Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Mam nadzieje, ze Karenka nie straci tam do reszty zdrowia i nerwow, tak potrzebnych jej w pologu... Z tego co wiem, po cesarce trzymaja tu od 5 dni do tygodnia... (przynajmniej tak jest w szpitalu, w ktorym rodzilam). Wiem, ze walcza z mezem o to, by znalezc natychmiast odpowiedzialnego za blad w podaniu lekow i ze lekarka prowadzaca oddzial zwodzi ich jak moze. Ja moge chyba tylko dodac, ze rozumiem ja jak nikt inny, zwlaszcza, ze wciaz walcze z podobnym balaganem, niekompetencja i wzajemnym "kryciem plecow" w sprawie Franiowej operacji. Zadzwonie do niej dzis po poludniu, pozdrowie od Was i dam znac co i jak. Sprobuje popytac wsrod znajomych po prawnika znajacego sie na tego typu sprawach, ale mam wrazenie, ze ta "dzialka" jest we Wloszech kompletnie nie znana! kuk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ile to już dni minęło? Kuk, masz wieści, jak Karen ka się czuje? Jak Zosia? Dziewczyny, dziś Anastazja pobiła samą siebie. Rano otrzymałam do łożka zaproszenie na śniadanie ( na piśmie! ). Schodzę i.... co zobaczyłam, to Wam nie napiszę. Zaraz wyślę Wam na skrzynki. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny a nie lepiej jakbysmcie przeszly sobie na forum prywatne?? gdzie jest haslo i wstep macie TYLKO WY?? zadnych POMARAŃCZEK?? ja jestem mama z pazdziernika 2009 i my wlasnie tak zrobilysmy FORUM PRYWATNE ze zdjeciami i wszystkimi takimi bajerami. dobrze radze wam :) i pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bbeettiixx - dzięki za radę :) Ale nie wiem czy warto, bo gdybyśmy były na prywatnym forum nigdy nie poznałybyśmy Psikulca i Marji pewnie też by nie dołączyła :) Szkoda by było. A tak, może zawsze ktoś fajny jeszcze sie przyłączy? Ale może inne dziewczyny się wypowiedzą. Co sądzicie? P.S. Już poszło na skrzynki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bbeettiixx - dzięki za radę :) Ale nie wiem czy warto, bo gdybyśmy były na prywatnym forum nigdy nie poznałybyśmy Psikulca i Marji pewnie też by nie dołączyła :) Szkoda by było. A tak, może zawsze ktoś fajny jeszcze sie przyłączy? Ale może inne dziewczyny się wypowiedzą. Co sądzicie? P.S. Już poszło na skrzynki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tylko podsunelam pomysl .my takie forum prywatne mamy juz rok czasu .wczesniej pisalysmy na cafe ,ale dobijaly nas te wstretne POMARANCZKI a tak na forum przynajmniej i zdjecia dodajemy i sowaczki i wogole.. a zawsze jak ktos chce NOWY pisac z wami to np moze ktoras z was podac adres emailowy i zawsze mozna sobie przeslac adres fotum :) a sprobowac zawsze mozna. ale to juz jak chcecie :) buziaki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej dziewczyny! jestesmy juz w domu. Dotralismy dzis ok 13 i Zosia od tego czasu spi a Olek nie moze sie doczekac kiedy otworzy oczy :) Okazuje sie ze Zosia urodzila sie jednak o 11.15. Wazyla 3210 i miala 47 cm dl, wiec jest drobiniutka. Duzo spi i je. Dzieki za wszystkie mile slowa. Co do tego zajscia z lekami to nie podjelam decyzji. Jak juz dojde do siebie to napisze wiecej. Moze wieczorem podesle jakies zdjecia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karenko, o tak! zdjecia dzisiaj wieczorem, koniecznie! Czekaj, a Olek byl w szpitalu? Ja sie zawsze zastanawiam jak to jest jak starsze dziecko nie moze z jakichs wzgledow powitac brata czy siostry juz w szpitalu, tylko dopiero w domu. Jak sie czujesz teraz? I jak sie miewa malenka Zosia? Bbeettiixx, mysle ze pomysl jest fajny, ale chyba do nas nie pasuje :) Tez zdarzaly nam sie male pomaranczowe ataki, ale nie bylo wiekszych afer z tym zwiazanych.... Nie dawalysmy sie za bardzo wciagac w bezsensowne dyskusje :) I oby tak dalej! Shalla, ale Ty to masz core skarb! Dziewczyno! Taka obsluga! Cos pieknego. No i zdjecia z bratem i Toba pokazuja Anastazje jako esensje czulosci. Sa przepiekne. Ufff, wrocilismy wlasnie z wycieczki po okolicznych gorkach i dochodze do siebie, bo oczywiscie jestem koloru zielonego na razie :) Czy ja sie juz chwalilam, ze poznalam kolejna Polke? Dziewczyny, dzieki