Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Karenko, zmartwilas mnie Twoim ostatnim postem... Czy moge cos dla Ciebie zrobic? Wlaczajac sie w dyskusje o podrozach, to powiem Wam ze uwielbiam podrozowac (przemieszczac sie, poznawac nowe miejsca i wracac w znane), ale nie czuje sie podroznikiem w sensie, w jakim o podrozniku pisze Pawlikowska: znaczy nie jestem podroznikiem-odkrywca-pionierem. Nie czuje sie tez jak typowy turysta (ciagle wedlug Pawlikowskiej), ktory lezie jak baran za przewodnikiem w towarzystwie kilkudziesiecioosobowej grupy innych baranow... Chodze wlasnymi sciezkami.... I moje podroze uwazam za Wielkie Podroze :) Nie mam ambicji zeby zobaczyc caly swiat, ale zakatki ktore odwiedzam, staram sie poznac jak najlepiej i zrozumiec :) Czy z wami nie jest podobnie, Kuk, Fisa ???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, wspaniale to opisałaś. Ja mam dokładnie tak samo. Jak jestem w podróży to nic nie ma znaczenia. Nie przeszkadza mi deszcz, opóźnienia, brak posiłku, brak snu :) Wszystko jest ok, byle dalej w świat. A moim aktualnym marzeniem jest mieć visa kartę o takij pojemności, żeby spędzić cały rok w samochodzie terenowym, z całą rodziną, nocując w przydrożnych hotelach, motelach, namiotach, wigwamach, czy na drzewie :) Wszystko jedno - byle jechać przed siebie i zobaczyć ile się tylko da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa - zaintrygowalas mnie - znajde te ksiazke przy najblizszym pobycie w Polsce. Ale wiesz, ja nie jestem taka calkiem oderwana od realiow marzycielka. Swoje podroze (zwlaszcza te z Frankiem) planujemy na tyle dokladnie, by ograniczyc mozliwosc wystapienia przykrych niespodzianek, ale - podobnie jak Myshka - jestem podroznikiem indywidualnym, dla ktorego czar podrozy polega na jej \"personalizacji\". Moja podroz moze miec przestoje, ale nie beda one nigdy spowodowane tym, ze \"nawalila agencja\" - z tej prostej przyczyny, ze jak zyje (od czasow szkoly sredniej) nie bylam (i raczej nie bede) uczestnikiem zadnej zorganizowanej wycieczki ;) Chcialabym, by Franek i jego Siostrzyczka poznali w przyszlosci zarowno przyjemnosc spania w hotelu jak i namiocie czy pod golym niebem. By byli ciekawi innych ludzi i ich sposobu zycia i nie ograniczali sie do podrozy do zorganizowanych \"wiosekturystycznych\" (chocby tych najbardziej luksusowych... Za ilustracje mojego podejscia do sprawy sluzyc moze nasza podroz poslubna - spedzilismy w niej trzy tygodnie, z ktorych pierwszy tydzien to...wyprawa pod namiot z przyjaciolmi, drugi - wloczega po gospodarstwach agroturystycznych a ostatni - tydzien w luksusowym romantycznym hoteliku....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A wiecie, ze ostatnio z Trutniem rozmawialismy o podróżach? Przypomniał mi sie wtedy artykul z Dziecka, w którym matka opisywala podróż dokoła swiata z chłopcami-bliźniętami. Byłam pod wrażeniem, oni wyruszyli, gdy dzieci mialy ok. 9 m-cy, wrócili po paru m-cach, gdy maluchy juz biegały. Opisywala, jak wprowadzali stopniowo tubylcze menu do jadłospisu synków, jak to sztuczne mleko mozna kupic w najbardziej odludnej wiosce, mnóstwo takich pierdółek, ktore mnie skutecznie odebraly by ochotę na podróze z dzieckiem (no bo co będzie, jesli...). Mój mąż też ma silne pragnienie rozbudzania w dzieciach zamiłowania do podrózy-ja mogę w tym uczestniczyć, ale jestem wygodna. Zadne namioty:P jesli jedzie z nami 3 malutkich dzieci. Szczerze mowiąc nie wyobrażam sobie teraz wyprawy w nasze ukochane góry, gdy ja wiem, ze Tobiasza wędrowanie totalnie nie interesuje-on chce miec hustawkę, tiry i tramwaje:O Miastowy chłopak i juz, a mnie na myśl o trudach takiej wyprawy odechciewa sie przygód. Mysh, plany wakacyjne, hahaha:) Truteń chce jechac na slot do Lubiąża w połowie lipca i uwaza, ze swietnie dam sobie rade sama z Tobiaszem w tym czasie, a on będzie pod telefonem i w kilkanascie godzin wróci w razie potrzeby:P Ja usilnie wysylam go, prosze bardzo, na ten slot-ale z Tobiaszem, w koncu chcial w synu rozbudzac zamiłowania różnorakie:P Elffiku, mam nadzieję, ze maluszek szybko wróci ze szpitala, caly i zdrowy. To prawda, ze życie