Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Anka

Dlaczego faceci nie chcą się żenić?

Polecane posty

Gość gość
2 minuty temu, mamaMai napisał:

Oczywiscie ze wydawano i 12 latki za maz ale tu chodzi o syt. nieco inna, gdy dwoje doroslych ludzi ma rozbiezne stanowisko co do slubu i co wtedy?

No ale co ma być wtedy? Dokładnie to samo co zawsze, gdy w związku chce się różnych rzeczy. Albo się rozmawia, przedstawia swoje racje, szuka kompromisu, albo trzeba się rozstać, jeśli totalnie nie możemy się porozumieć w spawach, które dla nas mają fundamentalne znaczenie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 123

Niektórzy wiecznie żyją przeszłością. A bo kiedyś to, bo kiedyś tamto, kiedyś to było... Czasy się zmieniają, ludzie się zmieniają. Kiedyś była zupełnie inna mentalność i nie ma co porównywać. W przyszłości też ktoś będzie marudził, że teraz było lepiej. Kiedyś ludzie tkwili w nieudanych małżeństwach, bo rozwód to wstyd. Kobiety zostawały z partnerami stosującymi przemoc, bo nie chciały rozbijać rodziny. Czy to było lepsze?

Zastanawia mnie, dlaczego innych tak boli, że niektórzy wolą żyć bez ślubu? Po prostu znajdźcie sobie kogoś, kto ślub będzie chciał z Wami wziąć, co za problem? Naprawdę kogoś boli, że jakaś para wybiera życie w konkubinacie, bo tak im pasuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wiem tez jedno, ze jesli dwoje ludzi ma odmienne podejscie do pewnych spraw takich o charakterze fundamentalnym (niekoniecznie do slubu, choc tu akurat tego watek dotyczy,) i nie mozna znalezc w tym zlotego srodka, pogodzic jakos obu racji, spotkac sie wpol, to moze byc ciezko ktorej z nich lub nawet obu wytrwac w tym zwiazku...Bo bycie w zwiazku (malzenskim lub nie) to takie patrzenie troche w jednym kierunku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
5 minut temu, Gość Gość napisał:

Kiedyś ludzie brali ślub, bo tak wypada, bo rodzice znaleźli odpowiedniego partnera dla 18-letniej córci. A, no i taki facet mógł się nad nią znęcać, ale o rozwodzie nie było mowy.

Dokładnie. Kiedyś kobiety były najpierw zakładniczkami ojców, później mężów. I były prawdziwymi szczęściarami, jeśli akurat obaj liczyli się z ich uczuciami i potrzebami. Od kiedy kobiety mogą stanowić same o sobie, zarabiać, rozwijać się, nie muszą na siłę wychodzić za mąż czy tkwić w chorych związkach. Mogą być mężatkami, rozwódkami, pannami - i to w żaden sposób nie określa ich wartości. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
20 minut temu, Gość Gość napisał:

Myślę że mamieMai chodziło o to, że dawniej jednak ludzie brali za siebie nawzajem pełną odpowiedzialność i mało kto decydował się na konkubinat. 

Tylko niby o czym to świadczy? Zresztą co to znaczy "brali za siebie nawzajem pełną odpowiedzialność". Zobacz sobie na małżeństwo młodego Martyniuka, jaką odpowiedzialność oni wzięli?

Inna sprawa, że przyjrzyj się argumentom jakie padają za małżeństwem: że przechodzony związek, podstarzała panna młoda, że jak kocha naprawdę to się oświadczy - gdzie tu niby wartości, zasady i branie odpowiedzialności?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nikogo nie boli jesli zycie w nieformalnym zwiazku jest wspolna decyzja jego i jej...ale autorka ma zgola odmienne zdanie niz jej partner

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 123
1 minutę temu, mamaMai napisał:

Wiem tez jedno, ze jesli dwoje ludzi ma odmienne podejscie do pewnych spraw takich o charakterze fundamentalnym (niekoniecznie do slubu, choc tu akurat tego watek dotyczy,) i nie mozna znalezc w tym zlotego srodka, pogodzic jakos obu racji, spotkac sie wpol, to moze byc ciezko ktorej z nich lub nawet obu wytrwac w tym zwiazku...Bo bycie w zwiazku (malzenskim lub nie) to takie patrzenie troche w jednym kierunku...

