AsiaWin 996 Napisano Listopad 12, 2020 3 godziny temu, madzia:)) napisał: Dziś dostałam wiadomość że jutro mam transfer już A teraz tak z ciekawości co wy o tym sądzicie. Byłam w poniedziałek. Robiłam progesteron żeby dowiedział się lekarz czy już jest owu. Wynik byl 0.050. Na drugi dzień wynik 4.90. Skok mocny. W poprzednim cyklu w pn mialam 0.928, we wt 2,40 A śr 3,0. Skoki powolne. Zastanawia mnie to czemu teraz tak progesteron szybko skoczył. I od owu mam czasami chwilowe bóle jak na @. Jutro oczywiście zapytam o to ale czy może któraś z was tak miała? Madzia! To trzymam kciuki Ja się stawiam w poniedziałek! Będziesz 3 dni przede mną! Oby listopad okazał się dla nas łaskawy!!! 2 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
emkw35 112 Napisano Listopad 12, 2020 13 godzin temu, Madziallena31 napisał: Dlatego zawsze się czyta co jest napisane na opakowaniu i jak przechowywać Ja to wiem.. ale mój mąż na to nie wpadł, że może być coś o temperaturze przechowywania, po prostu wyciągnął z torby i schował do szafki z lekami .. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
madzia:)) 358 Napisano Listopad 12, 2020 1 minutę temu, AsiaWin napisał: Madzia! To trzymam kciuki Ja się stawiam w poniedziałek! Będziesz 3 dni przede mną! Oby listopad okazał się dla nas łaskawy!!! No tym razem wszystko mam przyspieszone ! Sama jestem zaskoczona jutrem. Miejmy nadzieję że się teraz nam uda Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
KARKA 65 Napisano Listopad 12, 2020 Cześć dziewczyny, dług mnie nie było, ostatnio pisałam czekając drugi tydzień na poronienie. Ostatecznie wytrzymałam w domu aż 3 tygodnie, oczywiście byłam pod kontrolą lekarza i robiłam badania żeby sprawdzić czy nie ma zakażenia. Ale dłużej bym nie dała rady, więc 22 dnia od wiadomości, że serduszko przestało bić (9tc) pojechałam do szpitala. Tam dostałam leki, po drugiej dawce poroniłam, ale endo miało 39 mm więc dostałam 3cią dawkę. Po niej nadal było 21 mm, więc 4tego dnia miałam zabieg. Po nim wyszłam do domu tego samego dnia. Łącznie 4 dni w szpitalu, dużo bólu i stresu. Na oddziale mieliśmy lekarkę z koroną, więc teraz jestem w domowej izolacji, na szczęście już jutro koniec, a ja nie mam objawów. Co do dalszych planów - nie myślę o tym na razie, bo i tak muszę odczekać 3 miesiące zanim organizm się zregeneruje. Po tej stracie poczułam się staro... Jakby ktoś miał jakieś pytania, bo jest w podobnej sytuacji - mam aktualna wiedzę, którą się chętnie podzielę (jak to wygląda w szpitalu, co z pochówkiem, badaniami itp). Trzymam kciuki za wszystkie dziewczyny, które mają właśnie transfery i testują! 7 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Mariolka# 137 Napisano Listopad 12, 2020 11 minut temu, KARKA napisał: Cześć dziewczyny, dług mnie nie było, ostatnio pisałam czekając drugi tydzień na poronienie. Ostatecznie wytrzymałam w domu aż 3 tygodnie, oczywiście byłam pod kontrolą lekarza i robiłam badania żeby sprawdzić czy nie ma zakażenia. Ale dłużej bym nie dała rady, więc 22 dnia od wiadomości, że serduszko przestało bić (9tc) pojechałam do szpitala. Tam dostałam leki, po drugiej dawce poroniłam, ale endo miało 39 mm więc dostałam 3cią dawkę. Po niej nadal było 21 mm, więc 4tego dnia miałam zabieg. Po nim wyszłam do domu tego samego dnia. Łącznie 4 dni w szpitalu, dużo bólu i stresu. Na oddziale mieliśmy lekarkę z koroną, więc teraz jestem w domowej izolacji, na szczęście już jutro koniec, a ja nie mam objawów. Co do dalszych planów - nie myślę o tym na razie, bo i tak muszę odczekać 3 miesiące zanim organizm się zregeneruje. Po tej stracie poczułam się staro... Jakby ktoś miał jakieś pytania, bo jest w podobnej sytuacji - mam aktualna wiedzę, którą się chętnie podzielę (jak to wygląda w szpitalu, co z pochówkiem, badaniami itp). Trzymam kciuki za wszystkie dziewczyny, które mają właśnie transfery i testują! Bardzo mi przykro trzymaj się następnym razem na pewno się uda. Czy u ciebie występują jakieś problemy?? Jak możesz to napisz co się stało czy miałaś jakie objawy przed?? Czy miałaś jakieś krwiaki? Czy to tak nagle na badaniu wyszło. Ja się strasznie martwię bo mam krwiaka byłam w szpitalu około 2 tygodnie temu i dziś znów zaczęłam krwawić i tam wylądowałam ale dzidzia rośnie i jest wszystko dobrze ale moja obsesja że dzieciatku przestanie bić serduszko jest straszna. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
