Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Oczywiscie ze Gra Aniola! Nie wiem skad mi sie wzial ten dotyk? Teraz czytam Imiennik Jhumpa Lahiri. (Uwielbiam jej Tlumacza chorob) Pszczola trzymam kciuki za zdrowie Lenki. I oby to bylo chwilowe i przejsciowe i jak najmniej dokuczliwe. Thomas kupiony i zaczal sie szal! Olek w ogole nie zna bajki, ale chodzi o sama facycnacje pociagami ( Jego ulubiona forma spedznia niedzielnego poranka to wloczenie z sie z tata po glownym dworcu kolejowym Rzymu pomiedzy peronami - i robienie zdjec zeby po powrocie do domu mial co wspominac ) Po tygodniu Olek jest bardziej biegly w temacie Thomas niz ja. Caly czas chodzi i macha mi przed nosem opkaowniem pokazujac inne opcje mozliwe do zakupienia co widac na obrazkach. Stacja, most i jedna lokomotywa to za malo. Teraz sie dopiero zacznie hobbystyczna jazda ;) Mysh a u Was jak z ospa??? Siedze i wzdycham do zdjec Kuk z Kanady. Taka chce zime a nie 2 tyg deszczu i szarowy! Pieknie tam !!! Mam juz ustalony termin zabiegu na 23.02. Termin w szpitalu wojskowym mialam na pocztaek marca, ale to teoretycznie, bo lekarz ktory operuje ta metoda jest na misji do konca lutego i dopiero po powrocie mozna by ustalac konkrety. I znajac Wlochy zrobil by sie z tego koniec marca. Trzymajcie sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do aparatu to nie ma jeszcze zadnych wiesci, ale w serwisie w BOK tej marki pracuje jak sie okazalo bardzo sympatyczna Polka wiec moze uda sie to jakos bezbolesnie zlatwic, zobaczymy. Swoja droga to jest niesamowita sytuacja z dziewcznyami z Polski. Kiedy przyszla moja kolej zaczelam mowic a ona zaczela wypelniac formularz. Zapytala mnie o nazwisko ja podalam a ona sie usmiechnela powiedziala po polsku: witam i cala dlasze rozmowe odbylysmy juz po polsku. Wczoraj w klinice ta sama sytuacja. Za biurkiem pani (na plakietce widze polskie imie i nazwisko) rozmawia ze mna od poczatku do konca po wlosku. I narzuca taki dystans ze obawiam sie ze gdybym cos powiedziala po polsku udalaby ze nie rozumie. Nie rozumiem dlaczego niektore osoby udaja przed soba i przed swiatem ze sa stad. Moze sie czepiam, ale zalatuje mi to jakims skrepowaniem z powodu tego skad sie pochodzi. Tylko dlaczego i po co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny! Dostalam wlasnie wyniki badan ze szpitala. Na szczescie sa bardzo dobre! :) Ufffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff.... Kolejne za da tygodnie. Karenko, my tez przechodzilismy przez Manie Thomasa, ale jednak Franek najwierniejszy jest Bobowi Budowniczemu. :) A swoja droga, wiecie co? Robilam po Swietach przeglad zabawek, wyrzucajac to co popsute i nie da sie naprawic i odkladajac zabawki do oddania. Uzbieralo sie tego dwa wielkie wory prawie nowych zabawek i ksiazek a wsrod nich... az cztery roznej wielkosci i stopnia skomplikowania wozy strazackie! Dodam, ze dwa duze i jeden malutki (ulubione) samochody strazackie pozostaly... Czy naprawde wszyscy dookola uwazaja, ze samochod strazacki to obligatoryjna zabawka dla czerolatka? ;) Probowalam przeprowadzac te czystke przy Franiu, ale to jednak niemozliwe :( Moje dziecko \"kocha\" najbardziej te zabawke, ktora mam wlasnie w reku... Dynia i inne dziewczyny, ktore takie akcje przeprowadzacie - jak to robicie? Jak \"namowic\" dziecko by podzielilo sie swoimi zabawkami z innymi? Na razie robie to pod jego nieobecnosc i zanim oddam zabawki odczekuje pare dni zeby sprawdzic czy czegos nie szuka... Pszczola, Mysh - jak dzieci??? A propos Polek we Wloszech. Znam dobrze syndrom, o ktym pisze Karenka. Faktycznie obserwuje tu dwojakie reakcje - wiekszosc Polek jakie tu poznalam, to fajne dziewczyny, pracujace lub nie, zamezne lub nie, ale normalne i nieukrywajace wcale, swojej narodowosci. Obok tego sa jednak i przypadki patologiczne :P Moja sasiadka, Polka mieszkajaca we Wloszech od ok. 10 lat, jako kedyna w calym naszym \"palazzo\" zwraca sie do mnie per \"Agnese\" - pozostali mwia cos w rodzaju Anieska, ale przynajmniej staraja sie zapamietac polska wymowe. Ta sama sasiadka nazwana przez naszego portiera \"Monika\" z akcentem na \"i\" - obrazila sie, ze nie jest zadna \"Monìka\" (z akcentem na i, lecz \"Mònika\", z akcentem na \"o\"... Uwielbiam takie egzemplarze! :);););)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aaaa! Jeszcze a propos tematu Polki we Wloszech! Zapomniaam podzielic sie z Wami moja nowa radoscia! Poznalam wczoraj - za posrednictwem mojego kolegiz pracy dwie nowe Polki mieszkajace w Turynie. Jedna z nich jest ode mnie o 10 lat starsza, ma 5 dzieci, z ktorych najmlodsze ma 11 lat i... jest jedna z najpiekniejszych osob jakie w zyciu poznalam! Piekna zarowno fizycznie jak i psychicznie :) Jest goralka z Zakopanego. Ma rewelacyjna figure, burze ciemnych lokow i ciemno blekitne oczy, ktore az tryskaja energia i radoscia zycia. Jest urocza, bezposrednia i bezpretensjonalna. Dawno nie spotkalam kogos, kto tak spodobalby mi sie \"od pierwszego wejzenia\" :) Druga to przemila i rowniez przepiekna dziewczyna z Lublina, mlodsza ode mnie o kilka lat, w ciazy starszej od mojej o dwa miesiace :) Ta dla odmiany ma wzrost i figure modelki, typowo slowianska kolorystyke - slowem - klekajcie Wlosi! ;) Ucieszylam sie ogromnie, bo gadalo nam sie wszystkim trzem wspaniale i mam wrazenie, ze wreszcie zaczynam znajdowac sobei tu na obczyznie jakies bratnie dusze :) Zabawne bylo takze to, ze pomimo olsniewajacej urody i mlodosci mlodszej z dziewczyn, dzis rano, gdy rozmawialam z moim kolega oboje zaczelismy mniej wiecej tak - \"Jaka z niej niewiarygodnie piekna kobieta!