Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość KKKM

dać szansę? part II

Polecane posty

Marcin, daj jakiegoś maila jak możesz. Jak nie chcesz swojego prywatnego to załóżmy oboje byle jaki ok? Co do Twojej wypowiedzi. Dobre serce nie oznacza, że można Ci rozpierdolić życie, bo Ty i tak wybaczysz. Pracowałeś na dom, na rodzinę, chciałeś jej się oświadczyć, byłeś uczciwy. To jest dobre serce. Błaganie na kolanach? Płacz? Picie? Zadręczanie się? Tak bardzo żałowała tej zdrady, że spotykała się z nim 3 miesiące. I jeszcze łaskawie powiedziała Ci "prawdę"... Potem powiedziała drugą prawdę... jak ją podpuściłeś. "Jakby ktoś ją obraził przy mnie dostałby w mordę". No to będzie okazja, tylko mocno nie wal, bo się przekręcę na dobre. Dla mnie to jest manipulatorka. Po prostu. Jakby chciała być z Tobą szczera byłaby od początku. A nie najpierw pocałunek, potem seks, ale tylko raz, a nie, było tak od 3 miesięcy, pomyliło mi się... Wybacz. Wiemy tyle ile nam powiesz. Z tego co napisałeś do tej pory, nie wierzę ani w jej żal, ani w szczerość jej "uczuć", czy jakąkolwiek szczerość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KKKM
Nikt mi nie da gwarancji ze będziemy szczęśliwi wiadomo. Ale gdyby tego nie zrobiła tej gwarancji też by nie było. Może kwestia w tym, że póki jest uczucie to warto ratować? Dopóki nie będzie pewności że się nie da?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przykro mi, ale muszę się zgodzić z Konradem. Kierują Tobą emocję, co jest zrozumiałe, ale wstrzymaj się. Odbudowanie zaufania nie jest takie kolorowe jak Ci się wydaje, to jest straszne. Dużo osób popada w paranoję, dosłownie, wszędzie widza zdradę, a tak się nie da żyć. Jeśli zdecydujesz się na powrót, to może warto iść na terapię, może to pomoże. Wiesz dlaczego nie chce próbować? Bo nie podniosę się drugi raz z tego g****a, nie dam rady wszystkiego od nowa układać, naprawdę źle skończę. Nikt nie napiszę Ci co masz zrobić, ale zastanów się poważnie, czy jesteś w stanie znieść większy ból? Bo wierz mi, będzie bolało, będzie Cię roznosiło i tak jak napisał Konrad, ona teraz mówi że zniesie wszystko, ale problem w tym, że ona nie zdaje sobie sprawy jak to będzie wyglądać i dość często, to właśnie osoba, która zdradziła nie daje rady. Daj sobie czas, to najlepsze, co możesz teraz zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k. Ok. Ale zamiast pytać "wybaczyć czy nie", moim zdaniem lepiej spytać "czy warto"? Jasne, że szkoda tych wszystkich wspomnień, planów, tego jak miało być. Ale poważnie, warto?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KKKM
Czyli twierdzisz że ona mnie nie kocha? Nigdy nie kochała? Że to nie była durna pomyłka i błąd którego nie umiała przerwać? Przez te 4 lata bawiła się mną? Ok. Maila założę to podam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćKa
Chłopie zacznij mieć wreszcie jaja Kobieta która zdradzała cie kilkukrotnie z twoim kolega jest dla ciebie ideałem??? No skoro takie masz ideały to wróć do niej Wiesz dlaczego zostałeś zdradzony? Bo na to pozwoliłeś I bedziesz pozwalał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KKKM
Brutalne. Dzięki. Wszyscy zdradzeni w takim razie na to pozwolili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KKKM
