliskiej przyjaciółce, która zmarła po sn. Znamy to na pamięć 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko ja ciebie naprawde nie rozumiem,wiesz co ja się tyle o dziecko starałam,płakałam po nocach,jezdziłam po 100 km do lekarza,kiedy miał mnie wysłać na lapaoskopie i postawienie diagnozy,dowiedziałam się o mojej wymarzonej ciąży.Całą ciąże przechodziłam zle,od samego początku problemy,plamienia(ciąza zagrozona) mdłości do takiego stopnia ze dostwałam leki przeciw wymiotne i kroplówki :-(.Ale nie było ani jedno dnia i nocy bym nie płakała ze strachu o dziecko.Z każdego usg wychodziłam jak bateria naładowana szczęściem.Teraz mój skarb śpi ze mną w łózku,mąż pracuje w nocy jestem z dzieckiem praktycznie sama 24 godz na dbe,jest tylko w soboty w nocy z nami,i powiem ci ze jestem taka szczęśliwa kiedy patrze na mojego szkraba w dodatku podobnego do mnie :-).Wyciągij pozytywy, u mnie pierwsze 4 miesiące kolki,alergia,szpitale ale kocham to dziecko tak nad zycie, ze nie wyobrażam sobie zycia bez mojego dziecka i cudownego męza. autorko nie załamuj się ja rodziłam 14,5 godz skonczyło się cesarką i powiem cize ze nie jes tak żle,dasz rade! mąż był ze mną przy porodzie,zobaczysz jak się zakochasz w dziecku a to przycodzi z czasem,bedziesz super mama! a jesli mogę wiedzieć to co pod serduchem nosisz? i powodzenia! odezwij się do nas jak uz będzie po wszystkim,pozdrawiam i głowa do góry!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natostach
Oczywiście, że nie będę pisać co przeżyłam. Nic Wam do tego. Widzę, że idziecie kobiety w zaparte i Waszym priorytetem jest koniecznie ukazanie tego, że ja nie miałam prawdziwych problemów, wiecie o mnie więcej niż ktokolwiek. Nie będę nic udowadniać ku Waszej uciesze i dawać jakiejś dziwnej satysfakcji. Nic o mnie nie wiecie i tak pozostanie. Z wyjątkiem tego, co uważam na temat rodzicielstwa. Dalej sobie pluj i się powtarzaj (zmieniam formę bo tylu tu "gości", że nie wiadomo jak się zwracać). Mam wrażenie deja vu bo nic innego twoja wiadomość nie wniosła, zupełnie jakbym czytała to samo. Szkoda klawiatury. Powtarzasz się. Postów jest więcej i nazwano mnie tu nie tylko egoistką. Jak mówię, musiałabyś przeczytać całość, a nie ułamek, a nie pisać mi tu o przewrażliwieniu. Chyba część z Was już się tutaj żegnała, machała mi wirtualną łapką, twierdziła, że nie ma sensu dyskusja i że już tu nie wróci. Widzę, że jednak nie macie ciekawych zajęć po pracy/szkole. Skoro tu nadal jesteście i nadal czytacie, nadal komentujecie. I nadal pokazujecie swoje chamstwo. Lubicie taki dreszczyk emocji w internecie? Wiem, że tak. Było tu kilka kobiet, które utożsamiały się z moimi rozterkami, pisały że miały tak samo, rozumiały, radziły. Obrażacie także i je.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natostach
