Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

czy miałyście tak w pracy,że były osoby,które chciały was niszczyć, dołować?

Polecane posty

Gość gość
"Nie chcę zwalać na rodziców, nie chcę zwalać na to, że rodzice byli niewykształceni i nie umieli mnie na nic naprowadzić, powiedzieli "idź na co chcesz", a człowiek jak ten osioł poszedł na to, co mu się podobało, nie myśląc, że potem może mieć pod górkę. " Nie chcesz zwalać na rodziców, ale robisz to. Mnie by nawet do głowy nie przyszło w ogóle rozmyślać o moich w takim kontekście. Wielu było i jest takich dzieci gdzie rodzice z góry im układali życie i kim mają zostać. Jeżeli nie była to pasja przekazywana z pokolenia na pokolenie połączona z dziedziczeniem przez dziecko predyspozycji i talentów to najczęściej źle się kończyły takie historie. Dziecko miewało do rodziców żal o to że nie wspierali go rodzice w tym co chciał. Także ogólnie to p********e być rodzicem, bo obojętnie co nie zrobią w dobrej wierze to takie dziecko jak ty np. to cokolwiek mu nie wyjdzie cokolwiek w życiu to będzie szukać w rodzicu winy nieważne co ten by nie zrobił

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
21:47 a ja uważam, że autorka ma rację. Rodzice też są winni. Bo sorry ale mojego męża matka potrafiła mu pokazać, co się na rynku pracy opłaca. Nie trzeba być geniuszem by dziecku wpoić, że głównie ścisłe kierunki mają teraz sens. No ale on ma matkę po studiach z matematyki. A jak rodzice niewykształceni to co mają dziecku poradzić? Ja miałam babkę co uważała że studia to srtata czasu. jakbym jej słuchała tobym teraz okna w UK myła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko był tu już kiedyś niemal identyczny topik tam też autorka pracowała po angielsku i była szykanowana przez drugą pracującą po polsku za to że ta robi krócej. Może to drugi założony przez ciebie temat. U mnie w pracy ja bym sie nawet nie zorientowała że moje koleżanka zarabia więcej gdyż nikt na ten temat nie mówił. Dopiero gdy ta koleżanka poprosiła mnie czy idąc ze swoją robotą zaniosę jej przy okazji pewien papier do drugiego budynku księgowości gdzie widniała m. in. kwota jej zarobków szefowa słysząc to zareagowała nerwowo i nie dopuściła do tej sytuacji. Od razu domyśliłam się wtedy przyczyny tej nerwowości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak to jest. U nas jak szefowa zapowiedziała, że będzie nowa osoba i dodała "jeszcze się od niej czegoś nauczycie", to z miejsca została znienawidzona i nikt jej nie chciał na początku w niczym pomóc przez ten tekst szefowej. A czy to jej wina, że szefowa "reklamę" jej zrobiła? Gdy kiedyś pochwaliła na zebraniu jedną dziewczynę, ta już potem życia nie miała. W pracy to jest jedna wielka ZAZDROŚĆ. U mnie jest też taka laska, która uwielbia afery i napuszcza jednych ludzi na innych, kłamie do kierownictwa, generalnie uwielbia niszczyć ludzi. Inna o 1 zł zamordowałaby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
22:25 no właśnie ja nie mam pojęcia, co to za polityka, że tam wszyscy wiedzieli że ja zarabiam więcej od tych co tylko j.polskim się posługiwały w pracy. Nawet jak byłam na skardze u dyrektorki (po wielu próbach puszczania mimo uszu tekstów "koleżanki" i bezskutecznym zwróceniu jej uwagi) to zapytałam, skąd one to wiedzą, przecież to powinno byc poufne. Dyrektorka powiedziała że jest. Wiecie co się okazało? Księgowa z tej firmy, straszna flądra taka, po prostu powiedziała ile ja zarabiam tym osobom. PO CO? nie wiem. Na tę księgową zresztą nawaliła do mnie ta co mnie niszczyła, tzn. raz do mnie powiedziała tak: "Idź się podpisz na listę do tej tam durnej księgowej, co nic nie robi a najwięcej zgarnia kasy" hah wtedy zrozumiałam że lasia ma problem nie tylko ze mną :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak więc ta co mi życie "umilała" w pracy, okazuje się że najpierw plotkowała z księgową na mój temat i gadały o moich zarobkach; a potem nawalała na tę księgową do innych. Że durna, że nierób, itd. Po prostu rzygać się chce, jedna na drugą nawalała a potem z nią kawki piła. Brzydzę się tym miejscem! Boże...oby nigdy więcej podobnego