Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mysha

jak zapomnieć o nim?

Polecane posty

Gość eeee1
Masz rację, to znowu ja pojechałam do Niego. Tylko, tak na prawdę to u Niego możemy się spotykać. Ja nie mam Go gdzie zaprosić bo przecież mieszkam z prawie ex. Więc tak naprawdę to nie mam wyjścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość notimportantgirl
nie miałam z nim kontaktu przez prawie dwa tygodnie, bo nauka, bo nie złapaliśmy się na gadu, ot tak wyszło. no i myślałam coraz mniej i mniej o nim z nadzieją,że może jest to sposób żeby zacząć odwyk. no i dupa. napisał w nocy sms 'brakuje mi Ciebie,ale sesja szybko minie i nadrobimy wszystko'. i znowu mi się śnił i znowu myślę cały dzień. jak to do cholery jest,że jedno klaśnięcie i pobiegnę do niego jak pies..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
pewnie nie napisze nic co nie byloby juz napisane przez te 104 strony. Duzo mnie kosztuje moj zwiazek.Spodziewalam sie cukierkow i blogosci,a wlasciwie to jedna wielka walka O Nas-o Niego.Pierwsze miesiace wspolnego mieszkania zamiast sielanka,byly jedna wielka niewiadoma.On jak to stwierdzil nie wie co sie z Nim dzieje-nie wie dlaczego nie umie byc dla mnie taki jak powinien(bo obojetnosc i ozieblosc bila na kilometr).Przeczekalam,staralam sie pomoc,dogadzalam,spelnialam kazda zachcianke zeby w koncu byc dosc DOBRA do tego aby poczuc sie kochana(brzmi bez sensu;/).Jak wydawalo mi sie,ze wychodzimy na prosta pojawil sie alkohol,3-4 razy w tyg.Moje delikatne sugestie,prosby,grozby,placz.Prawie kazdy Jego powrot PO(moje czekanie w nocy,zaplakane) i Jego\"powinnismy sie rozstac\",a nastepnego dnia jakby nigdy nic.Nie wiem ile razy tlumaczylam jak mnie to boli,gdy znika,a ja nie wiem gdzie-kiedy wroci-co sie dzieje.Wiele razy slyszalam,ze woli byc sam,ze ja powinnam byc sama,a pozniej\"daj rade ,wytrzymaj ze mna to sie zmieni\".Ja wytrzymywalam,nie jadlam,chodzilam do pracy niedospana,studia odchodzily coraz dalej.Nadeszly Swieta-wizyta pierwsza w moim domu-odmiana.Jakas taka oczekiwana normalnosc-Jego szczere slowa o zmianie,nowym zyciu.Tylko gdzie podziala sie ta czulosc,spojrzenia jak na poczatku.Ja juz nie widzialam tej checi.Komputer,komputer-bo ma podzielnosc uwagi.Czuje sie/czulam jak dodatek DO komputera.Przez moment mialam wrazenie,ze dojdzie do tego,ze bedzie sie ze mna kochal,a druga reka klikal na stronie www.Absurdalne,ale chcialam Go tylko dla siebie,nie w podziale z pokerem,wynikami meczu itp.Gotowalam,pralam,sprzatalam,chodzilam na zakupy,Nie wiem czy przez ten czas gdy mieszkamy razem(ok 6 mc) z wlasnej inicjatywy posprzatal w domu,zrobil mi sniadanie wiecej NIZ RAZ.Zawsze to moje delikatne prosby,sugerowanie,ze cos teraz robimy ,bo czas na to. Chwilami sie zastanawiam po co mi to wszystko jesli wlasciwie nie mam nic czego oczekiwalam od partnera,w domu mysle o wszystkim sama,pilnuje pieniedzy(bo On potrafi lekka reka wydac na zaklady sportowe kilkaset zloty).pozyczane pieniadze ,wiecznie jakies tyly. Jak robie male rachunki sumienia to dochodze do wniosku,ze wiecej spokoju mialam gdy bylam sama-stabilnosci.Teraz wszystko jest nerwowe,wiecznie brakujace. Nie wiem czego oczekuje,spodziewam sie od tego zwiazku,od Niego-wierze,ze moje uczucie Go zmieni? jestem tak emocjonalnie uwiazana ,ze na sama mysl o rozstaniu dostaje dusznosci.Chore to jest,ale jest we mnie duzo watpliwosci ,bo boje sie,ze kolejne obietnice beda znow bez pokrycia,nie czuje,ze moge na Nim polegac,bo ile razy o cos prosilam to ZDARZALO Mu sie cos zrobic,ale statystycznie to 2/10.WYnajelismy wspolnie mieszkanie,wzielam pozyczki na to na siamto.Nie wiem czego bardziej sie boje-rozstania czy tego calego balastu,ktory zostanie ze mna.Juz coraz mniej chce mi sie starac,coraz mniej zabiegam o czulosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
