Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Gość logosm
Natusiu- Wszystkiego Najlepszego z okazji Urodzin, zeby zycie dla Ciebie zawsze było takie łaskawe jak w tym czasie, uściski od calej mojej rodzinki Przepraszam, ze dopiero dziś ale w moj dom i net- porażka normalna no zmykam bo zaraz mam zebranko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czolem Dziewczyny! Przygotowalam sobie wlasnie tabelke ze wszystkimi datami urodzin naszych maluchow, zeby nie popelniac wiecej gaf ;) Shalla - ja rowniez przetrwalam weekendowa wizyte tesciow - lacze sie w walce o sile charakteru! :):);) Korzystajac z ladnej pogody wybralismy sie wczoraj na dlugi spacer po parku lesnego. Turyn to nie jest niestety oaza zieleni i nawet ten wczorajszy park, ktory dla Turynczykow jest juz prawdziwa dzika puszcza, to dla mnie taki nieduzy lasek, ale mimo wszystko - co natura, to natura! Odpoczelismy wspaniale i po raz kolejny skonstatowalam, ze zycie w miescie to nie dla mnie... To niesamowite, ale ja po prostu weseleje natychmiast po wejsciu do lasu! Biegalismy z Franiem szurajac wsrod suchych lisci, przytulalismy sie do drzew, a moj Maz z Rodzicami patrzyli na nas nic nie rozumiejac. Potem, w rozmowie ze mna moj Maz powiedzial mi, ze patrzac tak na nas zaczal po raz pierwszy zalowac, ze sam zostal wychowany pod kloszem. Wyrosl w przekonaniu, ze las jest miejscem bardzo niebezpiecznym i irracjonalny lek wpojony mu w dziecinstwie przez nadopiekuncza mame nie opuszcza go do dzis... Mysle, ze cos sie w moim Mezu przelamalo i ze teraz bedzeimy chyba czesciej wyrywac sie \"za miasto\" :) Pamietacie jak pisalam Wam w zeszlym tygodniu o tym, iz uczymy Frania samodzielnego zasypiania? Ciezko nam samym w to uwierzyc, ale praktycznie od czwartku Franio nie tylko zasypia sam, prawie bez marudzenia, ale tez przesypia cale noce! To naprawde niesamowite i prawde powiedziawszy zaluje bardzo, ze nie odwazylam sie na zastosowanie tej metody juz w zeszlym roku. Wszyscy jestesmy wypoczeci i w lepszych humorach:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wklejam moja tabelke bo byc moze przyda sie komus jeszcze ;) Anastazja (Shalla) ----------10.11. godz.11.10. Nadia (Nikii)------------------21.11. godz.15.55 Amelia (Elffik)----------------28.11. godz. 17.25 Jakub (Katrin)----------------03.12. godz. 8.30 Jan (Mysh)-------------------- 07.12. godz. 20.25 Wiktor(Lonka) ---------------08.12. godz. 16.05 Jagoda (Dynia)---------------14.12. godz. 8.00 Stas (Fisa)---------------------23.12. godz. 12.40 Franio (Kuk)------------------ 23.12.godz. 18.40 Leon (Salma)------------------04.01. godz. 00.50 Stas (Logosam)--------------12.01. godz. 15.35 Olek (KarenKa)---------------29.09. godz. 13.22

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaraz, zaraz, przeciez brakuje tu Pati i Asi! Skopiowalam dane z jakiejs wybrakowanej tabelki! Zaraz poszukam danych i uzupelnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eccola! Anastazja (Shalla) ----------10.11. godz.11.10. Nadia (Nikii)------------------21.11. godz.15.55 Amelia (Elffik)----------------28.11. godz. 17.25 Jakub (Katrin)----------------03.12. godz. 8.30 Jan (Mysh)-------------------- 07.12. godz. 20.25 Wiktor(Lonka) ---------------08.12. godz. 16.05 Jagoda (Dynia)---------------14.12. godz. 8.00 Stas (Fisa)---------------------23.12. godz. 12.40 Franio (Kuk)------------------ 23.12.godz. 18.40 Leon (Salma)------------------04.01. godz. 00.50 Stas (Logosam)---------------12.01. godz. 15.35 Asia (Pati) --------------------25.01. godz. 13.55 ❤️ Olek (KarenKa)---------------29.09. godz. 13.22