AsiaWin 996 Napisano Listopad 12, 2020 12 minut temu, KARKA napisał: Cześć dziewczyny, dług mnie nie było, ostatnio pisałam czekając drugi tydzień na poronienie. Ostatecznie wytrzymałam w domu aż 3 tygodnie, oczywiście byłam pod kontrolą lekarza i robiłam badania żeby sprawdzić czy nie ma zakażenia. Ale dłużej bym nie dała rady, więc 22 dnia od wiadomości, że serduszko przestało bić (9tc) pojechałam do szpitala. Tam dostałam leki, po drugiej dawce poroniłam, ale endo miało 39 mm więc dostałam 3cią dawkę. Po niej nadal było 21 mm, więc 4tego dnia miałam zabieg. Po nim wyszłam do domu tego samego dnia. Łącznie 4 dni w szpitalu, dużo bólu i stresu. Na oddziale mieliśmy lekarkę z koroną, więc teraz jestem w domowej izolacji, na szczęście już jutro koniec, a ja nie mam objawów. Co do dalszych planów - nie myślę o tym na razie, bo i tak muszę odczekać 3 miesiące zanim organizm się zregeneruje. Po tej stracie poczułam się staro... Jakby ktoś miał jakieś pytania, bo jest w podobnej sytuacji - mam aktualna wiedzę, którą się chętnie podzielę (jak to wygląda w szpitalu, co z pochówkiem, badaniami itp). Trzymam kciuki za wszystkie dziewczyny, które mają właśnie transfery i testują! KARKA bardzo mi przykro, że tak się skończyło jeszcze ten covid na dodatek jesteśmy wszystkie silne. Gdyby tak nie było nie walczyłybyśmy tyle czasu i nie dałybyśmy rady przeżyć wszystkich tych strat... To nas jeszcze bardziej umacnia i daje siłę do dalszego życia Wiesz, że możesz być w ciąży i na pewno niedługo będziesz w takiej którą urodzisz w terminie Wierzę, że w końcu Ci się uda. 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Magdaa 218 Napisano Listopad 12, 2020 Karka ciesze sie, ze sie tu odezwalas. Zastanawialam sie co u Ciebie... przykro ze tak sie wszystko potoczylo, ale jeszcze bedzie dobrze! 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
m_art_a 587 Napisano Listopad 12, 2020 2 godziny temu, Milach napisał: Jestem po konsultacji, transferujemy w grudniu Na wszelki wypadek zrobiłam rano morfologie i podstawowe badania moczu, kału wyniki miałam przed porada i cale szczescie bo chcial mi to zlecić, w wynikach ok oprocz moczu za tydzien mam powtorzyc jesli bedzie ok startujemy od 3 dc wiec na poczatku grudnia mam nadzieje ze tym razem nic mnie nie zatrzyma To my naprawdę idziemy prawie łeb w łeb Podobnie zachorowałyśmy na covid i w podobnym terminie szykuje nam się transfer ja też planowany mam na początek grudnia Masz na cyklu naturalnym czy sztucznym? Te badania co zrobiłaś to lekarz ci kazał? Mi narazie nic nie kazał ale tylko rozmawialiśmy przez telefon, wizytę mam dopiero 25.11 Czemu musiałaś robić mocz i morfologię? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
m_art_a 587 Napisano Listopad 12, 2020 40 minut temu, KARKA napisał: Cześć dziewczyny, dług mnie nie było, ostatnio pisałam czekając drugi tydzień na poronienie. Ostatecznie wytrzymałam w domu aż 3 tygodnie, oczywiście byłam pod kontrolą lekarza i robiłam badania żeby sprawdzić czy nie ma zakażenia. Ale dłużej bym nie dała rady, więc 22 dnia od wiadomości, że serduszko przestało bić (9tc) pojechałam do szpitala. Tam dostałam leki, po drugiej dawce poroniłam, ale endo miało 39 mm więc dostałam 3cią dawkę. Po niej nadal było 21 mm, więc 4tego dnia miałam zabieg. Po nim wyszłam do domu tego samego dnia. Łącznie 4 dni w szpitalu, dużo bólu i stresu. Na oddziale mieliśmy lekarkę z koroną, więc teraz jestem w domowej izolacji, na szczęście już jutro koniec, a ja nie mam objawów. Co do dalszych planów - nie myślę o tym na razie, bo i tak muszę odczekać 3 miesiące zanim organizm się zregeneruje. Po tej stracie poczułam się staro... Jakby ktoś miał jakieś pytania, bo jest w podobnej sytuacji - mam aktualna wiedzę, którą się chętnie podzielę (jak to wygląda w szpitalu, co z pochówkiem, badaniami itp). Trzymam kciuki za wszystkie dziewczyny, które mają właśnie transfery i testują! Bardzo mi przykro Karka, mam nadzieję, że jak troche się zregenerujsze, odpoczniesz i podejdziesz ponownie to będzie to twój ostatni, szczęśliwy transfer strasznie to przykre, że tylko trzeba przejść by zostać szczęśliwą mamą 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Do3razySztuka 14 Napisano Listopad 12, 2020 Cześć Dziewczyny! Już od dłuższego czasu zastanawiałam się, czy dołączyć do forum. Moja historia związana ze staraniem się o dziecko jest naprawdę