Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Mój synek...

Polecane posty

Gość gość
Miałam podobne przejścia z moim obecnie siedmioletnim synkiem. Również jest wrażliwy i małomówny, bardzo przeżywa różne sytuacje, ma swój własny świat. Z liczeniem może akurat nie było problemu, ale bardziej przypadkiem - jako trzylatek dużo chorował i miał robione inhalacje, które bardzo mu się dłużyły. Dla zabicia czasu odliczaliśmy wtedy razem na głos najpierw do 10, potem do 20 itd. Nie było w tym presji innych dzieci dookoła, wszystko w swoim tempie. Na początku oczywiście też gubił cyferki, a potem jakoś to opanował (inhalacji było stety/niestety dużo). Natomiast problem pojawił się z rysowaniem. Miał problemy neurologiczne (niedotlenienie podczas porodu) i miał wzmożone napięcie mięśniowe. Rehabilitacje mało pomagały, a dzieci w przedszkolu rysowały coraz lepiej i ładniej, a on zostawał w tyle. Widział to on sam i inne dzieci też, więc problem coraz bardziej się pogłębiał. Powinien był ćwiczyć, a rysowanie kojarzyło mu się ze wstydem, wymaganiami, presją. Nie cierpi dotyku papieru, bo mu się z tym kojarzy. Na szczęście mieliśmy OGROMNE wsparcie ze strony przedszkola. Panie rozumiały problem, chwaliły go za inne osiągnięcia, pilnowały, żeby kończył rysunki i chwaliły za ich ukończenie, a nie jakość. W porozumieniu z nimi i poradnią postanowiliśmy nie posyłać go do szkoły w wieku sześciu lat. Mówiły, że nawet pół roku może być przełomem w rozwoju dziecka. To była bardzo dobra decyzja. Dojrzał emocjonalnie, troszkę wyrobił sobie rączkę, a teraz jest na tyle duży, żeby chcieć samemu z siebie ćwiczyć, bo wie, że mu to potrzebne. Od września zrobił ogromny postęp, w który nie uwierzyłabym pół roku temu widząc jego ślamazarne szlaczki. Kończąc przydługą opowieść - kilka rad dla Ciebie. W czasie rozmowy z panią z przedszkola możesz zaznaczyć, że poniżanie go przed grupą przynosi dokładnie odwrotne skutki, że należy podkreślać jego mocne strony, bo ma problem z samooceną. Jeśli to nie pomoże - być może warto jednak zmienić przedszkole. Poza tym postaraj się nie porównywać swoich dzieci i sama dostrzeż i chwal te mocne strony. Lada chwila będzie kolejne dziecko, będziesz miała dla najstarszego znacznie mniej czasu - niech tata się wykaże. Niech się z nim bawi, niekoniecznie uczy na siłę. Niech spędza jak najwięcej czasu na śmiechu i beztroskiej zabawie, bo chyba to mu teraz jest najbardziej potrzebne. I na koniec - nie łam się! Sytuacja może się jeszcze poprawić, pozwól mu na rozwój we własnym tempie, odpuść we własnej głowie dla własnego i jego dobra. Niech wie, że nie musi zrobić tego, czy tamtego, żeby "zasłużyć" na Waszą akceptację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję wszystkim mamom za odpowiedzi. gość wczoraj My w domu widzimy, że każde dziecko rozwija się różnie. Nie było problemu. Nawet jak mój syn nie mówił to poszłam z nim do logopedy po to, żeby niczego nie przeoczyć. W zasadzie to do logopedy miejsc wtedy nie było i zapisaliśmy się na listę. Śmieszna sprawa, ale 2 tyg. po tym, jak mój syn zaczął mówić, otrzymaliśmy telefon, że właśnie zwolniło się miejsce. Wtedy wyszłam z założenia: to niech go choć sprawdzą. Potem potoczyło się samo. Po doświadczeniach z pieluchą (udało się jak "dorósł") olaliśmy, brzydko mówiąc, różnice w rozwoju. Dla mnie to przedszkolne doświadczenie było szokiem też dlatego, że zobaczyłam, że nasze podejście (ma czas) jest w domu, a poza (przedszkole) syn wpadł w wyścig szczurów, czy raczej odpowiednik dziecięcej urawniłowki, gdzie nagle okazuje się, że on coś "musi". Straszne jest patrzeć, jak mojemu dziecku nie wychodzi, a ono po 2 próbach, krzyżuje ręce na piersi i mówi, że nie da rady, czy jak mi się dziś wyraził on się do tego nie nadaje. Kurde, 4 latek z takim tekstem. Różnic między nim a siostrą nie wykorzystuję po to, żeby go pognębić, tylko usprawiedliwić. Chwalę go, owszem, tak jak córkę za dobre rzeczy. Ale widzę, że on sam się porównuje do rówieśników. Inna sprawa, że KTOŚ to porównywanie zaczął. A to