Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość Ania mamaZuzi

Poród martwego dziecka

Polecane posty

Gość Justynna88
Tak, mój lekarz jest zaangażowany zawsze mnie uspokaja. Co chwile robi mi wymazy bo u mnie była infekcja i pęknięcie pęcherza. Niestety czuję taki spadek formy psychicznej. Do tej pory było na prawdę super a ostatnie dni to ciągły stres, czy nie za mocno brzuch twardnieje, czy mały się rusza wystarczająco często , czy za mocno czy za słabo aż czuję się już zmęczona :/ Super że u ciebie wszystko dobrze Ane. Dzidzia już pokaźnych rozmiarów :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mam dzieci i jeszcze długo ich nie będę mieć ale trzymam kciuki za Was kobietki! Moja mama była w ciąży trzy razy i za każdym razem w piątym miesiącu maleństwo umierało :( Miała problem z donoszeniem ciąży i bardzo to przeżywa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
Ane to super:))) niech synuś dobrze rośnie; ))) buziaczki, i dalej trzymam kciuki za was:*:) pozdrawiam Justyna za ciebie i twojego maluszka tez trzymam mocno kciuki:))) ja też tak miałam. To normalne w naszej sytuacji. Będzie dobrze:)) wierze w to, że szczęśliwie urodzicie:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IzaMamaAlicji
Ane, świetnie, że dzidziuś już taki duży :) Justyna, mam nadzieję, że to tylko chwilowy stres i niedługo powróci pogoda ducha albo chociaż strach zmniejszy się do minimum... U mnie dziś dzień pełen niespodzianek! Z jednej firmy zadzwonili i zaprosili mnie na rozmowę w środę, a 30min później z drugiej firmy żebym jutro przyjechała warunki umowy uzgodnić :) stresuję się niesamowicie! Moje Dzieciątko Kochane czuwa nad swoją rodziną! Tyle bym dała żeby móc się opiekować Alusią a nie za pracą ganiać... Ach, to życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ane07
Izuś. Jak Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno. Przyjmij to swoje nowe powołanie z pokorą. Pewnie Cię to gdzieś poprowadzi. Wiecie, że na fb na rodzice Dzieci Utraconych i na rodzice po stracie Lublin można wpisać imię swojego dziecka w księgę i będzie ono wyczytane w 1wszą sobotę mca, a transmisja będzie w internecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
Iza to trzymam kciuki za pozytywne rozpatrzenie twojej kandytatury;)) Ane ja nie słyszałam.poza tym nie mam fb

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam ! Muszę dolaczyc, po raz drugi przezylam horror. Pierwszy raz to byl 10 tc i ustala akcja serduszka. Tydzien temu 19 :( odeszly mi wody pekl worek owodniowy i musialam urodzic moja coreczke :( trzymalam ja w ramionach byla taka malutka. Jestem na lekach uspokajajacych bo nie daje rady. Sni mi sie porod, sni mi sie Michalinka ale taka kilkuletnia, jak sie smieje i bawi. Mam juz jedno dziecko, najstarszego synka, ma 6 lat. Jest mi strasznie ciezko, wiecej chyba nie zdecyduje sie... nie uniose tego psychicznie. Pozdrawiam was serdecznie i dziekuje za ten watek, na ktorym moge poczytac tyle wpisow podnoszacych choc troche na duchu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mialo byc 19 tydzien

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
