Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość1zxc

Jestem kobietą bluszczem i kocham toksycznie

Polecane posty

Gość gość1zxc
np. że uciekasz konsekwentnie przez spojrzeniem na siebie innym, niż swój utarty tryb postrzegania, spojrzeniem? spróbuj sama przeczytać co i jak piszesz, spróbuj zrobić doświadczenie, dość proste - a co jeśli jest dokładnie odwrotnie niż tutaj, czy tutaj zakładam? v Zakładam ,ze może być odwrotnie. Pokaz mi w takim razie gdzie mam to znaleźć. vv Izolujesz się. Inaczej nie byłoby tematu. I to jest istota ucieczki, której nadałaś kryptonim "jestem bluszczem i kocham toksycznie". Pytanie - serio? Jesteś bluszczem? v W takim razie czy jestem według Ciebie? vv Masz przyjaciół. Wiesz, że masz za co być wdzięczna? Prawda? I naprawdę nie łączy Cię z nimi rodzaj bliskości, jedyny w swoim rodzaju, który dla odmiany nie połączy Cię z żadnym partnerem? v Nie ponieważ relacje przyjacielskie są inne, nie masz obawy utraty przyjaciela bo on jest zawsze kiedy go potrzebujesz , na dobre i na złe. Juz została przełamana bariera strachu, nie ma w tych relacjach pożądania. vv Rozumiesz, że zadaje Ci te pytania nie po to, żeby porównywać miłość matczyną, do przyjacielskiej, a przyjacielską do partnerskiej? Moim zdaniem, jesteśmy zdolni do odczuwania miłości w różnych jej odcieniach do różnych osób. Jeśli wątpimy we własną zdolność kochania, może dobrze jest z szacunkiem do siebie i tych, którzy nie są nam obcy, przyglądnąć się jak to jest? v No wiec właśnie przyglądam się. vv zatem, jeśli założyć, że są w Twoim życiu ludzie, których kochasz, przy których czujesz się akceptowana, sobą i dobrze, czy nie jest sensownie przyglądnąć się swoim emocjom bliżej? zauważyć, że człowiek z którym możliwe budujesz związek partnerski, także jest Twoim przyjacielem najpierw, a nie oddzielną kategorią człowieka wyłącznie do łóżka? może ta najpierw przyjaźń, w Twoim przypadku, stopniowo przerodzi się w głęboki i oparty na mocnych fundamentach związek partnerski? Może to wcale nie jest tak, że to jakaś oddzielna kategoria związku, tylko związek bliski, o kilka stopni głębszy niż z przyjaciółmi, bo intymny, wyjątkowy tak samo jak z każdym przyjacielem jakiego masz, ale dlatego inny, bo partnerski, bo intymny właśnie? v Piszesz o tym o czym ja już wiem. Napisze jeszcze raz aby zbudować związek partnerski muszę zaufać a nie zrobię tego ponieważ panicznie się tego boje . O ile zaufałam paru osobom to nie było od razu ale trwało lata , Ci ludzie maja swoje rodziny , swoje życie i sprawdzili się przez lata co nie jest możliwe w zwiazku kobieta mężczyzna w moim przypadku bo w takim zwiazku dochodzi jeszcze pożądanie, chęć wyłączności i nie otworze się dopóki partner każe się gonić. To jest błędne koło i ja zdaje sobie teraz z tego sprawę. vv jak myślisz, 'ten taki jak wszyscy', da radę Cię zdobyć i być blisko Ciebie, skoro Ty nie chcesz się otwierać i nie ufasz? mnie się wydaje, że pogruchocze zbroje, zęby połamie i ostatecznie skapituluje przy Twoim oprogramowaniu oczko.gif co by było, gdybyś najpierw dała szansę sobie? v 'ten taki jak wszyscy' może nigdy nie zapragnąć bliskości i wtedy zęby zachowa cale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem, mam wrażenie, że autorka straciła coś, coś nią wstrząsnęło, coś stało sie katalizatorem w ostatnim czasie. Myslę, że nawet kochała i była kochana, ale coś zepsuła i teraz próbuje zanegować wszystko co było, aby zdewaluować wartość swojej relacji, bo wtedy łatwiej pogodzić się ze stratą... Zawsze łatwiej wówczas stwierdzić, on mnie nie kochał, bo byłam toksyczna i czy vice versa. Czuję, że na siłę próbuje wrzucić w niebyt coś co było, bo inaczej myśl byłaby nie do zniesienia, zamiast to naprawić lub zawalczyć. Według mnie to klasyczny przykład tego, co pisał ktoś wcześniej - straszny żal do kogoś i do siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1zxc
Myslę, że nawet kochała i była kochana, ale coś zepsuła i teraz próbuje zanegować wszystko co było, aby zdewaluować wartość swojej relacji, bo wtedy łatwiej pogodzić się ze stratą... v Osoba czyli ja nie czuje straty czyje tylko winę ,ze przez swoja toksyczność skrzywdziła parę osób w tym ostatnia tez. Nie czuje straty ponieważ nic nie straciła bo nie zaufała i nie otworzyła się, jednym słowem kochała wyimaginowany obraz człowieka , który nie istniał, idąc dalej czyli nie kochała. vv Zawsze łatwiej wówczas stwierdzić, on mnie nie kochał, bo byłam toksyczna i czy vice versa. v Toksyczni byli wszyscy i ja tez bo toksyczna osoba szuka właśnie takich ludzi i wchodzi z nimi w związki. Choć moja toksyczność jest większa bo ja krzywdzę do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1zxc
Chciałam jeszcze dodać ,ze łatwiej jest zaufać osobie ,która nie rokuje na bycie partnerem. Z osoba , którą nie chcemy być w zwiazku i ona z nami nie chce być, taka osoba nas nie zostawi , nie zdradzi , nie opuści.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale podobno to Ty opuszczasz i zdradzasz... i zostawiasz znaki zapytania po sobie poprzez ucieczkę....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszyscy idealizujemy, ale teraz odnoszę wrażenie, że robisz rzecz przeciwną - i wpadasz w drugą skrajność i tworzysz potwory. A sprawa jest czasem prosta - przestań tchórzyć - może ludzie Cię skrytykują, może nawet niektórzy nie będą Ciebie chcieli znać, ale to przynajmniej będą fakty, a nie jakieś urojenia na podstawie jakiś wyobrażeń i domysłów. Ty jesteś w jakimś dołku i zdecydowanie obrałaś sobie jakąś formę pokuty - to też nie jest zdrowe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1zxc