Dlatego tyle razy podkreślamy, że trzeba ze sobą ROZMAWIAĆ, a nie siedzieć i czekać nie wiadomo na co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
20 minut temu, mamaMai napisał:

Nie przecze temu, i wcale nie powiedzialam ze osoba w malzenstwie jest lepsza od tej ktora w nim nie jest. Jedno nie wyklucza drugiego...raczej mialam na mysli ze, bycie z kims na powaznie, zlozenie pewnej deklaracji, niejako przysiegi jest wartoscia sama w sobie

Jak ludzie wartościowi składają przysięgę to może ona coś znaczy, ale w sumie jak są wartościowi to przysięgi potwierdzającej jakieś wartości nie potrzebują. A jak ktoś "bylejaki" bierze ślub to jego przysięgi i deklaracje nie mają żadnej wartości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 minutę temu, mamaMai napisał:

Wiem tez jedno, ze jesli dwoje ludzi ma odmienne podejscie do pewnych spraw takich o charakterze fundamentalnym (niekoniecznie do slubu, choc tu akurat tego watek dotyczy,) i nie mozna znalezc w tym zlotego srodka, pogodzic jakos obu racji, spotkac sie wpol, to moze byc ciezko ktorej z nich lub nawet obu wytrwac w tym zwiazku...Bo bycie w zwiazku (malzenskim lub nie) to takie patrzenie troche w jednym kierunku...

I myślę, że to najlepsza puenta. Nie ma sensu tkwić w związku, w którym ma się zupełnie inne wartości, potrzeby i oczekiwania. To nie ma prawa się udać, bo zawsze ktoś będzie musiał robić coś wbrew sobie, co i tak prędzej czy później skończy się frustracją i katastrofą. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 123
2 minuty temu, mamaMai napisał:

Nikogo nie boli jesli zycie w nieformalnym zwiazku jest wspolna decyzja jego i jej...ale autorka ma zgola odmienne zdanie niz jej partner

Ale jej facet zgodził się na ślub, jeśli to ją uszczęśliwi, ma tylko zakomunikować, że tego chce. Nie pasuje jej brak wizji romantycznych zaręczyn i słynnego pierścionka. Kompromis polega na tym, że każdy trochę musi ustąpić, a ona by chciała, żeby tylko facet ustąpił i zrobił jak ona chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
7 minut temu, Gość gość napisał:

Tylko niby o czym to świadczy? Zresztą co to znaczy "brali za siebie nawzajem pełną odpowiedzialność". Zobacz sobie na małżeństwo młodego Martyniuka, jaką odpowiedzialność oni wzięli?

Inna sprawa, że przyjrzyj się argumentom jakie padają za małżeństwem: że przechodzony związek, podstarzała panna młoda, że jak kocha naprawdę to się oświadczy - gdzie tu niby wartości, zasady i branie odpowiedzialności?

A w dodatku te argumenty zawsze dotyczą tego, że to osoba, która ślubu nie chce, powinna się nagiąć i dla świętego spokoju na ten ślub się zdecydować. Bez sensu zupełnie. Zwłaszcza, że jeśli ktoś bierze ślub głównie dlatego, że mu druga strona doopę truła, to nie będzie miała absolutnie żadnego problemu, żeby się z tego małżeństwa wymiksować. Tak to jest, gdy robi się coś, do czego człowiek nie jest przekonany. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 minutę temu, Gość 123 napisał:

Ale jej facet zgodził się na ślub, jeśli to ją uszczęśliwi, ma tylko zakomunikować, że tego chce. Nie pasuje jej brak wizji romantycznych zaręczyn i słynnego pierścionka. Kompromis polega na tym, że każdy trochę musi ustąpić, a ona by chciała, żeby tylko facet ustąpił i zrobił jak ona chce.

