Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mysha

jak zapomnieć o nim?

Polecane posty

Gość spring chicken
eeee1 - wyjmujesz mi mysli z glowy i slowa z ust. TAK!!! Ja teraz chetnie bym do tego wszystkiego wrocila, tylko poniosly mnie emocje po tym jego e-mailu, poczulam sie strasznie zazdrosna i odpisalam mu, ze by nie pisal, ze ja sie czuje bardziej kobieta i nawet napisalam, ze w ogole nie chce byc jego przyjacielem, bo... cos tam czuje. To bylo beznadziejnie glupie i teraz bardzo zaluje. Ale nie potrafie jakos tego odkrecic w sensowny sposob, zeby nie wyjsc na jeszcze wieksza idiotke niz jestem. Jesli wiesz jak to zrobic, zeby zadzialalo, zrobie to juz dzis:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
Mysha, co masz na mysli, ze jak napisze o przepadne. Ze mi powie, ze jestem szurnieta i to mnie zalamie (bo nie lubie, jak sie mnie traktuje jak nienormalna, choc widac, ze sama o to prosze). Czy przepadne, bo mi powie, zebym spadala, po tych moich ostatnich glupich slowach. Nie wiem, powiedz, co jeszcze moze byc, bo ja chce napisac, tylko nie wiem jeszcze jak i co... nawet juz raz napisalam, ale to bylo glupie, ze nie dalo sie czytac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Wiecie co? ja myślę, że my kobiety zbyt często kierujemy się emocjami i nie zawsze przemyślimy swoje kroki. Chicken, ja prawdopodobnie zachowałabym się w ten sam sposób i później bym żałowała. Musimy spróbować dać ochłonoć swoim emocją, dać sobie trochę czasu na przemyślenie i dopiero wtedy decydować sie na jakiś krok, czyli w tym przypadku pisanie. Musisz tez posłuchać Mashy, czyli odpowiedzieć na pytanie, czy naprawdę chcesz do tego wrócić. A potem, spróbuj może w jakiś lekki sposób, trochę żartem - na pewno macie jakieś wspólne hasło, napisać, zapytać co u Niego. Możesz nawet powiedzieć, że ostatnio Cię poniosło, i tak naprawdę wcale nie chciałaś zrywać tej znajomości o chcesz wrócić do przyjaźni jaka Was łączyła. Ciężko jest mi doradzać, bo jak widzisz sama nie jestem w tych sprawach najmądrzejsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
napisalam.... i chyba wysle.... jeszcze czytam i sie zastanawiam... nie wytrzymam chyba dluzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spring Po pierwsze zastanów się czego chcesz. Powiem inaczej. Cokolwiek zrobisz to będzie Twoja decyzja.Nie powiem NIE PISZ ani NAPISZ. Możecie mnie zakrzyczeć, ale nie ma przyjaźni facet-kobieta, zwłaszcza jeżeli coś iskrzyło w międzyczasie. Dlatego ta sytuacja jest trudna i trzeba ją jakoś rozwiązać, dla dobra obu stron, a właściwie trzech stron. Napiszę tylko argumenty za każdą z sytuacji: Napisz ale tylko jeżeli wiesz czego chcesz i zdajesz sobie sprawę z wszystkich konsekwencji i tym co się wydarzy jeżeli go wybierzesz. Musisz być świadoma tego wyboru, bo bądź co bądź zmieni to Twoje życie, może da Ci szczęście a być może skrzywdzi kogoś. Po prostu musisz dokonać wyboru nawet jeżeli będzie on bardzo trudny. Nie da się \"mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko\" na dłuższą metę... Jeżeli to jest to czego pragniesz, chcesz i tylko o tym myślisz to idź za ciosem :) Goń marzenia. A przede wszystkim zrób bilans - co zyskasz a co stracisz. Jeżeli chcesz zapomnieć i jakoś ponaprawiać, poukładać życie, które miałaś zanim go poznałaś - nie pisz. Napiszesz, on odpisze i znowu się zacznie. Najpierw pod przykrywką przyjaźni i rzekomego \"tylko się dowiem co u niego i nie bedzie z tego nic więcej\" . Co CI da pisanie, skoro nie będziesz chciała iść dalej? Jeżeli chcesz zapomnieć to nie ma innej drogi. Serce jest głupie i zawsze pogoni za uczuciem nawet jeżeli to nierozsądne..dlatego czasami trzeba uruchomić rozsądek. Zastanów się i znowu zrób bilans. Co Ci da pozostanie w starym związku, naprawda i wykreślenie jego z życia. A potem dokonaj wyboru :) Powiem Ci tylko co u mnie się stało kiedy napisałam po pierwszym rozstaniu z Olafem... Kiedy już przebolałam wszystko, leki zaczęły działać i świat stał się piękniejszy postanowiłam napisać -tak czysto po