Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zawiedziona zona 111

Czy zakończyć to małżeństwo? Urażona duma

Polecane posty

Gość gość
Na ogół kobieta ciągnie temat dopóki nie usłyszy tego, co chciała usłyszeć. Zastanów się wobec tego, co chcesz usłyszeć i to sobie odpowiedz. Natomiast odnośnie waszej relacji, jest to wasz pierwszy związek. Przemawia przez Ciebie i jego brak doświadczenia. Kłócicie się jak nastolatki i nie jesteście dosyć dojrzali, żeby to sobie wyjaśnić. Wobec tego związek jawi Wam się jako pułapka bez wyjścia, a jedyne rozwiązanie to rozstać się albo zacząć coś nowego. Natomiast nie jest to do końca prawda. Z tego, co mówisz, mąż zmienił się na lepsze, ale Tobie ciągle to mało. I tak, jak mówią Ci tu wszyscy, dopóki będziesz żywić do niego urazę za sytuację, której on już nie pamięta, a która wynikła bezpośrednio z Twojej urazy do niego (nakręcił sytuację, ty ją podkręciłaś i doszło prawie że do rozpadu małżeństwa z powodu problemów czysto emocjonalnych), nie będziesz czuć się dobrze. A nie będziesz czuć się dobrze, dopóki on Cię nie przeprosi, a nie przeprosi Cię, bo nigdy nie powiesz: "wiesz, niby wszystko jest ok, ale ciągle mam w głowie, że chciałeś mnie zdradzić i nie mogę sobie wybaczyć, że Ci to odpuściłam". Terapia dla małżeństw niczego nie da, bo nigdy nie traficie w sedno problemu jakim są urazy emocjonalne. On także nigdy nie powie, że nie chciał Cię zdradzić, bo w danym momencie może chciał (osobowość nastolatka wynikła z tego, że to Wasz pierwszy związek). Urażona duma - zakończysz małżeństwo po roku od tego, co ją uraziło, mimo że jest ok, bo w odpowiednim czasie tego nie wyjaśniłaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
początki małżeństwa niestety często tak wyglądają moje też tak wyglądało 10 lat temu ale wybaczaliśmy sobie i przetrwaliśmy trudne dla nas czasy teraz jest dobrze i dla mnie takie sytuacje są teraz dziecinne.Człowiek do niektórych rzeczy musi dorosnąć myślę że nie powinnaś się tym zadręczać jeśli go kochasz to mu przebacz bo możesz wiele stracić pokaż mu że Ci na nim zależy.Moim zdaniem zbyt szybko ludzie rozstają się ze sobą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawiedziona zona 111
Niestety sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana niż przedstawiłam to na forum. Pięciu lat życia i różnych niuansów nie da się wyjaśnić w 5 zdaniach, tak żeby nie brzmiało to topornie i jednoznacznie. Jestem wewnętrznie rozdarta, kocham go (sama nie wiem za co, to uczucie po prostu jest) oraz nienawidzę za to jak mnie zawiódł. Jedyne co wymagałam od niego to:szczerość, empatia i akceptacja. Mam trudny charakter, jestem bardzo zamknięta w sobie, kontakty z innymi i zaufanie przychodzą mi niezwykle trudno. Jestem modelową introwertyczką. On był pierwszą osobą przed którą się otworzyłam, zaufałam, pokochałam bezinteresownie dlatego czuję jakby ktoś wyrwał mi serce. Innym może się wydawać, że dramatyzuję, a dla mnie to jest naprawdę trudne i bolesne. Mam jedną jedyną przyjaciółkę, którą kocham jak siostrę i pragnę żeby była szczęśliwa. W przyjaźni i miłości jestem wierna na zabój, jeśli komuś na mnie zależy to dam tej osobie wszystko. Otworzyłam się przed mężem, oddałam mu całą siebię, a w zamian dostałam to co tutaj opisałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To przykre. Jestem ciekaw, za co go tak pojechałaś, że płakał (rozumiem, że motywacją Twoją była zazdrość i przykrość z powodu traktowania Ciebie). Wg mnie masz prawo być zła o jego postawę, która wydaje się niedojrzała. Natomiast zwracasz też uwagę, że zawiodłaś się i zostałaś urażona, ale wasza codzienna relcja jest w danym momencie ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Postaw sprawę jasno. Powiedz, że chcesz wszystko wyjaśnić. Podkreśl, że potrzebujesz tego bo się męczysz. Zaznacz, że zależy Ci na ratowaniu związku. Jeśli zależy mu chociaż trochę to się zgodzi. Jeśli nie to nie wiem czy jest sens ciągnąć to dalej. Nad związkiem muszą pracować 2 osoby. Jedna nie da rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawiedziona zona 111