Do Gościa z dziś - rozumiem, że są kobiety, które długo starają się by zajść w ciążę. Rozumiem, że są pary, które nie mogą mieć dzieci i gdybyś przeczytała całą dyskusję widziałabyś, że napisałam także i o tym. Rozumiem, że dla kogoś dziecko może być cudem. Sama mam w rodzinie przypadek takiego cudu gdy naprawdę wyczekiwane dziecko pojawiło się po tylu latach starań. Ja piszę tu o SWOICH odczuciach. Moja sytuacja jest zupełnie inna. Mnie się udało od razu. Mnie przytłoczyły inne sprawy. Ja mam inne podejście. Tak ciągle piszę "ja", "moje". Założyłam ten temat po to, by napisać o swoich obawach więc jak mam pisać inaczej? Zupełnie inaczej do tego podchodzimy bo mamy zupełnie inne spojrzenie na te sprawy. Ja nie przeżyłam tego co Ty. Nie mam porównania, nie czułam tych emocji, nie byłam w Twojej sytuacji, mogę sobie jedynie wyobrażać. Jesteśmy wszyscy indywiduami, jesteśmy różni. Nikt nie zwrócił tu uwagi na to, że napisałam, że zaznałam tu trochę spokoju, że widzę, że nie jestem sama, że wyciągnęłam pozytywne wnioski, że wierzę, że moje lęki miną. Nie, liczy się tylko to, że zatytułowałam temat "depresja" i paskudnie nadużywam tego słowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, ciąża to taki stan, w którym różne myśli i nastroje człowieka ogarniają i to jest zupełnie normalne. Nie zamierzam cię umoralniać, oceniać, powiem tylko z własnego doświadczenia - zaufaj naturze. Po porodzie, nieważne czy sn czy cc, następuje taki rzut hormonów, że to co niemożliwe staje się możliwe :) To brzmi teraz dla ciebie jak jakaś fantastyka ale uwierz mi, po porodzie zmienia się wszystko - również sama ty. Wszystko będzie dobrze, życzę ci żebyś jak najszybciej odczuła te fajne strony bycia mamą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bolesna ciezarowa
Hej, tak no niejako wzielam Cie Natosta w obrone, bo bliskie mi sa Twoje "wydumane" problemy. I tez jestem baaardzo skupiona na sobie i swoich potrzebach i dobrze mi z tym. I masz swieta racje, ze nie opisujesz tutaj, co widzialas i przezylas, hejterki i tak by uznaly ze to gawno w porownaniu z tym co one "przezyly". Ludzie sa dziwni :) codziennie sie o tym przekonuje, nie tylko w necie. Faktycznie, wylapuja z calej wypowiedzi tylko to, co pasuje do ogolnego wzorca i na tej podstawie wystawiaja cenzurke, oczywiscie pasujaca juz do wczesniej obranego punktu widzenia. Chca Cie widziec jako malkontentke, ktora w d.. byla i g.. widziala i robia wszystko, zebys na taka wyszla, tyle ze maja pecha, bo niestety Twoje odczucia podziela tutaj przynajmniej jeszcze jedna osoba czyli ja. Mnie osobiscie tez nie do konca przekonuja argumenty w stylu - na poczatku tez bylam w rozpaczy, ale potem sie zakochaalm w dziecku bez pamieci itp. Alez nikt tego nie wyklucza - wrecz - chcialabym bardzo zeby tak bylo. Zreszta juz jestem przywiazana do tego czlowieczka w moim brzuchu. Ale to nie znaczy, ze sie nie boje i ze jestem gotowa na cierpienie pod kazda postacia. Nie cierpie szpitali, nie cierpie lekarzy, a szczegolnie pielegniarek, ktore sie czesto zachowuja, jakby byly madrzejsze od tych pierwszych. Mialam kiedys do czynienia sporo z nimi, to juz sie przekonalam jakie potrafia byc. Nie cierpie, gdy ktos mnie traktuje protekcjonalnie albo lekcewazaco. Sama jestem do przesady grzeczna, ale jak trzeba to sie odszczekam, tylko jak bede na porodowce, rozpierdzielona na sali porodowej, to ciekawe skad wezme sily, by ewentualnie bronic siebie i swojej godnosci? Tego sie obawiam wlasnie. Kilka razy w zyciu mialam gastroskopie. Bardzo niefajne badanie, ale do przezycia, pod warunkiem, ze jest spoko pielegniarka, ktora przytrzyma glowe i/albo ustnik (na mnie to dzialalo