Absurdalne,ale chcialam Go tylko dla siebie,nie w podziale z pokerem,wynikami meczu itp.Gotowalam,pralam,sprzatalam,chodzilam na zakupy,Nie wiem czy przez ten czas gdy mieszkamy razem(ok 6 mc) z wlasnej inicjatywy posprzatal w domu,zrobil mi sniadanie wiecej NIZ RAZ.Zawsze to moje delikatne prosby,sugerowanie,ze cos teraz robimy ,bo czas na to. Chwilami sie zastanawiam po co mi to wszystko jesli wlasciwie nie mam nic czego oczekiwalam od partnera,w domu mysle o wszystkim sama,pilnuje pieniedzy(bo On potrafi lekka reka wydac na zaklady sportowe kilkaset zloty).pozyczane pieniadze ,wiecznie jakies tyly. Jak robie male rachunki sumienia to dochodze do wniosku,ze wiecej spokoju mialam gdy bylam sama-stabilnosci.Teraz wszystko jest nerwowe,wiecznie brakujace. Nie wiem czego oczekuje,spodziewam sie od tego zwiazku,od Niego-wierze,ze moje uczucie Go zmieni? jestem tak emocjonalnie uwiazana ,ze na sama mysl o rozstaniu dostaje dusznosci.Chore to jest,ale jest we mnie duzo watpliwosci ,bo boje sie,ze kolejne obietnice beda znow bez pokrycia,nie czuje,ze moge na Nim polegac,bo ile razy o cos prosilam to ZDARZALO Mu sie cos zrobic,ale statystycznie to 2/10.WYnajelismy wspolnie mieszkanie,wzielam pozyczki na to na siamto.Nie wiem czego bardziej sie boje-rozstania czy tego calego balastu,ktory zostanie ze mna.Juz coraz mniej chce mi sie starac,coraz mniej zabiegam o czulosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
naleczka- wpakowałaś się w niezłe bagno! Myślę, że nic z waszego związku nie będzie, przynajmniej Ty przegrasz- będziesz się męczyć, bo Ty czegoś innego chcesz od życia niż On! Wiem, że Go kochasz i ciężko Ci by było z Nim zerwać ale......uciekaj jak najdalej! W Waszym związku może być tylko gorzej- nie wierz w Jego obietnice- zejdź na ziemię.... choć to trudne!!! Przemyśl wszystko. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karuzela wspomnien
A oto moja historyjka........... Na wstepie chce powiedziec ze nigdy nie chodzilismy ze soba i nigdy nas nic nie lączylo. Chodzimy do jednego liceum. Wszystko zaczęlo sie pod koniec tam tego roku szkolnego. Wczesniej to wcale nie zwracalam na niego uwagi. Bylam strasznie zaskoczona kiedy dowiedzialam sie ze bardzo mu sie podobam i chcialby mnie blizej poznac. Ale wtedy odrzucilam go bo uwazalam ze to wszystko nie ma sensu. On bardzo to przezyl, ze go zranilam. No ale coz zaczely sie wakacje wiec kontakt automatycznie sie urwal. A po wakacjach kiedy wrocilismy do tej samej szkoly on zaczal chodzic z taka jedna Aśka ktora chodzila do taj samej klasy co ja lecz ten zwiazek trwal bardzo krotko. To ona z nim zerwala. Zranila go chyba jeszcze mocniej niz ja bo przez pare dni po zerwaniu nie przychodzil do szkoly. Mnie jednak caly czas meczyl swojmi mdlymi spojzeniami. Puszczal mi tez czasami krotkie sygnaly na komorke. Pewnego razu cos mnie podkusilo i mu na ten sygnal odpuscilam. Po chwili otrzymalam od niego SMSa \"czesc co slychac?\" no i odpisalam pózniej napisal mi tez ze bardzo mu zalezy na mnie ze sam nie wie co widzial w tej Aśce i ze chce zaczac wszystko od paczatku. No i po tym wszystkim zaczelismy ze soba regularnie pisac. Trwalo to dokladnie tydzien ja to zakonczylam gdyz uznalam ze to wszystko bez sensu pisze z nim a w szkole to on nawet do mnie przez ten czas ani raz nie podszedl???? pisal ze sie wstydzi (przyznam szczeze byl troche niesmialy) no i znowu zaczely sie te spojzenia lecz ja nigdy nie patrzylam w jego kierunku ale tym razem gdy mnie widzial w szkole to usmiechal sie sam do