Do 21:11 Stawiałam sprawę jasno, prosiłam, chciałam porozmawiać jak każde normalne małżeństwo do cholery! On ma moje uczucia gdzieś, nie ma nawet ochoty mnie wysłuchać w skupieniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sssssssssssss
to nic z tego nie jakby tamta chciała to by Cie migiem rzucil i poleciał do niej. a niezdradzil Cie wtedy tylko dlatego ze tamta go olala. Wiem będzie ciężko ale musisz to przecierpieć i zostawić go. To lajdak zniszczy Cie wiec uciekaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawiedziona zona 111
Moim zdaniem kredyt gotówkowy powinno się brać w banku. Firmy pozabankowe mają pożyczki z drakońskim oprocentowaniem, które sięga nawet kilkaset procent w skali roku. Kredyty gotówkowe w bankach oprocentowane są na kilkanaście procent. Jak wskazuje ranking na http://kredytowykalkulator.com/kalkulat ... alkulator/ bywa, że oprocentowanie rzeczywiste kredytu gotówkowego może wynosić nawet kilka procent w skali roku, jeżeli skorzysta się z okresowych promocji w niektórych bankach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pantegram
Nie przeczytałam jeszcze wszystkich komentarzy, więc może padła tu już podobna rada, ale i tak napiszę swoją, zanim inne komentarze wpłyną na moją ocenę. Napisałaś, że wiesz, że powinnaś odejść i źle czujesz się ze sobą z tym, że jeszcze tego nie zrobiłaś, ale coś jednak powstrzymuje Cię przed odejściem. Moim zdaniem powinnaś wybrać się do psychologa, który pomoże Ci uporać się z tą sytuacją. Psycholodzy, w przeciwieństwie do przypadkowych ludzi z forum, wiedzą, jak radzić sobie z nieokiełznanymi emocjami, bo posiadają odpowiednie wykształcenie w tym kierunku i uczą się tego, jak przekazywać tą wiedzę innym. Jako osoba z zewnątrz pomagają spojrzeć obiektywnie na swoje problemy i uświadomić sobie istnienie i wpływ na nas tych emocji, których działania nie jesteśmy świadomi (bardzo częste zjawisko). I przy okazji - psycholog daje mentalne i mądre wsparcie, zamiast udzielać "złotych" porad w stylu "za wcześnie się pobraliście" (tak jakby długie narzeczeństwo było remedium na wszystkie problemy w związku) czy "no kiepski związek, patologia, ja bym se takiego chłopa nie wzięła" (tak jakbyś sama nie wiedziała, że problem jest). Licz się z tym, że tu na forum to większość ludzi ma ze sobą takie czy inne problemy i przyszło odreagować frustracje, a Ty ze swoim problemem tak naprawdę się trochę nadstawiasz, jak chłopiec do bicia, bo jesteś świetnym materiałem do krytyki przez to, że sama przyznałaś, że coś w życiu aktualnie nie wychodzi. Wiele osób tutaj ucieszy się z tego, że ktoś ma od nich gorzej i zamiast Ci pomóc, przybiegną kopać leżącego, co chyba widzisz sama. Psycholog (dobry) kopać Ciebie nie będzie a może naprawdę pomóc, bo pewnie niejeden taki przypadek widział i może nawet ma już wypróbowane metody. Czytałam, że terapie dla par potrafią uratować nawet te związki, dla których wydawałoby się, że nie ma już ratunku. Oczywiście, są takie sytuacje, że to, co się rozbiło, nie da się już skleić, ale skoro nie umiesz po prostu odejść, no i macie dziecko, warto spróbować najpierw pójść do psychologa, który pomoże Ci podjąć decyzję znając więcej szczegółów z Twojego życia niż ta ilość, którą możesz tu bezpiecznie opisać na forum. W najgorszym przypadku lepiej zrozumiesz siebie i staniesz się gotowa do decyzji o odejściu, w najlepszym - uratujecie małżeństwo. Do psychologa można pójść na NFZ, nie trzeba płacić. Można też zadzwonić (anonimowo) do Kryzysowego Telefonu Zaufania na 116 123 i bezpłatnie porozmawiać ze specjalistą. Polecam: http://www.psychologia.edu.pl/kryzysy-osobiste/telefon-kryzysowy-116123.