Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mysha

jak zapomnieć o nim?

Polecane posty

powiedziałam dziś najlepszemu przyjacielowi,że go kocham. przez cholerny alkohol na sylwestra zaczęliśmy ze sobą esemesować. napisałam dosyć tajemniczą wiadomość. dziś poprosił o wyjaśnienia. nie było sensu już chyba dłużej tego ukrywać. chociaż robiłam to przez jakiś rok. czasem chciałam z niego zrezygnować, ale nie potrafiłam, chciałam na siłę zerwać tę więź, żeby dłużej sie nie męczyć. dzisiaj, kiedy już wie o wszystkim, modlę się żeby go nie stracić. nie wiem co zrobię wtedy. zaskoczyłam go. nie wiem co robić. to nie jest/była klasyczna przyjaźń damsko-męska. znamy się 4 lata. od około dwóch coś nas do siebie ciągnie. szukamy swojego dotyku, kiedy się widzimy. nigdy natomiast nie przeszkadzamy sobie w poznawaniu nowych ludzi, w budowaniu nowych znajomości...mimo,że wyczuwalna jest delikatna zazdrość zarówno z mojej jak i jego strony. nie wiem co robić. tak bardzo chciałam usłyszeć dobre słowa. a niestety... co radzicie? dać mu czas, zrobić coś? nie umiem bez niego. nie umiem.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jwik
mocca... nie wiem jaka jest dokaldnie Twoja sytuacja... ja tez powiedzialam najlepszemu przyjacielowi co do niego czuje... i szczerze piszac zaczynam tego zalowac... nic z tego nie mam jak tylko lzy i zadawanie pytania czemu mnie to spotyka... rok czasu nic z tym nie robi-spotykamy sie... on ma dziewczyne i caly czas sie zastanawia co zrobic ze swoim zwiazkiem- dluga historia... nie wiem czy bedziesz chciala brac moje rady pod uwage ale poczekaj na jego decyzje nie naciskaj ani nic ja wiem sama po sobie ze to najgorsze co mozna zrobic... pokazywalam jak bardzo mi na nim zalezy i to bylo chyba najglupsze co moglam zrobic... lepiej bylo zostawiac wszystko jak bylo- wyznac swoje uczucia i sie oddalic zeby pomyslal.... mam nadzieje ze tym razem mi sie tak wlasnie uda zrobic... napisalam mu ze przyjazn z nim to chwilami dla mnie za malo a nawet sprawia mi bol.. niestety taka jest prawda :( teraz postaram sie do niego nie odzywac niech sam podejmie decyzje - jesli bedzie mu zalezalo to sie odezwie a jesli nie to juz trudno - mysle ze rok czasu walki to duzo i o wiele za duzo... jesli mnie chce mojego uczucia to che jak najszybciej o nim zapomniec choc wiem , ze bedzie cizeko i caly czsa nie wiem czy dobrze robie ale trudno... :(:( wiec moja rada jest taka zostaw to tak jak jest niech przemysli i sie odezwie... gdy zateskni i tez cos czuje do Ciebie to cos z tym zrobi i sie odezwie... a jak nie to niestety ale tylko czas leczy rany.... :(:( mam tylko nadzieje, ze u mnie szybko wyleczy bo nie odzywam sie do niego kilkanascie godzin a mi juz jest zle i chce mi sie plakac... :(:( czemu to tak boli??????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jwik
mocca... nie wiem jaka jest dokaldnie Twoja sytuacja... ja tez powiedzialam najlepszemu przyjacielowi co do niego czuje... i szczerze piszac zaczynam tego zalowac... nic z tego nie mam jak tylko lzy i zadawanie pytania czemu mnie to spotyka... rok czasu nic z tym nie robi-spotykamy sie... on ma dziewczyne i caly czas sie zastanawia co zrobic ze swoim zwiazkiem- dluga historia... nie wiem czy bedziesz chciala brac moje rady pod uwage ale poczekaj na jego decyzje nie naciskaj ani nic ja wiem sama po sobie ze to najgorsze co mozna zrobic... pokazywalam jak bardzo mi na nim zalezy i to bylo chyba najglupsze co moglam zrobic... lepiej bylo zostawiac wszystko jak bylo- wyznac swoje uczucia i sie oddalic zeby pomyslal.... mam nadzieje ze tym razem mi sie tak wlasnie uda zrobic... napisalam mu ze przyjazn z nim to chwilami dla mnie za malo a nawet sprawia mi bol.. niestety taka jest prawda :( teraz postaram sie do niego nie odzywac niech sam podejmie decyzje - jesli bedzie mu zalezalo to sie odezwie a jesli nie to juz trudno - mysle ze rok czasu walki to duzo i o wiele za duzo... jesli mnie chce mojego uczucia to che jak najszybciej o nim zapomniec choc wiem , ze bedzie cizeko i caly czsa nie wiem czy dobrze robie ale trudno... :(:( wiec moja rada jest taka zostaw to tak jak jest niech przemysli i sie odezwie... gdy zateskni i tez cos czuje do Ciebie to cos z tym zrobi i sie odezwie... a jak nie to niestety ale tylko czas leczy rany.... :(:( mam tylko nadzieje, ze u mnie szybko wyleczy bo nie odzywam sie do niego kilkanascie godzin a mi juz jest zle i chce mi sie plakac... :(:( czemu to tak boli??????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jwik
mocca... nie wiem jaka jest dokaldnie Twoja sytuacja... ja tez powiedzialam najlepszemu przyjacielowi co do niego czuje... i szczerze piszac zaczynam tego zalowac... nic z tego nie mam jak tylko lzy i zadawanie pytania czemu mnie to spotyka... rok czasu nic z tym nie robi-spotykamy sie... on ma dziewczyne i caly czas sie zastanawia co zrobic ze swoim zwiazkiem- dluga historia... nie wiem czy bedziesz chciala brac moje rady pod uwage ale poczekaj na jego decyzje nie naciskaj ani nic ja wiem sama po sobie ze to najgorsze co mozna zrobic... pokazywalam jak bardzo mi na nim zalezy i to bylo chyba najglupsze co moglam zrobic... lepiej bylo zostawiac wszystko jak bylo- wyznac swoje uczucia i sie oddalic zeby pomyslal.... mam nadzieje ze tym razem mi sie tak wlasnie uda zrobic... napisalam mu ze przyjazn z nim to chwilami dla mnie za malo a nawet sprawia mi bol.. niestety taka jest prawda :( teraz postaram sie do niego nie odzywac niech sam podejmie decyzje - jesli bedzie mu zalezalo to sie odezwie a jesli nie to juz trudno - mysle ze rok czasu walki to duzo i o wiele za duzo... jesli mnie chce mojego uczucia to che jak najszybciej o nim zapomniec choc wiem , ze bedzie cizeko i caly czsa nie wiem czy dobrze robie ale trudno... :(:( wiec moja rada jest taka zostaw to tak jak jest niech przemysli i sie odezwie... gdy zateskni i tez cos czuje do Ciebie to cos z tym zrobi i sie odezwie... a jak nie to niestety ale tylko czas leczy rany.... :(:( mam tylko nadzieje, ze u mnie szybko wyleczy bo nie odzywam sie do niego kilkanascie godzin a mi juz jest zle i chce mi sie plakac... :(:( czemu to tak boli??????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jwik