b. uspokajajaco) i pod warunkiem, ze lekarz, ktory wykonuj***adanie, stara sie to robic delikatnie. Niestety, ostatnie badanie, ktore przezylam, bylo koszmarem. Pielegniarka sie dziwila, ze chcialam wejsc z mezem na badanie (coz), do tego lekarz choc badal mnie doslownie pol minuty to doslownie przewracal mi we flakach. To byl koszmar. Ani przed badaniem praktycznie nie zapytal, co mi jest, czemu w ogole tu przyszlam ani tym bardziej po. W trakcie tez jak zaczelam jeczec, uslyszalam, ze czemu panikuje, ze juz koniec zaraz. Po badaniu Po prostu wyszlam, a wynik dostalam wydrukowany do reki na korytarzu. Takich akcji sie obawiam rowniez w trakcie porodu. Bagatelizowania tego, co czuje, jak sie czuje, ze dla kogos to codziennosc, a dla mnie byc moze szok. Swiadoomosc ludzi sie tez zmienila. Jak ktos ma troche wieksze horyzonty niz na za pietnascie trzecia, to takie rozkminy sa normalne i potrzebne mysle. Moim zdaniem takie wlasnie macierzynstwo jest swiadome. Ze kobieta wie, ze dziecko nie bedzie calym jej swiatem, choc jego np. baardzo wazna czescia, ale ze w tym swiecie beda jeszcze inne osoby, inne rzeczy. Ze bedzie tez ona. Tu na kafe czesto pisza kobiety, ze ok z mezem juz sie nie uklada, ale ma wspaniale dzieci, wiec w sumie jest ok. Dla mnie nie byloby ok, bo nie wychodzilam za maz po to, by miec dzieci tylko tak. Fajnie, ze dzieci sa super, ale kiedys wyfruna, co wtedy? Ja mam tez obawy np. dotyczace mojej nerwicy. Bywaja okresy, kiedy czuje sie fatalnie, mam objawy typu biegunka, mdlosci, telepie mnie. Boje sie, co bedzie, gdy taki okres nadejdzie. Jak bede umiala sobie poradzic, kiedy akurat nie bezie nikogo do pomocy. To nie sa fanaberie, tylko realna rzecz, tez niestety akurat niechciana czesc mojego zycia. Ale ona jest. I tez nie wziela sie znikad, tylko ze zlych doswiadczen, przezyc, nieukojonych emocji. Ale sa osoby, ktore tego nie zrozumieja. Mam kolezanke, ktora jak mowie jej o nerwicy, to mimo mojego tlumaczenia, odsylania nawet do literatury i tak mysli, ze to po prostu bycie nerwowym, zdenerwowanym. Dziewczyna po studiach, wygadana, ale nie mam zamiaru jej wiecej tego tlumaczyc i juz nawet nie probuje. Ona nie rozumie sytuacji, kiedy np. czekam w napieciu na wizyte u lekarza, jak to ostatnio mialo miejsce, bo mialam kiepskie wyniki, i denerwuje sie, ze cos ze mna i ze co za tym idzie z dzieckiem, i ze po wizycie, mimo, ze okazuje sie ze nie jest tak zle, to ja to ODCHOROWUJE. rano budze sie na drugi dzien z zoladkiem zacisnietym w supel, po super ciazowym apetycie nie ma sladu, nie moge nic wcisnac. To jest abstrakcja dla niektorych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bolesna ciężarówo, rozumiem cię pod tym względem, że ja też miałam takie podejście do lekarzy, szpitali, badań itp., tzn. starałam się omijać te miejsca szerokim łukiem właśnie ze względu na traktowanie pacjenta...W ciąży trochę się to zmieniło, może dlatego, że zdecydowałam się na prowadzenie ciąży w prywatnej placówce, ale rodziłam już w szpitalu państwowym, wielkim molochu (CZMP w Łodzi), nie było tragicznie ale wiadomo, w tak wielkim szpitalu personel nie ma fizycznie czasu na indywidualne podejście. Ale powiem ci, że w trakcie samego porodu, a nawet już po odejściu wód w domu