uczy pokory-ale też zmartwień sie nie porównuje, każdy ma swoje i każdemu własne są najcięższe. Buziaczki dla Ciebie i rodziny 👄 Kuk, dziś chyba jakaś noc nieszczególna była...My też mielismy przypomnienie sprzed roku, kiedy to jeszcze Bąk był na piersi i budził sie co 2-3h. Dziewczyny, ja normalnie jestem po odwyku i wstawanie nawet co 3h jest dla mnie katorgą:O Mam nadzieje,ze w swoim czasie wejdę na dawne tory-bo teraz przeraza mnie nawet model Psikulca-tzn. sen od 24 do 6:P Zwłaszcza, że najmniejszy lokator naszego łoża paradoksalnie zajmuje najwięcej miejsca, więc Kuk, rozumiem doskonale udręki spania z przychówkiem:) Myshko, dziekuję za zdjecia-zawsze zapominam Ci napisac, ze fotki od Ciebie uwielbia za mną oglądac Bączek-dzić zafascynował go mały traktor (Jasia?)-takie cudo by sie nam przydało w obecnej fazie fascynacji wszelkiego rodzaju pojazdami;) Karenko, rozumiem, ze lepiej by bylo, aby to nie była niedoczynnosc-wszytsko wyjasni sie w czwartek, tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aaaaaa, Shalla, Ty juz jutro lecisz? Pożegnaj sie tu z nami jeszcze, troche przezywam to z Toba:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem czy tej nocy zasnę choćby na moment. Są takie chwile.... jak ta noc, kiedy trudno mi zamknąć oczy, przestać patrzeć na NIĄ, przestać myśleć o Niej, o naszej przyszłości, o Jej przyszłości... W całej tej mojej niereformowalnej głowie zdarzają sie chwile refleksji i to się zazwyczaj dzieje przed podróżą. Oczywiście, jeśli sprzet nie nawali - odezwę się jeszcze jutro. Dobrej nocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh – zgadza się, nie cierpię wycieczek zorganizowanych. To dlatego taki urok miały dla mnie takie przygody jak: nie zdążenie na autokar powrotny w Paryżu, zgubienie się podczas spływu Czarną Hańczą, nie zdążenie na ostatni PKS do Kudowy Zdrój, łażenie na Krecie n na własną rękę gdzieś po jakichś dziurach zamiast zwiedzania zabytków, pójście na „pachtę”, spanie pod gołym niebem na plaży. Myślałam, że wiercipiętstwo i chęć zwiedzania drzemią we mnie ogromne i tęsknym okiem spoglądałam na reportaże z egzotycznych podróży. Nagle kapnęłam się (a może się starzejęJ, że jednak tak nie jest. Kiedyś dotarło do mnie, że w takiej Amazonii to jest cholernie gorąco (ja nie cierpię duchoty i gorąca), że jest pełno robactwa, przeczytałam, że takiemu podróżnikowi to się w mig coś zalęga na skórze. Nagle zauważyłam, że gdy się spóźni na PKS i trzeba iść w nocy kilkanaście kilometrów po całym dniu wędrówki i nikt nie chce zabrać na stopa i niewygodne buty są prawie jakby drewniane, to nie ma w tym za wiele uroku. Nagle zauważyłam, że taka spontaniczna wyprawa może doprowadzić do udaru (na Krecie) i się źle skończyć. A wyjazd do Chin całkowicie wyleczył mnie z miłości do podróży służbowych. Przeżyłam prawdziwy szok kulturowy! Do dzisiaj to czuję. Jednak ciągle lubię wyprawy organizowane na własną rękę, nastawione nie przede wszystkim na zwiedzanie, a na poznanie okolicy, tego, jak żyją ludzie. Nie bawią mnie typowe atrakcje turystyczne, przestały mnie też interesować zabytki. Interesuje mnie to, jak żyją ludzie w danej okolicy. Najbardziej lubiłam wyprawy, gdzie byłam zaproszona przez jakąś rodzinę i mogłam mieszkać z nimi przez ten czas i uczestniczyć trochę w ich życiu. Tak było przede wszystkim podczas wymian szkolnych czy wymian pomiędzy miastami siostrzanymi. Tak czasami jest podczas podróży służbowych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla – udanych lotów. Karen ka – dużo chciałabym napisać, ale wszystko, co mi przychodzi do głowy, wydaje się banalnym sloganem, więc moc uścisków Ci ślę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie. Fisa, dziękuję. Za godzinę już wyjeżdżam i mój stan ekscytacji osiągnął wartości absolutne :) Przepakowałam się już 4 razy ( w związku ze zmianami pogody ) i mam nadzieję, że to już był ostatni raz przed chwilą.... U nas leje i zimno. A miało być inaczej.... Dobra, idę jeszcze ostatni raz obejśc dom, żeby znaleźć conajmniej kilka istotnych rzeczy, których jakims cudem nie spakwałam :) pozdrawiam chyba ostatni raz z Polski!