Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mysha

jak zapomnieć o nim?

Polecane posty

A ja sobie uświadomiłam że pomimo tego że mnie rzuci i że go Kocham niemogę całe życie żyć ze swaidomoscia że wróci będzie dobrze i wogóle juz sie prawie z tym pogodziłam. pomimo wszystko trzeba mieć silny charakter żeby dać sobie spokój... trzeba pogodzić się z sytuacją jaka jest... Moja przyjaciółka powiedziała Mi że muszę go znienawidzieć ale ja tak nie potrafie i nie chcę... Jestem mu wdzieczna za wszystkie chwile razem spędzone i wszystko co było dobre... Ale nie jest mnie wart skoro mnie zostawił....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
No taaak dorotka, ale ty chyba juz jakis czas z tym zyjesz, prawda? Tak na swiezo to nie jest latwe. Nie da sie tak juz od teraz poczuc swietnie i byc wdziecznym losowi (hahaha), ze cie ktos zakrecil i sobie poszedl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
spring chicken- to , że czekasz na wiadomość od NIEGO ( mimo wszystko- prawda?....), to nie jest głupie, tak to zwyczjnie jest gdy kierują Tobą uczucia..... a do tego to, co czujesz stało się wczoraj........ idziesz spać ( jeśli Ci się uda )- myślisz o NIM, wstajesz to samo a do tego jeszcze to tak w ogóle świat mógłby przestać istnieć........Tak jesteśmy skonstruowane, jesteśmy wrażliwe..... być może dając tak wiele chcemy też wiele otrzymać a gdy stanie się inaczej...... no sama wiesz..... A swoją drogą faceci to dupki i egoiści......no i czemu my się jednak w nich zakochujemy?..... Cóż sercu nie przetłumaczysz ale zobaczysz, kiedyś.... pewnego dnia stwierdzisz, że motyle odfrunęły, choć wiem, że teraz, mimo, że cierpisz, to nawet tego nie chcesz!!! Za wcześnie.....No więc cierp, wygaduj się tutaj, tylko nie tłum niczego w sobie. Mów co Cię dręczy.... to pomaga, bo komu powiesz wszystko......tylko tu i .....GŁOWA DO GÓRY!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
Zielonaa! bardzo Ci dziekuje za Twoje slowa. Masz racje, jestesmy za wrazliwe. Ja wlasnie tak sie zachowalam, powiedzial mi o jakichs swoich planach a ja juz wiecej nic nie chcialam wiedziec. I tak mu wlasnie powiedzialam, zeby juz sie nie odzywal, bo ja jestem zbyt emocjonalnie zaangazowana, zebym mogla sluchac jak on z tamta kobieta... no wiesz. A teraz naiwnie czekam, ze cos sie zmieni, ale raczej nie ma szans myslac logicznie. Ja wolalabym szybko zapomniec, bo jesli nie zapomne szybko, to bardzo duzo czasu przeleci mi przez palce, bo nie moge sie na niczym skupic. Slucham tylko muzyki i staram sie wybierac jakies lzejsze kawalki, zeby sie nie zdolowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dorotka- tu silny charakter nie ma nic do rzeczy- kto przeżył gorycz porzucenia i rostania ten wie.... tylko w matematyce wynik musi się zgadzać i zawsze jest taki sam ale z uczuciami jest inaczej.... łączenie rozumu z miłością, zakochaniem..... tak nie da się...... NIESTETY (to byłaby recepta ale taka nie istnieje!!!)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