Witam Cię ,przykro mi z powodu utraty 2 dzieci, bardzo ci współczuję. Strata dziecka w nieważne którym tygodniu życia w brzuchu czy poza nim jest ciężkie do uniesienia dla rodziców. Nadzieję trzeba mieć zawsze i nie wolno jej tracić. Na wcześniejszym forum byly aniolkowe mamy które nie wierzyly ze się im uda nie mając dzieci wcześniej urodziły szczęśliwie ,także nie trać nadziei, ja mam 10 letnia córkę ponad 3lata temu stracilam córkę, teraz mam 2synow prawie 2 letniego i 2 miesięcznego. Nie stracilam tak jak ty 2 dzieci ale wierzę, że jeśli się podejmiesz jeszcze raz spróbować to na pewno się uda, trzeba wierzyć, a przede wszystkim musisz mieć fachowa opiekę bo gdzieś musi być przyczyna. Trzymaj się, z czasem będzie lepiej potrzebujesz czasu. Ja swoją córkę straciłam w 37tyg 19.11.2013roku.pozdrawiam.pisz zawsze jak będziesz potrzebowala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ane07
Witaj Gościu, bardzo Ci współczuję straty. Bardzo ważne było dla każdej z nas móc przeżyć żałobę. Spotkało nas wszystkie nieszczęście. Możesz mieć w nas wsparcie. Jeśli potrzebujesz, albo Ci się tak wydaje, to pisz. To bardzo pomaga. Ja nie mogłam się nigdzie do psychologa dostać w rodzinnym mieście. Grupy wsparcia nie było wtedy w okolicy, a to forum... chyba uratowało mi życie, ono i modlitwa. Jest taki film- Return to zero, pomagał mi się wypłakać, bo trzeba płakać. Wiem, że ciężko, gdy starsze dziecko patrzy... Przytulam Cię ciepło. Ja też córeńkę straciłam. w 35tc. Teraz jestem w ciąży. Ania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ane07
Aniu mamo Aniołka... pisałaś, że miałaś zespół Hellp. Wiesz, bo ja u siebie zauważyłam mroczki przed oczami... Jakie jeszcze objawy miałaś? oczywiście skonsultuję z lekarzem... mnie nie swędzą ręce (tak piszą), ale brzuch. Dodam- nie szukam w sobie niczego na siłę. Jak np. jem i siedzę spokojnie, to się takie mroczki pojawiają. Z czego to może wynikać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masakra...cały dluuuugi pod mi się skasował :/ będę pisała krótkie :P Ane07 tak miałam HELLP... ale jest to baaaardzo rzadki zespół wiec raczej nie musisz się jego obawiać. Musisz jedynie wiedzieć że nie musi dawać żadnych objawów klinicznych, bo jego wykładniki są złe wyniki laboratoryjne (płytki krwi poniżej 100 tys, podwyższone enzymy watrobowe, itd). U mnie nałożył się dwa ciężkie zespoły chorobowe, dlatego Alicja zmarła. Ale jeśli Cie niepokoi to u mnie objawami były początkowo tylko bóle nadbrzusza. Później dołączyło kilka innych. Miałam też problemy z widzeniem (obrzęk siatkówki a później uszkodzenie jej w prawym oku) ale to wystąpiło dopiero podczas parcia w czasie porodu (wysokie ciśnienie krwi oraz wcześniej podane sterydy mogły to spowodować). Jeśli niepokoją Cię "mroczki" to jeśli mogę Ci doradzić jako mama która to przeżyła i lekarz, to przede wszystkim kontroluj ciśnienie 3 dziennie (zarówno zbyt wysokie jak i za niskie może dawać takie objawy) oraz zbadaj poziom cukru na czczo. Musisz także wiedzieć że takie mroczki to może być fizjologia, poniewaz w czasie ciąży przepływ krwi w mózgu zmniejsza się i może dawać takie objawy. Pamiętaj o piciu ok.2-3 litrów wody na dobe! Ale... jeśli dalej będzie Cię to dalej niepokoić to udaj się najlepiej do dobrego internisty bądź neurologa (z doświadczenia wiem że większość ginekologów zbagatelizuje temu problem). Mam nadzieje że trochę pomogłam;) trzymaj się dzielnie! Wszystko będzie dobrze! Zobaczysz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze napisze dwa słowa co u mnie... Otóż wróciłam do pracy. Przez pierwsze 1,5 tyg było bardzo ciężko. .. Najgorzej jak sama musiałam badać malutkie dzieci :( jednym z moich pacjentów był chłopczyk który urodził się tego samego dnia co moja córeczka :( wytrzymałam do końca badania, ale później się rozsypalam... na szczęście moi koledzy z pracy mocno