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Shalla! Powodzenia i milej podrozy! Wielu romantycznych uniesien i wspanialego czasu spedzonego z Mezem! Pszczola, ja mam jeszcze lepiej z tym snem niz wynikaloby z mojego postu. A to dlatego, ze Moj karmi o 24-tej a ja w tym czasie spie. Moje karmienie przypada na 6-ta wiec spie ok 7 czy 7,5 godziny. Oczywiscie jak Mala zakweka to sie budze ale jak stwierdze, ze wszystko ok to szybko zasypiam. Poza tym Zuza spi w swoim lozeczku dlatego tez nasz sen nie jest az tak czujny - mozemy kokosic sie w naszym lozu bez obawy, ze zgnieciemy wlasne dziecko. :) Fisa - nie wiem czemu nie mialam wpisanego Twojego adresu e-mail. Juz sie poprawiam i wysylam zdjecia. Bylismy wczoraj u pediatry. Nasze dziecko wazy 2830. Niby kruszynka ale juz sporo ja utuczylismy! Co do podrozy powiem tak: wymagam mozliwosci umycia calego ciala oraz skorzystania z toalety (jakos nie wychodzi mi zalatwianie sie na lonie natury). Natomiast szczegolne wygody nie sa mi konieczne i niezbedne. Moze byc namiot, przyczepa, kwatera o niewysokim standardzie ale rownie dobrze ten standard moze byc duuuuzo wiekszy. Nie pogniewam sie. Czego boje sie w podrozach? Boje sie tego, ze zobacze cos czego nie chcialabym widziec. Ze te niechciane widoki beda snic mi sie przez dlugie lata, ze bede o tym myslec pamietac, ze nie bedzie mi to dawalo spokoju. Boje sie zobaczyc krzywde ludzi i zwierzac, biede, choroby, kalectwo, roznice kulturowe, ktorych nie bede mogla pogodzic z moim swiatopogladem. Dlatego nie pojechalam do Indii. Po pewnym czasie od powrotu moich znajomych z wloczegi po Indiach wsrod achow i ochow odkrylam drugie dno. Nie chce widziec tego wszystkiego co wyszlo miedzy wierszami w ich opowiesciach. Nie chce widziec tego o czym opowiadala kolezanka po powrocie z Tajlandii. Mysle, ze Wy nawet nie chcecie wiedziec tego wszystkiego a co dopiero zobaczyc to na wlasne oczy... Karenko! Trzymam kciuki za poprawe samopoczucia! Swietnie, ze znowu wybierasz sie do Polski - mam nadzieje, ze bedziesz chciala poznac Zuze! Milego dnia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A czego ja szukam w podrozach? Mysle ze duzo bardziej niz Afryka, Azja czy Ameryka poludniowa, pociaga mnie kultura europejska. Bardzo podoba mi sie malarstwo wloskie, szczegolnie sredniowieczne, ale rowniez renesansowe i pozniejsze. Dlatego bardziej ciagnie mnie do florenckich Uffizi (pomimo dlugasnej kolejkie przed wejsciem) do Padwy ukrywajacej w kaplicy Scrovegnich wspaniale freski Giotta czy do Arezzo, w ktorym mozna znalezc dziela Piero de la Francesca; niz do wypraw w kregi innych kultur... Stad tez moje podroze odbywaja sie czasami szlakiem galerii sztuki i kosciolow. Czasami moze nawet przesadzalam z kosciolami... Ostatnim razem w Sienie odwiedzanie kosciolow bylo o tyle trudne, ze Jasiek, owszem, ogladal z zainteresowaniem mozaikowe zwierzeta na posadzce katedry (przepiekne !!!), ale juz biblioteke Piccolomini zwiedzalam sama i na szybko... Kurde, koncze, bo Jasiek wyprawia juz zbyt niebezpieczne akrobacje, zeby odciagnac moja uwage od ekranu Dobrego dnia !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
A bylo to tak... 30 kwietnia, jak co poniedzialek Moj pojechal na 20-ta do radia internetowego prowadzic audycje. Po audycji o 22.10 zadzwonil z pytaniem czy wszystko ok i czy jeszcze moze z kolega isc na jedno piwo do zaprzyjaznionego baru kolo Rynku. Mimo, ze od rana, jak wiecie, czulam sie troche niepewnie, jako, ze nic sie nie wydarzylo bez oporow sie zgodzilam bo nic szczegolnego sie nie dzialo. Nie minelo pol godziny juz zmierzajac w strone lozka zeby sie polozyc poczulam "cos mokrego". Stwierdzajac, ze to na pewno nie "to" polozylam sie do spania i znowu to samo. Pomyslalam sobie: "o nie, dzisiaj nie rodze bo juz mi sie tak spac chce - wytrzymam do jutra". Teraz mysle, ze nie bylo to zbyt madre. Zapomnialam dodac, ze Moj poszedl do baru gdzie nie ma zasiegu. Co prawda mam tam numer to budki telefonicznej w sali przy samym barze i Moj pod koniec ciazy co pol godziny zawsze kontrolnie do mnie dzwoni. Jednak postanowilam zadzwonic i poprosic zeby jednak posiedzial ale bez