koleżeńsku co u niego. Napisałam, po kilku dniahc odpowiedź, więc znowu odpisałam, odpowiedź była szybsza, aż wreszcie pisaliśmy codziennie. Potem postanowiłam go usłyszeć - ot tak, żeby nie zapomieć jego głosu. PO kryjomu dzwoniłam...a potem coraz częściej i częśćiej. I nagle wylądowałam dokładnie tam, gdzie się zaczęło. Znowu motyle w brzuchu, znowu nieprzespane noce, sprawdzanie maili po tysiąc razy....itd. Oczywiście rodzina nie wiedziała o niczym. Cieszyli się tylko, że wyszłam z depresji, że jest coraz lepiej,że stanęłam na nogach i znowu chcę żyć... A potem znowu był dół bo sytuacja wróciła do punktu wyjścia... Ten związek był bez przyszłości i znowu wylądowałam w tyms amym bagnie z którego próbowałam się wydostać. Spring nie kieruj się emocjami...chwilą. Przemyśl :) Cokolwiek zrobisz niech to będzie przemyślane i pamiętaj...buduj długofalowe szczęśćie :) i bądź szczęśliwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
Mysha, dzieki za Twoje slowa, ja wiem, ze znow daje rzadzic uczuciom czy jak je tam nazywac, emocjom. Nie wiem, czy sie dobrze orientujesz w mojej sytuacji o tyle, ze moja wielka milosc znajduje sie jedynie w sieci, wiec teoretycznie nikogo nie krzywdze z wyjatkiem siebie. Moj maz... no coz. Moze innym razem. Musze Wam powiedziec, ze napisalam. Co wiecej, najwyrazniej jakas sila hamowala mnie przed wyslaniem tego e-maila, poniewaz zapisywalam go i tracilam, wysylalam i nie wysylalam, pomylilam adres, potem zrobilam backup a nie chcial sie zapamietac. W koncu chyba po 20 minutach walki z netem i komputerem udalo mi sie wyslac. On teraz szybko nie odbierze, bo spi (inna strefa czasowa). Do poznego popoludnia mam spokoj, a potem bede czekac - napisze czy nie napisze i jesli w ogole, to co napisze. Jak sie juz nie odezwe, to znaczy ze to byl bardzo zly pomysl i trzasnal mnie piorun (hehehe), albo wtedy sie odezwe i - Mysha - przyznam Ci racje. Byc moze to bedzie dla kogos nauczka (a dla mnie to juz na pewno). Wlasciwie mam teraz lepszy humor po napisaniu. Wiem, Mysha, ze powiesz, ze to wzgledne. Czuje sie jak dziecko, ktore jednak zjadlo ciastko i ma taka lobuzersko usmiechnieta gebe, bo wie lu mysli, ze jeszcze nikt nie zauwazyl tego, ze ciacha juz nie ma, nawet jesli ma pelno kremu wokol ust i tego nie da sie ukryc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spring...moja w tzw. drugiej fazie też była tylko sieciowa... ;) Bo nigdy więcej go nie spotkałam w realu od naszego pierwszego rozstania... To się tylko wydaje, że sieć jest \"bezpieczniejsza\" dla uczuć, a tak naprawdę jest o wiele, wiele gorsza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
niestety Masha ma rację. Nie da się zjeść i mieć. Ale, mimo to, czekam razem z Tobą Chicken. Daj znać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
moja kolejna "mądra" myśl: trzeba podchodzić do wszystkiego z bardzo dużym dystansem. Szczególnie gdy dotyczty do miłości "na odległość". Dopuki potrafimy zachować zdrowy rozsądek i pomimo tych "motyli" w miarę realnie myśleć, to nie zrobimy sobie ani nikomu innemu krzywdy. Mówię to przede wszystkim do siebie, ale również i do Chicken. Myślę, że można pozwolić sobie na te miłe chwile, listy i sms, ale trzeba patrzeć na to, że to TYLKO miłe chwile, emaile czy sms. Tak samo staram się myśleć o moich spotkaniach w Poznaniu. Że to tylko bardzo miłe chwile, a prawdziwe życie jest tu i teraz. Oczywiście wiecie, że za dwa lub trzy dni mogę mówić inaczej, ale tak to jest z tymi cholernymi motylami, że raz czujesz się przez nie super, piękna i wspaniała a za chwilę potrafią Cię wpędzić w wielki dół. Ale myślę, że pomimo miłości trzeba zachować odrobinę zdrowego rozsądku. Czego Wam i sobie życzę. Do wieczora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
