Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Natostach

Depresja przedporodowa. Moja historia. Tak by się wygadać...

Polecane posty

Gość gość
"Bolesna ciężarówo" - :-o :-o :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natostach
Nie żałuję ani słowa, które tu napisałam bo pisałam w zgodzie z sobą. Czy komuś się to podoba czy nie, takie przemyślenia biły się po mojej głowie. Wiele podobnych historii widziałam w internecie (tak, nawet myśli samobójcze, wątpliwości tuż przed rozwiązaniem) i zawsze odzew ten sam. Masa naskakujących kobiet, które bardzo chciały udowodnić jak to autorka jest pustym człowiekiem, niedojrzałym i nie wiadomo kim jeszcze...posiadły całą mądrość życiową i pragną się nią dzielić z innymi wyładowując swoje frystracje i przytaczając porównania do kobiet w średniowieczu, że rodziły po dwadzieścioro dzieci i jakoś dawały radę. Założeniem tego tematu nie było porównywanie żadnych sytuacji. Ani śmierci córki sąsiadki, ani chorych na raka, ani wypadków, ani kobiet w Afryce, które mają gorzej niż my Europejki. Założeniem tego tematu było od początku pozbycie się negatywnych emocji, jakie towarzyszą mi od jakiegoś miesiąca. Dziś wstałam z okropnym bólem głowy. Od samego rana przywitało mnie puste mieszkanie.Pomyślałam,że macierzyństwo jest dla mnie takim wyzwaniem. Chcę się nauczyć miłości do dziecka, cierpliwości. "Szkoda dziecka". Przeczytaj kolejny raz gościu co napisałaś w moim temacie. Ktoś tu wspomniał o obłudnej, fałszywej trosce o cudze dziecko. Skąd wiesz jak moje uczucia do tej istoty zmienią się po porodzie, skąd wiesz, że miłość nie objawia się zawsze od razu tylko do pewnych uczuć się dochodzi? Naprawdę sądzisz, że matki nie mają takich rozterek? Jedna z koleżanek mojej znajomej przepłakała pierwszy miesiąc bo kompletnie nic nie czuła, tylko złość. Nie potrafiła się zająć dzieckiem, nie radziła sobie z nową sytuacją. Na jakim świecie żyjesz? Mają takie rozterki, tylko boją się o nich powiedzieć, nie mają odwagi, duszą je w sobie, wiedzą że będą skazane na potępienie przez internetową społeczność. Świat dzieli się na "super mamy i bardzo złe mamy"? Doszłam do momentu gdzie zdałam sobie sprawę, że uratuje mnie tylko spokój. Obserwuję ruchy, liczę. Termin już minął więc wolę wsłuchać się w swoje ciało. Wszystko czuję pierwszy raz i nie mam pojęcia czy nie przegapię przypadkiem symptomu, to trochę spędza mi sen z powiek. Chyba nie mam już żadnych oczekiwań względem porodu bo i chyba nie powinnam ich mieć. Każdy wygląda inaczej. Muszę po prostu spróbować chociaż nastawić się na to, że może się zdarzyć wszystko. Zarówno piekielny ból jak i dobra położna, która pomoże mi i poinstruuje i ten ból trochę złagodzi. W międzyczasie pojawiło się tutaj kilka ciekawych postów. "A autorka przezywa bo juz nie moze wieczorami pic wina i podrozowac? O Matko Boska, juz zal mi tego dzieciatka, ktore nie prosilo sie na swiat, a nie wiadomo czy bedzie miec kochajaca matkę. Mam jednak nadzieje, ze tak . " - Kobieto skąd Ty to bierzesz? To jest dopiero wyrwane z kontekstu. To jest dopiero nadinterpretacja. Nigdzie nie ma o tym mowy. Mowa jest o tym, że lubimy podróżować i, że się wyszaleliśmy przez kilka lat i tyle. Nigdy nie twierdziłam, że dziecko jest przeszkodą w stylu naszego życia. To jest właśnie urok internetu. Totalne przeinaczanie i czytanie wybiórcze i układanie "pod siebie". "Tu na kafe czesto pisza kobiety, ze ok z mezem juz sie nie uklada, ale ma wspaniale dzieci, wiec w sumie jest ok. Dla mnie nie byloby ok, bo nie wychodzilam za maz po to, by miec dzieci tylko tak. Fajnie, ze dzieci sa super, ale kiedys wyfruna, co wtedy?" - Bolesna Ciężarówo poruszyłaś tutaj bardzo ważny temat. Dla mnie również nie byłoby ok. Wyszłam za mąż z miłości, przysięgałam wierność, uczciwość. Przez kilka lat zbudowałam naprawdę silną relację. Nie wyobrażam sobie, żeby kiedykolwiek ktokolwiek był ważniejszy. Dziecko powinno widzieć miłość między rodzicami, a rodzice