siebie wiem bo kolezanka mi o tym powiedziala nie wiem dlaczego ale cieszylam sie z tego powodu bo chcialam zeby bylo tak ze on nadal cos do mnie czuje i ze mu na mnie zalezy . Zblizaly sie juz swieta i jak co roku w naszej szkole odbywal sie apel po ktorym wszyscy uczniowie dzielili sie oplatkiem. Wiedzialam ze on chce sie ze mna podzielic ale ja nie nie przepadam zbytnio za dzieleniem sie oplatkiem z kimkolwiek wiec wyszlam szybko z sali tak by nikt mnie nie zauwazyl i usiadlam sobie na schodach myslac ze mam to juz z glowy jednak w tym samym momecie pojawil sie ON! z opladkiem w reku chcac zlozyc mi zyczenia krotko ze soba porozmawialismy po czym ja poszlam na sale bo nie chcialam juz dluzej tej rozmowy ciagnac . No wiec zaczely sie ferie swiateczne podczas ktorych pisalismy ze soba nasza znajomosc nabierala coraz wiekszego tepa jednak w ostatni dzien przed szkola ja znowu to zakonczylam bo znowu uznalam ze to nie ma sensu. I od tej pory staral sie juz na mnie nie patrzec tak ja kiedys cos sie w nim zmienilo a mi jest z tym zle mysle ze do niego cos czuje ale nie wiem jak to okreslic teraz zalezy mi na nimbardziej niz kiedykolwiek i najgorsze jest to ze juz nigdy nie bedzie tak samo i juz nigdy nie bede miala szansy z nim byc PRZOSZE WAS JESTESCIE MOJA OSTATNIA DESKA RATUNKU POMUZCIE MINIE Z TEGO WYCIAGNAC JA NIE WIEM CO SIE ZE MNA DZIEJE POWIEDZCIE TAZ MI CO WY O TYM WSZYSTKIM MYSLICIE BLAGAM WAS!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
---->zielonaa Moj rozum podpowiada mi takze to samo.Nie wiem czego sie boje,bycia samą? Nie narzekam na brak powodzenia,ale nie wiedziec czego przyciagam jakis konkretny typ faceta.Zawsze jakis problemowy. Czasami chcialabym poznac chlopaka bez zobowiazan, mniej wiecej w moim wieku ,ktory tez chce zalozyc rodzine,stworzyc dom,kupic psa,jezdzic na szalone wakacje.Te wszystkie rzeczy ktorych mi tak brak-spacery,aktywny tryb zycia.Mam 24 lata,a zyje jak 40latka-wiecej obowiazkow niz przyjemnosci.Kwiaty dostaje od obcych mezczyzn,bo moj nie wpadnie na to. Od czasu kiedy mam wszystko w nosie,nie staram sie ,nagle jakbym stała sie widzialna mocniej.Potrafi podejsc,przytulic,pocalowac.O dziwo nawet sprzata,pierze.Tylko,ze ja zamiast sie z tego cieszyc,czuje wewnetrzny niepokuj,ze to nie jest do konca beziniteresowne.Nie wiem o czym to swiadczy,ale tyle razy mnie zawiodl,ze nie wierze chyba,ze teraz ta zmiana bedzie na zawsze. Chce zeby ktos mnie kochal,okazywal to,dawal pewnosc,ze ja tak na zawsze.Czego sie boje? nie wiem sama-On pierwszy chyba rozbudzil we mnie takie nadzieje,na naprawde wspolne zycie nie na chwile

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eee :) Sorry jeżeli to głupie, ale czy np nie możecie sie spotykać w połowie drogi? ;) To taki maly kompromis?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Naleczko to brzmi groźnie... i bardzo toksycznie. Wiesz co mi kazała kiedyś zrobić pewna mądra kobitka? Wziąć kartkę napisać to co mnie w moim boli, to co mnie cieszy, popatrzeć na to, przemyśleć...schować. Za kilka dni przezcytać znowu (bo emocje ponoć opadają) a potem pomyśleć jaka będę za 10 20 40 lat... Czy chciałabym się z nim zestarzeć? czy mogę na nim polegać? Czy chciałabym żeby był ojcem moich dziec? hehe u mnie większość odpowiedzi była na "nie"...uciekłam po 5 latach toksycznego związku... tylko, że potem wpakowałam się w dwa kolejne toksyczne (coś mnie chyba ciągnęło)... na szczęście teraz jest zupelnie inaczej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