długa. W naszym społeczeństwie temat in vitro jest wciąż tematem tabu, pomimo, iż z roku na rok zwiększa się ilości par zmagających się z problemem poczęcia potomka. Osobiście znam jedną dziewczynę, która przyznała się, że ma dziecko z in vitro, dzięki temu, że się otworzyła, mogłam z nią porozmawiać na ten temat, dowiedzieć się wielu rzeczy, a przede wszystkim poczuć się lepiej i w końcu zrozumiana. Chciałabym Was poznać, pogadać o lękach, obawach i też opowiedzieć o sobie, bo może moje wskazówki, problemy z którymi się borykałam lub borykam, mogą być dla kogoś cennymi informacjami. Zatem, zaczynam...mam 34 lata, od 5 lat staraliśmy się o bobasa, po 2 latach nieudanych prób poczęcia w sposób natutalny, zaczęliśmy się badać. Mąż przebadany od A do Z, ja również, włączając w to m.in.badania genetyczne, drożność jajowodów, badanie komórek NK.. Nie muszę chyba wspominać, że przez ostatnie 3 lata zostawiliśmy w klinice wór pieniędzy na badania, leki, wizyty, zabiegi, a wciąż byliśmy bez odpowiedzi... Oboje wyniki idealne, książkowe, każde badanie wychodziło idealnie, wręcz nasłuchałam się, że dawno nie widziano tak idealnych wyników ale... Co z tego? Skoro nie potrafili mi powiedzieć, dlaczego nie mogę zajść w ciążę, skoro jest wszystko super? Miałam 2 inseminacja, 3 in vitro. 2 inseminacje nieudane, 1 próba in vitro nieudana, 2 próba, beta zaczęła rosnąć, wszystko szło w dobrym kierunku i nagle przy 4 weryfikacji beta przestała rosnąć i to byłoby na tyle. Po tym zdarzeniu miałam bardzo silną depresję, ledwo z tego wyszłam.. Zostały mi dwa mrozaczki i ostatnia próba, tak sobie założyłam, że do 3 razy sztuka i kończę z tym, po prostu jak miałam iść do kliniki, to było mi niedobrze ze stresu, chciałam już się od tego odciąć. Kiedy miałam mieć wyznaczony termin na transfer, zachorowałam, więc trzeba było przesunąć, ale jakoś nie zdołowało mnie to. Na kolejnej wizycie, omawiając dokładnie moje ostatnie wyniki badań, na usg nagle pani dr wraz z pielegniarką zauważyły, że strasznie często kurczy mi się macica, nigdy wcześniej tak nie było, a usg miałam mnóstwo. Dostałam skierowanie na ostatnie badanie dot. Kurczliwości macicy i okazało się, że wyszła mocno poza normy. W końcu usłyszałam, że coś jest nie tak i wiedzą co! To przez to, nie mogą się zagnieździć zarodki. Całe życie miałam bardzo bolesne miesiączki, niesamowicie bolesny PMS, często bóle brzucha i w końcu się dowiedziałam dlaczego.. Dziwnie to zabrzmi ale ucieszyłam się niesamowicie! Przed transferem podano mi wlew z atozybanu, podano dwa zarodki i dziś jestem w 15. tygodniu ciąży bliźniaczej Ale, żeby nie było tak pięknie, to w 4. Tyg. Ciąży w nocy pojawiły się u mnie plamienia, byłam pewna, że poroniłam, całą noc płakałam, rano pojechałam do kliniki, zbadano mnie i na szczęście wszystko było ok ale dostałam sporą dawkę luteiny i obowiązek leżenia. Te plamienia pojawiały mi się cyklicznie, na razie jest wszystko ok, ale przyjmuję cały czas leki, leżę prawie cały czas, jedynie wychodzę z domu, gdy mam badania lub wizytę lekarską. Po tych incydentach jestem strasznie przewrażliwiona, cały czas boję się, że plamienia mogą wrócić, gdy tylko złapie mnie skurcz, zaboli brzuch, od razu robię się blada i mam same złe myśli. Lęk panuje nade mną, Staram się z tym walczyć lecz nie jest to proste. Lekarz każe mi się relaksować, luzować ale wszystko brzmi fajnie w teorii i u kogoś, kto nie starał się tyle lat.. Chciałam się Was zapytać, jak radzicie sobie ze stresem, lękiem? P. S. Przepraszam za tak długą wiadomosc, w końcu mogłam się otworzyć... Ale ulga! Pozdrowionka dla wytrwałych, które dotarły do końca 11 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Milach 433 Napisano Listopad 12, 2020 1 godzinę temu, m_art_a napisał: To my naprawdę idziemy prawie łeb w łeb Podobnie zachorowałyśmy na covid i w podobnym terminie szykuje nam się transfer ja też planowany mam na początek grudnia Masz na cyklu naturalnym czy sztucznym? Te badania co zrobiłaś to lekarz ci kazał? Mi narazie nic nie kazał ale tylko rozmawialiśmy przez telefon, wizytę mam dopiero 25.11 Czemu musiałaś robić mocz i morfologię? Zrobilam na wlasna reke te badania ale w zasadzie wyprzedziłam lekarza bo mial mi je zlecic i zrobic kolejna konsultacje przed grudniem a tak wiem ze po covidzie ani sladu jedynie w moczy mam krwinki czerwone i mam za tydzien powtorzyc badanie a do tego czasu dostalam