Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Kurima

Mąż namawia mnie na dziecko, a ja tego nie chcę!

Polecane posty

Gość gość
Ale jej nikt nie namawia na posiadanie dziecka. Widzicie to, co chcecie, a nie to, co jest napisane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do gość 9:28, ale masz zrytą psychę ostro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nikt jej nie namawia, ale niektorzy pisza, ze jest niedojrzala egoistka. :D prawie to samo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja również nie namawiam autorki do rodzenia, a tylko zaznaczyłem że skoro mąż chce, i będzie chciał, zmienił zdanie, to nie wróżę im sukcesu. Dziecko adoptowane? Dobry pomysł, ale dla kogoś kto pragnie dziecka, ale nie może a nie dopuszcza np. Invitro. W tym przypadku widzę że autorka chce to dziecko dla świętego spokoju, kupi tonę zabawek, nakarmi i stwierdzi że wszystko ok. Sorry, ale to tak jak sprowadzić do domu pieska. A co jak się taki maluch autorce znudzi? Nie widzę tego. Skoro autorka nie chce mieć dzieci, ok; jej mąż nie chciał mieć dzieci, a teraz chce? Także Ok i ma prawo do zmiany zdania, tak samo jak autorka ma prawo do tego aby go nie zmieniać. x Autorka pisze że byłaby przeszczęsliwa gdyby mogła odmienić los jakiegoś dziecka... Proszę zapoznać się z danymi ile adopcji się udaje. Proszę się nie obrazić, ale jezeli ktoś nie chce mieć dzieci, to nie ma instynktu. A zajęcie się dziećmi siostry to dużo za mało aby powiedzieć - będzie dziecko z adopcji i ok. x Adoptowane dziecko wcale nie musi dopełniać związku. Może ale nie musi. Obawiam się że taka sytuacja jak w sytuacji autorki nie wchodzi w grę. Dlaczego? Bo mąż nie chce i ma również do tego prawo, nie chcieć. Może zaakceptować, ale nic więcej. x Koleżanko z 8:38, współczuję. Skoro tylko to Pani widzi. Naprawdę, czysty egoizm. Ale zgadzam się z panią, że nikt nie ma prawa wpływać na pani decyzje. Proszę pamiętać jednak że najwspanialsze życie, podróże, wygląd, wszystko może się znudzić i Pani partner, o ile ma Pani takiego, może poczuć że kogoś brakuje. x Koleżanko z 9:28 - szok, to życie składa się z czegoś innego? Praca i dom i rodzina? No faktycznie, przecież Pani dla siebie jest najważniejsza.... Smutne to. Mega egoizm. A wie pani że ponoć najszczęśliwszy człowiek tao taki, który daje siebie innym? :D Tak mówią. x Ogólnie niektóre wpisy to mnie rozwalają. kobieta która pisze że ok, zgodziłam się na dziecko aby mężowi pokazać jak wygląda rodzicielstwo. Ja często pracuję z domu, jak nie muszę wyjeżdżać. moja żona ma regularny etat. Jakoś nic mnie nie przytłacza, nic mnie nie boli, i nie widzę żadnego dramatu w rodzicielstwie, bo jedna z Pań stwierdziła, że przecież to jednostronne zajęcia. I wy się dziwicie że w Polsce jest jak jest? Jak ma być lepiej, jak widać że w rodzinach toczy się wojnę, żadnego razem, żadnego idziemy razem przez życie. Potem się nie ma co dziwić że dzieci spoglądają na takich rodziców, biorą przykład i robią piekło następnym :/ Ogarnijcie się, bo wielu wpisów tutaj nie da się czytać. A komentować bez k***a mać. x nie chcecie mieć dzieci, ok, ale skoro godzicie się na dzieci tylko po to aby facetowi dopiec.... żenada. I powiem krótko - Wiele z pań, które nie chcą mieć dzieci, to czyste egoistki, bo ciało, bo podróże, bo .... A nie ma nic piękniejszego niż spacer z córką, która rok temu na wakacjach mając 5 lat, nad morzem, powiedziała mi, że jestem najlepszym facetem jakiego zna. No ale cóż, wy macie podróże i święty spokój. Szkoda tylko że szklanki z wodą Wam nikt nie poda, wy takie samodzielne jesteście "/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zwolenniczko, jak zwykle się z tobą zgadzam. :D Na moje oko, to takie małżeństwo jest czystym układem a nie małżeństwem, gdzie para jest dla siebie wzajemnie, w tym przypadku są obok siebie, tylko że skończyła się sielanka i zaczęły się schody. Na moje oko - rozwód.