powinni pełnić również funkcję dydaktyczną. Nie szkoła, nie państwo, nie społeczeństwo, ale oni ponoszą odpowiedzialność za małego człowieka. Nieszczęśliwi rodzice to nieszczęśliwe dziecko. Moim marzeniem byłoby znalezienie równowagi w rodzinie. Nigdy jednak nie zrezygnuję z siebie i swoich pasji, ale też nigdy nie odtrącę dziecka ani Męża. Balans jest bardzo ważny w życiu. Mam nadzieję, że uda mi się to osiągnąć. Byłoby cudownie wiedzieć jak syn sobie radzi, zakłada swoją rodzinę. Trzeba wiedzieć kiedy odciąć pępowinę. Dzieci nie zostaną z nami na zawsze. "Nie cierpie, gdy ktos mnie traktuje protekcjonalnie albo lekcewazaco. Sama jestem do przesady grzeczna, ale jak trzeba to sie odszczekam, tylko jak bede na porodowce, rozpierdzielona na sali porodowej, to ciekawe skad wezme sily, by ewentualnie bronic siebie i swojej godnosci? Tego sie obawiam wlasnie." - Bolesna Ciężarówo. Niestety mając do wyboru tylko państwowe szpitale jesteśmy skazane na dobry lub zły humor personelu. A składki na tę paskudną, polską służbę zdrowia się płaci i powinno się wymagać przynajmniej dobrego traktowania. Masówka. Rodzisz i następna. Nie ma indywidualnego podejścia. I ja też się tego spodziewam, że nie będę w stanie zadbać o swój komfort, dlatego zdecydowałam się na poród rodzinny. Czy ktoś będzie towarzyszył Ci w tej ważnej chwili? Napisz koniecznie. Mam nadzieję, że nie będziesz sama. Jedna z Was napisała tutaj, że to jakby dzieje się poza ciałem, że stajesz się "maszynką". Mnie na pewno krępowałaby obecność studentów i niektóre badania w obecności wielu osób. Jest jednak duże prawdopodobieństwo, że nie zdaję sobie sprawy z mocy jaką ma moje ciało. Ciało kobiety. Mam nadzieję, że to jakoś pozytywnie mnie zaskoczy. Teraz wydaje mi się, że poród porozrywa mnie na strzępy. "Bywaja okresy, kiedy czuje sie fatalnie, mam objawy typu biegunka, mdlosci, telepie mnie. Boje sie, co bedzie, gdy taki okres nadejdzie. Jak bede umiala sobie poradzic, kiedy akurat nie bezie nikogo do pomocy. To nie sa fanaberie, tylko realna rzecz, tez niestety akurat niechciana czesc mojego zycia" - mój młodszy brat miał tak samo. W sensie nerwicy. Okropna rzecz. Jeszcze do dziś się uzewnętrznia, a zaczęło się od czasów szkolnych przez nauczycielkę-terrorystkę. Wielu uważa, że to tylko takie gadanie, a nerwica to poważna choroba. Pocą się ręce, boli brzuch, nie można się skupić. Gastroskopia niestety nie wystarczy. Bierzesz może na to jakieś lekarstwa? "Opieka nad dzieckiem jest ciężka ale jak ktoś pisze że szaleje, podróżuje, pije wino wieczorami do filmu to mnie to dziwi że ktoś to pisze jak jakies ajuwaju, mnie takie pierdoły nie cieszą wcale gdzieś tak od 26 roku życia, a dziecko urodziłam mając lat 33. A może szkoda, że te pierdoły nie cieszą, bo może chciałabym żeby mnie cieszyły, żeby cokolwiek cieszyło" - ciężko się odnieść. Nie wiem już, czy byś chciała by Cię to cieszyło czy jest Ci dobrze tak jak jest. Kurczę, takie małe rzeczy sprawiają mi dużą przyjemność. Mamy piękny świat, podróże i spotkania z ludźmi poszerzają horyzonty. Życie stałoby się nie do zniesienia gdyby nie było tych odskoczni, małych radości. Muzyki też uwielbiam słuchać, nie tylko na żywo, ale i z płyt. Muzyka zawsze była obecna w moim życiu. Życzę Ci byś znalazła mimo wszystko coś, do czego będziesz chciała wracać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poza ciałem