spring chicken- musisz być przygotowana na wszystko...Nie unikniesz tego, bo cierpienie tego typu wyrywa nam z życiorysu dni, tygodnie, miesiące- byle tylko nie lata......Też dość długo byłam \"obok\" życia ale uwierz, wszystko można przezwyciężyć.... tylko niestety nie szybko... to jest też cena, którą płacimy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Serdecznie witam wszystkie "nowe" twarze. Chociaż przykro mi, że poznajemy się w tak mało miłych okolicznościach. U mnie od dwóch dni cisza, nie rozmawiamy ze soba ani nie piszemy. Powiedziałam Mu, że to nie ma sensu, że za daleko ..., że się mało znamy... i nic z tego nie będzie. Chociaż tak naprawdę to myślę i czuję inaczej. Ale już tak nie do końca spontanicznie i przez motyle. Staram się ocenić ten" związek" bardzo realnie. Próbuję dać szansę swojemu małżeństwu i chociaż mąż tylko mnie wkur... to jednak spróbuję się przełamać. Jak na razie jest przymilny i się stara to jednak wiem, że niedługo wybuchnie i , tak na prawdę to nie daję pięciu gwiązdek temu związkowi. Wiecie co, czuję się kompletnie wypluta ze wszystkich uczuć i kompletnie pusta. Nic mi się nie chce i nawet wstawanie rano to dla mnie problem. Najchętniej bym spała i w ten sposób przeczekała ten okres. Chciałabym, żeby problem możego mażeństwa a także ten związany z Tamtym jakoś sam się rozwiązał. Nie mam na nic siły...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
eeee! dobrze, ze mozesz duzo spac. Witaj w klubie nieszczesliwych zon szukajacych szczescia gdzie sie da. Ja nie moge spac i to juz od dawna. Moze dlatego, ze jestesmy w roznych strefach czasowych i ciagle czekam na tego e-maila (a sama napisalam: nie odpisuj). Wiec ta bezsennosc glownie przez to uczucie trwa u mnie juz jakis czas. Nie napisal do mnie (bo przeciez mu tak powiedzialam), wiec czytam w kolko to samo: "mam kobiete... jest zainteresowana". Motyle w brzuchu zmieniaja sie w cos, od czego chce mi sie naprawde wymiotowac (przepraszam za slowo co wrazliwsze internautki). Tak wlasnie sie czuje teraz - chce mi sie wymiotowac, gdy najwazniejszy dla mnie facet (przynajmniej przez ostatnie poltora miesiaca) mowi do mnie, ze sie zastanawia nad odejsciem od zony do tej drugiej. Tylko nie myslcie, ze moje uczucie nie jest takie zupelnie bezpodstawne. Nikt mi chyba nigdy nie powiedzial tylu milych rzeczy i nie okazal takiego zaangazowania (mimo wszystko). Wyciagal ze mnie bardzo latwo informacje o mnie, jakie chcial i mowil, ze jest zainteresowany... A ja bylam (jestem) taka samotna (mimo malzenstwa i dziecka) i przez to podatna na te jego gierki, swiadome czy nie, ze zupelnie odlecialam. Teraz bede za tym cholernie tesknic. Nie sypiam i to sie bedzie odbijalo na mnie. To mnie przygnebia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Spring Chiken, widzę, że mamy dużo wspólnego. Moja miłość do Tego drugiego też zaczęła się przez internet. Poznaliśmy się w wakacje, potem były dwa miesiące meili, potem miesiąc ciszy, i znów się odezwał - po powrocie do Polski. Spotkaliśmy sie kilka razy u Niego (mieszka 300 km. ode mnie) i zakochaliśmy się w sobie. Ja byłam w trakcie rozwodu, i On niby na to czeka i ...tylko co dalej? Dlatego postanowiłam dać jednak szansę małżeństwu i powiedziałam mężowi że jednak na razie nie chcę rozwodu. Ostatnią. Tamtemu nic nie powiedziałam, i czuję się jak świnia. Dlatego powoli próbuję Go zniechęcić, chociaż moje uczucia się nie zmieniły. No może troszkę zaczęłam patrzeć realnie na te 300 km. Czasami zastanawiam się, podobnie jak Ty czy moje uczucia do Niego nie wzieły się z niezadowolenia z