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌼 KUK....proszę o zdradzenie sekretu usypiania bo my wiecznie mamy z tym problem :( Kolejne pruby przenoszenia Kuby do swojego łóżeczk kończą sie faskiem :( DYNIA.....a co z Twoim opisem nocnikowania???? 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sposob moze sie wydawac drastyczny (mnie sie wydawal) ale wcale nie jest taki straszny na jaki wyglada. Kilka uwag ogolnych: Przede wszystkim - mocne postanowienie, ze musi sie udac - dziecko wyczuje kazda watpliwosc. Po drugie - metoda ta nie moze byc stosowana podczas choroby dziecka ani bezposrednio przed wyjazdem na urlop. Warunkiem powodzenia metody jest tez istnienie uprzednio ustalonych rytualow wieczornych - kapiel i kolacja o tej samej porze, czytanie ksiazeczki, przytulanie, etc... Clue metody polega na tym, by dziecko zostawiac samo w pokoju w momencie, gdy jest jeszcze zupelnie rozbudzone, ale juz gotowe do snu. Wazne tez, by zostawiac go w lozeczku bezzbednych \"wspomagaczy\" typu butelka. Wyjatkiem jest tu smoczek - dla maluchow przyzwyczajonych do spania z nim i przytulanki w stylu mis, poduszeczka, pieluszka, etc. Odbywszy z dzieckiem wieczorny rytual \"dopieszczania\" (czytanie, przytulanie, spiewanie, etc) prztulam Frania raz jeszcze mocno i mowie mu, ze teraz zostawie go samego w pokoju, bo chce, by nauczyl sie sammodzioelnie zasypiac. Mowie mu przy tym, jaka bede z niego dumna, jesli uda mu sie ta trudna sztuka, bo tak zasypiac umieja tylko bardzo odwazni, duzi chlopcy. Potem - stanowcze \"dobranoc\", polozenie do pozji horyzontalnej, zgaszenie swiatla (Franek zawsze usypial w ciemnym pokoju, ale dzieciom, ktore usypialy przy swietle, zostawic nalezy swiatlo wlaczone jak zwykle) i ...szybkie wyjscie z pokoju. Czas, jaki rodzic sluchajacy placzu dziecka pierwszego wieczoru jest w stanie zaakceptowac, to sprawa bardzo indywidualna... Moja madra ksiazka mowila, by zaczac od trzech minut, wejsc do pokoju po tym czasie (jesli dziecko placze) i pozostac z nim nie dluzej niz przez dwie minuty. Po tym okresie wyjsc ponownie i powrocic po pieciu - siedmiu minutach. Ilosc \"wejsc\" zalezy od wielu czynnikow. U nas pierwszego wieczora skonczylo sie na trzech (a moze czterech - nei pamietam juz), ale przyznaje, ze pierwsze wyjscie trwalo tylko dwie minuty, a najdluzsze piec. Okres pozostawania poza drzwiami pokoju wydluzac nalezy w kolejnych dniach, nie przekraczajac jednak kilkunastu minut. Zrozpaczony (sadzac z tonu placzu) i nic nierozumiejacy Franio uspakajal sie natychmiast, gdy bralam go w ramiona (w ksiazce pisano, by raczej tego unikac, ale wydalo mi sie to zbyt okrutne) i z uwaga wysluchiwal moich wyjasnien na temat tego, ze moje wyjscia sluza temu, by nauczyl sie zasypiac samodzielnie.... Autorzy ksiazki twierdza, iz ta metoda nauczyc mozna zasypiania nawet najbardziej oporne dziecko, o ile nie cierpi ono na zaburzenia snu o podlozu chorobowym. Zdaniem autorow \"nauka\" trwac moze od 3 do 14 dni. W naszym przypadku trwala cztery... Co do tego, czy metode te zastosowac jednoczesnie do drzemki dziennej, zasypiania wieczornego i zasypiania przy pobudkach nocnych - autorzy zostawiaja rodzicom pewien wybor. Jesli dziecko dobrze znosi metode - mozna zawalczyc od razu na wszystkich frontach, jesli natomiast placz trwa dlugo i dziecko przezywa zmiane mocno, mozna zaczac od usypiania wieczornego, a w nocy i w dzien pozostac przez jakis czas przy starych metodach - ustepujac dziecku natychmiaast i bez targowania. Po pewnym czasie, gdy przyzwyczai sie juz do usypiania wieczorem, metode zastosowac mozna takze w dzien. Z moich obserwacji wynika, ze Franio zrozumial doskonale w czym rzecz. Placz ustal niemal calkowicie juz drugiego dnia, a problem nocnego budzenia nagle sam sie rozwiazal! Franek jest na mnie nieco obrazony gdy wychodze z pokoju, ale protestujac przytula sie jednoczesnie do misia i uklada do snu. Dzis rano opowiedzialam o jego \"osiagnieciu\" wychowawczyni w zlobku tak, by Franio slyszal jak bardzo go chwale i widzialam, ze bylo mu milo to slyszec:) Naprawde polecam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, ja mam tak samo! Jak tylko znajde sie w lesie, w gorach, na lace i w tym podobnych miejscach, z dala od cywilizacji, to natychmiast odzyskuje dobry humor i czasami nawet zaczynam podspiewywac. Zreszta teraz, od kiedy jest z nami Jasiek, wspolne spiewanie na spacerach to juz norma, taniec wlasciwie tez :) Tata wlacza sie niemal we wszystkie te zabawy :) Mysle ze dzieci tez weseleja i odzywaja na powietrzu :) Katrin, faktycznie w Waszym przypadku metoda, ktora zastosowala Kuk nie ma racji bytu... mysle ze po prostu musicie poczekac, az Kuba bedzie troszke starszy, wtedy