gość dziś Ale podobno to Ty opuszczasz i zdradzasz... i zostawiasz znaki zapytania po sobie poprzez ucieczkę.... v Tak właśnie jest choć nie zawsze ja zostawiam. Powiedzmy ,ze większości ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1zxc
przestań tchórzyć v Dziękuje za wspaniałą rade :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość1zxc dziś np. że uciekasz konsekwentnie przez spojrzeniem na siebie innym, niż swój utarty tryb postrzegania, spojrzeniem? spróbuj sama przeczytać co i jak piszesz, spróbuj zrobić doświadczenie, dość proste - a co jeśli jest dokładnie odwrotnie niż tutaj, czy tutaj zakładam? v Zakładam ,ze może być odwrotnie. Pokaz mi w takim razie gdzie mam to znaleźć. VVV np. tu: łatwiej jest sobie przyszyć łatkę "toksyczna" i "winna", niż zobaczyć, że jest się delikatną i wrażliwą osobą - nie do pomyślenia, co? toksyna się dobrze sprzedaje, toksyczne jest powietrze, toksyczne są odpady, pasuje, ale żeby dostrzec delikatność i wrażliwość, trzeba bardzo dużo odwagi :) vv Izolujesz się. Inaczej nie byłoby tematu. I to jest istota ucieczki, której nadałaś kryptonim "jestem bluszczem i kocham toksycznie". Pytanie - serio? Jesteś bluszczem? v W takim razie czy jestem według Ciebie? VVV czym? raczej kim, zwyczajną, wystraszoną dziewczyną, która będzie prowadzić taktykę defensywną, za wszelką cenę, będzie w szermierce na słowa nie do pokonania, w obronie własnych racji, które dadzą jej poczucie kontroli, kontrargumentami będzie strzelać jak z broni maszynowej, bo gdyby miała ją stracić, to okazałoby się jak bardzo jest wrażliwa, delikatna, zbyt inteligentna, żeby nie dostrzegać niuansów, co jest problemem, bo widzi jaskrawo, jak bardzo jest niedoskonała, co gorsza, wie że nikt nie jest i że w życiu się cierpi, że życie daje w kość czasem jak cholera i że są blizny, bo muszą być, próbuję Ci powiedzieć, że mnie ten bełkot podnoszący wyniki sprzedaży książek poppsychologicznych, o bluszczach i toksynach nie przekonuje - mało tego, raczej na terapii tego nie usłyszysz, bo to jest ocena, a ocena ma to do siebie, że rzadko jest punktem wyjścia, jest cenzurką, łatką, żaden dobry, szanujący się psychoanalityk nie łata ludzi ;), to się dzieje na forach, pogadankach i w chwytliwych tytułach książek vv Masz przyjaciół. Wiesz, że masz za co być wdzięczna? Prawda? I naprawdę nie łączy Cię z nimi rodzaj bliskości, jedyny w swoim rodzaju, który dla odmiany nie połączy Cię z żadnym partnerem? v Nie ponieważ relacje przyjacielskie są inne, nie masz obawy utraty przyjaciela bo on jest zawsze kiedy go potrzebujesz , na dobre i na złe. Juz została przełamana bariera strachu, nie ma w tych relacjach pożądania. VVV zakodowano: zdolność budowania relacji przyjacielskiej, jest skrajnie różną od zdolności budowania związku partnerskiego, a co, jeśli tak nie jest? kolejna okazja do zrobienia ćwiczenia na zaprzeczenie schematowi vv Rozumiesz, że zadaje Ci te pytania nie po to, żeby porównywać miłość matczyną, do przyjacielskiej, a przyjacielską do partnerskiej? Moim zdaniem, jesteśmy zdolni do odczuwania miłości w różnych jej odcieniach do różnych osób. Jeśli wątpimy we własną zdolność kochania, może dobrze jest z szacunkiem do siebie i tych, którzy nie są nam obcy, przyglądnąć się jak to jest? v No wiec właśnie przyglądam się. VVV mnie wyszło, że skoro tak umiesz, to potworem nie jesteś ;), jesteś w stanie udźwignąć taki odbiór? vv zatem, jeśli założyć, że są w Twoim życiu ludzie, których kochasz, przy których czujesz się akceptowana, sobą i dobrze, czy nie jest sensownie przyglądnąć się swoim emocjom bliżej? zauważyć, że człowiek z którym możliwe budujesz związek partnerski, także jest Twoim przyjacielem najpierw, a nie oddzielną kategorią człowieka wyłącznie do łóżka? może ta najpierw przyjaźń, w Twoim przypadku, stopniowo przerodzi się w głęboki i oparty na mocnych fundamentach związek partnerski? Może to wcale nie jest tak, że to jakaś oddzielna kategoria związku, tylko związek bliski, o kilka stopni głębszy niż z przyjaciółmi, bo intymny, wyjątkowy tak samo jak z każdym przyjacielem jakiego masz, ale dlatego inny, bo partnerski, bo intymny właśnie? v Piszesz o tym o czym ja już wiem. Napisze jeszcze raz aby zbudować związek partnerski muszę zaufać a nie zrobię tego ponieważ panicznie się tego boje . O ile zaufałam paru osobom to nie było od razu ale trwało lata , Ci ludzie maja swoje rodziny , swoje życie i sprawdzili się przez lata co nie jest możliwe w zwiazku kobieta mężczyzna w moim przypadku bo w takim zwiazku dochodzi jeszcze pożądanie, chęć wyłączności i nie otworze się dopóki partner każe się gonić. To jest błędne koło i ja zdaje sobie teraz z tego sprawę. VVV no tak, przyjaciele, to ludzie których nie masz na wyłączność, a co znaczy 'każe się gonić'? vv jak myślisz, 'ten taki jak wszyscy', da radę Cię zdobyć i być blisko Ciebie, skoro Ty nie chcesz się otwierać i nie ufasz? mnie się wydaje, że pogruchocze zbroje, zęby połamie i ostatecznie skapituluje przy Twoim oprogramowaniu oczko.gif co by było, gdybyś najpierw dała szansę sobie? v 'ten taki jak wszyscy' może nigdy nie zapragnąć bliskości i wtedy zęby zachowa cale. VVV no, to całkiem możliwe, no bo jak tu zbudować bliskość, jak się ma do czynienia z obwarowaniami: 'nie zbliżaj się, bo jestem bluszcz, toksyczny, uśmiercający, owijam, duszę, ubezwłasnowolnię Cię jak czarownica, żeby mieć Cię na wyłączność swą, rzucę na Ciebie urok, więc uciekaj, zanim ja zwieję, żebyś Ty nie pozbawił mnie moich mocy, a potem nie zwiał'... czy jakoś tak; bardzo mi się spodobała rada osoby, która Ci napisała: 'nie tchórz' :), z całą sympatią, życzę Ci tego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1zxc