małżeństwa. Bo gdyby moje małżeństwo było udane nigdy nie pokusiłabym się na innego mężczyznę. Zielona, tutaj taki mały przytyk. Oczywiście żartem. Wiem, że każda mężatka szukająca wrażeń gdzieś indziej robi to bo czegoś jej brakuje. Bo coś jest nie tak jak powinno. Bo mąż nie spełnia jej oczekiwań. U mnie to były awantury, mąż mnie uderzył, i tak naprawdę to właśnie to spowodowało, że szukałam uczucia u Innego. To sprawiło, że jak prastelina poddałam się Jego słowom. Chciałam być piękna i doceniana. A przede wszystkim kochana. Każda z nas zasługuje na to by być kochaną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
Eeee! - No wlasnie, jak plastelina. Moj maz (w sumie poczciwy czlowiek), jest w zasadzie malo zyciowy i w sumie do d... siedzi w domu i gra w gry komp., nie wiele go obchodza moje uczucia. Jasne, ze pomaga w domu, ale to tak, jakby dobrzy przyjaciele razem mieszkali i jedno robilo obiad, drugie sprzatalo etc., a gdzie jest uczucie? Moze malzenstwo to w ogole beznadziejna instytucja. I bardzo dobrze, niech sie ten "moj" facet ozeni z ta swoja nowa i zobaczy, ze zawsze jest tak samo, po pewnym czasie (nie wiem co mowie, przepraszam jestem zgorzkniala i wsciekla). Ja nie wiem, czy chcialabym, zeby sie ze mna zenil. Naprawde do malzenstwa mam stosunek ambiwalentny. Wyglada na to, ze Ty nie masz do konca poczucia, ze ten Twoj ukochany jest wystarczajaco bezpieczna przystania i musialabys wiele zaryzykowac. Ja tez sie siebie o to pytalam, na wszelki wypadek, gdyby "moj ukochany" zapytal, bo rozmawialismy sobie troche i nawet dosyc otwarcie... I w sumie wiem, ze robilabym uniki, nie mowilabym nic, albo bym go zniechecala. Zreszta moja sytuacja jest duzo bardziej abstrakcyjna niz Twoja - Twoje 300 km wygladaja naprawde jak 1 cm przy odleglosci jaka dzieli mnie od niego. Teraz mysle, ze w pewnych sytuacjach trzeba podjac ryzyko i zdac sie na zmiane, na los etc. Cos Ty, ja nie teraz tak mysle, ja zawsze tak mysle! (hahaha) No oczywiscie podjac ryzyko, a zdac sie na faceta, to sa dwie rozne rzeczy. I w koncu sama nie wiem, co bym zrobila. Ale ostatecznie nie zadal mi takiego pytania, wiec czuje sie zwolniona z odpowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eeee1- no, witam ponownie! Muszę Ci powiedzieć, że mimo wszystko nie możesz tak podchodzić i czekać, że Twój mąż znów wybuchnie i wszystko wróci do \"normy\". Zmień podejście bo jeśli tak się złoży, że jednak będziesz z mężem to lepiej aby między wami się ułożyło! Nie wiem, być może mówię Ci tak, bo ja kocham męża i do tej pory staram się aby wszystko wróciło do \"przed\"... i u mnie po ochłonięciu zaczyna rządzić rozum, już nie jestem szalona bo ......nie mogę.... za dużo mnie kosztowało przejście do normalnego życia. No ale i Twoja sytuacja się trochę zmieniła- potrafisz wybierać.... i dbać o Siebie... a to ważne! spring chicken- zostałaś normalnie uwiedziona a ONI są w tym mistrzami, też przez to przeszłam, choć to ja chciałam GO uwieść...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