Lena, ale Ty jednak dałaś szansę. Sparzyłaś się brutalnie, ale spróbowałaś. Bardziej boleć już chyba nie może. Przynajmniej nie umiem sobie tego wyobrazić. Bo narazie czuje jakby mi ktoś wnętrzności wyrywał po kawałku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ogarnij sie, manipuluje Toba bo jej sie grunt usunal, zapewne gdyby tamten byl bardziej rokujacy to nawet by sie nie zastanawiala, i najwazniejsze ci do Twoich bzdetow ze nibyy to urodzenie dziecka zrobi z niej dobra kobiete: ona moze byc najlepsza matka pod sloncem ale to nie ma nic wspolnego z tym jaka jest partnerka, a jaka jeat juz pokazala, gdyby sie jej puszczalstwo nie wydalo to uwierz mi, nadal by to pewnie trwalo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marcin, powiem szczerze - nie wiem co Ci napisać. Z jednej strony - kochała Cię, dbała, była i sam wiesz najlepiej co jeszcze. Z drugiej - "jak ktoś kocha to nie zdradza". I prawda i fałsz zarazem. Powiem Ci tak - nie ważne jest teraz uczucie, ale to czy będziesz w stanie to znieść. Prawda jest taka, że internet to kiepskie doradztwo. Lubię Cię, chcę Ci pomóc, ale Cię nie znam. Nie wiem jak naprawdę wiele możesz znieść. Moim własnym zdaniem, raczej nie ma człowieka, który by to przetrzymał. Zobacz na Lenę. Mądra, złote serduszko, a co się z nią stało? Myśli, że jest do niczego, że nie może kochać, że nie umie ufać, że do końca życia będzie sama. Przez jakiegoś pierdolonego skurwiela. Ktoś mi kiedyś powiedział "zniszcz wszystko co sprawia ci ból". Bardzo fajna fraza. Brzmi jakby powiedział ją ktoś bardzo silny psychicznie, prawda? Nie prawda. Zniszcz wszystko co sprawia Ci ból, to nie będziesz cierpiał, proste. Tylko nikt nie powie Ci, że aby to zrobić musisz zabić to, co jest jego źródłem - uczucia. Owszem nie będzie bolało. Ale to nie znaczy, że będziesz odczuwał tylko radość i dobre rzeczy. Nie będziesz czuł niczego. Wiesz jak ludzie nazywają takie coś? "Pieprzony potwór". Jedni to sobie wypracowali. Inni zostali w nich zmienieni, choć nie prosili. Nie mówię, że jeśli dacie sobie szansę to tak właśnie skończysz. Uprzedzam jedynie, że jest to możliwe. Tutaj każdy prawie będzie Ci pierdolił "kopnij w dupę", albo "daj szansę". Bo mają jakąś własną zajebaną moralność i będą ją wymuszać na innych. Nikt Ci nie powie jakie będą konsekwencje, bo skąd mają wiedzieć? Większość to licealiści, czy tam gimnazjum. Wiek zresztą nie ma znaczenia. W każdym razie, nie bierz na siebie więcej niż jesteś w stanie faktycznie unieść. Myśl o SOBIE. Bo jeśli będziesz walczył, bo na przykład uwierzysz, że się uda, będziesz walczył dla jakiejś określonej wizji przyszłości. Takie wizje są przeważnie błędne. Każde odstępstwo od planu, który ułożysz, żeby popełnić jak najmniej błędów, każda różnica, że jednak nie wychodzi tak jak chcesz aby wychodziło, lub myślałeś, że będzie wychodziło, doprowadzi Cię jedynie do rozpaczy. Albo furii. Myśl o sobie. Każdy Ci mówi o dziecku. Do kurwy nędzy. Żeby myśleć o dziecku to samemu trzeba być przy zdrowych zmysłach. Trzeba najpierw zająć się sobą, potem innymi. To jest uniwersalna zasada. Idę po zupkę, będę za 10 minut. Uprzedzam, że jak mi ogórkową wykupią, będę jeszcze bardziej bluzgał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość k