\" i oboje mielismy na mysli te starsza z pan ;) Czy to nie fajne, ze mozna zblizac sie do piecdziesiatki,a moze nawet ja przekroczyc, miec piatke dzieci i emanowac taka eneria, swiatlem i uroda?! :) I tym optymistycznym akcentem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dyzuruje jak nic! DZiewczyny - odezwijcie sie, please!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja szybciutko w dwóch słowach, Kuk - zdjecia wspaniałe, dziękuję! Znajomości na obczyźnie... temat rzeka. Mówiąc krótko - wspaniale, że Ty na swojej drodze spotkałaś takie dusze. Teraz o mnie. Moje dni i tygodnie są wypełnione tak, że powinnam się jeszcze zapisać na balet, to w ogóle odzwyczaję się od spania, a moze nawet od jedzenia. W pracy coraz lepiej się odnajduję i zaczynam myśleć innymi kategoriami. Do tej pory to było coś w stylu: wytrzymać tylko do pierwszej wypłaty, żeby starczyło mi na nową szafę :) Teraz myślę o pozostaniu tam dłużej. Chyba mi się spodobało. Z drugiej strony zrujnował mnie dziś informacja o zarobkach. Ja nie zarabiam źle, nie mogę narzekać. Ale dowiedziałam się, że głupie supermarety płacą więcej za ustawianie towaru na półkach! Nieco mnie to zbulwersowało. Kurcze, to ja wstaję skoro świt, dojeżdżam przez całe miasto, muszę się wykazywać w różnych sytuacjach, a dodatkowo moja praca jest odpowiedzialna i co tu dużo gadać stresująca. Żeby ją dostać musiałam mieć ukończone studia w odpowiedniej dziedzinie i jeszcze wykazać sie wiedzą w tym zakresie. Dlaczego do cholery zarabiam mniej niż niewykształcony człowiek, którego praca specjalnie nie przeciąża mózgu? Gdzie tu logika? W dodatku najbliższy super market, który robi teraz nabór ludzi mam 2 minuty od domu.... Naprawdę myślę intensywnie o tym. Czy dalej zarabiać średnio, stresować się i tracić sporo na paliwo, czy sobie odpuścić, i ustawiać puszki w Tesco za lepsze pieniądze. Gdzie tu sprawiedliwość? Jestem zła i mocno zniesmaczona taką sytuacją. Do kitu. Co ja mam dziecku mówić? Że ma sie uczyć i kształcić? Po co? Żeby była w domu gościem na noc ( jak ja ) i to za co? Niech mnie ktoś pocieszy.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, bardzo prosze o fotki!!! sad-26@tlen.pl Pozdrawiam Was wszystkie goraco i trzymam kciuki za pozytywny obrot wszystkich Waszych spraw :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karen ko, czytam o Olku, i jakbym o Bączku czytala:))) Dworce, pociągi, kolejki, wagony..całe Jego życie:D Z tym, że u Niego jest to fascynacja podszyta lękiem, i na dworcach wszelkich dostaje drgawek ze strachu. Zresztą, ja sama odczuwam, respekt przed ogromem tego żelaznego pojazdu... Kuk, cieszę się, ze wyniki ok, choć pewnie nie zdziwi Cię-nie pamiętam w ogóle, że z Anią miałaś jakieś stresujące badania...:O My oddawaliśmy zabawki do nowo otwieranego przedszkola znajomej. Same pluszaki w zasadzie, bo poza tym Tobiasz nie ma zdublowanych zabawek, tzn. kilku sorterów, kilku wozów strażackich itp. POza kolejkami:) ale to nie podlega dyskusji, musi być! I Tobiasz sam wybierał pluszaki, którymi się nie bawi, odkładał je, a potem czekał, aż ciocia po nie przyjedzie. Tłumaczyłam mu, że on ma dużo, i nie bawi się nimi, a dzieci w przedszkolu ucieszą się, że są tam zabawki...było to o tyle łatwiejsze, że my wciąż dostajemy cos po kimś, i Tobiasz chyba rozumie, że wszytsko jest przejściowe-zabawki, ubrania.... Natomiast, jeśli chodzi o tę piękną kobietę, o której KUk pisałaś, to od razu skojarzyło mi się, że ja z upływem czasu czuję się coraz lepiej, mimo iż ciało po 3 ciążach już nie to...ale ja dopiero zaczynam naprawdę wiedzieć, czego chcę, czuć się kobieco i pociągająco, mieć świadomość swojej wartości..I słyszę często być może slogan, ale jakże miły dla ucha-że z każdym dzieckiem rozkwitam:) Tak się czuję, i w tym jakos upatruję tajemnicy piękna dojrzałych kobiet:) \"Gra anioła\" przeczytana w dwa dni, ale mam niedosyt. W zasadzie, jest to kopia \"Cienia wiatru\"...Przez to, bardzo przewidywalna, i choć wciąga, i czyta się fajnie, jestem rozczarowana.A może nie powinnam tak pisać, póki nie wszystkie ją czytałyscie?? I to koniec. mała wyje mi na rękach.Pa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, zajrzyjcie na skrzynki - wysłałam Wam baterię zdjęć. Gratulacje dla Poli :) U mnie nic nowego oprócz tego, że od dziś pracuję w trybie dwu zmianowych, co oznacza, że na razie sobie pośpię, za to wracam po nocach. Nie podoba mi się o tyle, że w ten sposób tracę w tygodniu popołudniowe treningi :( Źle mi z tym, bo już się przyzwyczaiłam, a co najważniejsze już odnotowałam zmiany w figurze i bardzo nie chcę stracić tego, ech.... A wiem, ze w domu się nie zmobilizuję w żaden żywy sposób. Za leń jestem. Muszę coś wykombinować. A co gorsza, niebawem dołączą do naszej grupy dwie Chinki, które w Chinach trenowały pod okiem ucznia mistrza, który trenował Bruc\'a Lee. Już sobie wyobrażam jakie to są wymiataczki. Jak będę na dodatek opuszczać treningi, to przyjdzie mi buty im wiązać, a nie trenować razem :( Takie to moje rozterki aktualne. Nikii - odezwij się!!! Umieram z ciekawości jak Nadyjce idzie w szkole! Matko, a Anastazja idzie do szkoły dopiero za pół roku! A i tak mnie to przeraża nieco. Może nawet więcej niż nieco. No, to by było na tyle marudzenia z mojej strony. Acha, jeszcze krótko co do rozkwitania po każdej kolejnej ciąży. Zauważyłam, ze w Anglii ta zasada najwyraźniej nie obowiązuje. Im więcej mają tu dzieci, tym gorzej wyglądają. Przy