Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość totalnieNIKT

smutno mi

Polecane posty

Gość totalnieNIKT

nie jestem złym człowiekiem

jestem tylko nadwrażliwy

i to jest powodem mojego wyobcowania jak i samotności

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Podaruj troche słońca:)

A czym przejawia sie ta nadwrazliwosc? Nie smutaj ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totalnieNIKT

tym, że dostrzegam chyba więcej niż inni
a może inni też to widzą, ale ignorują i nie przejmują się tym czego zmienić się nie da
a może ta moja "nadwrażliwość" to rodzaj czegoś co bardziej można określić mianem wyczulonej obserwacji, poziomem akceptacji
a może to taki delikatny autyzm
po prostu nie potrafię zaakceptować czy tez powielać pewne zachowania społeczne, które obserwuje 
lata spędzone w "samotności" chyba także wywołały u mnie taki dystans do ludzi, którzy niejednokrotnie mnie irytują

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mgoś

Jakiś taki umysł matematyczny masz wyczuwam. Za dużo kalkulujesz i gdybasz. Weź się zdystansuj do życia, ludzi i leć jak ptak. Czarnowidztwo, marudzenie jest passe. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totalnieNIKT

No własnie trudno mi się zdystansować. Chciałbym aby wszystko co robię lub co mnie otacza było najlepszą z możliwych opcji.
Np. Zanim coś kupię to analizuje asortyment na rynku i kalkuluje stosunek jakości do ceny. Ostatecznie wolę wydać więcej i być zadowolony z zakupu. Staram się postępować racjonalnie. To jednak pchało i nadal pcha mnie często do swego rodzaju depresji, z którą walczę nieracjonalnie. Zwalczam moją racjonalną depresję irracjonalnymi zakupami, które sprawiają mi przyjemność.
Nadal jednak pozostaje taki niedosyt, że czegoś w tym wszystkim mi brakuje, a może kogoś, a nie czegoś....
Jednak z logicznego punktu widzenia wolał bym być jednak sam. Tym bardziej smutno mi z tego powodu... ale biorąc pod uwagę to jaki jestem i czego oczekuję od życia, od ludzi... a także fakt, że bardzo źle znoszę niepowodzenia... i mam złe doświadczenia... pomijam już inne aspekty... trudno było by z pewnością komuś zaakceptować moje wady. Trudno też było by przede wszystkim mi tego kogoś zaakceptować. Tylko raz mi się to udało i jak się potem okazało zabrnąłem w ślepą uliczkę. Zapukałem do drzwi, których nie miałem prawa otwierać. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marawstala

Smutek to całkiem normalne odczucie... tak jak i radość. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totalnieNIKT

Oczywiście, ale ja wydaje mi się, że pewne rzeczy gloryfikuje, uwypuklam, przebarwiam... między innymi ten mój smutek, który nasila się zwłaszcza w okresie przedświątecznym i w jego trakcie, a także w okolicach nowego roku. Wówczas to uświadamiam sobie, że nadal jestem w punkcie wyjścia i tak naprawdę niewiele się zmieniło w moim życiu, we mnie samym. Nadal jestem sam, nadal w tym samym miejscu, nadal z tą samą pracą, zmartwieniami i smutkami. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mgoś

Czyli problem jest w Twojej przeszłości. Zwykle przeszłość nas kształtuje i nie mamy na nią do końca wpływu. Ale możemy zrobić dosyć sporo aby tę ciągnące się łańcuchy na szyi poprzecinać. Od Ciebie zależy Twoje życie i Ty ponosisz konsekwencje. Nie chciałbyś porozmawiać z terapeutą? Wyprostowałby nieco Twoje myślenie i popchnął do działania. Jak zamkniesz przeszłość wtedy otworzysz się na to co jest tu i teraz i nie będziesz żył w zawieszeniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Na ogół okres przedświąteczny jest czasem refleksji, zadumy. Jest to w tym całym pędzie życiowym na pewno nostalgiczny czas. Jednak powinieneś spojrzeć laskawszym okiem na siebie. Dostrzec jednak cos dobrego w sobie i skupić sie na pozytywnych rzeczach. Rozmyślając o smutnych rzeczach będziesz tkwił w tym stanie, a okres przedświąteczny to czas radości. Każdy ma czasem chwile zwątpienia, gorszych dni, ale to nas uczy by cos polepszyć. Jednak tak tkwiac będzie Ci trudno cos zmienić. Ja na ogół nic planuje, mimo ZS jestem poukladana to często robię cos spontanicznie. I rzeczy, które wymagają mądrych decyzji, przemyślanych robię często spontanicznie. A rzeczy malo istotne sa poukładane. Taka jestem nieskladna. Ale dzięki temu, mądrym, spontanicznym decyzjom jestem zadowolona z tego roku. Ana Nowy Rok mam niby jakieś tam plany i pewnie je zrealizuje na spontana. Pozdrawiam Agnieszka. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mgoś