np. tu: łatwiej jest sobie przyszyć łatkę "toksyczna" i "winna", niż zobaczyć, że jest się delikatną i wrażliwą osobą - nie do pomyślenia, co? toksyna się dobrze sprzedaje, toksyczne jest powietrze, toksyczne są odpady, pasuje, ale żeby dostrzec delikatność i wrażliwość, trzeba bardzo dużo odwagi usmiech.gif v Delikatna i wrażliwa osoba .....Trzeba mieć dużo odwagi aby to dostrzec w sobie ? Nie sadze , myślę ,ze więcej odwagi wymaga przyznanie się przed sobą do winy. Usprawiedliwiać się jest łatwo,jestem wrażliwa , boje się ran wiec pierwsza uderzam. Zresztą ranienie innych przeczy wrażliwości. vv czym? raczej kim, zwyczajną, wystraszoną dziewczyną, która będzie prowadzić taktykę defensywną, za wszelką cenę, będzie w szermierce na słowa nie do pokonania, w obronie własnych racji, które dadzą jej poczucie kontroli, kontrargumentami będzie strzelać jak z broni maszynowej, bo gdyby miała ją stracić, to okazałoby się jak bardzo jest wrażliwa, delikatna, zbyt inteligentna, żeby nie dostrzegać niuansów, co jest problemem, bo widzi jaskrawo, jak bardzo jest niedoskonała, co gorsza, wie że nikt nie jest i że w życiu się cierpi, że życie daje w kość czasem jak cholera i że są blizny, bo muszą być, próbuję Ci powiedzieć, że mnie ten bełkot podnoszący wyniki sprzedaży książek poppsychologicznych, o bluszczach i toksynach nie przekonuje - mało tego, raczej na terapii tego nie usłyszysz, bo to jest ocena, a ocena ma to do siebie, że rzadko jest punktem wyjścia, jest cenzurką, łatką, żaden dobry, szanujący się psychoanalityk nie łata ludzi oczko.gif , to się dzieje na forach, pogadankach i w chwytliwych tytułach książek v Masz racje muszę wybrać się na terapie z prawdziwego zdarzenia. vv zakodowano: zdolność budowania relacji przyjacielskiej, jest skrajnie różną od zdolności budowania związku partnerskiego, a co, jeśli tak nie jest? kolejna okazja do zrobienia ćwiczenia na zaprzeczenie schematowi v Wiem ,ze tak nie jest dlatego mam problem bo budując coś z osoba z którą chce być nie pozwalam na zbytnie zbliżenie do siebie. Co innego z przyjaciółmi, przyjaciel nie powie " sorry ale muszę przemyśleć czy chce być z Toba ", zresztą o przyjaciół nie jest się zazdrosnym , dzielisz się nimi , nie są na wyłączność, nie oczekujesz od nich ,ze będą poświęcać większość swojego czasu, nie oczekujesz ,ze razem zamieszkacie. Przyjaciel nie zmienia Ciebie , akceptuje takiego jakim jesteś. Przyjaciel nie uprawia gry "komu bardziej zależy" ,przyjaciel nie chce dominować ,nie chce rządzić , przyjaciel przymyka oko na Twoje błędy. To wszystko zbudować z mężczyzną z którym chce się być zakrawa prawie o niemożliwość co nie znaczy ,ze nie jest niemożliwe. vv no tak, przyjaciele, to ludzie których nie masz na wyłączność, a co znaczy 'każe się gonić'? v Gdy chcesz ,z kimś być blisko i okazujesz uczucia oraz oczekujesz uczucia to ta osoba ma cały czas dystans lub robi trzy kroki w tył. Ja boje się a mimo tego pre do przodu w myśl tego "co cie nie zabije to cie wzmocni" i gonisz takiego osobnika , bo im bardziej się zbliżasz to ten ucieka. Kiedyś przychodzi taki dzień , ze czujesz się wypalony albo staje na Twojej drodze inny osobnik , który daje Ci to za czym gonisz. vv no, to całkiem możliwe, no bo jak tu zbudować bliskość, jak się ma do czynienia z obwarowaniami: 'nie zbliżaj się, bo jestem bluszcz, toksyczny, uśmiercający, owijam, duszę, ubezwłasnowolnię Cię jak czarownica, żeby mieć Cię na wyłączność swą, rzucę na Ciebie urok, więc uciekaj, zanim ja zwieję, żebyś Ty nie pozbawił mnie moich mocy, a potem nie zwiał'... czy jakoś tak; bardzo mi się spodobała rada osoby, która Ci napisała: 'nie tchórz' usmiech.gif , z całą sympatią, życzę Ci tego v Haha , gdybym tak mówiła każdemu poznanemu mężczyźnie to zapewne nikt by nawet nie próbował ze mną być. Co do rady 'nie tchórz' dobra ale skoro mam zaakceptować to ,że nie jestem doskonała to dlaczego mam stać się odważna. Przecież to jedna z moich wad , moja fobia ,która mnie chroni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość1zxc dziś np. tu: łatwiej jest sobie przyszyć łatkę "toksyczna" i "winna", niż zobaczyć, że jest się delikatną i wrażliwą osobą - nie do pomyślenia, co? toksyna się dobrze sprzedaje, toksyczne jest powietrze, toksyczne są odpady, pasuje, ale żeby dostrzec delikatność i wrażliwość, trzeba bardzo dużo odwagi usmiech.gif v Delikatna i wrażliwa osoba .....Trzeba mieć dużo odwagi aby to dostrzec w sobie ? Nie sadze , myślę ,ze więcej odwagi wymaga przyznanie się przed sobą do winy. Usprawiedliwiać się jest łatwo,jestem wrażliwa , boje się ran wiec pierwsza uderzam. Zresztą ranienie innych przeczy wrażliwości. VVV paradoksalnie, jest dokładnie na odwrót :), myślę że trzeba mieć jaja, żeby przyznać się, jak bardzo coś Cię przerasta, jak bardzo jesteś bezbronna, jak bardzo niedoskonała, jak bardzo bezradna wobec wielu rzeczy, na jak wiele innych nie masz wpływu, ani żadnej nad nimi kontroli; "Ci, których najtrudniej kochać, najbardziej potrzebują naszej miłości" - Dan Millman. vv czym? raczej kim, zwyczajną, wystraszoną dziewczyną, która będzie prowadzić taktykę defensywną, za wszelką cenę, będzie w szermierce na słowa nie do pokonania, w obronie własnych racji, które dadzą jej poczucie kontroli, kontrargumentami będzie strzelać jak z broni maszynowej, bo gdyby miała ją stracić, to okazałoby się jak