Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kanapkowa

naprawdę u was codziennie?

Polecane posty

Gość kanapkowa

hej. piszę bo interesuje mnie jak to jest u was. pół roku temu zamieszkaliśmy razem i zasadzie wszystko fajnie jest tylko jeden problem ale taki przez duże P. w zasadzie od niedawna mam wrażenie że wszystko się wokół tego kręci co mnie po prostu strasznie dziwi. otóż chodzi o gotowanie i te słynne OBIADKI. od razu mówię że nie o odchudzanie tutaj chodzi. jeśli chodzi o gotowanie to po prostu tego robić nie lubię. nawet coś tam potrafię zrobić ale po całym dniu pracy stanie w garach to naprawdę ostatnie o czym marzę. zwykle zadowalam się kanapka lub bułka ewentualnie płatki z mlekiem i żyje tak od lat. oboje pracujemy mniej więcej od 8 do 16 i mamy jeszcze sporo zajęć poza pracowych w tym ja głównie sprzatanie domu, pranie itp... w weekendy bywa ze coś upichce jak mam wene no i oczywiście jak m jakaś chetke na coś. czasami gdzieś wychodzimy. nie wydaje mi się koniecznym jadać gorący dwudaniowy obiad codziennie. a jak jest u was? obiad musi być? wkurza mnie to strasznie bo coraz częściej u nas kłótnie o to są i przeciez jezeli on ma ochotę to niech sobie gotuje. przecież ja mu nie bronie. a tutaj to jest takie wymuszanie. jak jest u was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chcesz byc zona - gotuj, a nie jakies feministyczne brednie. Przeciez jak nie chcesz byc pania domu to nikt cie na sile nie trzyma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja jem obiad codzien i sam se gotuje,musze miec sile a po bulce na dluzsza mete to nawet k***s niestaje:-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorka ależ uważam się za panią domu. przecież w zasadzie cały dom ogarniam. czy gotowanie to stały element w związku a potem bycia żona? u mnie w domu nie przywiazywalo się do tego aż takiej wagi. w ogóle do jedzenia. rodzice pracowali od rana do wieczora jadaliśmy obiady w szkole a ja i tak bardzo niechętnie. weekendy czasem obiad u którejś z babć. święta wiadomo - gotowalo się ale nigdy nie było tak żeby mija mama po pracy rzucała się od wejścia do garów. no ludzie! cała nasza rodzina nie wpierdzielala na wieczór ze tak to ujme obrazowo a że wracaliśmy późno to nikt z jedzeniem nie cudowal. ojciec tez sie stolowal w jakims barze na przerwie. bo pora na obiad to nie jest już 16 a tymbardziej 18 czy 20 i tak było u mnie w domu. bez przesady też... sklep nie jest na końcu świata i zawsze można coś zjeść. no i przecież pisałam - przecież czy ja mu bronie? niech sobie gotuje. ja nie wyobrażam sobie wieczorem zjeść nic na tzw. ciepło a tymbardziej wciskać w siebie jakieś zupy ziemniaki czy kotlety. dlaczego on mnie chce do tego zmusić? ja się nie zmieniłam. zawsze tak jadłam i on o tym wie, że nie gotowalam bo nie bardzo umiem ani nie lubie wiec o co mu chodzi????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to powiedz to jemu nie nam a tak na marginesie; kiepski miałaś ten dom rodzinny. Bo prawdziwy dom to jednak wg mnie ciepły obiad (między innymi oczywiście),

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie tak samo, gotujemy dla siebie w weekendy :) w tygodniu jak mąż ma na coś ochotę to robi sobie sam żeberka,gulasz,kurczaka.Od kiedy pojawiły się dzieci codziennie jest ciepła zupa lub drugie danie.(ale mąż nie jada zup tylko mięso :/ )Ja czasem taką zupę zjem ale równie dobrze mogę zjeść serek wiejski i jajko sadzone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiedz mu wprost,żeby sobie sam gotował po swojemu i na co ma ochotę (ewentualnie możesz mu to po drodze kupić) a na weekend rób rosół i udka lub pieczeń i będzie miał domowy posiłek na 2-3dni :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Codziennie nie, co drugi trzeci dzien!A jak mam ciut wiecej wolnego czasu, to nagotuje gulaszu z 2 kg miesa, pomroże w malutkich pojemniczkach i jak nie mam ochoty gotowac to sie rozmrozi i jest.. Zrobienie kotleta to pół h, łacznie z ziemniakami i sałatka.. Wrzucenie pokrojonego miecha na patelnie i dodanie przypraw to jakies 15min, ugotuje sie samo przecież, nic nadzwyczajnego nie robie, od czasu do czasu zerkajac na stan wodyi przemieszanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