No właśnie. A "mój" zadał mi takie pytanie. No może nie dokładnie, ale często mówiliśmy o tym co będzie po moim rozwodzie. I pierwsze Jego poważne pytanie było takie, czy przeprowadziłabym się do Niego. Ja powiedziałam, że tak i zaczeliśmy robić wspólne plany. Chyba trochę za wcześnie, ale tylko w ten sposób moglibyśmy się poznać, bo tak naprawdę co można powiedzieć o drugim człowieku, jeśli widziało się go kilka razy i zawsze spędzało się czas jak na wakacjach. Zero problemów, zero stresu - tylko zabawa, flirt i oczywiście sex. Chyba wtedy, gdybym nie była matką, to poprostu rzuciłabym to wszystko i pojechała do Niego na zawsze. Później zaczęły się problemy z Jego firmą i kasą - o tym pisałam. I o Jego pomyśle powrotu do Londynu. A także, to że nie chciał przyjechać do mnie i poznać mojego syna - powiedział, że to jeszcze za wcześnie. To wszystko bardzo mnie do niego zraziło. I stąd pomysł powrotu do męża. Chociaż wcale nie jestem do tego przekonana. Czy Ty, swoją miłość widziałaś, spotkałaś się z Nim, czy tylko łączyło Was "pisanie"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Zielona, na razie nie bardzo umiem zmienić podejście do męża. Wiem, że powinnam trochę odpuścić i troszkę się postarać, ale niestety, zbyt dużo zrobił mi krzywdy, żeby tak szybko o tym zapomnieć. I nie spodziewam się, że On tak nagle się zmnieni. Jestem z Nim, bo chociaż wiem czego mogę się po Nim spodziewać, no i z finansowego punku widzenia - przy mężu nie muszę się o nic martwić. Wybór czysto rzeczewisty. Na razie On się stara, kupuje mi prezenty, kwiaty, a to kawka a to herbatka. Zajmuje się dzieckiem, tak jak nigdy. Tylko, że to nie robi na mnie najmniejszego wrażenia. Chyba Jego czas się skończył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eeee1- Twoja postawa jest taka nieugięta.....znam to z \"tamtego\" mojego okresu......żyłam \" marzeniem\" i to było dla mnie piękne, na nic nie zwracałam uwagi.Tak myślę, że u Ciebie o to właśnie chodzi i szczerze Ci życzę aby jednak w Twoim przypadku to \"marzenie\" się spełniło! U mnie nie mogło się spełnić, bo to było \"szaleństwo\"......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
Tak, zielonaa, zostalam zwyczajnie uwiedziona, i - tak - eeee! - tylko przez internet. Ale emocje, to emocje. Niewazne, czy w realu czy w matrixie. Uwierzcie mi (o ile mozecie w ogole w to wierzyc), ze czasem te emocje w "nierzeczywistosci" sa tak intensywne jak w rzeczywistosci, a nawet moze silniejsze, nie wiem, moze nie silniejsze. Gdyby to bylo w rzeczywistosci, dostalabym niezle po d... bo nie wierze, zebym mogla sie oprzec i nie ulec. On ma naprawde power. Czasem zastanawiam sie, jak czesto to robi. Czy to mozliwe, ze to internetowy Casanova? I czy mi to pomoze nie myslec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
..Chicken, masz rację emocje to emocje. Nie ważne czy na żywo, osobiście czy tylko w mało realnym świecie - internecie. Może to całe szczęście, że już się skończyło. Że nigdy się nie spotkaliście, że nie mieliście okazji, by przekonać się, że to ta druga połówka. A może On wcale nie spodobałby Ci się na "żywca". Wtedy byłabyś zawiedziona. A jeżeli okazałoby się, że to ten jedyny - to co wtedy byś zrobiła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Zielona, napisałam Mu dzisiaj maila, że muszę się zastanowić na sensem naszego związku i potrzebuję czasu. Ale i tak mam nadzieję, że moje marzenie o Nim się spełni. Wiesz co, Oni - mężczyśni są porąbani, ale My - kobiety - też nie zawsze wiemy o co nam chodzi, czego chcemy. Twoje szaleństwo i moje marzenie właśnie o tym świadczą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