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dlaczego uwazacie brak dziecka ze to nie jest prawdziwe malzenstwo i ze ludzie sa wtedy OBOK siebie??? :o :o :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy niektorzy z was nie potrafia czytac ze zrozumieniem?Problem nie dotyczy tego czy trzeba miec dziecko czy nie trzeba.Problem dotyczy tego ze Autorka w swojej naiwnosci i niedojrzalosci nie przewidziala tak oczywistej zyciowo sprawy- ze ludzie sie w ciagu zycia zmieniaja,ze partner ma swoje zycie do przezycia i w ciagu 5 lat moze juz byc na zupelnie innym etapie myslenia i oczekiwan zyciowych.Dojrzala kobieta swiadoma pewnych zyciowych oczywistosci nie zalozylaby tego bzdurnego watku. Nie rozsmieszajacie mnie wypowiedziami typu " wredny maz bo smial zmienic zdanie a przed slubem obiecywal nie miec dzieci"Zenada i dziecinada Zmiana u czlowieka jest NATURALNYM PROCESEM a przekierowanie z egocentrycznych materialistycznych oczekiwan do tych skupiajacych sie na tworzeniu relacji i wiezi z ludzmi to jest wlasnie nabywanie DOJRZALOSCI EMOCJONALNEJ.I nie nie wciskam zadnej babie obowiazku posiadania dzieci-to jest wolny wybor kazdego czlowieka ale LITOSCI- partner ma prawo zdecydowac inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gosc 9.28-skrajny egocentryzm i nieodpowiedzialnosc,totalny brak emocjonalnej dojrzalosci, to samo pomysly autorki na adopcje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćK
Co do sensu życia, to chyba się zgodzę. oboje przed ślubem zadeklarowaliśmy chęć do nieposiadania dzieci, a teraz dodatkowo (i całkiem przypadkiem) okazało się, że tych dzieci mieć NIE MOŻEMY. Nasz związek jest udany, oboje jesteśmy tuż po 30, mamy dobrą pracę i właśnie wykończyliśmy wymarzony dom... Można powiedzieć, że wszystkie cele (materialne) osiągnięte. Dopóki były, był sens, jakiś motor do działania...teraz jest coraz ciężej go odnaleźć. Ileż to można upajać się sielanką?Może faktycznie chodzi o rodzicielstwo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
TAK WLASNIE chodzi o rodzicielstwo-naukowo udowodnione ze po kilku latach ludzie sie soba nudza i potrzebne jest dziecko i problemy by zwiazek utrzymac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćK
właśnie problemu w z utrzymaniem związku chyba nie mamy, naprawdę jest udany, może dlatego tak dbamy o siebie wzajemnie, bo oboje jesteśmy świadomi sytuacji, tego że dzieci mieć NIE MOŻEMY...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po pierwsze nie "obrażam się" na mojego męża, za to że zmienił zdanie. Nie poszłam do niego przecież i nie powiedziałam "Jesteś fe, nie odzywam się do ciebie, póki nie będziesz myślał jak przed ślubem". Litości, jesteśmy dorosłymi ludźmi... Ciągle liczę, że może przemyśli swoją decyzję. Ale jeśli nie to ja go zatrzymywać nie będę, jednak jeszcze żadne z nas nie rzuciło tekstem "albo wyjdzie na moje albo rozwód". Kolejna sprawa. Niesamowicie mnie to wku***a. Wymieniłam kilka rzeczy związanych z ciążą, których nie chcę albo których się obawiam. A jak zwykle znalazł się ktoś, kto napisał "nie chcesz zachodzić w ciąże, bo sobie zniszczysz ciało", mimo że to tylko jeden z powodów, który dodatkowo wymieniłam na końcu. Jasne, małżeństwo to nie sama sielanka. Byliśmy przy sobie w gorszych