mnie wspierają i jak tylko potrzebuje to użyczają mi swojego ramienia żebym mogła się wypłakać. To pomaga. . . z dnia na dzień jest coraz lepiej, jestem coraz silniejsza... Chociaż właściwie nie...przez te 11 tygodni od chwili śmierci Alicji nie było dnia żebym nie płakała ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla odmiany teraz napisze coś pozytywnego :) Byłam już na konsultacji u genetyka. Mam zlecony cały panel badań. Za tydzień tez będę mogła wykonać rownież badania przeciwciał w kierunku zespołu antyfofolipidowego. Już nie mogę się doczekać jak poznam wszystkie wyniki i będziemy mogli zacząć się starać o kolejnego dzidziusia. Najbardziej jednak się cieszę, że mój mąż podziela moją chęć i potrzebę zajścia w ciążę (jeszcze kilka tygodni temu strach tak go paraliżował że nie chciał kolejnej ciąży). Oby te trzy miesiące szybko minely:) Mam teraz za zadanie znaleźć lekarza hardcora, który jest w stanie podjąć się prowadzić moją kolejną ciążę. Dziewczyny... w końcu po tych trudnych tygodniach, cierpienia, łez zaczynam widzieć światełko w tunelu... czuję, że wszytko kiedyś dobrze się ułoży i że w końcu będziemy szczęśliwi tak jak na to zasługujemy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aaa... I jeszcze jedno :) chciałam Wam się pochwalić, że zrobiłam piękny album mojej córeczki! Wywołałam zdjęcia od testu ciążowego, przez zdj usg i moje brzuszkowe oraz zdjęcia mojej Aluni po porodzie. Zrobiłam tez zdjęcie pięknego koronkowego kocyka zawiniętego w becik, białą czapeczką i medalikiem z którymi to Ala została pochowana... Wszytko wyszło pięknie i subtelnie... Ciesze się ze mam taką pamiątkę. Codziennie oglądam i myślę sobie ze czas ciąży, te ponad pół roku, to były najszczesliwsze chwile mojego życia, a Alicja była moim błogosławieństwem. A teraz jest moim osobistym Aniołkiem:) Kocham ją nad życie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ane07
Kochana! bardzo Ci dziękuję za rady. Mam niskie ciśnienie. będę się sprawdzać. Ja jestem też na forum poronienie .pl i tam dziewczyny piszą o dużej ilości specjalistycznych badań, polecają lekarzy i w ogóle jest bardzo fachowo. :) Pięknie, że masz Pamiątkę. Ech.. ja poza testem i usg muszę tyle mieć tylko w sercu (jedyna fotka z pogrzebu nie wyszła). Tak musi być. Przytulam i gratuluję tych sił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IzaMamaAlicji
Aniu, dobrze, że masz taką piękną pamiątkę. Na pewno pomoże Ci ona przejść przez trudny okres żałoby i niejeden trudny czas. Wiesz ja też w ciąży miałam bóle nadbrzusza i to takie bardzo silne, promieniujące do kręgosłupa. Lekarze to lekceważyli. Zdarzył mi się jeszcze kilka dni po porodzie i wyszły mi źle wyniki ASP i ALT, bilirubina w normie. Wiązałam to raczej z braniem antybiotyków po porodzie. Jakie jeszcze miałaś objawy? Dziewczynki, ja już pracuje drugi dzień :) bardzo się stresowałam, ale nie jest źle . Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć kochane. Wieki mnie tu nie było. Przykro mi, ze dołączyły kolejne osierocone mamusie :* U mnie nic nowego w pewnym sensie. Nie udało się zajść w ciążę chociaż staramy się już ponad pół roku. W ostatnich dniach zrobiliśmy badania nasienia męża i chyba tu jest przyczyna bo wyniki są na prawdę kiepskie.. no ale nie o tym, nie o tym ;) Kochane moje, chcę się Wam pochwalić moją "przemianą". Zacznę od początku. Ostatni raz byłam na tym forum kilka miesięcy temu. Gdy zobaczyłam, że coraz więcej Was jest już w ciąży, nawet te którym dzieciątko umarło później