moze latwiej mu bedzie zasypiac samemu w tym samym pokoju... nasz Jasiek tez nie zasypia sam, ale to jakby efent naszego postepowania :) Jasiek zasypia zawsze z jednym z nas... te wspolne pol godziny to jest okazja do spiewania i gadania i przytulania sie i mysle ze Jaskowi dobrze z tym, ze ma wtedy jedno z nas wylacznie dla siebie. I kiedy tak sobie lezy na moim brzuchu i z przejeciem opowiada fragmenty odcinkow Krecika, ja po prostu delektuje sie tym cieplem, dotykiem i wieczornym glosikiem :) Jasiek wie i czuje ze taka porcja wspolnego bycia razem mu sie nalezy i nikt mu jej nie odbierze i moze dlatego nie broni sie porzed zasypianiem i nie budzi sie kiedy zdejmuje go z siebie i wychodze z pokoju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Katrin, w mojej madrej ksiazce napisane bylo, ze rodzice w Twojej sytuacji moga stosowac metode w ten sposob, iz klada sie do swojego lozka i za nic w swiecie nie podnosza z niego przez czas, na ktory normalnie mieliby wyjsc z pokoju. Jest t ooczywiscie duzo trudniejsze, bo dziecko widzac Mame napewno nie ustapi tak latwo, ale mozna sprobowac. W tej metodzie wazne jest takze, by dziecko klasc do jego lozeczka, a nie Waszego lozka. Myshko, bardzo mila ta Wasza wieczorna procedura, ale Franio chyba nigdy jeszcze nie usnal w przeciagu pol godziny. Usypianie przy piersi trwalo okolo czterdziestu minut- do godziny, a bez niej... udalo mi sie tylko dwa razy i za klazdym razem trwalo okolo dwoch godzin... W naszym wypadku metoda okazala sie wiec zbawienna :) Acha, dzis w nocy Franio obudzil sie na chwile, bo zsunal sie z lozka. Wzielam go na chwile w ramiona, pospiewalam pol minuty i spal dalej :) :):) No tak - na temat wplywu przyrody na samopoczucie mozna by mowic godzinami. Wychowalam sie w domu stojacym w lesie, a wlasciwie w sercu rezerwatu sojek:) To byl raj a nie dziecinstwo i przez mysl nawet nie przeszlo mi wtedy, ze lasu i tego co w nim moznaby sie bac. Jesli mialam pietnascie munut \"do obiadu\" bralam ze soba psa i szlam z nim na spacer do lasu wlasnie. Spedzalam ta codziennie po kilka godzin - caly rok na okraglo. Do szkoly szlo sie takze przez las. Nie dlugo bo tylko pietnascie minut, ale pomyslcie ile ciekawych rzeczy moglo sie czlowiekowi zdarzyc - liczenie ile razy kuka kukulka, zbieranie grzybow jesienia i zawilcow wiosna. Mozna tez bylo pozjezdzac sobie na sankach (teren jest mocno pagorkowaty) albo... dotrzec do szkoly na lyzwach (strumyk zamarzajacy zima biegl od mojego domu prawie pod szkole). W razie paskudnej klasowki mozna bylo poszukac w lesie ptaka ze zlamanym skrzydlem lub pisklaka, ktory wypadl z gniazda - i zamiast na klasowke stawic sie z nim do weterynarza. Czy to nie raj?;) Kiedy porownuje sobie wlasne dziecinstwo z tym co zgotowalam Franiowi plakac mi sie chce... :( Co ciekawe - moj maz wyrosl w miejscu wcale nie ustepujacym uroda mojej miejscowosci. Dom jego rodzicow stoi na wzgorzu otoczonym pieknym starym parkiem. Tuz obok znajduja sie ruiny sredniowiecznego zamku i murow obronnych. I wiecie co? Jego wspomnienia sa zupelnie inne! Z jego opowiesci wynika, ze park zdawal mu sie miejscem groznym bo nie wolno mu bylo wychodzic z ogrodu. Do szkoly czy do miasteczka (lezacego u podnorza wzgorza tak, ze mozna do nie go zejsc przez pak, a raczej zbiec z gorki w ciagu pieciu minut) wozono go zawsze samochodem! Mnie nauczono, by kazdemu doroslemu spotkanemu w drodze do szkoly mowic \"dziendobry\". Mojego meza, by uciekac na widok osoby, ktorej nie zna. Zreszta, gdzie mialby on spotkac taka osobe, jesli do czternastego roku zycia odwozono go i przywozono ze szkoly? Mysle sobie o roznych warunkach, w jakich wyroslismy i zastanawiam sie - jak to mozliwe, ze mimo wszystko mamy ze soba tyle wspolnego? :) Poza tym zastanawiam sie tez smutno - czy raj w ktorym wyroslam istnieje jeszcze naprawde? Byc moze takze w mojej dawnej miejscowosci matki odwoza dzis dzieci do szkoly i nie pozwalaja im wychodzic samym do lasu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌼 To Kuba tak jak Jasiek :) Kuba tez zasypia ze mną tuląc sie i opowiadając co robił z autkiem w ręku :) Od \"święta\" czyli jak jest Tata to tuli się do Niego :) 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość logosm
