Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość Ania mamaZuzi

Poród martwego dziecka

Polecane posty

Gość Aanneczkaa78
Bardzo Wam Dziewczyny dziękuję! Jesteście nieocenionym wsparciem...Mamo Gucia, Justysiu26, MamoSiB, Mamo najpiękniejszego aniołka tęsknię....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
Justan super ze się odezwałaś :) Aniu to wszystko normalne to co piszesz każda z nas to miała .ja nie poszłam do żadnego specjalisty ale winę wobec śmierci swojej córki bardzo długo nosiłam w sobie .długo zarzucalam sobie ze mogłam postąpić inaczej .niestety los tak chciał .a rodzina nie wie przez co przechodzisz .z czym musisz się mierzyć każdego dnia. tylko ten kto stracił dziecko wie co rodzice zwłaszcza mamy przechodzą . ja tez szukałam tutaj na forum oparcia i zawsze je tu otrzymywalam choć te dziewczyny juz tu nie zaglądają :( a szkoda bo chciałabym wiedzieć jak się im życie potoczyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
Aniu podziwiam Cię ze zdobyłaś się na odwagę wyjazdu bo ja nie pojechałam nigdzie. 9 mcy po stracie córki zaszlam w ciążę z synem i powiem Ci ze to było 9 trudnych dla mnie miesięcy. strach o synka towarzyszył mi na każdym kroku.teraz mój synek ma 2 lata i 4 mce a drugi 27 skończy 9mcy i oni są najlepszym lekarstwem na to co mnie spotkalo.mam jeszcze 10letnia córkę.zadne z nich nie zastąpi mi straty córki.są dni ze płacze ze tyle mnie ominęło :( jak patrze jak dzieci się rozwijają i rosną ale żyje i uczę się z tym żyć i staram się dla mojego aniołka . Aniu jesteś na początku tej trudnej drogi i musisz szukać dla siebie najlepszego lekarstwa(choć nie wiem czy takie istnieje) jak to przetrwać .musisz uczyć się żyć a czas ci w tym pomoże. Nie słuchaj innych patrz w siebie jeśli masz ochotę to płacz jeśli potrzebujesz wsparcia to pisz .to idź do psychologa nie bój się może ci to pomoże na twoje lęki. ja zawsze postaram się ciebie wesprzec.przytulam cie mocno do serducha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
Siedzi aniołek wśród gwiazd miliona I patrzy na Ciebie Matko zamyślona Patrzy jak płaczesz po kątach skrycie Jak starasz się na nowo ułożyć swe życie Jak walczysz z trudami dnia codziennego I jak tęsknisz do Dziecka – do Synka swojego Jak tłumaczysz bliskim i dalekim Że byłem Dzieckiem, że byłem Człowiekiem Że choć malutki w Twym sercu schowany Byłem Twym Synkiem – kochanym i oczekiwanym Matko kochana – Twój ból nie ustaje Wiedz, że mnie również serce się kraje Lecz widać tak być już musiało Że teraz osobno, choć wcześniej jedno ciało Gdy smutno Ci będzie, gdy świat Cię znów wkurzy Popatrz w niebo, na księżyc duży Tam zawsze ja – gdy taka potrzeba Mrugnę do Ciebie z obłoków nieba Dla ciebie Aniu :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
"Oni są z nami  Niepokonani przez czas  W każdym oddechu  Życia pośpiechu są w nas  Na żądanie  świat nie stanie ale ty  Możesz tylko  do spotkania liczyć dni  " ttps://m.youtube.com/watch?v=LHQBGGgoom8

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aanneczkaa78
Justysiu, bardzo, bardzo Ci dziękuję... choć przez ten wiersz znowu ryczę jak głupia.... tak strasznie za Nim tęsknię... nawet nie mogłam Go przytulić, ani pocałować i powiedzieć, jak bardzo Go kocham...widziałam Piotrusia tylko dwa razy - zaraz po porodzie, w inkubatorku, jak jechał na neonatologię, a później w innym szpitalu, w dzień Jego śmierci, podłączony do mnóstwa kabli, też nie mogłam Go dotknąć... to tak strasznie boli....Boże, tak strasznie tęsknię za moim Synkiem, tak bardzo....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamaSiB
Aniu, masz rację że my jesteśmy na innym etapie żałoby ale z jakiegoś powodu ciągle tu wychodzimy na te strone. .. może ciągle też potrzebujemy jeszcze pomocy... we mnie cały czas jest mnóstwo bólu, niewyplakanego - z jedynej strony już wróciłam do życia a z drugiej ciągle tęsknię). Pisz i nie myśl ze komuś zawracasz głowę. Kazda z nas przeszła przez brak zrozumienia w otoczeniu. To tylko potegowalo ból. Ludzie uważają że skoro masz już jedno dziecko to TA STRATA nie jest taka straszna. Tak jakby jeden człowiek mógł zastąpić drugiego (ciekawe że ludziom nie przychodzi to do głowy jak umiera ktoś dorosły, ale takie myślenie jest normalne gdy odchodzi dziecko) . Nie wiem skąd jesteś. .. w niektórych miastach są wspólnoty rodziców po stracie i warto tam pójść. . Jeśli nie ma takiej wspólnoty w Twojej miejscowości to jeśli zechcesz możesz spróbować pójść do wspólnoty uwielbieniowej. Ja trafiłam do takiej ok miesiąc po śmierci malutkiej i pierwszy raz doświadczyłam tam żywej obecności Boga, działania Ducha Świętego. Trwalam na uwielbieniu i często przy tym płakałam, ale jak wracałam do domu doświadczalam ponadnaturalnej radości. Jeśli lubisz czytać jest wiele mądrych książek. . mi bardzo pomogły "witraże w ciemności ". Na ból po śmierci dziecka nie ma szybkich i prostych rozwiązań.. trzeba czasu żeby przyzwyczaić się do tego bólu i nauczyć z nim żyć. Bo on staje się nieodłączną częścią każdej chwili, każdego oddechu. Nie ma dnia ani chwili żebym nie miała jej w głowie i sercu. . Ale to co jest dla nas ciężarem i trudem w życiu może stać się tym co nas podniesie do nieba, bliżej Boga. Mamy dzieci u Pana, więc też motywację aby żyć wiara, żeby je przytulić po śmierci . Przytulam mocno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko 1J 3.20

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
Aniu ciężkie jest dalsze życie po śmierci dziecka:( Ja straciłam brata 3 mce temu , powiesił się :( i jest mi strasznie ciężko :( miałam tylko jego i szlag mnie chce trafić ze Bóg mu na to pozwolił :( miałam tydz przed śmiercią dziwne sny , moje anioły mnie ostrzegały lecz ja źle odczytałam te sny :( i tak się winie ze pół roku się z nim nie odzywalam bo się poklocilismy , że nie mogłam mu pomóc gdy tego potrzebował :( Aniu przytulam cie .ja w listopadzie będę mieć 4 lata jak moja córka nie żyje:( i choć minęło tyle czasu rana w sercu jest i pytanie czemu akurat ja :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aanneczkaa78
Justysiu... Bardzo Ci współczuję w powodu śmierci brata i przytulam bardzo mocno.... Śmierć samobójcza bardzo boli i na pewno każdy się w takiej sytuacji obwinia, ale ostatecznie to osoba, która się na nią decyduje robi ten krok i nikt nie może temu zapobiec...Jak pisałam wcześniej, w naszej rodzinie ten rok jest straszny... w styczniu zmarł 32 letni brat mojego męża, który również był mi bardzo bliski, właściwie to miałam z nim lepszy kontakt, niż mój mąż.. Umarł na raka, na czerniaka, od diagnozy do śmierci minęło zaledwie 9 miesięcy... Ból był straszny, ale jednocześnie była nadzieja, bo nosiłam pod sercem Piotrusia, który wszystkich cieszył i dawał