nie byliśmy my. Nigdy nie powiedziałam dziecku: za twoja siostra to już umie/jest lepsza/bierz z niej przykład (no, chyba, ze chodziło o zachowanie, nigdy umiejętności). Rozmawiałam z przedszkolanką. Ma dyżury raz w tyg. dziś nie, bo była pokazówka z dziećmi, za tydz. nie, bo cośtam. No i dopiero za 2 tygodnie. Nie podoba mi się to. Bo problem jest teraz. Zastanawiam się nad dyrekcją (pani dyrektor jest codziennie), ale nie chcę zaszkodzić własnemu dziecku i nasiać jakiś niesnask. Może jestem zbyt układna, niepewna siebie, zastraszona. Nie wiem. Dziękuję za Twoją historię. Staram się, żeby mój synek nie musiał zasługiwać na akceptację, choć, co wstydliwe, rodzą mi się myśli, że jest głupi (Boże wybacz). Miałam to w domu i wiem, czy m to pachnie. Co do zmiany przedszkola - to ostateczność. Ale jeśli dalej tak będzie to trzeba będzie do tej ostateczności dopuścić. Trudno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję wszystkim mamom za odpowiedzi. gość wczoraj My w domu widzimy, że każde dziecko rozwija się różnie. Nie było problemu. Nawet jak mój syn nie mówił to poszłam z nim do logopedy po to, żeby niczego nie przeoczyć. W zasadzie to do logopedy miejsc wtedy nie było i zapisaliśmy się na listę. Śmieszna sprawa, ale 2 tyg. po tym, jak mój syn zaczął mówić, otrzymaliśmy telefon, że właśnie zwolniło się miejsce. Wtedy wyszłam z założenia: to niech go choć sprawdzą. Potem potoczyło się samo. Po doświadczeniach z pieluchą (udało się jak "dorósł") olaliśmy, brzydko mówiąc, różnice w rozwoju. Dla mnie to przedszkolne doświadczenie było szokiem też dlatego, że zobaczyłam, że nasze podejście (ma czas) jest w domu, a poza (przedszkole) syn wpadł w wyścig szczurów, czy raczej odpowiednik dziecięcej urawniłowki, gdzie nagle okazuje się, że on coś "musi". Straszne jest patrzeć, jak mojemu dziecku nie wychodzi, a ono po 2 próbach, krzyżuje ręce na piersi i mówi, że nie da rady, czy jak mi się dziś wyraził on się do tego nie nadaje. Kurde, 4 latek z takim tekstem. Różnic między nim a siostrą nie wykorzystuję po to, żeby go pognębić, tylko usprawiedliwić. Chwalę go, owszem, tak jak córkę za dobre rzeczy. Ale widzę, że on sam się porównuje do rówieśników. Inna sprawa, że KTOŚ to porównywanie zaczął. A to nie byliśmy my. Nigdy nie powiedziałam dziecku: za twoja siostra to już umie/jest lepsza/bierz z niej przykład (no, chyba, ze chodziło o zachowanie, nigdy umiejętności). Rozmawiałam z przedszkolanką. Ma dyżury raz w tyg. dziś nie, bo była pokazówka z dziećmi, za tydz. nie, bo cośtam. No i dopiero za 2 tygodnie. Nie podoba mi się to. Bo problem jest teraz. Zastanawiam się nad dyrekcją (pani dyrektor jest codziennie), ale nie chcę zaszkodzić własnemu dziecku i nasiać jakiś niesnask. Może jestem zbyt układna, niepewna siebie, zastraszona. Nie wiem. Dziękuję za Twoją historię. Staram się, żeby mój synek nie musiał zasługiwać na akceptację, choć, co wstydliwe, rodzą mi się myśli, że jest głupi (Boże wybacz). Miałam to w domu i wiem, czy m to pachnie. Co do zmiany przedszkola - to ostateczność. Ale jeśli dalej tak będzie to trzeba będzie do tej ostateczności dopuścić. Trudno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ja tak moźe odbiegając od głownego problemu chciałam zapytać jak wyszliście z synkiem z problemu robienia kupy tylko w pieluchę Mój synek ma 3 lata i 8 miesięcy i także to nas dotyczy Za nic nie chce soróbować na toaletę tylko w pampersa Sika już normalnie bez pieluchy jak skończył 3 lata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Opowiadając na pytanie: Najpierw synek był u teściowej, która go bardzo hołubi. Tam po raz pierwszy parę razy się udało. Potem, jak wrócił to go mąż posadził na sedesie i kazał zrobić. Mąż ma u niego b. duży autorytet (jak każe to ma być zrobione). Męczył się bidulek i kawałek kupki zrobił. Były pochwały. Oczywiście to były pierwsze jaskółki, ale ważne, bo on sam przekonał się, że może. Co oczywiście nie znaczy, że chce. Trzecim, chyba ostatecznym krokiem była odmowa z mojej strony mycia jego pupy. Wstawiłam do