co wy pitolicie o feminizmie? jeszcze żeby autorka w domu siedziała to mogłaby z nudów może i coś temu wracającemu po pracy facetowi przygotować ale co to ma być? jakieś zmuszanie bo jak mu mama gotowała to ona musi? a może ona nie chce? może nie lubi? taaa już widzę faceta który po robocie leci gotować i sprzątać a i jeszcze zakupy po drodze zrobi - co wy pitolicie? może są jednostki jakieś co z zamiłowania gotują. jednostki. ale reszta ma w d***e generalnie bo tylko wymaga. i chyba tylko z racji posiadania siuraka bo autorka pisze że w tych samych godzinach pracują że mają też inne zajęcia, że ona głównie sprząta i pierze to co jeszcze ma po nocach zacząć gotować bo on chce? nigdzie nie było propozycji wspólnego przygotowania tylko autorka pisze ze ją facet chce zmusić. też jestem zdania że jak mu tak bardzo zależy to niech sobie zrobi - w czym problem??? przeciez ziemniaki, kotlet i surówka to tylko moment. w zasadzie samo się robi! (ironia)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
iiiMartusiaiii no właśnie nie robisz nic nadzwyczajnego czego i facet by nie ogarnął. wcale nie zgadzam się autorko. nie słuchaj że miałaś dziwny dom. jest wiele takich domów gdzie jest tylko jedno danie a czasem gotuje się głównie dla dziecka. faceci to generalnie ignoranci. jestem wegetarianka i spotkałam się kiedyś z chlopakiem miesozerca. wiedział ze miesa nie jadam. mimo tego gdy zwiazek zaczal sie robić poważniejszy próbował mnie zmusić bym mu "coś normalnego" ugotowala. a ja się w zwłokach nigdy grzebać nie będę nie ma mowy! wiedzial! i wszystko bylo fajnie a tu można powiedzieć ze przez to jedzenie sie wlasnie rozstalismy wiec wiem o czym mowisz. oberwalo mi sie tez sporo przykrości włącznie z odbieraniem pewnosci siebie ze co ze mnie za kobieta, co za matka bedzie, ze o niego nie dbam, ze jakbym kochala to bym gotowala mu te kotlety i podobne bzdury... tyle ze jakos on mi z tej wielkiej milosci jakos z rzadka nawet herbate zrobił a raz na pol roku jajecznice i musialam chwalic tydzień wielki pan. !!!! czasy dogadzania facetowi skończyły sie z momentem gdy kobiety poszły do pracy. ale oni (faceci) sie jeszcze nie zorientowali i bardzo liczą na to że jednak jakoś to będzie, nie zmieni się nic przecież a do tego cala rzesza kochających matek zon teresek ktora zyly sobie będzie wyprowac za jedno dobre slowo "smaczne bylo" i takiej "innej" kobiecie dosra bo "jak to mężowi nie gotujesz???" co wy przy ślubie jakies umowy o prace dodatkowe podpusujecie czy jak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pracujemy oboje, obiady pon-pt gotuje codziennie od 15 lat, w sobote zamawiamy lub na miescie a w niedziele gotuje maz. Sporadycznie gotuje na 2 dni. W tygodniu obiad jednodaniowy, w niedziele oczywiscie z 2 dan. Dziecko oprocz tego jada obiady w szkole.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale o co chodzi, że ten facet mówi ci wprost, że masz mu po powrocie pracy obiad gotować? Mimo, że to ty sprzątasz i ogarniasz dom? A on co wtedy robi? I serio uważasz, że problemem w twoim związku jest faktycznie kwestia obiadu a tego jak ten facet cie traktuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