radość...Pamiętam wigilię 2016, dzień przed dowiedziałam się na badaniu genetycznym, ze będzie syn i że jest zdrowy! To były piękne święte i w życiu byśmy nie pomyśleli, że taki będzie finał...Nawet Bartek się cieszył, myślał że dożyje jego urodzin, liczył na to... w tym roku Bóg zabrał do siebie dwóch chłopców i nie mogę, nie rozumiem dlaczego tak się stało... a może jednak rozumiem? Wczoraj dużo czytałam i wiem, że mój Syn musiał umrzeć, abyśmy byli zbawieni dzięki Jezusowi, ponieważ przed tą tragedią byliśmy daleko od Boga i myśleliśmy, że wszystkie nasze plany będą zrealizowane... ja byłam tak pewna, że nawet niespecjalnie modliłam się o pomyślne rozwiązanie, bo przecież skoro dziecko jest zdrowe, a ja 3 tygodnie przed terminem będę już w szpitalu, a poród przez CC, to co może się stać??? Byłam zupełnie bez pokory...I niestety, sama jest sobie winna... Jak napisał św. Paweł, Karą za grzech jest śmierć, i choć chodzi tutaj o śmierć wieczną zamiast zmartwychwstania, to ja uważam, że mój Synek musiał umrzeć, aby nasze życie się zmieniło, gdyż znając siebie, gdyby tak się nie stało, znowu bym narzekała, że jest ciężko, że jestem zmęczona i nie wyspana.. Tak trudno było docenić, to co się ma, a jeszcze trudniej pogodzić się z tym, co zostało odebrane.... Justysiu, podziwiam Ciebie, jesteś bardzo silną kobietą, mocno Cię przytulam i modlę się za Was Wszystkie, Ania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aanneczkaa78
Mamo SiB, bardzo dziękuję... chciałabym mieć taką wiarę, jak Ty i modlę się o to... tak w pierwszej kolejności modlę się o łaskę wiary, a potem będę modlić się o inne rzeczy... Mieszkam w Warszawie, jest tutaj wspólnota rodziców po stracie na Służewiu u Dominikanów, chyba pierwsza taka w Polsce...jednak w wakacje nie było spotkań, czytałam, że zaczną się w październiku, ale zadzwonię i jeszcze się upewnię, na pewno tam pójdę....ja najbardziej obawiam się, że zupełnie odizolowałam się od ludzi, być może spotkania z nimi, ze znajomymi by mi pomogły, ale jeszcze nie czuję się na siłach, może to błąd? Chciałabym podpytać Cię o jeszcze inne rzeczy, ale nie wiem, czy tu jest dobre miejsce? w razie czego zostawiam swojego maila, jakbyś zechciała się do mnie odezwać na priv, a jeśli nie, to będę tutaj pisać i czekać na każdy wpis... to prawda, że ludzie nawet wielkiej wiary, jak moi Rodzice i po różnych trudnych przejściach, nie są w stanie do końca zrozumieć.... nawet moja teściowa, która sama straciła syna, nie jest dla mnie oparciem, gdyż uważa, że powinnam skupić się na Helence i modlić się.... Kocham swoją Córeczkę nad życie, ale ta część serca, w której zamieszkał Piotruś, jest tylko dla Niego i to się nie zmieni, nawet jak zdecyduję się trzecie dziecko... wszystkim to tak trudno zrozumieć... wszystkim, oprócz Was... Mój mail: kargul.anna@gmail.com, napisz, jeśli będziesz chciała... Przytulam mocno i dziękuję za wszystko... Ania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