chwilach, w chorobie, dzielimy ze sobą problemy... Ale zmiana mojego CAŁEGO życia na STAŁE to za dużo. Pewnie dla niektórych 27 lat to już ostatnia chwila na rodzenie dzieci. Nie ma mowy... Nie miałam wszystkiego podanego na tacy. Najpierw się męczyłam, żeby się dostać na wymarzone studia, później na studiach też dużo z siebie dawałam, do tego pracowałam itp. I teraz w końcu mam to, o czym marzyłam. Jestem już "na swoim" na dodatek z osobą, którą kocham, mam fajną pracę, zarabiam naprawdę nieźle i mogę sobie pozwolić na zobaczenie w najbliższym czasie kawałka świata i życie na poziomie jaki mi odpowiada. Ale żyje tak może trochę ponad rok... Po co harowałam całe życie na to, co mam, żeby po roku czasu znowu całkowicie się czemuś poświęcić? Na dodatek bez odwrotu i do końca życia? Nie, zrobiłam to, żeby trochę pożyć własnym życiem. A co do adopcji, to nie wiem czy takie niedojrzałe. Ja wiem, że nie ma z tym tak łatwo... Co więcej, słyszałam że w Polsce bywa wręcz absurdalne, no ale cóż. Skąd pomysł, że nie potrafiłabym tego dziecka kochać? Nawet, gdybym wpadła to może i znienawidziłabym swoje życie, ale dziecko się samo na świat nie pcha i nie jest niczemu winne. Nie widzę powodu, bym go miała nie kochać. Jeśli za kilka lat mąż by nadal chciał i satysfakcjonowałby go adoptowany maluch(już nie noworodek), to jestem za. To nie jest tak, że widzę posiadanie dziecka w samych negatywach. Oczywiście, że nie... Ale dla mnie teraz jest zdecydowanie za wsześnie, a najgorsze są dla mnie w macierzyństwie ciąża i pierwszy rok życia dziecka, gdzie w większości matka jest mu całkowicie podporządkowana i siedzi na urlopie w domu. Jasne, mogłabym wrócić 2 tygodnie po porodze do pracy, ale po co? Po bolesnym porodzie i połogu, który też nie jest przyjemny i po nieprzespanych nocach przy niemowlaku mam się od razu pchać do pracy, żeby komuś coś udowodnić? Jasne, jakbym się czuła na siłach to ok, ale to chyba nieliczne przypadki :) Owszem, życie to nie tylko branie, ale też nie ciągłe poświęcanie się dla czegoś. A jeśli ktoś to tak widzi to współczuję, ja zawsze wiedziałam, że uczę się i pracuję, żeby mieć kiedyś w życiu coś dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do autorki.: Dziwne jest twoje podejscie. Kazdy człowiek zmienia zdanie i on w kwesti dziecka rowniez mogl to zrobic. Moze naprawde dorósł do posiadania pelnej rodziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćK
Nie sądzę, żeby decydowanie się na dziecko dla trwałości związku było dobrym rozwiązaniem, ani odpowiedzialnym. Przypomina to trochę "łapanie na dziecko", jeśli wiecie o co mi chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tu gość z 9 28
Mówisz ze jestem egoistka, bo dla dziecka nie umiałam się poświęcić. Lubię pomagać i nie myślę tylko o sobie, nie chodzę na imprezy, mam tylko paru znajomych, nie pije, nie pale, nie jestem imprezowa, nie chodzę do SPA, nie myślę o swoim wyglądzie bo tylko mam w myślach kompleksy zarówno przed jak i po porodzie. W czasie ciąży nie było dnia w którym byłam szczęśliwa, ciągle wymioty, nudności, bóle krzyża, brzucha i ciągle zawroty głowy, do tego rodzina ciągle narzucala swoje zdanie co powinnam jeść co robić jak pokój urządzić. Poród to była męka podali mi oksytocyne (czy jak to tam re świństwo się nazywało) której nie chciałam, ból niemiłosierny miałam przez 11h, ból krocza który trwał przez miesiąc. Po porodzie przez rok nie przespałam ani razu całej jednej nocy, dziecko ciągle płakało, miało kolki, sama z tym w domu siedziałam bo mąż nie miał czasu, pracował a po pracy zmęczony musiał iść