Sorry Agnieszka ale co Ty pieprzysz... panu się świat wali a Ty o radości bo święta? A po świętach znowu może być smutny? Bez przesady i Ty! Autor musi ogarnąć siebie a to nie jest hop siup i on o tym wie. Tzn. nie wie jak to życie ogarnąć dlatego zalecana jest terapia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totalnieNIKT

Nie, bo nie jestem podatny na słowa, na rady, na wskazówki. To swego rodzaju upór z mojej strony, a może i coś więcej - głupota? Wiem co należało by zmienić, ale to związane jest z pewnymi konsekwencjami, których się trochę obawiam. To także wielki stan niepewności i niewiadomych, a ja takiego stanu rzeczy nie lubię. To swego rodzaju strach, który mnie paraliżuje i wytrąca ze względnej równowagi, zaburza spokój nad którym sporo pracuję. Bardzo trudno adaptuje się do nowych warunków, otoczenia, ludzi. Zanim coś zrobię długo nad tym myślę, a potem zastanawiam się czy dobrze zrobiłem. Ludzie zazwyczaj postępują nieracjonalnie i z tym związane są potem ich problemy... np. długi związane z zaciągniętym kredytem bankowym. Dla większości osób to normalna sprawa, konieczna do rozpoczęcia samodzielnego życia we własnym mieszkaniu. Dla mnie osobiście wydaje mi się, że to był by gwóźdź do mojej trumny. Psychicznie bym się załamał z racji tego, że czuł bym presję ciążącą na mnie, a związaną własnie z tą koniecznością spłaty kredytu. To zarazem powiązane jest ze swego rodzaju "przymusowym niewolnictwem". Co przez to mam na myśli? Mając kredyt boimy się stracić pracę i jesteśmy "uwiązani". Wszystko co wywołuje u mnie presję pcha mnie do nerwicy lękowej. Sporo czasu trwało zanim przywykłem do mojej  aktualnej pracy i otoczenia z nim związanego. Wyrobiłem sobie tez takie poczucie zaworu bezpieczeństwa... w tym sensie, że zawsze mogę zrezygnować. Jest sporo aspektów, które mnie w jakiś tam sposób hamują i ograniczają. Nawet takie całkiem abstrakcyjne, które biorę pod uwagę. Po prostu analizuje wszystkie za i przeciw i boje się ryzykować. Wybieram bezpieczeństwo i względny spokój, który nie jest tak do końca dobry dla mnie, ale moja psychika ma swoje ograniczenia. 
Jestem świadomy wielu aspektów mojego życia i mojej zawiłej psychiki. Nie potrzebuję specjalisty. Wolę te pieniądze odłożyć lub wydać np. na "wycieczkę". Ostatnio zapodałem sobie terapię, która kosztowała mnie jak do tej pory około 50 do 60 tys. zł. i związana jest z pasją, która jest tym nieracjonalnym wspomnianym przeze mnie wydatkiem. Wole pieniądze wydawać na coś co mnie faktycznie rozwija i pozwala zmienić realnie moją perspektywę spojrzenia na otaczająca mnie rzeczywistość niż na jakiegoś magisterka, który zaserwuje mi kilka sloganów i zadań domowych. Zresztą ów magister sam by mi powiedział abym rozwijał pasje i wyszedł do ludzi, zmienił otoczenie. Może to tylko kwestia czasu, może kiedyś mi się uda istotnie wpłynąć na swój los i odmienić to co teraz wydaje się tak odległe. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bogini

jesteś cąłkowicie moim typem mężczyzny ale byś pewnie mnie nie chciał bo cos tam coś tam, i wydaje mi sie że nie wierzysz że ktoś mógłby Cię chciec takiego jakim jesteś. Ehh, zapewne się grubo mylisz! Tylko czy ty tak naprawde chcesz dać sobie tę szansę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość huehue

gostek wydaje 60 kola na hobby i juz jest w typie bogini 😄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bogini