mocca... nie wiem jaka jest dokaldnie Twoja sytuacja... ja tez powiedzialam najlepszemu przyjacielowi co do niego czuje... i szczerze piszac zaczynam tego zalowac... nic z tego nie mam jak tylko lzy i zadawanie pytania czemu mnie to spotyka... rok czasu nic z tym nie robi-spotykamy sie... on ma dziewczyne i caly czas sie zastanawia co zrobic ze swoim zwiazkiem- dluga historia... nie wiem czy bedziesz chciala brac moje rady pod uwage ale poczekaj na jego decyzje nie naciskaj ani nic ja wiem sama po sobie ze to najgorsze co mozna zrobic... pokazywalam jak bardzo mi na nim zalezy i to bylo chyba najglupsze co moglam zrobic... lepiej bylo zostawiac wszystko jak bylo- wyznac swoje uczucia i sie oddalic zeby pomyslal.... mam nadzieje ze tym razem mi sie tak wlasnie uda zrobic... napisalam mu ze przyjazn z nim to chwilami dla mnie za malo a nawet sprawia mi bol.. niestety taka jest prawda :( teraz postaram sie do niego nie odzywac niech sam podejmie decyzje - jesli bedzie mu zalezalo to sie odezwie a jesli nie to juz trudno - mysle ze rok czasu walki to duzo i o wiele za duzo... jesli mnie chce mojego uczucia to che jak najszybciej o nim zapomniec choc wiem , ze bedzie cizeko i caly czsa nie wiem czy dobrze robie ale trudno... :(:( wiec moja rada jest taka zostaw to tak jak jest niech przemysli i sie odezwie... gdy zateskni i tez cos czuje do Ciebie to cos z tym zrobi i sie odezwie... a jak nie to niestety ale tylko czas leczy rany.... :(:( mam tylko nadzieje, ze u mnie szybko wyleczy bo nie odzywam sie do niego kilkanascie godzin a mi juz jest zle i chce mi sie plakac... :(:( czemu to tak boli??????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jwik
mocca... nie wiem jaka jest dokaldnie Twoja sytuacja... ja tez powiedzialam najlepszemu przyjacielowi co do niego czuje... i szczerze piszac zaczynam tego zalowac... nic z tego nie mam jak tylko lzy i zadawanie pytania czemu mnie to spotyka... rok czasu nic z tym nie robi-spotykamy sie... on ma dziewczyne i caly czas sie zastanawia co zrobic ze swoim zwiazkiem- dluga historia... nie wiem czy bedziesz chciala brac moje rady pod uwage ale poczekaj na jego decyzje nie naciskaj ani nic ja wiem sama po sobie ze to najgorsze co mozna zrobic... pokazywalam jak bardzo mi na nim zalezy i to bylo chyba najglupsze co moglam zrobic... lepiej bylo zostawiac wszystko jak bylo- wyznac swoje uczucia i sie oddalic zeby pomyslal.... mam nadzieje ze tym razem mi sie tak wlasnie uda zrobic... napisalam mu ze przyjazn z nim to chwilami dla mnie za malo a nawet sprawia mi bol.. niestety taka jest prawda :( teraz postaram sie do niego nie odzywac niech sam podejmie decyzje - jesli bedzie mu zalezalo to sie odezwie a jesli nie to juz trudno - mysle ze rok czasu walki to duzo i o wiele za duzo... jesli mnie chce mojego uczucia to che jak najszybciej o nim zapomniec choc wiem , ze bedzie cizeko i caly czsa nie wiem czy dobrze robie ale trudno... :(:( wiec moja rada jest taka zostaw to tak jak jest niech przemysli i sie odezwie... gdy zateskni i tez cos czuje do Ciebie to cos z tym zrobi i sie odezwie... a jak nie to niestety ale tylko czas leczy rany.... :(:( mam tylko nadzieje, ze u mnie szybko wyleczy bo nie odzywam sie do niego kilkanascie godzin a mi juz jest zle i chce mi sie plakac... :(:( czemu to tak boli??????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jwik
moccka... nie wiem jaka jest dokaldnie Twoja sytuacja... ja tez powiedzialam najlepszemu przyjacielowi co do niego czuje... i szczerze piszac zaczynam tego zalowac... nic z tego nie mam jak tylko lzy i zadawanie pytania czemu mnie to spotyka... rok czasu nic z tym nie robi-spotykamy sie... on ma dziewczyne i caly czas sie zastanawia co zrobic ze swoim zwiazkiem- dluga historia... nie wiem czy bedziesz chciala brac moje rady pod uwage ale poczekaj na jego decyzje nie naciskaj ani nic ja wiem sama po sobie ze to najgorsze co mozna zrobic... pokazywalam jak bardzo mi na nim zalezy i to bylo chyba najglupsze co moglam zrobic... lepiej bylo zostawiac wszystko jak bylo- wyznac swoje uczucia i sie oddalic zeby pomyslal.... mam nadzieje ze tym razem mi sie tak wlasnie uda zrobic... napisalam mu ze przyjazn z nim to chwilami dla mnie za malo a nawet sprawia mi bol.. niestety taka jest prawda :( teraz postaram sie do niego nie odzywac niech sam podejmie decyzje - jesli bedzie mu zalezalo to sie odezwie a jesli nie to juz trudno - mysle ze rok czasu walki to duzo i o wiele za duzo... jesli mnie chce mojego uczucia to che jak najszybciej o nim zapomniec choc wiem , ze bedzie cizeko i caly czsa nie wiem czy dobrze robie ale trudno... :(:( wiec moja rada jest taka zostaw to tak jak jest niech przemysli i sie odezwie... gdy zateskni i tez cos czuje do Ciebie to cos z tym zrobi i sie odezwie... a jak nie to niestety ale tylko czas leczy rany.... :(:( mam tylko nadzieje, ze u mnie szybko wyleczy bo nie odzywam sie do niego kilkanascie godzin a mi juz jest zle i chce mi sie plakac... :(:( czemu to tak boli??????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jwik