leki i mam duzo pic. Transfer bedzie na cyklu sztucznym jeśli @ przyjdzie wyjatkowo o czasie to transfer bedzie ok. 10-14.12 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Milach 433 Napisano Listopad 12, 2020 22 minuty temu, Do3razySztuka napisał: Cześć Dziewczyny! Już od dłuższego czasu zastanawiałam się, czy dołączyć do forum. Moja historia związana ze staraniem się o dziecko jest naprawdę długa. W naszym społeczeństwie temat in vitro jest wciąż tematem tabu, pomimo, iż z roku na rok zwiększa się ilości par zmagających się z problemem poczęcia potomka. Osobiście znam jedną dziewczynę, która przyznała się, że ma dziecko z in vitro, dzięki temu, że się otworzyła, mogłam z nią porozmawiać na ten temat, dowiedzieć się wielu rzeczy, a przede wszystkim poczuć się lepiej i w końcu zrozumiana. Chciałabym Was poznać, pogadać o lękach, obawach i też opowiedzieć o sobie, bo może moje wskazówki, problemy z którymi się borykałam lub borykam, mogą być dla kogoś cennymi informacjami. Zatem, zaczynam...mam 34 lata, od 5 lat staraliśmy się o bobasa, po 2 latach nieudanych prób poczęcia w sposób natutalny, zaczęliśmy się badać. Mąż przebadany od A do Z, ja również, włączając w to m.in.badania genetyczne, drożność jajowodów, badanie komórek NK.. Nie muszę chyba wspominać, że przez ostatnie 3 lata zostawiliśmy w klinice wór pieniędzy na badania, leki, wizyty, zabiegi, a wciąż byliśmy bez odpowiedzi... Oboje wyniki idealne, książkowe, każde badanie wychodziło idealnie, wręcz nasłuchałam się, że dawno nie widziano tak idealnych wyników ale... Co z tego? Skoro nie potrafili mi powiedzieć, dlaczego nie mogę zajść w ciążę, skoro jest wszystko super? Miałam 2 inseminacja, 3 in vitro. 2 inseminacje nieudane, 1 próba in vitro nieudana, 2 próba, beta zaczęła rosnąć, wszystko szło w dobrym kierunku i nagle przy 4 weryfikacji beta przestała rosnąć i to byłoby na tyle. Po tym zdarzeniu miałam bardzo silną depresję, ledwo z tego wyszłam.. Zostały mi dwa mrozaczki i ostatnia próba, tak sobie założyłam, że do 3 razy sztuka i kończę z tym, po prostu jak miałam iść do kliniki, to było mi niedobrze ze stresu, chciałam już się od tego odciąć. Kiedy miałam mieć wyznaczony termin na transfer, zachorowałam, więc trzeba było przesunąć, ale jakoś nie zdołowało mnie to. Na kolejnej wizycie, omawiając dokładnie moje ostatnie wyniki badań, na usg nagle pani dr wraz z pielegniarką zauważyły, że strasznie często kurczy mi się macica, nigdy wcześniej tak nie było, a usg miałam mnóstwo. Dostałam skierowanie na ostatnie badanie dot. Kurczliwości macicy i okazało się, że wyszła mocno poza normy. W końcu usłyszałam, że coś jest nie tak i wiedzą co! To przez to, nie mogą się zagnieździć zarodki. Całe życie miałam bardzo bolesne miesiączki, niesamowicie bolesny PMS, często bóle brzucha i w końcu się dowiedziałam dlaczego.. Dziwnie to zabrzmi ale ucieszyłam się niesamowicie! Przed transferem podano mi wlew z atozybanu, podano dwa zarodki i dziś jestem w 15. tygodniu ciąży bliźniaczej Ale, żeby nie było tak pięknie, to w 4. Tyg. Ciąży w nocy pojawiły się u mnie plamienia, byłam pewna, że poroniłam, całą noc płakałam, rano pojechałam do kliniki, zbadano mnie i na szczęście wszystko było ok ale dostałam sporą dawkę luteiny i obowiązek leżenia. Te plamienia pojawiały mi się cyklicznie, na razie jest wszystko ok, ale przyjmuję cały czas leki, leżę prawie cały czas, jedynie wychodzę z domu, gdy mam badania lub wizytę lekarską. Po tych incydentach jestem strasznie przewrażliwiona, cały czas boję się, że plamienia mogą wrócić, gdy tylko złapie mnie skurcz, zaboli brzuch, od razu robię się blada i mam same złe myśli. Lęk panuje nade mną, Staram się z tym walczyć lecz nie jest to proste. Lekarz każe mi się relaksować, luzować ale wszystko brzmi fajnie w teorii i u kogoś, kto nie starał się tyle lat.. Chciałam się Was zapytać, jak radzicie sobie ze stresem, lękiem? P. S. Przepraszam za tak długą wiadomosc, w końcu mogłam się otworzyć... Ale ulga! Pozdrowionka dla wytrwałych, które dotarły do końca Wspaniala historia!!! rozumiem Cie doskonale jak słyszałam od lekarza żeby sie wyluzować to od razu się najeżam i pytałam jak?! Po nieudanym transferze, przygnieciona emocjami, stratą, płaczem, buntem postanowiłam przyznać samej sobie że nie daje rady i potrzebuje pomocy, mąż już dużo wcześniej mi o tym mówił ale ja stale powtarzałam że daje sobie radę i wystarczy mi ze z nim sobie pogadam. Pękłam we wrzesniu, 3 tygodnie zbierałam się zapisać do psychologa i w końcu tak tez zrobiłam, jestem po 4 sesji i ulga jakiej doznałam jest niewyobrażalna. Zamierzam kontynuować spotkania nawet jeśli (mam nadzieje) w końcu zajdę w ciażę. Oprocz spotkań robię sobie treningi relaksacyjne (youtube) 2-3 razy w tygodniu, wrocilam tez do biegania ktore uwalnia mnie od napiecia no ale w ciazy to raczej zly pomysl 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
