Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

nawet chyba nie ma obowwiazku zdawania koncowego egzaminu gimnazjalnego, tylko dopiero przystepuje sie do matury... mowie o Francji... a niebawem bedzie tak, ze i matura nie bedzie potrzebna, bo wlasnie lepsze uniwersytety i tak beda rekrutowac na podstawie wlasnych egzaminow ustawionych pod danym katem, a nie na podstawie matury.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynia, kurcze! Ja mysle ze jesli masz ciagotki, zeby uczyc w domu (a i Twoj maz chyba tez skoro walkowaliscie ten temat), to moze warto przemyslec to jeszcze raz? Nie ma innego sposobu na kontakty Jagi z dziecmi? Jesli chodzi o watpliwosci z serii: czy podolam? czy wystarczy mi pomyslow? to naprawde wiele mozna czerpac z doswiadczenia innych. A propos pana Gatto, to ja go odebralam inaczej niz Karenka i w niektorych punktach nie moge nie przyznac mu racji. Kiedy pisze o pomieszaniu i o rozluznionych wiezach rodzinnych, ja rozumiem to tak, ze dzisiejsza rodzina nie jest dosc silna zeby dac przeciwwage indoktrynacji szkoly. NIe wiem dokladnie jak jest w Stanach, ale we Francji rodziny sa faktycznie porozrzucane po calej Francji, bo mlodzi ludzie u progu kariery musza jechac na drugi koniec kraju ze wzgledu na prace, tam poznaja swych partnerow, tam zostaja i z tego popwodu niewiele dzieci widzi swoich dziadkow, ciocie, kuzynow co tydzien albo co miesiac a co tu mowic o codziennych spotkaniach. Dodatkowo rodzice wracaja pozno, bo pracuja bardzo duzo, po dzieci do szkoly jezdza nianie, itp. itd., slowem, jak juz pisalam, przeciwwagi dla szkoly brak czy raczej powinnam napisac obecnosc rodzicow i rodziny jest niewystarczajaca, a przeciez chyba wszystkie zgodzicie sie z NIkii, ze to do rodzicow nalezy dac dziecku poczucie wlasnej wartosci, wiare w siebie i tak dalej. Matko, troche to chaotycznie ujelam, ale rozumiecie o co mi chodzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wynurzen Myshy ciag dalszy... Karenko, a moze z ta inwigilacja, to chodzilo panu Gatto o cos, co w naszych szkolnych czasach jeszcze nie istnialo, a jest na porzadku dziennym w dzisiejszych szkolach bardzo wielu krajow (w tym w Stanach), a mianowicie o wszechobecne kamery podgladajace uczniow non-stop? Moze rowniez o zwyczaj dzwonienia do rodzicow kiedy tylko kogos brakuje w klasie? Zdazylo mi sie urwac czasami ze szkoly w ostatnich klasach liceum i nie potrafie sobie nawet wyobrazic jak podle czulabym sie gdyby ktos z nauczycieli natychmiast dryndal wtedy do moich rodzicow !!! Jeszcze chcialam slowko na temat zaleznosci intelektualnej. I tu odebralam pana Gatto zupelnie inaczej niz Ty, Karenko. Zgadzam sie z nim ze dziecko, znaczy uczen, jest skazany na jedyny obowiazujacy w danej szkole (badz w danym kraju) program i jesli w danej szkole (badz kraju) przemilcza sie badz przeinacza fakty historyczne, to dziecko jest skazane na te jedynie sluszna wersje. Znamy to akurat dobrze, z przeszlosci, prawda? jej, musze leciec!