Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

czy miałyście tak w pracy,że były osoby,które chciały was niszczyć, dołować?

Polecane posty

Gość gość
Dlatego zachęcam - nie miejcie skrupułów by rzucić taką pracę. Nie męczcie się tam gdzie was niszczą. Życie jest zbyt krótkie! Starajcie się wyprowadzić do większego miasta, gdzie więcej ofert. Ja tak mam, dlatego do tej pracy już nie wrócę, mam inne oferty i nigdy więcej do podobnej nie pójdę. A teraz pewnie plują na mnie jadem że jestem na L4 - niech się zaplują. Mało przez te stresy dziecka nie straciłam. Taaaka ulga, że już nie muszę się z nimi męczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Generalnie zgadzam się z Tobą autorko, że zachowanie koleżanki było zdecydowanie nie na miejscu i to nie podlega żadnej dyskusji. Inna rzecz mnie natomiast zastanawia: piszesz, że dostałaś lepsze wynagrodzenie i lepsze warunki pracy (mniej godzin, lepszy grafik) z powodu wykształcenia i znajomości języków. Szczerze: w bardzo wielu zawodach od papierka, że ma się tytuł naukowy ważniejsze jest doświadczenie zawodowe, a doświadczenie akurat ma koleżanka, a nie Ty. Kolejna rzecz: pytanie co to za praca, że znajomość języka obcego jest w niej aż tak wielkim atutem i czy faktycznie z tej znajomości języka w pracy na co dzień korzystasz? Bo jeśli nie i korzystasz parę razy w roku, to też słaby argument. Pytanie również czy poza tymi opisanymi przez Ciebie różnicami w kwalifikacjach robicie z koleżanką w pracy to samo? Bo jeśli Wasz zakres obowiązków jest taki sam (albo prawie taki sam) to koleżanka miała zdecydowane prawo się wkurzyć. Opiszę Ci to na takim przykładzie stanowiska: praca w sklepie mięsnym na stoisku z wędliną. Co z tego, że masz doktorat i znasz 17 języków, skoro w praktyce liczą się umiejętności nabyte w czasie pracy na tym stanowisku. Opisałaś swoją sytuację bardzo jednostronnie i mało obiektywnie. Brakuje właśnie przede wszystkim o zakresie obowiązków na Twoim i koleżanki stanowisku, co jest kluczowe w tym przypadku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wg mnie to że odchodzisz świadczy o tym że dla kierownictwa właśnie mało się liczysz i te koleżanki tam gurują jak chodzi o układy skoro nawet pomimo zwrócenia uwagi przez szefostwo to po jakimś czasie przestały sie z tym liczyć i robiły to co wcześniej. Widać właśnie że czuły się tam bardzo pewnie i dla szefowej były ważniejsze skoro na podaną przez ciebie przyczynę odejścia szefowa tylko kiwała głową i wszystko zostało tak jak do tej pory a tobie dała krzyż na drogę. U mnie była taka sytuacja że przyszła młodsza stażem i wiekiem koleżanka i od razu zarabiała więcej ode mnie, ale mnie nie przyszłoby nigdy do głowy jej coś powiedzieć bo by mnie szefostwo rozszarpało na strzępy. Tamta dziewczynka dostała się tam przez znajomości i obchodzono się z nią jak z jajkiem, była tematem tabu. Nikt sie nie ważył komentować bo zostałby zniszczony. Oczywiście ty napisałaś że przyszłaś z ogłoszenia ale to nie zmienia faktu że układy jednak rządzą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
TRZEBA BYŁO SIĘ UCZYĆ usmiech.gif Lepsze kwalifikacje i pół roku stażu pracy są więcej warte na rynku niż 5 lat i gołe papiery. Ty o tym nie wiedziałaś? x I tutaj się autorko mylisz! Nie są więcej warte, a 5 lat doświadczenia, to nie gołe papiery. Cały czas próbujesz udowodnić jaka to nie jesteś super hiper z******ta, bo masz ciut wyższe wykształcenie. To, że masz magistra to mało ważne. Prawdopodobnie dla twojej szefowej ważniejszy jest jeden z języków, dlatego dostałaś od razu więcej niż koleżanki po 5 latach pracy, żebyś nie uciekła po miesiącu. Ona cię nienawidziła, za to, że musi więcej zapinkalać od ciebie i za mniejsze pieniądze, tak