trójce dzieci pupa zajmuje już dwa siedzenia w autobusie, a rozwleczony dres staje się strojem obowiązującym nawet na Sylwestra. Takie coś jak fryzjer, czy choćby makijaż przechodzą do sfery abstrakcji. A już paznokcie w żadnym wypadku nie nadają sie do komentarza. Ja nie wiem jaka to mentalność. Wczoraj w sklepie obsługiwała mnie dziewczyna. Młoda, ładna, włosu zadbane, ułożone, makijaż precyzyjny, choć przesadzony, sklep ekskluzywny. A jej paznokcie.... jakiś miesiąc temu pomalowane na bordo, lakier zlazł do połowy, pazury nadgryzione. Mało zawału przy ladzie nie dostałam na ten widok. Zupełnie jakby ręce od innej osoby! I to niestety jest widok popularny. Tylko zazwyczaj dochodzą do tego przetłuszczone włosy z dłuuuuuugimi odrostami. Bardzo zwracam na to uwagę ( hopla mam chyba ) i zawsze w bankach, przy kasach, w urzędach patrzę ludziom na dłonie. I to co tu widzę przyprawia mnie o dreszcze. Tak zaniedbanych rąk nie widziałam nawet na swojej zaplutej wsi, gdzie do sklepu ludzie często szli w gumiakach, czy prosto z pola po wykopkach. Nie mogę pojąć dlaczego! Jak można spędzić pół dnia przed lustrem pacykując się, układając włosy, a na ulicę wyjść z obgryzionymi paznokciami i obdartym lakierem!!!??? No jak????? Ja tak nie chcę!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - ja cie rozumiem doskonale. na pocieche powiem Ci, ze choc naprawde wkladam w moja prace duzo energii i serca, po po pieciu katach od przyjazdu tutaj, wciaz zarabiam ...czterokrotnie mniej niz w mojej ostatniej polskiej pracy. Fakt, ze teoretycznie pracuje teraz w zmniejszonym czasie pracy tyle, ze oznacza to, ze pracuje ...tylko od 10 rano do 19.00 wieczorem :p ;) Ale wiesz co jeszcze Ci powiem, ze i tak warto. Gleboko wierze, ze frajda , ze robie to co lubie jest tego warta a i placa kiedys sie zmieni. A poza tym ustawianie towaru na polkach byloby dla mnie 100 razy bardziej frustrujace niz odpowiedzialnosc, za wlasnorecznie napisana umowe. :) Dlatego proponuje zaciskac szczeki i wytrzymac - mysle, ze wczesniej czy pozniej zarobki wzrosna a satysfakcja bedzie ogromna! :) Pszczolko - super to zabrzmialo. Ja chyba nie czuje sie coraz bardziej kobieco - na razie raczej - coraz bardzej zmeczona ;) Ale... i tak za nie chcialabym wracac do przeszlosci. Dobrze jest jak jest. Kiedys w koncu wyspie sie, zrobie sie na bostwo i poczuje jak trzeba ;) Wspaniale, ze Baczek tak dobrze rozumie kwestie \"przechodniosci\" przedmiotow. Ja mam tu z Franiem naprawde powazny problem. Walkujemy ten temat ostatnio codziennie. Opowiadam, mu o radosci dzielenia sie z innymi, podaje liczne przyklady i wciaz slysze, ze ...on chetnie podziali sie ze mna i z Tata ale na tym koniec... Jestem tym gleboko zasmucona, bo sama z domu wynioslam cos kompletnie odmiennego i taka mentalnosc Kalego jest mi co tu duzo kryc dosc wstretna. Najbardziej boli to, ze mam wrazenie, ze jest to cecha, ktora widze bardzo wyraznie u ...mojej tesciowej. (Wiem, zaczynam sie kwalifikowac do leczenia psychiatrycznego...:p) Nikki - zaraz podesle fotki - z gory przepraszam - jest ich okropnie duzo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, a to ciekawe co piszesz, bo ja czynilam tutaj podobne obserwacje na temat... stanu stop tubylczych kobiet ;);) Zdumia mnie, ze zadbane do przesady (czytaj umalowane i od rana do nocy obwieszone bizuteria) Wloszki maja zwykle koszmarne, popekane piety, zarosniete szpony i odrapany stary lakier - nie pamietam czegos takiego z Polskich ulic i autobusow... No to bedziesz sie miala z tymi Chinkami ;) Trzeba bedzie zalatwic je z uzyciem szarych komorek, dowcipu i wdzieku osobistego ;) Na pewno sobie poradzisz! Wierze w Ciebie!!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyslalam Wam kilka fotek. Kuk - dziekuje za te od Ciebie!! :) Bardzo ladnie Ci w nowej fryzurze, a dzieciaczki sa cudne! Kuk, Myshko - wiem, ze do was mail ze zdjeciami nie dotarl. Zaraz sprawdze Kuk twoj adres. Rozumiem, ze wysylac na adres podany tu na kafe przy Twoim nicku? A Twoj adres Myshko mam tylko jeden. Z niego dostalam odstanie zdjecie Poli. Nie wiem, dlaczego odbilo wiadomosc ode mnie. Moze zbiore sie na dniach i cos tam wiecej naskrobie. Teraz to nie do zrobienia jest. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziś obserwacji ciąg dalszy mogłabym napisać, ale już mi się nie chce. Nawet wspominać obrzydłego widoku mi się nie chce. Zamykam więc temat, żeby sobie do reszty kawy nie obrzydzić. :) Kuk, Anastazja dla odmiany chętnie rozdaje wszystko co ma. Nawet zbyt chętnie. Przykładowo, kiedy próbuję na niej wymóc porządek w pokoju grożąc, że wszystko co znajdę nie na swoim miejscu oddam komuś - ona odpowiada: o, bardzo dobrze. Oddaj biednym dzieciom. No i bałagan sprzątam ja. Tak więc jak widać, przegięcie w drugą stronę też jest do bani. Co jakiś czas sama mi przynosi jakieś zabawki z informacją, że zrobiła sobie \"remanent\" i to mogę oddać komuś. Niestety, straszliwie się upiera przy posiadaniu wielkiego plastikowego, obrzydle różowego zamku, który przyprawia mnie o koszmary senne. Próbowałam już na różne sposoby ją podejść, ale póki co z mizernym efektem. Bydle dalej stoi w jej pokoju, zajmuje mnóstwo miejsca.... i straszy swym urokiem. Spadam do pracki! pa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikii - wysylaj fotki na ten adres, z ktorego ja wyslalam zdjecia do Ciebie. Ten fastwebowski jest juz bardzo zapchany i zagladam tam raz na rok. Shalla - Ty jestes prawdziwym geniuszem pedagogicznym i nawet o tym nie wiesz! Chyba wyle