środowiska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, u nas też księgowa gada o zarobkach i niektórzy zawsze wiedzą jaką kto ma premię itd. Niby poufne, ale jak widać tylko z nazwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oj tak ludzie szczególnie nienawidzą jak ktoś krócej siedzi w pracy. Ja miałam orzeczenie o niepełnosprawności. Pracowałam w zakładzie pracy chronionej. Jeszcze do niedawna było takie prawo że pracownicy o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności mogli pracować maksymalnie 7 godzin i ja tak pracowałam. Ci którzy mieli lekki stopień to mieli mi za złe że wychodzę godzine wcześniej i były niby żartobliwe komentarze, ale jeden facet jawnie mnie upokarzał w obecności innych osób m.in. z tego właśnie powodu, a drugie to nie podobało mu sie że on musi pracować fizycznie a ja mam stanowisko umysłowe, wyzywał mnie od nierobów np jak spotykaliśmy się na drodze do pracy. Wszystko znosiłam bo wiedziałam że szefostwo mnie oleje bo jestem dużo młodsza od nich wszystkich a on tam jeszcze robił dłużej. Nienawidzę go do dzisiaj mimo że nie pracuję tam już od 4 lat ale odeszłam z jeszcze innych przyczyn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mnie tak nienawidziły za to, że pracuję 6 h zamiast 8, że dopytywały, kiedy się przeniosę na cały etat, zachęcały do tego. Dziwne, bo wtedy dostałabym kolejne parę stów więcej. Widać najbardziej ich bolał zad o te godziny. Pamiętam jak niektóre miały taką zmianę że przychodziły na wcześniej a wychodziły tez wcześniej dzięki temu. To te co siedziały tego dnia do 18, patrzyły na nie z zawiścią, a przecież coś za coś, za to one dłużej rano śpią. Masakra, jakie dno tam siedziało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"21:47 a ja uważam, że autorka ma rację. Rodzice też są winni. Bo sorry ale mojego męża matka potrafiła mu pokazać, co się na rynku pracy opłaca. Nie trzeba być geniuszem by dziecku wpoić, że głównie ścisłe kierunki mają teraz sens. No ale on ma matkę po studiach z matematyki. A jak rodzice niewykształceni to co mają dziecku poradzić? Ja miałam babkę co uważała że studia to srtata czasu. jakbym jej słuchała tobym teraz okna w UK myła. " Ale zrozum że każdy ma inne doświadczenia i nie można wszystkich wrzucać do jednego worka. Rodzice którzy żyli w innych czasach mieli inne poglądy na temat tego co się w życiu bardziej opłaca, niekoniecznie te poglądy były zgodne z rzeczywistością w czasach w których ich dziecku przyszło już wchodzić na rynek pracy. Czasami rodzice żyli przekonaniami które straciły na aktualności. Inna rzecz że młodzieży różnorako układa się życie, wielu pokończyło studia po których nie było dla nich pracy mimo że krążyły legendy jak to niby praca będzie na nich czekała. Ci mają z kolei właśnie żal do rodziców że naciskali na studia, które jak sie okazało właśnie nic nie znaczą. To że mężowi coś wyszło po namowach matki to mógł być szczęśliwy zbieg okoliczności dla niego, a niekoniecznie reguła. Mój mąż skończył studia które były pewnikiem na rynku pracy bo tak mu wpajano mimo że rodzice niespecjalnie byli wykształceni ale jacyś wujkowie mu to wpajali. No i on uwierzył im. Był im wdzięczny za ich rady no i owszem miał on i w sumie nadal ma zapewnione zatrudnienie w swojej branży, ale koło 30-stki stwierdził że jednak że ta praca go frustruje kiedy musi sie cały czas stresować odpowiedzialnością prawną za każdy szczegół w papierkach, że musi odpowiadać za błędy i olewactwo innych ludzi, bo ktoś czegoś niedopatrzył. Wypalił się zawodowo, stwierdził że on się lepiej odnajduje w swoim hobby poza pracą i to hobby postanowił przekształcić na pracę zarobkową i teraz z tego jest bardziej zadowolony. Nie przewidzisz kolei ludzkich losów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja wam powiem jaki jest szczyt zazdrości. Szczyt zazdrości jest wtedy jak stały pracownik który zarabia myśle że wcale nie najniższą krajową zazdrości uczniakowi (!) praktykantowi że wychodzi wcześniej mimo że ten w ramach szkoły musi tam odrobić swój czas za darmo. To jest dopiero szczyt jak zrobić kupe na Mount everest. Takiego przypadku chyba jeszcze nie słyszałyście