moccka... nie wiem jaka jest dokaldnie Twoja sytuacja... ja tez powiedzialam najlepszemu przyjacielowi co do niego czuje... i szczerze piszac zaczynam tego zalowac... nic z tego nie mam jak tylko lzy i zadawanie pytania czemu mnie to spotyka... rok czasu nic z tym nie robi-spotykamy sie... on ma dziewczyne i caly czas sie zastanawia co zrobic ze swoim zwiazkiem- dluga historia... nie wiem czy bedziesz chciala brac moje rady pod uwage ale poczekaj na jego decyzje nie naciskaj ani nic ja wiem sama po sobie ze to najgorsze co mozna zrobic... pokazywalam jak bardzo mi na nim zalezy i to bylo chyba najglupsze co moglam zrobic... lepiej bylo zostawiac wszystko jak bylo- wyznac swoje uczucia i sie oddalic zeby pomyslal.... mam nadzieje ze tym razem mi sie tak wlasnie uda zrobic... napisalam mu ze przyjazn z nim to chwilami dla mnie za malo a nawet sprawia mi bol.. niestety taka jest prawda :( teraz postaram sie do niego nie odzywac niech sam podejmie decyzje - jesli bedzie mu zalezalo to sie odezwie a jesli nie to juz trudno - mysle ze rok czasu walki to duzo i o wiele za duzo... jesli mnie chce mojego uczucia to che jak najszybciej o nim zapomniec choc wiem , ze bedzie cizeko i caly czsa nie wiem czy dobrze robie ale trudno... :(:( wiec moja rada jest taka zostaw to tak jak jest niech przemysli i sie odezwie... gdy zateskni i tez cos czuje do Ciebie to cos z tym zrobi i sie odezwie... a jak nie to niestety ale tylko czas leczy rany.... :(:( mam tylko nadzieje, ze u mnie szybko wyleczy bo nie odzywam sie do niego kilkanascie godzin a mi juz jest zle i chce mi sie plakac... :(:( czemu to tak boli??????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jwik
moccka... nie wiem jaka jest dokaldnie Twoja sytuacja... ja tez powiedzialam najlepszemu przyjacielowi co do niego czuje... i szczerze piszac zaczynam tego zalowac... nic z tego nie mam jak tylko lzy i zadawanie pytania czemu mnie to spotyka... rok czasu nic z tym nie robi-spotykamy sie... on ma dziewczyne i caly czas sie zastanawia co zrobic ze swoim zwiazkiem- dluga historia... nie wiem czy bedziesz chciala brac moje rady pod uwage ale poczekaj na jego decyzje nie naciskaj ani nic ja wiem sama po sobie ze to najgorsze co mozna zrobic... pokazywalam jak bardzo mi na nim zalezy i to bylo chyba najglupsze co moglam zrobic... lepiej bylo zostawiac wszystko jak bylo- wyznac swoje uczucia i sie oddalic zeby pomyslal.... mam nadzieje ze tym razem mi sie tak wlasnie uda zrobic... napisalam mu ze przyjazn z nim to chwilami dla mnie za malo a nawet sprawia mi bol.. niestety taka jest prawda :( teraz postaram sie do niego nie odzywac niech sam podejmie decyzje - jesli bedzie mu zalezalo to sie odezwie a jesli nie to juz trudno - mysle ze rok czasu walki to duzo i o wiele za duzo... jesli mnie chce mojego uczucia to che jak najszybciej o nim zapomniec choc wiem , ze bedzie cizeko i caly czsa nie wiem czy dobrze robie ale trudno... :(:( wiec moja rada jest taka zostaw to tak jak jest niech przemysli i sie odezwie... gdy zateskni i tez cos czuje do Ciebie to cos z tym zrobi i sie odezwie... a jak nie to niestety ale tylko czas leczy rany.... :(:( mam tylko nadzieje, ze u mnie szybko wyleczy bo nie odzywam sie do niego kilkanascie godzin a mi juz jest zle i chce mi sie plakac... :(:( czemu to tak boli??????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jwik
moccka... nie wiem jaka jest dokaldnie Twoja sytuacja... ja tez powiedzialam najlepszemu przyjacielowi co do niego czuje... i szczerze piszac zaczynam tego zalowac... nic z tego nie mam jak tylko lzy i zadawanie pytania czemu mnie to spotyka... rok czasu nic z tym nie robi-spotykamy sie... on ma dziewczyne i caly czas sie zastanawia co zrobic ze swoim zwiazkiem- dluga historia... nie wiem czy bedziesz chciala brac moje rady pod uwage ale poczekaj na jego decyzje nie naciskaj ani nic ja wiem sama po sobie ze to najgorsze co mozna zrobic... pokazywalam jak bardzo mi na nim zalezy i to bylo chyba najglupsze co moglam zrobic... lepiej bylo zostawiac wszystko jak bylo- wyznac swoje uczucia i sie oddalic zeby pomyslal.... mam nadzieje ze tym razem mi sie tak wlasnie uda zrobic... napisalam mu ze przyjazn z nim to chwilami dla mnie za malo a nawet sprawia mi bol.. niestety taka jest prawda :( teraz postaram sie do niego nie odzywac niech sam podejmie decyzje - jesli bedzie mu zalezalo to sie odezwie a jesli nie to juz trudno - mysle ze rok czasu walki to duzo i o wiele za duzo... jesli mnie chce mojego uczucia to che jak najszybciej o nim zapomniec choc wiem , ze bedzie cizeko i caly czsa nie wiem czy dobrze robie ale trudno... :(:( wiec moja rada jest taka zostaw to tak jak jest niech przemysli i sie odezwie... gdy zateskni i tez cos czuje do Ciebie to cos z tym zrobi i sie odezwie... a jak nie to niestety ale tylko czas leczy rany.... :(:( mam tylko nadzieje, ze u mnie szybko wyleczy bo nie odzywam sie do niego kilkanascie godzin a mi juz jest zle i chce mi sie plakac... :(:( czemu to tak boli??????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jwik