do Ciebie Frania na przeszkolenie! Nikii - nic nie napisalas o tym pierwszym dniu w szkole a my umieramy z ciekawosci! Wiecie czego dowiedzialam sie przed chwila? Ze we wloskiej szkole nie zdaje sie z klasy do klasy dopiero przy trzech niedostatecznych na koniec roku. Podobno w szkole podstawowej wlasciwie sie to nie zdarza (tzn. stopnie sa naciagane) a i potem tez rzadko, bo nauczyciele nie chca miec spadochroniarzy w klasach. No i jakim cudem oni chca miec jaki taki poziom szkolnictwa! Jak dziecko, ktore ma z jakiegos przedmiotu niedostateczny ma nauczyc sie dalszego ciagu (np. matematyki) skoro nie ma pojecia o materiale ten dalszy ciag poprzedzajacym? Daleka jestem od gloryfikowania polskiej szkoly i ciagle zmieniajacego sie systemu nauczania, ale to co dociera do mnie na temat wloskiego szkolnictwa sprawia, ze powaznie zaszynam zastanawiac sie nad alternatywami typu uczenie dziecka w domu!!! A jak to jest u Was? Poruszam temat, bo wedlug obecnego systemu Franek pojdzie do szkoly za niespelna dwa lata i mam wrazenie, ze to juz za chwile...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk i co? czy teraz dostalas wiadomosc?? Mysh, a Ty? Co zas do Nadii - to dluga historia. Jesli chcialabym przekazac wszystko tak, jak to czuje ja i ona, to strasznie dlugo musialabym wszystko opisywac. A mam wrazenie, ze streszczenie tego, co sie dzieje w ukladzie Nadia - szkola, nie odda wszystkiego tak jak nalezy. Najogolniej jak potrafie, ujme to tak: swiadomosc bariery jezykowej, brak mozliwosci rozmowy jest przyczyna ogromnej frustracji. Teraz moze troszke szczegolow, ale to i tak bedzie kropla w morzu moich mysli, analiz, wniskow, watpliwosci itp. ... Serce sie krajalo, kiedy Nadusia bardzo placzac, zegnala sie w przebieralni ze slowami: \" a mamo!! powiedz pani jeszcze, ze ...\" i tu bylo to, co mialam przetlumaczyc. A bylo tego naprawde bardzo duzo, bo przeciez Nadia musiala miec pewnosc, ze pani wie o wszystkim tym, o czym ona sama chcialaby jej powiedziec. W kazdm razie, kiedy Nadusia zostawala sama, przyjmowala forme przetrwalnikowa. Wiem, ze mala byla zdesperowana, bo pomimo tego, ze bardzo nie lubi, kiedy ktos obcy ja dotyka, nawet w formie naprawde delikatnej zaczepki, tulila sie do swojej pani i nie pozwala na nic, nawet na odstawienie na podloge. Po prostu czekala az po nia przyjde, placzac. Nie bylo mowy o wlaczeniu sie do zajec. To okropne bylo, bo przeciez wiem, jaka Nadyjka potrafi byc w grupie i nie tylko. Sprawdzilo sie jednak to, co myslalam, ze nastapi: ze mala w szkole wycofa sie z kontaktu. W jej przypadku zamilowanie do slowa odwraca sie tutaj przeciwko niej. Ostatecznie dyrekcja szkoly, psycholog ( naprawde swietne kobiety) i pani wychowawczyni zdecydowaly, ze bedzie przychodzila i towarzyszyla Nadii w zajeciach polska pani. W poniedzialek byla pierwszy raz i Nadusia pierwszy raz beze mnie brala normalnie udzial w zajeciach. Pani psycholog swierdzila, ze dopuszczenie do przezywania takiego strachu przez dziecko, jest absolutnie niedozwolone i niepotrzebne. A Nadia byla w szkole pierwszy raz szczesliwa ( nie liczac tych dni, kiedy ja z nia zostawala). Musze jednak przyznac, ze Nadusia bardzo dzielnie stawiala czola tej sytuacji. Wstawala, ubieralysmy sie, nie bylo placzu w drodze do szkoly. Walczyla jak lew, co mnie znowu doprowadzalo do lez ( oczywiscie przy niej nie bylo o tym mowy). W domu oczywiscie zdarzaja sie momenty slabosci. Wtuli sie, placze i mowi, mowi, mowi. Nadia chodzi 3 dni w tyg. po 2 godzinki. Jutro idziemy i widze, ze mysl o \" jej\" pani jest dla niej bardzo kojaca. Tlumaczymy jej oczywiscie, ze to na jakis czas ( ja sie obawiam tego, ze potem znowu bedzie problem z odzwyczajeniem malej od towarzystwa pani ). Niby wszystko mala rozumie i wie, ze \" potem pani bedzie musiala isc pomagac innym dzieciom nie znajacym jezyka angielskiego\", ale jak to bedzie dalej, to nie wie nikt. I na koniec: ciesze sie, ze szkola tak sie przyklada do rozwiazywania takich prolemow. Dyrekcja jest Angielka polskiego pochodzenia, wiec stad wynika jej chec niesienia pomocy. Natomiast pania psycholog Nadia po prostu zauroczyla :) I tyle. UFF... w poniedzialek ustalilysmy wszystko i bedziemy trzymac kciuki za Nadyjke :) Co zas do mnie: podjecie jakiejkolwiek pracy oddala sie w tej sytuacji pewnie o kilka miesiecy. Potem beda wakacje, wiec znowu bede musiala czekac do wrzesnia ( mysle ze bedziemy wtedy w Polsce). I tak chyba wczesniej niz we wrzesniu, w pazdzierniku pracy nie podejme. Chyba ze znajde cos na 1,5h godzinki 3 razy w tygodniu :P W sumie to mialam fajna oferte na 4 godz w tyg ( 2 dni po 2 h) ale na dzis nawet tego nie jestem w stanie sie podjac sie podjac. Pozdrawiam cieplo!! Lece do malej, pouczyc sie troche slowek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, Myshko i Fisa - maila wyslane do Was dwa razy wrocily :( Kuk - wyslalam wlasnie na ten adres i tez mi zwrocilo :( Moze ktos bedzie tak mily i podesle Wam te fotki. Nie wiem, o co chodzi. Milego wieczoru!