poczułam, jak zmienia się moje psychiczne nastawienie. Zaczęłam widzieć siebie jakby "z boku", moje ciało stało się tylko narzędziem wykonującym zadanie, odpłynęły takie wrażenia i uczucia jak wstyd, zażenowanie, skrępowanie - nie czułam dosłownie żadnego dyskomfortu podczas "taśmowego" badania na izbie przyjęć, nie przeszkadzało mi to, że na bloku porodowym leży kilka kobiet w oddzielonych niskimi ściankami boksach, nie robiło na mnie wrażenia zaglądanie mi między nogi przez kolejne położne, lekarzy, stażystów, studentów - po prostu zero, jakby organizm sam wyłączył uczucia aby szybko i sprawnie przejść przez poród. Urodziłam córkę bez problemu, dość szybko jak na pierwsze dziecko - życzę tobie i autorce topiku aby u was też tak było :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak dla mnie po przeczytaniu Twojej historii jesteś niedojrzałą DZIEWCZYNKĄ,której zabrano lalkę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" 3 lata po ślubie, zdążyliśmy się z Mężem wyszaleć, podróżować, pić wino wieczorami do filmu" Opieka nad dzieckiem jest ciężka ale jak ktoś pisze że szaleje, podróżuje, pije wino wieczorami do filmu to mnie to dziwi że ktoś to pisze jak jakies ajuwaju, mnie takie pierdoły nie cieszą wcale gdzieś tak od 26 roku życia, a dziecko urodziłam mając lat 33. A może szkoda, że te pierdoły nie cieszą, bo może chciałabym żeby mnie cieszyły, żeby cokolwiek cieszyło. I dziecko nie ma tu nic do rzeczy, jest ciężko w obowiązkach nad nim, ale je kocham, ale tak poza tym to nie ma tu ono nic do rzeczy. Nawet gdybym miała teraz pieniądze to by mnie to nie cieszyło. Jeszcze do 25 roku życia to tak, potrafiłam czerpać jakąś motywacje do życia, choć tak naprawdę życie jest ciężkie od urodzenia, a teraz to dokumentnie nic. No może muzyka jeszcze tylko troche mi została, ale to już ostatnia rzecz raczej w tym życiu i też słuchanie jej czasem mnie niszczy już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A wg mnie - Autorka nie dojrzala psychicznie do tego by byc matka... Szkoda tylko dziecka ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobiety, nie przesadzajacie! Jedno dziecko i ciezko ? Pomyslcie ile dzieci rodzily Wasze babki ! Moja bratowa np. ma 10-cioro rodzenstwa, a jej matka z ojcem mieli duza gospodarke, nie bylo w domu pralki ani cieplej wody i ludzie dawali rade ! Teraz kazdy wygodny. Synowa mojej kolezanki zazadala od dziadkow pieniadze na wozek za kilka tys. ! Na chrzciny goscie dostali liste co maja kupic! Najczesciej byla to kasa i zlota bizuteria ! Ona nie pracuje i wydzwania do nich, ze dziecko ja meczy i maja zabierac mala na spacery! (dziadkowie chodza do pracy). Moja mama urodzila mnie w kartece pogotowa (mam 3 starszego rodzenstwa), bo przed porodem musiala jeszcze wysprzatac dom i ugotowac obiad no i czekala na mojego tate, ktory o 15-tej wracal z pracy. Nie miala czasu na rozmyslania i depresje. A autorka przezywa bo juz nie moze wieczorami pic wina i podrozowac? O Matko Boska, juz zal mi tego dzieciatka, ktore nie prosilo sie na swiat, a nie wiadomo czy bedzie miec kochajaca matkę. Mam jednak nadzieje, ze tak .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
* karetce *

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×