piwa bo ja troche niepewnie sie czuje. Oczywiscie byl poza zasiegiem i tak kilka razy. Stwierdzilam, ze wstane i sprawdze co sie dzieje. Jak doszlam do lazienki to wody juz lecialy mi po nogach... Troche sie wystraszylam zwlaszcza w obliczu braku mozliwosci skontaktowania sie... Z lazienki zadzwonilam do tej nieszczesnej budki w barze juz trzesac sie z emocji i zimna (nie wiem czemu bylo mi zimno ale bylo). Po dluzszych komplikacjach udalo sie przywolac Mojego do telefonu, ktory zanim odebral juz wiedzial o co chodzi. Powiedzialam tylko "przyjezdzaj do domu", krzyknal "jade!" wskoczyl do taksowki i za pare minut byl w domu. Ja wlasnie konczylam brac prysznic. Cale szczescie nie zdazyl napic sie piwa, ktore zamowic. Byl lekko spanikowany bo chcial chwycic za torbe i wybiec ale go powstrzymalam informacja, ze gola raczej nie pojade i ze na torbie jest karteczka co trzeba jeszcze dopakowac. Potem dostal nerwowego smiechu :) cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Wybrany przeze mnie szpital oddalony jest o pol godziny drogi, ktora minela bardzo przyjemnie, mozna rzec romantycznie a przerywana byla telefonami od rodziny i mojej pani doktor, ktora zostala przeze mnie brutalnie obudzona w srodku nocy i dzwonila do szpitala zeby zaanonsowac moj przyjazd. Dojechalam ze spodniami mokrymi do kolan. Nie wiedzialam, ze wod plodowych sa hektolitry... Po totalnie dlugich formalnosciach zostalismy umieszczeni w sali przedporodowej gdzie czekalismy okolo dwoch godzin az przyjdzie moje badanie krzepliwosci, ktorego brakowalo. Potem znienacka zabrano mnie do sali operacyjnej gdzie krotko mowiac atmosfera byla srednia. Znieczulenie rowniez malo przyjemne. Targali mna po stole tam i spowrotem i nagle rownoczesnie uslyszalam wrzask i zobaczylam w rekach lekarza mala zwinieta kruszynke z czarnymi wloskami i dluga pepowina. Pediatra natychmiast pokazala mi Zuze i dala do pocalowania na przywitanie na swiecie. Byla taka malutka i cieplutka. Uslyszalam jeszcze: "wczesniaczek, e nie bedzie 10 punktow", a potem "ma proporcje jak dorosly" bo byla straszna chudzinka - tylko 2500 g. Mnie szyli a ja odwracalam i zadzieralam glowe zeby zobaczyc co z nia robia w drugim koncu sali. Potem musialam na glos odczytac opaski na raczke i nozke czy wszystkie dane sie zgadzaja i wtedy dowiedzialam sie, o ktorej Zuza przyszla na swiat (zegar scienny w sali pokazywal jakas abstrakcyjna godzine). Szyli mnie w nieskonczonosc a w tym czasie Mala byla juz z Tata na oddziale noworodkowym. Po przewiezieniu mnie do sali spedzilismy razem czas do 4.30 niestety bez dziecka bo chudzina musiala zostac pod cieplarka. Ale kiedy Tata odwiedzil przyszedl nastepnego (wlasciwie tego samego) dnia juz lezalysmy w lozku razem. Oczywiscie nie zasnelam tej nocy kiedy Zuza przyszla na swiat, nie spalam rowniez nastepnej, mimo, ze nie mialam jej przy sobie - emocje byly tak duze, ze nie dalam rady. Teraz zastanawiam sie jak to mozliwe, ze nie spalam i nie jadlam 2,5 doby - wtedy nawet tego nie poczulam... cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Na drugi dzien kiedy mi Ja przywiezli i polozyli obok, taka zawienieta mala i cieplutka pomyslalam, ze nie przypuszczalam, ze noworodki sa az takie malutkie. Przez chwile troche sie balam ale zaczelam sie przygladac, zobaczylam ta sympatyczna buzie i oczka i juz nie chcialam jej oddac spowrotem! Potem juz wiecie jak bylo. Nie moglam nic napisac bo ryczalam jak bobr. Opisujac to wszystko tez chcialam zawrzec jak najmniej osobistych emocji zeby moc cokolwiek przekazac w miare zrownowazony sposob. Mimo tego znowu rycze... Wydaje mi sie, ze mamy juz Zuze tak dlugo - a to dopiero 16 dzien... a jej przyjscie na swiat dzis wydaje mi sie takie odlegle i nierealne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szalla juz pewnie w ramionach malzonka :) Pszczola - z trojka maluchow takze nie wybralabym sie w podroz bez wygod. Ale z podroslakami w wieku 8-10 lat - czemu nie ;) jesli wczoraj czulam sie kiepsko, dzis powinnam wlasciwie nie zyc. Franek obejrzal wczoraj fragment nowego bonda na dvd (wydawalo mi sie, ze bond to film akcji ale pozbawiony scen