bardzo jest wrażliwa, delikatna, zbyt inteligentna, żeby nie dostrzegać niuansów, co jest problemem, bo widzi jaskrawo, jak bardzo jest niedoskonała, co gorsza, wie że nikt nie jest i że w życiu się cierpi, że życie daje w kość czasem jak cholera i że są blizny, bo muszą być, próbuję Ci powiedzieć, że mnie ten bełkot podnoszący wyniki sprzedaży książek poppsychologicznych, o bluszczach i toksynach nie przekonuje - mało tego, raczej na terapii tego nie usłyszysz, bo to jest ocena, a ocena ma to do siebie, że rzadko jest punktem wyjścia, jest cenzurką, łatką, żaden dobry, szanujący się psychoanalityk nie łata ludzi oczko.gif , to się dzieje na forach, pogadankach i w chwytliwych tytułach książek v Masz racje muszę wybrać się na terapie z prawdziwego zdarzenia. VVV Z prawdziwego zdarzenia i do psychologa (psychoanalityka z powołania :) ) vv zakodowano: zdolność budowania relacji przyjacielskiej, jest skrajnie różną od zdolności budowania związku partnerskiego, a co, jeśli tak nie jest? kolejna okazja do zrobienia ćwiczenia na zaprzeczenie schematowi v Wiem ,ze tak nie jest dlatego mam problem bo budując coś z osoba z którą chce być nie pozwalam na zbytnie zbliżenie do siebie. Co innego z przyjaciółmi, przyjaciel nie powie " sorry ale muszę przemyśleć czy chce być z Toba ", zresztą o przyjaciół nie jest się zazdrosnym , dzielisz się nimi , nie są na wyłączność, nie oczekujesz od nich ,ze będą poświęcać większość swojego czasu, nie oczekujesz ,ze razem zamieszkacie. Przyjaciel nie zmienia Ciebie , akceptuje takiego jakim jesteś. Przyjaciel nie uprawia gry "komu bardziej zależy" ,przyjaciel nie chce dominować ,nie chce rządzić , przyjaciel przymyka oko na Twoje błędy. To wszystko zbudować z mężczyzną z którym chce się być zakrawa prawie o niemożliwość co nie znaczy ,ze nie jest niemożliwe. VVV na prawdę? odbieram co napisałaś, jako Twoje założenie :), ale wydaje mi się, że może ono ulec zmianie, czego Ci życzę - wydaje mi się, że zmieniają nas okoliczności, w jakich bywa, że biorą udział bardzo obcy ludzie, a bywa też, że to bliskość jest zastygłym budyniem, w którym już nawet myśl, ani jednej ani drugiej osoby, nie jest w stanie się ruszyć, powtórzę: zakodowano, że przyjaźń buduje się inaczej niż miłość - takie są Twoje założenia, pytanie brzmi - na pewno?? vv no tak, przyjaciele, to ludzie których nie masz na wyłączność, a co znaczy 'każe się gonić'? v Gdy chcesz ,z kimś być blisko i okazujesz uczucia oraz oczekujesz uczucia to ta osoba ma cały czas dystans lub robi trzy kroki w tył. Ja boje się a mimo tego pre do przodu w myśl tego "co cie nie zabije to cie wzmocni" i gonisz takiego osobnika , bo im bardziej się zbliżasz to ten ucieka. Kiedyś przychodzi taki dzień , ze czujesz się wypalony albo staje na Twojej drodze inny osobnik , który daje Ci to za czym gonisz. VVV aha, czyli nie o to chodzi, żeby złapać króliczka, ale żeby za nim biec? vv no, to całkiem możliwe, no bo jak tu zbudować bliskość, jak się ma do czynienia z obwarowaniami: 'nie zbliżaj się, bo jestem bluszcz, toksyczny, uśmiercający, owijam, duszę, ubezwłasnowolnię Cię jak czarownica, żeby mieć Cię na wyłączność swą, rzucę na Ciebie urok, więc uciekaj, zanim ja zwieję, żebyś Ty nie pozbawił mnie moich mocy, a potem nie zwiał'... czy jakoś tak; bardzo mi się spodobała rada osoby, która Ci napisała: 'nie tchórz' usmiech.gif , z całą sympatią, życzę Ci tego v Haha , gdybym tak mówiła każdemu poznanemu mężczyźnie to zapewne nikt by nawet nie próbował ze mną być. Co do rady 'nie tchórz' dobra ale skoro mam zaakceptować to ,że nie jestem doskonała to dlaczego mam stać się odważna. Przecież to jedna z moich wad , moja fobia ,która mnie chroni. VVV Nie istotne co tym mężczyznom mówisz, słowami nie zagadasz tego, co się dzieje w Tobie. Ważne co odczuwają, co dajesz im sobą do zrozumienia. Akceptacja siebie, jest największym aktem odwagi, przyznanie się, że się boisz, rozmowa o tym z mężczyzną, z którym zdecydujesz się być, jest odwagą, a nie brak tchórzostwa. Przyznanie się, że tchórzysz, że czasem walisz głową w mur ze strachu, że miotasz się kiedy miłość zaczyna być realnym zagrożeniem Twojej małej stabilizacji, jest odpowiedzialnością, za swoją niedoskonałość. Jest taka mantra: "bój się i rób mimo wszystko". Człowiek, któremu wyznasz, że czasem czujesz się bezradna, albo to zrozumie, albo nie, może chcieć, a może nie chcieć z Tobą być, jest wolny, czy Ci się to podoba, czy nie, zupełnie tak jak Ty. Nie jest łatwo być twardym, żeby nie pokazać jak kruchym się jest, osobie, którą się wybrało na towarzysza i jednocześnie, po jakimś czasie nie znielubić jej podświadomie za to, że trzeba przy niej wypaść jak bohaterka "Baśń o tosksyku z bluszczowego bagna". Udając, że jesteś dzielna, odważna i nieskazitelna i kontrolujesz przebieg zdarzeń, nie unikniesz konfrontacji - być słabą, zawodną, wystraszoną, pogubioną, to nie koniec świata, podobnie jak 'nie wiedzieć' jak sobie poradzić. Życzę odkrywania jak fajnie jest być niedoskonałym :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem skołowana i chyba autor wątku ma jakąś schizofrenie - z jednej strony boi się bliskości, bo ktoś mu ucieknie, woli się nie otwierać , ale z drugiej strony wygląda, że w zasadzie nie ona jest porzucana tylko ona wiecznie porzuca - niezbyt wiem w takim razie w czym problem? Nawet jak jest toksyczna, to i tak ona ucieka czy zdradza czy co tam jeszcze - ona zrywa relacje.... Więc to raczej nie faceci od niej uciekają tylko ona od nich. nie znam sie na psychologiach i ezoterykach, ale chyba komplikujemy