I znów się z Tobą zgadzam. 🙂 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Xyz
11 minut temu, Gość 123 napisał:

Niektórzy wiecznie żyją przeszłością. A bo kiedyś to, bo kiedyś tamto, kiedyś to było... Czasy się zmieniają, ludzie się zmieniają. Kiedyś była zupełnie inna mentalność i nie ma co porównywać. W przyszłości też ktoś będzie marudził, że teraz było lepiej. Kiedyś ludzie tkwili w nieudanych małżeństwach, bo rozwód to wstyd. Kobiety zostawały z partnerami stosującymi przemoc, bo nie chciały rozbijać rodziny. Czy to było lepsze?

Zastanawia mnie, dlaczego innych tak boli, że niektórzy wolą żyć bez ślubu? Po prostu znajdźcie sobie kogoś, kto ślub będzie chciał z Wami wziąć, co za problem? Naprawdę kogoś boli, że jakaś para wybiera życie w konkubinacie, bo tak im pasuje?

To raczej odwrotnie.

Jak bierzesz ślub w młodym wieku to jest pewnie bez studiow, dziecko, jakieś w ogóle dziwne akcję z wyrywaniem się z domu (WTF). I każdy narzuca swój światopoglad szybki ślub, szybki rozwód, ble ble ble 

Poczytaj sobie dokładnie. 

Niezamężne starsze babki atakują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zgodzil sie dla łachy, ale sam tego nie pragnie, bo.jakby tego chcial to sam by proponiwal lub jego zgoda inaczej by wygladala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 minutę temu, Gość Xyz napisał:

To raczej odwrotnie.

Jak bierzesz ślub w młodym wieku to jest pewnie bez studiow, dziecko, jakieś w ogóle dziwne akcję z wyrywaniem się z domu (WTF). I każdy narzuca swój światopoglad szybki ślub, szybki rozwód, ble ble ble 

Poczytaj sobie dokładnie. 

Niezamężne starsze babki atakują.

Chyba inny wątek czytasz. Albo bardzo byś chciała, żeby tak było. 😉 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 123
3 minuty temu, mamaMai napisał:

Zgodzil sie dla łachy, ale sam tego nie pragnie, bo.jakby tego chcial to sam by proponiwal lub jego zgoda inaczej by wygladala

No to niech się z nim rozstanie w takim razie. Innego wyjścia nie widzę. Nie zapała nagle entuzjazmem do ślubu, bo autorka tak chce. I tak poszedł na kompromis.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8 minut temu, mamaMai napisał:

Zgodzil sie dla łachy, ale sam tego nie pragnie, bo.jakby tego chcial to sam by proponiwal lub jego zgoda inaczej by wygladala

Wiesz co, to tak nie do końca musi być. Mogę to na swoim przykładzie powiedzieć, z tym że u mnie to mąż bardzo chciał ślubu. Dla mnie to nie było nic super ważnego, bo ja z tych dziwnych kobiet, którym nigdy się nie marzyła biała suknia i ten cały cyrk. Ale kiedy się oświadczył, zgodziłam się, bo wiedziałam, że to dla niego dużo znaczy. A ponieważ byłam pewna, że to jest absolutnie mój mężczyzna na całe życie (ze ślubem czy bez), to chciałam zrobić to, co go uszczęśliwi. I to nie było zgodzenie się z łaski, tylko dlatego że go kocham, a to miało dla niego znaczenie. Choć gdyby to zależało wyłącznie ode mnie, to moglibyśmy do samej śmierci być ze sobą bez ślubu. Bylebyśmy tylko zawsze się tak kochali. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wariant I

On i ona ona chca slubu, wiec go biora. Oboje sie ciesza ze chca tego samego.