-->Mysha Chyba już zdarzało mi się takie cos zrobic. Po kolejnej awanturze,gdy usłyszałam"lepiej zebyś była sama, bo ze mna jestes wiecznie smutna ",zaczelam sie zastanawiac nad tym ile jest w tym wszystkim tego co ja chcialam,a ile tak naprawde jednego wielkiego chorego zwiazku.Wteyd po lamentowaniu i tlumaczeniu,ze nie wyborazam sobie zycia bez Niego-gdy juz temat opadl i znowu bylismy razem, mi wlasciwie bylo w srodku tylko pusto.Niby spokoj,ze jednak nie bede sama,ale i takie poczucie,ze tak wlasciwie to ja sie nawet nie ciesze.Moze to fakt,ze mi sie zle sama przez soba przyznac do tego,ze kolejny raz przegrałam i znowu jestem z facetem z ktorym czesciej sie czuje nieszczesliwa niz zadowolona.Kolejny raz dalam z siebie wszystko i juz wlasciwie nie wiem jak mozna sie jeszcze postarac, a nie jest tak jak oczekiwalam, wrecz przeciwnie.Wewnetrzna porazka?Moje kolezanki sa zakochane, planuja wspolne zycie, a ja sie zadreczam.Chore to wszystko, a najbardziej moje zachowanie.Nienawidze Go chwilami,aby po chwili nie moc sobie wyborazic zycia bez Niego. Mam takie małe postanowienie.Zadbac o siebies,postarac sie zyc tak intensywnie aby nie myslec,wziasc na przeczekania-zajac sie pisaniem mgr i poczekac do czerwca.Pozniej woz ,albo przewoz.Decyzje ostateczne-bo wiem,ze inaczej byc nie moze nie moge ciagle zyc w zawieszeniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Masha, właśnie przed chwilą z Nim rozmawiałam. Na temat przyszłego weekendu. On mnie nie zaprasza do siebie, tylko pyta: kiedy wrócę do domu. Bo On nazywa swój dom - naszym. Trochę dla mnie to za szybko, żeby u Niego czuć się jak u siebie, ale to (chyba?) miłe z Jego strony. Oczywiście martwi się moim rozwodem i kolejnymi awanturami, chociaż staram się wszystkiego Mu nie mówić. Jest przy mnie i mnie wspiera - nie do końca bezinteresowanie - Jemu też zależy, żebym była już "po". Niestety prawie ex bardzo to wszystko utrudnia, np. nie przyszedł wczoraj do adwokata, bo powiedział, że musiał pracować. Nerwy mam bardzo zszarpane przez tą ciągłą przepychankę. Cały czas się zastanawiam, czy aby na pewno chcę z jednego związku przejść do drugiego. Czy nie powinnam pobyć chwilę sama ze sobą, no i oczywiście dzieckiem. Wiecie, dowiedzieć się czegoś o sobie, nauczyć się siebie, pobyć sama. Trochę przeraża mnie to, że z jednego małżeństwa miałabym wskoczyć w drugie. A z drugiej strony bardzo Go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez Niego. Chociaż po tej szkole przetrwania z prawie ex , inaczej patrzę na mężczyzn i związki. Na Niego również.To nie jest taka bardzo spontaniczna i zwariowana miłość, raczej miłość pod kontrolą. Z ustalaniem zasad współżycia pod jednym dachem. Nie wiem czy to dobrze patrzeć tak realnie na Niego ale boję się całkowicie oddać uczuciom i po prostu czuć. Tak było 10 lat temu z prawie ex. I skończyliśmy bardzo żałośnie. Więc może to lepiej, że staram się patrzeć bardziej trzeźwo. Buziaki i dziewczyny głowa do góry. Zawsze czas pokazuje, że jednak można wygrać z pamięcią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eeee1- trzymam za Ciebie kciuki! Wcale się Tobie nie dziwię, że masz dylemat, czy z jednego małżeństwa pakować się zaraz w drugie! Myślę, że jak we wszystkim, tak i tu, \"czas\" Ci podpowie najlepsze dla Ciebie rozwiązanie. Swoją drogą to miłe, że ON pyta Cię kiedy wrócisz do domu........ Współczuję Ci tylko tej \"drogi\" do wolności, która pewnie różami usłana nie będzie. Człowiek jest jednak silny i przetrwa wszystko, tym bardziej, gdy ma jakiś cel! A ja jutro jadę z mężem do Mielna......pierwszy raz zobaczę zimą morze. Ciągle jeszcze go \"oswajam\", bo ciągle jest czujny i podejrzliwy! Jest to męczące dla mnie........no ale nic nie dzieje się bez powodu......staram się być cierpliwa, bo wiem, że zawiniłam! Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Zielona, zazdroszczę Co tego morza zimą. Też nigdy nie byłam nad morzem o tej porze toku. A dla męża musisz być cierpliwa. Nawet bardzo. A wtedy wszystko sie jakoś ułoży. Bo jednak zawieść czyjeś zaufanie jest bardzo łatwo ale je odzyskać - to dopiero trudna sprawa. Życzę powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A nad morzem sztorm :) przynajmniej u mnie jest...ale to też ma swój urok. Chciałabym mieć więcej czasu, zeby iść na spacer, wziąć męża ze sobą i iść... OStatnio moje życie wygląda jak zwariowana karuzela...tylko, że powoli dostaję choroby morskiej od tego pędu :( Mój organizm też się buntuje... Cholera, czas na zmiany w życiu. Jak tam weekend Dziewczyny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
11.02.2008 w piątek o 11.00 byliśmy z mężem w Mielnie, które nas przywitało zachmurzonym niebem, wiatrem i chłodem. Na plaży mało spacerujących... jakaś całująca się para....krzyk mew....i szum szarego zimowego morza. Na palcach jednej ręki można policzyć otwarte knajpki. Dobrze się czułam w towarzystwie męża i raczej innego towarzystwa nie potrzebowałam........ale pomyślałam o NIM, bo akurat 1 lutego miał urodziny! I.......wysłałam MU sms-a ( niewinnego)...\"życie składa się z chwil, niech będą piękne i dobre...\", i że tego w dniu urodzin MU życzę! Wiedział, że jesteśmy razem z mężem nad morzem ( wkońcu to jego kolega) ale odpisal mi zaraz- napisał, że go zaskoczyłam, podziękował i napisał, że nigdy nie wątpił w to, że jestem wyjątkowa! Nie odpisałam już więcej.... Pewnie najlepiej nie zrobiłam, że się do NIEGO odezwałam....nie umiem tego wytłumaczyć!!! Mysha- o jakich Ty zmianach w życiu piszesz.......no chyba nie o zmianie partnera?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ZIelona :) wszystko w życiu mogłabym zmienić, ale nie mojego męża, bo akurat tu zmian nie potrzeba ;) Myślę o zmianie pracy, innej formie - może wreszcie własna firma? Myślę o schudnięciu i tu walczę dzielnie o tym jak spędzam dnie...jak na razie na podrózach do i z/pracy... :( Organizm się buntuje, coraz częśćiej są jakieśtam sygnały. Czas zwolnić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Spóźnialska
Długo nic nie pisała, mimo że śledziłam Wasze losy :) Miałam teraz SESJE na głowie, wiec czasu jak zwykle brakowało U mnie hmmm... sama nie wiem jak, optymizm ze mnie uciekł :( Ten koleś z Sylwestra milczy już przeszł 3 tyg, ja też milcze... dzis dowiedziałam sie od mojej przyjaciółki, że rozmawiał z jej chłopakiem i powiedział że nie chce sie z nikim wiązac bo jest mu dobrze samemu, nie chce sie angażować, bo kiedyś ktoś go zranił i odpowiada mu życie samemu... Troche sie podłamałam, bo po co pisał, dzwonił, obiecywał, po co całował, przytulał... Wiem, że nie mogłam sobie robić nadzieji, i mimo tego, że sie nie zakochałam, to boli, bo kolejny facet wykorzystał dziewczyne... Czemu oni tacy są??? Myślał o sobie a nie o innych....??? Czy odpuścić, czy walczyć... czy wogóle jest o co walczyć??? Druga sprawa jest taka, że zaczął sie do mnie dosyć często odzywać tamten... Pisze do mnie jakby nigdy nic... Zagaduje, że mnie już długo nie widział, że brakuje mu mojego uśmiechu, mówi do mnie Słońce, tak jak kiedyś... A ja... staram sie być obojętna, kiedy chce być miła, to przypominam sobie jego gorzkie słowa, i wytedy już nie mam ochoty być miłą... boję sie jednak że wszystki wróci, a nie wiem czy tego chce... Weekend spędziłam na imprezach... piątek, sobota, niedziele, jedno wielkie imprezowanie, nadrobiłam straty z całego karnawału a dzis odsypiałam do południa, hihi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