Hejka Kuk ale się rozmarzyłam po Twoim wpisie zamiast pracować, też myślami wróciłam do dzieciństwa- ja nie chodziłąm przez las, ale przez pole- też jakieś 5-10 minut, ale ile to nam radości sprawiało, zwłaszcza droga powrotna, w lecie kwiaty, w jesieni szukanie norek mysz, zima śnieżki- było po prostu cudnie, też napotkanym ludziom mówiliśmy dzień dobry, jedyne czym byłąm starszona, ze nie wolno podejśc i wsiadać to były samochody, a tak wolność. I w tej wolności wyrosłąm niepokorna, z duszą artysty, uważałąm, że zdobęde cały świat i wiecie co- teraz jak o tym myśle- było to coś fantastycznego- bo to dało mi wiare w swoje możliwości i dobry start w życie. Co z tego mają moje dzieci- niestety nie mają łąki przez która mogą chodzić do szkoły, ale też mają wolność nawet Misiek( 8 lat) sam idzie do szkoly-ale to nie to samo idzie miedzy blokami- dopiero przy samej szkole jest kawałek górki z trawą Ale najbardziej mi żal tego, że jak wracłam ze szkoły to zawsze z obiadem na mnie Babcia czekała- można było porozmawiać, wiedziałąm, że zawsze ma dla mnie czas- a moje biedne dzieci- szkoda nawet pisać- mają tylko weekend,żeby zjesc normalnie obiad, pogadać, bo nawet jak się zdarzy, że jestem w domu to i tak nie mam czasu dla nich- chociaż naprawdę się staram Katrin myśle, że Kuk ma racje spróbuj uspiać tak Kubusia- zwłaszcza, że nie dlugo wracasz do pracy i bedzie Ci potrzebny odpoczynek wieczorem A las, plaże i morze też barzdo bardzo lubie i bardzo mnie relaksują. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ech, Logosm - a pamietasz nasza rozmowe na temat wpadania w odwiedziny bez zapowiedzi? To tez byl element tamtych czasow. I bardzo mi go brakuje... Ostatnio rozmawialam na ten temat z kolezanka pochodzaca z Meksyku. Ona tak samo jak ja nie moze odnalezc sie w tutejszym \"sformalizowanym\" swiecie etykiety. Nawet jesli ty jestes otwarta na innych i chetnie widzialabys wu siebie gosci bez zapowiedzi - nikt sie na taka wizyte nie odwazy! Ja takze bardzo staram sie, by Franek wyrosl na osobe otwarta \"do ludzi\". By byl ich ciekaw i by innym bylo z nim dobrze. Chcialabym, by mial odwage podejmowac wlasne decyzje, dokonywac wlasnych wyborow - zyc ciekawie a jednoczesnie nie w oderwaniu od innych. A tak wracajac do mopwienia \"dzien dobry\" obcym, napotkanym osobom - toz to byla prawdziwa szkola stosunkow miedzyludzkich! Bedac dzieckiem poznalam cala mase ludzi. Z niektorymi zaprzyjaznialam sie i ...tak mi zostalo do dzic. mam przyjaznie zawiazane w pociagu, samolocie, przystanku tramwajowym i na ulicy. A moj maz ma wylacznie przyjaciol poznanych \"za posrednictwem\" szkoly, rodziny i innych znajomych. Nie oznacza to, ze moj malzonek jest nietowarzyskim mrukiem - skad! Chetnie rozmawia z osobami napotkanymi na ulicy, jest ich ciekaw, ale zupelnie nie przychodzi mu do glowy, by zaprosic kogos, z kim milo mu sie gawedzi do domu na kolacje... Czym skorupka za mlodu ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌼 Ale jestem rozmarzona i myślami zatopiona we wspomnieniach z dziećinstwa :) mimo,że nie biegałam po łąkach i lasach :) 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uwielbiam aki dom gwarny i otwarty:) Mam nadzieję,że kiedyś taki będzie jesli bedzie :) 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A wiecie co uwielbialam najbardziej? Kidy do domu przyjezdzalo tyle gosci, ze trzeba bylo spac na materacach rozkladanych na podlodze, poduszkach z kanapy, albo zestawianych fotelach :) To byla prawdziwa zabawa! Mama pozwalala mi wtedy spac w spiworze a czasem nawet w namiocie, ktory klecilam w naszym pokoju z kijow, kocow, deski do prasowania, etc... W domu bylo nas piecioro plus babcia, wiec po dodaniu do tego gosci i trzech, czterech psow... robilo sie naprawde wesolo! Czasem Franek zbiera poduszki z kanap, uklada je sobie na podlodze i uklada sie tak \"do snu\". Rozczulam sie wtedy jak diabli, przynosze mu kocyk i mam ochote polozyc sie tak razem z nim ;) Wlasnie zadzwonila domnie moja meksykanska kolezanka, o ktorej pisalam z zaproszeniem na meksykanski lunch w najblizsza sobote! :) Zaprosila na niego rowniez pare moich przyjaciol poznanych u nas i inna pare, ktora poznala...na spacerze w parku! Widzicie! Moglabym byc medium! :D:D:D!