moccka... nie wiem jaka jest dokaldnie Twoja sytuacja... ja tez powiedzialam najlepszemu przyjacielowi co do niego czuje... i szczerze piszac zaczynam tego zalowac... nic z tego nie mam jak tylko lzy i zadawanie pytania czemu mnie to spotyka... rok czasu nic z tym nie robi-spotykamy sie... on ma dziewczyne i caly czas sie zastanawia co zrobic ze swoim zwiazkiem- dluga historia... nie wiem czy bedziesz chciala brac moje rady pod uwage ale poczekaj na jego decyzje nie naciskaj ani nic ja wiem sama po sobie ze to najgorsze co mozna zrobic... pokazywalam jak bardzo mi na nim zalezy i to bylo chyba najglupsze co moglam zrobic... lepiej bylo zostawiac wszystko jak bylo- wyznac swoje uczucia i sie oddalic zeby pomyslal.... mam nadzieje ze tym razem mi sie tak wlasnie uda zrobic... napisalam mu ze przyjazn z nim to chwilami dla mnie za malo a nawet sprawia mi bol.. niestety taka jest prawda :( teraz postaram sie do niego nie odzywac niech sam podejmie decyzje - jesli bedzie mu zalezalo to sie odezwie a jesli nie to juz trudno - mysle ze rok czasu walki to duzo i o wiele za duzo... jesli mnie chce mojego uczucia to che jak najszybciej o nim zapomniec choc wiem , ze bedzie cizeko i caly czsa nie wiem czy dobrze robie ale trudno... :(:( wiec moja rada jest taka zostaw to tak jak jest niech przemysli i sie odezwie... gdy zateskni i tez cos czuje do Ciebie to cos z tym zrobi i sie odezwie... a jak nie to niestety ale tylko czas leczy rany.... :(:( mam tylko nadzieje, ze u mnie szybko wyleczy bo nie odzywam sie do niego kilkanascie godzin a mi juz jest zle i chce mi sie plakac... :(:( czemu to tak boli??????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jwik, mam nadzieję,że nam obu się jakoś ułoży. od piątku minęły prawie 4 dni. po długiej rozmowie, o tym i o głupotach, po rozluźnieniu przez niego atmosfery, cisza... ja się nie odzywam póki co, on pewnie o tym wszystkim myśli. wiem,że jeżeli on nic nie zrobi to przerwę za chwilę milczenie. to 4dni a dla mnie nie wiadomo ile.. ale jeszcze poczekam. póki co nie jest mi nawet bardzo ciężko. chyba jeszcze nie przyswoiłam co tak naprawdę zrobiłam. nie wiem co będzie, nie wiem jak będzie. rozwiązań jest mnóstwo.. które dotyczy mnie to się okaże. zawsze wierzyłam w przyjaźń damsko-męską. spieprzyłam to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jwik, mam nadzieję,że nam obu się jakoś ułoży. od piątku minęły prawie 4 dni. po długiej rozmowie, o tym i o głupotach, po rozluźnieniu przez niego atmosfery, cisza... ja się nie odzywam póki co, on pewnie o tym wszystkim myśli. wiem,że jeżeli on nic nie zrobi to przerwę za chwilę milczenie. to 4dni a dla mnie nie wiadomo ile.. ale jeszcze poczekam. póki co nie jest mi nawet bardzo ciężko. chyba jeszcze nie przyswoiłam co tak naprawdę zrobiłam. nie wiem co będzie, nie wiem jak będzie. rozwiązań jest mnóstwo.. które dotyczy mnie to się okaże. zawsze wierzyłam w przyjaźń damsko-męską. spieprzyłam to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jwik, mam nadzieję,że nam obu się jakoś ułoży. od piątku minęły prawie 4 dni. po długiej rozmowie, o tym i o głupotach, po rozluźnieniu przez niego atmosfery, cisza... ja się nie odzywam póki co, on pewnie o tym wszystkim myśli. wiem,że jeżeli on nic nie zrobi to przerwę za chwilę milczenie. to 4dni a dla mnie nie wiadomo ile.. ale jeszcze poczekam. póki co nie jest mi nawet bardzo ciężko. chyba jeszcze nie przyswoiłam co tak naprawdę zrobiłam. nie wiem co będzie, nie wiem jak będzie. rozwiązań jest mnóstwo.. które dotyczy mnie to się okaże. zawsze wierzyłam w przyjaźń damsko-męską. spieprzyłam to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rudulka
Przeczytałam Twoja historie i zastanawiam się dlaczego chcesz zapomnieć? Przecież On pisze, więc myśli o Tobie. Nie poddawaj się i daj z siebie wszystko żeby mogło być dobrze. Są ludzie, którzy są w gorszej sytuacji, np ja. sama zobacz http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3952824 ZAPRASZAM!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jwik, mam nadzieję,że nam obu się jakoś ułoży. od piątku minęły prawie 4 dni. po długiej rozmowie, o tym i o głupotach, po rozluźnieniu przez niego atmosfery, cisza... ja się nie odzywam póki co, on pewnie o tym wszystkim myśli. wiem,że jeżeli on nic nie zrobi to przerwę za chwilę milczenie. to 4dni a dla mnie nie wiadomo ile.. ale jeszcze poczekam. póki co nie jest mi nawet bardzo ciężko. chyba jeszcze nie przyswoiłam co tak naprawdę zrobiłam. nie wiem co będzie, nie wiem jak będzie. rozwiązań jest mnóstwo.. które dotyczy mnie to się okaże. zawsze wierzyłam w przyjaźń damsko-męską. spieprzyłam to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jwik, mam nadzieję,że nam obu się jakoś ułoży. od piątku minęły prawie 4 dni. po długiej rozmowie, o tym i o głupotach, po rozluźnieniu przez niego atmosfery, cisza... ja się nie odzywam póki co, on pewnie o tym wszystkim myśli. wiem,że jeżeli on nic nie zrobi to przerwę za chwilę milczenie. to 4dni a dla mnie nie wiadomo ile.. ale jeszcze poczekam. póki co nie jest mi nawet bardzo ciężko. chyba jeszcze nie przyswoiłam co tak naprawdę zrobiłam. nie wiem co będzie, nie wiem jak będzie. rozwiązań jest mnóstwo.. które dotyczy mnie to się okaże. zawsze wierzyłam w przyjaźń damsko-męską. spieprzyłam to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość glicea234