zbyt banalną kwestię. spotykasz się z gościem, chodzicie razem, spotykacie, w końcu mówisz, że oczekujesz jakiejś deklaracji i albo gość spada na drzewo albo idziecie w kierunku bycia razem na poważnie i tyle. Albo gość się zwinie albo zostanie z Tobą - każdy wynik jest dobry, bo przynajmniej klarowna sytuacja. A tutaj to jakaś psychologiczny bełkot - uwikłany, nieuwikłany, jakieś podwójne dna, podchody, domysły - prostota nierzadko jest najlepszym rozwiązaniem. W takim młynie myśli i rozważań, to można sobie tylko w łeb strzelić, zamiast zamknąć co było i żyć dalej mając kolejne doświadczenie na karku. Sama się trujesz. Jak mam wątpliwości, to mówię prosto w twarz - nie zawsze jest to miłe, czasem trudne, ale nie kumuluje żadnych wątpliwości, a już na pewno nie prowadzi mnie na takie manowce jak tutaj. Tutaj niemal tworzysz sobie jakiś fantasmagoryczny świat, o którym nie wie nikt prócz ciebie - gorzej jeśli zaczynać żyć według reguł, których nikt nie rozumie oprócz Ciebie, bo cokolwiek robi druga strona, ty masz swoją jakieś interpretacje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znajdz sobie przyjaciela od seksu - nie opuści i nie bedzie dylematów związkowych :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorka wątku kogoś mi dobitnie przypomina.Kogoś, przez kogo dziś jestem wrakiem psychicznym nadającym się na terapię psychiatryczną pomimo,że pół roku temu byłem uśmiechniętym ,pewnym siebie facetem.Mam regularnie wyprany mózg ,zawalam pracę ,piję jak smok ,nawet nie mam z kim pogadać bo ona sprawiła że olałem znajomych (ostrzegali mnie ). Piękna ,inteligentna czułem się jak Bóg odmłodniałem 10 lat, wydawałem tysiące na ciuchy by wyglądać lepiej i na nią ,bo słabo zarabiała .Czułem jakbym znał ją całe życie i była częścią mnie.Tworzyła naszą przyszłość, opowiadała jaki będzie nasz dom ,powtarzała jak kocha szalenie po dwóch tygodniach mnie olała.Powiedziała że boi się uczuć i nie jest gotowa.A ja już byłem urobiony ,winiłem się za wszystko.Prosiłem o szanse haha ,jakbym był winien.Tak było jeszcze 4 razy a ja co raz bardziej w niej tonąłem. Miała stale depresje trwające po kilka dni,załamania nerwowe .O wszystko była zazdrosna .Czułem się jak w klatce ,musiałem jej dać numery do znajomych,dzwoniła do moich koleżanek i opowiadała że jestem do niczego że może mieć takich jak ja 50-ciu.Gdy w nocy nie odpisałem znaczyło że jestem z inną i rano pożegnanie.I znów moje przepraszanie i prośby.Myślałem ,facet co ty robisz,ale ona była jak narkotyk.I znów trzy kroki w przód i upadek na dno.Kochałem ją jak szalony ,gdy leżała we łzach na podłodze przychodziłem i przynosiłem kasę ,tuliłem ,pocieszałem byłem opętany dosłownie.Znów po woli do przodu po kroczku i już było dobrze dzień,dwa czasem trzy i ...następne jakieś urojenie .Wynoś się! nie chce cie znać! Nie ufam ci!. stale pisali do niej jacyś goście ,koledzy ,znajomi ale zapewniała że kocha ,że jestem tylko ja .Traktowałem ją jak księżniczkę uwielbiałem ,uwodziłem. Uważałem na każde słowo ,bo niewłaściwie powiedziane prowadziło do katastrofy.Gdy rozmawiałem przez telefon dzwoniła co parę sekund i liczyła mi czas rozmowy i znowu tłumaczenia ,przepraszania z kim ,po co ja pier.....nie wiedziałem już kim jestem ,o co chodzi.Byłem w bagnie ,ale oddany całkowicie .Winiłem się za każdy jej zły dzień, za zły nastrój .Ona jakby nagradzała mnie za posłuszeństwo i karała za każdą próbę wyrwania się.Nie da się opisać mojego stanu a ja wciąż bardziej jej pragnąłem i szalałem za nią...w końcu mnie olała a za kilka dni spędzała miły wieczór z innym frajerem jak sądzę..nigdy więcej pięknych ,samotnych ,idealnych wręcz kobiet po kilku nieudanych związkach.Z nimi musi być coś nie tak.Zabiła we mnie prawie wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no no :), na tym forum można za jednym zamachem otrzymać diagnozę DDA, borderline, schizofrenika ... evil41, zdajesz sobie sprawę z tego, że potrzebna Ci jest pomoc profesjonalisty i że publiczne forum nie jest dobrym miejscem dla osób z poważnymi problemami - zdajesz sobie sprawę, że możesz być zagrożeniem dla siebie i innych, którzy tylko czytają? prawda? zdajesz sobie z odpowiedzialności za słowo i za czyny? prawda? są tematy, które już nie są rozrywką, nie są tylko dla Ciebie i służą nie tylko Tobie? wiesz co to odpowiedzialność zbiorowa? i czy wiesz, że przede wszystkim odpowiadasz sam za siebie w tej chwili? to, że masz prawo głosu, nie znaczy że to jest właściwe miejsce, by tutaj go używać w taki sposób;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przepraszam bardzo,ale nie rozumiem co złego napisał twój przedmowca ,bo czegoś tutaj nie rozumiem.Czemu wytaczasz oskarzenia pod adresem evil41?ja uważam ze to dobrze ,ze ktos przestrzega przed takimi ludzmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"takich", tzn. jakich?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1zxc