to trudno zrozumieć? A jeśli to był powód, tzn. że zakres obowiązków macie dokładnie taki sam. Trzeba było iść do szefowej i powiedzieć, że ktoś nie trzyma się tajemnic firmowych i rozpowiada o stawkach pracowników, komu popadnie. Jeszcze jedno. W pracy fizycznej też musisz mieć wykształcenie. Wykształcenie w zawodzie, gdzie często nie wystarczy wykuć teorii, a trzeba mieć często trochę sprytu, wiedzę często lepszą od samego pana inżynierka (ileż razy zwykły pracownik poprawiał projekt inżyniera) i sprawne ręce. Do kosmetyczki, która żadnej wiedzy nie ma, nie pójdziesz, do fryzjera to samo, bo będziesz się bać, że ci włosy spali. Zwykła pielęgniarka musi mieć wyższe wykształcenie, to trochę hamuj z tym swoim tytułem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Ja też w to nie wierzę, że lepsze warunki pracy są wynikiem ukończenia całych studiów i znajomości dwóch języków. Może się okazać, że współpracownice mają dokładnie taką samą znajomość angielskiego co autorka, tylko nie czują się w tym pewnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11:42 Właśnie dokładnie to samo pomyślałam co napisałaś. Ok, koleżanka z pracy nie zachowywała się fajnie pyskując autorce, ale jestem w 100 % pewna, że gdyby sytuacja była odwrotna, to autorka również byłaby wściekła, gdyby ktoś nowy dostał o wiele lepsze warunki mając ten sam zakres obowiązków. A doświadczenie jest nieraz o wiele więcej warte niż tytuły doktorskie, zależy od stanowiska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się z wypowiedzią powyżej. Poza tym z wypowiedzi autorki odnoszę wrażenie, że jest ona chamska i niemiła, więc nic dziwnego, że nikt jej nie lubił. Kto lubi osobę, której się wydaje, że jest lepsza od innych?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszystko zależy od rodzaju i miejsca pracy. Jasne, że w sklepie mięsnym wykształcenie i języki nie robią większej różnicy. Najważniejsze w takiej pracy to sprawnie posługiwać się tasakiem i krajalnicą. Podobnie w wielu pracach fizycznych, liczy się siła a nie intelekt. Jednak są miejsca pracy, gdzie wykształcenie jest kluczowe. Ja jestem farmaceutą i pracuję w aptece otwartej. Pomijając personel niefachowy są tu farmaceuci i technicy farmaceutyczni. Różnica w wykształceniu jednych i drugich jest kolosalna. Ja przychodząc do mojej pierwszej pracy na start dostałam prawie 2x większą pensję niż techniczka z ponad 20-letnim wykształceniem. Niemal 3x większą od techników z krótszym stażem pracy. A kto miał więcej roboty? Technik. To technik zapiernicza za pierwszym stołem przez cały dzień i obsługuje pacjentów. Farmaceuta również część dnia pracuje z klientem, ale kiedy się zmęczy, może też wyjść na zaplecze i zająć się czekającą na niego papierkową robotą, której technik nie ogarnie, bo nie ma do tego uprawnień. Przeglądanie recept czy refundacji to odpowiedzialna praca umysłowa wymagająca sporego skupienia, ale w porównaniu do pracy za okienkiem relaks dla ciała. W dodatku, kiedy w mojej aptece pojawił się jakikolwiek obcokrajowiec, to wszyscy z kierowniczką na czele oglądali się na mnie. Nieraz musiałam przerywać swoją pracę i podchodzić do nieswojego okienka, żeby się dowiedzieć, co chce kupić i ogólnie się z nim dogadać. Co do doświadczenia, to akurat w mojej pracy zauważyłam, że nie jest ono żadnym wyznacznikiem wiedzy i umiejętności. Przykłady można mnożyć. Po pierwsze technik ma bardzo słabe podstawy ze szkoły, nie raz nie potrafi przyporządkować leku do grupy terapeutycznej. W czasie pracy zdobywa wiedzę głównie z ulotek i co gorsza czasem z reklam. Nie musi też się dokształcać, bo nie ma takiego wymogu. Czego raz się nauczył, z tym już zostaje czasem do emerytury. Moim technikom nie chciało się nawet pism