ja choc z kamilem przyjaznilam sie 6 lat nigdy nei myslalam o nim jak o kandydacie do zwiazku.. po czym przejzalam na oczy zobaczylam jak sie stara i to tyle lat zawsze byl przy mnie i nie nalegal nigdy na nic..nawet jak poprosil mnie bysmy byli razem powiedzialam ze nie chce spieprzyc tej przyjazni znow minelo sporo czasu.. zlamalam sie zrozumialam ze go kocham w momecie jak poszedl do wojska.. bylismy ze soba 2 lata .. wyjechal za granice do pracy ,, wczesniej opisywalam moja historie..a na dzien dzisiejszy przeszlam wszystkie etapy od milosci poprzez nienawisc do tesknoty.. wrocilam do niego .. nie zaluje przekonalam sie ze to chyba nei jest ten mezczyzna na cale zycie tak jak myslalam wczesniej ciagle mi go brak ciagle uwazam go za najwazniejszego czlowieka w moim zyciu .. dzis ucze sie tego jak o nim zapomniec do konca ,by nie cierpiec gdy zobacze go bawiacego sie z inna dziewczyna na dyskotece ..jest mi ciezko ale wiem jedno ze chce utrzymac z nim kontakt ...nie darowalabym sobie jakby teraz wyjechal i nie daj Boze cos by mu sie stalo a my bylibysmy w jakims konflikcie....:(( jest mi smutno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczkoona
Piszę tu bo muszę się przed kimś wygadać;/ mam 21 lat(w sierpniu skoncze 22), chodze na studia na psychologie... na 2 rok. zawsze mnie to interesowało, chcialam pomagac innym, jednak to chyba ja sama potrzebuje pomocy. generalnie to moi rodzice i nawet lekarka ogolna stwierdzila, ze sama sobie wmawiam chorobe i powinnam sobie sama poradzic, skoro jestem na psychologii... to jest straszne, ale ja wiem, ze mam objawy depresji, wiem, ze mam bledne myslenie, wiem co jest w nim nie tak, ale nie potrafie go zmienic! a wkoncu chyba powinnam skoro sie ucze tego i mam pomagac innym... 2 lata temu rzucil mnie facet, ktory byl dla mnie calym swiatem, zrobilabym dla niego wszystko, taka moja pierwsza i chyba jedyna milosc, teraz utrzymujemy kontakty na gg i przez kom... nabawilam sie strasznego leku przed opuszczeniem, bo on zostawil mnie jakos tak strasznie szybko, w 5 dni mu sie wszystko cale 1,5 roku razem odwidzialo... nie poszlam z nim na basen (po raz 3... a on bardzo lubil plywac, jednak mialam wczesniej mononukleoze zakazne i zakaz sportu przez 3 miesiace -a minal wtedy miesiac, najpierw sie zgodzilam, ale potem mama rpzekonala mnie by sluchac sie zalecen lekarza..), poklocilismy sie o to, nie odzywalismy kilka dni ,w 5 dniu poprosil o spotkanie powiedzial ze nie pasujemy do siebie, ogolnie ze mamy inne rodziny, znajomych, ze nie ma tematow do rozmowy, ze jestem idealistka a on realista... bylam w szoku... kilka dni wczesniej jeszcze bylo pieknie, pisal ze przeciwienstwa sie przyciagaja, ze kocha mnie z kazdym dniem wiecej itp... ja akceptowalam go w 100% i nagle taki zonk... probowalam o niego walczyc jeszcze , on mowil ze jak sie zmienie to on moze pomysli nad powrotem, ale nie obiecuje... jak pytalam co mam zmienic, to on : nie wiem.... probowalam sie zmienic, wzielam sie za siebie ,zaczelam biegac, pracowac w wakacje itp. i tak nie wiedzialam czy o takie zmiany chodzi... on w koncu odebral calkowicie nadzieje ale nie chcial dac mi spokoju, chcial sie kolegowac na sile, potem zrobil mi swinstwo z blogiem, bo podal jego adres swojemu koledze z ktorym zaczelam sie kumplowac, tam bylo o tym jak on mi sie bardzo podoba itp/.... glupio wyszlo i popsul cala relacje z tym kolega mi... zdradzil tajemnice, ale przeprosil i wybaczylam... ciagle mi pisze o swoich sercowych sprawach to tak bardzo mnie boli jakby mi ktos wsadzil noz w serce i przekrecal.... skarzy sie na samotnosc, pisze o nowych swietnych kolezankach.. a mnie to boli... raz go prosilam by nie pisal, ale po jakims czasie najwyrazniej zapomnial i katuje mnie swoimi sprawami sercowymi.... nie umiem go traktowac jak zwyklego kumpla(on chyba mysli ze sie odkochalam...bo w koncu 2 lata..) ale to nieprawda... wszyscy radza zerwac kontakt, ale nie umiem mu nie odpisac na sms, nie odebrac telefonu, nie umiem poprostu.... nie chce mu sprawic przykrosci konczac znajomosc.po tym jak ze mna zerwal zawalilam pierwszy kierunek studiow, nie moglam sie skoncentrowac na nauce... teraz tez kompletnie nie moge, ciagle placze, ruminuje (wspominam).... mam klopoty ze snem, wiem ze ta "zaloba" po nim powinna trwac rok, a tu trwa prawie 2 lata, to chyba nienormalne.... mam jakis kompleks ze znowu ktos moze mnie akceptowac, a nagle miec pretekst i przestac.... panicznie sie tego boje... w dodatku jestem bardzo samotna, mam tylko 3 dobre kolezanki, poza tym wokol jest pustka..., baaardzo rzadko chodze na imprezy bo nie mam do kogo... kiedys bylam smielsza, bardziej ufalam ludziom, weselsza.. mialam w liceum wlasna paczke (rozpadlo sie kiedy kazdy wybral inny kierunek studiow) cierpialam, probowalam to wskrzesic, ale potrzeba checi z obu stron a nie tylko z jednej... potracilam waznych dla mnie ludzi, tylko z powodu uplywu czasu i innych studiow... w dodatku jedna kolezanka z tej paczki, zaczela sie umawiac na spotkania ze mna owszem, ale nie przychodzic...wymyslajac setki glupich powodow, w koncu jej napisalam ze mam dosc i koncze znajomosc ... po kolejnej takiej akcji, wokol mnie zrobilo sie pusto, a tak chcialabym byc dla kogos wazna, komus potrzebna. nie mam rodzenstwa, wogole mam mala rodzina(czesc poklocona z moimi rodzicami,dlatego nie mam kontaktow z bracmi ciotecznymi), czuje sie tak samotna dlatego... marza mi sie imprezy, wyjscia do pubow, ale nie mam z kim(oprocz tych 3 kolezanek) w dodatku czuje ze wszyscy po kolei mnie opuszcza, ze niby silne znajomosci sie koncza... a ja zawsze staralam sie o nie walczyc... to tak w skrocie... przez to tak czesto placze... i nie mam zadnej radosci z zycia. kazdy i tak odejdzie... i nie umiem sobie znalezc innych, nowych znajomych, takich waznych osobek, dzieki ktorym chcialoby sie zyc i moze moglabym kiedys zapomniec o mojej milosci?...choc juz watpie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczkoona
Piszę tu bo muszę się przed kimś wygadać;/ mam 21 lat(w sierpniu skoncze 22), chodze na studia na psychologie... na 2 rok. zawsze mnie to interesowało, chcialam pomagac innym, jednak to chyba ja sama potrzebuje pomocy. generalnie to moi rodzice i nawet lekarka ogolna stwierdzila, ze sama sobie wmawiam chorobe i powinnam sobie sama poradzic, skoro jestem na psychologii... to jest straszne, ale ja wiem, ze mam objawy depresji, wiem, ze mam bledne myslenie, wiem co jest w nim nie tak, ale nie potrafie go zmienic! a wkoncu chyba powinnam skoro sie ucze tego i mam pomagac innym... 2 lata temu rzucil mnie facet, ktory byl dla mnie calym swiatem, zrobilabym dla niego wszystko, taka moja pierwsza i chyba jedyna milosc, teraz utrzymujemy kontakty na gg i przez kom... nabawilam sie strasznego leku przed opuszczeniem, bo on zostawil mnie jakos tak strasznie szybko, w 5 dni mu sie wszystko cale 1,5 roku razem odwidzialo... nie poszlam z nim na basen (po raz 3... a on bardzo lubil plywac, jednak mialam wczesniej mononukleoze zakazne i zakaz sportu przez 3 miesiace -a minal wtedy miesiac, najpierw sie zgodzilam, ale potem mama rpzekonala mnie by sluchac sie zalecen lekarza..), poklocilismy sie o to, nie odzywalismy kilka dni ,w 5 dniu poprosil o spotkanie powiedzial ze nie pasujemy do siebie, ogolnie ze mamy inne rodziny, znajomych, ze nie ma tematow do rozmowy, ze jestem idealistka a on realista... bylam w szoku... kilka dni wczesniej jeszcze bylo pieknie, pisal ze przeciwienstwa sie przyciagaja, ze kocha mnie z kazdym dniem wiecej itp... ja akceptowalam go w 100% i nagle taki zonk... probowalam o niego walczyc jeszcze , on mowil ze jak sie zmienie to on moze pomysli nad powrotem, ale nie obiecuje... jak pytalam co mam zmienic, to on : nie wiem.... probowalam sie zmienic, wzielam sie za siebie ,zaczelam biegac, pracowac w wakacje itp. i tak nie wiedzialam czy o takie zmiany chodzi... on w koncu odebral calkowicie nadzieje ale nie chcial dac mi spokoju, chcial sie kolegowac na sile, potem zrobil mi swinstwo z blogiem, bo podal jego adres swojemu koledze z ktorym zaczelam sie kumplowac, tam bylo o tym jak on mi sie bardzo podoba itp/.... glupio wyszlo i popsul cala relacje z tym kolega mi... zdradzil tajemnice, ale przeprosil i wybaczylam... ciagle mi pisze o swoich sercowych sprawach to tak bardzo mnie boli jakby mi ktos wsadzil noz w serce i przekrecal.... skarzy sie na samotnosc, pisze o nowych swietnych kolezankach.. a mnie to boli... raz go prosilam by nie pisal, ale po jakims czasie najwyrazniej zapomnial i katuje mnie swoimi sprawami sercowymi.... nie umiem go traktowac jak zwyklego kumpla(on chyba mysli ze sie odkochalam...bo w koncu 2 lata..) ale to nieprawda... wszyscy radza zerwac kontakt, ale nie umiem mu nie odpisac na sms, nie odebrac telefonu, nie umiem poprostu.... nie chce mu sprawic przykrosci konczac znajomosc.po tym jak ze mna zerwal zawalilam pierwszy kierunek studiow, nie moglam sie skoncentrowac na nauce... teraz tez kompletnie nie moge, ciagle placze, ruminuje (wspominam).... mam klopoty ze snem, wiem ze ta "zaloba" po nim powinna trwac rok, a tu trwa prawie 2 lata, to chyba nienormalne.... mam jakis kompleks ze znowu ktos moze mnie akceptowac, a nagle miec pretekst i przestac.... panicznie sie tego boje... w dodatku jestem bardzo samotna, mam tylko 3 dobre kolezanki, poza tym wokol jest pustka..., baaardzo rzadko chodze na imprezy bo nie mam do kogo... kiedys bylam smielsza, bardziej ufalam ludziom, weselsza.. mialam w liceum wlasna paczke (rozpadlo sie kiedy kazdy wybral inny kierunek studiow) cierpialam, probowalam to wskrzesic, ale potrzeba checi z obu stron a nie tylko z jednej... potracilam waznych dla mnie ludzi, tylko z powodu uplywu czasu i innych studiow... w dodatku jedna kolezanka z tej paczki, zaczela sie umawiac na spotkania ze mna owszem, ale nie przychodzic...wymyslajac setki glupich powodow, w koncu jej napisalam ze mam dosc i koncze znajomosc ... po kolejnej takiej akcji, wokol mnie zrobilo sie pusto, a tak chcialabym byc dla kogos wazna, komus potrzebna. nie mam rodzenstwa, wogole mam mala rodzina(czesc poklocona z moimi rodzicami,dlatego nie mam kontaktow z bracmi ciotecznymi), czuje sie tak samotna dlatego... marza mi sie imprezy, wyjscia do pubow, ale nie mam z kim(oprocz tych 3 kolezanek) w dodatku czuje ze wszyscy po kolei mnie opuszcza, ze niby silne znajomosci sie koncza... a ja zawsze staralam sie o nie walczyc... to tak w skrocie... przez to tak czesto placze... i nie mam zadnej radosci z zycia. kazdy i tak odejdzie... i nie umiem sobie znalezc innych, nowych znajomych, takich waznych osobek, dzieki ktorym chcialoby sie zyc i moze moglabym kiedys zapomniec o mojej milosci?...choc juz watpie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczkoona
Piszę tu bo muszę się przed kimś wygadać;/ mam 21 lat(w sierpniu skoncze 22), chodze na studia na psychologie... na 2 rok. zawsze mnie to interesowało, chcialam pomagac innym, jednak to chyba ja sama potrzebuje pomocy. generalnie to moi rodzice i nawet lekarka ogolna stwierdzila, ze sama sobie wmawiam chorobe i powinnam sobie sama poradzic, skoro jestem na psychologii... to jest straszne, ale ja wiem, ze mam objawy depresji, wiem, ze mam bledne myslenie, wiem co jest w nim nie tak, ale nie potrafie go zmienic! a wkoncu chyba powinnam skoro sie ucze tego i mam pomagac innym... 