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wrednych suczy jest na pęczki,omijac nie zwierzać się ,lać na nie,to ich bagno,robić swoje i do domu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mojego meza majster chciał zwolnic. Kilka dni przed wigilia ni stąd ni z owąd wypowiedzenie. Nagadal glupot dyrektorowi i ten wypowiedzenie podpisał. Na szczęście wszystko się wyjaśniło. Majster dostał naganę, a maz poszedł na inny dział i zarabia więcej niż on, ale mu gul skacze do dziś. Mój maz ma za miękki charakter. Teraz po czasie, kiedy on pod niego nie podlega. Ja bym posmiala mu się w twarz, ze nie udało mu się osiągnąć tego co chciał a maz lepiej na tym wyszedł. Ja z reguły jestem mila, uprzejma, pomocna aż za bardzo, ale nie pozwole sobie nigdy na takie traktowanie. Jak ktoś sobie u mnie przesądziło to potrafię być zawzieta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mma sytuacje tragiczna wpracy zlosc podlosc nawet dzien dobry nie mowia jestmw 3 tyg ciazy i nie wracam juz..o nie dwa ropta fizyczna ciezka po 10, 5 h co 2 dzien

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak. Mam koleżankę w pracy która mnie załatwiła i nie przedłuża mi umowy. Strasznie mi smutno jak o tym myślę. Mobbing to malo powiedziane, robiła tyle razy przykrości. I wystawiła opinie zła.w mieście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miałam umowę na ... I prosilam męża o to by zajść w druga ciążę i odejść. Nie zgodził się. W pracy się pogorszyło. Wczoraj strasznie mu zarzucalam ze.nie chciał dziecka. Smutne to. Stało się tyle.złego a dziecko o tak chciałam i chce. Tyle ze jak on dojrzeje do tego to składki ZUS mię będę miała płacone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałam taką sytuację...przyszłam do nowej pracy na stanowisku kierownika. Pod sobą miałam mieć 3 osoby. Z miejsca zostałam znienawidzona, bo byłam od nich młodsza o prawie 10 lat, miałam duże doświadczenie i praktykę (pracowałam w zawodzie od 1 roku studiów) więcej więc dostałam - wiadomo kierownik dostaje dodatek kierowniczy, ale samą podstawę miałam większą. Do tego ludzie zaczęli mnie lubić bo lubię się uśmiechać i jak ktoś potrzebował pomocy to pomagałam. Niestety z zespołem nie dogadywałyśmy się. One siedziały i to do nich mieli przychodzić pracownicy po prośbie i one łaskawie coś robiły. A ja chodziłam i tłumaczyłam pracownikom, aż zrozumieją. Rozpuszczały plotki za moimi plecami, podważały moje kompetencje, jak wychodziły wcześniej z pracy to mnie o tym nie informowały, czułam się bardzo źle. Rozmowy zarówno z nimi wspólnie, jak i z każdą z osobna nic nie dawały. W sumie to nie były rozmowy a moje monologi, bo zawsze odpowiedz była taka sama: nic nie jest, wszystko jest ok. Efekt? Żadna z nich już nie pracuje, na ich miejsce przyjęła 1 (jedną!) dziewczynę którą nie dość że robi to co one robiły we 3 to jeszcze ma wolny czas. A kiedy robiłam porządek w ich papierach jak już odeszły to się okazało że "koleżanki" pisały na mnie donosy jakieś wyssane z palca i na drukarce firmowej DRUKOWAŁY CAŁE KSIĄŻKI.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja lubiłam swoją pracę, ale niestety pracuję z imbecylami, którzy cały dzień flirtują, gadają o majtkach, ciipkach fiuutach itp. drą się i śmieją na cały głos, jak się poskarżyłam, to mnie nie przedłużono umowy, a oni pracują dalej, po tej pracy chyba wymagam pomocy psychologa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miałam w poprzedniej pracy taka kierowniczkę. Ciagła kontrola i krytyka, głośno przy całym zespole. Błędy, które zdarzały sie inyym, przechodziły bez echa, natomiast gdy przydarzyły sie mnie, były szeroko komentowane. Czułam się jak ostatni d...il. Ciągle robiłam za mało i za wolno. Jak mi sie dziecko pochorowało i musialam iśc na zwolnienie, to jej zdaniem była to nieodpowiedzialność. Problemy z uzyskaniem choćby 1 dnia urlopu. Ciagła krytyka. Zatrzymywanie w progu jak wychodziłam do domu i dopytywanie czy zrobiłam to i to a jak nie, to dlaczego. Wytrzymałam tak 1,5 roku i zmieniłam pracę. Przez ciągły stres zrujnowałam sobie zdrowie i miałam wszystkiego dość. Baba ewidentnie uwzięła się na mnie, a nei wydaje mi się żebym miała gorsze kompetencje niż reszta zespołu, jak nie lepsze. Tamtą pracę wspominam jako koszmar i nie chcę o tym pamiętać. Dodam, że to była korpo - taka jakby korpo, bo na Podkarpaciu prawdziwych korpo nie ma, tylko obozy pracy dla naiwnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×