Eeee1 - bardzo sie ciesze, ze mowisz o zmiennych nastrojach, pocieszam sie, ze nie tylko ja mam takie zmienne nastroje. Rano napisalam e-mail i bylam szczesliwa, bo ie odwazyla, bo posluchalam moich uczuc a nie rozumu, czyli postapilam tak jak dyktowalo mi serce, moglam miec znow nadzieje. Zrobilam to wbrew wszystkiemu, a przede wszystkim rozsadkowi, co rowniez sprawilo mi w pewnym stopniu przyjemnosc, bo... gdzie lezy prawda? A teraz jestem juz znow smutna, bo co bedzie jak on w ogole mnie zignoruje i znow bede codziennie wygladac na e-mail od NIEGO, a tu codziennie i kilka razy dziennie WIEKIE NIC? Chcialabym przynajmniej sie wyplakac, ale nie moge. Jestescie prawdziwa grupa wsparcia, na pewno mnie jeszcze zobaczycie w tym Towarzystwie :-) ... i to pewnie nie raz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
czytam czytam i tak sobie przypominam,ze kiedys tez mnie takie "sieciowe" uczucie dopadlo.Wlasciwie nie rózni sie dla nas pod wzgledem przezywania od tego realnego.spring, tak naprawde wszystko co robisz zalezy tylko od Ciebie.Mozemy tu pisac,doradzać ,ale ostateczna decyzja i tak nalezy do Ciebie.Podobno jest takie przyslowie,lepiej zalowac,ze sie cos zrobilo niz zalowac ,ze sie tego nie zrobilo. Niestety w konfrontacji z uczuciami, zakrywa sie gdzies po czesci ta logika.Czasami lepiej przeczekac,przemilczec ..zobaczyc jaki bedzie rozwoj wypadkow.Chwilami trzeba dzialac i nie analizowac za mocno.My kobiety jak juz wczesniej pisala eee mamy tendencje do kierowania sie emocjami .jest TU i TERAZ i jestesmy 100% pewne ,ze powinnysmy postapić tak, a nie inaczej. Znacznie łatwiej stoi sie z boku z rezerwa,obeserwuje i wyglasza swoje opinie- gdy czlowieka to bezposrednio nie dotyczy.Zawsze mowie,ze taki ktos powie mi faktycznie jak sytuacja wyglada,bo nie kreca nim te emocje i slabosci co mna.Zycie jest pelne watpliwosci i tego,czy sie powinno,czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
dla dobicia sytuacji opowiem Wam wczorajsze zajscie.idac spac uslyszalam " zle mi sie zyje bez Ciebie",wierzcie mi,ze chyba nie zrobilo to na mnie wiekszego wrazenia- az sama sie dziwilam z jakim spokojem tego wysluchalam i chlodna i racjonalnie stwierdzilam" ale ze mna tez Ci bylo nie najlepiej, bo tyle razy chciales byc sam".Lezalam, a On patrzyl tymi smutnymi iczyma(wiem wiem, jestem glupia i cholernie naiwna).Kilka razy to jeszcze powtorzyl i na koniec dodal,ze oprocz tego,ze zle mu beze mnie to zmarla Mu dzisiaj ciocia(nie wiem dlaczego poczulam sie jakby ktos mnie bral na litosc).Ciezko mi bylo sie jakos zachowac.Nie umiem rozmawiac na takie tematy,nie wiem jak pocieszac- wiem jak takie cos boli i denerwuja zbedne slowa.Poprostu Go przytulilam i powiedzialam,ze poprostu zycie takie jest,zaczyna sie i konczy, a po drodze boli.Balam sie strasznie tego-bo we mnie jest jakies uczucie(?) sentyment? tesknota za tym co dobre kiedys bylo. Zaczal calowac moje dlonie,przytulac twarz.Ja glupia coraz bardziej sie rozplywalam.Pocalowal w czolo .Dziwnie mi bylo-zeby nie powiedziec niezrecznie.Siedzialam jak sparalizowana chcac uciec i jednoczesnie zostac- nie wiem jak to okreslic-wiem wiem,ze to pernamenta glupota.Moja stanowczosc i pewnosc siebie coraz mniej dawala sie we znaki. Chcial mnie pocalowac, ale sie odsunelam ,spytal" co ? nie calujesz sie z obcymi? pocalowalem Cie rano jak spalas gdy wychodzilem do pracy".Pamietalam to doskonale mimo,ze "spalam" tak chyba wygodniej- udac,ze sie nie wie.Powiedzialam,ze nie o to chodzi,ale przeciez wie o co.Tylko,ze prawda jest taka ze 2 min pozniej juz nie pamietalam o tym wszystkim.Kiedy mnie calowal i dotykal to mialam jeden wielki galimatias-chcialam uciec,kazac przestac, a jednoczesnie tak mi tego brakowalo.Wiem,ze teraz powinnam sie postukac w glowe, bo nie jest mi dobrze z tym wszystkim..czuje jakbym zdradzila swoje wlasne decyzje..Wasze rady.Dlatego nie chcialam z Nim mieszkac-bo takiego czegos sie balam.Do niczego nie doszlo, tu zachowalam resztki racjonalizmu i powiedzialam,ze nie moge. Obawiam sie,ze On teraz mysli,ze wczoraj cos zmienilo-a we mnie burza z piorunami i jedna wielka niewiadoma...pamietam wszystkie krzywdy i jest jakas blokada, nie czuje sie z tym dobrze,ze wczoraj na to pozwolilam..ze nie powiedzialam NIE i nie powstrzymalam.Tylko najgorsze,ze wczoraj byl