margareta 186 Napisano Listopad 12, 2020 24 minuty temu, Do3razySztuka napisał: Cześć Dziewczyny! Już od dłuższego czasu zastanawiałam się, czy dołączyć do forum. Moja historia związana ze staraniem się o dziecko jest naprawdę długa. W naszym społeczeństwie temat in vitro jest wciąż tematem tabu, pomimo, iż z roku na rok zwiększa się ilości par zmagających się z problemem poczęcia potomka. Osobiście znam jedną dziewczynę, która przyznała się, że ma dziecko z in vitro, dzięki temu, że się otworzyła, mogłam z nią porozmawiać na ten temat, dowiedzieć się wielu rzeczy, a przede wszystkim poczuć się lepiej i w końcu zrozumiana. Chciałabym Was poznać, pogadać o lękach, obawach i też opowiedzieć o sobie, bo może moje wskazówki, problemy z którymi się borykałam lub borykam, mogą być dla kogoś cennymi informacjami. Zatem, zaczynam...mam 34 lata, od 5 lat staraliśmy się o bobasa, po 2 latach nieudanych prób poczęcia w sposób natutalny, zaczęliśmy się badać. Mąż przebadany od A do Z, ja również, włączając w to m.in.badania genetyczne, drożność jajowodów, badanie komórek NK.. Nie muszę chyba wspominać, że przez ostatnie 3 lata zostawiliśmy w klinice wór pieniędzy na badania, leki, wizyty, zabiegi, a wciąż byliśmy bez odpowiedzi... Oboje wyniki idealne, książkowe, każde badanie wychodziło idealnie, wręcz nasłuchałam się, że dawno nie widziano tak idealnych wyników ale... Co z tego? Skoro nie potrafili mi powiedzieć, dlaczego nie mogę zajść w ciążę, skoro jest wszystko super? Miałam 2 inseminacja, 3 in vitro. 2 inseminacje nieudane, 1 próba in vitro nieudana, 2 próba, beta zaczęła rosnąć, wszystko szło w dobrym kierunku i nagle przy 4 weryfikacji beta przestała rosnąć i to byłoby na tyle. Po tym zdarzeniu miałam bardzo silną depresję, ledwo z tego wyszłam.. Zostały mi dwa mrozaczki i ostatnia próba, tak sobie założyłam, że do 3 razy sztuka i kończę z tym, po prostu jak miałam iść do kliniki, to było mi niedobrze ze stresu, chciałam już się od tego odciąć. Kiedy miałam mieć wyznaczony termin na transfer, zachorowałam, więc trzeba było przesunąć, ale jakoś nie zdołowało mnie to. Na kolejnej wizycie, omawiając dokładnie moje ostatnie wyniki badań, na usg nagle pani dr wraz z pielegniarką zauważyły, że strasznie często kurczy mi się macica, nigdy wcześniej tak nie było, a usg miałam mnóstwo. Dostałam skierowanie na ostatnie badanie dot. Kurczliwości macicy i okazało się, że wyszła mocno poza normy. W końcu usłyszałam, że coś jest nie tak i wiedzą co! To przez to, nie mogą się zagnieździć zarodki. Całe życie miałam bardzo bolesne miesiączki, niesamowicie bolesny PMS, często bóle brzucha i w końcu się dowiedziałam dlaczego.. Dziwnie to zabrzmi ale ucieszyłam się niesamowicie! Przed transferem podano mi wlew z atozybanu, podano dwa zarodki i dziś jestem w 15. tygodniu ciąży bliźniaczej Ale, żeby nie było tak pięknie, to w 4. Tyg. Ciąży w nocy pojawiły się u mnie plamienia, byłam pewna, że poroniłam, całą noc płakałam, rano pojechałam do kliniki, zbadano mnie i na szczęście wszystko było ok ale dostałam sporą dawkę luteiny i obowiązek leżenia. Te plamienia pojawiały mi się cyklicznie, na razie jest wszystko ok, ale przyjmuję cały czas leki, leżę prawie cały czas, jedynie wychodzę z domu, gdy mam badania lub wizytę lekarską. Po tych incydentach jestem strasznie przewrażliwiona, cały czas boję się, że plamienia mogą wrócić, gdy tylko złapie mnie skurcz, zaboli brzuch, od razu robię się blada i mam same złe myśli. Lęk panuje nade mną, Staram się z tym walczyć lecz nie jest to proste. Lekarz każe mi się relaksować, luzować ale wszystko brzmi fajnie w teorii i u kogoś, kto nie starał się tyle lat.. Chciałam się Was zapytać, jak radzicie sobie ze stresem, lękiem? P. S. Przepraszam za tak długą wiadomosc, w końcu mogłam się otworzyć... Ale ulga! Pozdrowionka dla wytrwałych, które dotarły do końca Super, że udało się znaleźć przyczynę a jeszcze