niż mi, nie potrafiłam tego ogarnąć. Serce mi pękało czytając szczęśliwe wpisy aż pewnego dnia przestałam wgl Was czytać. Ostatnie miesiące to była totalna udręka, tęsknota za Lenką, bezowocne starania o dzidziulka, testy owu, testy ciążowe, wizyty u gina itp. itd. Masakra, psychika wariowała przez to ciągłe obciążenie. Dodatkowo ... ciąża szwagierki. Te z Was, które znają moją historię wiedzą jak smutną ( aż wstyd mi teraz tak pisać i myśleć) była dla mnie wiadomość, że Oni znów będą mieli dzieciątko a my tak bardzo chcemy i nic. Z czasem okazało się, że to będzie dziewczynka... Aj, szkoda pisać jak się wtedy czułam. Wy dobrze znacie to uczucie. W rezultacie gdy o Jej ciąży dowiedziałam się w okolicach maja, nie spotykałam się z Nimi przez całą ciąże. Nawet na Święta mąż pojechał z synkiem sam do teściów bo wiedziałam, że Oni też tam będą, a mi pęknie serce gdy zobaczę Ją w ciąży, przecież ja w zeszłym roku o tej porze też byłam praktycznie na tym samym etapie... Tak mijały miesiące. Cofnę się trochę wstecz, do Święta Zmarłych którego bałam się ogromnie, a było zupełnie inaczej niż się spodziewałam. Moja kochana Księżniczka pomogła mi, dała siłę. Oczywiście nie obyło się bez łez, ale było łatwiej niż się spodziewałam. Od tego momentu zaczęłam się czuć "lepiej". Chyba podświadomie zbierałam siły. Nadszedł czas porodu szwagierki. Nikt nie powiedział mi, że urodziła. Maż trzymał to w tajemnicy i zastanawiał się jak i kiedy mi to powiedzieć. Ostatecznie dowiedziałam się od obcego człowieka w pracy... W efekcie zwolniłam się do domu i przebeczałam masę czasu. Czułam się wstrętnie, okropnie, czułam się oszukana, rana w moim sercu znowu bolała jak wcześniej. Miałam wrażenie, że czas się cofnął i znów jest 15 luty, znów rodzę moją martwą malutką Królewnę... aj, straszne, straszne, straszneee. Któregoś dnia jednak zaczęło mi coś świtać... na odwieczne pytanie "Czemu to musi być dziewczynka, nie dość mi ciężko?! Gdyby był chłopczyk byłoby mi łatwiej!" zaczęłam sobie zupełnie naturalnie, nie na siłę odpowiadać "A może właśnie dlatego urodziła się dziewczynka żeby było mi łatwiej... tylko muszę na to inaczej patrzeć" ta myśl przyszła do mnie sama. Może to był "pomysł" mojego umysłu na ratowanie siebie bo to co czułam było straszne i na prawdę miałam ochotę zniknąć. Zrobić coś żeby mnie nie było, żeby ten koszmar się skończył. Pierwszy raz tak prawdziwie nie miałam już sił żyć. W mojej głowie pojawiła się samolubna świadomość , że ani Synek ani Mąż nie są w stanie mi pomóc. Na szczęście dzięki bliskim udało mi się opamiętać i pozbierać. Pozbierałam się na tyle, że zaproponowałam Mężowi, że powinniśmy odwiedzić Malutką Kalinkę, bo tak ma na imię córeczka brata męża. Domyślacie się jak zareagował. Z jednej strony radość bo to dla Niego przecież takie ważne żebyśmy mogli się razem spotkać, a z drugiej strony czy to jednak dobry pomysł... tyle nas kosztowało żebym doszła do takiego momentu w jakim jestem. Żebym zaczęła wracać do życia. W każdym razie pojechaliśmy. Na mój widok szwagierka popłakała się, uściskała mnie i powiedziała że nie wierzy, że jestem. Poszłam zobaczyć Malutką. Bałam się bardzo, że jak Ją zobaczę to się rozpłaczę albo nie wiem co, a przecież to radość że urodziło się dzieciątko, nie chciałam sprawiać Im przykrości. Na szczęście poszło dosłownie "jak z płatka"... malutka dziewusia rozkochała mnie w sobie od pierwszej sekundy.... Kruszynka.... Ma ciemne włoski jak nasza Lenka... jest taka grzeczna, przewraca tylko tymi oczkami... no