gość wczoraj paradoksalnie, jest dokładnie na odwrót usmiech.gif , myślę że trzeba mieć jaja, żeby przyznać się, jak bardzo coś Cię przerasta, jak bardzo jesteś bezbronna, jak bardzo niedoskonała, jak bardzo bezradna wobec wielu rzeczy, na jak wiele innych nie masz wpływu, ani żadnej nad nimi kontroli; "Ci, których najtrudniej kochać, najbardziej potrzebują naszej miłości" - Dan Millman. v Rzecz w tym , ze ja doskonale to wiem , dokładnie znam swoje wady ,wiem ,ze jestem niedoskonała i ubolewam nad tym. Tak masz racje jestem bezbronna, bezradna, nie mam wpływu ani kontroli. Dlatego staram się ta kontrole mieć i gdy czasami sama siebie pogłaszcze to mam wrażenie ,ze pobłażam sobie za bardzo. vv zakodowano, że przyjaźń buduje się inaczej niż miłość - takie są Twoje założenia, pytanie brzmi - na pewno?? v Buduje się tak samo i znana mi jest teoria ale nie daje rady w praktyce. vv aha, czyli nie o to chodzi, żeby złapać króliczka, ale żeby za nim biec? v Właściwie to chodzi o to aby złapać króliczka tylko ,że wybiera się takiego króliczka , którego złapać się nie da. Nie wiem jakby było gdyby króliczek sam wpadł w moje ramiona. vv Udając, że jesteś dzielna, odważna i nieskazitelna i kontrolujesz przebieg zdarzeń, nie unikniesz konfrontacji - być słabą, zawodną, wystraszoną, pogubioną, to nie koniec świata, podobnie jak 'nie wiedzieć' jak sobie poradzić. Życzę odkrywania jak fajnie jest być niedoskonałym usmiech.gif v Moze nie tyle co udaje ale nie obarczam drugą stronę swoimi słabościami. Nie pokaże łez , nie powiem ,że cierpię, nie powiem ,że bije się z myślami , nie okażę gniewu. Te wszystkie emocje zamykam w sobie , one nie wychodzą na światło dzienne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1zxc
gość wczoraj Jestem skołowana i chyba autor wątku ma jakąś schizofrenie v Przykro mi ale nie mam wizji objawień czy innych relacji np z kosmitami, nie słyszę szeptów , nie widzę duchów, nie mam urojeń, omamów. Twoja diagnoza jest błędna ale jak sama napisałaś nie znasz się na tym. vv spotykasz się z gościem, chodzicie razem, spotykacie, w końcu mówisz, że oczekujesz jakiejś deklaracji i albo gość spada na drzewo albo idziecie w kierunku bycia razem na poważnie i tyle. Albo gość się zwinie albo zostanie z Tobą - v I gdybym tak postąpiła po roku lub dwóch to zaoszczędziłabym byłym i sobie bólu. Masz racje to jest bardzo proste gdy ma się dużo odwagi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1zxc
evil41 wczoraj bardzo mi przykro ,że cierpisz. Przypominam Ci Twoja byłą tylko dlatego ,że napisałam o sobie ,że jestem toksyczna, że jestem kobietą bluszczem. Nigdy nikogo w ten sposób nie traktowałam tak jak Twoja była Ciebie. To ja tolerowałam przyjaciółki ,koleżanki , byłe byłych,nigdy nie okazałam zazdrosci choć w środku paliła jak ogień. Nigdy nie użyłam takich słów jak Twoja była ".Wynoś się! nie chce cie znać! Nie ufam ci!" Nikt na mnie nie wydawał pieniędzy bo słabo zarabiałam, zarabiam dobrze. Nawet jak miałam problemy to odmawiałam pomocy. "......Tworzyła naszą przyszłość, opowiadała jaki będzie nasz dom ,powtarzała jak kocha szalenie po dwóch tygodniach mnie olała...." Przeczytaj to zdanie jeszcze raz i zastanów się czy można stworzyć więź emocjonalna w ciągu dwóch tygodni. Czy w ciągu dwóch tygodni jest możliwe zbudowanie miłości z tą osobą czy tylko zakochać się w własnym wyobrażeniu tej osoby. Myślę ,że pomyliłeś pożądanie i fascynacje z miłością. Ja też taki błąd popełniam. Zycze Ci powrotu do stabilności i wglądu w samego siebie bo jest Ci to bardzo potrzebne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość1zxc dziś gość wczoraj paradoksalnie, jest dokładnie na odwrót usmiech.gif , myślę że trzeba mieć jaja, żeby przyznać się, jak bardzo coś Cię przerasta, jak bardzo jesteś bezbronna, jak bardzo niedoskonała, jak bardzo bezradna wobec wielu rzeczy, na jak wiele innych nie masz wpływu, ani żadnej nad nimi kontroli; "Ci, których najtrudniej kochać, najbardziej potrzebują naszej miłości" - Dan Millman. v Rzecz w tym , ze ja doskonale to wiem , dokładnie znam swoje wady ,wiem ,ze jestem niedoskonała i ubolewam nad tym. Tak masz racje jestem bezbronna, bezradna, nie mam wpływu ani kontroli. Dlatego staram się ta kontrole mieć i gdy czasami sama siebie pogłaszcze to mam wrażenie ,ze pobłażam sobie za bardzo. VVV dokładnie znasz swoje wady, a gdy siebie pogłaszczesz, masz wrażenie, że sobie za bardzo pobłażasz, no i teraz zastanawiam się jak rośnie bluszcz, roślina? analogii nie widzę, lektura charakterystyki tej rośliny nie wskazuje na nią, botanikiem nie jestem, nie sądzę jednak żeby było to potrzebne, by zauważyć, jak bardzo chybiona jest to terminologia; przykra sprawa, że masz wady ;), też mam, można dojść do wniosku, że skoro jest się nosicielem wad, życiową klapą, porażką, niewypałem, złem wcielonym, zarazą demoniczną i zakałą ludzkości, co potwierdzają normy społeczne, o które roztrzaskuje nos jednostka, to w sumie tylko banicja, wygnanie, kocioł czarownicy i stos ;) wiesz dlaczego ironizuję? zmiana perspektywy postrzegania siebie i innych może być dobroczynna, zmiana środowiska, tego które zalęgło się w Twojej głowie i podszeptuje Ci, że masz dźwigać winy i konsekwencje za cokolwiek nie wychodzi; wiesz, że mężczyzna to ludź? i wnosi w związek z kobietą swoje niedoskonałości i może mieć pietra tak samo jak Ty? myślę, że wiesz - i co sprawia, że jemu wolno, a Tobie nie? pomyśl, na czym polega kontrola u Ciebie, co filtrujesz, co dopuszczasz, a czego już nie, na co sobie pozwalasz, co Cię już nie puszcza, zamieszaj w środowisku, w którym kiszą się Twoje przekonania o tym, kim jesteś Ty, co powinnaś, a czego nie i jak powinna wyglądać przyjaźń, a jak miłość i najlepiej zrób to z pomocą terapeuty, który serdecznie lubi ludzi :) vv zakodowano, że przyjaźń buduje się inaczej niż miłość - takie są Twoje założenia, pytanie brzmi - na pewno?? v Buduje się tak samo i znana mi jest teoria ale nie daje rady w praktyce. VVV to zrozumiałe, przy takich założeniach jakie masz na swój temat, skoro jednak potrafisz być przyjacielem, nauczysz się też z mądrym wsparciem, jak być partnerem; nadal jednak będzie funkcjonowała ta sama zasada - nie