Aniu myślę że takie spotkania ci pomogą . dziękuję Ci za wsparcie :* no to ciężki rok dla was ; ( bardzo współczuję :( Ja w ciazy z chłopcami bardzo dużo się modlilam.zreszta odkąd zmarła córka wróciłam do Boga podobnie jak ty myślałam że jestem władca swego życia .niestety jak mi los pokazał tak nie jest.zawsze gdy mam problem nawet błachy zawierzam to bogu i moim aniołom. Mój brat zostawił 8 letniego syna i roczna córkę :( mój bratanek bardzo źle znosi śmierć ojca :( a ja szukam wytłumaczenia :( zdjęcie mojego brata stoi na polce kolo mojej córeczki i pytam go dlaczego ??? :( cisza i jego brak jest straszny :( strasznie mi go brakuje . Gdybym mogła wyciaglabym go z pod ziemi ożywila i nakopala do d**y za to ze nas zostawił ! Sami przechodzilismy brak matki ja 11 lat a brat 10lat i zawsze powtarzałam mu ze dzieci muszą mieć obojga rodziców i musi patrzeć dobra dzieci . Teraz zawinil alkohol :( po raz drugi w mojej rodzinie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aanneczkaa78
Justysiu, naprawdę bardzo Ci współczuję... bardzo dużo przeszłaś, bardzo... jesteś bardzo dzielną kobietą... jak wyjść z tej otchłani i znaleźć sens? Ja wierzę w życie wieczne, naprawdę... teraz bardziej niż wcześniej, bo nie wyobrażam sobie nie spotkać swojego Synka, jednak teraz jestem tu na ziemi i nie wiem, jak odnaleźć radość... wczoraj dużo czytałam, że życie to dar od Boga, że powinniśmy mu dziękować za każdy przeżyty dzień... ale moje życie to teraz udręka, Ty również masz bardzo trudny okres, bardzo... jak cieszyć się teraz tymi dniami??? gdzie w nich odnaleźć radość z tego ziemskiego życia, które przecież również musimy przeżyć??? próbuję go odnaleźć w byciu z moją Córką, z resztą teraz widzę, jaka byłam dla niej mało dostępna, pochłonięta swoimi sprawami, jednak trudno mi nawet zdobyć się na szczery uśmiech, choć czasem się udaje... Ona też cierpi, jak widzi mnie i ciągle przypomina mi, jak była malutka, żeby mi zobrazować, że i ona była takim małym dzidziusiem, na które ja nie mogę teraz patrzeć... to takie dobre i mądre dziecko, a ma dopiero 6 lat... Ściskam Cię mocno Kochana, jak będziesz miała ochotę, to podałam również swojego prywatnego maila... Przytulam mocno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IzaMamaAlicji
Aneczko, Twoja strata jest bardzo świeża, ale zobaczysz, że dojdziesz do momentu, w którym będziesz odczuwać mniejszą wściekłość. Zawsze będziesz tęsknić za swoim Piotrusiem, zawsze będzie on Twoim Synem i napewno kolejne dziecko go nie zastąpi, ale pamiętaj o swojej Hani. Nam dorosłym ludziom jest ciężko wszystko ogarnąć,a co dopiero kilkuletniej dziewczynce? Twoja córka straciła brata, nie pozwól żeby i z Tobą straciła kontakt. To co teraz dzieje się w Waszym życiu ma ogromny wpływ na przyszłość Waszej rodziny. Ja też musiałam się trzymać dla mojej Gabrysi, ale ona nie rozumiała wtedy co się stało, nadal podchodziła do mojego brzucha i mówiła "dzidzi", ale ona, naprawdę ona dała mi siłę. Czytając wtedy to forum widziałam też, że nie jestem w najgorszej sytuacji, niektórzy mieli gorzej, bo nie mieli jeszcze dzieci. Dla mnie Bóg okazał się nieco łaskawszy. Doszłam też do wniosku że skoro jest tyle silnych kobiet, które posklejały jakoś swoje życie to i mnie się uda. U nas w sobotę minie rok i z pewnością mogę powiedzieć, że jest inaczej, zupełnie inaczej, choć nie jest idealnie. Śmierć Alicji spowodowała, że w moim życiu istotne są inne wartości. Może tak jak pisałaś, może śmierć naszych dzieci była po coś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IzaMamaAlicji