taki jak pamietam na samym poczatku- czuly etc.Wiem,ze to pewnie zludzenie, chwila i nie zmienia to faktu,ze ciezko mi z tym wszystkim. Pewnie powiecie ,ze sama sobie robie problemy- macie racje.Trzeba trwac w decyzjach-a ja sie czuje jak dzieciak,ktory nie potrafi ich dotrzymac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Naleczka, to co zrobiłaś to właśnie dwuznaczne sygnały. Z jednej strony mówisz Mu, że koniec, a z drugiej strony pozwalasz się całować i przytulać. I wcale nie dziw się, że On teraz będzie oczekiwał, że jednak Ci przeszło i możecie dalej być parą. Jeżeli zdecydowałaś się na rozstanie to tego się trzymaj. Wiem, że Ci trudno. Łatwiej byłoby gdyby On zniknął z Twojego domu i najlepszy byłby brak kontaktu. Rozumiem, że masz do Niego jeszcze jakieś ciepłe uczucia, ale pamiętaj, że to On zniszczył wszystko między Wami. + oczywiście alkohol. Trzymaj się twardo. Pozdrawiam. Spring, co u Ciebie? Zielona, wracaj juz z tych podróży. Masha, mój kot to maine coon. Jest przesłodki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
eeee1 wiem,ze zachowuje sie nie powaznie.Wolalabym nie widziec,nie rozmawiac,nie przebywac z Nim,bo mimochodem to wszystko odzywa.Zludnie-wiem,ale racjonalizm coraz ciezej mi przychodzi.Dzisiaj chyba - na pewno musze sprawę postawic jasno,bo to wiecznie tak bedzie wygladalo.Jesli On nie zachowuje sie wzgledem mnie obojetnie tylko wrecz okazuje zainteresowanie jakiego dlugo wczesniej nie bylo to ja jak nastolatka- lapie wiatr we wlosy.Bledne kolo. fatalnie sie z tym czuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Naleczka, opowiem Ci pewną historię. Znam małżeństwo,teraz już byłe, już po rozwodzie jakieś 15 lat. I żadne z nich nie układa sobie życia z kimś innym, tylko ciągle się spotykają, randkują, chodzą do łóżka. Rozwiedli się bo nie mogli ze sobą żyć i dalej ze sobą żyją. Myślę, że to dlatego że żadne z nich nie odcieło się od tego drugiego. Zamiast próbować ułożyć sobie życie, oboje szarpią się ze sobą. Oczywiście awantury i alkohol. A potem sex. Przytulanie. Według mnie to nie miłość, tylko jakieś chore uzależnienie, a jeżeli ktoś chciałby nazwać to miłością, to musiałby dodać, że to chora miłość. Wyniszczająca, zarówno dla niego jak i dla niej. Sądzę, że lepiej byłoby im z innymi partnerami. Chcesz tak się męczyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
Czesc!!! Naleczka, ja Cie doskonale rozumiem, wlasciwie robie prawie to samo, tylko wirtualnie, i tak naprawde nie wiem, czy ten moj facet ma jakises problemy typu alkohol, (a moze kobiety? hahaha), bo mowil, ze jest ok pod tym wzgledem. Sytuacja jest podobna o tyle, ze obie jestesmy gotowe sie zlamac dla tej slodkiej chwili zapomnienia. Ja napisalam do Niego, poniewaz myslalam, ze on sie zlituje, co ja gadam, myslalam, ze w ogole bedzie chcial znow mailowac i chatowac, moze tez mu tego brakuje (o ja naiwna). Nic mi to nie dalo, cisza jaka byla tak jest. Nie mam odpowiedzi i podgladam, ze nie wchodzi na chat. Jestem zalamana. Ja kiedys bylam w takim zwiazku, ktory byl toksyczny i nie moglam sie uwolnic. Facet nie byl ok, chociaz moze nie pil. Ostatecznie bylo lepiej z nim niz bez niego i trwalo to do momentu, az nie wzielam klina klinem - nie byl to zbyt szczesliwy pomysl, ale z drugiej strony tak mialo byc. W kazdym razie latwiej wyzwolic sie od kogos, jesli jest jakas nowa fascynacja. Wtedy to tak nie boli, bo Twoje emocje sa zajete. Ale znalezc nowa fascynacje nie jest latwo (tzn. na sile zawsze cos mozna wymyslic, ale ja tego nie doradzam... hm... moze sama sobie to poradze?), emocje trudno oszukac. Naleczka, nie powinnas z nim mieszkac... Ale gdybys byla facetem, pewnie wykorzystalabys okazje zeby sie troche rozerwac... Ja jestem smutna i otepiala, jak sobie pomysle, ze on nie bedzie juz pisal i nawet moje przeprosiny nie poskutkowaly. Boze, ja cierpie bez tego kontaktu... zeby chociaz napisal cokolwiek, np. zebym sie odczepila... Bede konczyc, bo ide do pracy. Do nastepnego razu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