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawiedziona zona 111
Do pentagram - bardzo dziękuję za ten wpis. Do psychologa na pewno się wybiorę, ale wiem jak trudno mi będzie mówić o swoich problemach i porażkach życiowych obcej osobie. Inaczej jest na anonimowym forum, a inaczej podczas rozmowy w cztery oczy. Muszę się jednak przełamać, bo jestem już wykończona psychicznie. Problem z mężem nie jest jedynym w moim życiu, mam sporo kłopotów z dzieckiem, z mamą, na studiach,cierpię z powodu śmierci najbliższej mi osoby, jestem potwornie zmęczona i dobita, często miewam myśli samobójcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wy wszystkie macie qrwa "trudny charakter". Super wymówka na wszystko. Skoro ty masz "trudny charakter" to twój chłop też chyba ma prawo taki mieć. A teraz dajcie sobie wzajemnie po łbie i do przodu (do następnej kłótni)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawiedziona zona 111
So 22:02 Mam trudny charakter nie z dlatego, że jestem kłótliwa tylko dlatego, że jestem zamknięta w sobie i mam problemy z nawiązywaniem znajomości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jesteś kłótliwa? Oh, really?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No niestety, zgodnie z III. prawem Murphego: wszystko wali się naraz ;) Rozumiem, że na forum jest łatwiej... sama zbieram się na wizytę u psychologa już dobre pół roku :D ale niestety minusem forum jest to, że dużo osób będzie Ci pisało jakieś totalne pierdoły i nawet nie napiszą, że to żart (chociaż śmieszne są te "rady") bo piszą na poważnie ;) Na szczęście widzę, że pojawiło się kilka przytomnych postów. Popieram pomysł z terapią dla par - Twojemu mężowi też przydałoby się wsparcie, bo pewnie tamta kłótnia nadal w nim siedzi, to raz. Dwa, on też się dobrze nie zachowuje (nazywanie swojej kobiety brzydką?? kłamanie? echhh) i dobrze byłoby wiedzieć (lub by chociaż on wiedział) skąd mu się to bierze i jakie frustracje sobie kompensuje przez bycie burakiem - czy tylko odreagowuje w ten sposób codzienny stres, czy może coś gorszego głębiej w nim siedzi. Trzy - niestety, na chwilę obecną on raczej Tobie nie ufa - komunikacja wam się załamała (prawdopodobnie od tamtej kłótni, być może wcześniej) i już nie możecie być dla siebie nawzajem wsparciem, dlatego przyda wam się pomoc z zewnątrz, przynajmniej dopóki nie odbudujecie wzajemnego zaufania (mam nadzieję, że to jeszcze możliwe). ==ENTER== To, że masz inne problemy prawdopodobnie jest po prostu składową problemu - gdybyś na innych polach znajdowała ukojenie, łatwiej byłoby Ci być cierpliwą i sytuacja nie przytłaczałaby Cię tak bardzo. Prawdopodobnie przez to, że jesteś w kiepskiej emocjonalnie kondycji problemy w związku doskwierają Ci jeszcze bardziej niż zazwyczaj ;) Takie przewrotne jest życie, niestety :) ==ENTER== Ale nie ma się co załamywać chwilowym spadkiem formy :) Każda relacja ma swoje wzloty i upadki i o jej jakości nie świadczy brak upadków lecz to, jak się z tych wypadków wychodzi - czy obronną ręką, gdzie obydwoje partnerzy są wzbogaceni o naukę na własnych błędach (wtedy relacja się umacnia), czy może to problem