"Kochana mamo, wiem, że mnie nie widzisz, nie słyszysz i nie możesz dotknąć. Ale ja jestem...istnieję ...w Twoim życiu, snach, Twoim sercu...Istnieję. Kidy byłem tam na dole ,w Twoim ciepłym brzuchu godzinami zastanawiałem się,jak to będzie kiedy będę już przy Tobie, w tym miejscu o którym powiadałaś gładząc się po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś zasnąć. Ja wsłuchany w Twoje opowieści i kojący głos chłonąłem każde słowo ,każdą informację, a potem cichutko, że by Cię nie obudzić, kiedy wreszcie zasypiałaś...marzyłem. Wyobrażałem sobie te wszystkie cudowne miejsca i Ciebie ,jak wyglądasz... Patrzyłem na swoje dziwne nóżki i rączki u których nie wiem czemu było po dziesięć palców i zastanawiałem się czy jestem do Ciebie podobny. Chyba nie – myślałem – bo Ty pewnie jesteś piękna, a ja taki dziwny.. pomarszczony...no i po co mi te dziesięć palców? A potem się wszystko jednego dnia zmieniło. Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i już nie było opowieści. "To nie może być prawda" -mówiłaś godzinami. Słuchałem teraz jak płaczesz, krzyczysz, prosisz i błagasz.. A ja nie wiedziałem o co i dlaczego? Chciałem Cię bardzo pocieszyć więc wywracałem fikołki, żebyś poczuła, że ja tu jestem i Cię kocham. Ale wtedy ty płakałaś jeszcze bardziej. A potem nadszedł tez straszny dzień. Zobaczyłem, że ktoś świeci mi po oczach, straszne światło wpadło w głąb Ciebie. I nagłe wszystko zrobiło się czarne. A mnie coś wyciągnęło. I zrobiło się cicho. Ktoś trzymał mnie na rękach, ale to nie byłaś Ty. A potem usnąłem i kiedy otworzyłem oczy, wszystko wokoło mnie zalewał błękit we wszystkich odcieniach. Byłem ten sam, mały pomarszczony, z dziesięcioma palcami u rąk. Ale Ciebie nigdzie nie było. Obok mnie siedział mały rudy chłopczyk. Witaj – powiedział i uśmiechnął się do mnie. Gdzie moja mama? - zapytałem. On wtedy opowiedział mi wszystko. Że nie każde dziecko trafia do swoich rodziców. Że to nie ma związku z tym jak bardzo mnie chcieli i kochali, że teraz tu jest moje miejsce, pośród innych małych Aniołków. Że będzie mi teraz Ciebie Mamo, brakowało, ale musimy oboje nauczyć się żyć bez siebie. I musiałem nauczyć się tak żyć. Nie, nie było mi łatwo. Płakałem tak jak Ty. I cierpiałem tak jak Ty. Ale jest mi tu naprawdę dobrze. Mam tu wielu przyjaciół, wiele zabawy i radości. Ale nie szalejemy całymi dniami na łące, mamo. Pomagamy starszym ludziom przeprowadzić ich na spotkanie tu w niebie. Znajdujemy ich rodziny, mężów, dzieci, żeby mogli się spotkać tu w niebie. Możesz być ze mnie dumna, mamo. Jestem grzecznym Aniołkiem, naprawdę. No...czasami tylko robimy sobie psikusy i troszkę rozrabiamy.. Wiesz kiedy się tu znalazłem jeden Aniołek ,mój Przyjaciel wytłumaczył mi że nie mogę się skontaktować z Tobą osobiście. Czasem tylko wolno mi pojawić się w Twoich snach ...nic więcej. Ostatnio jednak zacząłem się robić przeźroczysty. I skrzydełka mi nie działają tak jak kiedyś. Mój Przyjaciel popatrzył na mnie smutny i...zabrał mnie na ziemię. Usiedliśmy na białym krzyżu i nagle Cię zobaczyłem. Wiedziałem że to Ty. Poznałem Twój głos. Stałaś tam w deszczu i płakałaś. Powtarzałaś ze bardzo cierpisz...tęsknisz... Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i powiedział że musimy coś z tym zrobić, bo nie możesz tak dalej cierpieć. Musisz żyć, bo wobec Ciebie jest jeszcze wiele planów. Bo są gdzieś dzieci którym musisz pomóc przejść przez życie i otoczyć je miłością tak wielką, jak tą która powoduje teraz Twój wielki ból. Więc piszę, mamo ten list. Pierwszy i ostatni. Musisz wziąć się w garść, uśmiechać ,żyć. Ja Cię bardzo mocno kocham i wiem że to z mojego powodu płaczesz ale tak nie można. Każda Twoja łza powoduje, że moje skrzydełka znikają. Kiedy Ty się poddasz, ja też zniknę. Tu na górze istnieję dzięki tobie i Twoim myślom o mnie. Ale tylko tym dobrym myślom. Mamo uśmiechaj się częściej. Każdy Twój uśmiech to dla mnie radosna chwila. Dzięki Tobie mogę jeszcze zrobić tyle dobrego. Proszę, mamo, żyj dalej. Nie jesteś sama ...pamiętaj o tym. Nie smuć się bo smutek powoduje, że znikam. Pamiętaj, że ja jestem cały czas przy tobie. Kocham Cię mamo..."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aanneczkaa78
IzoMamoAlicji, dziękuję... jednak ten wiersz, który czytałam już wiele razy, powoduje tylko, że płaczę... Bo ja staram się myśleć, że mój Synek za mną nie tęskni, że jest mu bardzo dobrze i nie zna uczucia smutku i tęsknoty, że to tylko nam czas się dłuży, a dla niego to będzie moment, kiedy się spotkamy... Staram się totalnie nie załamywać i być dla Helenki Mamą... Jednak ona jest bardzo mądrą i już starszą dziewczynką, idzie teraz do szkoły i nawet jak mówię do niej, bawię się i śmieję, ona wie, że ja bardzo cierpię... Ona jest tak mądra, że ostatnio jak przełączałam reklamę jakiegoś mleka, żeby nie patrzeć na te wszystkie dzieci, powiedziała, że ona rozumie, że jest mi trudno, ale że ona też była takim dzidziusiem i jak mi będzie ciężko, to mam sobie przypominać, jak ona była maleńka i wtedy naprawdę to mi pomogło... to niesamowite dziecko, jednak ona więcej wie i rozumie, niż mniejsze dzieci i dlatego nie mogę przed nią udawać, bo i tak wyczuwa....rozmawiam z nią szczerze, bo chcę być uczciwa i nie wiem, czy za dużo nie wrzucam jej na plecy...i chociaż kocham ją nad życie i jest najważniejsza, to miłość do niej nie ma wpływu na miłość do mojego Synka, nie da się zastąpić jednej drugą...sama wiesz, wiecie...ona ciągle myśli, że ja jeszcze będę w ciąży, czeka na to... strasznie lubi małe dzieci i jest bardzo opiekuńcza, stąd bardzo, ale to bardzo żałuję i mam poczucie winy, ze nie dałam jej obiecanego Braciszka... to straszne i najbardziej żal mi właśnie Jej...mam taką sytuację w Rodzinie, ze mój Brat też ma jedną córkę, o którą bardzo długo się starali, ma teraz 8 lat i choć wiem, że oni bardzo chcieli mieć drugie dziecko, to im się nie udało... ale akurat ich córka nigdy nie chciała mieć Rodzeństwa, a moja Hela bardzo... szczególnie przypatruje się małym dzieciom, dużym Rodzinom, mnie pyta jak to jest mieć Rodzeństwo, bo ja mam 3 starszego Rodzeństwa i wiem, jak jej żal...serce mi się kraje, bo to dziecko Anioł, dobre, mądre, empatyczne, cudowne...i jak mantrę codziennie za Nią dziękuję, ale nie zmniejsza to bólu po stracie Synka, jednak powoduje że bardziej doceniam, to co mam... wiem, że czas zrobi swoje, tylko dlaczego niektórzy myślą, że już powinnam się "pozbierać"? Przecież to dopiero 2 miesiące.... I jeszcze jedno co chyba najbardziej mnie martwi, jestem w totalnej izolacji... po prostu nie wyobrażam sobie spotkania z dawnymi znajomymi, nie wiem, co im powiedzieć, jak... nie wyobrażam sobie powrotu do pracy, bo wszystkim opowiadałam o ciązy, co będę robić po porodzie, zapraszałam wszystkich w odwiedziny, a teraz boję się ludzi, to straszne.... to mnie najbardziej przeraża, bo tym samym alienuje swoje dziecko od znajomych, przyjaciół... dajcie radę, jak przebrnąć i pokonać tą fobię społeczną po stracie? Chyba, że ja jestem jakaś nienormalna i to nie jest normalne, że mam taki strach przed spotkaniami? Najchętniej bym się zamknęła szczelnie w domu, tutaj czuję się bezpiecznie i nie chcę nikogo widzieć... kiedy to minie???? dziękuję i ściskam Ania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aanneczkaa78