mojej znajomej starszej pani pochodzenia polskiego poznalam osobe tak mila, urocza i fajna, ze od razu mialam poczucie jakbysmy sie znaly od zawsze i na zawsze. Takze teraz moge powiedziec ze mam dwie wspaniale polskie kolezanki, moja M i te nowa A. W dodatku A jest zaawansowanej ciazy - fajnie ze ona tez bedzie mama :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karen ko - wypoczywaj, wyleguj się, pozwól obsługiwać i wyręczać - a będziesz mieć więcej czasu na nasze forum ( ha ha ha, ale jestem, co? ) Zdjęcia śliczne. A co, powtózę się - Zosia jest przeurocza! Psikulcu mnie też wzruszają noworodki. Choć nie wiem czy z typowego powodu. Bo nie dlatego że są słodkie, bo ja ciumkać nad nikim nie potrafię, gugać i wydawać tych dziwnych dźwięków, seplenić i bełkotać. Wzrusza mnie ich bezradność, nieporadność, niewinność i całkowita zależność od kogoś. To takie.... wyjątkowe. Pojawiają się nie świecie nie z własnej woli, i przez długie lata są całkowicie zależne od czyjejś złej lub dobrej woli. Ta ich bezbronnosc, ufnosc i nieswiaomosc....jaki ten swiat jest... to mnie wzrusza. Myszko, tak Anastazja potrafi byc wspaniala...ale jak nikt na swiecie dba o równowage w przyrodzie :D A to oznacza, ze po kazdym akcie wspaniałosci serwuje nam cos dla przeciwwagi... A z rzeczy skrajnie przyziemnych... znów dostalismy informacje ze szkoly, ze w klasie pojawił sie przypadek wszawicy :( ech..... znów blady strach padl na mnie. Tym razem jednak Nastusia sama mnie poinformowala u kogo widziala na wlosach łazace robaki ( jak to ujela ), wiec przynajmnie wie od kogo trzymac sie z daleka. A z drugiej strony jakie to przykre dla tamtego dziecka. Przeciez to nie jego wina osobista, ze ma wszy. Rodzicom nalezaloby sie powiedziec do sluchu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karenko! Mialam kilka dni przerwy w odbiorze -kolejny atak wirusow plus wyjazd na weekend - wiec dopiero teraz wyraze swoj zachwyt :):):) Zosia jest sliczna, a Ty z nia w ranionach moglabys pozowac do rzezby "Macierzynstwo" . Jakos tak od razu stanely mi przed oczami obrazy "malopolskie" typu Wyspianski i Boznanska. Pamietacie? Za naszych czasow pelno ich reprodukcji, a teraz jakos przestaly byc modne. Szkoda, bo naprawde piekne. Olek z Zosia i Nastka z Maxem to natomiast material na fotoreportaz o stosunkach miedzy rodzenstwem. Pokaze te zdjecia mojej tesciowej, ktora uwaza, ze dzieci musza byc o mlodsze rodzenstwo zazdrosne z definicji i robi wszystko by to wlasnie uczucie podsycac w moich dzieciach ;). A jak Wam idzie (pytanie do Shalli i Karenki) z organizacyjnego punktu widzenia? Macie juz ustalony plan zajec na 24 godziny, czy czekacie az wszystko samo sie ustabilizuje? Pamietam, ze z Frankiem szlam calkiem na zywiol i bedac zwolenniczka karmienia na zadanie calkowicie podporzadkowalam sie jego rytmowi, a wlasciwie jego brakowi rytmu;) Z Ania postepowalam juz nieco madrzej - staralam sie trzymac wskazowek z "Jezyka niemowlat" i pomoglam Ani ustalic godziny posilkow, przeciagajac z lekka przerwy pomiedzy karmieniami tak, by miala czas strawic i "odespac" poprzedni posilek. Z Jasiem sprawa uregulowala sie wlasciwie sama i mysle, ze w duzej mierze jest to zasluga faktu, ze moj spokoj udzielal sie malemu Jasiowi, ktory z calym zaufaniem zdal sie na ustalony z gory porzadek. Bbeettiixx witaj! Probowalysmy juz kiedys przeniesc nasza dyskusje na forum prywatne - pamietacie? Dynia rozpoczela watek "z bajerami", ale jakos nie bardzo dlugo to trwalo... Byl tez czas, kiedy maz Pati stworzyl nam bardzo fajna stronke z miejscem na zdjecia, chat-em, etc. I co? Caly wysilek poszedl na marne, bo foruum Kaffeteryjne jednak przewazylo! Znaczy - cos musi w nim byc! :););) Mysle, ze dziewczyny maja racje - fajne jest nie tylko to, ze pozostajemy to dobrowolnie od tak dlugo, ale tez w tym, ze kazda sensowna osoba, ktora ma ochote do nas dolaczyc, jest tu milo widziana. Ja np. bardzo cenie sobie fakt, ze dzieki forum poznalam dziewczyny nie tylko z innej grupy wiekowej (by nie powiedziec pokolenia ;);):p ale tez z innych okolic geograficznych, srodowisk, etc. Bardzo