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikii, trzymaj się! Ja wiem, co przeżywasz. Do dziś na wspomnienie Anastazji wyjącej rozpaczliwie za szklanymi drzwiami przedszkola sciska mnie w dołku. Ale to minie. Zobaczysz. Dzieci bardzo szybko aklimatyzują się i przystosowują do nowych warunków. Nie minęło przecież tak wiele czasu, a Anastazja ma już swoich przyjaciół, dogaduje się i bardzo lubi swoje przedszkole. Chodzi codziennie na 2,5 godziny. U nas doskonale sprawdziła się teoria, iż lepiej, zeby dziecko odprowadzał ktoś inny niż mama, z którą dziecko zazwyczaj jest bardzo emocjonalnie związane. Dopóki ja odprowadzałam Nastusię - były łzy. Odkąd robi to moja mama - Anastazja zachowuje się zupełnie inaczej. Papa, buziak i biegnie do swoich kumpli :) ( tak tak, bardzo lubi jednego jednego czarnego chłopczyka i jedną czarną dziewczynkę ). Z białymi bawi się rzadziej. Dlaczego?????????????????? Pojęcia nie mam. Nikii, a nie myślałaś o rozwiązaniu z nianią? Wtedy mogłabyś spokojnie podjąć pracę, a może i Nadii wyszłoby na dobre? No nie wiem, tak sobie tylko dumam. sciskam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikki - no dobra, przyznam sie, wzruszylam sie jak glupia czytajac Twojego posta. Po pierwsze dlatego, ze wzrusza mnie, ze tak bardzo przejmujesz sie Nadia, tak dobrze ja znasz, czujesz jej slabosci i mocne strony i rozumiesz w ogole. To jest piekne i cenne. Po drugie, ucieszylam i znowu, niewiedziec czego wzruszylam, ze w szkolach sa jednak pedagodzy i psychologowie z prawdziwego zdarzenia, ktorym na sercu lezy dobro dzieci. Tak byc powinno. I po trzecie - porusza mnie to, ze dzieciaki sa takie dzielne i madre i ze z taka determinacja i odwaga daja rade stresowi, ktory dla niejednego doroslego (wlaczajac w to nizej podpisana) jest naprawde ciezkim, zeby nie rzec koszmarnym przezyciem. Usciskaj Nadyjke od nas i powiedz, ze kafeteryjne ciotki sa z niej baaardzo dumne!! Co do zdjec - niestety nie doszly... Moze rzeczywisie ktoras z dziewczyn moglaby mnie/nam je podeslac? Ja mam Wam natoomiast do opowiedzenia historie, ktora wprawila mnie wczoraj w takie oslupienie i zdenerwowanie, ze az rozbolal mnie zoladek. W skrocie: Kilka miesiecy temu wyszukalam w internecie zdjecie, ktore zamiescic chcialam na stronie internetowej naszej firmy jako ilustracje do informacji o Polish Desk, ktore tutaj tworze. NApisalam do autorki - mlodej Polki meiszkajacej w Dublinie mily mail z pytaniem czy pozwoli na jego zamieszczenie i pytaniem ile to bedzie kosztowac. Otrzymalam twierdzaca odpowiedz z podaniem ceny i na poczatku grudnia, kiedy informacja o Polish Desk zamieszczona miala byc na stronie, zwrocialm sie do niej ponownie, podajac parametry techniczne zdjecia (dostalam je od naszego grafika) i proszac o wskazanie formy i warunkow platnosci. W mailu zaznaczalam, ze bardzo zalezy nam na tym, by informacja ukazala sie przed swietami, gdyz pozwoli nam to rozeslac aktualizacje strony razem z zyczeniami swiatecznymi wysylanymi do klientow. Na moj mail nie dostalam zadnej odpowiedzi. Wczoraj wysalam wiec ten sam mail ponownie, wyrazajac przypuszczenie, ze zawieruszyl sie wsrod zyczen swoatecznych i proszac o odpowiedz. Po 5 minutach dostaje odpowiedz nastepujacej tresci: *** Witam, Powiem szczerze ze pani poprzedni mail wydal mi sie troche smieszny. Pani grafik prosil nie o zdjecia do internetu, na ktore sie zgodzilam, a o zdjecie w duzej rozdzielczosci 300 dpi i o duzym rozmiarze 10cm ktore jasno specyfikuje cel do druku - na ktory sie nie zgodzilam. Takze cala ta prosba i pospiech wydaje mi sie coraz mniej profesjonalna. Ja pracuje na codzien jako grafik i wiem jakie zdjecia uzywa sie i zamieszcza w intenecie. Nigdy rowniez nie poruszyla pani tematu formy platnosci, prosze wybaczyc moj opor, ale staram sie byc ostrozna i nie sprzedaje zdjec w duzej rozdzielczosci na lewo i prawo. Byc moze wkrotce zaczne i zdjecia pojawi sie na iStock photo. Dziekuje za zyczenia i pozdrawiam, Pospis... *** Przyznam, ze w pierwszej chwili nie zrozumialam o czym mowa. Potem dotarlo do mnie, ze kobieta zarzuca mi, ze chcialam wyludzic od niej zdjecie w rozdzielczosci niezbednej do druku - czytaj - na pewno zamierzam wydrukowac je w formie plakatu lub ulotki, a nie zamiescic na stronie. Ponadto, skoro nie zapytalam o forme platnosci - oznacza to ani chybi, ze nie zamierzam zaplac! Co do ostatniej czesci maila, oznacza ona chyba mniejsiwecej tyle: \"gdybym chciala swoje zdjecia w wysokiej rozdzielczosci rozdawac na prawo i lewo, zamieszczalabym je na stronie dla amatorow, czy innej stronie z tapetami\"... Nie jestem pewna, bo zargon graficzny nie jest moja specjalnoscia... Dziewczyny naprawde - zatkalo mnie! Co do warunkow i formy platnosci, oczekiwalam, ze przed wyslaniem zdjecia lub razem ze zdjecviem, otrzymam o tej pani umowe do podpisania lub chociaz fakture z numerem rachunku. Zostalam potraktowana jak zlodziej i oszust przez osobe, ktorej nie tylko chcialam dac zarobic, ale ktora pozdrowilam serdecznie i swiatecznie, skomplementowalam (w poprzedniej korespondencji za zdjecia), etc, etc, etc. Naprawde zdenerwowalm sie jak glupia. W rezultacie, odpowiedzialam jej dosc chlodno, iz poprosze grafika, by wyszukal inne zdjecie w ktorejs z baz internetowych i dodajac kilka slow na temat braku dobrego wychowania. Wciaz nie moge przestac o tym myslec... Albo kobieta ma cos nie w porzadku z glowa i cierpi na manie przesladowcza albo ja czegos nie rozumiem i rzeczywiscie mogla dojs do wniosku, ze che ja okrasc!!! Tylko na jakiej podstawie! Do cholery, zapytalam o cene, podalam dane techniczne i powiedzialam do jakiego celu zamierzamy uzyc zdjecia. Jestesmy kancelaria prawna - czy ona naprawde mysli, ze firma tego typu moze bawic sie w takie sztuczki???? Co dzieje sie z ludzmi? Czy naprawde wszyscy dookola powariowali, czy to z mna jest cos nei w porzadku... :( Kuk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, jedyne co moge w tej sytuacji powiedzieć to to, iż potwierdza się tu jedynie teoria równowagi we wszechświecie. Ta Pani