staje się silniejszy od relacji i rozwala ją od środka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie przejmuj się tym, że ludzie z netu Cię znają lepiej niż Ty sama XD Mogą pisać, że "w moim związku tak nie ma" albo "ja bym go rzucił/a w diabły", ale prawda jest taka, że "wiemy o sobie tyle, na ile nas sprawdzono" - czyli nie wiemy, jak byśmy się zachowali w danej sytuacji, dopóki nas ona nie spotka (chociaż oczywiście możemy sobie wesoło na ten temat teoretyzować w najlepsze ;) ) no i myślę, że większość par zalicza większe lub mniejsze kryzysy (szczególnie w długich związkach) tylko rzadko się o tym mówi, a pewnie i rzadko pamięta, kiedy problemy są już rozwiązane i zagrzebane w niechlubnej przeszłości :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Co za tępa cipa
Moja rada na twoje gowniane problemy - nie zesraj się przypadkiem. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"mówić o swoich problemach i porażkach życiowych " Życiowe porażki? :D Ja mam w moim życiorysie tylko bardziej bolesne życiowe lekcje i Tobie też to podejście polecam ;) Nie ma tak, by komuś wszystko w życiu wychodziło od A do Z, a nawet jak tak jest, to jest... nudno :D Moim zdaniem najlepiej się uczymy na własnych błędach, więc nie należy się martwić tym, że je popełniliśmy! Błędy są nam w życiu bardzo potrzebne, bo bez nich - nie moglibyśmy nauczyć się nic nowego, tak jak nie da się dobrze nauczyć jeździć na rowerze, jak człowiek chociaż raz się na nim nie przewróci ;) Tak więc - lepiej popełniać błędy, ale być dzięki nim mądrzejszym, aniżeli ich nie popełniać i być przeciętniakiem :) Chociaż można jeszcze uczyć się na cudzych błędach i to już jest w ogóle IMO życiowe mistrzostwo :D ale nadal, jak widzisz, te cudze błędy są nam wszystkim potrzebne ;) Ja np. wyleciałam z hukiem z moich pierwszych studiów i powiem Ci, że bardzo dobrze się stało :) Kolejne okazały się strzałem w 10, a nigdy bym na nie nie poszła, gdybym utrzymała się na pierwszych ;) Tak więc moim zdaniem w życiu nie ma porażek, tylko są lekcje, które powinniśmy jak najprędzej przyswajać, by nie musieć powtarzać w kółko tego samego materiału z tym samym marnym skutkiem ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
PS. Wulgarne i obraźliwe posty poniżej poziomu dna morskiego zgłosiłam, więc możliwe, że cały wątek wyleci w powietrze :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I bardzo dobrze, bo czytanie tego działa mi bardzo negatywnie na perystaltyke jelit.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vivien35
Z twoich wpisów wynika ,że oboje jesteście jeszcze bardzo niedojrzali , to są wasze pierwsze związki i nie macie doświadczenia życiowego,ale chyba coś drgnęło , bo piszesz ,że mąż nawet komplementy zaczął ci prawić. Niepodważalne jest to ,że oboje zadaliście sobie rany o których obojgu jest teraz trudno zapomnieć . To nie były wielkie rany ,ale ambicja jednego i drugiego wzięła górę i jest jak jest. Ja rozumiem też ,że takie zwykłe powiedzenie ,wiesz to nie było w porządku ,przepraszam cię , czyni cuda i dowodzi ,że drugiej stronie zależy . Nie było tego więc ty czujesz niedosyt. Nie powinno też być tak,że mąż krytykuje wygląd żony i w jej obecności wychwala atrybuty innych kobiet , to jest niedopuszczalne . Ja mam bardzo niezgrabne nogi ,ale zawsze gdy o tym mówiłam to mój mąż mówił ,że nie jest tak źle i że jemu bardzo się podobają a wierz mi , są okropne. Nie padło to sakramentalne przepraszam ,ale może warto puścić to jednak w niepamięć. Stajecie się coraz bardziej dojrzali , macie udany seks,spędzacie razem dużo czasu więc są przesłanki do tego aby ,małżeństwo przetrwało. Możesz jeszcze próbować rozmawiać z nim o tym co cię boli,ale połóż nacisk na to ,że tobie nie daje to spokoju,bądź stanowcza i nie pozwól mu uciekać ,powiedz,że jest to dla ciebie ważne. Do psychologa możesz pójść ,ale tak jak piszesz ,trudno ci będzie otworzyć się przed obcą osobą oko w oko. Jeśli wy sami sobie nie pomożecie to żaden psycholog tego nie zrobi. Ja ciebie rozumiem , bo wiem jakie ukojenie przynosi słowo "przepraszam" , to tak niewiele a jednocześnie tak dużo .