Autorko, to ja, pisałam o tym że podczas porodu wiele dzieje się "poza ciałem" - bardzo, bardzo cię namawiam abyś zaufała intuicji i własnemu organizmowi. Nasze ciało jest naprawdę niesamowite, wydaje mi się, że rozwój cywilizacji i oderwanie od natury sprawiło, że ludzie trochę jakby zapomnieli o naturalnych reakcjach ciała. Warto do tego wrócić, uświadomić sobie, że w dużej mierze kieruje nami biologia, w takich chwilach jak poród to bardzo pomaga. Nie wiem czy uprawiasz lub uprawiałaś jakiś sport? Ja miałam w życiu okres intensywnych treningów, nie byłam jakimś wyczynowcem ale startowałam w wielu zawodach i reakcje w czasie porodu mogę śmiało porównać do tych, jakich doświadczałam podczas zdobywania "życiówek" - włącza się automatyzm reakcji, skupiasz się i poddajesz całkowicie temu, co mówi ci twoje ciało, wtedy osiągasz najlepsze wyniki. W czasie porodu towarzyszył mi też mąż, co było bardzo ważne nie tylko ze względów emocjonalnych ale też czysto praktycznych - podawał mi butelkę z wodą, pomagał przejść na piłkę czy z powrotem na łóżko porodowe - według nie to nieoceniona pomoc i również namawiam wszystkie z was, które oczekują dziecka, do takiego rozwiązania, jeśli oczywiście wasi partnerzy są "na tak". No i niesamowita jest ta chwila kiedy ojciec może zobaczyć przyjście na świat własnego dziecka, przeciąć pępowinę - to buduje ogromnie silną więź.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bolesna ciezarowa
poza cialem - bardzo mi sie podoba Twoj post, taki fajny, kojacy, na poziomie. Nie narzucajacy sie ze swoim tokiem rozumowania. :) o to wlasnie w tym wszystkim chodzi, o kulture dyskusji. fajnie, ze sa tacy ludzie, naprawde:) Natostu>> bardzo fajnie opisujesz swoje emocje, sama sobie juz pomagasz tym, naprawde. Uswiadamiasz sobie, co czujesz i dajesz sobie do tego prawo. Kazdy czlowiek jest INNY. Ktos tu kiedys napisal te sztampe o matkach rodzacych w polu i nikt nie slyszal o depresji. No Ty nie slyszalas, wiele osob nie slyszalo, ale jak, skoro NIKT o tym nie mowil??? To, ze nie mowil, nie znaczy, ze tego nie bylo. Bzdury totalne. Co do mnie to chodze na terapie nerwicowa, na leki sie nie zdecydowalam. Obecnie jest calkiem spoko, ale na poczatku ciazy miewalam jeszcze rozne jazdy, takze jestem w sumie na tykajacej bombie. Jesli urodze, a znow wroca zle okresy, to chyba przemysle na powaznie juz branie lekow. Gastroskopie robilam nie tylko ze wzgledu na to (nie wiedzialam na poczatku skad te mdlosci), ale tez na podejrzenie prawdziwego schorzenia (w wieku nastu lat dorobilam sie choroby wrzodowej), prawdopodobnie mam refluks, ktory tez moe sie uaktywniac w czasie atakow nerwicowych. Bledne kolo. Ale lekow nie biore, bo to co mi proponuja guzik daje albo wrecz pogarsza. A lekow IPP nawet w ciazy ponoc nie mozna brac. A czy moj maz bedzie przy porodzie. Mysle, ze tak. Sam nie zaczal tematu, jest ze srodowiska, gdzie takie rzeczy to fanaberie i w ogole nieznane rzeczy. Ale sama go poinformowalam;) ze oczekuje, ze bedzie ze mna i nie protestowal. Mam nadzieje, ze w decydujacym momencie mnie nie zawiedzie. Wiem jednak, ze moze rownie dobrze byc tak, ze bedzie mnie tam tylko denerwowal:P znam troche jego charakterek, ale na pewno chce, by personel czul na sobie oddech kogos, kto jest ze mna. :P a co do malzenstwa to wlasnie - najpierw bylam ja i moj chlopak, narzeczony, potem maz. Mysmy byli pierwsi. Nie chcialabym stac sie Matka Polka, ktora bedzie patrzyla na swojego meza jak na OJCA, a on jak na MATKE. To wazne. Chcialabym, zeby nas po narodzinach dziecka jeszcze laczyly rozne porywy serca ;) a nie tylko dyskusje, ktore pieluchy maz ma mi kupic po drodze do domu i ze jest promocja w rosmanie na cos tam :D dla malego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Nic się nie zmieniło od wczoraj. Ciało nie daje mi żadnych sygnałów, że to już i tracę cierpliwość." Pamiętam jak to było u mnie. Praktycznie końcówka ciąży już była i nie było żadnych objawów. Na wizycie ginekolog to była godzina może 19 wieczorem stwierdziła że szyjka macicy nie jest skrócona i nie będę jeszcze rodzić, żebym przyszła za tydzień. Mi to pasowało bo miałam jeszcze dokupić pare szpejów dla dziecka. Cóż.. myliła się. Przespałam tą noc jakby nigdy nic a tu o 7 rano rano się zaczęło. To sie zaczęło nagle!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"W macierzyństwie chyba pociąga mnie jedna rzecz. To, gdy dziecko będzie już w "wieku ciekawskim". Mój syn ma 2 lata i w zasadzie to ten czas już się rozpoczął. Jest fajnie, jest śmiesznie. W maju wyjeżdżamy nad morze. Wyjazd z dzieckiem bardziej cieszy kiedy się widzi zafascynowanie dziecka każdym drobiazgiem, zwykłą fontanną czy kwiatkiem, szarym bezdomnym kotkiem czy księżycem na niebie. Człowiek na nowo zwraca uwagę na rzeczy na które od 20 lat nie zwracał uwagi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natostach