cenie sobie zarowno te roznorodnosc i szerokie spektrum jak i fakt, ze kazdy moze powiedziec to co mysli, bez narazania sie na wysluchiwanie moralow ;):D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karenko! Mialam kilka dni przerwy w odbiorze -kolejny atak wirusow plus wyjazd na weekend - wiec dopiero teraz wyraze swoj zachwyt :):):) Zosia jest sliczna, a Ty z nia w ranionach moglabys pozowac do rzezby "Macierzynstwo" . Jakos tak od razu stanely mi przed oczami obrazy "malopolskie" typu Wyspianski i Boznanska. Pamietacie? Za naszych czasow pelno ich reprodukcji, a teraz jakos przestaly byc modne. Szkoda, bo naprawde piekne. Olek z Zosia i Nastka z Maxem to natomiast material na fotoreportaz o stosunkach miedzy rodzenstwem. Pokaze te zdjecia mojej tesciowej, ktora uwaza, ze dzieci musza byc o mlodsze rodzenstwo zazdrosne z definicji i robi wszystko by to wlasnie uczucie podsycac w moich dzieciach ;). A jak Wam idzie (pytanie do Shalli i Karenki) z organizacyjnego punktu widzenia? Macie juz ustalony plan zajec na 24 godziny, czy czekacie az wszystko samo sie ustabilizuje? Pamietam, ze z Frankiem szlam calkiem na zywiol i bedac zwolenniczka karmienia na zadanie calkowicie podporzadkowalam sie jego rytmowi, a wlasciwie jego brakowi rytmu;) Z Ania postepowalam juz nieco madrzej - staralam sie trzymac wskazowek z "Jezyka niemowlat" i pomoglam Ani ustalic godziny posilkow, przeciagajac z lekka przerwy pomiedzy karmieniami tak, by miala czas strawic i "odespac" poprzedni posilek. Z Jasiem sprawa uregulowala sie wlasciwie sama i mysle, ze w duzej mierze jest to zasluga faktu, ze moj spokoj udzielal sie malemu Jasiowi, ktory z calym zaufaniem zdal sie na ustalony z gory porzadek. Bbeettiixx witaj! Probowalysmy juz kiedys przeniesc nasza dyskusje na forum prywatne - pamietacie? Dynia rozpoczela watek "z bajerami", ale jakos nie bardzo dlugo to trwalo... Byl tez czas, kiedy maz Pati stworzyl nam bardzo fajna stronke z miejscem na zdjecia, chat-em, etc. I co? Caly wysilek poszedl na marne, bo foruum Kaffeteryjne jednak przewazylo! Znaczy - cos musi w nim byc! :););) Mysle, ze dziewczyny maja racje - fajne jest nie tylko to, ze pozostajemy to dobrowolnie od tak dlugo, ale tez w tym, ze kazda sensowna osoba, ktora ma ochote do nas dolaczyc, jest tu milo widziana. Ja np. bardzo cenie sobie fakt, ze dzieki forum poznalam dziewczyny nie tylko z innej grupy wiekowej (by nie powiedziec pokolenia ;);):p ale tez z innych okolic geograficznych, srodowisk, etc. Bardzo cenie sobie zarowno te roznorodnosc i szerokie spektrum jak i fakt, ze kazdy moze powiedziec to co mysli, bez narazania sie na wysluchiwanie moralow ;):D Shalla - u nas takze wszawica w szkole. Jak dotad Franek jakos sie uchowuje, ale kontroluje mu glowe bez ustanku... Ech! Jeszcze a propos Frania - wczoraj bylismy na pierwszej prawdziwej wywiadowce! Nie chcac wystraszyc dzieci ani rodzicow, nauczyciele uradzili, ze zamiast sklai 1-10 stopnie wystawiane beda w skali 5-9, przy czym 5 i 9 zarezerwowane zostaly wylacznie dla przypadkow desperackich i wybitnych. Franio zebral 8-mki ze wszystkich przedmiotow i bardzo pochlebne (opisowe) oceny z zachowania. Przyznaje, ze wchodzilam na spotkanie z nauczycielkami z kamieniem w zoladku. nie wiem czego dokladnie sie balam, ale chyba jakiegos mylnego zaszufladkowania Frania. Panie powiedzialy nam, ze Franek (najmlodszy w swojej klasie) jest pod wieloma wzgledami nad wiek rozwiniety. Z drugiej strony bywa bardziej niz inne dzieci dziecinny lub zmeczony i - co najwazniejsze - ze jest to rzecz najnormalniejsza w swiecie i brana przez nie pod uwage. Pochwalily go bardzo za umiejetnosc logicznego i abstrakcyjnego myslenia oraz skupienie z nakimi podchodzi do wszelkich zadan oraz za powazne traktowanie instytucji szkoly jako takiej. Ta ostatnia uwaga byla dla mnie mila niespodzianka, bo wlasnie o takie powazne podejscie do szkoly wciaz "bijemy" sie z Franiem w domu. Podsumowujac - pierwsza wywiadowka w naszym zyciu okazala sie wyjatkowo mila i dobrze nastroila nas na przyszlosc ;):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Barwo