branżowych przejrzeć. W wolnej chwili wolały poplotkować niż coś poczytać o nowościach na rynku. Przecież wiadomo, że farmacja się rozwija i przez te 20 lat rynek leków zmienił się niesamowicie. Jest ogromna ilość nowych leków oraz generyków, ale też część została wycofana. Farmaceuta natomiast ma solidne podstawy po 5,5-letnich studiach, z czego pół roku ma staż w aptece. Dodatkowo ma prawny obowiązek dokształcania się, za każde szkolenie zdobywa punkty, których musi zdobyć odpowiednią ilość w określonym czasie. Poza tym farmaceuta często potrafi doradzić co i jak zastosować, wyłapać interakcje, zagrożenia, efekty uboczne. Nie raz nawet odradzi kupno jakiegoś specyfiku, jeśli wie, że może danej osobie zaszkodzić. Kolejna sprawa to leki recepturowe, tzw. robione. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam, jak technik z 20-letnim stażem wykonuje globulki dopochwowe, to włos mi się zjeżył na głowie. Technika ta byłą stosowana 20 lat temu i teraz nie można jej stosować, bo jest zwyczajnie niehigieniczna. Gdy zwróciłam uwagę, że ta metoda jest archaiczna i wytłumaczyłam, jak się to teraz robi, zobaczyłam tylko wielkie oczy i zdziwienie o co mi chodzi, bo przecież ona od ponad 20 lat tak robi. Pacjent może się nie połapać, szczególnie jeśli nie wie, jakie są teraz standardy i jak w ogóle powinno to wyglądać, ale gdyby mnie ktoś coś takiego wykonał, to zgłosiłabym aptekę do kontroli, bo zagraża zdrowiu pacjentów. Z zewnątrz praca obu zawodów wygląda podobnie. Jeden i drugi stoi w okienku i sprzedaje leki. Jeden drugi coś doradzi i poleci preparat. Pacjent wchodząc do apteki nie zastanawia się, czy obsługuje go farmaceuta czy technik, patrzy tylko, gdzie kolejka szybciej idzie. Jednak po zgłębieniu tematu widać, że jednak kompetencje obu są zupełnie inne. Moi technicy nigdy się nie burzyli, że dostałam o wiele wyższą pensję od nich mimo że więcej się upracowali w robocie ode mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11:28 robiłyśmy to samo, tylko że ona posługiwała się wyłącznie językiem polskim i pracowała z klientami polskojęzycznymi, a ja cały dzień po angielsku, nie wolno mi było nawet słóweczka po polsku, pracowałam z osobami które nie znały polskiego. U mnie po prostu ktoś kto mówił w ojczystej mowie to dostawał mniej. Nie rozumiem, dlaczego to takie dziwne dla niektórych, nie ja to ustalałam, nie ja ustalałam pensję. Nie bardzo rozumiem do czego zmierzacie mówiąc: "Koleżanka ma trochę racji" - z czym ma tę rację? Czyli co, ma prawo szczekać, uprzykrzać innym życie i nawalać na mnie co dnia, tak że nie ma się ochoty tam przyjść? Moim zdaniem nic jej nie usprawiedliwia. Mogła mieć pretensje do szefostwa. A nie wyżywać się na mnie. Ona w ogóle nie miała chyba nawet licencjatu skonczonego, trafiła tam po znajomości i dlatego, że nie mieli akurat nikogo nawet na jje miejsce. A najgłośniej krzyczała i najwięcej mąciła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I nie była to bynajmniej praca w mięsnym z tasakiem w ręku. To w ogóle nie była praca fizyczna, więc darujcie sobie takie porównania, może mierzycie swoją miarą, nie wiem już sama. I zgadzam się z osobą powyżej - masz rację, taki jest świat i tak to jest urządzone, że nawet w tej aptece: technik ma więcej do roboty niż magister farmacji a dostaje mniej. Bo pracodawca wynagradza zgodnie z widełkami płac odpowiednimi dla danych kwalifikacji. Może niech te osoby, które mają pretensje i wycierają sobie usta "doświadczeniem" najpierw poszerzą swoją wiedzę. Moim zdaniem łatwiej jest grzać stołek 5 lat nie robiąc po pracy nic poza zjedzeniem kfc i włączeniem serialu niż czegoś się nauczyć i nie uważam, że to niesprawiedliwe, że lepsza szkoła, lepszy papier to lepsza