Kafeteria usuwa wszystkie moje akapity i próby oddzielenia poszczególnych wątków znakami i zdaję sobie sprawę, że ciężko się czyta takie zlepione odpowiedzi. Poza Ciałem - dziękuję Ci za ten post. Jesteś kobietą, która już rodziła i Twoje rady są naprawdę pomocne, godne uwagi. Odnosisz się do biologii i przytaczasz sensowne argumenty. Ja wiem, że teraz wydaje mi się to abstrakcją, ale chyba faktycznie jest tak,że nie zdajemy sobie przed pierwszym porodem sprawy jak silne jest nasze ciało. Odpowiem Ci, że nie uprawiałam jakoś wyczynowo sportu, ale dla samej siebie przed ciążą ćwiczyłam mięśnie (uda, ręce, hantle, fitness - te sprawy). W domowym zaciszu. W ciąży jestem bardzo aktywna. Nie mówię o spacerkach wkoło domu, ale takich 10 km nawet. Naprawdę dużo chodziłam. Ułożenie miednicowe pomagało w tym, bo nie miałam parcia na pęcherz i nie czułam głowy na dole. Teraz, gdy syn jest w pozycji główkowej jest ciężej. Boli mnie krocze i wychodzę jedynie na krótkie spacery by się trochę dotlenić. Poważnie się obawiam tego czy dam sobie radę, bo ginekolog powiedział mi, że mam specyficzną budowę narządów płciowych, stąd bardzo bolesne miesiączki, o których pisałam. Miesiączkowe bóle, które sprawiają że mdleję i pierwsze dwa dni mam po prostu wyjęte z życia. Karetka interweniowała wiele razy. Miałam przypisane na to specjalne leki przeciwbólowe na receptę. Co do Męża. Faktycznie będzie on również po to, by dawać komfort nie tylko psychiczny, ale i fizyczny. Pewnie będzie mi pomagał wziąć prysznic gdy skurcze będą już naprawdę silne i sama nie dam rady. Wiem, że woda też łagodzi ból. Jest on też od tego, by pilnował moich praw pacjenta, gdy ja będę tym bólem zamroczona, by nie stosowali chwytu Kristellera na przykład, albo odnosili się do mnie z szacunkiem. Polegam bardzo na Nim i wiem, że mnie nie zawiedzie mimo, że sam będzie się mocno stresował. Bolesna Ciężarówo - masz podobne obawy do moich, dobrze by było gdybyś nie była sama. Macie jeszcze troszkę czasu. Niektóre kobiety wybierają zamiast ojca dziecka, mamę, siostrę albo doulę (chyba tak pisze się to słowo?) Co do Twojej nerwicy, ona ma również odzwierciedlenie w Twoich przedporodowych obawach. Ja często słyszę "ale pani zestresowana" u lekarza. Badanie ginekologiczne nie należy do tych przyjemnych, niektórzy lekarze są wyjątkowo niedelikatni. Dodatkowo teraz gdy jestem już tak blisko upragnionego rozwiązania, z trudem wdrapuję się na wysoki fotel i łapie mnie skurcz w udach w tej bardzo niewygodnej, rozkraczonej pozycji. Życzę Ci z całego serca by Twoje lęki minęły, żeby poród nie był dla Ciebie traumą. Przede wszystkim obyś trafiła na dobry, profesjonalny personel, który daruje sobie kąśliwe uwagi. "a co do malzenstwa to wlasnie - najpierw bylam ja i moj chlopak, narzeczony, potem maz. Mysmy byli pierwsi. Nie chcialabym stac sie Matka Polka, ktora bedzie patrzyla na swojego meza jak na OJCA, a on jak na MATKE." - otóż to. Nie wyobrażam sobie, by moim jedynym celem w życiu było wychowanie dzieci, by moje życie składało się tylko z opowieści o pieluszkach i kręciło się wokół jednego tematu. Tyle się słyszy o odrzuconych mężczyznach, którzy po urodzeniu dziecka przez kobietę schodzą na dalszy plan, dziecko staje się oczkiem w głowie. Ale co z nim? Ogień, namiętność są niesamowicie potrzebne. To przecież z tym mężczyzną mam dziecko, to z nim buduję rodzinę. To połączenie naszych genów. Naprawdę jak czytam posty kobiet na forach, mocno im współczuję. Smutne to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Ale zabolała prawda, auć..taki monolog na prawdęusmiech.gif" Prawde to ma