Kochane, każdy Wasz wpis jest na wagę złota i za każdy dziękuję... czekam na każdy post jak na lekarstwo dla duszy... piszcie, piszcie, piszcie... ściskam mocno, Ania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
Aniu spotkania są trudne :( do mnie tydz po śmierci corki przyszła koleżanka która urodziła miesiąc przede mną .razem chodzilysmy do tego samego lekarza cieszylysmy się ciąża .przyszła z synkiem bo pytała się czy dam radę .dałam wytrzymałam ale później płakałam jak bobr :( i pytalam boga czemu ja :( bardzo mnie wspierała i spotykalam się z nia a jej synka tulilam i brałam na ręce choć serce mnie bolało ze nie mogę przytulic tak swojej córki to te spotkania z nią nie były złe .do tej pory gdy widzę jej synka widzę obok niego moja córkę i nie raz zamyslam się jak by moja córka teraz wyglądała. Gdy staraliśmy się o dziecko i nam nie wychodziło dowiedziałam się że bliska kuzynka męża jest w ciąży .bali się nam to powiedzieć :( gdy wracalismy do domu rozplakalam sie w aucie i wtedy maz mocno scisnal mnie za reke i powiedzial nie placz nam tez sie uda i będziemy mieć dzidzie.nie zapomne tego jego wsparcia.przeplakalam wtedy pół nocy.a za 3 mce byłam w ciąży która ukrywałam aż brzuch mi nie urósł bo bałam się. Po 8 miesiącach po stracie córki byłam znowu w ciąży .teraz mam w domu 2 synów i córkę za co bardzo dziękuję Bogu ze ich mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamaSiB
Justysiu..bardzo bardzo Ci współczuję... :-( .. Nie jesteś odpowiedzialna za decyzje brata, nie obwiniaj się kochana, to nie Twoja wina. Aniu jeśli chcesz mieć wiarę to ją otrzymasz napewno (wiara jest łaską). Bóg jest miłością, to nie On zsyla nieszczęścia i śmierć... Posłuchajcie w wolnej chwili, jeśli macie ochotę konferencje o.Szusaka np. "Rekolekcje Ulepione Tęsknotą". Warto pójść na jakieś rekolekcje np. Kurs Nowe Życie, Kurs Alfa lub Rekolekcje Ignacjanskie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamaSiB
O Dominikanach na Sluzewiu mówi też Kasia Olubinska (można posłuchać jej świadectwa na youtube). Tam dużo się dzieje. .. poza wspólnotą rodziców po stracie są wspólnoty odnowy, wieczory uwielbienia, msze o uzdrowienie. .. Mi Aniu też ciężko było wrócić do ludzi ... Do większości z czasem wróciłam, chociaż nie do wszystkich. Daj sobie czas, nie musisz spotykać się od razu ze wszystkimi. . może najpierw z jakąś naprawdę bliska kolezanka i jej rodziną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
MamoSib dziękuję .wiem ze nie mogę się obwiniać ale taki mam żal do siebie że po raz kolejny po kłótni nie wyciagnelam do brata ręki :( mój brat nie poznał mojego najmłodszego synka który się urodził dokładnie w urodziny brata i o to tez mam żal do siebie :

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość itna