* a nie tego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko może być problem dlatego dobrze byłoby zareagować już teraz. może wspólne gotowanie? może próby nowych przepisów? może cos z piekarnika? może ugotuj mu coś raz w tygodniu a on niech się też zmusi do czegoś czego zwykle nie robi? u nas w domu są obiady. ja gotuje bo sama potrzebuję zjesc cos ciepłego ale zmuszac bym się nie dała. gotuję lekkie dania bo nie byłabym w stanie zjeść tak jak mąż by chciał i też u nas były na tym polu wojny. bo on tego nie zje, a tamto to chyba dla królika i inne takie teksty. powiedziałam nimt cienie jeść nie zmusza a jak masz inny pomysł to stan ugotuj. nie wiem jak u was ale my mamy typowego niejadka i tak było od początku wiec nie rozumiem po co gotować wielki obiad bo się ma dziecko. ja swojego bigosem kotletami i kiszona kapusta od pierwszych dni życia nie karmilam ale no nie wiem jak inne matki (hahaha). teraz je w przedszkolu (tez nie za wiele) a w domu jakieś przekąski tylko wlansie jakiegoś tosta czy parowke banana jajecznice itd... w życiu by mi dziecko takiego regularnego obiadu nie zjadlo. i pociesze cie autorko - nie wcale nie musisz. po prostu sie sprobujcie dogadac. moj maz za nic w życiu by naczyn nie zmyl i chocbym grozila nie zribi tego po prostu i juz. nie lubi nie chce i nie zmusze. dlatego od lat mamy zmywarkę. logiczne nie? bo najgorzej jak się ktoś po prostu na coś uprze i bardzo mi sie nie podoba podejście twojego faceta. aha.. w życiu nie ulepilam zadnych pierogów, kluskow, kopytek, golabkow i zurku. sama tego nie jadam, nie lubie i nie potrafię zrobić a jak chce zrobic mezowi "przyjemnosc" to jakos inne rzeczy mi przychodza do głowy niż klepanie kotleta. mąż jak go najdzie ochota na takie rzeczy to idzie do baru albo mama jego mu cos czasem naszykuje. ale wojny były.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorka. dziękuję wam za miłe słowa. odpowiadam na pytania. tak, on tak właśnie mowi tak. potrafi przyjść z pracy i powiedzieć "znowu nic nie ugotowalas?" albo dzwoni w drodze powrotnej z pracy i pyta "co tam gotujesz dla mnie" itd... to niby takie nic nie znaczące zaczepki i takie niby żarciki są, ale to się ostatnio bardzo często powtarza i no po prostu już nie mogę. czaem. tez jak mu mówię ze nie gotuje nic bo mi sie nie chce w ogole jesc na razie bo np w pracy jadłam cos tam to potrafo nawet powiedzieć "a ja? chyba sobie ze mnie żartujesz?". on pracuje w salonie samochodowym więc nie sądzę żeby był tak strasznie zmęczony żeby nie móc samemu sobie coś przygotować. mówi też czasem "zrobiłabys mi np... żeberka". i dodaje - ja nie umiem. no a ja umiem???? albo "no chyba na niedziele w końcu zrobisz jakiś obiad bo juz mi się te kanapki znudziły". oczywiscie ze mu to wszystko osobiscie mówiłam żeby sobie ugotowal sam nawet tez skoro mam czas myślalam a moze bedzie zabawa zeby cos upuchcic ale jak pisalam on chce te obiady ale ode mnie. ogolnie nawet ostatnio było ze "wszyscy moi koledzy naja w domu coeply obiad po pracy". normalnie mi rece opadły. bywa tak ze wracam pol godziny później od niego bo korki albo coś i niby nawet gdybym chciała a pusze jasno ze nie chcę to jakim cudem mam mu wyczarować obiad? on sam nie robi czesto nawet tych kanapek bo mowi - jak robisz to i mi zrob i robie - nie problem. tak sprzatam w domu bo nawet to lubie i nie czepiam sie o jakies po równo. nawet nie wiem co on w tej kwestii robi bo zwyczajnie nie zwracam na to uwagi ale mo to nie przeszkadza bo mieszkanie jest niewielkie i sprzatam jak i kiedy mam czas i ochotę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorka. sprzątam zwykle jak nie ma go w domu (oboje mamy własne zajęcia) a co on robi jak mnie w domu nie ma to nie wiem. nie ustalalismy żadnej listy obowiązkow bo na co? na początku było fajnie ale tetaz widzę że chyba on sobie ubzdural ze ja mu te obiady gotowac będę. poza tym dogadujemy się w innych sprawach