pojawiła się najwyraźniej na Twojej drodze, jak zrównoważenie tych trzech przemiłych kobiet, które niedawno nam opisałaś. :) Tyle pół żartem. A na poważnie - naprawdę współczuję. Czasem się trafi taka persona i psuje krew na długi, niezasłużony czas. Trzymaj sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikii, ja tez z ogromnym przejeciem przeczytalam Twojego posta o poczatkach Nadii w szkole i pomyslalam od razu, ze Nadia jest w bardzo trudnej sytuacji, ale ze ma tez ogromne szczescie ze ma taka mame jak Ty i ze w szkole trafila na osoby myslace szczerze o pomocy. Mail ze zdjeciami nie dotal. Czy przypadkiem nie byl on jakos odrobine za duzy? Kuk, podejrzewam ze o mozliwosci nauczania Frania w domu pisalas raczej z przymrozeniem oka, za to my traktujemy temat edukacji domowej bardzo powaznie. Wiecej nie dam rady teraz... ale kiedy wreszcie dam? Jak Wy to robicie ze macie tyle czasu? Ja mam wrazenie, ze niemal niczego nie robie na czas :) A jesli macie wybor pomiedzy pol godzinki na Kafe czy na pielegnacje rak, nog, stop czy geby, to co wybieracie? [oko do Shalli]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - najgorsze, ze ja wciaz mysle, czy w tej historii jest jakas moja wina. Wyslalam nawet cala moja korespondencje do znajomej graficzki, ale ona obsmiala mnie mowiac, ze ta dziewczyna naprawde musi miec cos z glowa... :( Shalla, zlituj sie, przeslij nam zdjecia Niiki!!! :) Mysh - w moim przypadku sprawa jest prosta - jesli jestem wiecej na Kaffe, to znaczy, ze albo obijam sie zamiast pracowac, albo mam malo pracy. Ostatnio to raczej to pierwsze... Wstyd mi! Czasu wolnego w domu nie mam za grosz, wciaz cierpie na niedospanie, a kiedy jestem z dziecmi, te nie odstepuja mnie one ani na sekunde. Czesto po prostu wisza na mnie albo trzymaja za noge - naprawde nie moge sie ruszyc. Takie luksusy jak pedicure wchodza w gre tylko kiedy oni spia a ja opedzluje najwazniejsze sprawy domowe, czytaj - ok. pierwszej nad ranem. Ale wtedy na ogol zaczyna sie budzic Ania, wiec... Shalla - nie sluchaj tego! Myshko, na temat edukacji Frania w domu rzeczywiscie pisze troche z przymruzeniem oka, ale nie dlatego, ze uwazam, zeby byl to zly pomysl. Mysle, ze daloby sie pogodzic edukacje w domu z wdrozeniem dziecka w zycie spoleczne - poprzez udzial w roznych zajeciach, uczeszczanie do szkoly muzycznej, etc. Klopot raczej w tym, ze zadne z nas nie ma ani czasu ani kompetencji wystarczajacych do tego, by przerabiac z dzieckiem program szkolny... Wiem, ze u Was jest inaczej i ze Myszon i tak pracuje duzo w domu no i ma doswiadczenie w nauczaniu. Dlatego mysle, ze Wam moze sie to udac z powodzeniem. Ja mysle, ze bedziemy musieli uzupelniac jakos zajecia szkolne lekcjami dodatkowymi. Bardzo zalezy mi na tym, by nie zameczyc dzieci ale by zapewnic im jednoczesnie kontakt z prawdziwymi pedagogami. Informacje, jakie zebralam dotychczas na temat okolicznych szkol (a mieszkamy w okolicy uznawanej za wyjatkowo \"bogata\" pod wzgledem szkolnictwa) sa dosc zatrwazajace. Jesli juz poziom w jakiejs szkole jest przyzwoity a zajecia sensowne, to po pierwsze szkola jest prywatna i kosztuje majatek a po drugie uczeszczana jest wylacznie przez tzw. \"dzieci z dobrych rodzin\" do ktorych jakos za grosz nie czuje sentymentu... Z drugiej strony - publiczne czy konwencjonowane szkoly podstawowe prowadzone przez zakony - maja czesto bardzo skromny program, zajecia pozalekcyjne trzeba organizowac samemu na zewnatrz i niewiele z nich moze pochwalic sie dobrymi wynikami w przyjeciach do dobrych szkol srednich. Nie mam na razie pelnego rozeznania w materii, ale mam jeszcze troche czasu - na razie sklaniam sie do jednej ze szkol publicznych o niezlym poziomie, bardzo blisko domu, lub w kierunku szkoly \"miedzynarodowej\" - bardzo multietnicznej, troche dalej od domu ale z niezlym poziomem, zwlaszcza nauki jezykow obcych. Dobre opinie slyszalam tez na temat prywatnej szkoly francuskiej, ktora znajduje sie w naszej okolicy. Pytanie - czy nei jest to jedna z tych kosztujacych majatek i czy nie zrobimy dzieciom wody z mozgu kazac im uczyc sie w jezyku, ktorego nie znaja i ktory my prawie nie znamy... Cos mi mowi, ze temat szkol bedziemy tu jeszcze maglowaly niejednokrotnie... ;):P Sciskam i lece do domu! Kuk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh, a tak jeszcze z ciekawosci - przygotowujecie sie jakos do tego domowego nauczania? Zaczeliscie juz realizowac jakis program? Sa jakies lektury na ten temat? Mnie korci czasem czy nie daloby sie sprobowac zebrac grupy rodzicow i zatrudnic nauczycieli wybranych przez nas. Tyle, ze jest to na pewno bardzo trudne i bardzo malo realistyczne. RAz - skad wziasc taka grupe szalencow. Dwa - skad wziac dobrych nauczycieli dysponujacych czasem w ciagu dnia. Trzy - jak utrzymac taka grupe w kupie - widze jak trudno jest z nasza grupka skrzyknieta do nauki angielskiego, a co dopiero byloby z samodyscyplina, gdyby w gre wchodzila prawdziwa szkola... Naprawde trudno mi to sobie wyobrazic!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, sprobowalam jeszcze raz wysalc do Was zdjecia w mniejszej ilosci. Mysle Myshko, ze mialas racje - maile mogly byc za duze. teraz nie dostalam zadnych zwrotow. Dziekuje za slowa zrozumienia :) To dla mnie bardzo wazne!! Pozdrawiam!