2 lata temu rzucil mnie facet, ktory byl dla mnie calym swiatem, zrobilabym dla niego wszystko, taka moja pierwsza i chyba jedyna milosc, teraz utrzymujemy kontakty na gg i przez kom... nabawilam sie strasznego leku przed opuszczeniem, bo on zostawil mnie jakos tak strasznie szybko, w 5 dni mu sie wszystko cale 1,5 roku razem odwidzialo... nie poszlam z nim na basen (po raz 3... a on bardzo lubil plywac, jednak mialam wczesniej mononukleoze zakazne i zakaz sportu przez 3 miesiace -a minal wtedy miesiac, najpierw sie zgodzilam, ale potem mama rpzekonala mnie by sluchac sie zalecen lekarza..), poklocilismy sie o to, nie odzywalismy kilka dni ,w 5 dniu poprosil o spotkanie powiedzial ze nie pasujemy do siebie, ogolnie ze mamy inne rodziny, znajomych, ze nie ma tematow do rozmowy, ze jestem idealistka a on realista... bylam w szoku... kilka dni wczesniej jeszcze bylo pieknie, pisal ze przeciwienstwa sie przyciagaja, ze kocha mnie z kazdym dniem wiecej itp... ja akceptowalam go w 100% i nagle taki zonk... probowalam o niego walczyc jeszcze , on mowil ze jak sie zmienie to on moze pomysli nad powrotem, ale nie obiecuje... jak pytalam co mam zmienic, to on : nie wiem.... probowalam sie zmienic, wzielam sie za siebie ,zaczelam biegac, pracowac w wakacje itp. i tak nie wiedzialam czy o takie zmiany chodzi... on w koncu odebral calkowicie nadzieje ale nie chcial dac mi spokoju, chcial sie kolegowac na sile, potem zrobil mi swinstwo z blogiem, bo podal jego adres swojemu koledze z ktorym zaczelam sie kumplowac, tam bylo o tym jak on mi sie bardzo podoba itp/.... glupio wyszlo i popsul cala relacje z tym kolega mi... zdradzil tajemnice, ale przeprosil i wybaczylam... ciagle mi pisze o swoich sercowych sprawach to tak bardzo mnie boli jakby mi ktos wsadzil noz w serce i przekrecal.... skarzy sie na samotnosc, pisze o nowych swietnych kolezankach.. a mnie to boli... raz go prosilam by nie pisal, ale po jakims czasie najwyrazniej zapomnial i katuje mnie swoimi sprawami sercowymi.... nie umiem go traktowac jak zwyklego kumpla(on chyba mysli ze sie odkochalam...bo w koncu 2 lata..) ale to nieprawda... wszyscy radza zerwac kontakt, ale nie umiem mu nie odpisac na sms, nie odebrac telefonu, nie umiem poprostu.... nie chce mu sprawic przykrosci konczac znajomosc.po tym jak ze mna zerwal zawalilam pierwszy kierunek studiow, nie moglam sie skoncentrowac na nauce... teraz tez kompletnie nie moge, ciagle placze, ruminuje (wspominam).... mam klopoty ze snem, wiem ze ta "zaloba" po nim powinna trwac rok, a tu trwa prawie 2 lata, to chyba nienormalne.... mam jakis kompleks ze znowu ktos moze mnie akceptowac, a nagle miec pretekst i przestac.... panicznie sie tego boje... w dodatku jestem bardzo samotna, mam tylko 3 dobre kolezanki, poza tym wokol jest pustka..., baaardzo rzadko chodze na imprezy bo nie mam do kogo... kiedys bylam smielsza, bardziej ufalam ludziom, weselsza.. mialam w liceum wlasna paczke (rozpadlo sie kiedy kazdy wybral inny kierunek studiow) cierpialam, probowalam to wskrzesic, ale potrzeba checi z obu stron a nie tylko z jednej... potracilam waznych dla mnie ludzi, tylko z powodu uplywu czasu i innych studiow... w dodatku jedna kolezanka z tej paczki, zaczela sie umawiac na spotkania ze mna owszem, ale nie przychodzic...wymyslajac setki glupich powodow, w koncu jej napisalam ze mam dosc i koncze znajomosc ... po kolejnej takiej akcji, wokol mnie zrobilo sie pusto, a tak chcialabym byc dla kogos wazna, komus potrzebna. nie mam rodzenstwa, wogole mam mala rodzina(czesc poklocona z moimi rodzicami,dlatego nie mam kontaktow z bracmi ciotecznymi), czuje sie tak samotna dlatego... marza mi sie imprezy, wyjscia do pubow, ale nie mam z kim(oprocz tych 3 kolezanek) w dodatku czuje ze wszyscy po kolei mnie opuszcza, ze niby silne znajomosci sie koncza... a ja zawsze staralam sie o nie walczyc... to tak w skrocie... przez to tak czesto placze... i nie mam zadnej radosci z zycia. kazdy i tak odejdzie... i nie umiem sobie znalezc innych, nowych znajomych, takich waznych osobek, dzieki ktorym chcialoby sie zyc i moze moglabym kiedys zapomniec o mojej milosci?...choc juz watpie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oczkoona
Piszę tu bo muszę się przed kimś wygadać;/nie chodzi tu o ex meza ale o zwyklego ex . mam 21 lat(w sierpniu skoncze 22), chodze na studia na psychologie... na 2 rok. zawsze mnie to interesowało, chcialam pomagac innym, jednak to chyba ja sama potrzebuje pomocy. generalnie to moi rodzice i nawet lekarka ogolna stwierdzila, ze sama sobie wmawiam chorobe i powinnam sobie sama poradzic, skoro jestem na psychologii... to jest straszne, ale ja wiem, ze mam objawy depresji, wiem, ze mam bledne myslenie, wiem co jest w nim nie tak, ale nie potrafie go zmienic! a wkoncu chyba powinnam skoro sie ucze tego i mam pomagac innym... 2 lata temu rzucil mnie facet, ktory byl dla mnie calym swiatem, zrobilabym dla niego wszystko, taka moja pierwsza i chyba jedyna milosc, teraz utrzymujemy kontakty na gg i przez kom... nabawilam sie strasznego leku przed opuszczeniem, bo on zostawil mnie jakos tak strasznie szybko, w 5 dni mu sie wszystko cale 1,5 roku razem odwidzialo... nie poszlam z nim na basen (po raz 3... a on bardzo lubil plywac, jednak mialam wczesniej mononukleoze zakazne i zakaz sportu przez 3 miesiace -a minal wtedy miesiac, najpierw sie zgodzilam, ale potem mama rpzekonala mnie by sluchac sie zalecen lekarza..), poklocilismy sie o to, nie odzywalismy kilka dni ,w 5 dniu poprosil o spotkanie powiedzial ze nie pasujemy do siebie, ogolnie ze mamy inne rodziny, znajomych, ze nie ma tematow do rozmowy, ze jestem idealistka a on realista... bylam w szoku... kilka dni wczesniej jeszcze bylo pieknie, pisal ze przeciwienstwa sie przyciagaja, ze kocha mnie z kazdym dniem wiecej itp... ja akceptowalam go w 100% i nagle taki zonk... probowalam o