dobrze. czy też mamy podobne zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorka. po pracy zwykle robimy to samo: odpoczywamy. albo coś oglądamy, wychodzimy czasem czy do znajomych czy gdzieś, zajmujemy się sobą czy swoimi zainteresowaniami. normalnie chyba jak wszędzie. tyle że on chce ten obiad. no co? pewno widzialby mnie w kuchni jak się uwijam dla niego (bo ja tego i tak bym nie zjadła) a mnie się widzi zasłużony odpoczynek. ok. mam prace biurowa ale wole po pracy poczytać książkę czy wyjsc na zumbe do kina na spacer niż siedzieć w garach. a i do tych co piszą że przecież to tylko 20 min. kiedyś ugotowalam takiego kotleta z ziemniakami i surówka (jakis proszony obiad w rodzinie i jako pomoc nie sama) i dla mnie to była męka. tyle roboty (z godzinę chyba) i 10 min jedzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wyłumacz mężczyźnie, że Ty najadasz się po pracy kilkoma kanapkami (swoją drogą bardzo szczupła musisz być?) a jemu jeśli mało, niech stoi w garach. Ty mu możesz czasami coś przyrządzić z jakiejś okazji lub co któryś weekend.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No cóż także nie lubię gotować ale lubię ciepłe obiady, uwielbiam domowe zupy. Gotuje je na zapas, wszystkie dania gotuję na zapas (gulasz, mięso do spagetti). Nie chce aby mój facet jadł byle g****o. Ja tym bardziej go jeść nie będę. Mój facet gotuje lepiej ode mnie, nauczył się w naszym wspólnym domu, robi wspaniałą pizzę, lepszą niż z pizzerii. Wcześniej nigdy tego nie robił. Ja chyba gotuję częściej bo mam trochę więcej wolnego czasu. Powodem naszego gotowania, oprócz zdrowszego i lepszego odżywiania, jest chęć jadania jak najczęściej wspólnych posiłków a także chęć wzajemnego zaskakiwania i dogadzania sobie. Ostatnio upiekłam nawet ciasto bez białej mąki i cukru !!!(migdały,kokos, banany,kakao, jajka, orzechy, proszek do pieczenia i wychodzi coś ala brownie).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedy jestem sama, to wystarcza mi dokładnie ta kanapka, albo surówka, czy zupka z torebki (i też nie chodzi o odchudzanie). Ale jak już jest ktoś z domowników, to musi być chociaz jedno pełne danie, albo dwa. Niestety to jest jakby u mnie wymuszone przez tradycje rodzinną z pokolenia na pokolenie, bo każda kobieta za punkt honoru stawiała sobie te dwu-daniowe obiadki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie musi być dwudaniowy, domowa pizza, spagetti z domowym sosem, zupa meksykańska (na mięsie mielonym+warzywa) starczy. Byle było ciepłe i domowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ciasto bez białej mąki i cukru !!!(migdały,kokos, banany,kakao, jajka, orzechy, proszek do pieczenia i wychodzi coś ala brownie). X Zdradzisz nam przepis? :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jasne, zaraz poszukam bo wzięłam go z internetu, zawsze coś zmieniam po swojemu ale musi być jakiś wzór te migdały i kokos to chodzi o mąkę migdałową (czyli zmielone migdały) i mąkę kokosową

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ok :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
inaccessible89 tu autorka. cóż no... tak mi się wydawało. rozmawiamy na różne tematy ale w sumie to nie było żadnych ustaleń sztywnych. póki co dzieci nie planujemy bo chcemy trochę pozwiedzać świat, zarobić, może awansować itd... gdzieś tam o ślubie też była mowa ale tutaj to nie mamy po prostu ciśnienia. poki co zdecydowaliśmy zamieszkać razem i nigdy by mi do głowy nawet nie przyszło że takie coś może się stać problemem. co do tego jak było wcześniej to oboje mieszkalismy u rodziców więc pewno mu mama gotowała. szczerze mówiąc nie interesowałam się tym po prostu on też mnie przecież nie pytał co jadłam kto mi zrobił itd... wyjeżdżalismy czasem razem i wtedy jadaliśmy po barach