Franio! Doskonałe wieści! A ja napiszę w wolniejszej chwilce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk - organizacyja u Shallikowców = 0. Nul. Totalny chaos. Jestem na każdy gwizdek juniora. Ale tylko dzięki karmieniu na żądanie unormowała mi się laktacja i wreszcie jest tyle ile potrzeba. No, ciągle ciut za dużo, ale już lepiej niż było. Na razie nie mamy żadnych stałych pór, niczego nie robimy o tym samym czasie i toniemy w bałaganie organizacyjnym, jak przeciętny oddział ZUSu :) Czasami mam wrażenie, że zwariuję. Są chwile, gdy brakuje mi tylko ujadającego psa i dwóch wrzeszczących papug w klatce - i spokojnie możnaby mnie zakutać w biały kaftan. Ale jednak większość dnia ciągle upływa przyjemnie - Nastusia w szkole, junior śpi, a ja razem z nim. Bajeczka. Sajgon zaczyna się po południu. Kuk, jak Ty dajesz radę przy trójeczce, tego nie wiem, myślę, że stosujesz jakieś magiczne rytuały, zaklęcia, szamanskie tańce. Nie wnikam. Podziwiam. Proszę o receptę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, nie wiem czy już kiedyś nie pytałam, ale chyba nie. Ciekawi mnie w jakim języku rozmawiają ze sobą wasze dzieci? Mysho? Kuk? Nie przy wspólnej rodzinnej kolacji na przykład, ale kiedy są tylko we dwoje, w swoim pokoju, czy na podwórku. Czy wolą porozumiewać się po polsku, czy łatwiej im to przychodzi po francusku/włosku? Czy próbujecie na to wpływać, czy zostawiacie im w tym pelną swobodę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja zostawiam pelna swobode, choc kiedys probowalam wplywac. Jeszcze przed ostatnimi wakacjami w Polsce mialam wrazenie, ze rozmawiaja tylko po francusku.... i wtedy mialam pewne obawy... Nigdy nie zwracalam im uwagi ani nie mowilam : prosze mowic po polsku! Czasami tylko probowalam wtracac sie do rozmowy po polsku, bo takie wtrety w niektorych przypadkach potrafia "niechcacy" przestawic jezyk. Natomiast dzisiaj moje dzieci rozmawiaja miedzy soba raz po polsku a raz po francusku. Nie wiem od czego to zalezy, chyba glownie od kontekstu, ale nie zawsze. W kazdym razie panuje wzgledna rownowaga, wiec juz sie uspokoilam. U mnie jezyk polski ma silna pozycje, bo jestem caly dzien z dziecmi... Shalla, u Ciebie tez chyba powiniem miec mocna, bo oboje rodzice mowia po polsku, miedzy soba po polsku no i jeszcze sa dziadkowie. A moze jezyk angielski pojawia sie coraz czesciej w Waszym domu? Moim marzeniem jest znalezienie w najblizszej okolicy innych dzieci mowiacych po polsku, bo moje dzieci z kolegami i kolezankami bawia sie oczywiscie tylko po francusku i zastanawiam czy w ogole znaja ten jezyk z polskich podworek. Przez ponad 6 lat mi sie to nie udalo :) Dzieci M nie mowia, a z K nie iskrzylo wiec dzisiaj nawet nie wiem czy jej synek mowi, cale nadzieje pokladam w A, ktora rodzi niedlugo i deklaruje ze nie wyobraza sobie nie mowic do malej po polsku. Shalla, a jakie jest podejscie Anastazji do polskiego? W domu mowicie po polsku i to jest oczywiste czy..... trzeba o to troche walczyc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Walczyć? Myshko, William Wales nie toczył większych bitew w życiu! Anastazja nadal wszystko rozumie po polsku, bo my rozmawiamy w domu tylko po polsku między sobą, natomiast ona.... uparcie po angielsku. Walczę, ale po woli siła mnie opuszcza. Myślałam, że jak będę jej kazała powtarzać wszystko co powiedziała jeszcze raz, ale po polsku, to w końcu ją znudzi te repetowanie. Ale skąd! O ile na początku jeszcze się starała, tak teraz ma w nosie. Jak powiem, że nie będę jej słuchać dopóki mówi po angielsku, to rezygnuje po prostu :( Natomiast - o dziwo! - do Maxa zwraca się wyłącznie po polsku! Zdumiewa mnie to niezwykle. Nawet piosenki układa dla niego, kołysanki, stara się rymować - i to wszystko po polsku. A wystarczy, że odwróci głowę w moją stronę i .... koniec polskiego :( Faktem jest, że Anastazja nie ma żadnych koleżanek mówiących po polsku. To znaczy jest jedna i jeden kolega, ale widzą się tak rzadko, że można tego nie liczyć w ogóle. Nie wiem czy naciskać, czy nie naciskać? Kuk, a u Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesli moge, to powiem tak: nie naciskac, nie zmuszac, zostawic ja troche w spokoju, ale dac do zrozumienie ze dla Ciebie nie ma innej mozliwosci niz mowienie do niej po polsku i uparcie mowic do niej tylko po polsku. Odpowiadac po polsku na kazda jej angielska wypowiedz. Swego czasu zaczytywalam sie w forum "wielojezycznosc w rodzinie" i sporo polskich mam mialo w domu podobny "przypadek", i najczesciej po jakims czasie (zdarzalo sie i bardzo dlugim) wszystko wracalo do normy, polski odnajdywal nalezne sobie miejsce. I te dzieciaki dzisiaj juz same potwierdzaja, ze sa bardzo szczesliwe ze mowia dzis po polsku. Ona kiedys zrozumie, ze to jest cos szczegolnego, wspanialego, tylko jej wlasnego. Poza tym ona juz mowi do brata po polsku, czyli dla niej ten jezyk ma juz status bardzo specjalny! cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesli moge, to powiem tak: nie naciskac, nie zmuszac, zostawic ja troche w spokoju, ale uparcie mowic do niej tylko po polsku. Odpowiadac po polsku na kazda jej angielska wypowiedz. Swego czasu zaczytywalam sie w forum "wielojezycznosc w rodzinie" i sporo polskich mam mialo w domu podobny "przypadek", i najczesciej po jakims czasie (zdarzalo sie i bardzo dlugim) wszystko wracalo do normy, polski odnajdywal nalezne sobie miejsce. Ona kiedys zrozumie, ze to jest cos szczegolnego, wspanialego, tylko jej wlasnego. Poza tym ona juz mowi do brata po poslku, czyli dla niej tejn jezyk ma juz status bardzo specjalny! cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesli moge, to powiem tak: nie naciskac, nie zmuszac, zostawic ja troche w spokoju, ale uparcie mowic do niej tylko po polsku. Odpowiadac po polsku na kazda jej angielska wypowiedz. Swego czasu zaczytywalam sie w forum "wielojezycznosc w rodzinie" i sporo polskich mam mialo w domu podobny "przypadek", i najczesciej po jakims czasie (zdarzalo sie i bardzo dlugim) wszystko wracalo do normy, polski odnajdywal nalezne sobie miejsce. Ona kiedys zrozumie, ze to jest cos szczegolnego, wspanialego, tylko jej wlasnego. Poza tym ona juz mowi do brata po poslku, czyli dla niej tejn jezyk ma juz status bardzo specjalny! cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesli moge, to powiem tak: nie naciskac, nie zmuszac, zostawic ja troche w spokoju, ale uparcie mowic do niej tylko po polsku. Odpowiadac po polsku na kazda jej angielska wypowiedz. Swego czasu zaczytywalam sie w forum "wielojezycznosc w rodzinie" i sporo polskich mam mialo w domu podobny "przypadek", i najczesciej po jakims czasie (zdarzalo sie i bardzo dlugim) wszystko wracalo do normy, polski odnajdywal nalezne sobie miejsce. Ona kiedys zrozumie, ze to jest cos szczegolnego, wspanialego, tylko jej wlasnego. Poza tym ona juz mowi do brata po poslku, czyli dla niej tejn jezyk ma juz status bardzo specjalny! cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesli moge, to powiem tak: nie naciskac, nie zmuszac, zostawic ja troche w spokoju, ale uparcie mowic do niej tylko po polsku. Odpowiadac po polsku na kazda jej angielska wypowiedz. Swego czasu zaczytywalam sie w forum "wielojezycznosc w rodzinie" i sporo polskich mam mialo w domu podobny "przypadek", i najczesciej po jakims czasie (zdarzalo sie i bardzo dlugim) wszystko wracalo do normy, polski odnajdywal nalezne sobie miejsce. Ona kiedys zrozumie, ze to jest cos szczegolnego, wspanialego, tylko jej wlasnego. Poza tym ona juz mowi do brata po poslku, czyli dla niej tejn jezyk ma juz status bardzo specjalny! cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeden, dwa, trzy, cztery.... piec! o matko! przepraszam! najpierw nie zauwazylam ze na kafe mamy nowosc w postaci szyfru do odczytania, a potem nie potrafilam go odczytac! peirwszy raz w zyciu zdarzylo mi sie "dostac" szyfr tak pogiety ze niemozliwy do odszyfrowania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czesc dziewczyny. Wykaraskalam sie z paskudnej grypy z 39 st goraczka i wracam do zywych. Rozlozylo mnie kompletnie i chcialam uniknac antybiotyku, ale sie nie udalo. Najwazniejsze ze