okrucienstwa i pomimo, ze ewakuowalam go z pokoju w trakcie pierwszej brutalnej sceny, wrazenie niestety pozostalo. Maly darl sie w nieboglosy krzyczac, ze chce ogladac film z nami i usypianie go w jego pokoju zajelo mi rowne trzy godziny. Usnal wreszcie okolo polnocy, a ja z nim. Od pierwszej do siodmej rano szesc razy budzil sie z placzem i prawie cala noc wiercil sie i pokrzykiwal. Oprocz godziny przespanej razem z nim od polnocy do pierwszej rano udalo mi sie jeszcze przespac czas od siodmej do osmej - lacznie dwie godziny. Nie pytajcie jak sie dzis czuje. Splodzilam ten wpis rano i do tej pory nie wyslalam. Zrobie to teraz, bo i tak nic sensownego z siebie dzis nei wykrzesze. Sciskam, Kuk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu! Wyslalam przed chwila moje poranne narzekania i dopiero teraz zobaczylam twoj wpis z opisem porodu! :) Bardzo wzruszajacy i piekny. Kochana przeczytam go raz jeszcze jutro, bedac w lepszej formie fizycznej i psychicznej i napisze nieco wiecej. Na razie tylko dziekuje! :):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny Kochane ❤️ Jestem i mam sie calkiem dobrze ,nie liczac zmeczenia i jakiegos ogolnego znuzenia,nadmienię ze pada u nas od tygodnia :( Male wewnatrz wije sie niemiłosiernie a Jaga tez nie pozostaje dłuzna także ,jest zabawnie .Wziełam chwilowy rozwód z kompem z tąd(czy ztąd :O ) moja absencja . Jutro mam kontrole u lekarza i może ,mieszkaniec sie ujawni ale powiem Wam ,ze tym razem jest mi to wielce obojetne,sama zdziwiłam sie swoim podejsciem ale faktycznie nie mam żadnych preferencji co do płci ;) Własnie nadrabiam zaległosci w czytaniu,takze odniosę sie następnym razem . Dużo zdrówka i słonka dla Was ❤️❤️❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość logosm
Witam, Karenko mocno trzymam kciuki-i jest przykro , że nie mogę pomoc. Man nadzieje, że Twoje wyniki będą dobre. Pszczółko- Stasiu od zeszłłorocznych wakacji załątwia się na nocnik, ale w nocy do dziś zakłądam mu pampersa. Elffiku- mam nadzieje, że maluszek szybko wyjdzie ze szpitala. Wodny Piskulcu- bardzo wzruszająca historia, i masz racje niesamowite jest to , że potrafimy w ten czas nie jesc i nie spać bardzo długo. Mam nadzieje, że jak bede w Krakowie to poznam Zuze :) Shalla- to good luck !!!! i koniecznie wpadaj na kafe .!!!!!!!! Kuk- a może Franiowi coś dolega, że tak spać nie może, a może w dzień ma nadmiar emocji. A może wynieś się z sypailni do innego pokoju i się wyśpij- przecież długo tak nie pociągniesz, ciąża zaawansowana, nieprzespane noce i kochani szefowie . A tera Singapur- było to jak Michał miał 3 latka-oczywiście podróż służbowa- pracowałąm tam na zlecienie dużego lotniczego przewożnika, a moje chlopaki pojechały ze mną. Dla mnie to kraj ideał pod pewnymi względami, uporządkowany, czysty, ale kolorowy. Tam Prezydent spotyka się z ludzmi ich słucha w parku- nie ma jakieś ogromnej ochorny. Ludzie wychodzą na ulice i nie boją się rozboju, napadu itp, dziecko samo chodziło na plac zabaw koło bloku i było na nim bezpieczneI to jest super. Ale co mi się nie podobało to duże różnice w edukacji, podział rasowy ludzi, no i jedzenie na dł€ższą mete- dla mnie za ostre, i co najważniejsze stosunek do kobiet- jak się tam mieszka dopiero można to zaobserwować- to mąż rządzi, a żona ma go słuchać- dochodziło do śmiesznych sytuacji jak to panowie nie mogli zrozumieć mojego stostunku do równouprawnienia. Jak byłąm to była wiosna i lato i dla mnie to było za gorąco. Co ciewawe bardzo często padały deszcze i to pozwalao jakoś przetrwać. Życ bym tam jednak nie chciała ale jako wyprawa wakacyjna - super. Ale podobne marzenia chce pojechać na wycieczkę dookoła świata, ale nie na jakaś ekskluzywną wyprawę ale taka żeby dobrze poznać ludzi - poczuć jak oni zyją, co jest ważne dla nich - i kiedyś jak chlopcy dorosną to się w taką podróż z jednym dolarem w kieszeni wybiorę. pozdrawiam ulka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynia! Witaj! Dobrze, ze sie odzywasz, bo Twoje milczenie napedzilo mi juz niezlego stracha... Moze to jakas ogolna tendencja, ze drugie dziecko jest w brzuchu bardziej ruchliwe? ;) Ja czuje sie momentami naprawde \"skopana\" :p Wczoraj od 21.30 usilowalam uspic Franka i mala kopala tak silnie, ze od czasu do czasu mimowolnie pokrzykiwalam To niesamowite, ale ona kopie tak, jakby boksowala worek treningowy ;) Nie ma to nic wspolnego z leniwym przeciaganiem sie Frania, podczas ktorego brzuch wyraznie, ale jednak lagodnie falowal sobie we wszystkie strony. Franek najwyrazniej wyczul wczoraj, ze bardzo zalezy mi na jego snie, bo usnal w koncu o ...pierwszej nad ranem! To chyba jego nowy negatywny rekord:p Psikulcu - jak sie udal pierwszy spacer?