spring, wlasnie jest tak jak mowisz.Czlowiek dla tej chwili przyjemnosci potrafi sie zapomniec, przymknac oczy na wiele.Ja wiem,ze nie chce zyc ,spedzic swoich najlepszych dni z kims dla kogo picie codziennie,albo co drugi dzien jest normalne,a gdy zaczyna sie rozmowa to slysze" widocznie ty masz problem skoro ci to przeszkadza" obrzydza mnie to i odstrecza.Wystarczy jednak jeden NORMALNY dzien, mile slowa,czule spojrzenia,pocalunki i ciemna plachta spada na moj mozg.zaslaniajac co nie trzeba. Jestesmy tak spragnionego tego kontaktu..potrzeby podzielenia sie soba z kims ,ze pozwalamy na wiecej niz powinnysmy.ja wiem,ze to sie zemsci,nikt nie zmienia sie od tak o 180stopni. Wiem,ze nie moge z nim mieszkac-ale sytuacja narazie zmusza do tego.mieszkanie jest wypowiedziane ale do konca kwietnia obowiazuje .On sie nie wyniesie(mimo,ze twierdzil,ze wyjedzie,ale potem rzekomo plany sie zmienily).a nie stac go na wynajecie drugiego i oplacanie swojej polowy tu.Ja wiem,ze gdybym kazala mu sie wyniesc to zrobilby to pewnie ,ale wtedy calosc oplat spadlaby na mnie.On zostal i tym samym utrudnil mi wszystko- bo boje sie tych wieczorow we dwoje jak ognia,ze cos peknie. Mozecie sie smiac,ale przestalam brac tabletki anty, wlasnie aby zdrowy rozsadek mnie powstrzymal przed jakims ew.seksem-wczoraj byl na tyle mocny,ze zadzialal,ale pocalunki i dotyk i tak byl. Chwilami mam wrazenie jakby to mieszkanie bylo jakas forma masochizmu,widze jak na mnie patrzy- tylko zastanawia mnie czy to bardziej pozadanie(bo w koncu ilez mozna BEZ, mimo ze wczesniej jakos nie przeszkadzalo mu to za bardzo,a ja chodzilam "glodna"),czy proba wplyniecia na mnie. Ja mowilam definitywne KONIEC , to uslyszalam,ze nie bedzie nic robil aby zmienic moja decyzje-a robi!! ja niby wiem,ze to jedna wielka gra,bo jedno mowi inne robi. Klin klinem- nie cierpie na brak powodzenia,ale chyba czulabym sie tak jakbym go zdradzila;///,ze mialam kochac na zawsze,a tu nagle moge byc z kims innym.wiem,ze to paranoja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Spring Chicken, i co? odezwał się? Jeżeli nie - to spróbuj potraktować to jako "czas do namysłu". Oni (chłopy) muszą przemyśleć każdy kolejny krok i może właśnie On "myśli"... Oby dobrze wymyślił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
eeee! tak!!! odezwal sie. Dzis rano przed wyjsciem do pracy jeszcze nic nie bylo, a w pracy juz byl e-mail. Napisal, ze mu ulzylo i jest mi wdzieczny, ze napisalam, poniewaz myslal, ze jego pytania dotyczace tamtej kobiety zle wplyna na nasza relacje, to znaczy w ogole ja zakoncza, a przynajmniej z mojego e-maila tak wynikalo. Napisal, ze moja reakcja "troche go zranila", a z drugiej strony zdal sobie sprawe, ze to nie bylo zbyt madre pytac mnie o takie sprawy. Przeprosil, przyznal, ze zachowal sie glupio i powiedzial, ze nie wchodzil na nasz czat, bo nie chcial zobaczyc, ze nie ma go juz wsrod moich przyjaciol. Oczywiscie jest, ale powiedzial, ze myslal, ze go wyrzucilam. W kazdym razie wyrazil zadowolenie, ze znow moze wejsc na nasz wspolny chat a na koncu dodal juz jako p.s. "Moge znow patrzec na twoje zdjecie i usmiechac sie". Moja pierwsza reakcja: ogromne oslabienie, przyplyw uczuc, motyle w brzuchu to nic, ja je mialam znacznie glebiej :-) Czuje sie jak zakochana po uszy nastolatka, gdy on tak do mnie mowi (pisze). Zadzwonilam do mojej przyjaciolki, a ona wiesz co powiedziala? Ze on sobie to wszystko wymysla tylko po to, zeby miec dobra zabawe, bo faceci tak zawsze. Mam teraz takie ambiwlentne uczucia. Z jednej strony bardzo mi na nim zalezy... Jednak Ty eeee mowisz, zeby podchodzic do tego z dystansem, i ta moja kolezanka tez mnie raczej przydolowala do ziemi, cobym nie zapomniala o bozym swiecie. A mi jest tak fajnie zapominac sie przy nim. Co teraz eeee? Po tej fali emocji znow czuje sie oglupiala i nie wiem, co do niego napisac. Boje sie, ze znow za bardzo ujawnie te swoje emocje. Czy mozna uwierzyc, ze jest sie dla kogos kims waznym, jesli jest to tylko znajomosc wirtualna? Moge miec pewne