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobra obiecany opis odpieluchowania panny Jagodzinskiej :) Działo sie to ok 2 m-cy temu,kiedy juz zupełnie zdruzgotana ciagłymi nienazbyt konsekwentnymi próbami załatwiania sie na nocnik powiedziałam : DOSC!!!! No i zaczęło się... Co 2 min zaczęłam wysadzac Jagę na nocnik i rzecza naturalna jest,ze za któryms tam falstartem tarfiło sie siku ;) Wyczyn oczywiscie był nagradzany salwa na stojaco.Pózniej to Jaga sama już sobie biła brawo po wykonanym zadaniu.Przez ten czas trenowania zdarzyły sie oczywiscie wpadki typu popuszczenie w gatki ale to normalne.Następnego dnia Jaga juez sama wołała sisi po czym sadzałam ją na nocnik.Szcerze powiedziawszy to po tym jednym dniu tego co 2 min wysadzania byłam ledwie żywa :O Oczywiscie w międzyczasie były lekcje pogladowe typu misiu robi siku i nocnik napełniał sie wodą(wlewana z butelki) i misiu robi kupe po czym w nocniku ladował rozmiędlony daktyl .I tak Jaga zaczełą wyodrębniać słowo:kupa co oczywiscie bardzo ułatwiło zadanie ;)I tak trwalismy sobie w tym przyzwyczajeniu jakies 2 tyg z bardzo dobrymi rezultatami ,az do momentu wyjazdu nad morze.Tam Jaga stanowczo zrezygnowała z nocnika i zaczęła sie załatwiać na normalna toaletę bez zadnych nakładek oczywiscie jest przez nas podtrzymywana ;) Hitem okazały sie husteczki nawilzane takie ,które mozna spuscic w kibelku.Mamy takie z Pampersa zielono-fioletowe z żabką i z filmem na dvd pokazujacy w formie teledysku całe zajscie w toalecie z udziałem Pana żaby ,Jaga piszczała z radosci i już same chusteczki umieszczone obok muszli zachecaja ja do tej czynnosi i uzycia ich po akcji :)Teraz nie mamy juz z tym najmniejszych problemów,tzn ups zdarzyło jej sie niedawno kiedy wstanie megalitycznego rozbawienia posadziła kasztana w gacie ale strasznie sie potem wstydziała :D Na noc zakładam jej profilaktycznie pampka ale własnie tylko pro forma bo zawsze jest suchy i mała ,obudziwszy sie woła siku tudzież:MAMA KUPA IDZIE!!! Także pewnie dni tych nocnych formalnych papmków sa policzone :D Ojej wybaczcie za taki moze zbyt dosłowny opis tematu no ale nie miałąm koncepcji na opisanie tego inaczej ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość logosm
Kuk ja tez to lubiłam, najbardziej Boże Narodzenie wtedy przyjeżdzało najwiecej gości i było cudnie- zapach ciasta drożdzowego, choinki, i my dzieci( okolo10-15) na podłodze w kuchni na materacach- tego się nigdy nie zapomnii . Ale mam jak Kuk poznaje ludzi wszedzie, zapraszam, nie mam oprów i z wizytą do mnie nie trzeba się zapowiadać- do mnie się wpada- i we Wrocławiu to było normą, gorzej jest w Gdyni- tu ludzie nie są tak otwarci- takie zachowania są im obce, ale powoli zmieniam nawyki znajomych. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i jak się nie wzruszyć? Jak nie rozczulić? Powiedzcie, jak można TU nie wracać??? Wasze ostatnie wpisy są ostatecznym, najcięższej wagi argumentem usprawiedliwiającym moje uzależnienie od naszego topiku :) Kuk, Ty masz melodię do opisów z dzieciństwa! Normalnie zobaczyłam oczami wyobraźni małą Kukulinkę drepczącą przez las w wesołych podskokach. A że jesteśmy od tygodnia na etapie maglowania \"Czerwonego Kapturka\" więc obraz miałam dość realistyczny :) Tak cudne wspomnienia mam tylko z wakacji w dzieciństwie - resztę czasu spędzałam w centrum Warszawy :( Może dlatego, tak jak Wy mam kompletnego fijoła na punkcie przyrody. Potrafię się rozpłakać na widok pięknego krajobrazu, do dziś robię anioły na śniegu w lesie, lepię bałwany i ogólnie... chyba nadrabiam utracony czas spędzony w mieście :( Kuk widziała, a Wam napiszę: wszyscy znani mi posiadający ogród przy domu starają się go pielęgnować z nieobotyczną starannością. Są ławeczki, są altanki, pergole i chodniczki, alejki i równo przycięte bukszpany. A ja... ja mam las. Sadzę wszystko jak popadnie, żeby jak najbardziej przypominało naturalne dzikie samosiewki. Dbam jedynie o różnorodność gatunków. Ale nic nie rośnie w