przechodzi. O ironio! Zostawilam Olka w domu na czas naszego przyjscia ze szpitala zeby mi nie przyniosl jakiejs choroby ktora moglby zarazic siostre a to ja przynioslam jakies paskudne grypsko ze szpitala. Zaczne od konca. U nas w tej chwili dominuje jezyk wloski. Spowodowane jest to tym ze Olek z trudem przestawia sie z jednego jezyka na drugi i kiedy bylismy w Polsce do tego stopnia przestawil sie na polski ze we wrzesniu po powrocie do Wloch nie potrafil wystartowac z wloskim. Mial z tym naprawde duzy problem. Oczywiscie wszystko doskonale rozumie, ale mial trudnosci z wyslawianiem sie do tego stopnia ze przychodzil z przedszkola z placzem ze nikt go nie rozumie. Dokladajac do tego stres zwiazany z nowa nauczycielka bylo tego troche za duzo. Dlatego przestawilam sie na wloski i przyznam ze Olek zrobil naprawde spore postepy przez te 4 miesiace we wloskim. A przyznam ze naprawde mial lekka obsesje na punkcie tego ze nikt go nie rozumie, bo nawet gdy probowalam poprawiac jego bledy w rozumowaniu a nie jezykowe uderzal w placz ze on nie umie mowic. Powolutku, powolutku zapanowal nad tym. Oczywiscie polski bardzo na tym ucierpial, ale z drugiej strony nie chcialam poglebiac jego stresu i stad przestawienie sie na wloski. Oczywiscie po polsku rozumie wszystko i nadal lubi jak do niego mowie po polsku, ale odpowiada po wlosku. Kuk sama peklabym z dumy gdybym o Olku na wywiadowce kiedys uslyszla tyle milch slow, wiec Twoja duma jest jak najbardziej uzasadniona. Brawo Franio! Jestem pod wrazeniem wnikliowsci oceny nauczycielek, bo zeby moc po 4 miesiacach nauki umiec powiedziec tak wiele na temat kazdego dziecka trzeba z pewnoscia podchodzic bardzo powaznie do swojej pracy. A poniewaz po wszystkich moich ostatnich doswiadczeniach mam watpliwosci co do tego czy ktos w tym kraju jeszcze pracuje z zaangazowaniem wiec tym bardziej jestem mile zaskoczona. Co do rytmu. W naszym rytmie-nie rytmie istnieje od pocztaku element najwazniejszy. Zosia spi w nocy! Budzi sie dwa razy do jedzenia ale potem zasypia bez zadnych problemow. W ciagu dnia tez zasypia bez zadnych dodatkowych zabiegow, po prostu wkladam ja do wozka, chwile lezy a potem zasypia. Ona w ogole bardzo duzo spi i stad niemoznosc wypracowania rytmu dziennego. Najwiekszy problem to mycie i przebieranie, bo kiedy sie juz budzi chce od razu jesc. Natychmiast!!! Jest placz jakiego swiat nie slyszal. Wiec jak w takiej sytuacji ja kapac? Moge probowac wybudzac ja godzine wczesniej... to bedzie chciala godzine wczesniej jesc ;) No i mamy problem zwiazany z jedzeniem a mianowicie trudno sie jej odbija po jedzeniu. Czasami trzeba ja klepac po pleckach nawet 30-40 min. Zaczynam miec kontuzje nadgarstka ;) Natomiast jesli nie odbije jej sie dobrze to potem jest niespokojna, ulewa a przed kazdym takim ulewaniem placze pare minut. Moze to mleko nie jest dobre, nie wiem. Jutro mamy wizyte u pediatry, zobaczymy co mi powie. W tej chwili pije mleko Humana dla alergikow i nie sadze zeby peditra chciala je zmienic bo Zosia ma bardzo sucha skore. Nie wiem czy to cos normalnego u noworodkow czy jakies objawy w kierunku alergii. Zobaczymy. Ogolnie rytm polega u nas na tym ze probuje sie wstrzelic z przebieraniem i skapymi zabiegami pielgnacyjnymi miedzy jedna drzemke a druga :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do wiezi miedzy rodzenstwem to Olek jest w siostrze zakochany... za bardzo. Dlaczego tak pisze? Bo caluje ja 30 razy na godzine a na proby delikatnego tlumaczenia ze sa chwile kiedy Zosi moze to przeszkadzac nie reaguje w ogole. Jest zachwycony tym ze jest Zosia, jest babcia, nie musi chodzic do przedszkola a nasza uwaga cala na nim sie skupia. Festa! Bo o ile wczesniej bez wyrzutow sumienia mowilam mu ze jestem zmeczona i czegos tam mi sie nie chce o tyle teraz 5 razy sie zastanowie nim cos takiego powiem, bo nie chce zeby moje odmowy, zmeczenie utozsamial z siostra. Po pierwszej naszej nocy poszedl sie przywitac i mowi tak: "Dzien dobry Zosiu, dziekuje ci ze bylas taka grzeczna w nocy i dalas mi sie wyspac" ;) Ostatnio mowi mi :" My to mamy fajnie ze mamy