Uczuć matematycznie nie wykalkulujesz choćbyś bardzo chciał 🙂 Dobrze, ze jestes jaki jesteś bo z tego względu w wielu kwestiach ogarniasz sprawy powyżej przeciętnej i Twoje podejście jest jak najbardziej uzasadnione, no ale są sfery życia gdzie to nie jest za bardzo skuteczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bogini
2 minuty temu, Gość huehue napisał:

gostek wydaje 60 kola na hobby i juz jest w typie bogini 😄

Tak, płacz teraz nad moim losem. W moim typie, bo  podobnie spoglądam na otaczający świat. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość on troche inny od reszty
3 minuty temu, Gość Bogini napisał:

Tak, płacz teraz nad moim losem. W moim typie, bo  podobnie spoglądam na otaczający świat. 

Mam identyczne spojrzenie na swiat, zarabiam 1700 netto, zaprzyjaznimy sie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bogini
1 minutę temu, Gość on troche inny od reszty napisał:

Mam identyczne spojrzenie na swiat, zarabiam 1700 netto, zaprzyjaznimy sie?

Dużo buractwa ale odpowiem, po raz ostatni. Człowiek szuka jakichs rad to ludzie im udzielają. Już wiecie gdzie się znajdujecie? Czy nadal pełne zagubienie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość on troche inny od reszty
Przed chwilą, Gość Bogini napisał:

Dużo buractwa ale odpowiem, po raz ostatni. Człowiek szuka jakichs rad to ludzie im udzielają. Już wiecie gdzie się znajdujecie? Czy nadal pełne zagubienie?

Gdzie widzisz we mnie buractwo? Bylbym Ci bardzo wdzieczny za odp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totalnieNIKT

Nie chodzi o to czy bym chciał czy nie chciał.
To jest tylko narzędzie, to tylko Internet. Jestem tu aby porozmawiać w bezpiecznej dla mnie atmosferze. Nie muszę się tutaj martwić o to czy ktoś mnie zna czy nie i jak zareaguje na moje wynurzenia. Anonimowość jest tym czego w tego typu sytuacjach spisuje się najlepiej. Mało kto tak naprawdę zna mnie od tej strony. Praktycznie nikt... nawet rodzice nie wiedza co tak naprawdę myślę o sytuacji w której wszyscy się znaleźliśmy. Tego typu "rozmowy" w sieci pozwalają mi jak gdyby poukładać sobie wszystko w głowie. Czasami też wydaje mi się, że można trafić na ciekawe sugestie, spostrzeżenia. 
Z całą jednak pewnością i stanowczością muszę podkreślić, że nikogo tu nie szukam. Jest to związane z wieloma aspektami. Np.: Złe doświadczenia z przeszłości - miałem już taki okres w swoim życiu, że skusiłem się na kilka spotkań w ciemno i uwiercie mi lub nie, ale to nie dla mnie. Jak wspomniałem w jednym z poprzednich wywodów trudno mi jest przywyknąć do otoczenia, a zatem i do ludzi. Nowa osoba w moim otoczeniu jest dla mnie wielka niewiadomą. Jeśli jeszcze w tle pojawia się wątek ewentualnego związku, to powstaje forma presji i za bardzo się spinam, a wówczas po prostu wycofuje się i uciekam. 
Idealny początek w moim przypadku to przypadkowe, niezobowiązujące spotkanie, które przybiera na swej intensywności i znaczeniu. Taki naturalny cykl, kolej rzeczy, który budzi się do życia i rozwija bezszelestnie... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bogini