rządku. Wkładam ogrom wysiłku w to, żeby mój ogród wokoło domu wyglądał maksymalnie dziko i...rajsko. Tak właśnie wyobrażałam sobie od dzieciństwa raj - cudnie kwitnące wiśnie i jabłonie między wyniosłymi świerkami, dojrzałe winogrona zwisające z rozłożystej brzozy, mięta kwitnąca między malinami itd. Ostatnio odwiedził mnie kuzyn, który od lat zajmuje się aranżacją ogrodów. Na widok mojego się załamał. To wszystko trzeba poprzesadzać! - krzyczał. A ja mu na to: a tylko tknij coś z tego, wrrrr.....! Łapska poprzetrącam! Ma być dziko, chaotycznie, spontanicznie i zaskjakująco - jak w prawdziwej naturze. To kocham. Uff... A teraz szybki news: jutro Nastusia idzie do przedszkola! Trzymajcie kciuki - relacja wieczorem. Dynia - stokrotne dzięki za opis nocnikowania. Wdrażam od soboty!!!! uściski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Logosm! Echhhhh.......!!!!!! Roztopilam sie calkiem na te Twoje Swiateczne wspominki! Tak, tak, tak dokladnie bylo! A do tego jeszcze moja Mama wyganiajaca wszystkich z kuchni i krzyczaca okropnie, ze poobcina palce tym, ktorzy wyzarli rodzynki do makowca!!!! Shalla! Ja uwielbiam takie ogrody jak Twoj! Taki byl wlasnie ogrod mojego dziecinstwa. Gdy bylam jeszcze calkiem mala w ogrodzie popekal ze starosci system doprowadzajacy wode do hydrantow. Poniewaz dom byl czterorodzinna willa \"czynszowa\", wlasciciel nie reagowal na prosby naprawy i koniec koncow, zadbany niegdys ogrodek zaczal podupadac na urodzie. Moja mama jeszcze przez jakis czas nosila wode w konewkach, grabila liscie (2tys. m.kw -wiec bylo co grabic ;)) a potem... Potem byl juz tylko cudny dziki gaj, jaki kocham najbardziej! Pachnacy fiolkami, konwaliami i jasminem, w kwietniu buchajacy forsycja, klujacy akacjami rosnacymi wzdluz plotu, szeleszczacy liscmi spadajacymi gesto z ogromnych dwustuletnich debow, ktore tak skutecznie zaslanialy swiatlo, ze truskawek starczalo tylko dla tych, ktorzy wstawali najwczesniej rano... Do tego - wystarczylo wyjsc przez furtke (ewentualnie przez dziure w plocie) i przejsc na druga strone torow kolejki, by znalezc sie we wspomnianym wyzej lesie :) Przyznaje z zalem, ze moj obecny \"ogrodek na dachu garazu\" nie ma nic wspolnego z takim rajskim ogrodem. Jest w nim kawalek trawnika (cierpiacego obecnie na chorobe pod wdzieczna nazwa \"one dollar disease\"), maly klonik japonski, kilka krzaczkow roz pod murem i doniczki w ktorych rosmna rozmaite roznosci. Dlaczego jest taki a nie inny - dlugo by gadac, ale inaczej byc nie moze. Coz, na ogrod moich marzen bede jeszcze musiala troche poczekac ;) Dynia - gratuluje konsekwencji i pomyslowowsci! Zwlaszcza ten pomysl z daktylem bardzo mi sie spodobal. Trudno o bardziej zblizony ksztaltem substytut! ;););) Franio doszedl do etapu siusiania na nocnik, ale dalej - ani rusz! Dodatkowym problemem jest to, ze metoda "codwuminutowa" w moim wypadku odpada ze wzgledu na prace... :( Podobno w zlobku zaczynaja niedlugo akcje "nocnikowania". Moze w ten sposob sie uda... Shalla! Trzymamy mocno kciuki za Nastusie, a jeszcze mocniej za Ciebie! Pierwsze dni sa moim zdaniem znacznie trudniejsze dla rodzica niz dla dziecka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuba chyba sklania się do kibelka b czasem lubi aby go tam sadzac.Planuję zakup nakladki sedesowej :) Na nocnik robil rano siusiu ale się zniechęcił i teraz nie da się posadzić nie wiem czemu tak :( 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prawde powiedziawszy wydaje mi sie, ze nakladka to duzo korzystniejsze rozwiazanie... Mozna ja latwo zabrac w podroz, latwiej sie czysci no i ...nie trzeba potem przechodzic kolejnego stopnia wtajemniczenia ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eh... Moje Drogie... Czy jeszcze mozna w ogole cos dodac do tego co napisalyscie? Temat beztroskiego i wolnego dziecinstwa wyczerpalyscie chyba dokladnie :) My mieszkalismy w bloku, pomimo to samodzielne chodzenie i wracanie ze szkoly byly ogromna radoscia i dla mnie. Pogaduchy na rozstaju drog, niekonczace sie odprowadzanie nawzajem, podworkowo-trzepakowa brac i tak dalej... Nikt sie o nas nie bal, bylo bezpiecznie. Bardzo wczesnie zaczelam