każdy swoją własną na swój temat jaką czuje w środku, zindywidualizowaną prawde, a ty nie wiesz nic. Masz tylko jakiś wycięty przez siebie szablon życia kobiety i ten co sie w niego wpisuje to jest biały a reszta jest czarna. Jakieś głupie koleżki z pracy co mówią (pewnie równie głupie jak ty) to jest dla ciebie autorytet i wyznacznik całego gatunku. Takie osoby jak ty gardzą matkami ale o swojej własnej matce czy ze sami byli dziećmi nigdy podejmują tematu jakby już urodzili sie dorośli. Wszystkie tematy podejmują nadzwyczaj chętnie tylko nie ten jeden. Własna matka. Zniszczyłaś jej życie ? Zapytaj sie jej. Sorry ty nie musisz nikogo o nic pytać ty wiesz o wszystkich wszystko lepiej wg swojego jednego prostego szablonu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" Sama jestem do przesady grzeczna, ale jak trzeba to sie odszczekam, tylko jak bede na porodowce, rozpierdzielona na sali porodowej, to ciekawe skad wezme sily, by ewentualnie bronic siebie i swojej godnosci? Tego sie obawiam wlasnie." Dlatego właśnie tak bardzo potrzebna jest obecność męża przy porodzie. Personel bardziej trzyma fason.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bolesna ciezarowa
" Sama jestem do przesady grzeczna, ale jak trzeba to sie odszczekam, tylko jak bede na porodowce, rozpierdzielona na sali porodowej, to ciekawe skad wezme sily, by ewentualnie bronic siebie i swojej godnosci? Tego sie obawiam wlasnie." Dlatego właśnie tak bardzo potrzebna jest obecność męża przy porodzie. Personel bardziej trzyma fason. x :O no wlasnie, ale CZEMU? a jesli by naprawde nie mogl, nie wiem, musial zostac z drugim dzieckiem w domu albo cokolwiek, no rozne sa sytuacje zyciowe, byl na jakims kontrakcie, a porod by sie przyspieszyl czy cos... czemu tak bardzo jest potrzebny ktos, zeby patrzyl im na rece, tego nie rozumiem wlasnie, ale powtarza sie ta opinia wciaz, wiec musi byc to prawda. Czy ja, rodzaca, osoba dorosla, sama w sobie nie zasluguje na normalne, ludzkie traktowanie? jestem niewystarczajaco powazna, by tak mnie potraktowano? nie wiem :O zalosne w sumie to jest. A jest na pewno cos w tym, bo nawet jak chodze na wizyty do lekarza i mimo ze prywatnie, to zauwazylam, ze dluugo siedza w gabinecie te babki, ktore przychodza z partnerami/mezami. Jak ja wchodze sama, to lekarz ma takiego speeda, ze ojej :O jak bylam z mezem, to pytal nas sam lekarz, czy mamy jakies pytania. Jak na ost wizycie go pytaniami zalalam, to mialam wrazenie, ze ma dosc juz ich. Zal po prostu. Tak swoja droga, ja wykonuje zawod, w ktorym mam do czynienia z mnostwem ludzi. Jakos nie potrzebuje innych ludzi obecnych przy mojej pracy, by swoje obowiazki wykonywac z powaga i rzetelnie, adekwatnie do roli, jaka pelnie. Nikt mi na rece patrzec nie musi. Obserwuje tez to u kolezanek z pracy. Kiedy zarty to zarty czy marudzenie na prace, ale jak sie biora za robote, to powaznie i na 100 proc. Uprzejmosci i kultury tez nam odmowic nie mozna, nikt nie musi tego specjalnie od nas egzekwowac:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak piszesz autorko że ty nie będziesz jako matka rozmawiać tylko o zupkach i kupach to wg mnie tak jakby z poczuciem wyższości jakiejś. Zrozumcie to co niektóre że jak ktoś mówi o tych zupkach i kupkach to nie dlatego że nie ma ambicji ani innych zainteresowań tylko dlatego że niemowlak jest bardzo wymagający i jak się odpowiada za dziecko, to i za jego życie i zdrowie i za to co je a jak ktoś o kupach to z troski czy jest zdrowy. To jest naturalne, a wy tej jakieś takie bez empatii. Do innych macie żal wytykając każde nawet z dobrej chęci napisane zdanie a same nie widzicie w sobie że oceniacie innych bezmyślnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że należy zaufać swojemu organizmowi- on sam najlepiej wie, co robić w sytuacji wydawania na świat dziecka. Czasami jednak coś może nie "zagrać" jak powinno. Wówczas trzeba zapewnić sobie odpowiednie wsparcie bliskich osób i po