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Logosm - z tego co piszesz, to musialo byc fantastyczne dla Singapurczykow, ze motorem calej wyprawy bylas Ty - kobieta pracujaca, a maz i synowie podrozowali z Toba dla przyjemnosci ;) Widzialam ostatnio w telewizji polonijnej fantastyczny film o Wilnie - nakrecony przez dziewczyne Litwinke studiujaca w Polsce. Takie \"Moje Wilno\" zupelnie inne od tego, ktore pokazuja przewodniki turystyczne. Cos wspanialego! Mam nadzieje, ze dzieki nowej pracy bedziesz miala szanse czesto tam bywac i poznasz to miasto dobrze. Ja jestem pod ogromnym wrazeniem :) Z ta podroza z jednym dolarem w kieszeni to chyba jednak przesada - daleko bys nie zajechala - ale cos w tym jest. Czytam wlasnie taka mini ksiazeczke Kapuscinskiego opublikowana we Wloszech ostatnio. Nazywa sie \"Obcy\" i jest to wlasciwie zbiorek felietonow i wykladow opublikowanych i wygloszonych przez niego na temat definicji \"obcego\" w kulturze europejskiej i poza nia. To bardzo sensowna i dojrzala ksiazeczka - dobrze wyjasniajaca podejscie Kapuscinskiego do drugiego czlowieka, zawodu reportera i... sensu podrozy wlasnie. Wiem, ze zeby przezyc zycie tak jak on nalezaloby wyzec sie (tak jak on) radosci posiadania rodziny i poswiecic calkowicie pracy. Nie zrobie tego oczywiscie nigdy, ale jego podejscie do podrozy, ktorej celem jest poznanie drugiego czlowieka, (ktory z jednej strony jest taki sam jak my -a wiec nam bliski, a czesciowo bardzo sie od nas rozni -wiec mozemy sie od niego czegos nauczyc) wydaje mi sie naprawde czyms wspanialym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Dynia! Jak dobrze, ze sie odezwalas! Logosm, Twoja nastepna wizyta w Krakowie nie moze odbyc sie bez naszego spotkania. Do tego moze jeszcze bedzie Karenka wiec licze na prawdziwy sabat. Kuk, spacery byly juz trzy, bo wczoraj mimo sredniej pogody wylazlam na godzinke pojezdzic wozkiem. Dzisiaj tez sie wybieram. Opracowalam taka technike, ze wychodze dosyc pozno zeby wrocic po 17-tej kiedy Moj wraca z pracy i moze zejsc na dol zeby wniesc wozek po schodkach na parter. Moze skusisz sie na dwa dni urlopu zeby odpoczac i odespac zaleglosci? Naprawde jestes bardzo dzielna pracujac i zmagajac sie z codziennoscia w tak zaawansowanej ciazy! Co do ruchow to Zuza dala znac o sobie dopiero w 23 tygodniu ale potem za to nie przestawala sie ruszac. Pod sam koniec tez stekalam i pokrzykiwalam zwlaszcza kiedy juz (w 34 tyg.) odwrocila sie glowa w dol i wsadzala mi nogi pod zebra. Moj brzuch nie falowal - on wygladal jakby w srodku szalala bestia... Wczraj pierwszy raz od urodzenia Malej bylam w naszej osiedlowej bibliotece wymienic ksiazki - pozyczylam polecana "Blondynke..." Pawlikowskiej. Zobaczymy jak mi sie spodoba bo na codzien nie czytam tego typu literatury. Pozdrawiam Was mocno!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, ja wlasnie podczas ostatniej wizyty w Polsce zakupilam \"w dzungli zycia\" Pawlikowskiej i zaluje jak cholera, bo zamiast tego moglam kupic cos dobrego... Ksiazki nie skonczylam... Mysle ze sto razy wole przekazy Kapuscinskiego :) Aha, nareszcie opisalas nam przyjscie Zuzki na swiat! To niesamowite jak to sie wszystko szybko stalo :) Kuk, ja tez nieustannie podziwiam Cie w duchu, jestes niebywale silna kobieta, ja mysle ze gdybym sypiala tyle co ty, bylabym tak nieznosna (zmeczenie powoduje ze odechciewa mi sie zyc i obrzydzam zycie innym), ze moi chlopcy chyba wyniesli by sie ode mnie gdzie pieprz rosnie Dynia, odezwij sie po wizycie :) dobregp dnia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko - znam ten bol - kupisz jakas nietrafiona ksiazke, okupuje ona cenne miejsce w walizce, taskasz ja do domu z wysilkiem, a potem odkrywasz, ze nie warto bylo... Dobre polskie ksiazki naprawde sa tu dla mnie duzo wiecej warte niz w Polsce :) Psikulcu - no, to mozna powiedziec, ze Zuza jest juz weteranka spacerowa! :) Czy w Krakowie, tak jak w Turnie ludzie zatrzymuja sie co chwila przy wozku z noworodkiem? Pamietam, ze we Wloszech najpierw troche mnie to denerwowalo, a potem tak przywyklam, ze gdy pojechalam do Warszawy myslalam, ze cos jest z nami nie tak, bo pies ze zlamana noga nie pochylal sie, by zajrzec do wozka ;) Dziewczyny - nei podziwiajcie nie, bo nei ma za co. Ja sama, majac wybor najchetniej siedzialabym juz w domu na zwolnieniu lekarskim, tyle, ze tutejsze realia mi na to nie pozwalaja... Ostatnio jest tu z praca coraz gorzej i wiem, ze musze cenic to co mam. Przed chwila doslownie, w czasie lunchu poznalam kolejna Polke zyjaca tu (od ponad 10 lat). BArdzo mila dziewczyna, ktora niestety niedawno rozwiodla sie z mezem. Do Polski nie ma juz po co wracac, bo cale dorosle zycie przezyla tutaj i teraz, cala energie skupia wlasnie na utrzymaniu pracyw redakcji jakiegos wydawnictwa, z ktorego od zeszlego roku zwolniono juz 11 z 20 pracownikow... Co chwile zreszta slysze, ze ktos traci tu prace - czesto doslownie z dnia na dzien. Nie mowi sie oficjalnie o kryzysie, ba... mowa raczej o ogolnym wzroscie gospodarczym e UE, ale w Turynie jakos tego nie widac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale tu pusto ostatnio. Psikulec – dzięki za opis. Ale Ci mała Zu sprawiła niespodziankę tak szybko wybierając się na świat. Czekam na Twoje wrażenia odnośnie książki Pawlikowskiej. Mam podobne zdanie odnośnie odwiedzania takich krajów jak Indie. Właśnie z takich m.in. powodów ciężko przeżyłam wyjazd do Chin. Z takich też powodów nie potrafię zachwycać się zabytkami: kościołami, dworkami, zameczkami. One powstały na krzywdzie ludzkiej i wyrosły dzięki niesprawiedliwości klasowej. Lubię za to podziwiać to, co stworzyła przyroda. Kuk – niestety, skoro cała produkcja przenosi się do Chin, my europejczycy (???) zaczniemy powoli to odczuwać. Z jednej strony tanie produkty, z drugiej – brak pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość logosm
Witam, Fisa,ja mysle, że wszystko co zostalo wzniesione przez człowieka i ma ponad 2 wieki - zostało wzniesione, okupione życiem wielu ludzi i to jest bardzo smutne. Ja dziś nie ma nic powera- nawet kawa na nogi mnie nie postawiła . Muszę coś zrobić a nic, ale to nic kompletnie mi się nie chce.:) może to wpływ pogody- szaroburo i zimno jak dla mnie :) Dynia - jak tam wizyta u lekarza, a może już wiadomo kto z brzuszka puka ? na koniec opowiem Wam historyjke : dziś rano przyszła do nas jakaś pani na masaż Staś do pani: mam pytanie...po co pani do nas przyszla ? Pani bo mnie bolą plecy i chce się odchudzić Staś do pani oj to starszne- zaraz bedziesz krzyczeć Pani do Satsia a dlaczego bede krzyczeć Staś do Pani wiem to- bo kazda taka Pani krzyczy i spac dzieciom nie daje na tym zakończe no i tak sobie mysle , że Pani prze masażem odchudzającym miala stres jak taki maluszek powiedział jej ze bedzie bolało pozdarwiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Logosm, dialog swietny! Zwlaszcza reporterskie "mam pytanie, po co Pani do nas przyszla" - Stas jest bombowy. Wpadne pozniej bo Zuza ma jakies marudzace przedpoludnie. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Logosm - Stas na Prezydenta! :) Uwielbiam te jego teksty! I dzialaja na mnie lepiej niz kawa! :):):):) Fisa - co do przenoszenia calej produkcji do Chin - ja od wielu lat prowadze z tym moja mala prywatna wojne... Staram sie (i moj maz takze) nie kupowac produktow \"made in China\". Slowo. Nie jest to wcale latwe, bo jak slusznie zauwazylas wiekszosc rzeczy jest tam produkowana, a poza tym - ceny kusza. No, ale uprawiamy te polityke z powodzeniem od paru lat i musze powiedziec, ze wychodzi nam ona na zdrowie. (Kupujemy drozej, ale rzadziej i rzeczy lepszej jakosci) Podobnie postepujemy z jedzeniem. Staramy sie kupowac