Agonia To jest trochę błędne koło bo jak nie spróbuje to nie odpowie sobie na pytanie czy warto, bez konfrontacji z rzeczywistością to tylko gdybanie. Wiesz dla kogo w końcowym efekcie było warto w moim przypadku? Dla mnie samej i dla dzieci. Jeśli to będzie dziecko Marcina to jednak warto próbować pomimo startowej świadomości, że może się nie udać .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spróbowałam, ŚWIADOMIE zdecydował dać drugą szansę, wróciłam do człowieka, który mnie zdeptał i dałam się zdeptać drugi raz. Wierz mi, może boleć bardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k Jeśli taka jest Twoja odpowiedz, to strasznie dziwne. Nie chciałem na ten temat rozmawiać, ale Z PEWNOŚCIĄ wystąpią rzeczy o których pisałem. Stres, niepewność, kontrola, nerwy, wyrzuty. To automatycznie oznacza cierpienie. Dla obojga. Więc mówiąc prostym językiem. "Warto pakować się w cierpienie, żeby zobaczyć czy warto". Tak właśnie brzmi Twoja odpowiedź. Prędzej Marcin stanie się czymś zbliżonym do mnie, niż po tym wszystkim będzie jeszcze w stanie się z czegoś cieszyć. To będzie w nim siedziało do końca życia. Czy przy tym możliwe jest szczęście? Nawet jeśli, to nie mamy pewności. A wszystko wskazuje póki co na to, że nie jest. I na tym skończmy. Fajnie sobie pogadać na forum, ale wszystko co napiszemy ma jakiś wpływ na decyzję Marcina. Decyzja musi być podjęta świadomie, bez emocji (na tyle na ile to możliwe). Bombardowanie tego co powinien według kogoś zrobić nie ma sensu. Ja powiedziałem jakie mogą być konsekwencje, jeśli pójdzie źle. Niech ktoś napisze jak to może wyglądać w optymistycznej wersji. Jeśli ktoś taką w ogóle zna. Lena, a teraz trzymasz się jakoś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuje, że pytasz. Tak, dobrze. W każdym bądź razie teraz wyglądam jak człowiek, a nie jak jego cień. Chyba się z tym pogodziłam, tak mi się wydaje, choć może się mylę? Skoro dalej boje się zranienia, to chyba jednak nie jest tak kolorowo, nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość k
Agonia. Czy ja coś karzę Marcinowi? Wysnuwasz błędne wnioski. To raz a dwa warto być optymistą pomimo wszystkich tych złych rzeczy, które nas spotykają. Przeszłam przez wszystkie etapy zdrady, więc nie rozważam sobie tu ot tak sobie. Poza tym nikt nie mówił, że będzie lekko i łatwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość k
Jest jeszcze jedna kwestia - dzieci. Ten kto ich nie ma patrzy na świat innymi oczami. Przede wszystkim warto jest próbować dla nich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lena Tu nie ma się z czym godzić, bo to co o sobie myślisz, to za przeproszeniem bzdury. Jak sama napisałaś są faceci, których nawet Ty byś nie wypuściła. Zatem umiesz ufać. Wiem, to tylko forum. Tutaj jest łatwiej, bo nikt nie wie kim jesteś. Ale nawet jeśli to tylko forum, to jeszcze to w sobie masz. Nie umarło. Jak znam kobietę w takiej sytuacji co Twoja, zauważam, że Wasze myślenie jest STRASZNE. "Co ja robię źle, czy jestem złą partnerką, czego mu u mnie brakowało, jestem taka okropna, brzydka, dlaczego nie porozmawiał?" I tym podobnie. Oczywiście wszystko powyższe jest bzdurą. Prawda jest bardzo, ale to bardzo prosta. Czego byś nie zrobiła, jak byś się nie starała, nie ma to znaczenia. Możesz być zimną, wredną suką, albo Aniołem stróżem. Nie ważne. Dla takich śmieci to nie ma znaczenia. Ja podobnie jak Marcin zajmuję się informatyką. Ale ja nie mam życia w przeciwieństwie do niego. Także uwierz w siebie dziewczyno, bo Cię znajdę i tak długo będę Ci suszył głowę, aż nie zrozumiesz, że jesteś wartościową osobą i jak najbardziej możliwe jest Cię poznać, polubić i pokochać. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, warto próbować dla dziecka. Ciekawe co powie tata jak dziecko spyta "tatuuuuuś, a czemu oboje jesteście smutni? czemu nie przytulasz mamy? tata Krzysia jego mamę przytula i się śmieją". Dziecko to nie jest tępa maszynka do robienia kupy i karmienia. Widzi więcej niż się dorosłym wydaje. A jeśli nie widzi, to czuje, że coś jest nie tak. I najczęściej myśli, że to jego wina niestety. Właśnie dlatego właściwe pytanie brzmi "czy Marcin da radę to wszystko znieść". Ja mam zupełnie inne oczy niż ludzie. To są oczy ślepe na wszelkie uczucia, a bezwzględny racjonalizm zawsze jest lepszy od życzeniowych myśli i wpojonych ideałów. Nie muszę mieć dzieci. Wystarczy, że wiem co mówię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gośc K, piszesz z perspektywy matki, szanuję, bo wiem, że matka dla dziecka zrobi wszystko. Ale ja wcześniej pisałam jak taka relacja wygląda z pozycji dziecka, wychowałam się w dysfunkcyjnej rodzinie i nie jest tak jak Wam się wydaje, dziecko widzi, dziecko czuje te wszystkie emocje, a wręcz ich brak i to wszystko przelewa się na to maleństwo. Jak poszłam do szkoły, wiesz jakim dla mnie było zdziwieniem, że inne dzieci odbierają rodzice, razem, że przytulają, całują swoje dzieci, to było dla mnie NIENORMALNE. A ten chłód w domu, ta gra, że wszystko jest w porządku, wychowywanie się w takiej rodzinie strasznie deformuje wyobrażenie o relacjach międzyludzkich. Marcin nie mówię, że się nie da tego uratować, ALE emocje nie są najlepszym doradzą w podejmowaniu decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Konrad, ale takie myślenie zawsze się włączy, w każdym bądź razie na pewno w związku, w którym wszystko się układało, było świetnie, wręcz bajkowo i nagle BUM! Jak mam się nie obwiniać? Związek tworzą dwie osoby, nie jedna, dwie muszą się starać, a zbudowanie zdrowej, szczęśliwej, opartej na zrozumieniu i zaufaniu relacji wymaga masy czasu i pracy, każdy o tym wie. Więc gdzieś nawaliłam? Tylko gdzie? Co zrobiłam, że się posypało? Nigdy się nie dowiedziałam i już nie dowiem. Coś poszło nie tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lena, dowiesz się. Słowa "jak związek się rozpada, wina zawsze jest po obu stronach" dotyczą związków normalnych. Jeśli jakiś palant Cię wykorzysta, to to nie jest związek, bo nie traktował Cię od początku jako partnerki. Niektórzy potrafią grać długo, inni krócej. Jedni nudzą się kobietą/facetem szybciej, inni nie. Co zrobiłaś źle? Jeśli w ogóle można tu mówić o jakiejś Twojej winie, to tylko w jednym aspekcie - dałaś się oszukać s*********i. "dwie muszą się starać, a zbudowanie zdrowej, szczęśliwej, opartej na zrozumieniu i zaufaniu relacji wymaga masy czasu i pracy, każdy o tym wie. Więc gdzieś nawaliłam?" Jak wyżej. Tobie zależało, jemu nie. I dlatego się nie udało, bo nie starały się dwie osoby. Sama znasz odpowiedź, ale w Tobie siedzi taka dobroć, że chcesz brać winę na siebie, nawet jeśli jej nie ma. Zbyt dużo "mądrych" powiedzonek jest strasznie głupich. Podam Ci inny przykład. "Kocha się tylko raz". Więc jak za pierwszym razem się komuś nie udało, to później z zasady ma tylko udawać. Nawet jeśli tego nie robi, to i tak kłamie w żywe oczy, bo przecież większość ma rację (a większość wyznaje takie durne zasady). Już nie mówiąc o "prawdziwa miłość pokona wszystko". A jak ktoś kocha szczerze i prawdziwie, ale bez wzajemności? Już nie mają odpowiedzi. Prawdopodobnie zaczną coś bredzić o tym, że skoro to miłość platoniczna to nie jest prawdziwa. Doprawdy? Czyli co? Jedna ze stron udaje, bo jej to sprawia przyjemność? Nie sądzę. Nie wierz ludziom, nie wierz frazesom, wierz w to co sama sobie