niego walczyc jeszcze , on mowil ze jak sie zmienie to on moze pomysli nad powrotem, ale nie obiecuje... jak pytalam co mam zmienic, to on : nie wiem.... probowalam sie zmienic, wzielam sie za siebie ,zaczelam biegac, pracowac w wakacje itp. i tak nie wiedzialam czy o takie zmiany chodzi... on w koncu odebral calkowicie nadzieje ale nie chcial dac mi spokoju, chcial sie kolegowac na sile, potem zrobil mi swinstwo z blogiem, bo podal jego adres swojemu koledze z ktorym zaczelam sie kumplowac, tam bylo o tym jak on mi sie bardzo podoba itp/.... glupio wyszlo i popsul cala relacje z tym kolega mi... zdradzil tajemnice, ale przeprosil i wybaczylam... ciagle mi pisze o swoich sercowych sprawach to tak bardzo mnie boli jakby mi ktos wsadzil noz w serce i przekrecal.... skarzy sie na samotnosc, pisze o nowych swietnych kolezankach.. a mnie to boli... raz go prosilam by nie pisal, ale po jakims czasie najwyrazniej zapomnial i katuje mnie swoimi sprawami sercowymi.... nie umiem go traktowac jak zwyklego kumpla(on chyba mysli ze sie odkochalam...bo w koncu 2 lata..) ale to nieprawda... wszyscy radza zerwac kontakt, ale nie umiem mu nie odpisac na sms, nie odebrac telefonu, nie umiem poprostu.... nie chce mu sprawic przykrosci konczac znajomosc.po tym jak ze mna zerwal zawalilam pierwszy kierunek studiow, nie moglam sie skoncentrowac na nauce... teraz tez kompletnie nie moge, ciagle placze, ruminuje (wspominam).... mam klopoty ze snem, wiem ze ta "zaloba" po nim powinna trwac rok, a tu trwa prawie 2 lata, to chyba nienormalne.... mam jakis kompleks ze znowu ktos moze mnie akceptowac, a nagle miec pretekst i przestac.... panicznie sie tego boje... w dodatku jestem bardzo samotna, mam tylko 3 dobre kolezanki, poza tym wokol jest pustka..., baaardzo rzadko chodze na imprezy bo nie mam do kogo... kiedys bylam smielsza, bardziej ufalam ludziom, weselsza.. mialam w liceum wlasna paczke (rozpadlo sie kiedy kazdy wybral inny kierunek studiow) cierpialam, probowalam to wskrzesic, ale potrzeba checi z obu stron a nie tylko z jednej... potracilam waznych dla mnie ludzi, tylko z powodu uplywu czasu i innych studiow... w dodatku jedna kolezanka z tej paczki, zaczela sie umawiac na spotkania ze mna owszem, ale nie przychodzic...wymyslajac setki glupich powodow, w koncu jej napisalam ze mam dosc i koncze znajomosc ... po kolejnej takiej akcji, wokol mnie zrobilo sie pusto, a tak chcialabym byc dla kogos wazna, komus potrzebna. nie mam rodzenstwa, wogole mam mala rodzina(czesc poklocona z moimi rodzicami,dlatego nie mam kontaktow z bracmi ciotecznymi), czuje sie tak samotna dlatego... marza mi sie imprezy, wyjscia do pubow, ale nie mam z kim(oprocz tych 3 kolezanek) w dodatku czuje ze wszyscy po kolei mnie opuszcza, ze niby silne znajomosci sie koncza... a ja zawsze staralam sie o nie walczyc... to tak w skrocie... przez to tak czesto placze... i nie mam zadnej radosci z zycia. kazdy i tak odejdzie... i nie umiem sobie znalezc innych, nowych znajomych, takich waznych osobek, dzieki ktorym chcialoby sie zyc i moze moglabym kiedys zapomniec o mojej milosci?...choc juz watpie... /co mam zrobic z tym kontaktem z Nim, utrzymywac?? mimo bolu? ja go chyba nigdy nie bede traktowac jak zwyklego kolegi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słloneczko pati
Mam problem co ja mam z tym zrobic Poznalam chlopaka jest cholernie przystojny.Zakochalam sie w nim on o tym wie powiedzialam mu to.ROK go nie widzialam wogole i po 5 lata mi to przeszlo i nawet dobrze tylko jest jeden problem nie kocham go juz ale mysle o nim caly czas i jestem wsciekla na niego ze sie nie odzywa czy on ma mnie gdzies co robic mam pomoszcie mi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sloneczko pati
Przestalam kochac faceta ale nie moge przestac o nim myslec a teraz sie wogole nie odzywa i mysle co ja mu zrobilam?Co mam robic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość glicea234
znow tu wrocilam czyli znow ucze sie zapomniec..:((( k... dlaczego kobity tak wszystko przezywaja a fececi maja w dupie -wszystko- kocha ale nei wroci jakies szalenstwo chyba :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja właśnie weszłam na jego profil na n/k i suprise On ma laskę. Wiecie co,aż mi kamień z serducha spadł pomimo tego,że juz jestem na głębokim etapie zapomnienia. Niech bedzie szczesliwy,zasluguje na to. Glicea Tak własnie sa skonstruowane kobiece uczucia,cierpia i daja po sobie poznac. Niestety faceci probuja udawac twardych,choc nie zawsze im to wychodzi. badzmy twarde i nie dajmy sie ponoscic emocjom!! :) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja właśnie weszłam na jego profil na n/k i suprise On ma laskę. Wiecie co,aż mi kamień z serducha spadł pomimo tego,że juz jestem na głębokim etapie zapomnienia. Niech bedzie szczesliwy,zasluguje na to. Glicea Tak własnie sa skonstruowane kobiece uczucia,cierpia i daja po sobie poznac. Niestety faceci probuja udawac twardych,choc nie zawsze im to wychodzi. badzmy twarde i nie dajmy sie ponoscic emocjom!! :) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja właśnie weszłam na jego profil na n/k i suprise On ma laskę. Wiecie co,aż mi kamień z serducha spadł pomimo tego,że juz jestem na głębokim etapie zapomnienia. Niech bedzie szczesliwy,zasluguje na to. Glicea Tak własnie sa skonstruowane kobiece uczucia,cierpia i daja po sobie poznac. Niestety faceci probuja udawac twardych,choc nie zawsze im to wychodzi. badzmy twarde i nie dajmy sie ponoscic emocjom!! :) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×