sama jezdzic autobusem do centrum na dodatkowe zajecia.... Za to klimaty lesno-wiejskie znalam dobrze dzieki dziadkom mieszkajacym za miastem, pod samym lasem i nad samym zalewem :) Tamtejsze laki, las, a nawet pola za lasem nie mialy dla nas tajemnic. Jezdzilismy na rowerach, co roku zataczajac coraz wieksze kregi... chodzilismy boso, wdrapywalismy sie na drzewa... latem kapalismy sie w zalewie, zima jezdzilismy na lyzwach... Na te obrazy nakladaja mi sie jeszcze wspomnienia z wyjazdow na Mazury czy w gory, ktore co roku organizowal nam tata... splywy zaglowkowe, rajdy w Pieninach ze spaniem w sianie, wymyslne chrzty na obozach sportowych, komary, szczypawki i ciemny las zaraz poza kregiem swiatla bijacego z ogniska to moje dziecinstwo... A jakie bedzie jaskowe? Zupelnie inne... to pewne... O wpadaniu do kogos bez zapowiedzi i tutaj mozna zapomniec... Cos takiego jest uwazane za gruby nietakt... jak zamach na czyjas prywatnosc... (Francuzi bardzo chronia swojej sfery prywatnej). Maly telefon poprzedzajacy wizyte jest czyms tak oczywistym i niezbednym, ze nawet ludzie zyjacy w ogromnej przyjazni dzwonia zawsze przed wizyta. (oczywiscie z wyjatkiem mlodych ludzi, licealistow, studentow... no same wiecie... ja tez w akademiku mialam zupelnie inne obyczaje niz dzisiaj :p ) Z tym ze wydaje mi sie ze tutaj we Francji to nie jest znak dzisiejszych czasow tylko jakas ponadczasowa cecha francuskiej mentalnosci... ale akurat z tym da sie zyc ;) Ja zreszta nie umiem wpasc do kogos ot tak bez zapowiedzi... Strasznie sie boje, ze bede przeszkadzac... Musze byc z kims w ogromnej zazylosci, zeby cos takiego zrobic. Zazdroszcze Wam tej otwartosci wyniesionej z domu... nasz dom nie byl domem otwartym, nie chce pisac o powodach, powiem tylko ze szkoda... chyba wiele rzeczy i zachowan, ktore dla Was sa naturalne, mnie przychodza z trudem... szczegolnie w stosunku do osob ktorych nie znam zbyt dobrze... ale ucze sie pomalutku :) i bardzo wiele dzieki Wam ! Dynia, sciskam, jestes wielka! U nas nocnik ciagle cierpliwie czeka, az sobie Jasiek o nim przypomni :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! No i rozmarzylysmy sie... Mam jednak nadzieje, ze i w dziecinstwie naszych dzieci sa jakies bardzo jasne strony, ktorych my teraz nie uwazamy za nic nadzwyczajnego, ale ktore nasze dzieci wspominac beda z rozrzewnieniem... Ja mam np. ogromna nadzieje, ze Franek zapamieta nasze wspolne wycieczki rowerowe:) A teraz na moment z innej beczki - u Frania w przedszkolu jest chlopiec bardzo przywiazany do swojej mamy. Cale dotychczasowe zycie spedzil z nia w domu i ma klopoty z adaptacja w zlobku. Dzis rozmawialam z jego Mama, ktora jest osoba bardzo rozsadna i raczej nie panikuje. Powiedziala mi ona, ze od ponad trzech tygodni jej synek skarzy sie na bol brzucha. Ogladalo go juz kilku lekarzy wlaczajac w to ordynatora glownego szpitala dziecicego w Turynie i wszyscy zgodnei twierdza, ze bol brzucha to tylko usprawiedliwienie by nie chodzic do zlobka. Rozmawialam dzis rano z tym chlopcem, ktory, siedzac u mamy na kolanach trzymal sie za brzuszek mowiac \"boli\". Zapytalam, czy boli go bardzo, a on potwierdzil. Zapytalam, czy boli go takze ucho - znowu potwierdzenie. Kolanko? Takze, Stopa - tez... Wydaje mi sie, ze lekarze maja racje, zwlaszcza, ze i Franio przechodzil niedawno okres, kiedy haslem do wziecia go na raczki byla informacja o bolu jakiejs czesci ciala... No, ale rozumiem tez te mame, ktora boi sie czy aby na pewno dziecku nic nie jest... Czy slyszalyscie o podobnych wypadkach? A moze Wasze dzieci tez cos podobnego wymyslily?