mówisz między wierszami. Ale nigdy w dosłowne znaczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam się, zgadzam się z tym co napisałeś, niby o tym wiem, właśnie niby. Tyle, że bardzo ułatwiłoby mi życie usłyszenie od niego, że jest tym s********m, że nie potrafi być wierny, nie zależy mu na stałym związku. Wolałabym to usłyszeć, wstać, otrzepać się i iść przed siebie, bez oglądania się w przeszłość, nie usłyszałam nigdy, dlaczego? I może to jest powód, dla którego tak lubię się biczować tymi wspomnieniami, życie w takiej niewiadomej nie jest przyjemne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
S******l nie przyzna, że jest s********m, właśnie z tego powodu, że nim jest. Nie biczuj się. Jak będziesz uśmiechnięta cały dzień, zabiorę Cię na to co lubisz :) I tak mam zamiar odwiedzić Marcina, to mogę też wpaść do innego miasta :) Ale jak znowu przejmiesz się bełkotem pijanych gimnazjalistów, to nici :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W Wrocławiu jest co robić, gdzie chodzić i co oglądać, na moim za####u już niestety nie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zadupia też są fajne. Łąki, albo jakiś las przy mieścinie i można w spokoju cieszyć się piknikiem na przykład :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KKKM
Wszyscy macie racje. Wszyscy piszecie z innych punktów widzenia i z innym bagażem doświadczeń. Co wiem ja. Tyle co pisałem przez te wszystkie strony. Ze bez względu na to co zniszczyła i jak mnie skrzywdziła to wciąż wierze że nie jest totalna suką. Puściła sie owszem , z kim wiecie dobrze. Ale nie mogę pominąć tego co było dobre. Ja wiem jaka jest osoba POZA tym. Ja widziałem ze dzieje sie coś złego. Ze jest jakby nieobecna. Ale ignorowałem to. Bylem zajęty czymś co wtedy było ważniejsze od niej. I zwaliłem to na karb babskiego focha... W tym względzie ja zawaliłem. Nie wykazałem sie dojrzałością i nie potraktowałem jej jak partnerkę i kogoś najwazniejszego na swiecie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KKKM
Ja potrafię ją przytulić. Być miły. Po tym wszystkim potrafię. Nie wiem czy na trzeźwo potrafię z nią iść do łóżka. Tego nie wiem. Ale teraz nie ma to znaczenia. Wiem że obsesyjnie mysle o tym że mi jej brak. Że chce ją zobaczyć jak otwieram oczy rano i wracając z pracy. Brak mi wszystkiego co sie z nią wiąże. Po prostu. Wiem jestem p***a i frajerem i nie mam godności. Ale nie będę kłamał że jest inaczej i tego nie czuje. Moje wcześniejsze związki rozpadały się po jakimś dłuższym czasie i NiGDY nie czułem podobnie. Nigdy nie tęskniłem tak że chce się wyć . Ja dorosły, duży facet nie ogarniam tego i topie to w alkoholu i maltretuje swoje ciało do granic bólu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ten frajer to póki co wymysł bardzo moralnych co nigdy nie kochali. Także spokojnie. Frajerstwo Ci nie grozi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KKKM
Dzięki Konrad. Po prostu boje sie tego że dziecko bedzie moje, będę pomagał jak umiem i za parę lat nie daruje sobie że nie dałem jej drugiej szansy. Nie wiem czy nie wolę sparzyć się i przekonać że nie było warto niż mieć wyrzuty sumienia że tego nie zrobiłem. Ja wiem co musze zmienić , ona wie że kolejnej szansy nie bedzie. Może to jest jakaś baza do żmudnej pracy. Chyba wolę żmudną pracę niż ciągle zastanawianie się co by było gdyby. No chyba że p*****le teraz jak potłuczony za przeproszeniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×