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tak na szybciutko odniosę się tylko do ostatniego akapitu Myshy. Teoretycznie tak - w szkole jesteśmy skazani na \"jedynie słuszne teorie\" naszych nauczycieli, których poglądy historyczne i polityczne moga być co najmniej.... różne... ALE, właśnie tu jest rola domu, rodziców, bliskich itd. Ja jestem tego dość dobitnym przykładem. Na historii wałkowaliśmy jak to Egipcjanie w pocie czoła stawiali piramidy, a mnie tata podsuwał ciekawe kontrowersyjne książki na ten temat i pasja do zgłębiania niepopularnych poglądów pozostała mi do dziś, a moi nauczyciele od historii ciężko chyba odchorowali moją postać w swojej karierze szkolnej :) :) To samo dotyczyło archeologii, polityki, biografii słynnych osób, wielu niechlubnych faktów skrywanych skrupulatnie, a przynajmniej nie wałkowanych na lekcjach historii itd. I długo by tak jeszcze wymieniać. Tak właśnie ja widzę rolę rodziców. Nie stać obojętnie obok, gdy szkoła zaczyna wpierać naszym dzieciom głupstwa. Jakkolwiek nie ma nic złego w tym, żeby dziecko poznało różne punkty widzenia.. Nawet elementy zakłamanej historii. Dobra, musze lecieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem, co to jest i jak to jest, że czasem sił brak na forum. Brak czasu, ale też czasem brak humoru. Może to tak, że z forum tryska jakaś pozytywna energia i jak ma się bliżej nieokreślonego doła, to wstyd coś pisać. Ale poczytać to i owszem, bo doładować można dzięki temu energię. Nadrabiając zaległości: ogromnie dzięki za wszystkie życzenia świąteczne, urodzinowe, imieninowe. Miło wejść i zobaczyć, że pamiętacie, mimo zaległości z mojej strony. Kuk – gratulacje:) Dziękuję również za masę zdjęć. Już, już chciałam coś podesłać, a komputer mojego męża (ja się do niego nie przyznaję) znowu się popsuł. Ostatnie czasy to taki nawał pracy, ilość i tematy, które przytłaczają i zwalają z nóg. I żeby prywatnie było trochę lepiej – też lepiej nie było, też dużo pracy, ciągle w biegu, w przelocie. Dzisiaj powinnam napisać, że to nie ostatnie czasy, ale permanentny nawał pracy. No i niestety brak zadowolenia z niej. Stasiek cały grudzień siedział w domu. Płacimy za to przedszkole niebotyczne pieniądze, a Stasiek siedzi w domu. W pewną niedzielę patrzę, a On na szyi ma jakieś zgrubienia. Lekarka na to, że węzły chłonne jak śliwki – zapalenie gardła, antybiotyk, potem kaszel, potem katar... A w styczniu złapał zapalenie płuc. Dalej siedzi w domu... Odnośnie tematu szkolnictwa i edukacji. Nie miałam bladego pojęcia, że jest jakaś inna droga edukacji dziecka. W mojej świadomości i wiedzy szkoła była jedyną opcją. Uczenie w domu – nie miałam pojęcia bladego, że coś takiego jest możliwe. Stąd też kompletnie zbita z pantałyku, stwierdzam, że nie mam zdania. Zresztą nawet nie mam nad czym się zastanawiać. Oboje z mężem pracujemy. Z pracy nie zrezygnujemy, po to by uczyć dzieci w domu, bo wtedy nie moglibyśmy sami realizować się zawodowo, ale i co przyziemniejsze, nie stać byłoby nas na życie. Odnośnie Gatto, podzielam Karenko Twoje zdanie. Jakkolwiek szkoła dostarczyła mi również niemało stresu i kompleksów, gdy czytałam cytat, pomyślałam podobnie: „facet, przesadzasz”. I przyszło mi też do głowy określenie „syzyfowe prace”. Ale może to tylko w Polsce obowiązuje, a w Ameryce nie? Polscy uczniowie moim zdaniem skutecznie opierają się jakimkolwiek próbom tłamszenia i prania mózgu. Wręcz przeciwnie :) Z ogólniaka pamiętam, że to raczej nauczyciele podlegali ogromnej presji. Masz jeszcze jedne przemyślenie. Edukacja powszechna jest ogromnym dobrodziejstwem. Pamiętajmy o tym, że większa część społeczeństwa jest gorzej sytuowana i szkolnictwo powszechne i państwowe wyrównuje szanse. I Kuk dzięki tobie, po raz kolejny się cieszę, że mieszkam w Polsce :) Mimo że na szkolnictwo w Polsce można sporo ponarzekać, to jednak widzę, jak niebotycznie lepsze jest niż to włoskie, opisywane przez Ciebie. Mysh – trochę prowokacyjnie brzmi Twoje pytanie. Wolność jest pojęciem baaardzo względnym. O pewnego