kasa. Podtrzymuję: nauka nic nie kosztuje, trzeba było myśleć wcześniej. A ta lasia...niech dalej grzeje stołek w tej placówce, domyślam się że musi nieźle włazić szefowej w d...skoro jest tak protegowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I wracając jeszcze do tej apteki: widzisz, u Ciebie to technik farmacji musi robić więcej, a dostaje mniej. My robiłyśmy to samo, różniło się to tym, że miałam odrobinę krótszy etat za większą kasę. Powtórzę: nie wiem czy to sprawiedliwe, czy nie. Jakbyśmy miały obydwie ten sam wymiar godzin a ja więcej kasy, to nie miałaby prawa się "chlastać", bo po prostu mniej potrafi, takie życie. A ją pewnie najbardziej bodło to, że miałam wymiar 6 h dziennie a nie 8, a i tak zarabiałam więcej. NAWET JEŚLI ktoś uważa, że to nie fair, to DLACZEGO wyżywa się na mnie? Widzę, że ją usprawiedliwiacie. Czyli to dla was taka norma, błahostka, że wykańczała psychicznie koleżankę bo szefowej się uwidziało zapłacić więcej nowej pracownicy. Mogłam się tego spodziewać po większości komentujących i niewiele się spomyliłam. Czasem można zupełnie stracić wiarę w ludzką przyzwoitość. Jak jej nie pasowało to może zmienić pracę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja się zgadzam z autorką. rozumiem że można mieć ból d**y o to kiedy osoba z takimi samymi kwalifikacjami dostałaby więcej to ok. W takiej sytuacji, kiedy autorka zna 2 języki obce ma studia wyższe, to dziewczyna chyba jest trochę nierozgarnięta, bo ma wskazaną prostą drogę do podwyżki, czyli magisterka czy jakiś kurs języka ale jej się nie chce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko no właśnie :D pojawiaja sie tu komentarze w stylu "przedstawilas wszystko jednostronnie" itd. hahahaha dobre, bronią takich zachowan jak te zachowania twojej 'kolezanki' . a tymczasem co proponujecie? co miala zrobic autorka? iśc do szefowej i powiedziec ze kolezanka taka pokrzywdzona ...prosze mi obnizyc pensje bo jej jest przykro? :D b9999itches, please.... a to uprzykrzanie życia lepiej zarabiającej to przepraszam bardzo co mialo na celu?> przeciez dzieki temu szczekaczka nie zacznie wiecej zarabiac/ a zaraz na miejsce kolezanki przyjdzie inna z jezykiem angielskim czy innyum i TEZ dostanie wiecej i co, tez ją będzie niszczyć "bo jest tak niesprawieldiwuie"???? co ma na celu to rzyganie na lepiej zarabiajaca? aby tylko zniszczyc i zgnoic, z zawiści, zazdrości, poczucia że jest sie nikim, nawet studiow sie nie ma;. autorko dobrze że uciekłaś z tego czegoś, to jakiś śmietnik a pod śmietnikiem pamiętaj NAJGORSZY SYF I KONKURENCJA. idz na nastepny raz gdzies gdzie wszyscy maja studia najleoiej podobne do siebie nazwajem to nie bedzie zawiści takiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego wyrazacie sie z pogarda o kobietach pracujacych w sklepach miesnych? Co w tym smiesznego aalbo wstydliwego? Praca? Bycie k***a i zlodziejem to wstyd. Zreszta kobiety to wszedzie w zakladach pracy sa zawistne i knuja intrygi. Nienawidzicie pracowac i dlatego sie wyzywacie Dlatego wasze miejsce jest w domu przy garach i mopie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:58 tu autorka. Ja nie obrażam pań ze sklepu mięsnego, mam szacunek do przedstawicieli każdego zawodu! Jeśli tak zabrzmiałam, że niby nie mam szacunku to pragnę to wyprostować: ja tylko chciałam sie obronić bo tutaj jakaś osoba sugerowała że może moja praca to jakaś na mięsnym. Taaak, na mięsnym. Ktoś chciał umniejszyć to powiedziałam jak jest. A żadna praca nie hańbi, to prawda. Wstyd to kraść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie... widełki płacowe. Każdy pracuje za tyle, za ile się zgodził pracować. Nawet mając podobne wykształcenie i doświadczenie zawodowe jeden może zarabiać