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawiedziona zona 111
Do 00:24 Dobrze, załóżmy, że zapomnę o tym co się wydarzyło (wybaczyć chyba nie dam rady), przestanę o tym myśleć itd. Tylko jak w tej sytuacji poradzić sobie z kłamstwami męża? Mieliśmy jedną poważną rozmowę, w której wyjaśniłam mu jak ważna jest szerość, że potrafię b. dużo wybaczyć jeśli tylko sam mi o tym powie. Zaklinał się, przysięgał i uwierzyłam mu. Puściłam nawet w niepamięć tą sprawdę z pisaniem do dziewczyny. Zaufałam mu na nowo, bo myślałam, że coś do niego dotarło. I co? Po tygodniu odkryłam jego kolejne kłamstwo, znowu zapierał sie aż do pokazania mu dowodów. Potem po pewnym czasie znów mnie okłamał, wtedy chciałam się z nim rozstać. Wróciliśmy do siebie i niedawno odkryłam kolejne kłamstwo (tym razem nic mu o tym nie mówiłam). Nawet gdybym bardzo chciała to nie dam rady mu zaufać, nie mam żadnych podstaw żeby to zrobić. Gdyby zdobył się na szczerość to wybaczyłabym mu wszystkie przykrości, a tak za każdym razem gdy mnie okłamuje przeszłość wraca. Nie czuję się z nim pewnie, każde jego słowo jest podejrzane, no bo kto da mi gwarancję, że to się nie powtórzy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vivien35
zawiedziona zona 111 , jeżeli jest tak jak piszesz to raczej nie ma szansy na przetrwanie związku,bo czy będziesz mu w stanie ciągle wybaczać nawet jeśli będzie szczery i za każdym razem będzie przyznawał się do błędu. Związek nie polega tylko na szczerym przyznawaniu się do błędów ,ale na lojalności,której twojemu mężowi brakuje i nic nie wskazuje na to,że coś się zmieni no i jak długo można wybaczać? Twoje ciągłe wybaczanie mu,bo choć ty wewnętrznie nie możesz mu tego wybaczyć i zapomnieć to jednak on odbiera to inaczej , sprawia,że on nie czuje się zagrożony i wie ,że nadal z nim będziesz. Nie wiem jaka jest twoja sytuacja socjalna czyli finanse,mieszkanie i.t.p. , ale należałoby postawić sprawę jasno i zdecydowanie czyli pokazać mu wszystkie kłamstwa i np.wyprowadzić się . Już teraz jest ci źle a będzie tylko gorzej . Seks nic tu nie zmieni ,bo mężczyźni mają często taką naturę,że nie uczucie tu decyduje tylko ważne jest ,że zaspokajają swoje potrzeby seksualne a z kim to nie ma dla nich znaczenia,najłatwiej jest mu z tobą i jesteś pod ręką więc seks często uprawiacie . W tej sytuacji chyba nie ma szansy na poprawę związku,twój mąż raczej już wybrał inną drogę i wszystko wskazuje na to ,że nie zamierza z niej zejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trudno jest żyć z kimś, kto stale kłamie. A związek powinien dawać poczucie bezpieczeństwa. Po to ludzie łączą się w pary, aby czuć się bezpieczniej. Inaczej wszyscy zrobiliby sobie dzieci i żyli pojedynczo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Droga zawiedziona żono, Twoim problemem nie jest mąż, tylko Ty sama i kompletnie nieuporządkowany bałagan jaki masz w głowie. Twój stosunek do tego człowieka to nie miłość czy nienawiść, to kompulsywne uzależnienie. Bardzo polecam znalezienie dobrego specjalisty, który pomoże Ci przez to wszystko przebrnąć. To żaden wstyd, a naprawdę potrzebujesz pomocy kogoś kompetentnego, nie forum internetowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bździsław