cudowniej, że masz w brzuchu aż dwa bąbelki w moim odczuciu niestety nie ma złotego środka na stres. Ja też długo nie mogłam sobie poradzić z lękiem, że coś się zaraz wysypie, że serduszko przestanie bić itd. ale teraz jestem na etapie ruchów i to mnie bardzo uspokaja. Fakt że są bardzo nieregularne (np. raz dziennie), ale to zawsze tak wewnętrznie uspokaja. Skoro jesteś już w 15 tygodniu to jeszcze chwila i też je poczujesz. Myślę że to Ci pomoże. Ewentualnie do tego czasu mozesz zakupić detektor tętna płodu albo myślę że częstsze wizyty u gina i usg też mogą ulżyć. Ja na początku naprawdę często biegałam na wizyty, ale sam lekarz mnie do tego zachęcał, chcąc ograniczyć mój stres. I pamiętaj że Twoje dzieci nie chcą mieć zestresowanej mamy, więc odciągaj głowę czym się da 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
N_asia 74 Napisano Listopad 12, 2020 Dnia 9.11.2020 o 12:33, AsiaWin napisał: N_asia jak u Ciebie? Mam nadzieję, że plamienia się skończyły i wszystko z Wami dobrze! Asiu bardzo dziękuję za pamięć. Nie pisałam wcześniej, bo zrobiłam sobie przerwę od forum żebyo tym nie myśleć i dotrwać w spokoju do wizyty. Plamienia świeżą krwią się skończyły ale zostały bóle brzucha i od czasu do czasu lekkie brudzenie. Doszły za to mdłości dlatego zaczęłam wierzyć że może być dobrze. Wczoraj skończyłam izolację. Dziś rano poleciałam na betę, wynik 18523. Na usg okazało się że wszystko dobrze, nic niepokojącego nie widać. Lekarz powiedział że plamienia w ciąży się czasami po prostu zdarzają i bóle też są normalne. Za to widziałam moja kruszynkę z pulsującym punkcikien lekarz mówi że jeszcze malutka ale wszystko w porządku. Następna wizyta dopiero 30.11. 3 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Mariolka# 137 Napisano Listopad 12, 2020 15 minut temu, Do3razySztuka napisał: Cześć Dziewczyny! Już od dłuższego czasu zastanawiałam się, czy dołączyć do forum. Moja historia związana ze staraniem się o dziecko jest naprawdę długa. W naszym społeczeństwie temat in vitro jest wciąż tematem tabu, pomimo, iż z roku na rok zwiększa się ilości par zmagających się z problemem poczęcia potomka. Osobiście znam jedną dziewczynę, która przyznała się, że ma dziecko z in vitro, dzięki temu, że się otworzyła, mogłam z nią porozmawiać na ten temat, dowiedzieć się wielu rzeczy, a przede wszystkim poczuć się lepiej i w końcu zrozumiana. Chciałabym Was poznać, pogadać o lękach, obawach i też opowiedzieć o sobie, bo może moje wskazówki, problemy z którymi się borykałam lub borykam, mogą być dla kogoś cennymi informacjami. Zatem, zaczynam...mam 34 lata, od 5 lat staraliśmy się o bobasa, po 2 latach nieudanych prób poczęcia w sposób natutalny, zaczęliśmy się badać. Mąż przebadany od A do Z, ja również, włączając w to m.in.badania genetyczne, drożność jajowodów, badanie komórek NK.. Nie muszę chyba wspominać, że przez ostatnie 3 lata zostawiliśmy w klinice wór pieniędzy na badania, leki, wizyty, zabiegi, a wciąż byliśmy bez odpowiedzi... Oboje wyniki idealne, książkowe, każde badanie wychodziło idealnie, wręcz nasłuchałam się, że dawno nie widziano tak idealnych wyników ale... Co z tego? Skoro nie potrafili mi powiedzieć, dlaczego nie mogę zajść w ciążę, skoro jest wszystko super? Miałam 2 inseminacja, 3 in vitro. 2 inseminacje nieudane, 1 próba in vitro nieudana, 2 próba, beta zaczęła rosnąć, wszystko szło w dobrym kierunku i nagle przy 4 weryfikacji beta przestała rosnąć i to byłoby na tyle. Po tym zdarzeniu miałam bardzo silną depresję, ledwo z tego wyszłam.. Zostały mi dwa mrozaczki i ostatnia próba, tak sobie założyłam, że do 3 razy sztuka i kończę z tym, po prostu jak miałam iść do kliniki, to było mi niedobrze ze stresu, chciałam już się od tego odciąć. Kiedy miałam mieć wyznaczony termin na transfer, zachorowałam, więc trzeba było przesunąć, ale jakoś nie zdołowało mnie to. Na kolejnej wizycie, omawiając dokładnie moje ostatnie wyniki badań, na usg nagle pani dr wraz z pielegniarką zauważyły, że strasznie często kurczy mi się macica, nigdy wcześniej tak nie było, a usg miałam mnóstwo. Dostałam skierowanie na ostatnie badanie dot. Kurczliwości macicy i okazało się, że wyszła mocno poza normy. W końcu usłyszałam, że coś jest nie tak i wiedzą co! To przez to, nie mogą się zagnieździć zarodki. Całe życie miałam bardzo bolesne miesiączki, niesamowicie bolesny PMS, często bóle brzucha i w końcu się dowiedziałam