i innych (nie gotowałam). czasem jak długo spędzalismy razem czas to coś zamawialismy, u siebie w domu czestowalam go kanapkami, ciastkami itd... nie mówiłam przecież - przyjdź na obiad :D często za to mówiłam natomiast że nie gotuje, nie lubie i że podziwiam że ktos potrafi np cos tak dobrego zrobić. nie wiem ... może myślał ze żartuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorka. ha! może faktycznie zacznę do niego tak mówić i tak go pytać :) będę mieć ubaw :p no właśnie pisałam że nie było tak od poczatku. teraz mieszkamy razem to on tez wychodzi z zalozenia ze bedzie wydawal fortune na mieście a po co? jak ja mogę ugotowac? może właśnie tutaj pies pogrzebany... on pracuje z samymi takimi starszymi gościami w domu gotowała mu mama a kolegom żonaty to za wiele nie ma. nawet kilku singli jeszcze... więc może stad takie głupie przekonania mu się wzięły :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No i nie mogę znaleźć tego przepisu :/ to chyba był przepis na bezglutenowe muffiny czekoladowe czy coś w tym stylu, z tym, ze ja to ciasto wylałam to zwykłej foremki oczywiście do ciasta trzeba dodać jakiś tłuszcz, u mnie był to olej kokosowy rafinowany (nierafinowany tylko na zimno) mam przepis wydrukowany w domu, jeśli ci zależy to zastaw mi maila to wieczorem przepisze i podeślę generalnie to chodziło i szklankę mąki migdałowej, szklankę kokosowej, szklankę kakao, 2 banany, 2 jajka, łyżeczka proszku do pieczenia, 1/4 szklanki stopionego oleju kokosowego, kruszone orzechy wg uznania, mieszamy razem składniki suche, osobno mieszamy składniki mokre, potem suche z mokrymi i wkładamy do wytłuszczonej blaszki (olejem kokosowym). moja blaszka jest mała, ma rozmiar A4 razem ze sporym rantem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dobra mam przepis, już wklejam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czekoladowo-Bananowe Muffinki Paleo Składniki 3 banany ⅓ szklanki syropu z agawy 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii 2 jajka ¼ szklanki oleju kokosowego 1 szklanka mąki migdałowej 1 szklanka mąki kokosowej ½ szklanki surowego niesłodzonego kakao 1 łyżeczka proszku do pieczenia 30 g gorzkiej czekolady do posypania Przygotowanie Piekarnik nagrzać do 180 C. Dokładnie rozgnieść widelcem 2 banany. Pozostałego banana podzielić na 12 równych części. W dużej misce wymieszać mokre składniki: rozgniecione banany, syrop z agawy, ekstrakt z wanilii, roztrzepane jajka i płynny olej kokosowy. W mniejszej misce wymieszać składniki suche: mąkę migdałową, mąkę kokosową, kakao i proszek do pieczenia. Przesypać składniki suche do dużej miski ze składnikami mokrymi i dokładnie wymieszać. Formę na muffinki wyłożyć papilotkami. Napełnić ciastem do ⅓ wysokości, ułożyć kawałek banana i przykryć resztą ciasta. Piec około 20 minut, do suchego patyczka. Jeszcze ciepłe posypać posiekana gorzką czekoladą. Smacznego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorka. a co do jedzenia to fakt właśnie tak mam że wielu potraw ja po prostu nie lubię. skoro nie jem to mam stać i jemu gotować? przecież nigdzie nie ma dwóch osób lubiących wszystko to samo czy nie? bo jestem pogubiona. poza tym pisałam - marna ze mnie kucharka i nie wydaje mi się by się on tym moim dzielem zachwycał. serio. ja się namęcze, nawkurzam a on powie że niedobre? nie jestem chuda. mam 164 cm i ważę ponad 60kg więc wcale nie. może nie odżywiam się zdrowo ale nie chce mi się, nie lubie tego robic, nie mam ochoty. może bym sprobowala, zjadla i sie przekonala jakby tez mi ktos ugotowal. jadam gotowane pisalam przecież. ale nie gotuje. czy tak trudno to pojąć? i nie przyszlo mi tez do glowy jego zmuszac do czegokolwiek wiec tymbardziej nie rozumiem o co mu chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×