więcej a drugi mniej. Dlaczego? Bo zgodził się podpisać umowę za taką kwotę, jaką uznał za wartą swojej pracy. Niech nie ma więc pretensji, że inna osoba na tym samym stanowisku zarabia więcej. Tamta po prostu nie zgodziła się pracować za mniej. Ja sama widzę w swojej aptece i wśród znajomych, że ludzie różnie się cenią. Mam znajomą, która poszła po stażu do pracy za pensję słabego technika. Ponoć umówiła się, że jeszcze parę groszy pod stołem dostanie, ale wiadomo, że czego nie ma na papierze, może w ogóle nie zobaczyć. Ja zrobiłam inaczej. Postawiłam sobie za cel, że dostanę dobrze płatną pracę. Nie po to tyle lat się męczyłam, żeby robić za grosze. Bo te lata pracy to nie tylko studia 5,5 roku, ale też wcześniej musiałam się uczyć, żeby się dostać do najlepszego liceum a tam ślęczeć nad książkami, żeby napisać maturę lepiej od innych i dostać się na te studia. Nieprzespane noce, korepetycje, rezygnacja z wielu przyjemności, imprezowania co weekend. I opłaciło się. Na rozmowę kwalifikacyjną do pierwszej pracy poszłam z nastawieniem, że wolę szukać dłużej niż złapać byle co. Zapytana o zarobki podałam kwotę wyższą niż mnie satysfakcjonowała. Rekruterka oczywiście miała poker face i zapytała, czy to moja ostateczna propozycja. Oczywiście mając margines powiedziałam, że możemy ponegocjować. Zgodziłam się na 2 lub 3 stówki mniej. Ona zadowolona, bo ja opuściłam kwotę i ja zadowolona, bo miałam w zapasie 5 stówek, które mogłabym opuścić z kwoty wyjściowej. Odpowiedź na 100% miałam dostać następnego dnia. W domu wszyscy się pukali w głowę, że za takie pieniądze nikt mnie nie zatrudni zaraz po szkole. No i się następnego dnia zdziwili. Wiem, że moja pensja to nie kwestia samego wykształcenia, ale również pewności siebie i swojej wartości. Jeśli w rozmowie jest się pewnym tego, co się reprezentuje, to można spokojnie wynegocjować wyższą pensję niż koleżanka, która przyszła na rozmowę ze spuszczoną głową i niepewna siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ta kilka postów wyżej, co się naśmiewa z pań z tasakiem w ręku i mięsem na wadze - gdyby nie taka pani, co napakowałabyś dziś do żoładka, gdzie zrobiła zakupy? Jak to łatwo kogoś wyśmiewać. Wiesz co> Byłam niedawno za granicą, na zachodzie Europy. W sklepie typu hipermarket chcieliśmy kupić ryby na obiad, pani z działu rybnego posługiwała się kilkoma jezykami, słyszeliśmy. dogadała się z Niemcem, Anglikiem, Francuzem. Może ma poziom niski każdego z tych języków ale coś powiedzieć umie. i wiesz co? na miejscu jej szefa zapłaciłabym jej więcej. Chęci i pracę trzeba wynagradzać, klienci chętnie przyjdą tam gdzie sie dogadają. a nie z jakimiś niemotami co w języku obcym to tylko "Kali pić, Kali jeść" w najlepszym razie. Też bym jej więcej zapłaciła. Więc zejdź z pań z mięsnego. Bez odbioru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:14 - Popieram. Sama powiem Ci, że żałuję, że nie wybrałam kierunku takiego jak np. Twój. Nie chcę zwalać na rodziców, nie chcę zwalać na to, że rodzice byli niewykształceni i nie umieli mnie na nic naprowadzić, powiedzieli "idź na co chcesz", a człowiek jak ten osioł poszedł na to, co mu się podobało, nie myśląc, że potem może mieć pod górkę. Ja skończyłam łatwiejsze studia niż Twoje, pewnie dlatego w niektórych miejscach pracy musiałam użerać się z takim kuriozum, jakie opisałam w tym temacie. Gdybym wiedziała, że oferty będą takie jakie są w moim zawodzie, gdybym wiedziała, że przyjdzie mi pracować w tak zróżniciwanym gronie pod względem kwalifikacji, to na pewno wybrałabym inne studia. Często żałuję, że ukończyłam te swoje, a nie jakieś inne. Niestety gdy się zreflektowałam, że to była bujda że po moim kierunku jest takie eldorado jak mi wmawiali nauczyciele - to już drugi kierunek był płatny. Nie było mnie stać. Moje studia nie pozwalały na godzenie pracy z nauką i jeszcze drugi kierunek, na który sama musiałabym zarobić. Gratuluję Ci trafnego wyboru! Myślę, że w farmacji nie ma takich pomiotów jak tam, skąd ja się właśnie ulotniłam. Myślę też, że jest lepsza, dużo lepsza atmosfera. Chyba się nie mylę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko siadają tu na ciebie bo źle piszesz - nie robicie tego samego!! ty pracujesz w języku angielskim a ona w języku polskim, a jak wiadomo po polsku to każdy może pracować a w angielskim już nie! Proste ty możesz zastąpić ją, a ona ciebie już nie.. trzeba było jej powiedzieć że jak tak bardzo chce twoją wypłatę to się zamienicie, ty będziesz obsługiwać jej klientów a ona twoich...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aha i mówiąc "pomiot" nie mam na myśli kogoś niewykształconego, bo nie kazdy miał możliwość, nie każdy miał predyspozycje (ale myślę że głowny powód to lenistwo). Mam na myśli, mówiąc "pomiot", kogoś kto z powodu bycia niewykształconym niszczy życie tym, którym się chciało zrobić coś więcej niż jemu. Z tego względu mówię "pomiot", a nie dlatego, że ktoś mniej umie. Jak mniej umie to powinien cicho siedzieć i cieszyć się, że w ogóle go przyjęli, a nie kopać doły pod lepszymi od siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:24 ale to, co opisujesz, występuje niestety na wszelkich stanowiskach, na wszystkich szczeblach. Mój wujek jest rektorem uczelni wyższej w pewnym mieście powaitowym. Myślisz, że nie próbują go niszczyć, wygryźć, skompromitować? Teraz trzeba mieć psychikę ze stali, ja nie mam, więc pewnie do 67 r.ż. będę wrakiem, kłębkiem nerwów., Matka mojego byłego, z tytułem dr była szykanowana i tępiona przez swoją szefową, która tez miała ten sam tytuł ale z łatwiejszej dziedziny, była "starą panną" lat 60, bezdzietną. Matka mojego byłego twierdziła, że ta próbowała ją wygryźć bo zazdrościła jej, że ta ma więcej w życiu niż ona i że mimo że jest od niej niżej na stanowisku to jednak powinna byc wyzej bo kwalifikacje ma lepsze. Wszędzie mogą znalezc sie szuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś I wracając jeszcze do tej apteki: widzisz, u Ciebie to technik farmacji musi robić więcej, a dostaje mniej. My robiłyśmy to samo, różniło się to tym, że miałam odrobinę krótszy etat za większą kasę. Powtórzę: nie wiem czy to sprawiedliwe, czy nie. Jakbyśmy miały obydwie ten sam wymiar godzin a ja więcej kasy, to nie miałaby prawa się "chlastać", bo po prostu mniej potrafi, takie życie. xxx Chyba mnie nie do końca dobrze zrozumiałaś. Przecież nie napisałam, że farmaceuta się obija, kiedy technik zasuwa jak osioł. Napisałam tylko, że technik ma więcej pracy męczącej fizycznie, bo stoi cały dzień za pierwszym stołem. Natomiast zakres obowiązków i uprawnień ma bardzo okrojony i praktycznie za nic nie odpowiada. Farmaceuta ma o wiele więcej zadań umysłowych oraz odpowiada nie tylko za siebie, ale również za błędy technika, z którym jest na zmianie. Poza tym nie raz technik przychodzi się o coś zapytać, np. gdy nie jest pewny, czy recepta jest prawidłowo wypisana. Bo to farmaceuta o nie technik odpowiada za refundacje. Technik też nie przejmuje się takim "kłopotliwym" towarem jak narkotyki czy trucizny. I to za tą nieporównywalnie większą wiedzę i odpowiedzialność farmaceuta dostaje więcej kasy a nie za latanie po aptece od stołu do półki i tak w kółko jak technik. To nie jest tylko kwestia papierka z tytułem magistra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:31 a czy ja natomiast napisałam gdzieś, że farmaceuta się obija? W życiu, nawet tak nie pomyślałam. To raczej Ty użyłaś słów sugerujących, że technik miewa trudniej niż farmaceuta. Tylko o to mi chodzi przecież.