cud miód :) I tym sposobem Kalinkowe serce pomogło pozbierać się ciotkowemu sercu :) Jeszcze 3 tyg temu było ze mną źle, uwierzcie a ta sytuacja pomogła mi na tyle, ze jeszcze będąc w odwiedzinach u malutkiej zaproponowałam czy nie chcą ubranek i wszystkiego co miałam dla Lenki. Powiedziała, że mam świadomość, że to takie trochę inne okoliczności i zrozumiem jeśli odmówią. Szwagierka powiedziała, że bardzo chętnie jeśli tylko chcę. Jeśli udawała to dobrze Jej wyszło ;) W każdym razie za dwa dni zjawiłam się u Nich z torbami pełnymi ciuszków, pościeli, pierdółek i innych różności:) Wreszcie będzie komu założyć te opaseczki, czapeczki, śpioszki i inne cudowności :) Wieczorem dostałam od Nich smsa ze zdjęciem Malutkiej w jednym z ubranej od nas  Wiem, że mój Skarb patrzy z nieba i jest dumny z matki swojej, ze się udało;) Jestem bardzo szczęśliwa, Kalinka będzie moją chrześniaczką :) Tyle prosiłam Boga o pomoc, pomógł. Zupełnie inaczej niż się tego spodziewałam, oczekiwałam. Nigdy nie odzyskam tu na ziemi mojej Królewny, ale mała Kalinka jest dla mnie namiastką tego szczęścia :) Widzę w Niej moją Lenkę, którą Pan Bóg w pewnym sensie mi oddał w możliwy dla nas sposób. Zacałowałabym Ją, zaściskała, ale muszę się kontrolować żeby nie być za bardzo upierdliwa, hehe. Z wizytami tez narazie się wstrzymam żeby mnie nie znienawidzili ;) Także jestem szczęśliwa bardzo bo nie dźwigam tego ciężaru zawiści i żalu do świata. Potrafię się cieszyć :) Za kilka dni 15 luty, rocznica śmierci mojej Malutkiej Lenki, kochanej Królewny, która nie miała tyle szczęścia. Płaczę pisząc dziś do Was bo tęsknię za Nią tak bardzo, że brak słów, ale dziś mogę powiedzieć, że nauczyłam się z ta tęsknotą żyć. Jestem pewna, że przyjdą dni kiedy będzie ciężko, jeden z Nich właśnie nadchodzi.... ale dam radę, wiem że dam radę. Świadomość, że w zeszłym roku o tej porze miałam w brzuszku mojego Skarba, którego dane mi było utulić tylko przez chwilę bardzo boli i tego nie zmienię, ale ten rok pozwolił mi przeżyć moją żałobę. Nauczył mnie pokory do życia, pokazał mi ilu mam wokół kochających ludzi i do dzięki Nim tu teraz jestem. Wierzę, że jeszcze kiedyś zostanę mamą, ale nie mam już tego "ciśnienia". W tym miesiącu pierwszy raz od nie wiem kiedy nie zrobiłam testu owu. Co będzie to będzie, chce znów cieszyć się życiem i moimi bliskimi. Cieszyć się na myśl, że kiedyś nosiłam w sobie malutką Dziewczyneczkę dzięki której stałam się lepszym człowiekiem Kocham Cię moja Malutka całym mamusinym sercem. Bądź zawsze obok :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
Mamo walentynkowych aniołków-pieknie to ujęłas!!! Wzruszylam się twoimi słowami; ( cieszę się, że widzisz światełko w tunelu, będziesz jeszcze mamą, wierze w to,jesteś bardzo dzielna:*:) gratuluję mamie chrzesnej ślicznej chrzesnicy:))) wiem co miałaś na myśli, że nie chciałaś tu zaglądać. Twoja Lenka jest dumna z takiej mamy!!! Jesteś silną babką! Ściskam cie mocno. Trzymaj się ciepło, zbliżająca się pierwsza rocznica jest trudna choć może nam się wydawać, że się pozbieralysmy.musisz ją przeżyć:* (*)(*)(*) dla twojej Lenki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ane07
Mamo Walentynkowych Aniołków popłakałam się. Bardzo to wzruszające. Pamiętamy o Twojej Lence, razem z Tobą. Mi też pomógł zwrot- oddanie wszystkich rzeczy dla córeńki koleżance (urodziła mc po mnie) i dla biednej dziewczyny -pieluszki, smoczki, kosmetyki itp. to mnie bardzo wyzwoliło. Teraz noszę chłopca... będzie czas na przygotowania, choć to 31 tc. Przytulam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IzaMamaAlicji