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No pewnie! Jasiek kiedy chce byc glaskany mowi, ze boli go noga i pokazuje dokladnie gdzie :) Po chwili glaskania wystawia druga nozke i mowi ze boli ta druga :) Tylko ze ja rozumiem ten przekaz tak: \"poglaszcz mnie po nodze\" Ja tez mam nadzieje, ze dziecinstwo Jaska jest (i bedzie, bo przeciez jeszcze nam daleko do jego konca) szczesliwe. Co do terazniejszosci to nawet nie nadzieja, to pewnosc. Teraz, dzisiaj Jasiek jest szczesliwym dzieckiem :) ja to wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko! Piekne uczucie! :)))) Ja takze mysle, ze Franio jest szczesliwym dzieckiem, aczkolwiek wiem tez, ze jego zycie pelne jest stresow, ktorych nie jak nie moge mu oszczedzic... No ale w koncu, kto powiedzial, ze zycie to bajka ;) Wczoraj i przedwczoraj Franio zafundowal nam piekne popisy buntu dwulatka. Odbychal od siebie taleze z jedzeniem tak, ze zdemolowal pol stolu, stlukl swoja ulubiona filizanke z misiem ...tlukac nia w blat, a wczoraj obtlukl takze moja ulubiona rzezbe (bizona z zielonego kamienia - prezent slubny od przyjaciol z Kanady :(). Nie pomagaly zadne perswazje. Pomogla dopiero opisywana przez was metoda poduszkowa, ktora u nas przybrala nazwe \"SKRZYNIOWA\" od skrzyni stojacej w korytarzu. Franio przesiedzial na skrzyni dwie minuty zachecany przeze mnie do refleksji nad wlasnym zachowaniem. Potem bylo tulenie, przeprosiny i przyzeczenie poprawy... trudna sprawa... Najgorsza kara okazqalo sie dla niego to, ze ...nie ma juz jego ulubionej filizanki z misiem:( Prosil o nia nieustannie i byl tak szczerze nieszczesliwy, ze zostala zniszczona (zupeknie jakby bie kojarzyl, ze aktu zniszczenia dokonal on sam!), ze az postanowilam, ze poszukam mu drugiej - podobnej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karenko, a ja ciagle nie trace nadziei na to, ze uslysze co masz do powiedzenia w kwestii wartosci... Mysle, ze nasze forum dawno wyroslo poza tematy pieluszek i kupek, ktore, aczkolwiek pozyteczne, nie decyduja o tym, ze lubimy sie i rozumiemy. Mysle, ze maly temat-bomba podlozony przez Ciebie moglby stac sie zarzewiem bardzo interesujacej dyskucji. Znajac dziewczyny nie obawiala bym sie przy tym reakcji zadnej z nas, a z reakcjami \"bezinteresownie zyczliwych\" z zewnatrz radzilysmy sobie juz przeciez niejednokrotnie ;) Twoje poglady interesuja mnie tym bardziej, ze o ile dobrze pamietam jestes zwolenniczka praw \"huna\" i ciekawi mnie jak wychodzi Ci stosowanie tych praw w praktyce zwazywszy otaczajaca nas rzeczywistosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, czekamy niecierpliwie na relacje z pierwszego dnia w przedszkolu! Jak poszlo??? ❤️ Dziewczyny - czy znacie jakies fajne przepisy na lekki i smaczny tort urodzinowy? Chce w tym roku przygotowac tort dla Frania wlasnorecznie, ale to bedzie moj pierwszy tort w zyciu... i chcialabym wyprobowac przepis wczesniej, zeby przypadkiem nie bylo niespodzianek... Dynia, Katrin, licze zwlaszca na Was :) A tak przy okazji - mialam Wam juz dawno napisac, ale ciagle mi umyka - wymyslilismy w domu bardzo prosty sposob na przygotowanie ryby dla Frania. Trwa to wszysto piec minut, a Franek wcina rybe az sie uszy trzesa! Wyciskam na rozgrzana patelnie (teflonowa) sok z polowki pomaranczy, dodaje troche swiezego masla i wrzucam rybke (moga byc filety z jakiejkolwiek swiezej lub mrozonej ryby - byle bez osci). Dusze taka rybke w sosie z masla i pomaranczy nie za dlugo - ot na tyle, zeby nie byla \"galaretowata\" i serwuje razem z ryzem i kawaleczkami pomaranczy i sosem z patelni. Latwe w przygotowaniu i naprawde smacze. Polecam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌼 KUK a może coś takiego :) Kuba się zajada i planujemu zrobić na urodziny :) Placek - owocowe marzenie kilogram owoców, 200 g herbatników kakaowych, 3/4 szklanki cukru pudru, cukier waniliowy, 400 g masła, szklanka kefiru lub jogurtu naturalnego, 2 opakowania galaretki truskawkowej lub wiśniowej, łyżeczka skórki startej z cytryny, olej do formy Pokruszone herbatniki włożyć do foliowej torebki i zmiażdżyć wałkiem do ciasta. Wyrobić je z połową rozpuszczonego w rondelku masła oraz łyżką cukru i cukrem waniliowym. \"Ciastem\" wylepić posmarowaną olejem blachę, mocno docisnąć do dna. Wstawić na pół godziny do lodówki. Owoce opłukać, osączyć, przekroić. Galaretkę przyrządzić według przepisu na opakowaniu. Resztę masła utrzeć z cukrem, stopniowo dodawając po łyżce kefiru lub jogurtu - na końcu wsypać skórkę startą z cytryny. Krem rozsmarować na \"cieście\". Na wierzchu ułożyć owoce i zalać je tężejącą galaretką. Placek wstawić do lodówki, by galaretka całkowicie zastygła. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×