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma sprawy, zaraz wleze na pocztę i roześlę zdjęcia od Nikii. A powiem tylko teraz, ze są SUPER :) Ha ha, fantastyczne! A Nikii wygląda na nich, jak modelka! Ale jestem podła, co? ;) Nikii, wybacz, że pytam, ale tak się zaciekawiłam. Czy był jakiś konkretny powód, dla którego zdecydowaliście nie puszczać Nadyjki do przedszkola? Bo zobacz, Nadia jest młodsza od Nastusi, a już chodzi do szkoły, a Nastka idzie dopiero za pół roku. Mysho - w odpowiedzi na Twoje pytanie powiem tak: jeśli pracuję na popołudnie, to mam czas w domu do 13:00 na wszystko, co domowe i poza domowe, oraz kafeterię. Jak wracam o 22:00 - wtedy zaczynam dogadzać ciału: kąpiele, wklepywanie kremików, manicure, pedicure, balsamy itd. A potem zalegam w wyrku i.... ... odpoczywam, oczywiście :) Kuk - proszę, nie urywaj wypowiedzi w pół zdania. Racz dokończyć, co się dzieje, jak Ania się budzi o tej 1:00 nad ranem? Zrozum, ja mam bujną wyobraźnię i Twoja niedokończona wypowiedź wywołała w mojej głowie następującą falę obrazów: Słyszysz płacz, rzucasz butlę z Domestosem ( który przez następną godzinę spokojnie wyżera dziurę w kafelkach ), robisz skok przez dużą powierzchnię umytej podłogi, zahaczasz o kuchnię, gdzie jednym gestem przetrącasz stos świeżo umytych naczyń ( zamieniając je w kruszonkę ) torując sobie drogę do kranu i bieżącej wody, ręce myjesz we wrzątku nie chcąc tracąc czasu na ustawianie temperatury, gdy dziecko głodne płacze i żałośnie wzywa i zaraz obudzi drugie dziecko. Tak więc z poparzonymi rękami ruszasz do dziecięcego pokoju, na ostrym zakręcie wywijasz orła, wreszcie dopadasz łóżeczka, dławiąc się własnym zdyszanym oddechem zamieniasz się w spokojną, wcale nie zmęczoną mamusię, która przyszła utulić maleństwo. Przy optymistycznym scenariuszu, rozumiem, że Ania szybko zasypia, Franio się nie rozbudził i już po parunastu minutach możesz spokojnie i bez pośpiechu wrócić do szorowania podłogi, w ogóle nie poruszona faktem, że Domestos zrujnował kafelki w łazience, w kuchni podłoga zasypana fajansowym kruszywem, a mąż obudzony hałasami stoi od 15 minut wpatrzony we wnętrze lodówki bo może i by coś zjadł... ale co? Nie kupiłaś dziś jajek?????? A ja bym tak jajecznicę...... Kuk... zlituj się więc, sama widzisz do czego prowadzą niedomówienia. cdmn. ( ciąg dalszy może nastąpi ) to pa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boze, Shalla, mam nadzieje, ze zdajesz sobie sprawe jaka masz konfortowa sytuacje! No, przynajmniej w porownaniu ze mna. Ja w ciagu dnia naprawde nie czesto mam chwilke tylko dla siebie. Np. w tym dokladnie momencie, kiedy Jasiek jest z tata, a Polka spi, powinnam powiesic pranie, wstawic kolejne, oproznic zmywarke i zmienic posciel, a poniewaz tu siedze, to zostanie mi to wszystko na popoludnie i to bedzie katastrofa :D Jedyny naprawde wolny moment nadchodzi wieczorem. I wtedy, kiedy dzieci juz spia, a ja skonczylam (albo i nie) myc kuchenke, ani mi sie sni sleczec nad paznokciami, chwytam za ksiazke albo wlaczam film i bycze sie az do polnocy w pozycji na pol lezaczej, w towarzystwie meza. I nie zamienilabym tego na nic innego. No, dobra, pod reka stawiam koszyczek z kremami i czasami cos tam sobie gdzies wetre, gapiac sie w ekran, ale na pewno nie zawsze :p Kuk, tak, oczywiscie ze sie przygotowujemy, i tak naprawde to juz zaczelismy :) a przy okazji staramy sie bardzo o to zeby zorganizowac miejsce sluzace tylko do nauki, z dala od domu (bo u babci) takie z przyjaznym stolem, krzeslem i pomocami naukowymi, ktore zaczynamy gromadzic, zaczynajac od komputera, przechodzac przez wszelkie mapy i plansze, a kiedys byc moze konczac na mikrospopie, kto wie? Nikii, zdjecia wreszcie doszly. Dzieki. Nadia bardzo wydoroslala i jest sliczna, a Ty wygladasz rewelacyjnie! Znikam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hi hi, wiem Myshko, nie narzekam :) Tak czułam, że jak pójdę do pracy i zapisze się na treningi to się okaże, że mam 2 razy więcej czasu na wszystko niż wtedy, gdy nie pracowałam. Podobno to jakaś czarodziejska reguła :) Cały czas chodzi mi po głowie, żeby zapisać się na taniec irlandzki, męczy mnie ten temat nocami. Mam znajomego, którego brat tańczy w zespole Lord of The Dance.... ech.... och..... ach...... uch.... Chyba padłabym z wrażenia, gdyby dane mi było tam zatańczyć. Ale kiedy?????????????? Może prowadzą nocne kursy? :))))))))))))))))))))))))))))))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla!!!!!!!!!!! uwielbiam Cie! Moglabym Cie lyzkami, co ja mowie - chochlami!!! Twoje poczucie humoru ma dzialanie tak terapeutyczne, ze powinno sie je sprzedawac w aptece na recepty!!!!!!!!!!! Umarlam ze smiechu czytajac opis wlasnych wieczornych perypetii w Twojej wersji. W praktyce wyglada to nieco banalniej. Sprzatac po kolacji koncze ok 21.00. Jesli jest w domu Kuk senior - co niestety nie jest norma, bo czesto wtedy jeszcze pracuje, to po kolacji bawi sie on z dziecmi w jakies \"wyciszajace\" zabawy typu pilka nozna (ktora oboje dzieci uwielbiaja), zabawa na komputerze, etc. O 21 - 21.15 klade Anie spac, co oznacza z reguly, ze klade sie z nia w naszym lozku (wiem, wiem - wszystko zle!) i ona pije wieczorne mleko a potem przysypia a ja czytam przez 15 minut. W koncu Ani kleja sie oczka i wtedy trzeba zgasic swiatlo i byc blisko - koniecznie. Po kolejnych 15 minutach Ania z reguly zasypia. Wtedy nastepuje czas PRZEBIERANIA FRANIA W PIZAME. Jest to czas horroru - Franiowi pizama kojarzy sie z jarzmem, dybami, tortura i niewola - jednym slowem - z koniecznoscia pojscia spac. Dlatego tez, z calych sil odwleka moment jej zalozenia tak dlugo jak sie da. Gwoli wyjasnienia dodam, ze Tata twierdzi, ze pizamy Franiowi zalozyc nie moze, bo ten...nie chce ;) Zakladamy