Eeee! Jak mozesz mowic, ze to dobrze, ze nie spotkam mojej drugiej polowki? To po co mam zyc? (hehehe). Mysle, ze byl na tyle sympatyczny, ze polubilbym go w realu, i nie musialabym sie koniecznie zakochac, gdyby mi sie ni podobal fizycznie. Ale z takim nastawieniem, jakie sie we mnie wytworzylo pod jego wplywem, podejrzewam, ze to wlasnie byloby to drugie - wpadlabym prosto w jego ramiona nie wiele myslac (przeciez mam jego jakis tam obraz na podstawie wysylanych zdjec). Mysle, ze u kobiety wazniejsze jest to nastawienie psychiczne, a nie koniecznie uroda mezczyzny. A co do tego nastawienia, to jestem przekonana. No wlasnie, a jesli to byla moja polowka.... czy to jest w ogole mozliwe? W zasadzie jestesmy bardzo rozni, chodzi mi o style zycia, rodzine, otoczenie etc. Sama sie czesto nad tym zastanawialam, jak to jest, ze tak sie z nim wspaniale czuje, a przeciez w normalnej sytuacji, gdyby mi ktos zaproponowal cos takiego (bycie razem), to bylabym mocno sceptyczna. Zastanawialam sie, bo ten kontakt zburzyl wszystkie moje zasady i wywrocil do gory nogami to, co wczesniej sama ze soba ustalilam na temat realacji damsko-meskich oraz tego, jaki powinien byc ten potencjalny ON. Moj maz troche pasowal swojego czasu do tego mojego wzoru, a potem przestal. A ten "moj" facet jest taki abstrakcyjny w sensie np. doswiadczen zyciowych i stylu zycia, ze w ogole nie wiem, czy bym do niego pasowala/a on domnie/. No ale "gadalismy" ze soba i ja czulam to cos. Jak sobie pomysle, ze to moglaby byc polowka, to wpadam w rozpacz. Tak, zycie jest takie dziwne, ze nie zdziwilabym sie, gdyby to byla moja polowka. Ale z drugiej strony, moze internetowy Casanova...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
spring chicken- ja znałam człowieka \" z krwi i kości\" z jego zaletami i wadami i nie potrfiłam MU się oprzeć....kochałam się bez opamiętania... a co dopiero Ty, gdy stworzyłaś sobie ideał, który.....Cię zawiódł- to boli równie mocno! Pozytywem w całej tej mojej \"sytuacji\" było to, że nie tylko ja czułam się piękna ale inni mi to mówili i pytali co się dzieje... eeee1- masz rację w stałym zwiazku pojawia sie monotonia, więc to wszystko sprawka tej adrenaliny...a ja miałam jej w nadmiarze! eeee1- gdybym ja miała takie przeczucia jak Ty , wiedziałabym, że mi się spełnią.....jeśli masz tak samo jak ja- tak będzie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Ale zrobiło mi się głupio,hihihi. Ale tak naprawdę to nie wiem, czy to dobrze, że to mogłabyć ta druga część Ciebie, bo wtedy co? Przeprowadziłabyś się do Niego?, porzuciła męża?, zabrała dziecko, gdzieś nie wiadomo gdzie?, zostawiłabyś swoje dotychczasowe życie, pracę znajomych, przyjaciół. Zaryzykowałabyś i z dzieckiem wyruszyła w nieznane? Nie chodzi mi tu o miejsce ale o życie z człowiekiem, którego tak słabo znasz. Wierz mi, te pytanie kieruję do Ciebie, a są to pytania na które ja staram się sama odpowiedzieć. U mnie jest to problem tylko! 300 km. - a z tym związane jest wszystko. Dom, praca, dziecko - przedszkole. Nie wiem, czy nie wolałabym w tej chwili mieć delematy pt: a może to On, niż mieć przekonanie, że to On, ale narazie jest nieosiągalne spełnienie tego marzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Zielona, czasami myślę, że to moje marzenie się spełni, tylko niestety jeszcze nie teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