Wariant II

Oboje nie chca slubu wiec go raczej nie biora, (pomijam syt. ze naciski rodziny itp).Oboje sie ciesza ze chca tego samego

Wariant III

Jedno z nich chce slubu drugie nie:

Odp. 1

Biora slub bo jedno ulega

Odp.2

Nie biora slubu bo jedno nie ulega

Czy tu tez oboje cie ciesza? Hmmmm ...

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
4 minuty temu, mamaMai napisał:

Wariant I

On i ona ona chca slubu, wiec go biora. Oboje sie ciesza ze chca tego samego.

Wariant II

Oboje nie chca slubu wiec go raczej nie biora, (pomijam syt. ze naciski rodziny itp).Oboje sie ciesza ze chca tego samego

Wariant III

Jedno z nich chce slubu drugie nie:

Odp. 1

Biora slub bo jedno ulega

Odp.2

Nie biora slubu bo jedno nie ulega

Czy tu tez oboje cie ciesza? Hmmmm ...

 

 

Zależy, co jest dla nich ważniejsze. To drugie czy ślub sam w sobie. Jeśli to pierwsze, to tak, oboje się cieszą (przy odpowiedzi 1 i 2). Jeśli to drugie, to cóż... ze ślubem czy bez, nic z tego nie będzie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
21 minut temu, Gość 123 napisał:

Ale jej facet zgodził się na ślub, jeśli to ją uszczęśliwi, ma tylko zakomunikować, że tego chce. Nie pasuje jej brak wizji romantycznych zaręczyn i słynnego pierścionka. Kompromis polega na tym, że każdy trochę musi ustąpić, a ona by chciała, żeby tylko facet ustąpił i zrobił jak ona chce.

A to ona juz mu nie zakomunikowala skoro jakos sie do tego odniosl...jesli sie zgodzil to gdzie jest ruch z jego strony w tym kierunku...ona ma mu teraz powiedziec, ze to juz, ze chce...ano wybacz ale chyba jestem z innego swiata, ale ta sytuacja jest co najmniej niezreczna ( mowiac delikatnie).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noniewierze
9 godzin temu, mamaMai napisał:

A to ona juz mu nie zakomunikowala skoro jakos sie do tego odniosl...jesli sie zgodzil to gdzie jest ruch z jego strony w tym kierunku...ona ma mu teraz powiedziec, ze to juz, ze chce...ano wybacz ale chyba jestem z innego swiata, ale ta sytuacja jest co najmniej niezreczna ( mowiac delikatnie).

Pewnie, że niezręczna. Takie gadanie "co by było, gdyby" zamiast czynów. Skoro ona oznajmiła że chce, to teraz jego minimum (niekoniecznie zaręczyny, niektórzy je omijają - ale już pytanie "a kiedy chcesz? To może jakaś data żeby urząd zaklepać, czy też bierzemy najblizszy termin?" jak najbardziej). Nie wyobrażam sobie ze "skoro jej zależy" to on to zrobi, czyli tylko weźmie z łaską w tym udział. Może garnitur też ma mu kupić i najlepiej jeszcze za niego przysięgę powiedzieć i się podpisać? No bez przesady.

Robicie kobietki z facetów takie mameje a potem trzeba misiowi wszystko pokazać jak krowie na rowie ale wręcz za niego zrobić, bo on biedny by się NIGDY PRZENIGDY NIE DOMYŚLIŁ, przecież jego rodzice nie są X lat małżeństwem, rodzeństwo też niezamężne a koledzy laski mają tylko do ruch/a/nia, jaka dziewczyna na stałe? 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karol

Tak źle, tak gorzej...Wy baby jesteście dziwne .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kawalier!

Niech żyje wolność!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

To dziwne, każdy chce drugiej połówki – ja też, ale jak jestem singlem to kwitnę, jestem aktywna – rower, siownia, dyskoteki, wieczorne wyjścia, dbam o siebe, a jak tylko wchodzę w związek to już rozdzielam czas i nie zawsze „moje” jest najważniejsze...spotykam się z tekstami po kilku m-cach, ze on nie chce wyjsc do baru w sobote, do kina tez nie, teatru to w ogole nie lubi, seks coraz rzadziej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Byłam w związkach, gdzie w ogóle nie zależało mi na żadnym ślubie, bardziej facetom (ale też bez twardych deklaracji, raczej takie luźne "kiedyś....jak będziemy mieli ślub..."), ale na szczęście do żadnych poważniejszych kroków nie doszło, chyba bym się teraz zabiła, gdybym w wieku 24-28 lat wyszła za któregoś z nich.