przeczucia co do tego, on ma zone, ja meza. To jest dla mnie ok, bo sadze, ze mozemy oboje byc znudzeni i szukac odskoczni na tzw. boku. Stesknilam sie za nim, ale chyba teraz bede wazyc kazde slowo... albo i nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spring a ja mam przekorne pytanie ;) Jak poczułabyś się gdyby sytuacja była odwrotna? Dowiedziałabyś się, że pisze do jakiejś kobitki, jest happy, ma motyle w brzuchu, tęskni itd? I musi mieć skok w bok bo jego żona jest... ? Jak poczułabyś się w takiej sytuacji? A jak poczułabyś się gdyby ON pisal tak jak z Toba z kilkoma kobietami? Gdybyś faktycznie była tylko przygodą, miłą odskocznią, ale nic ponadto?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysha- myślę, że dobrze jest jeśli chodzi tylko o te \"motyle\".....bo już tyle lat z mężem, może tego żaru zabrakło a tu znowu pojawiło się coś co sprawia, że ciągle można się uśmiechać i świat staje się piękny ( pomijam to, że nie jesteśmy w porządku wobec swych mężów i mało z tego bardzo cierpiałybyśmy-jeśli ich kochamy, gdyby im się to przytrafiło!!!). Gdy to jest \"odskocznia\" tylko i mamy taką świadomość to OK ( choć w sumie to nie ok!) natomiast jeśli pojawia się uczucie..... no to wtedy żądamy wyłączności....i....zaczynają się schody...miotamy się we własnym piekle, cierpimy, płaczemy, czekamy...... tylko w sumie na co? Dochodzi do tego, że należy podjąć jakąś decyzję...... jednak tak czy inaczej zawsze ktoś cierpi!!! \"....kochać i tracić, pragnąć i żałować padać boleśnie i znów się podnosić mówić tęsknocie precz i błagać- prowadź oto jest życie...nic...a jakże DOSYĆ.....\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nadziejaaaa
Czesc.Moj narzeczony zostawil mnie trzy dni temu.Kochal przez wiele lat i nagle przestal.Przeciez tak sie nie da.To nie lezy w ludzkiej naturze.Dam mu czas na przemyslenia,na to zeby zatesknil.Tylko ta mysl pozwala mi wstac z lozka chociaz i tak niepotrzebnie sie do niego klade.Kto by pomyslal ze to mnie spotka?jest tak jak w najgorszym ze snow!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Witam wszystkie kobietki. Spring - dopuki będziesz myśleć o Nim jak o miłej odskoczni, do wszelkich wyznań i "motyli" podchodzić z odrobina dystansu to, myślę, że poprostu będziesz szczęśliwa. Pamiętaj tylko o tym, że dzieli Was ogromna odległość, tak naprawdę to ta znajomość jest i będzie tylko wirtualna. Zawsze. I dawaj czadu z tymi emailami - ja bym tak zrobiła. Masha - chyba zbyt poważnie podchodzisz do temetu. Pewnie, że jesteśmy nie fear w stosunku do naszych mężów, ale czy wiesz na 100% że Oni są nam wierni. Nigdy tego nie będziesz wiedziała. Chociaż z drugiej strony - pewnie poczułabym się dziwnie, gdybym dowiedziała się, że mój mąż .. No, ale ja akurat o wierności nie powinnam mówić. Cieszę się Spring razem z Tobą. Wogóle to gdzie Ty mieszkasz, a gdzie Twój ukochany? Zielona, co tam w moim ulubionym mieście? Znów nadchodzi weekend, marzę o wyjeździe, ale chyba nic niewymyślę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
hmm wlasnie ta kwestia "moralnosci" i czy to fer.Punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia.Wiadomo,ze jak czliowiek bezposrednio przezywa sytuacje,ktora wprawia go w dobry humor niekoniecznie cala swoja uwage bedzie skupial na tym,czy tak do konca jest to ok wobec drugiej strony.Podobno czasami lepiej nie wiedziec pewnych rzeczy.Pytanie tylko,jak wiele jest osob ktore bedac w dlugich zwiazkach choc raz nie przezyly takiego uniesienia z nowa poznana osoba-fascynacji, ktora przypomniala jak to bylo "x" lat temu na pierwszych spotkaniach z obecnym mezem/zona.Tylko tak jak zostalo napisane, pytanie czy cos w tym zlego jesli dzieki temu spoglada sie bardziej przyjazniej na swiat i ma sie swietny nastroj.Warto? Mozna?wypada?. Osobiscie kwestia flirtu/podekscytowania nie jest dla mnie forma zdrady..dzieki temu czuje sie jakos-pewniej? moze bardziej kobieco-ze swiadomoscia jest to dostrzegane.Z drugiej strony na pewno jest cieniutka granica, ktora bardzo latwo