prostu postarać się to przetrwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Jest jednak duże prawdopodobieństwo, że nie zdaję sobie sprawy z mocy jaką ma moje ciało. Ciało kobiety." Hehehe jeśli ktoś tak miał to zazdroszczę. Mnie osobiście nic jak poród bardziej nie uświadomiło jak bardzo nie mam w sobie mocy. Ale może u ciebie będzie inaczej. Podziel sie wrażeniami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Matko nigdy nie czytałam jeszcze topiku który wymagałby tak silnego skupiania, uwagi. Przysięgam próbuje doczytać do końca ale tak rozbudowane posty w tak silnym zagęszczeniu to jeszcze nie widziałam. Autorko a może książke napiszesz. Za pewne byłoby to coś na miarę "Potopu" albo innej cegły. Tak o macierzyństwie można by napisać 24 tomy powieści a i to by było mało. Staram sie doczytać do końca ale z miernym skutkiem. Może wieczorem sie uda, bo obowiązki wzywają. Autorko jedyne co to może taka mała rada do ciebie. A może sie uśmiechnij i jakiś żart zapodaj. Byleby nie był to tylko czarny humor. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie...nic nie poszło według planu...miało być prosto ,miło i szybko....a tu hyc! Życie ,kochana,to nie rozkład jazdy,że zaplanujesz,co do joty...A już zycie z dzieckiem? Owszem,można,a nawet trzeba ustalić jakieś ramy,ale zawsze trzeba być przygotowanym na rózne niespodzianki,a los lubi ,oj,lubi płatać figle.Jesteś wrażliwą,inteligentną osobą,ale troszkę infantylną...Bo życie to nie ****ajka ...trzymaj się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natostach
"To jest naturalne, a wy tej jakieś takie bez empatii. Do innych macie żal wytykając każde nawet z dobrej chęci napisane zdanie a same nie widzicie w sobie że oceniacie innych bezmyślnie " - Chyba jest w tym trochę racji. Przyznaję, że może tak to zabrzmieć. W dyskusji ciężko nie poddać się emocjom i łatwo zabrnąć za daleko. Nie czuję wyższości. Nie znam Was. Czytam tylko tych kilka postów, ale nie wiem jakie życie i jakie kobiety się za nimi kryją. Ilekroć piszę jednak, że mam pasje i zainteresowania, że Mąż jest dla mnie najważniejszy ludzie próbują mi wmówić, że się wszystko zmieni, niektóre z kobiet są pewne jak będzie wyglądało moje życie. Mówią "zobaczysz teraz tak mówisz". Nie dopuszczają myśli, że ktoś może mieć inne zdanie niż one, plany, które zamierza zrealizować. Inne zdanie równa się złe zdanie, gorsze, po prostu nie wpisuje się w ich tok myślenia, a więc nie ma racji bytu. A przecież jesteśmy dorosłe? Niestety tak to wygląda. Co gorsza nie czytają ze zrozumieniem i cytują wyrwane z kontekstu zdania, pamiętając tylko o tym, że napisałam o winie do filmu i przekręcając, że dziecko mi przeszkadza w wygodnym życiu. Mnóstwo bzdur. Zaczęłam się bronić, odpierać niektóre ataki. I do tego kilkukrotnie powtarzające się "jak mniemam, na brak pieniędzy nie musisz narzekać". Wyraźnie napisałam, że nie mogę pozwolić sobie na poród w prywatnej klinice. Nie wątpię, że część postów jest napisana z dobrej woli. Część jest jednak agresywna i atakująca moje poglądy i mnie jako osobę. Ok, oceniajcie mnie jako kobietę w ciąży, mój stan psychiczny, to całe zachwianie, ale nie jako człowieka bo do "pustej gimnazjalistki" mi daleko . Muszę bronić się w tej dyskusji, bo to ja założyłam ten temat, jestem odpowiedzialna za każde użyte przeze mnie słowo. Przez te dni wyciągnęłam kilka wniosków, powoli wyciszam się. Potrzebuję już tylko spokoju. Chciałabym przebrnąć przez poród i mieć również związane z nim choć jedno, pozytywne wspomnienie. Nie będę żałować tego, że napisałam że odwołanie cesarki było dla mnie tragedią w dniu kiedy mnie odesłano ze szpitala. Mam prawo do swoich emocji. Powtórzę: "świat nie dzieli się na kolor czarny i biały". Ja także cenię sobie kulturę wypowiedzi i przytaczanie w dyskusji sensownych argumentów. Niektóre z Was bardzo mi pomogły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natostach