Swojego narzeczonego poznałam, jak miałam 30 lat i on niemal od razu mówił o ślubie. I o dziwo, ja - zatwardziała buntowniczka, która zawsze musi postawić na swoim- pod jego wpływem zaczęłam mięknąć, czuć że mogę swoje życie dostosować do faceta, zaczęłam czuć ze chciałabym z nim dzieci (do tej pory absolutnie nie chciałam) i że jest dla mnie idealny. To było czuć od razu.

Myślę, że zarówno w przypadku kobiet jak i facetów to tak działa - jeśli wiemy, że to jest to, to ślubu, tych wielkich słów i poważnych deklaracji chcemy. Jeśli nie chcemy, wahamy się, to znaczy że czekamy na coś lepszego. Oczywiście, biorę pod uwagę to, że istnieją laski, które są po prostu zdesperowane na ślub, zanim pojawią się zmarszczki i już ich nikt nie zechce. Na szczęście ja nigdy nie miałam parcia. Większość moich koleżanek z miasta wyszła za mąż 3-4-5 lat po studiach. Natomiast wiele znajomych z mojej rodzinnej mieścinki już była mężatkami w wieku 22-24 lat. Zdarzyło mi się kilka razy słyszeć sugestie, że ja to już jestem starawa na bycie panną "młodą", że na co czekam, później sama zostanę, nikt mnie pewnie nie chce itd. Ale tego typu uwagi zawsze były z nizin społecznych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
6 minut temu, Gość gość napisał:

Byłam w związkach, gdzie w ogóle nie zależało mi na żadnym ślubie, bardziej facetom (ale też bez twardych deklaracji, raczej takie luźne "kiedyś....jak będziemy mieli ślub..."), ale na szczęście do żadnych poważniejszych kroków nie doszło, chyba bym się teraz zabiła, gdybym w wieku 24-28 lat wyszła za któregoś z nich.

Swojego narzeczonego poznałam, jak miałam 30 lat i on niemal od razu mówił o ślubie. I o dziwo, ja - zatwardziała buntowniczka, która zawsze musi postawić na swoim- pod jego wpływem zaczęłam mięknąć, czuć że mogę swoje życie dostosować do faceta, zaczęłam czuć ze chciałabym z nim dzieci (do tej pory absolutnie nie chciałam) i że jest dla mnie idealny. To było czuć od razu.

Myślę, że zarówno w przypadku kobiet jak i facetów to tak działa - jeśli wiemy, że to jest to, to ślubu, tych wielkich słów i poważnych deklaracji chcemy. Jeśli nie chcemy, wahamy się, to znaczy że czekamy na coś lepszego. Oczywiście, biorę pod uwagę to, że istnieją laski, które są po prostu zdesperowane na ślub, zanim pojawią się zmarszczki i już ich nikt nie zechce. Na szczęście ja nigdy nie miałam parcia. Większość moich koleżanek z miasta wyszła za mąż 3-4-5 lat po studiach. Natomiast wiele znajomych z mojej rodzinnej mieścinki już była mężatkami w wieku 22-24 lat. Zdarzyło mi się kilka razy słyszeć sugestie, że ja to już jestem starawa na bycie panną "młodą", że na co czekam, później sama zostanę, nikt mnie pewnie nie chce itd. Ale tego typu uwagi zawsze były z nizin społecznych. 

A bierzesz pod uwagę, że niektórzy zwyczajnie ślubu nie chcą? My z partnerem rozglądamy się za kupnem domu, mówimy o dzieciach... a o ślubie myślimy tylko w kontekście poznania się naszych rodzin. Nam zwyczajnie nie jest do niczego potrzebny.