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Technik ma bardziej fizycznie męczącą pracę, jak to ujęłaś. I w sumie sprawiedliwe. Wcześniej zrobił mniej, to teraz niech pobiega po aptece ;) Ty na studiach się sporo nastarałaś, więc dobrze, że podejmujesz teraz decyzje związane z wiedzą, a nie rozkładasz tylko towar itd. To normalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś , ok nie do końca też Twoją wypowiedź zrozumiałam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:42 żałuję, że nie poszłam na farmację, serio :) Mniej takich zawistników, lepsze oferty pracy, może lepsza pensja. U Ciebie w zawodzie to każdy mgr, wiadomo, ma ten sam papier po farmacji, tyle że może z różnych uczelni, więc nikt nikomu nie zazdrości aż tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Myślę, że w farmacji nie ma takich pomiotów jak tam, skąd ja się właśnie ulotniłam. Myślę też, że jest lepsza, dużo lepsza atmosfera. Chyba się nie mylę? " xxx Pracowałam już w 4 różnych miejscach plus czasami chodziłam na godzinki dorobić w kilku kolejnych. Szczerze, to pomijając jedną kierowniczkę z pierwszej pracy, o której pisałam jakoś na pierwszej stronie, to nie spotkałam się z żadną przykrą mi osobą. W każdym miejscu pracowałam z przyjemnością w towarzystwie fajnych ludzi, niezależnie czy to byli farmaceuci, czy technicy. Z każdym miałam dobre relacje. Inna sprawa, że nigdy też się jakoś nie wywyższałam względem techników. Traktowałam ich jak równych sobie jako ludzi, ale jednak zawsze starałam się być dla nich autorytetem w sprawach zawodowych czy formalnych. Uważam, że należy znać swoje miejsce w pracy, ale każdemu należy się szacunek i miłe zachowanie. Równie dobrze zawsze się dogadywałam z personelem niefachowym czyli po prostu sprzątaczkami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tak miałam. Dziewczyna co mnie uczyła wszystkiego nie mogła zajść od kilku lat w ciążę. Wyzwala mnie od lajz dogryzała poganiala obawiała i co tylko. A mi strasznie na tej pracy zależało . Z nosiłam to 3 lata tak 3! Poszłam na l4 w 5 tyg ciąży i nie żałuję .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko: to ja pisałam wcześniej o 11:28 i dodaję dwa słowa: skoro Wasz zakres obowiązków był inny (w sensie, że Ty obsługiwałaś wyłącznie anglojęzycznych klientów) to nie ma się co dziwić, że dostałaś lepsze warunki. Szkoda, że nie napisałaś tego na samym początku, bo nie było w ogóle jasne czemu masz takie warunki. Niestety znam z życia sytuacje, gdzie nowy pracownik dostaje "z czapy" więcej mimo, że robi dokładnie to samo i wtedy nie ma się co dziwić niezadowoleniu reszty ekipy. Ale (jak już zaznaczyłam we wcześniejszym wpisie) koleżanka zachowywała się bardzo nieodpowiednio.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nowy pracownik nie dostaje "z czapy", chyba że jest po znajomości zatrudniony, ale to inna sprawa. Każdy, i nowy, i stary podpisuje umowę po negocjacji pensji z własnej, nieprzymuszonej woli. Czy to wina nowego, że Ci starzy nie potrafili wynegocjować sobie lepszych warunków płacowych? Ten nowy i tak okazuje się wtedy lepszym pracownikiem, szczególnie w branży handlowej, bo na starcie pokazał, że jest lepszy w technikach negocjacyjnych. Uważam, że każdy tak się wyśpi, jak sobie pościele. Jak ktoś sobie gorzej pościelił, to niech nie ma pretensji do tego, który ma lepiej. Po to da właśnie widełki płacowe w każdej branży. A ten, co długo pracuje, zamiast się pluć na nowego, niech idzie do szefa, przedstawi argumenty i poprosi o podwyżkę. Pracodawca sam raczej jej nie da, skoro ktoś kilka lat pracuje i o nic się nie upomina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×