rodzaju wolności i życiu poza systemem mogą przecież powiedzieć też niektórzy bezdomni, którzy siedząc gdzieś pod płotem popijają sobie jabolka. Życie społeczne (w systemie) obarczone jest wadami, ale daje też korzyści. I tak to bywa jeden gatunek żyje w stadzie i dzięki temu żyje, inny w pojedynkę zapewnia sobie ciągłość gatunku :) Dobrze jest mieć po prostu wybór! To na pewno jest temat, w którym nie ma odpowiedzi na to, co jest lepsze. Każdy ma prawo do wyboru własnego sposobu. I to jest wolność – wolność wyboru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć, zrobiłam trochę zdjęć z odciętej od cywilizacji Anglii, ale nie mogę Wam wysłać, bo skrzynka pocztowa odmówiła nam posłuszeństwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czolem Kochane! Widze, ze dyskusja na temat nauczania domowego wrze w najlepsze :) I fajnie, bo takich goracych tematow nam trzeba - inaczej szare komorki fermentuja. I ciesze sie bardzo, ze kazda z nas ma ten temat inne zdanie. To chyba jedna z najwiekszych zalet tego forum :):) Co do Pana Gatto - niewatpliwie jego wypowiedz jest szalenie przejaskrawiona i ma charakter jawnej prowokacji. Nie zgadzam sie w nia w pelni, bo chyba zgodzic sie nie mozna, ale przeciez nie taki byl jego cel, prawda? To czysta prowokacja, uwypuklajaca problemy naprawde istniejace i zmuszajaca do dyskusji i refleksji. A jako tak - pozyteczna. Ja caly ten problem szkolny widze z troszke nietypowej perspektywy. Moj niezyjacy juz Tata byl z zawodu, powolania i duszy nauczycielem. Naprawde jednym z najlepszych jakich mialam. Bardzo duzo rozmawialismy w domu o szkole, o praktycznych problemach szkoly i nauczania - zarowno z punktu widzenia nauczycieli jak i uczniow. tata czesto pytal nas o zdanie w jakichs kwestiach. Byl autorem calej masy niekonwencjonalnych metod i taktyk nauczania. Pasjonowalo go to i bawilo. Pamietam, ze w czasach, gdy pracowal jako inspektopr oswiaty z upodobaniem wynajdywal w swoim \"rewirze\" malenkie wiejskie szkolki prowadzone przez nauczycieli - pasjonatow, staral sie pomagac im jak mogl, zdobywal dofinansowanie i organizowal wszelkiego rodzaju wymiany i spotkania. A wszystko to w czasach PRL-u, 1000-latek, itp, itd - czytaj w niezbyt sprzyjajacych okolicznosciach. Dodam jeszcze, z niejako z definicji, do klas prowadzonych przez mojego ojca trafialy wszystkie dzieci \"trudne\", spadochroniarze, lobusy, etc. ktore czesto jakims cudem okazywaly sie nagle zdolnymi matematykami, plastykami, sportowcami i generalnie normalnymi uczniami zdolnymi skonczyc szkole. Nie pisze tego wszystkiego by wystawic pomniek mojemu tacie, ale po to, by powiedziec, ze nauczycieli pokroju mojego ojca mialam w latach szkolnych naprawde niewielu, w przeciwienstwie do nayczycieli marnych i niekompetentnych. I tak sobie mysle, z czysto egoistycznego punktu widzenia, ze moja edukacja na pewno zyskalaby znacznie, gdyby mojemu tacie przyszko do glowy nauczac mnie w domu. ;):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cholera, przeczytalam to co napisalam i stwierdzam, ze to wcale nie to co napisac chcialam. Chcialam powiedziec, ze zeby dobrze nauczac, trzeba miec czas i wole, by kazdego ucznia poznac indywidualnie. To co najmocniej zapadlo mi w pamiec jesli chodzi o mojego ojca, to to, ze on staral sie nauczyc kazdego i uwazal za swoja porazke, jesli nie udawalo mu sie dotrzec do jakiejs mniej blyskotliwego glowy. Staral sie zawsze, w sposob dyskretny, dowiedziec co dzieje sie w domu i rodzinie ucznia, jakie ma warunki