wanny i powiedziałam, że od dziś pupę po kupie myje sam. Na początku były argumenty typu: ale ja nie chcę dotykać pupy i kupy (no coś ty...). Ale jak już zaczął myć to były pochwały, że dobrze to robi, ale i zapewnienia, że od dziś każda kupa w pieluchę będzie kończyła się w ten sposób. Zaczął powoli robić na nocnik. Oczywiście za każdym razem pochwały i wzmocnienia pozytywne. Każda kupa w pieluchę - mycie pupy samemu, ale bez negatywnych komentarzy, tylko prosta zależność przyczynowo-skutkowa (oczywiście dokańczałam ja, chodziło o dyskomfort). Przestawił się w ciągu kilku tygodni. Teraz zrobi w pieluchę sporadycznie (ranna kupa) i już ja myję mu pupę. Teraz on twierdzi, że kupa w pieluchę jest zła, bo może odparzyć pupkę (no coś ty...). Podsumowując: musiał się przełamać i został za to nagrodzony. Potem tylko dyskomfort dotychczasowego rozwiązania + wzmocnienia pozytywne za kupę na sedes i poszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Swoją drogą u nas to było w podobnym czasie: niemal równe 3 lata jak zaczął sikać na nocnik i około 4 jak przestał robić w pieluchę. Teraz (4l4m) pielucha tylko na noc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuje za odpowiedź Mam nadzieję ze u nas też jakoś się przełamie Ale widzę z pani wypowiedzi że potrzebny jest jakiś bodziec punkt zaczepienia U was to była udana próba u teściowej U nas jeszcze nie było żadnej takiej udanej próby nawet chęci ze strony synka żeby spróbować Najgorsze jest to że córka która ma 2 lata i i 2 mies i która sama z siebie mając rok i 9 mies przestała robić siku w pampersa naśladuje synka z kupą i też woła pampersa jak chce kupę , mało tego jak synek woła pampersa to od razu ona wymyśla że chce pampersa bo niby chce kupę a wcale nie zrobi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, ten bodziec jest chyba konieczny, choć niekoniecznie musi być negatywny. U nas teściowa stworzyła klimat silnych pozytywnych bodźców i akceptacji. Jest też sposób radykalny (stosowaliśmy go w którymś momencie), czyli zaprzestanie zakładania pieluchy, ale z tym ostrożnie, żeby się nie zatrzymało. Ale może to coś pomoże. No i wydaje mi się, że to samodzielne mycie dało synowi do myślenia. Czasem działają rzeczy absurdalne z naszego punktu widzenia. Kiedyś jedna osoba opowiadała mi jak próbowała oduczyć swojego ponad 2 letniego ssaka jedzenia z piersi. Powiedziała, że bardzo ją bolą i była u lekarza a teraz trzeba je okładać kapustą i nie można z nich pić. Dziecko się przejęło i przestało się przystawiać. Kapusta złagodziła odstawienie. Fajnie, jakby np. dyskomfort, który Państwo stworzycie dziecku nie był postrzegany jako zmuszanie go (nasz się strasznie denerwował i zacinał w sobie jeszcze bardziej), tylko wynik sił działających niezależnie. Np. przy mojej metodzie to byłoby (pofantazjuję): - nie mogę myć brudnej pupy po kupie, bo mi lekarz zabronił, bo coś tam. I co my teraz zrobimy? Podczas robienia kupy w pieluchę, pupa się brudzi. Masz synku jakiś pomysł, co możemy zrobić, żeby pupa się tak nie brudziła? Wiem, brzmi dziwnie, ale może zadziałać. Nie jest też do końca uczciwe (ja się staram dzieci w niczym nie okłamywać), ale cel szczytny. Fajne jest także pokazywanie dobrych stron i zalet forsowanego rozwiązania, nie tylko chwalenie dziecka. Przyszło mi do głowy coś jeszcze. Zanim syn wylądował u teściów próbowałam pewnej metody. Powiedziałam mu tak: - Zostawię cię na sedesie i wyjdę. Żebyś się skupił zostawię zamknięte drzwi i zgaszone światło. Potem zapukam. Jak skończysz albo nie będziesz mógł to powiedz: możesz wejść, jeśli nie to nie mówi nic. Ja poczekam. Nic z tego nie wyszło, ale wspominam o tym dlatego, że pamiętam jak zachwycony był mój syn tym, że ma pełną kontrolę nad procesem "robienia kupy" i komfortem otoczenia. To dało mu poczucie bezpieczeństwa. Widzę czasem przebłyski tego pomysłu. Np. dziś powiedział idąc do toalety: - mamo, idę robić kupę, zawołam cię jak skończę. Chcę mieć ciemno, żebym mógł się skupić. I poszedł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×