Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kaisa

Depresja partnera

Polecane posty

Gość kaisa

depresja partnera niszczy nasz zwiazek od dawna. On nie chce sie leczyc (paradoks polega na tym ze jak ktos ma silna depresje i widzi wszystko na czarno to nie widzi sensu w pojsciu do lekarza czy do psychologa) a ja jestem coraz bardziej wspoluzalezniona, uwiklana i nie wiem juz co jest wlasciwe a co nie. Czy pomagac, byc przy nim , czy - jak zona alkoholika - "albo cos ze soba zrobisz wreszcie albo sie rozstajemy". Serce mi krwawi b tak bym Mu chciala pomoc, ale niestety sama bardzo cierpie i nasz zwiazek z przyczyn Jego choroby jest tylko namiastka zwiazku. Nie daje rady. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jyffjjhf

Ja mam ciężka depresję i nerwicę lękową tyle że resztką sił sama poszłam po pomoc do lekarza,nie miałam nikogo kto by mnie do tego zmobilizował,mój stan był tak cięzki że nie wstawałam z łóżka,całymi dniami płakałam i myślałam o śmierci..dzisiaj dzięki lekom sprzątam,gotuję,zajmuje się dziećmi,zaczęłam wychodzić z domu,myślę o podjęciu pracy w przyszłości..Twój partner ma wsparcie w Twojej osobie i to jest cenne...jeśli nie będzie się leczył to Ty w końcu też się możesz rozchorować,moje zachowania kiedy się nie leczyłam były straszne też dla otoczenia więc wiem co czujesz...nie chcąc się leczyć zachowuje się egoistycznie tak jak alkoholik który nic z sobą nie robi i niszczy swoich bliskich...Twoja decyzja czy przy Nim zostaniesz czy odejdziesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaisa

no wlasnie nie wiem, czy ma wsparcie... Mieszkamy obecnie daleko od siebie, tez czesciowo  ma to zwiazek z jego depresja... kiedy mowie, ze nasz zwiazek jest namiastka: mam na mysli, ze nic nie zbudowalismy. Zaczynalo sie dobrze, porozumiemie, zakochanie, marzylam o slubie i dzieciach. Teraz, 5 lat pozniej nadal nie ma na to cienia szansy. On ciagle jest bez pracy i finansowo i emocjonalnie niestabilny. Wszystko przez te doly. Niby mowil ze to zranienia z dziecinstwa, jest DDA, i jeszcze przez uzaleznienia (nie alkohol) ale nigdy nie poszedl do lekarza pod katem takiej zwyklej najzwyklejszej depresji, a coraz bardziej to tak wyglada. Ja czuje sie zdradzona i przegrana przez to ze nie mam rodziny i stabilizacji. W epizodach depresyjnych on by po prostu wolal byc sam i zeby mu dac spokoj, wiec powinnam byla w ogole sie nie przejmowac i robic swoje i pozwolic mu na "nieobecnosc" ale ja sie frustruje bo czas leci i nic sie nie zmienia.. tak sie nie da dluzej... chcialm miec meza i rodzine a mam faceta z dlugami i z wiecznie zwazonym humorem... ostatnio doszly jakies teorie spiskowe i wiecznie jest wkurzony na caly swiat. Jak to pisze to sama widze ze dawno powinnam byla zwiewac - no ale z drugiej strony - przeciez chorym trzeba pomagac... a nie zostawiac w potrzebie... naprawde sie gubie!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Choremu można spróbować pomóc, ale jak sam się przekonałem, nie każdemu da się pomóc.

Jeśli dobrze rozumiem, nie macie ślubu, w szczególności kościelnego. W tej sytuacji uważam, że nie ma obowiązku niesienia pomocy, co najwyżej dobra wola. 

5 lat grzęźnięcia za kimś w bagno bez nadziei wyjścia z tego, chyba wystarczy.

Na podstawie tego co piszesz wydaje mi się, że jedyna pomoc jaką możesz dać jest taka:

 Daj facetowi ultimatum, np. do 9 sierpnia ma zacząć terapię, jeśli nie zacznie, to odchodzisz.

Jak ktoś powiedział - jeśli chcesz naprawić świat, to najpierw napraw siebie.

Zadbaj o swoje interesy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×