przekroczyc.Dlatego tez staram sie unikac takich sytuacji,bo boje sie,ze nagle wlasnie strace ten dystans potrzebny do normalnegop funkcjowania z osoba z ktora sie faktycznie jest i nie przedkladanie nowej znajomosci ponad to.Poprzedni zwiazek,ktory trwal 3 lata, byl "naznaczony" wlasnie takim moim "zauroczeniem?" fascynacja KIMS.Moj mezczyzna nosil mnie na rekach itp..a jednak jakas nowa znajomosc pobudzila te emocje zwiazane z poczatkami.Wszystko zaczelo sie i skonczylo na poziomie e-maili-nie powiem abym sie komfortowo czula z tego powodu.Staralam sie racjonalnie spojrzec na wszystko,ale w okresie"motyli"ciezkie to bylo.Teraz z perspektywy czasu widze,ze tamto bylo ulotne i poprostu dalo mi ta magie ,ktorej w tamtym zwiazku zabraklo z czasem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja w swoim zuroczeniu NIM właśnie przekroczyłam tę \"cienką linię\". Teraz nazywam to moim \"szaleństwem\" ale dobrze, że w końcu splot różnych okoliczności sprawił, że przyszło opamiętanie.....choć było tragicznie ze mną! Krzywdziłam męża....w końcu ja zostałam skrzywdzona, zawiedziona przez Tamtego..... być może za dużo chciałam już.... choć przecież moje zamierzenia były inne, to ON mial cierpieć. No niestety z uczuciami nie wygra się....i na nic tu rozsądek....i nie jest to nawet nasza zła wola.....tak jest i koniec! Ale wiecie teraz gdy emocje opadły, gdy nawet nie muszę zapominać..... nie żałuję tego wszystkiego! Czy przeszłabym przez to jeszcze raz mimo wszystko....nie wiem....chyba jednak......no być może.....a może jednak tak......to były piękne chwile! eeee1- u nas w Poznaniu zgniła jesień, ciągle siąpi ale.....jak jesteś szczęśliwa to nawet taka pogoda jest śliczna- prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
zielonaa u mnie w Poznaniu tez siąpi;-) Wlasnie, nie mozna zalowac,bo zycie jest za krotkie- poprostu zawsze mozna wyciagnac wnioski na przyszlosc.Troszke szalenstwa,pikanterii w zyciu.Tak naprawde aby krzywdy komus nie zrobic(choc to tez pojecie wzgledne) a jednoczesnie dac sobie takze troche swobody. kazda nowa znajomosc cos wnosi,mowi sie potem o tym,albo z milym sentymentem albo ze zloscia, w najlepszejs ytuacji z obojetnoscia.Czy mozna sie pakowac? tu jest decyzja kazdej z nas...bo kusi pewnie za kazdym razem mocno-pytanie,czy ryzyko jest warte ew.nagrody, czy mozna wiecej stracic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
naleczka- no to już widzę teraz jak eeee1 będzie podwójnie zazdrościć, że my we dwie w Poznaniu a ona w swojej Warszawce ( chyba za zdrobnienie nie obrazisz się eeee1?) Co do straty, to rzeczywiście właśnie przestraszyłam się, że mogę za dużo stracić jeśli będę postępować tak jak przez cztery miesiące swojej przygody! Nie mogłam na szali postawić mojego małżeństwa i rodziny.....oni na to nie zasługiwali! Kiedy ON zobaczył co się dzieje ze mną (żoną Jego kolegi) być może wpadł w panikę- zawsze mi mówił, że nie myślał, że mogę być taka szalona no bo przecież on mnie nie \"porwie\" i nie zabierze daleko, daleko....W sumie tego nie chciałam bo zawsze wiedziałam, że chcę być tylko z mężem no ale rozsądek zasnął na \" chwilę\"........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
Czesc kobitki!!!! Jestem teraz w Toronto (Knada), u mnie jest 6 godzin wczesniej niz u Was. Nie przebywam tu na stale tylko na kontrakcie, w planach powrot do Polski w 2010 r., chyba zeby mi przedluzyli do 2011. W Polsce mieszkalam w Warszawie i wpadne do W-wy w lipcu w tym roku, na dosyc krotko, bo urlop nie za dlugi. Powiem Wam innym razem skad jest ON, ok? Ale chyba sie domyslacie, ze z daleka... Mysha, nie zrozumialam Twojego pytania, wiec moze powiem Ci jak bylo. On mnie zaczepila na czacie i zaczelismy sobie bardzo milo gadac. Od poczatku troche mnie "bolalo", ze nasza rozmowe niemal zaczal od opowiesci o swojej kochance sprzed 10 lat, wtedy mial zone 3 trojke malych dzieci (dzis dzieci sa wlasciwie dorosla, zona ta sama). Nie bardzo rozumialam, jaka jest moja rola w tym wszystkim. Uznalam, ze moze ma ochote, zeby ktos