Hej Kobietki U mnie jak na karuzeli, jestem zmeczona juz tym wszystkim.Wczoraj z błachego powodu ,byla awantura.nie chce mi sie nawet pisac,ale sens byl jeden.ja zwrocilam delikatnie uwage o zachowaniu,ktore wg mnie bylo nie fer,a w odpowiedzi na to(zamiast, przeprosin) uslyszalam "mam tego dosc, wyprowadzam sie".potem byly tylko krzyki, przedrzeznianie mnie gdy plakalam,stwierdzenie,ze jest poj@^%%$ skoro ze mna jest i jutro juz do domu nie wroci.Sajgon,a ja po raz pierwszy w zyciu nie potrafilam przestac plakac,na co uslyszalam"przestan skomlec,bo mnie zaraz cos trafi,swiety by nie wytrzymal".Duzo przykrych slow,azeby potem stwierdzic...ze to w sumie niczemu nie przeszkac w seksie.Rozumiecie to? pomijam fakt wypitego alkoholu i stwierdzenia,ze jutro takze na trzezwo mi powtorzy,ze nie bedziemy razem i on sie wynosi.Mimo iz 20 min wczesniej rpzeklinal mnie,dom i wszystko potem jakby nigdy nic nabral ochoty na seks. Ja jestem chora,albo on-ja ,ze nie wyrzuce jego rzeczy za drzwi.Mam mnostwo zobowiazan finansowych z ktorymi wiem,ze zostane sama.Naszych zwobowiazan,ale na umowach widnieje JA i to mnie beda scigac.Coraz wiecej juz we mnie jednak bezsilnosci i checi uwolnienia sie z tego chorego zwiazku.czuje sie jak nikt:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spóźnialska- takie jest życie- niestety- i choć to nie zasada, to my zawsze bardziej się angażujemy i potem przez to cierpimy!!! No i potrafimy wybaczać, czasem zbyt łatwo ale tak jest. Miłe słówko z ich strony może dużo albo wszystko załatwić .....i już jesteśmy szczęśliwe. \"Słońce\" też słyszałam od NIEGO i gdybym znowu to usłyszała.......cóż, radość.....to nic, że patrzę już na wszystko inaczej i muszę być rozsądna- tak czuję.... naleczka- Tobie tak samo mogę napisać jak Spóźnialskiej. Masz trudną sytuację i nie zazdroszczę Ci- jedno jest pewne musisz z tego wyjść. Twój związek jest toksyczny, to wszystko jest chore i wy też..... a na dodatek jesteś od niego uzależniona! On Cię wykorzystuje, pniewiera i mało z tego, wie, że może sobie na to pozwolić. Twoje uzależnienie to uczuciowe i fnansowe.Drań dobrze się ustawił i teraz łatwo jest mu Cię szantażować, że nie wróci, że musicie się rozstać! W tym drugim przypadku akurat ma rację, tylko musicie się rozstać na Twoich warunkach!!!!! Masz dwa wyjścia- moim zdaniem. 1/ Jeśli nie spłaca i tak razem z Tobą kredytów- odejdź od zaraz, bo i tak to Ty jesteś obciążona opłatami!!! 2/ Jeśli jednak płaci, to radzę ( niestety nie masz wyjścia, na dodatek jeśli to kredyt dłuższy) musisz przeczekać, tylko już więcej się nie zadłużaj! Wiem, że drugie wyjście też jest ciężkie i pewnie ktoś inny by Ci doradził abyś bez względu na wszystko odeszła- ale ja staram się podejść do problemu racjonalnie. Niestety za każdą decyzję w życiu musimy płacić.....czasami zbyt drogo.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
-- zielonaaaa Abstrakcja sytuacji polega na tym,ze kasa jest wspolna i to z niej robimy wszystkie oplaty(poki co),ale co z tego, jak On potrafi rozwalic kase na swoje przyjemnosci(duza kase) i wiecznie przez to jedziemy na dlugach.Na moje potrzeby rzadko starcza,a jesli juz starcza to tylko dlatego,ze skrupulatnie po cichu chomikuje.Kurcze,ale przeciez nie o to w zyciu chodzi.Jest lekkoduchem zyje tu i teraz i nic wiecej go nie obchodzi,o wszystim mysle ja.Boje sie najgorszego,rezygnacji z mieszkania i koniecznosci pozostania tam na okres wypowiedzenia-bo taka jest umowa z wynajmujacym.Pod jednym dachem z czlowiekiem ktoremu mam chec nakopac.boje sie,ze te dlugi mnie kiedys pograza,a on ladnie zwinie nogi za pas i bedzie mi sie smial w twarz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Naleczko uciekaj póki jeszcze możesz... Naprawdę sobie poradzisz, wyjdziesz