"Matko nigdy nie czytałam jeszcze topiku który wymagałby tak silnego skupiania, uwagi. Przysięgam próbuje doczytać do końca ale tak rozbudowane posty w tak silnym zagęszczeniu to jeszcze nie widziałam. Autorko a może książke napiszesz" - A bo to nie topik jakich pełno, krótki i ogólny. Potraktuj to jak kartkę z pamiętnika. W dzienniku nie pisze się zwykle zwięźle. Zagęszczenie już tłumaczyłam. Niemożliwe jest tu zrobienie normalnego akapitu. Właściwie nie wiem czemu akurat to forum, w życiu tu nie zaglądałam. Pomyślałam, że siedzi tu dużo kobiet i nie pomyliłam się. Książki pisać nie będę, ani poradnika, ani bloga. Wygaduję się tu, wypisuję i tak jest dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poza ciałem
Ciekawie się wypowiadacie, dziewczyny, widać, że świadomie podchodzicie do macierzyństwa, stąd też pewnie dużo rozterek, pytań, zwątpienia. Ale i tak lepsze to niż totalna bezrefleksyjność ;) Może się okazać oczywiście, że mimo starań wasz poród zakończy się cc ale nie zakładajcie, że to będzie jakiś dramat. Moje dwie bliskie koleżanki, mądre, dojrzałe, dziecko zaplanowane, wyczekane, bardzo chciały rodzić naturalnie, włożyły wiele wysiłku w poród ale po kilku godzinach okazało się, że dla ich i dziecka bezpieczeństwa trzeba robić cc - zniosły to super, nie narzekały na jakieś rozczarowanie własną bezsilnością, przyjęły to naturalnie. Jedna rodziła w Szwajcarii, druga w Polsce, w dużym szpitalu (tam gdzie ja zresztą), o dziwo ani jedna ani druga nie narzekała na lekarzy czy położne, skupiły się bardzo na zdrowiu i bezpieczeństwie dziecka i swoim. Obydwie miały ogromne wsparcie w partnerach i przyznały, że przyjście na świat dziecka zbliżyło je z mężami, choć później, wiadomo, pojawił się problem braku wspólnego czasu, zmęczenia itp. Ale ważne jest, żeby sobie uświadomić, że to przejściowe. Jeśli mogę wam coś podpowiedzieć - nie róbcie sobie wyrzutów jeśli "nie uda" się urodzić naturalnie, jeśli nie zdecydujecie na kp tylko na mm - nie musicie być od razu perfekcyjnymi matkami (kto zresztą jest?), bądźcie wystarczająco dobrymi matkami a już będzie super :) Ważne jest, żeby dać sobie prawo do popełniania błędów, do zmiany planów, nie ma sensu się zadręczać jeśli coś pójdzie inaczej niż zakładałyśmy. Nie jestem matką z jakimś ogromnym doświadczeniem bo córka ma dopiero 3 lata i staramy się o rodzeństwo dla niej, ale zdążyłam się przekonać, że dla dziecka mama jest doskonała od samego początku ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko dlaczego wracasz do sredniowiecza, piszac ze w tamtych czasach kobiety rodzily po 20-ro dzieci, to bylo nie tak dawno temu, np. w latach 60-tych czy 70-tych, jestes zlosliwa i nie dasz sobie powiedziec nic, co nie jest po twojej mysli ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a poza tym, mam jedno pytanie: kiedy ostatnio sie usmiechalas? Mam wrazenie, ze dawno temu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zachowujesz sie jak rozkapryszona ksiezniczka, a nie dorosla kobieta , za moment MATKA !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pisz krocej :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natostach
Ironia. Nawiązanie do porównań, które nie mają najmniejszego sensu. Tak całkiem niedawno nasze matki i babcie rodziły. Nie, nie dwadzieścioro dzieci. Nie przesadzajmy. Jednak różnica polega na tym, że dawniej kobieta sprowadzana była właśnie do takiej roli. Nikt nie zaprzeczy. Kobiety zajmowały się domem, dziećmi, często nie pracowały. To mężczyzna, głowa rodziny utrzymywał dom, zapewniał bezpieczeństwo finansowe. Dziś to się troszkę odmieniło. Świadomość kobiet jest inna, macierzyństwo wybierają często dopiero gdy odniosą sukces zawodowy, stawiają na rozwój, są niezależne. Jak napisała Bolesna Ciężarówa - to, że ktoś nie mówił o depresji nie znaczy, że jej nie było. Nikt nie pytał kobiet o zdanie. Kto wie co by odpowiedziały gdyby dano im taką możliwość. Siedzę tutaj już wystarczająco długo i chyba czas na spacer. Pewnie zajrzę do tego tematu wieczorem, ale teraz trzeba dać odpocząć oczom. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Meigui