Zosie, bo ona jest cala nasza i tylko nasza a inni to sobie moga tylko popatrzec". Zmienie temat. Z gatunku absurdy szpitalne. Byalm tam 6 dni, ale moglabym ksiazke napisac. Na naszej sali byla jeszcze jedna dziewczyna ktora urodzila tak jak ja w srode. Niestety mialysmy tego pecha ze z braku miejsc nie lezalaysmy na porodowce tylko na oddziale ginekologicznym. Nie wiem co za sympatie i antypatie panuja miedzy tymi wszystkimi oddzialami, ale jest on traktowany troche po macoszemu przez polozne czy pielegniarki z polozniczego. Nie wspominajac o pediatrze ktory powinien byl sie pokazac u nas juz w dniu porodu a o pierwsza rozmowe udalo nam sie doprosic w piatek. Najzabawniejsze bylo to ze pediatra wmawiala nam, ze to niemozliwe zeby nikt sie u nas od srody nie pojawil! Podczas jednej z wizyt kiedy juz bylysmy chodzace pani ordynator naszego oddzialu zarzadzila "noworodki do slonca", w ramach pozbywania sie zoltego odcienia skory. Wiec sumiennie wystawialysmy dzieci do slonca az zobaczyla to pielegniarka od noworodkow i rozpetala sie burza! Pobiegla natychmiast po pediatre informujac go ze na ginekologii leza jakies dwie wariatki ktore smaza dzieci so slonca! Pan dr jakkolwiek byl bardzo zaskoczony naszym postepowaniem (my dopiero bylysmy zaskoczone i zdezorientowane kompletnie) wytlumaczyl nam bardzo spokojnie i rzeczowo dlaczego nie wolno tego robic. OK. Koniec z wystawianiem dzieci do slonca. Zostalysmy wypisanie ze szpitala w niedziele a juz we wtorek rano o 8 mielismy wizyte kontrolna w ambulatorium tego szpitala (to tak a propos oszczedzania kobiet swiezo w pologu). Oczywiscie wstawilismy sie na te wizyte o mroznym poranku. Od niedzieli do wtorku Zosia juz zupelnie pozbyla sie tego odcienia skory, ale w trakcie wizyty rozmawiamy rowniez o tym i co mi mowi pani pediatra? - Koniecznie wystawiac dziecko jak najwiecej do slonca! Juz sama nie wiem co sie w tym kraju bardziej przydaje- anielska cierpliwosc czy duze poczucie humoru? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jajks, Karen ko - chyba mogłabym w 90% podpisać się pod Twoim wpisem w niemal każdej kwestii, którą poszuszyłaś ( prócz szpitala ). Max śpi w nocy, budzi się 2 razy na jedzenie i od razu zasypia, czasem ciężko mu się odbija, okropnie zaczął ulewać z tej okazji. Lubi natomiast kąpiele, choć jego cierpliwość gdy jest głodny jest dokładnie taka jak Zosi. Musi być podane NATYCHMIAST :) Tyle, że mnie chyba łatwiej w tej kwestii, bo mam pod ręką ten jego bar mleczny. Proszę napisz o tym dlaczego i jak lekarz Wam tłumaczył, że nie wolno dziecka do słońca. Przyznam, że u nas też od razu mi to zalecono, celem wyzbycia się tej żółtaczki poporodowej. Tak więc nadal Maxa smażę, ale może nie powinnam? Oczywiście bez przesady i nie na otwartym pełnym słońcu ( no ale gdzie takie jest w Anglii??? ) Te przeganianie Was po lekarzach po porodzie to jakiś kolejny rozdział horroru! Mnie kazali leżeć martwym bykiem, wszystko podsuwali pod nos ( dosłownie, nie w przenośni ), w domu miałam już z 8 wizyt różnych położynych, pediatrów - żebym sama nie musiała dupska ruszać z wyra....A ja się dziwiłam, że te angielskie mamusie takie "wypasione". No nie dziwię się już :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na sekundke chociaz.... Karenko, ja pamietam ze jasiek kilka dni po urodzeniu mial bardzo sucha skore i zrzucil ja cala jak gad, tylko ze etapami, od czubkow palcow po czubek glowy, anigdy nie byl alergikierm.... Pamietam ze smarowalam go wtedy czyms delikatnym, ale ta skorza i tak musiala zejsc. Moze Zosia ma podobnie? A Olek jest po prostu swietny, brak mi slow podziwu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Własnie! Zapomniałam napisać - Max tez oblazł ze skóry. Prawie 3 tygodnie mu to zajeło. Jak waz. I Nastusia tez tak miala. I po dzis dzien nie ma zadnej alergii. Wiec mysle ze to dosc popularne i pewnie przytrafia sie wielu dzieciom. I jeszcze miałam napisać, ze Nastusia tez obcałowuje Maxa 30 razy na minute i mamy te same dylematy co Karen ka - jak tu reagowac. Tak wiec staramy sie nie interweniowac zbyt czesto. Trudno- Max musi przywyknac do trudnych ( ha ha ) warunków. Póki co nauczył sie spac przy wszelkich hałasach - z których najgorszym jest nasze żelazko. Co to za diabelskie dzwieki z siebie wydaje - to słowa tego nie opisza. Jakis obłakaniec je chyba zaprojektował. No, musze konczyc - klient u baru....