spojrzal na to z boku i na razie staralam sie tylko sluchac. Wciagal mnie w swoja osobowosc, bardzo dla mnie atrakcyjna, poza tym sprawial, ze ja tez mowilam wiecej o sobie powinnam na chatach. Owszem, staram sie jakos kontrolowac, ale wiecej mu powiedzialam, a on mi chyba tez. Przynajmniej mialam takie wrazenie. Potem mowil, ze jestem jego przyjacielem i kumplem, ktoremu mozna wszysko powiedziec i ze jestem ladna babka (z tym to wiecie, jak jest - zna mnie tylko ze zdjec, a ja nie wybralam najbrzydszych, zeby mu wyslac, to chyba jasne). I tak pisalismy, byl okres, ze codziennie. A nawet moze kilka razy dziennie. Potem pojechal na tydzien wakacji. Wtedy przyslal mi jednego e-maila z podrozy i bylam tez szczesliwa, bo wprawdzie ja przyslalabym mu wiecej, ale on mogl w ogole nic nie przysylac i powiedziec, ze nie mial dostepu do internetu. (A ja i tak pewnie przyslalabym mu przynajmniej kilka e-maili, gdybym byla w trasie, o ja glupia baba). No wiec pisalismy do tej pory ja o sobie, a on o sobie i czesto pisal w dodatku o tym, jaka to ja jestem wyjatkowa i ze dziwnie sie z tym czuje, bo przeciez sie nie znamy w rzeczywistosci, ale zawsze powtarzal, ze jestem przyjacielem. Najbardziej mi sie podobala, jak raz nawal mnie diamentem (wow!!!!!), chyba wtedy sie zupelnie zapomnialam/zakochalam. A po powrocie z jego wakacji czekalam, ze zaczniemy wracac do tej intensywnej korespondencji (oczywiscie bez przesady z ta intensywnoscia, ale jednak wzglednie intensywnej). No i wtedy wyslal mi - na fali tego "zaufania"? jak myslicie? - ten e-mail, ze jest jakas babka, ktora jest rozwodka i chce z nim sprobowac. I NAPISAL, ZE ON TEZ JEST ZAINTERESOWANY, a ze ma zone, stwierdzil, ze sie waha i nie wie co zrobic. Ja bylam tak strasznie zauroczona tym gosciem, ze istnienie kogos, z kim moze uprawiac seks (oprocz zony) podzialalo na mnie jak plachta na byka. Napisalam, zeby spadal na szczaw i wtedy mnie poznalyscie na chacie. No, nie napisalam, zeby spadal, tylko, ze nie jestem jego przyjacielem od udzielania rad, tylko kobieta, ktora czuje i zeby sam sobie rowiazywal swoje problemy milosne, zycze mu szczescia i do widzenia, nie pisz wiecej. Tak mniej wiecej napisalam. A on przestal pisac. Nastapilo najgorsze i najdluzsze 5 dni w moim zyciu. Gadalam z Wami i postanowilam zrobic, jak mowila eeee1. Efekt: odpisal na tamten e-mail (na razie tylko raz, ale mam nadzieje, ze wroci). Bylam tak szczesliwa, ze wszystko mu wybaczylam i zapomnialam. eeee ma racje, to tylko znajomosc internetowa, po co ja psuc, lepiej miec te przyjemnosc. Kogo ja moge zranic? Jego niedoszla kochanke (a moze juz doszla, hahaha). Akurat nad nia nie potrafie sie litowac, chociaz rozumiem, ze babsko jest w nim zakochane bez pamieci. Z tego powodu bylam/jestem wsciekla. Wlasciwie nie wiem, po co mi o tym powiedzial. Moze chcial skonczyc pisac do mnie, zeby posiwecic sie swojej "nowej" znajomosci. Moze tak wlasnie bedzie. Niezaleznie od wszystkiego, eeee1 natchnela mnie do kolejnej proby ... odpowiada mi probowanie, bo jestem jednak zaangazowana emocjonalnie, nawet za bardzo jak na te wirtualna rzeczywistosc. Nie umiem powiedziec, czy ON bedzie pisal, czy nie i co bedzie. Na tym etapie jest dla mnie wazny i nie chce tracic kontaktu. Nawet jesli tylko w necie, chce slyszec, ze jestem dla niego przyjaciolka i ze mu sie podobam, to mi dodaje w jakims sensie skrzydel, a mojemu zyciu jakiegos koloru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość filemonc
Jego nie da się zapomnieć :( Rzucić się w wir zabawy, otoczyć przyjaciółmi, zacząć nowe hobby? Przecież to takie... desperackie. Na razie zamykam się w świecie książek, czytam też historie na lovetrap.pl o innych dziewczynach, zawsze razem raźniej. A potem to już tylko czas może pomóc, nie? I może nowa miłość :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mysha mam pytanie
nie mam czasu czytać stu stron, a jestem ciekawa jak potoczyły się Twoje losy. Twoja pierwsza wypowiedź mnie zaciekawiła..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×