Mamo Walentynkowych Aniołków, płakałam jak czytałam Twój wpis. Każda z nas rozumie Twój ból... Wiesz, mnie moja córka Alicja pomogła wejść w Nowy Rok. W sylwestra byłam na mszy, bo modliliśmy się za wszystkich, którzy odeszli w 2016 roku. Gdy ksiądz wyczytał moją Kruszynkę rozsypała się. Płakałam całą mszę (wcześniej nigdy nie płakałam przy obcych, zakładałam na siebie jakby "pancerz obronny") i po mszy było już lepiej. Myślę, że oczyściłam się wtedy. Zdarzają się dni gdy jeszcze płaczę, bo nadal tęsknię, ale jest to już inny rodzaj płaczu. Teraz żyję z nadzieją, że kiedyś spotkam się z moją Alicją i ze ona mi wszystko wybaczy(największy żal mam do siebie, że nie zobaczyłam jej po porodzie, ale codziennie w modlitwie przepraszam za to moją Córkę). Ala pewnie się nie gniewa tylko czuwa nad mamusią :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IzaMamaAlicji
Mamo Walentynkowych Aniołków, płakałam jak czytałam Twój wpis. Każda z nas rozumie Twój ból... Wiesz, mnie moja córka Alicja pomogła wejść w Nowy Rok. W sylwestra byłam na mszy, bo modliliśmy się za wszystkich, którzy odeszli w 2016 roku. Gdy ksiądz wyczytał moją Kruszynkę rozsypałam się. Płakałam całą mszę (wcześniej nigdy nie płakałam przy obcych, zakładałam na siebie jakby "pancerz obronny") i po mszy było już lepiej. Myślę, że oczyściłam się wtedy właśnie dzięki Ali. Zdarzają się dni gdy jeszcze płaczę, bo nadal tęsknię, ale jest to już inny rodzaj płaczu. Teraz żyję z nadzieją, że kiedyś spotkam się z moją Alicją i ze ona mi wszystko wybaczy(największy żal mam do siebie, że nie zobaczyłam jej po porodzie, ale codziennie w modlitwie przepraszam za to moją Córkę). Ala pewnie się nie gniewa tylko czuwa nad mamusią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam mamusie czy któraś miała taka sytuacja ze dziecko żyło do samego końca pojawiły sie skurcze odejście wód i poród 15tc :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
Ane to już nie dużo ci zostało:) i przytulisz swego synka:)) zobaczysz zleci ci . trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie:) pozdrawiam i powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Justynna88
Gościu ją tak miałam ale w 20 tc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyny co u Was? Taka straszna cisza już dwa tygodnie :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Proszę Was o pomoc. Jestem aniołkową mamą, aktualnie w ciąży i mam dylemat odnośnie postu ścisłego jutro i w Wielki Piątek. Kościół nigdzie nie wspomina o kobietach w ciąży w tym temacie. Jak Wy podchodzicie do tego tematu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ane07
Hej! U mnie już 33 tc. Ale przede mną ten 35... Trudny. Ja gościu jutro poszczę tak, jak w piątki. Nabiał jem ale nie mięso. Zjem rybę, makrelę czy ser. Warzywa na parze. Dla Boga to chyba dobra ofiara, bo w tej intencji wybieram świadomie, a niuniowi pewnie nie zaszkodzi. Fakt, że w sobotę już bardzo muszę mięso. Ja chciałabym podjąć też jakąś pokutę. Zwłaszcza, że poród ma być na Wielkanoc samą :-) tylko trudno mi jeśli chodzi np o słodycze - parę dni odstawiłam i pojawiły się skurcze nóg i brzucha. Hmmm... Może jakieś pomysły? W którym tyg jesteś? A dziewczyny - jak u Was? Czy są u Was grupy wsparcia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
@gość : Post nie dotyczy i nigdy nie dotyczył kobiet ciężarnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×