Nie wiem skąd u ludzi to przekonanie, że depresja musi mieć źródło w jakimś traumatycznym przeżyciu, chorobie, tragedii. Często jest zupełnie na odwrót - nie wiadomo skąd się paskuda wzięła i robimy sobie wyrzuty, bo przecież mamy takie wspaniałe życie w porównaniu z innymi, cierpiacymi ludźmi. To co dla innych jest błachostką, dla autorki może być dużym problemem i dziewczyna w żadnym razie nie zasługuje na potępienie, tym bardziej, że nikogo nie krzywdzi i jest zdecydowana zadbać o swoje dziecko. Ja uważam Cię za świetną osobę. Twoje dziecko będzie miało rodziców z charakterem i to mu na pewno pomoże się odnaleźć w tym dziwnym świecie. I absolutnie nie powinnaś mieć do siebie żadnych pretensji, bo Twoje obawy (czy jak to inni nazywają "narzekania") nie są wzięte z księżyca. Życzę Ci powodzenia i odwagi! A jak w szpitalu będą wredni, to sobie pomyśl, że po powrocie do domu już ich nie będziesz musiała oglądać. ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Natostach
"Pisz krócej" - nie da się. Nie musisz czytać i tu zaglądać. Tylko proszę o jedno. Jeśli nie chce Ci/Wam się czytać całości, to nie czytaj(cie) po łebkach, nie czytajcie wcale. Potem znowu będą jakieś wyrwane zdania i przekręcanie ich sensu. Tak TVN zrobił z wywiadami pana Korwina-Mikke ;) Kiedy się uśmiechałam? Dzisiaj kiedy spojrzałam za okno i zobaczyłam słońce. Banał nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sama pisalas, ze rodzily po dwadziescioro :-D :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 1111
Autorko - kiedys kobiety rodzily w czasie wojny, w obozach koncetrancyjnych, byly g/w/a/l/c/o/n/e i zyly dalej !!! A ty masz urodzic jedno dziecko i rozczulasz sie nad tym, jakbys miala miec piecioraczki :-) Wez nie przesadzaj : -) Ja urodzilam dziecko 4,200 bez pomocy lekarza, byla tylko polozna i dalam rade :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 111
Mysle, ze mamy bardzo slabe psychicznie spoleczenstwo, jest mnostwo samobojstw, nawet wsrod dzieci 11-15 lat. Istna tragedia, bo statystyki sa przytlaczajace - najwyzsze w historii Polski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mi się nawet nie chce czytać tych elaboratów autorki, przysięgam, bo to elaborat o niczym. Czytam wypowiedzi gości, krótkie, zwięzłe na temat. Dziewczyno, słuchaj. Ja dopiero rozpoczęłam podróżowac jak miałam malutkie dziecko! W wieku 7m. synek był pierwszy raz z nami w górach. I tak od tego czasu, a ma 6l. zwiedził wszystkie góry w Polsce. Nie wchodzimy z nim jedynie w wysokie partie gór w Tarach, bo jest jeszcze na to za mały. Niejedna osoba nie widziała tylu pieknych rzeczy w naszym kraju co ten mój mały człowiek. Jeździmy tez z nim nad jeziora, stawy, morze. Mam ochotę na wino czy drinka wieczorem z mężem? Nie ma problemu, jak dziecko zaśnie rzecz jasna. Dla mnie życie nabrało kształtów, radości i takiego prostego piękna choćby w tym, że mam chwilę i piję rano kawę i upajam się słońcem -właśnie kiedy urodziło się nasze dziecko. Dla ciebie widzę, jest to dramat i zabranie przez jeszcze nienarodzone dziecko przestrzeni. DLa mnie jest to mega przestrzeń, i to piekna przestrzeń, którą wypełniam tak jak chce. Wiesz ludzie dzielą się na tych, co widzą szklankę do połowy pełną i na tych co widzą tylko szklanke do połowy pustą i do nich zaliczasz sie ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Kurde, jak ja się dobrze czuję. One przybite do łóżek na kilka dni, a ja mogłabym już wyjść do domu. Ja to dobrze, że los zdecydował za mnie". x Może nie strasz. Przeżyłam 3 cc i po żadnym nie byłam "przybita do łóżka na kilka dni". Po uruchomieniu normalnie funkcjonowałam. Po drugim cc , leżąc na sali kilkuosobowej, chodziłam dziewczynom po porodach sn, które nie były w stanie się ruszyć do bufetu po wodę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×