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O dzieki dziewczyny, troche mnie uspokoily Wasze wpisy. Rzeczywiscie Zosia wyglada tak jakby miala zamiar zmienic skore ;) Olek nie mial tego w ogole, stad moje zdziwienie. Co do wystawiania do slonca, pediatra wytlumaczyl nam ze noworodki sa pozbawione termoregulacji i u nich rozgrzanie jakiejkolwiek czesci ciala po prostu prowadzi do przegrzania tejze. Organizm nie wyrownuje temperatur i nadmienrne przegrzanie np glowy jest dla nich niebezpieczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Karenko, Zuza nie miala problemow ze skora ale Olkowi zeszla cala, dlugo tez luszczyly mu sie stopki. U noworodkow to normalne, wystarczy natluszczac. Jezeli chodzi o odbijanie - czy probowalas innych pozycji ulatwiajacych pozbycie sie polknietego powietrza czy tylko klasycznie na ramieniu? Moze pomoze zmiana? Olek po jakims czasie zawsze podczas wieczornego karmienia zaczynal plakac i odmawial jedzenia choc byl ewidentnie glodny. Brzuszek, jak kamien. Dobrze, ze udalo mi sie szybko wpasc na to co sie dzieje. Polykal tyle powietrza, ze jedzenie sie nie miescilo a brzuszek twardy. Sadzalam go wtedy na kolanach z reka na jego zoladku i pochylalam sie do przodu. Odbijalo mu sie tak, ze prawie slychac bylo u sasiadow po czym zadowolony zjadal do konca. Moje osobiste zdanie na temat wystawiania do slonca jest takie: zalezy jakie slonce i na jak dlugo. Wszyscy pediatrzy z jakimi sie spotkalam twierdza, ze dzieci nie wystawia sie do slonca bo w cieniu promieniowanie jest na tyle silne, ze produkcja witaminy D jest odpowiednia, a co do bilirubiny to jezeli jest lekka zolaczka to dobrze odslonic firanki w domu. Ja zawsze w porach roku slonecznych uzywam dla dzieci kremow z wysokimi filtrami na kazdorazowe wyjscie z domu i szczyce sie tym, ze z wakacji po dwoch tygodniach plazowania przywoze dzieci mlynarza. Oczywiscie slysze potem jakie to te dzieci biedne, ze nie opalone... Mysh, przypominam sobie, ze pisalas juz dawno, ze u Was w domu rozmawiacie po wlosku i Jasiek (wtedy nie mialas jeszcze Poli) bedzie wlasciwie trojjezyczny. Jak w efekcie to wyszlo? Czy Jasiek ma jakis kontakt z wloskim? Czy potrafi poslugiwac sie tym jezykiem? A tak w ogole to Shalla i Karenko, odgrazalyscie sie strasznie ta inwazja zdjec i co, pytam grzecznie? Zmobilizujcie sie troszke, prosze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a co to jest to zelazko? ;) :):):) Ja pamietam jak malenka Pola spala w wozku w jadalnym, bo chcialam ja zawsze miec na oku tak jak wczesniej malenkiego Jaska, a Jasiek z Sarah biegali dookola stolu z dzikim krzykiem i Poli to w ogole nie przeszkadzalo, do tego ztopnia ze moja M podczas calej wizyty nie zobaczyla wtedy otwartych oczu Poli i byla rozczarowana. No ale juz okolo trzeciego miesiaca musialam zaczac ja ilozowac.... Psikulcu, Jasiek mowi i czyta i nawet niezle pisze po wlosku, ale ten jezyk z pewnoscia nie stoi na rowni z pozostalymi. Ja bym powiedziala ze Jasiek jest dwujezyczny z dobra znajomoscia wloskiego. A dla Poli to chyba bedzie po prostu jezyk obcy :) Niestety im wiecej ludzi zaczelam tu spotykac, tymbardziej francuski zaczal wypierac wloski w moich rozmowach z JP. Kiedy Jasiek byl maly nie mialam francuskich znajomych, przez caly dzien mowilam glownie po polsku (do Jaska i np. do M) i po wlosku (do Myszonia). Teraz mam ich juz troche i po takim paplaniu z Francuzkami po francusku, rowniez z Myszoniem automatycznie wlacza mi sie francuski, wloskie slowa potrzebuja wiecej czasu na odnalezienie ich w zakamarkach mozgu.... Dlatego Pola nie ma okazji obsluchania sie w takim stopniu jak Jasiek w jej wieku. Kurcze, czasami wystarczy tydzien wakacji we Wloszech, zebysmy wszysycy przestawili sie wloski!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×