jesteś przyjacielem dla wszystkich, tak samo, nie każdy terapeuta może być Twoim i nie każdy mężczyzna będzie mógł być Tym Twoim - to nie jest ani Twoja wina, ani Twoja odpowiedzialność, ani kara, to taka prawidłowość :), że nie z każdym nam po drodze, a mówią też, że im lepiej poznaje człowiek siebie, tym grono bliskich się kurczy :) vv aha, czyli nie o to chodzi, żeby złapać króliczka, ale żeby za nim biec? v Właściwie to chodzi o to aby złapać króliczka tylko ,że wybiera się takiego króliczka , którego złapać się nie da. Nie wiem jakby było gdyby króliczek sam wpadł w moje ramiona. VVV oswajanie innych z tym jakim się jest człowiekiem, to też proces oswajania siebie, nie da się ukryć, że potrzebne są do tego czas, cierpliwość, wgląd w siebie, ciekawość, spokój i wyrozumiałość, wewnętrzna zgoda na to, że to może być podróż na życie, czyli że razem można odkrywać siebie, że nie ma jakiegoś terminu, np. w USC, lub przed ołtarzem, kiedy to mocy prawnej nabiera związek między ludźmi i szlus, kurtyna i żyli długo i szczęśliwie - zgodę na podróż się w sobie buduje i to trwa, bo to nie jest łatwa zgoda, ani łatwa podróż, a jak to w podróży bywa, poznaje się człowieka, włączając siebie, do spodu i niestety, nie mamy w sobie tylko błyskotek, perełek i brylancików, ale fajnie, kiedy jedna zmarszczka do drugiej, po latach zwraca się 'skarbie' co ja bym zrobił (a), bez Twojej obsesji na punkcie picia herbaty o 17:02 :-P vv Udając, że jesteś dzielna, odważna i nieskazitelna i kontrolujesz przebieg zdarzeń, nie unikniesz konfrontacji - być słabą, zawodną, wystraszoną, pogubioną, to nie koniec świata, podobnie jak 'nie wiedzieć' jak sobie poradzić. Życzę odkrywania jak fajnie jest być niedoskonałym usmiech.gif v Moze nie tyle co udaje ale nie obarczam drugą stronę swoimi słabościami. Nie pokaże łez , nie powiem ,że cierpię, nie powiem ,że bije się z myślami , nie okażę gniewu. Te wszystkie emocje zamykam w sobie , one nie wychodzą na światło dzienne. VVV pora sobie dać przyzwolenie na łzy, cierpienie, słabości i gniew i mylisz się, wychodzą na światło dzienne, tylko w bardzo zakamuflowanej formie, takiej, która jest mało czytelna w odbiorze; trzeba czasu, żeby się nauczyć jak wyrażać to co Ci wolno wyrażać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kllara
gość1zxc Czytam, może niedokładnie, może coś pominęłam... Powiedz czy wśród Twoich byłych znajdziesz tego jednego-jedynego, na którym Ci najbardziej zależało, który wiedział o Tobie najwięcej, z którym zerwania żałujesz najbardziej? Wiesz ja się zastanawiam nad tym, dlaczego ludzie tak łatwo odpuszczają - (ja nie odpuszczam, ale On już nie chce, więc nie wiem, czekam.. to skomplikowana sytuacja i nie chcę jej tu wprowadzać jako nowego wątku). W każdym razie jeśli uważasz siebie za osobę złą i szukasz potwierdzenia tego na forach, wystawiasz się na publiczne kary (których nie ma, bo nikt - słusznie zresztą -nie wierzy w Twoją złą naturę) - to dlaczego w zamian nie napiszesz do tego właśnie, który był dla Ciebie najważniejszy (wierzę, że ktoś taki był, inaczej byś tu nie pisała) i dlaczego w ten sposób siebie nie ukarzesz? To oczywiście wymaga schowania dumy do kieszeni i przyznania się do błędu [A nie jest łatwo, wiem coś o tym, bo nieraz wyciągałam rękę, uważając - po raz pierwszy w życiu przy moim ostatnim partnerze, że w imię naszego związku warto, że mi cholernie zależy i że on właśnie może mnie zobaczyć w sytuacji tzw. "upokorzenia" - patrząc z zewnątrz]. Takie wyznanie jest może i największą karą, ale też najlepszą, bo przynoszącą oczyszczenie, właściwie obustronne i wtedy można zacząć budować na nowo. Albo próbować odbudowywać starą relację, albo z wchodzić w nową. A Ty tylko gromadzisz negatywne uczucia i w każdy związek wnosisz bagaż swoich "win". To na dłuższą metę jest zwyczajnie destrukcyjne - w ten sposób będziesz zawsze nieszczęśliwa. Moim zdaniem nie jesteś ani kobietą bluszczem, ani nie masz zapędów do toksycznych miłości - nie widzę, żebyś np. kimś manipulowała. Zwyczajnie, jak każdy człowiek potrzebujesz bliskości, ciepła, zrozumienia, uwagi, czyli miłości - obecności drugiej osoby. Może ta potrzeba jest u Ciebie większa niż u innych, ale w sumie to sama nie wiem. Może mogłabym się z Tobą ścigać. Może spróbuj przerwać ten pościg z bagażem "win", zadzwonić, napisać do tego, którego Twoim zdaniem najbardziej skrzywdziłaś i oczyścić z nim relację? Wyjaśnij sytuację, przeproś - jakkolwiek banalnie to zabrzmi. Przecież zdrady się zdarzają. Wiesz, mój przyjaciel został zdradzony przez swoją długoletnią partnerkę, ale jej wybaczył. W grudniu będą mieli dziecko. Oczywiście trochę to trwało nim odbudowali relację, ale da się. I są szczęśliwi. Obudź się ze swojego snu, poetyckiej i łatwej wizji toksycznych kobiet oplatających mężczyzn, nim będzie za późno. Ja myślę, że Ty w sobie wiele przepracowałaś sama i psychoterapeuta nie jest Ci potrzebny. To, czego Ci potrzeba to oczyszczenie-w formie przyznania się do błędu (tego ostatniego), ale nie na forach (tu ludzie będą Cię albo głaskać, albo obrzucać błotem i niewiele Ci to da - bo to nie my jesteśmy adresatami Twoich błędów, ani nam je oceniać) i próba zmiany zachowania w przyszłości. Zaakceptowania siebie takiej, jaka jesteś (niedoskonałej) - zresztą nikt nie powinien od nikogo tej doskonałości wymagać. Idą święta, kończy się rok, to dobry czas na robienie także takich porządków. Spróbuj, nic nie stracisz, a zyskasz wewnętrzny spokój i pozbędziesz się choć jednej "wielkiej cegły".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