Nie chodziło stricte o mnie tylko przykłąd, że zapewne jeśli poznajesz kobietę to Twoje kalkulacje stosujesz tez do niej. Wg mnie nie spotkałeś kogoś kto by Twoją osobę zaakceptował w taki sposób jak na to zasługujesz i życzę Ci spotkania osoby która da Ci to odczuć że do tego aby Cie polubić nie potrzeba żadnych warunków. Nikt mnie tu nie rozumie, spadam stąd 😛  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totalnieNIKT

Poznaje bardzo niewiele osób, bo jestem typem samotnika. Nawet w mojej niewielkiej miejscowości niewiele osób mnie zna. Trzymam się na dystans od ludzi. Mam tak od dziecka.
W całej mojej "karierze" tylko raz spotkałem kobietę, którą zaakceptowałem od początku do końca. Ona też była na to gotowa, ale nie w zaistniałych okolicznościach, o których nie będę teraz wspominał.
Wiecie czego jednak najbardziej się obawiałem, że gdy pozna mnie tak naprawdę, to zniknie ta "fascynacja" i pojawi się zwątpienie. Owszem nie wierzę, że jestem kimś kogo można pokochać bezwarunkowo. Jest we mnie też coś takiego, że gdy kocham, to pragnę dla tej osoby wszystkiego co najlepsze, a ja "tym" nie jestem... dlatego boje się odtrącenia i tym samym porażki... źle je znoszę zwłaszcza w tej materii. Raz już tego doświadczyłem i kolejnego razu nie zniosę... Bardzo destrukcyjnie wpływa to na moją psychikę. Zapewne dlatego, że nie jestem tak do końca zdrowy i zrównoważony. Idąc tym tokiem myślenia, lepiej abym był jednak sam. Te wnioski towarzysza mi już wiele lat. Chyba lepiej abym cierpiał sam niż unieszczęśliwiał przy okazji bogu ducha winną istotę. Nie jest powiedziane, że ten mój wewnętrzny stan zmieni się pod wpływem odwzajemnionego uczucia... i co wówczas? Może wręcz przeciwnie, może początkowa euforia i zachwyt minie, a relacja, dom, rodzina, dzieci... może stanie się to dla mnie obciążeniem dla mojej psychiki, rodzajem wyzwania, z którym sobie nie poradzę. Tak jak pisałem wcześniej wszelkiego rodzaju wyzwania czy też presje stanowią dla mnie problem. Rodzina to ciągłe wyzwania i walka... przynajmniej z mojej perspektywy. Inaczej bym do tego podchodził gdybym miał spore zasoby środków finansowych, ale nie mam. Jako kawaler mogę sobie pozwolić na wiele, ale uwierzcie mi, wiąże się to z licznymi wyrzeczeniami. Z racji stylu życia jaki prowadzę nie mam wiele wydatków. Gdybym miał rodzinę starczyło by ledwo do 10-tego. Rodzina to odpowiedzialność, a ja nie do końca odpowiedzialny jestem za samego siebie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bogini

poza tym jesteś dla siebie tak cholernie surowy ...  może tak czas odwalić się od siebie? Wiem to zdanie, że kolejnego niepowodzenia w sferze uczuć nie zniosę jest mi bardzo bliskie. Moge rzucić jeszcze jedną oswieconą radą 🙂 że może być tak, że pod skórą poczujesz  że jednak warto i tego Ci życzę. Może ktoś tu rzuci cenniejsze rady, sama chętnie poczytam 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totalnieNIKT

Tak do końca nie wiem dlaczego, ale ja rad obcych ludzi zazwyczaj nie wcielam w życie i nie koncentruje się na nich.
Wolę do wszystkiego dochodzić sam, bo każde doświadczenie jest inne jak też każdy z nas jest inny, a co za tym idzie inaczej postrzegamy te same sytuacje. Zawsze bardziej oczekuje wymiany doświadczeń i rozmowy niż rad. Czasami takie rady rzucane od tak, z rękawa mnie irytują... dlaczego? Wyobraźcie sobie, że dobra rada przede wszystkim musi być podyktowana naszym osobistym doświadczeniem, które nabywamy realnie. Ponadto udzielanie rad wymaga rozeznania sytuacji na co trzeba poświęcić sporo czasu. Tymczasem w sieci rzuca się słowa na wiatr i rzadko kiedy liczy się z innymi. To chyba jedyna i zarazem najistotniejsza wada tego, że jesteśmy anonimowi.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bogini