zjeść, odpocząć i spać, tylko ze ja też po pół roku poszłam do pracy, ale on uważał ze potrzeba więcej pieniędzy wiec brał nadgodziny. Ta cisza i spokój która tak kocham przepadła. Mówiłam mężowi o tym, że nie daje już rade i padam na pysk powiedział ze mi pomoże i tak pomagal ze w weekendy opiekował się dzieckiem kiedy było uśmiechnięte, szczęśliwe, nakarmione, wymyte. Gdy dziecko miało już ten rok uświadomiłam sobie ze nie kocham swojego dziecka, patrzyłam na nie gdy się śmieje i nie miałam żadnej reakcji, już bardziej małe zwierzątko na mnie wpływalo i chciałam je wziąć na ręce, pogłaskać, przytulić, a dziecka nie. Powiedziałam o tym mężowi a on na to ze napewno kocham bo jestem przecież matka, po pół roku przekonałam się ze nie zależy mi na dziecku tak jak zależy matce, pomyślałam że jedyną opcja jaka wchodzi to odejście, bo synek nie poczuje matczynej miłości, lepiej będzie jak nie będzie pamiętał takiej matki. Przez trzy miesiące wszystko to przemyślalam i uznałam ze tak będzie najlepiej, odejście od męża jest bardzo trudne, bardzo go kocham, tęsknię za nim, myślę o nim całymi dniami, ale dla dobra jego i dziecka musze odejść, będę płacić alimenty by dziecku niczego nie zabrakło jednak nie chce już je widzieć. Po rozwodzie postanowiłam zamieszkać na drugim końcu kraju i pracować więcej by móc się utrzymać i płacić alimenty,nie zamierzam już szukać faceta, bo opuscilam już mężczyzne mojego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćK
Do autorki: szczerze ci współczuję sytuacji, bo go kochasz i jeśli nie dojdziecie do porozumienia w tej sprawie, stracisz go. Jeśli ulegniesz jemu, "stracisz" siebie (o ile to twoje ostatnie i w pełni świadome stanowisko). W sprawie czegoś tak istotnego jak rodzicielstwo nie może być żadnych kompromisów. Może być tylko i wyłącznie jednomyślność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tu gość z 9 28
Miałam według ciebie pokazywac dziecku, że go nie kocham a ono miało żyć z taką świadomością, tak byłoby lepiej? Nie potrafię nie jestem w stanie zmusić się do miłości. Mam zostać i dalej je krzywdzić według ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko,a co jesli to twoje adoptowane dziecko okaze sie niepelnosprawne albo bardzo problematyczne?I bedziesz musiala z wszyskiego zrezygnowac?Oddasz z powrotem???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do gość z 9:28: Współczuję ci cholernie... historia wręcz tragiczna, bo nie miałaś do wyboru ani jednego wyjścia, które skończyło by się happy endem :( gośćK: Tak, kocham i nie chcę stracić, więc tym bardziej mi przykro, że z tego, co tu czytam to czeka nas rozwód, jeśli mu się nie "odwidzi". Myślałam jeszcze, by zaproponować mu wstrzymanie się z tematem do momentu, aż ja skończę 30 lat, ale nie chciałabym go oszukiwać i obiecywać, że wtedy NA PEWNO urodzę mu dziecko, w co wątpię... Z resztą teraz czasami tak na to naciska, że nie wiem czy chciałby słyszeć o poczekaniu z tym kolejne 3 lata, więc też rozwiązanie bez sensu. Czasami żałuję, że nie mam jakiś znajomych z kilkorgiem nieznośnych dzieci z ADHD u których moglibyśmy się zatrzymać na kilka dni, ciekawa jestem co by powiedział po spędzeniu jakiegoś czasu w takim domu :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie chce mi się czytać całego wywodu. Zastanawia mnie jedynie po co brałaś autorko ślub? Dla zabawy i białej sukni? Skoro ślub to ŚWIADOME założenie rodziny, a więc i dzieci z tego związku. Sama dobrowolnie złożyłaś przysięgę w kościele przed twoim mężem, że "chcesz" dzieci. To o co chodzi?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A skąd wiesz, że autorka wzięła ślub kościelny? Mogła wziąć cywilny, a on nie ma wymogów, że trzeba począć dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćK
myślę, że doraźnym rozwiązaniem będzie, jeśli poprosisz go o czas, nie składając przy tym oczywiście żadnych obietnic. Jeśli zależy mu na waszym małżeństwie (a z tego co piszesz wnioskuję, że tak), na pewno przystanie na twoją propozycję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po pierwsze nie w kościele, tylko w urzędzie. A po drugie idąc twoim tokiem rozumowania - to po co mój mąż mi się oświadczał, skoro wtedy sam nie chciał mieć dzieci? Myślałam, że ślub się bierze z miłości oraz by w razie czego mieć prawo wiedzieć o stanie zdrowia współmałżonka, sprawy dziedziczenia i inne takie. Wyobraźcie sobie, że dzieci można mieć i bez ślubu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćK
Jeśli natomiast nawet tego nie byłby skłonny dla ciebie zrobić, ty na pewno nie decyduj się na żadne poświęcenia dla niego. Bo oznaczać to będzie tylko jedno, że tak naprawdę to on jest egoistą. Lepiej z kimś takim w związku nie trwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość glupiebaby
Autorko moja chrzestna tez nie ma dzieci bo nigdy nie chciała zostac matka . Wuja czasami cos tam wspominał ze chce dziecko ale później przeszło mu . Ciocia ma teraz 54 l a wuja 60 l i wierz mi ze sa wspaniałym malzenstwem . Maz i zona to juz rodzina :) i nie daj sobie wmówić ze twoje małżeństwo na bank czeka rozwód .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćK
dziecko bez ślubu? ślub w urzędzie? :-) to się w ciasnym kato-łbie nie mieści...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko, ciaza trwa tylko 9 miesiecy, oprócz 3 ostatnich gdzie brzuch daje sie we znaki to mozesz życ normalnie. podróżować też możesz, my dziecko zabraliśmy na tydzień do Rzymu gdy miała 6 mieś, gdy miała rok to pojechaliśmy do Tunezji, a gdy miała 1,5 to na 2 tygodnie objazdówki po Tajlandii, którą sobie zorganizowaliśmy sami. dziecko to nie tragedia, a daje dużo radości. u nas to małżonek był sceptycznie podejście, nastawiony na karierę i podróże, a teraz świata poza córką nie widzi. adoptowane to nie to samo co swoje. przemyśl, za 10 lat może ci się odwiedzieć, a może wtedy być już za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sheee29
a ja myślę autorko wątku, że jesteś trochę niedojrzała. Rozumiem chęć korzystania z życia, rozumiem, że nie wszyscy chcą mieć dzieci i muszą je mieć. Ale ludzie się zmieniają, dojrzewają z czasem- sama jestem przykładem osoby co dzieci za wcześnie mieć nie chciała, może nawet wcale a potem podjęła decyzję i jest teraz w ciąży. Moim zdaniem powinniście dać sobie czas i przede wszystkim powinnaś dać wolność wyboru osobie którą podobno kochasz. Jeśli on za rok czy dwa nadal będzie twierdził, że chce mieć dziecko i to nada sens jego życiu najlepsze co możesz zrobić to umożliwić mu to z kimś innym skoro sama tego nadal nie będziesz chcieć. Zresztą podejrzewam, że to kwestia czasu kiedy on rzeczywiście poszuka kogoś kto ma te same cele i pragnienia w życiu. A myśl o adopcji osoby która lubi wygodę wydaje mi się skrajnie niedojrzała. Dzieci adoptowane to dzieci obciążone różnymi przeżyciami (począwszy od życia płodowego) i trzeba mieć ogromne serce by takie dziecko przyjąć i mu pomóc bo najczęściej wymaga dużo więcej opieki, cierpliwości i oddania niż "normalne" własne dziecko. Więc jeśli ktoś myśli że adopcja jest "wygodniejsza" bo nie "niszczy" ciała to jest w dużym błędzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×