Aneczko78 tak strasznie mi przykro. Mój Synuś urodził się martwy 5 miesięcy temu. Bardzo mi go brakuje. Mam już 2.5 letnią Córcię i to dzięki niej żyję dalej. Chcę jej dać wszystko co najlepsze. W ciąży źle się czułam i wiem że ją zaniedbywałam dlatego teraz robię dla niej wszystko. Tłumaczę sobie że taki był sens życia mojego Synka - żebym zaczęła doceniać to co mam. To jaką jestem szczesciarą, że ją mam. Tulę Cię mocno:-*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
"Żałoba jest podróżą. Jak zmagać się ze stratą"Kenneth J. Doka "Chciałbym zapewnić, że niezależnie od tego, jak reagujemy na żałobę, nasza reakcja jest naturalna i normalna. Bywa, że płaczemy lub nie płaczemy; czasem czujemy się smutniejsi, czasem smutek jest słabszy. U niektórych żałoba trwa dłużej, u innych – krócej. Trwa tyle, ile ma trwać. Nie ma reguł, które rozstrzygałyby o tym, które z naszych reakcji są normalne, a które nie. Wędrując przez krainę straty i żałoby, nie mamy mapy, która pomaga nam zrozumieć nasze doświadczenie i ból, choć mam nadzieję, że ta książka pomoże wam obrać własną drogę, którą będziecie podążać, zmagając się z żałobą."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
Myślę że książka warta przeczytania .rodzice utraconych dzieci na Facebooku ją polecają .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aanneczkaa78
Kochane, mam kryzys totalny... nie widzę sensu w niczym...wczoraj musiałam pojechać do szpitala, w którym zmarł Piotruś, odebrać świadectwo chrztu... Myślałam, że umrę, serce waliło mi jak oszalałe, było mi niedobrze i słabo... i dodatkowo przeszłam wszystkie oddziały, położniczy, patologii ciąży... wszędzie kobiety w ciąży, noworodki, rodziny wychodzące właśnie ze szpitala z małym nosidełkiem... to był koszmar... dodatkowo, wróciły ze zdwojoną siłą wyrzuty sumienia, że mogłam coś zrobić jednak więcej, może mój Syn by żył... był zdrowym dzieckiem, a ciąża również bez większych problemów... ja się z tego nigdy nie wykaraskam... czuję to, po prostu umieram wewnętrznie... nie widzę dla siebie nadziei...to nigdy nie minie, już powinno chyba być lepiej, a jest coraz gorzej...czasem myślę, że do końca życia już będę tak wegetować... nawet starsza córeczka nie przynosi mi ukojenia, z resztą widzę, że ona też bardzo się zmieniła... ta sytuacja zamiast zjednoczyć, powoli rozbija moją rodzinę... jesteśmy smutni i omijamy się... jakby nieobecni... to jest koszmar...czekam na choćby jakiś jeden promyk nadziei...nawet psycholog nie jest w stanie ze mną pracować, bo ja wciąż wracam do punktu wyjścia, nie wiem, czy coś dają mi te spotkania... a co u Was? zapadła cisza... Ściskam, Ania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
Aniu to normalne ! Ciężko jest oglądać innych szczęśliwych rodziców gdy ty straciłas swe wyczekane dziecko. ja przez pierwsze 3 mce żyłam jak w transie.chudlam w oczach . mąż nie chodził na grób córki klocilam się z nim o to. miałam żal do siebie że zawiodłam! To minęło nie pamiętam po jakim czasie choć zdarzały się dni ze nie chciałam wstać z łóżka i mierzyć się z brakiem Córki i ze swoją głową . jak żyć jak nie zwariować to są ciężkie pytania i nie znam na nie lekarstwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość justysia26
Ja od prawie 4 lat uczę się tego jak żyć i nie zwariować .żyje bo musze i choć serce rozpadło się mi na kawałki 19.11.2013 to funkcjonuje dalej i nie umarlam choć chciałam a miałam jeszcze w domu starsza córkę .i musiałam dla niej żyć bo ona mnie potrzebowała. Aniu trzymaj się :* jestem z tobą sercem:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×