dlaczego.. Dziwnie to zabrzmi ale ucieszyłam się niesamowicie! Przed transferem podano mi wlew z atozybanu, podano dwa zarodki i dziś jestem w 15. tygodniu ciąży bliźniaczej Ale, żeby nie było tak pięknie, to w 4. Tyg. Ciąży w nocy pojawiły się u mnie plamienia, byłam pewna, że poroniłam, całą noc płakałam, rano pojechałam do kliniki, zbadano mnie i na szczęście wszystko było ok ale dostałam sporą dawkę luteiny i obowiązek leżenia. Te plamienia pojawiały mi się cyklicznie, na razie jest wszystko ok, ale przyjmuję cały czas leki, leżę prawie cały czas, jedynie wychodzę z domu, gdy mam badania lub wizytę lekarską. Po tych incydentach jestem strasznie przewrażliwiona, cały czas boję się, że plamienia mogą wrócić, gdy tylko złapie mnie skurcz, zaboli brzuch, od razu robię się blada i mam same złe myśli. Lęk panuje nade mną, Staram się z tym walczyć lecz nie jest to proste. Lekarz każe mi się relaksować, luzować ale wszystko brzmi fajnie w teorii i u kogoś, kto nie starał się tyle lat.. Chciałam się Was zapytać, jak radzicie sobie ze stresem, lękiem? P. S. Przepraszam za tak długą wiadomosc, w końcu mogłam się otworzyć... Ale ulga! Pozdrowionka dla wytrwałych, które dotarły do końca Cześć gratulacje!!!! Czytając twoją historie to tak jakbym to ja napisała hehe. Ja miałam 3 inseminacje nieudane pierwsze in vitro 2 zarodków nieudane niby ze mną też wszystko idealnie a tu lipa. Przed drugim transferem też zrobili mi badanie na kurczliwość macicy i okazało się że za mocno się kurczy i wypycha zarodki. Przy drugim transferze wlew i beta rosła ale zarodek był uszkodzony i znów załamanie. Trzeci raz się udało jestem w 8tc. Ale podobnie jak ty 5tc i wylądowałam w szpitalu z krwawieniem. Krwiak. 3 dni poleżałam w szpitalu. Leżałam myślałam nawet cieszyć się nie potrafię z ciąży. Każdy skurcz każde ukłucie i boję się że dziudziusiowi przestaje bić serduszko. Dziś kolejne krwawienie szybko do szpitala czy dzidzia żyje. Po usg ulga maleństwo całe i zdrowe. Mam ten sam problem nie mogę sobie poradzić z chorymi myślami. Ten strach nie odpuszcza nawet na chwilę. Myślę o detektorze tętna płodu to może będę mogła spokojnie spać ale wykrywa tętno od 12 tygodnia. Polecam może się trochę uspokoisz. Pewnie z chęcią byś chodziła co drugi dzień na usg żeby sprawdzać bicie serduszka. Ale uświadomiłam sobie że teraz już tak będzie do końca życia z naszym martwieniem. Najpierw czy zarodek się przyjmie, później czy się utrzyma, czy dzidzia przetrwa do porodu, czy przy porodzie będzie wszystko dobrze, czy dziecko zdrowe, czy będzie się dobrze rozwijało, żłobek, przedszkole szkoła itd... Taka rola matki... 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Mariolka# 137 Napisano Listopad 12, 2020 6 minut temu, N_asia napisał: Asiu bardzo dziękuję za pamięć. Nie pisałam wcześniej, bo zrobiłam sobie przerwę od forum żebyo tym nie myśleć i dotrwać w spokoju do wizyty. Plamienia świeżą krwią się skończyły ale zostały bóle brzucha i od czasu do czasu lekkie brudzenie. Doszły za to mdłości dlatego zaczęłam wierzyć że może być dobrze. Wczoraj skończyłam izolację. Dziś rano poleciałam na betę, wynik 18523. Na usg okazało się że wszystko dobrze, nic niepokojącego nie widać. Lekarz powiedział że plamienia w ciąży się czasami po prostu zdarzają i bóle też są normalne. Za to widziałam moja kruszynkę z pulsującym punkcikien lekarz mówi że jeszcze malutka ale wszystko w porządku. Następna wizyta dopiero 30.11. No to gratulacje!!! Widzisz wszystko jest dobrze bardzo się cieszę wiem co przezywasz ja dziś dostałam kolejnego krwawienia to już drugie i znów szpital, zrobili usg i z dzidzią jest wszystko dobrze. Także leżymy i odpoczywamy. 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Do3razySztuka 14 Napisano Listopad 12, 2020 Dziękuję i również gratuluję! Żebyś wiedziała! Takie mam myśli, że najchętniej co drugi dzień na usg super pomysł z tym detektorem tętna! Poszukam informacji na ten temat Zgadza się, taka rola Matki, wieczny lęk i zamartwianie się, ech A bierzesz jakieś leki? Mi na pewno pomogło leżenie ale i duphaston, do tego stosuję luteinę dopochwowo. Mnóstwo kobiet ma krwawienia na początku, niektóre nawet przez całą ciążę i nie wiadomo dlaczego? Najgorsze jest to, że na to się nie ma wpływu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Do3razySztuka 14 Napisano Listopad 12, 2020 1 minutę temu, Mariolka# napisał: No to