@klaara, odniosę się wyłącznie do tego, co może dotyczyć każdego, nie autorki ( Wasza rozmowa ), a co wg mnie jest ważne: kiedy jest żywa pokusa, żeby kokietować otoczenie wyznaniem z pozoru niewinnym: 'jestem złym człowiekiem', dobrze jest poprosić o pomoc, terapeuty zwyczajowo i najlepiej, nie dlatego, że siebie człowiek nie zna, ale że zna za dobrze utarte mechanizmy jakimi się posługuje i samego siebie oszukuje i terapia nie musi wtedy polegać na 'leczeniu' (z czym ją się najczęściej utożsamia) - terapeuta to ktoś, kto będzie umiał włożyć w odpowiednim miejscu i czasie, kij w szprychy i pomóc przewrócić się w bezpiecznych warunkach - tak jak piszesz, tu, czy w realu, nie my jesteśmy podmiotem, stąd potrzebny jest ktoś neutralny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokładnie, osoby się tylko nakręcają i samobiczują poprzez takie wyznania, zamiast zrobić coś konstruktywnego. Sama nie wiem ,co jest lepsze - konfrontacja czy unik. Wyznania typu nie umiem kochać, czy jestem zła, to pozorowane działanie, nawet lekka asekuracja - terapia to dobry pomysł, ale naprawdę z dobrym specjalistą. Jeśli strasznie się boisz konfrontacji z błedami przeszlości, to może rzeczywiście lepiej odpuścić - choć z doświadczenia wiem, że może to pomóc mimo wszystko, bo udowadnia, że jestem jednak zdolna do zmiany i przeskoczenia swoich demonów - a to już progres

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale żyjemy w czasach, gdzie ludzie tylko uciekają, jak tylko jest problem, nie chcą tego konfrontować - to widać wszędzie - rozmowa jest niewygodna, to wylogowujesz się z GG czy FB. Nie chcesz kogoś znać, to wyrzucasz z NK - proste i bezpieczne. Mozna rzec, że ucieczka jest teraz wpisana w obecne pokolenie. Tylko niestety efekt jest odłożony w czasie i potem przychodzą takie czarne przemyślenia jak w tym wątku z bagażem przyciskającym do gleby, uśmiech na twarzy, a w środku rozpacz - wypisz wymaluj obecne pokolenie FB : )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kllara
@ gość dziś Zaraz mi się dostanie po głowie, że terapeuci/terapeutki są różni/-e itd., itp. I oczywiście tak jest, ale... Zacznę od lektury Tomasza Witkowskiego o psychomanipulacjach. A dwa to moje doświadczenie. Byłam u znanego psychologa (jedna z tych gadających głów). Nie dość, że nie dał mi dojść do słowa (za dużo gada publicznie i chyba nie jest przyzwyczajony do słuchania) to jeszcze próbował mnie ubrać w podręcznikowe schematy. I oczywiście najpierw wyszłam zadowolona, bo mu uwierzyłam, a potem te schematy zaczęły mnie uwierać i rozwiązanie okazało się równie powierzchowne. I o tym pisze Witkowski, że to jest nierówna relacja - idziemy tam pokiereszowani jako ofiary, a psychoterapeuta to guru, autorytet, który ma nam pomóc. Wierzymy święcie w każde jego słowo. To jest dopiero toksyczna relacja i pole do manipulacji. Dlatego żeby dobrze trafić, trzeba się naszukać. Warto jednak moim zdaniem - w przypadku autorki wątku - zacząć najpierw od małych zmian w myśleniu i działaniu (pewnie podczas jakiejś terapii poznawczo-behawioralnej nastawionej na zmianę zachowania i działania, a nie na grzebanie w snach etc. , autorka dowie się tego samego). Zgadzam się, że najłatwiej się wylogować, wyrzucić kogoś z fb, zablokować etc. I ja też mam na swoim koncie takie głupie zachowania... Niestety..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
@kllara, zgadzam się z Tobą, stąd podpowiedź, żeby był to człowiek, który lubi ludzi, pogada z Tobą, kiedy jesteś w potrzebie, ale zachowa potrzebny Tobie do rozwoju dystans - zgadzam się też, że analiza jest potrzebna na innym poziomie i nie każdemu potrzebującemu - powiem tak: po rozwiązania potrzebne mnie do rozwoju, trzeba było się spakować i jechać aż do Francji ;) np., (to był już mocno zaawansowany etap poszukiwań i pracy nad sobą, więc nie przekonywało mnie byle co, a tym bardziej 'autorytet' grzmiący na prawo i lewo że 'autorytetem jestem to mnie słuchajcie' ), ale równie dobrze może to być terapia tańcem, oddechu, arteterapia, innymi słowy, kontakt z osobą nastawioną na Ciebie, oferującą Ci bezpieczną przestrzeń doświadczania siebie w innych, niż znane Ci okolicznościach, a decyzję o tym czy Ci to służy, czy nie, pozostawić Tobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jesteś bluszczem ani toksyną. Też kochałam za bardzo i mój luby trzymała mnie na dystans - czułam nierównowagę. Paradoksalnie, szybko zrywałam związki, gdzie faceci szybko wyznawali mi miłość i byli wylewni - niby tego potrzebowałam, ale kiedy to dostawałam, coś było nie tak - nieufność, niedowierzanie. Zatem jak mój luby trzymał mnie na dystans, to czułam, że postrzega mnie w sposób właściwy i nawet miałam wrażenie, że przynajmniej jedno z nas jest rozsądniejsze. Jemu też bardziej ufałam i potrafiłam się zwierzyć jak nikomu. Ale prawda, wypalałam się w uczuciu, łaknęłam każdego dobrego słowa czy dotyku i tak oplatałam go, byłam zazdrosna, czasem robiłam sceny, ale on jednak ode mnie nie odchodził i akceptował, choć potrafiłam naprawdę powiedzieć ciężkie rzeczy. Zawsze w tym związku czułam, że apogeum jest przede mną i coś w tym było, bo miałam wrażenie, że ciągle pniemy się w górę. Ale w pewnym momencie wypaliłam się, czy raczej ktoś mi od razu dał to, co on mi dawkował. Zerwałam, ale nie ukrywam, że myślę o nim. Czy gdyby cofnąć czas, coś bym zmieniła...? Chyba tak, zagrałabym vabank, czasami bojąc się coś stracić nic nie robimy a, i tak tracimy przez tę bezczynność...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×