Żeby nie było, moje rady poparte obserwacjami i doświadczeniem i wypowiadam się jedynie na tematy które choć trochę czuję i przerobiłam. 🙂 Dobrze, panie czepliwy, nazwijmy to dzieleniem się doświadczeniami. Dogłębna analiza i szukanie kruczków to pana domena widzę 😉 Powtórze tylko, że wg mnie jesteś zbyt surowy dla siebie, i nie wiem co by Ci pomogło w innym postrzeganiu siebie. Poza tym masz tak grubą skorupkę, którą zawzięcie pielęgnujesz 😛 Żeby ludzie choć w połowie mieli takie rozeznanie na swój temat jak Ty to świat byłby piękniejszy. Ty chyba chcesz to nadrobić za resztę ludzkości, takie twoje hobby. Zauważ coś pozytywnego na swój  temat. Jesteś wartościowy, i to cieszy że są jeszcze takie ludki, przynajmniej mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totalnieNIKT

Ja się tutaj nikogo nie czepiam... ja tylko wyrażam swoje jakieś tam spostrzeżenia, które nachodzą mnie podczas tego co czytam w waszych wypowiedziach. 
Czy jestem surowy dla siebie? Zdecydowanie tak jest i nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Może dlatego tak trudno mi przełamać pewne schematy mojego postępowania. Co by mi pomogło... też nie wiem. Może nie co, a kto. Czasami wydaje mi się, że gdyby moje życie potoczyło się inaczej i osoba, której byłem w stanie oddać wszystko zechciała to przyjąć... może wówczas... a może to co nazywam wszystkim było by właśnie czymś w rodzaju obciążenia kogoś swoimi zawiłościami losu... moim chorym podejściem... Dlatego poniekąd rad jestem z tego, że tak to się jednak wszystko potoczyło i jestem sam. Nie wydaje mi się, że miłość z mojej strony to coś pozytywnego.
Co do skorupy to tak to można określić. Ja to nazywam zbroją...
Wielu ludzi, którzy tak naprawdę mnie nie znają mówią mi lub moim rodzicom, że dobry ze mnie człowiek itp. Wielu dziwi się, że jestem sam. Wielu też chce mnie zeswatać z kimś kogo zna. Część zastanawia się dlaczego tak jest, ale nie pyta o nic. Tymczasem ja sobie tkwię w moim małym świecie i czekam sam nie wiem tak naprawdę na co. Czasami wydaje mi się, że po prostu na koniec. Ty doceniasz to jaki jestem choć tak naprawdę mnie nie znasz. a ja zastanawiam się jak długo będę musiał jeszcze znosić samego siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bogini

Żeby to była bardziej właściwa osoba to zdaje się że byłaby najszczęśliwsza a świecie otrzymując to co najlepszego chcesz jej dać. A co najbardziej doceniam to właśnie to, że nie idziesz na łatwiznę i tak naprawdę umiesz określić co chcesz a czego nie i żyjesz w zgodzie ze sobą, choć to niełatwa droga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Przepraszam jeżeli Cię uraziłam.Zaakceptuj samego siebie,uwierz w siebie bo inaczej Twoje obawy będą bariera w Twoim życiu. Zawsze jest obawa,że nie sprostasz,że zawiedziesz itd. Ale najważniejsze są oczekiwania wobec nas samych.kazdy się boi nowego,zmian itd. Moze faktycznie specjalista pomoże.Agnieszka .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość x

Nie smutaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totalnieNIKT

Nie uraziłaś mnie. Zdaje sobie z tego sprawę i tak jest. Trudno mi jednak przełamać w sobie pewne moje ograniczenia. Może to też wina tego na jakie osoby trafiam. Otoczenie ma na mnie spory wpływ. Wypowiedzi ludzi, ich postępowanie niejednokrotnie utwierdza mnie w moich przekonaniach i tym samym powoduje wycofanie się z życia publicznego. 
Specjalista jedyne co może uczynić to mnie zirytować. Kilka razy byłem. W szkole średniej... nie wspominam tego dobrze. Nie potrafię otworzyć się przed kimś takim. Nawet tego nie chcę. Nie chcę też rad od takich osób. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×