z długów ( i bez jego pomocy), odetchniesz i znajdziesz prawdziwą, nietoksyczną miłość. Chce się wyprowadzać? Otwórz mu szeroko drzwi... Nie jesteś jego niewolnicą, służącą, a tak Cię własnie traktuje. Najpierw Cię wyzywa, a później ciągnie do łóżka? Bzdura... To co piszesz brzmi jak koszmar...Potrzebujesz pomocy, naprawdę nie żartuję, dobrego psychologa, bo to co się dzieje nie jest dobre...niszczy. a jak posunie się dalej? I zacznie Cię bić a potem przepraszać w łóżku? To co zrobisz? Spóźnialska ;) na pierwszej imprezie, na której byłam ze swoim obecnym mężem uslyszałam strasznie długi wykład na temat - jak on przez najbliższy rok, albo dłużej będzie sam...z nikim się nie zwiąże, nie chce żadnej dziewczyny, bo został zraniony, bo ex była pokopana, bo chce być wolny, bo chce robić milion trzysta rzeczy, któych nie mógł, bo to głupie być w związku, bo nie można dać się zniewalać... itd. Hehe jakoś nie wytrzymał długo...Niecałe trzy miesiące później zasady poszły w las... Jego znajomi byli w ciężkim szoku ;) Życie płata różne figle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
--Mysha CHwilami mam wrazenie,ze wszystko to jesrt robione z pelna premedytacja.Ciezko mi wierzyc,ze jego dobroc z poczatku zwiazku była szczera-bardziej sklaniam sie ku temu,ze poprostu mnie urobil.wiem ,ze to wszystko jest zle,ze On mnie nie kocha-mimo,ze twierdzi ze tak.Ludzie ktorzy sie kochaja nie robia sobie takich rzeczy :( .Jest doroslym mezczyzna po rozwodzie po ktorym spodziewalam sie doroslego podejscia,a ja zastanawiam sie nad kazdym zdaniem wypowiedzianym -bo nie wiem czy za chwile nie uslysze" mam dosc"to jego argument na wszystko.Powiem cos co Mu sie nie spodoba(a jest po alkoholu) to zawsze jest na to jedna odpowiedz. Wyc mi sie chce,ale nad tym,ze taka glupia bylam.Wspolne mieszkanie,kredyt jeden,drugi...pozyczanie od ludzi kasy(nigdy wczesniej nie musialam tego robic),bo On nie potrafi racjonalnie myslec.Jego obiecanki, puste slowa."Misiu idz sama na zakupy,ja sie zle czuje,kup tylko najpotrzebniejsze rzeczy".W kazdym jego milym gescie doszukujesie podstepu,albo checi zysku.Wiem,ze jak chce sam z siebie isc ze mna na zakupy to wiaze sie z tym zakup wodki.Zamiast pisac prace mgr i zdawac egzaminy ja wiecznie mysle o tym wszystkim.Nie dojadam,nie dosypiam ,jestem chodzacym klebkiem nerwow i potrzebuje cieplych uczuc:( Masz calkowita racje w kazdym slowie-wiem ,ze ten zwiazek nastawi mnie anty do jakiegkolwiek nastepnego,bo ja sie juz boje ,ze kazdy tak bedzie ze mna robil.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
naleczka- czegoś tu nie rozumiem, czy on korzysta z Twojego konta, pozwalasz mu na to? W takim razie Mysha ma rację! Popatrz, te pieniądze, które od Ciebie wyciąga na wódkę itd.. miałabyś na spłaty a do tego nie musiałabyś od nikogo pożyczać! Postaw na siebie, bo chyba tu nie warto walczyc o WAS, bo WAS nie ma- jest jakiś pieprz**y egoista i istota od niego uzależniona. Musisz powiedziec kategorycznie nie...... nie wiąż z nim swego życia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
--zielonaa Moja i jego wyplata wplywaja na jedno konto(moje konto), wiec nie ma podzialu na moje i twoje .Choc jak ostatnio zrobilam awanture, bo przepuscil jakas kase to nagle stwierdzil -moze powinnismy miec kazdy swoja kase.Najsmieszniejsze jest jednak to,ze przez dlugi czas ja przynosilam wiecej kasy i wlasciwie za moje pieniadze bylo nasze zycie,nigdy Mu nie zalowalam wrecz odwrotnie-ale wtedy sie nie rwal do podzialow.Teraz jak ma troche wiecej to nagle sodowa do łba uderza.Ja oprocz przydzialowej oplaty za mieszkanie,tel i te cholerne kredyty jeszcze place za studia i ang-dodatkowe kilkaset