rzeczy wyprodukowane lokalnie - czytamy skad pochodzi ser, owoce, mieso, etc. i kupujemy to, co oferuja lokalni producenci. Nie wynika to wcale z faktu, ze jestesmy zaangazowani w ruch antyglobalistyczny ;) Po prostu popieramy malych producentow, ktorzy probuja przebic sie na rynku z ich produktami, wierzac tez, ze jablko, ktore wyroslo na wzgorzach, ktore widac z naszej ulicy przebylo krotka droge na nasz stol, jest wiec mniej nafaszerowane konserwantami niz to, ktore przylecialo z Izraela. A teraz podziele sie z Wami dobra nowina ;) Pamietacie moje klopoty z przedszkolem dla Frania? Dwa dni temu dostalismy telefon z informacja, ze w jednym z przedszkoli, w ktorym probowalismy jest dla niego miejsce. Odpowiedz musimy dac w poniedzialek, wiec dzis rano poszlismy zapytac jeszcze w drugim przedszkolu - tym najblizej domu. Wyobrazcie sobie, ze po wykonaniu kilku telefonow siostra (przedszkole ma swiecki personel ale zarzadzane jest przez siostry zakonne) powiedziala nam, ze wlasnie zwolnilo sie jedno miejce tak, ze moze przyjac Frania poza kolejnoscia :) Ciesze sie bardzo, bo przedszkole cieszy sie bardzo dobra opinia (obchodzilo wlasnie 151 rocznice powstania!) i jest doslownie o cztery minuty spacerem od nas. Obejrzelismy je sobie dokladnie dzisiaj - stylem przypomina mi bardzo moje wlasne przedszkole ;) i spodobalo nam sie obojgu. Jest dosc skromnie, ale bardzo czysto i kolorowo, zabawki wydaja mi sie dobrane do wieku dzieci, a wychowawczynie na pierwszy rzut oka sympatyczne. Dzieci przebywaja sporo na dworze, a na ogromnym tarasie otoczonym zielenia w lecie rozstawia sie ...plastikowe baseny z woda, w ktorych dzieciaki chlapia sie do woli. Mysle, ze zdecydujemy sie na to przedszkole, zwlaszcza, ze sadzac z listy dzieci Franio ma szanse spotkac w nim takze dwoje sposrod swoich najlepszych przyjaciol ze zlobka;) Ufff!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość logosm
Kuk, a dlaczego chcesz oddać Frania do przedszkola ?, my postanowiliśmy, że Satchu pojdzie od przyszlego roku szkolengo, zwłąszcza ze i tak bedziecie musieli mieć nianie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Postanowilismy w ten sposob, bo ja naprawde wierze, ze dobre przedszkole, to dobre rozwiazanie - mysle, ze Franek powinien miec kolegow w swoim wieku i uczyc sie zyc w grupie. Tym razem pojdzie do przedszkola tylko na pol dnia - Bede go tam zaprowadzac na 9 rano, a Agnieszka odbierac go bedzie zaraz po podwieczorku, tj. ok. 3 po poludniu. Oczywiscie nie zarzekam sie, ze jesli bedzie tam nieszczesliwy, nie zabiore go i nie zostawie w domu na kolejny rok, ale mysle, ze tym razem pojdzie lepiej. Franek wspomina czesto dzieci i zabawki ze zlobka, a takze dwie wychowawczynie, ktore lubil i to pozwala mi myslec, ze niekoniecznie musi zareagowac zle na nowe przedszkole. Ostatnio dowiedzialam sie przypadkiem (od mamy spotkanej na ulicy), ze z tego samego zlobka rodzice wypisali ostatnio kolejne dzieci ize zostala ich wlasciwie garstka. Mialam niezly zgryz, bo spotkana mama dopytywala sie o motyw wypisania Franiami mowiac jednoczesnie, ze zapytane o Frania wychowawczynie odpowiadaja, ze zabralam go, bo jestem w domu i sama sie nim opiekuje... Wiem, ze w zlobku boja sie, ze powiem o nich cos zlego (nie mam absolutnie takiego zamiaru) , ale z drugiej strony - wkurzaja mnie takie naciagane wersje wydarzen. Nie potwierdzilam i nie zaprzeczylam tej wersji - powiedzialam po prostu, ze Franio jest teraz z niania, ktora bedzie sie zajmowac takze jego siostra...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, przepraszam, ze znowu walkuje ten temat ale czy Caramella ma juz oficjalne imie? Pamietam, ze tez zastanawialas sie nad Matylda? A moze zdecydowaliscie sie czekac do narodzin malenstwa, wiem ze czasem wlasciwe imie przychodzi do glowy jak zobaczy sie swiezo narodzone dziecie. Mi osobiscie bardzo spieszylo sie z nadaniem imienia zeby moc jak najwczesniej sie do niego przyzwyczaic - zwlaszcza, ze do zadnego zenskiego imienia nie bylam przekonana. Oczwiscie teraz wydaje mi sie, ze dokonalismy najwlasciwszego wyboru :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×