wiec pizame i idziemy do pokoju Frania (jest juz22-22.30). Zakladajac, ze mamy szczescie i Ania nie obudzila sie dotad z placzem (co ostatnio jest norma) czytamy jakas krotyka bajke, spiewamy kolysanke, etc i ...staram sie zostawic Frania samegow lozku, z mala lampka, naszym zdjeciem (bez niego dziecko nie usnie) i zapewnieniem, ze zajrze do niego jeszcze pozniej. Tu sytuacja ksztaltuje sie w zaleznosci od tego czy Franio jest czy nie jest przeziebiony, podrazniony, jaki mial dzien w przedszkolu, etc. jesli jest wypoczety i w dobrym humorze, usypia (pomarudziwszy troche) sam. Jesli natomiast cos jest nie tak - rozpoczyna sie ponad godzinny lament latwo przechodzacy w histerie. Franio krzyczy, ze chce mame. Budzi tym rzecz jasna Anie, ktora rowniez chce mame. Tata probyuje bezskutecznie uspic rozpaczajacego Frania. Ja probuje bezskutecznie uspic rozpaczajaca Anie. Czasem zamieniamy sie rolami, ale w zasadzie jest to bez roznicy. W koncu jedno z dzieci meczy sie pierwsze i usypia a drugie podaza za nim chyba, ze w miedzy czasie rozbudzi sie juz calkiem. Przy odrobinei szczescia, cala procedura skraca sie tak, ze \"juz\" o 23.00 dzieci spia a my mozemy poczytac lub poogladac film. Czasem wyjmuje jeszcze pranie z pralki, albo przyszywam jakis oderwany guzik, ale wbrew obawom Shalli nie tykkam juz domestosa ;) Przed zasnieciem czytamy jeszcze oboje przez chwile. W koncu gasimy swiatlo, zasypiamy i ...wtedy wlasnie rozlega sie placz Ani. W niektore dni, placz ucicha samoczynnie po 5 minutach. CZesto jednak - zwlaszcza ostatnio, èplacz przechodzi w rozpaczliwy krzyk i Ania zrywa sie na nogi i wola nas, calkowicie rozbudzona stojac w lozeczku (do ktorego przekladamy ja po zasnieciu). Koszmar? Tak. Uwierzcie mi, ze ksiazki na temat usypiania i snu dzieci nie znikaja z mojej szafki nocnej i znam je na pamiec. Wiem - teoretycznie - jakei bledy popelniam. Klopot w tym, ze nie mam nigdy sily na wprowadzanie zasad korygujacych te bledy w zycie. Autorzy tych ksiazek zapominaja calkiem, ze matka tez musi sie wyspac, bo rano idzie do pracy i ze jesli dwa dni pod rzad bedzie stala przy lozeczku dziecka wkladajac je po sto razy do niego - to do pracy nie wstanie. Nie widze tez w zadnej z ksiazek sensownej rady co zrobic, by jedno dziecko nie budzilo drugiego - wkladac dzieciom korki do uszu??? Jedyna nadzieja w tym ze dzieci w koncu podrosna i zaczna spac lepiej. Widze to juz w przypadku Frania, ktory kiedy w koncu usnie, na ogol przesypia cala noc. Mialo byc zabawnie,a wyszlo tragicznie ;) :P No ale tak to w rzeczywistosci wyglada. Stad tez Shalla ,moje niedopowiedzenie - nie chce, by Twoja wyobraznia zajela sie teraz stanem moich stop ;):p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O Boże! Kuk! Już chyba wolę moją wersję wydarzeń! I po co ja się dopytywałam???? No po co???? Co do podręczników - ja nie posiadam żadnego. Pewnie to jakiś niewybaczalny grzech, ale doszłam do wniosku, że przynajmniej przy pierwszym dziecku spróbuję zdać się na instynkt i intuicję. No, chyba że przeżyję dramatyczną porażkę. Tak, czy siak, jestem tego samego zdania co Ty Kuk, co do podręcznikowych metod usypiania dzieci. Pamiętam, ze próbowałam tej metody gdy Anastazja miała 8 miesięcy. Skutek całonocnego odkładania jej do lóżeczka był taki, że mała dostawała spazmów na sam widok łóżeczka, a ja widziałam potrójnie. Efekt żaden. Dzieci to nie roboty. Na jedno działa książkowa metoda, na drugie. Wypracowaliśmy więc naszą własną metodę, która jest niezawodna i skutkuje zawsze, a która oczywiście dalece odbiega od wszelkich książkowych wskazań :) Ja sie zawsze kładę z Nastusią w jej łóżeczku, czytam bajkę, gaszę światło, śpiewam kołysankę, potem małe przytulanko, parę buziaczków, krótkie drapanko po plecach i po 3 minutach maksymalnie Nastusia chrapie jak niedźwiedź. Tym sposobem spędzam w jej pokoju wieczorem nie więcej niż 15 minut i dziecko śpi jak anioł. Czasem nie mam czasu jej usypiać, więc ona sama sobie ogląda bajeczki, potem gaszę jej światło i obiecuję, ze przyjdę jak tylko skończę to co robię. Zazwyczaj, jak przychodzę, to ona już twardo śpi. I mam w nosie, że w książkach inaczej piszą. Mnie pasuje taka wersja wieczoru i już. :) No, to spadam i do jutra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, ja tak wlasnie robie z Franiem tyle, ze nigdy nie trwa to 15 minut - raczej 45 ;) A co do wchodzenia do lozeczka Ani - widzialas to lozeczko na zdjeciu? Trzasneloby pode mna jak zapalka! ;););) Tak czy siak - troche drze na mysl jak to bedzie z trojka! :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh - brzmi fajnie. Chcialabym uczyc sie w takiej jednoosobowej szkole. A czy nie przewidujecie przypadkiem, ze jakies inne dziecko dolaczy do Jaska? Nie mam na ten temat zielonego pojecia, ale wydaje mi sie, ze grupka jest zawsze bardziej stymulujaca. A jak to wyglada o strony formalnej? Musicie przerabiac oficjalny program szkolny? Ktos to kontroluje? Jasiek bedzie zdawal jakies egzaminy panstwowe po kazdej klasie? Przez ile lat zamierzacie uczyc go w domu? Wydaje mi sie to wszystko szalenie skomplikowane, ale gra na pewno warta jest swieczki. I jeszcze jedno - czy kazde z Was bedzie mialo w tym nauczaniu wlasna dzialke, za ktora bedzie wylacznie odpowiedzialne? Czy myslicie o zatrudnieniu jakichs prywatnych nauczycieli do konkretnych przedmiotow? Przepraszam za te lawine pytan, ale kwestia wydaje mi sie szalenie interesujaca i warta rozwazenia ze wszystkich stron.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×