Zresztą sama piszesz, że to Twój facet zaczął mówić o ślubie i to sprawiło, że zmieniłaś zdanie. A jakby nie zaczął mówić o ślubie? Co by było z waszym związkiem gdyby miał takie samo podejście do Twojego? Nagle by nie był tym ideałem? Tym jedynym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10 minut temu, Gość gość napisał:

A bierzesz pod uwagę, że niektórzy zwyczajnie ślubu nie chcą? My z partnerem rozglądamy się za kupnem domu, mówimy o dzieciach... a o ślubie myślimy tylko w kontekście poznania się naszych rodzin. Nam zwyczajnie nie jest do niczego potrzebny.

Zresztą sama piszesz, że to Twój facet zaczął mówić o ślubie i to sprawiło, że zmieniłaś zdanie. A jakby nie zaczął mówić o ślubie? Co by było z waszym związkiem gdyby miał takie samo podejście do Twojego? Nagle by nie był tym ideałem? Tym jedynym?

A gdzie takie rewelacje wyczytałaś? Nie pod wpływem tego, że zaczął mówić o ślubie, tylko zmieniłam się pod wpływem jego osoby. Tak jak nigdy nie chciałam ślubu, rodziny, dzieci, tak z tym facetem zaskoczyło od razu. I widziałam, że z jego strony jest tak samo.

Ja też tak mówiłam pół życia, jak to mnie ślub nie jest do niczego potrzebny, ale z perspektywy czasu wiem, że to po prostu nie był ten gość. Podkreślam jednak, że to moje zdanie i moje przemyślenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość XXXXX

A jakie mężczyzna ma korzyści z małżeństwa? Niewielkie. A jeśli małżeństwo, które jest przede wszystkim aktem prawnym nie jest korzystne, to po co je zawierać? Mężczyzna w naszym kraju, to obywatel 2. kategorii, a żonaty to już 3. kategoria.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lol
5 minut temu, Gość XXXXX napisał:

A jakie mężczyzna ma korzyści z małżeństwa? Niewielkie. A jeśli małżeństwo, które jest przede wszystkim aktem prawnym nie jest korzystne, to po co je zawierać? Mężczyzna w naszym kraju, to obywatel 2. kategorii, a żonaty to już 3. kategoria.

Niby dlaczego żonaty to 3.kat? Dlaczego facet nie ma korzyści z małżeństwa? Ma, podobnie jak kobieta- pewne zyski i straty.

To że ty się obracasz w środowisku patologicznych małżeństw, gdzie facet tyra a kobita siedzi na dooopie, nie znaczy jeszcze ze tak jest wszędzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
2 godziny temu, Gość gość napisał:

A gdzie takie rewelacje wyczytałaś? Nie pod wpływem tego, że zaczął mówić o ślubie, tylko zmieniłam się pod wpływem jego osoby. Tak jak nigdy nie chciałam ślubu, rodziny, dzieci, tak z tym facetem zaskoczyło od razu. I widziałam, że z jego strony jest tak samo. 

Ja też tak mówiłam pół życia, jak to mnie ślub nie jest do niczego potrzebny, ale z perspektywy czasu wiem, że to po prostu nie był ten gość. Podkreślam jednak, że to moje zdanie i moje przemyślenia 

Pisałaś, że facet "niemal od razu mówił o ślubie " oraz, że "pod jego wpływem zaczęłam mięknąć". Jakby ten sam facet nie zaczął mówić o ślubie to myślisz, że sama z siebie byś go zapragnęła? Jak dla mnie to po prostu trafiłaś na fajnego faceta, dojrzałaś, Twoje poglądy zmieniły się z czasem i stały się mniej skrajne (serio nic nowego, większość ma to samo wraz z wiekiem) itd. Żadnej magii tu nie widzę.

PS. Czyli rozumiem, że nie uznajesz tego, że ktoś może zwyczajnie ślubu nie chcieć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×