zielonaa - mozesz mi nie wierzyc, ale na mnie to tez dzialalo zewnetrznie, ta adrenalina jak to nazywasz. Schudlam i w ogole, ale teraz nie wiem, czy to nie bedzie dzialalo w druga strone. eeee! - jezeli wiesz, ze to Twoja druga polowa i spelnienie marzen to tylko kwestia czasu, to o co wlasciwie mnie pytalas? (niech Ci sie nie robi glupio, bardzo doceniam, ze gadamy sobie tak otwarcie). Wiec ja czulabym to samo - przeprowadzka ew. to bylaby kwestia czasu, dziecko zabralabym oczywiscie ze soba, cala ta zmiana mnie nie przeraza, poniewaz - byc moze - niem mam az tak ustablilizowanego zycia jak Wy.... Oczywiscie, ze mialabym dylematy, ale zrobilabym to (jak znam siebie) o ile tylko czulabym, ze to bedzie wlasnie moje szczescie. Bo jesli pojawilyby sie dodatkowe dylematy innego typu (watpliwosci co do NIEGO), no to juz inna rozmowa. Jesli naprawde masz do niego zaufanie, wiesz, ze Cie nie zawiedzie, jestes z nim szczesliwa, to na co czekasz. OK, wiem, ze masz male dziecko, ale z drugiej strony to sie czasem zdarza i te kobiety, ktore w sumie brzydko mowiac funduja swoim dzieciom radykalne zmiany ze wzgledu na swoje decyzje zyciowe, potem tlumacza, ze dziecko bylo szczesliwsze widzac szczesliwsza mame. Oczywiscie mozesz mnie zupelnie nie sluchac, bo ja nie jestem zadna wyrocznia, ani nawet specjalnie madra kobieta (hahahaha). Ja wiem, co zrobilabym w swojej sytuacji (ale tez nie tak od razu, tylko dopiero przy w miare oczywistym poczuciu bezpieczenstwa). Nawiasem mowiac moja corka bardzo kocha swojego ojca i wiem, ze nie musialaby tak od razu wszystkiego zrozumiec. Jednak po czasie na pewno przyznalaby mi racje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
no właśnie, u mnie pojawiły się wątpliwości... Nie dotyczą one moich czy Jego uczuć. Raczej związane są z egzystencją moją i mojego syna. Chyba nie jestem w stanie Mu aż tak bardzo zaufać (związane jest to tak naprawę z tym, że bardzo, bardzo słabo się znamy) by wywracać cały świat do góry nogami. Gdyby to dotyczyło tylko mnie to być może podjęłabym taką decyzję, ale muszę pamiętać i myśleć przede wszystkim o moim dziecku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
Eeee! Masz rację w sumie. Ja po tych kilku godzinach bicia sie z myslami i zapominania, juz patrzę na to wszystko trochę inaczej. Pewnie będą góry i doły, zaraz znowu zmienię zdanie. Masz rację, dla dziecka najważniejsze jest to, żeby miało oboje rodziców (to jedyny zdrowy układ). Ja trochę z innej perspektywy, bo moja córka ma już 9 lat. Ale pamiętam, gdy była w przedszkolu. Wtedy sobie nie wyobrażałam, zeby jej coś zmieniać w życiu, bo była za mała, żeby cokolwiek zrozumieć, a poza tym kochała i kocha swojego tatę. A ja tak się męczę z tym wszystkim dla niej... Wiesz, jak kocha to poczeka. (Mam nadzieję, że nie znienawidzisz mnie za te banały). Dobrze mi było dziś z Wami pogadać. Chyba będzie mi trudno Was jeszcze kiedyś złapać, ale może się uda. Trzymajcie się zielonaa! i eeee!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