zloty co miesiac i przy rozliczeniu kazdy sobie..ciezko bym kwiczala:(.za mieszkanie place raz tyle co przed tym zwiazkiem -wiedzialam,ze nowe mieszkanie to ogromny wydatek- sama nigdy bym takiego nie wynajela(kasa;/) Cała róznica miedyz nami to to,ze ja wydaje kase na NAS i zycie,a On na siebie.W domu moze nie byc chleba,ale jak pojdzie kupic sobie papierosy to nie kupi tego cholernego chleba. Przed tym zwiazkiem mialam faceta na ktorym moglam polegac w 100%! (niestety nie bylo z mojej strony milosci,a zwiazek na dluzsza mete tak nie moze funkcj).Teraz jestem zakochana w facecie na ktorym praktycznie w ogole nie moge polegac.;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Naleczko jesteś zakochana czy jesteś uzależniona i przestraszona ewentualną sytuacją :jak to będzie bez niego: ? Milion trzysta powodów dla których powinnaś z nim zostać zawsze znajdziesz...ale pomyśl też dlaczego powinnaś uciec zanim będzie za późno. Mieszkanie - można zmienić i to nie jest straszne (sama uciekałam tak na studiach...przed kimś), kredyty spłacić . Co jest dla Ciebie ważniejsze - TY czy ON? Jeżeli sama o siebie nie zawalczysz i sama nie pomożesz to nikt tego za Ciebie ani dla Ciebie nie zrobi. Brutalne ale prawdziwe . Jesteś dla siebie największym skarbem. To Ty układasz sobie zycie, to Ty decydujesz, to Ty walczysz - nie dla mamy, taty, czy wreszcie jego, tylko DLA SIEBIE. To Ty kierujesz i NIKT nie ma prawa Ci tego zabronić, nikt nie ma prawa Cię krzywdzić... A tak naprawdę to teraz krzywdzisz samą siebie, będąc z nim...warto?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
Nie wiem ile faktycznie z tej calej mojej milosci zostalo,teraz to chyba bardziej strach przed zostaniem sama(tj mowisz).Wiem,ze mieszkanie mozna zmienic,ale umowa jest o tyle niekorzystna,ze przez 3 mc-e bedziemy musieli mieszkac tam nadal(okres wypowiedzenia):( a ja sobie tego nie wyborazam.Wiem,ze nie uniesie sie honorem i nie bedzie placil jesli bede mu sie kazala wyniesc,a nie stac mnie aby samej zaplacic za 3 miesiec ponad 3 tys:(.Choc z drugiej strony coraz czesciej dochodze do wniosku,ze wole chyba tonac w dlugach,ale mieszkac sama spokojnie przez te cholerne 3 miesiace. Bardzo Wam dziekuje dziewczyny ja wiem,ze to wszystko wyglada jak jakas pomylka i logika wskazuje ,ze powinnam olac wszystko i tyle,tylko,ze to wcale nie jest takie proste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
naleczka- jedyna rada, jak najszybciej uporzadkuj swe sprawy i wyrwij się z tego chorego układu!!!! Uporządkuj- musisz patrzeć realnie, na zimno!!! A kwestia zapominania o NIM......bedziesz z nami rozmawiać a do tego \"czas\" i......wszystko będzie dobrze.....zobaczysz w końcu kolory życia i nie będzie juz ono czarno-białe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
--zielonaa staram sie wlasnie,pilnuje tego,aby jak najszybciej pozbyc sie obciazen wykorzystujac do teog takze i jego wyplate-bo wiem,ze jak tego teraz nie dopilnuje potem zostane sama.On raczej nie wpadnie na to,ze pasowalby to podzielic na pol.Chce w miare mozliwosci pozbyc sie choc czesci tych dlugow ,bo nie wiem na ile mi cierpliwosci starczy i nerwow.Wiem,ze uczuciwoscia tu niewiele wskoram- bo On uczciwy nie jest,a na blachych sprawach to widze. "wymieniłam" faceta ktory mnie na rekach nosil, na takiego ktory mnie na ziemie brutalnie spuszcza;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Naleczko a możesz założyć konto nr 2 na które będziesz wpłacać kasę na poczet długów???? Wiesz, wpłacałabyś zawsze "ręcznie" - więc on nie wiedziałby o tym...i tym sposobem miałabyć więcej kasy na "spodziewane wydatki"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×