nauki i czy w ogole je ma..., etc. etc Podsumowujac: mysle, ze kompetentny i zdeterminowany rodzic, majacy ze swoim dzieckiem dobry kontakt, jest w stanie z procesu domowego nauczania uczynic jedna wielka, piekna przygode. Przy czym - uwaga!!! Chce tu wyraznie powiedziec, ze jest to moim zdaniem droga dla nielicznych! Jestem bowiem przekonana, ze o ile nauczanie domowe moze byc czyms fantastycznym jesli zabierze sie do tego rodzic kompetentny, odpowiedzialny i konsekwentny, ten sam proces moze okazac sie katastrofa, jesli wezmie sie za niego ignorant lub osoba o slomianym zapale... No dobra. Wiem, ze pisze chaotycznie, ale moze cos z tego zrozumiecie. Na swoje usprawiedliwienie mam dzis jedynie huczaca mi w glowie migrene... :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, ale gdyby tata zdecydował się uczyć Cię w domu nie mógłby zrobić dla innych dzieci tego wszystkiego, co zrobił...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa - dotknelas wlasnie sedna problemu. Nigdy nie pytalam Taty o jego stosunek do nauczania w domu, ale podejrzewam, ze on bylby przeciw - wlasnie dlatego, ze uwazal, ze szkola ma do spelnienia bardzo szczegolna misje, ktorej wypelnieniu poswiecil spora czesc swojego zycia ;):P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny- Wy tu ciągle jesteście- niesamowite. Podziwiam tyle lat- no nasze pociechy skończyły już \"czwórkę\". Pozdrawiam serdecznie od siebie i Wiktora. Dziękuję za zdjęcia które od Was dostaję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonka! witaj! :) Fajnie, ze sie odezwalas :) Pozdrawiam cieplo!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonka, witaj! Kupę lat! Gdzie przepadłaś???? Nikii - napisz jak sobie radzicie ze śniegiem w Waszym rejonie. U mnie jest totalna porażka :) Postaram się zaraz przesłać zdjęcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lonka Witaj!!! :):):) Kope lat! Pewnie nie masz czasu na Kaffe, ale przeslij choc czasem aktualna fotke Wiktora! :) Dziewczyny, zachecona przykladem Myshki kupilam elementarz Falskiego i zamierzam zabrac sie do nauczania mojego syna jezyka ojczystego! W tym tutejsza szkola mnie nie wyreczy, wiec... ;) Na razie czytam go sama i zachwycam sie jaki fajny ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Dziewczyny, nie odzywalam sie dlugo. W 6-tym tygodniu stracilam ciaze. Dowiedzialam sie bardzo wczesnie, w dniu spodziewanego okresu i od poczatku plamilam. Mialam czekac. Czekalam. Teraz mysl o ciazy, drugim dziecku o tym czy sie uda czy nie ma calkiem inny wymiar. Tak bardzo cieszylam sie, ze sie udalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu tak bardzo mi przykro. Przezylam to a mimo wszystko brak mi slow... Sciskam Cie bardzo, bardzo mocno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, również bardzo mi przykro. Siedzę już od 10-ciu minut i nie wiem, co napisać... po prostu nie ma właściwych słów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Współczuję Psikulcu i przytulam mocno. Bardzo mi przykro.