O witam nowe Kobietki:) .Szkoda,ze akurat w takiej sytuacji sie "spisujemy" ,bo zawsze przyjemniej byloby sie podzielic czyms dobrym. Ja juz wiem,ze "moj krolewicz" bedzie siedzial w mieszkaniu do konca jego wypowiedzenia-bo nie stac go na wynajecie jak twierdzi.Dowiedzialam sie takze,ze szkoda,ze moje "na zawsze" potrwalo tylko 6 miesiecy.Oraz,ze nie wiem co to milosc i na pewno tego nie czulam skoro nie chce jeszcze sprobowac- szantaz emocjonalny? jakkolwiek czuje sie paskudnie po tym.Stwierdzil,ze w kazdym zwiazku bywaja gorsze dni i nie wszystko jest czarne-biale.Mam wrazenie jakby nie widzial tych wszystkich ZLYCH bardzo ktore byly tylko dostrxzegal pojedyncze.Dziwne uczucie spac obok kogos kto juz nie jest z toba,miec ochote sie przytulic i zapomniec o wszystkim zlym,a jednoczesnie majac swiadomosc,ze tak ZLE i tak znow bedzie.Nie widze tego wspolnego mieszkania przez nastepne 2 miesiace- psychiczna tortura. Wczoraj znow wodka ,jak codzien ostatnio i stwierdzenie "mimo,ze Cie kocham, nie bede żebrał o milosc" jak to ladnie brzmi,bo ja zebralam nascie razy-ale to bylo w porzadku.Niby rozumie niby przyjmuje do wiadomosci,ze decyzja podjeta,a za chwile mowi cos takiego ,ze czuje sie winna i mam wrazenie ,ze jestem przewrazliwiona.Trudno mi zachowac dystans.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was KOCHANE W A L E N T Y N K I- życzę NAM dużo miłości, radości z życia, mało smutków, zmartwień i łez, szybkiego zapomnienia, jeśli chcemy, zrozumienia i abyśmy się zawsze czuły kochane i aby nikt, nigdy nie zawodził naszego zaufania! Aby zawsze ludzie widzieli naszą uśmiechniętą twarz! -KOCHAJMY SIĘ \"... człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia, które ma dla innych ale i za te, które w innych budzi...\" I żeby ONI o tym wiedzieli i pamiętali!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uśmiechów, miłości i szczęścia...tego Wam i sobie w dniu dzisiejszym życzę :) Niech nasze losy poukładają się tak jak powinny i niech wszystko będze dobrze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Naleczko nie czuj się winna, bo nie jesteś...i nigdy nie byłaś. Nie będzie żebrał o miłość? niech nie żebra... Kocha Cię? niech to pokaże..a jak na razie z tego co piszesz to ma tylko żal i pretensje. Miłość nie jest żalem... Eee, ciężka sytuacja. Oczywiście, że dziecko jest najważniejsze, pamiętaj jednak o tym, że dzieci widzą rzeczy, które my myślimy są dla nich niezrozumiałe... Zielona miło Cię widzieć :) A gdzie Spóźnialska?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spóźnialska?..... to nie nowość, jak zwykle spóźnia się..... też myślę, że do nas dołączy!!!! naleczka- a to drań, potrfi w Tobie wzbudzać poczucie winy..... znam takich ale Ty musisz być twarda i pamiętaj, że wina leży po jego stronie! Twoja sytuacja jest fatalna i wiesz, że musisz przerwać związek z tym człowiekiem, bo z tego co piszesz, to może już być tylko gorzej..... Musi się znaleźć jakieś wyjście..... Nie zdziwiłabym się gdyby ON był WODNIKIEM!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
zielonaa ON JEST WODNIKIEM! skad wiesz?:) czy to jakis drański znak? ehc Kobietki wiem wiem dam rade i mam nadzieje,ze za jakis czas ze spokojnym sumieniem napisze ,ze jest dobrze, Szkoda,ze nie mozna sie na kawe umowic i realne pogoadanie,ale grunt,ze choc TU jest takie miejsce na wylanie zalow. Mysha- swieta prawda!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×