Wydaje mi się że podnieca Cię to że traktuje Cię z nonszalancją. Po pierwsze bo jest kłamczuchem a po drugie bo wie że od niego nie odejdziesz. Poza tym nie mówi prawdy dla świętego spokoju, zwyczajnie nie chce awantur i traumy, też tak mam. Powinnaś wybiec myślami w przyszłość i zobaczyć oczyma wyobraźni jego przygody seksualne, które na pewno nastąpią jak tylko zdarzą się okazje. Niestety to nie jest materiał na męża. Być może będzie w przyszłości jak się wypstryka, ale czy nie szkoda życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bździsław
Wydajesz się być osobą bardzo inteligentną. Nie bierz do serca popłuczyn jakie zostawiają na tym forum trole. Wg mnie jesteś bardzo kobieca z charakteru co jest normalne, moja żona jest bardzo podobna tj. emocjonalna, wybuchowa i piękna, ale introwertykiem klasycznym jestem ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koleżanka po fachu
Wiesz co? Doskonale Cię rozumiem.. tak myślę. Czytając o Tobie, dużo w Tobie ze mnie.. z przeszłości. Też byłam uczepiona do faceta, który miał mnie za nic. I niby to wiedziałam, to coś kazało mi z nim być. Późnuej zdałam sobie sprawę, że to strach przed byciem samą, bez faceta, że strach jest we mnie, a utożsamiam to z miłością do niego. To spore uproszczenie.. odeszłam. U Was sytuacja jest bardziej skomplikowana.. dziecko i sakrament. To zobowiązuje Was do pracy nad sobą. Ale do tego trzeba dwojga. Zaproponuj terapię. Brzmi strasznie, ale niekiedy pomaga odkryć co zaszwankowało.. Trzeba specjalisty, żeby pomógł odnaleźć Wam miłość. Bo z tego co piszesz, skubana głęboko się ukryła i u Ciebie i u niego. Miłość nie zazdrości, nie unosi się dumą, nie szuka poklasku.. prawda? Jesteśmy "tylko" ludźmi.. ale powinniśmy dążyć do Tego Ideału. Sama mam z tym problem w obecnym związku. I sama rozważam terapię. Wiem, że to wcale nie tak łatwo się na nią wybrać, nawet jak jest świadomość jej potrzeby. Życzę dużo prawdziwej miłości!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pierwsze co bym chciała Ci powiedzieć, to żebyś się skupiła na dziecku. Zauważyłam też, że jesteś zazdrośnicą. Więc skoro Twoja zazdrość jest tak duża, to uważam, że możesz mieć zaniżone poczucie własnej wartości, a on dodatkowo je obniża. Warto o tym pomyśleć. Poza tym to, że jest to Twój pierwszy "mężczyzna" w życiu, to też nic nie znaczy. Taka próba zdrady to nic dobrego. Nie świadczy to nic dobrego o nim. A wierność to podstawa małżeństwa. Najpierw powinien porozmawiać z Tobą o problemach. Jeśli dalej będziesz odczuwała na sobie poczucie winy, to też nic dobrego nie przyniesie.( Wiem coś o tym). W końcu nigdy nie będziesz potrafiła się od niego, od tego wszystkiego uwolnić, bo za każdym razem pomyślisz, że to Ty może jeszcze coś musisz naprawić. Moim zdaniem to już jest tylko zatruta miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość82
A kim z zawodu jest twoj maz bo mnie zona zdradzila z jakims laxhem z dabrowy i szukam namiaru na jego malzonke zeby troche jej i sobie pomoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sądzę, że powinnaś męża na trochę "wsadzić do lodówki". Jeżeli masz się gdzie wyprowadzić, wyjechać na trochę, powinnaś to zrobić. Jeśli jest wart miłości, zrozumie swój błąd i będzie szukał porozumienia. A jeśli wykorzysta to jako pretekst do następnych flirtów, to chyba daj sobie z nim spokój. Skoro już teraz szuka nowych znajomości i umawia się z innymi dziewczynami, to lepiej nie będzie. Szkoda Twojego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×