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo mi przykro Psikulcu. Przytulam Cie mocno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, nie mogłam się zebrać do skrobnięcia paru słów, zwłaszcza w obronie p. Gatto...ale post Psikulca mnie zmobilizował. Psikulcu, przytulam Cię wirtualnie i niech jak najszybciej czas przyniesie ukojenie. W związku z tym, nie napiszę już nic...Wysłalam fotki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Dziekuje Dziewczyny. Od poczatku spodziewalam sie tego co nastapilo i trzymam sie dzielnie. Nie poddajemy sie, dzialamy dalej, mam ogromna nadzieje, ze niedlugo uda mi sie oglosic Wam bardziej pozytywne wiesci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, trzymam mocno kciuki. Czy Ty pamiętasz, że miałyśmy ten sam plan? A my się jeszcze nie zabraliśmy :( Chciałabym, a boje się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, ciesze sie ze masz do tego takie wlasnie podejscie... Fisa, kurcze, moze nie zwlekajcie zbyt dlugo, naprawde mnoswto osob ma problemy z zajsciem w druga ciaze i zachodzi wlasnie ze sporym opoznieniem. U mnie to opoznienie bylo tylko roczne, ale znam dziewczyny, ktore musialy czekac po pare lat. Wiecie, moj Fafik, czyli moj ukochany komputer powolutku, pomalutku zaczyna siadac... Zeby zapobiec katastrofie, postanowilam przeniesc, znaczy skopiowac cale nasze zdjeciowe archiwum na mojego kuchennego netbooka (z braku innych rozwiazan)... za pomoca \"klucza USB\" (tak sie to mowi po pl.?). I wiecie co, klucz ma 4 GB, a ja biegam z nim z pokoju do kuchni juz chyba piaty raz i do konca daleko!!!!! Skad nam sie nazbieralo tyle gigabajtow zdjec ??? Przy okazji po raz kolejny przejrzalam i uzupelnilam foldery ze zdjeciami do wywolania, zdjec w nich przybywa, a powinno ubywac ! Pochwale sie chociaz ze wywolalam w duzym formacie moje dwa uluione i te zawisly juz na scianie. Chcialaym kiedys zapelnic zdjeciami cala sciane nad biuriem Oj, Pola sie budzi powoli, chyba juz nie zdaze napisac o tym ze moja corka uwielbia sie przebierac, jak jej brat, ze dwa razy przylapalam ja na jedzeniu mydla (ona wlazi po prostu na stolek kolo umywalki i musze chowac doslownie wszystko, w ogole wszystko wszedzie.) Niesamowite jest, ze ona ma zupelnie inne upodobania zywieniowe niz jej brat, i ze chetnie probuje wszelkie nowosci. Kiedys sie wreszcie zbiore i napisze Wam jak oni fajnie zyja sobie razem, jak Pola caluje i glaszcze chorego brata, jak Jasiek pilnuje zeby siostra nie zeszla ze schodow, jak sie ganiaja dookola stolu i jak sie tarzaja po lozku, jak rozrabiaja RAZEM. Jak Jasiek robi zakupy dla siostry, jak Pola bignie do niego, kiedy tylko slyszy ze on skads wraca itp, itd :) To jest cudne! musze leciec Kuk, skrobnij slowko, jak sie czujesz i na kiedy termin?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny - do raportu! Co jest! Meldować się! Ja napiszę tylko tyle: wczoraj założyłam sobie na nogę licznik kroków, bo byłam ciekawa ile ja się nabiegam po biurze i po całej firmie dziennie. I wierzcie albo nie, ale wieczorem byłam w szoku,jak na odczycie zobaczyłam: 10km 437metrów!!!!!!!!!!!!!!!!! Taa.... może powinnam się po pracy zapisać na jakiś fitness.... żeby tak już do końca paść na twarz. Odezwijcie się. Nikii - Ciebie szczególnie przywołuje, bo nie odzywasz się nic od dawana, a ja usycham z ciekawości jak się Wam układa na nowej ziemi. Jak mała, jak w szkole, jak u Ciebie i w ogóle!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zglaszam sie do raportu w dwoch slowach. Jutro ide do szpitala, w poniedzialek mam operacje. Tez chcialam usiasc i napisac o kilka slow o Olku a szczegolnie o jego dziwactwach, ale sie nie wyrobilam. Wlasnie pieczemy z mama placek i wykorzystalam trzy min w czasie ktorych moj M oderwal sie od komputera i szybciutko pisze. Trzymajcie za mnie kciuki w poniedzialek. Dziekuje Wam dziewczyny za zdjecia i wybaczcie ze robie to z takim opoznieniem i na forum. Prosze o jeszcze i obiecuje ze pod koniec przyszlego tyg sie zrewanzuje. Bede przez tydzien uziemiona w domu to bede w koncu miala czas i zrobie porzadek w aparacie (naprawioany!!!) i komputerze. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karen -ko, trzymam kciuki za powodzenie operacji, żeby było szybko, bez komplikacji i dużo dużo zdrowia! Wracaj szybko do nas w jak najlepszej kondycji!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karenko, bede trzymac kciuki z calej sily. I trzymam Cie za slowo, ze napiszesz wiecej i uraczysz nas zdjeciami podczas rekonwalescenji. Dlugo zostaniesz w szpitalu? Shalla, Ty sie usmiejesz, ale ja Ci zazdroszcze tego ciaglego biegania w pracy. Troche przypomina mi to jedna szczegolnie wakacyjna przygode z praca. Dawno temu, w czasach studenckich, pojechalam na dwa miesiace do pracy jako kelnerka w barze kanapkowym w nadmorskiej Scalei. Bar otwieralismy kiedy lzal upal i Wlosi odzyskiwali apetyt czyli okolo 21.00. Pelnia sezonu, pelny wyglodnialych mlodych ludzi bar pod golym niebem, pod gwiazdami, z szumem morza w tle, bieganie miedzy stolikami od 22.00 do bialego switu... Pamietam ze fizycznie czulam sie z tym wspaniale. Ja nie jestem stworzona do pracy za biurkiem czy przed ekranem komputera, to pewne. Ja lubie sie wybiegac, zmeczyc, poczuc znuzenie w nogach. Brakuje mi tego dzisiaj bardzo. A wlasnie fakt, ze pracowalo sie tam pod golym, lipcowym i sierpniowym, wloskim niebem sprawial ze byla to praca wyjatkowo przyjemna, prawie tozsama z pewna wolnoscia. Moze rowniez dzieki ogolnemu stylowi jaki tam panowal... I bylam wtedy, przez to bieganie, najszczuplejsza, szczuplejsza niz kiedykolwiek w zyciu. Do tamtej szczuplosci tez tesknie dzisiaj :) Z pewnoscia wydeptywalam wtedy co noc te 10 kilometrow, jak Ty. Wrocilam stamtad w doszczetnie zniszczonych sandalach :) No ale wlasnie w takim rytmie kiedy dzien zamienia sie z noca mozna zyc przez dwa miesiace, a nie przez cale zycie. Szczegolnie kiedy w dzien zamiast spac, zwiedza sie okoliczne atrakcje turystyczne oraz przepiekne plaze. Kurcze, fajnie to wspominam, a byla to najgorzej platna praca, sposrod wszystkich moich wakacyjnych wloskich doswiadczen. Wolnosc kosztuje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Daje tylko znac, ze zyje. Spadlo na nas ostatnio tyle atrakcji na raz, ze zastanawiamy sie nad wezwaniem egzorcysty... Ze zdrowiem w kazdym razie ok - jesli nie liczyc niekonczacego sie przeziebienia wszystkichbczlonkow rodziny leczonego antybiotykami, etc. Co u Was? Czyzby juz wiosna? Rozmawialam z Karenka - jest juz w domu i powoli dobrzeje - dzielna jest bardzo! Trzymajcie sie cieplo, Kuk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk! Z tym egzorcysta to byl zart? Co sie tam u Was dzieje? Dzieki za wiesci od Karenki. Mam nadzieje, ze lada chwila i ona sama sie odezwie. W zyciu nie zgadniecie ile wazy moje 15-sto miesieczne dziecko! 7700g. Dzisiaj wazona, u pediatry. A tu dwie znajome mamy w Polsce maja polroczne dzieci, jedna chlopca a druga dzieczynke, oboje ponad 8 kg. No ale wszystko jest ok. Przeanalizowalismy cala diete Poli, ktora w sumie je bardzo zroznicowanie i w koncu pediatra zawyrokowal, ze ona pije za malo mleka. Dzienne zapotrzebowanie 15-sto mieczniaka to 500ml, a Pola nie dochodzi do polowy tego. Podobno serki, jogurty, itp. mleka nie zastapia, tak twierdzi ten lekarz. Poza tym Pola chodzi, biega, wchodzi na schody, murki, itp. i ostatnio zaczyna sama niezle schodzic rowniez... Generalnie radzi sobie doskonale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×