gratulacje!!! Widzisz wszystko jest dobrze bardzo się cieszę wiem co przezywasz ja dziś dostałam kolejnego krwawienia to już drugie i znów szpital, zrobili usg i z dzidzią jest wszystko dobrze. Także leżymy i odpoczywamy. Dziękuję i również gratuluję! Żebyś wiedziała! Takie mam myśli, że najchętniej co drugi dzień na usg super pomysł z tym detektorem tętna! Poszukam informacji na ten temat Zgadza się, taka rola Matki, wieczny lęk i zamartwianie się, ech A bierzesz jakieś leki? Mi na pewno pomogło leżenie ale i duphaston, do tego stosuję luteinę dopochwowo. Mnóstwo kobiet ma krwawienia na początku, niektóre nawet przez całą ciążę i nie wiadomo dlaczego? Najgorsze jest to, że na to się nie ma wpływu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
AsiaWin 996 Napisano Listopad 12, 2020 12 minut temu, N_asia napisał: Asiu bardzo dziękuję za pamięć. Nie pisałam wcześniej, bo zrobiłam sobie przerwę od forum żebyo tym nie myśleć i dotrwać w spokoju do wizyty. Plamienia świeżą krwią się skończyły ale zostały bóle brzucha i od czasu do czasu lekkie brudzenie. Doszły za to mdłości dlatego zaczęłam wierzyć że może być dobrze. Wczoraj skończyłam izolację. Dziś rano poleciałam na betę, wynik 18523. Na usg okazało się że wszystko dobrze, nic niepokojącego nie widać. Lekarz powiedział że plamienia w ciąży się czasami po prostu zdarzają i bóle też są normalne. Za to widziałam moja kruszynkę z pulsującym punkcikien lekarz mówi że jeszcze malutka ale wszystko w porządku. Następna wizyta dopiero 30.11. Cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze! Już się martwiłam, że się nie odzywasz i stało się coś złego! Piękna beta no i serduszko bijące! Cudownie! Już możesz być spokojniejsza 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
AsiaWin 996 Napisano Listopad 12, 2020 54 minuty temu, Do3razySztuka napisał: Cześć Dziewczyny! Już od dłuższego czasu zastanawiałam się, czy dołączyć do forum. Moja historia związana ze staraniem się o dziecko jest naprawdę długa. W naszym społeczeństwie temat in vitro jest wciąż tematem tabu, pomimo, iż z roku na rok zwiększa się ilości par zmagających się z problemem poczęcia potomka. Osobiście znam jedną dziewczynę, która przyznała się, że ma dziecko z in vitro, dzięki temu, że się otworzyła, mogłam z nią porozmawiać na ten temat, dowiedzieć się wielu rzeczy, a przede wszystkim poczuć się lepiej i w końcu zrozumiana. Chciałabym Was poznać, pogadać o lękach, obawach i też opowiedzieć o sobie, bo może moje wskazówki, problemy z którymi się borykałam lub borykam, mogą być dla kogoś cennymi informacjami. Zatem, zaczynam...mam 34 lata, od 5 lat staraliśmy się o bobasa, po 2 latach nieudanych prób poczęcia w sposób natutalny, zaczęliśmy się badać. Mąż przebadany od A do Z, ja również, włączając w to m.in.badania genetyczne, drożność jajowodów, badanie komórek NK.. Nie muszę chyba wspominać, że przez ostatnie 3 lata zostawiliśmy w klinice wór pieniędzy na badania, leki, wizyty, zabiegi, a wciąż byliśmy bez odpowiedzi... Oboje wyniki idealne, książkowe, każde badanie wychodziło idealnie, wręcz nasłuchałam się, że dawno nie widziano tak idealnych wyników ale... Co z tego? Skoro nie potrafili mi powiedzieć, dlaczego nie mogę zajść w ciążę, skoro jest wszystko super? Miałam 2 inseminacja, 3 in vitro. 2 inseminacje nieudane, 1 próba in vitro nieudana, 2 próba, beta zaczęła rosnąć, wszystko szło w dobrym kierunku i nagle przy 4 weryfikacji beta przestała rosnąć i to byłoby na tyle. Po tym zdarzeniu miałam bardzo silną depresję, ledwo z tego wyszłam.. Zostały mi dwa mrozaczki i ostatnia próba, tak sobie założyłam, że do 3 razy sztuka i kończę z tym, po prostu jak miałam iść do kliniki, to było mi niedobrze ze stresu, chciałam już się od tego odciąć. Kiedy miałam mieć wyznaczony termin na transfer, zachorowałam, więc trzeba było przesunąć, ale jakoś nie zdołowało mnie to. Na kolejnej wizycie, omawiając dokładnie moje ostatnie wyniki badań, na usg nagle pani dr wraz z pielegniarką zauważyły, że strasznie często kurczy mi się macica, nigdy wcześniej tak nie było, a usg miałam mnóstwo. Dostałam skierowanie na ostatnie badanie dot. Kurczliwości macicy i okazało się, że wyszła mocno poza normy. W końcu usłyszałam, że coś jest nie tak i wiedzą co! To przez to, nie mogą się zagnieździć zarodki. Całe życie miałam bardzo bolesne miesiączki, niesamowicie bolesny PMS, często bóle brzucha i w końcu się dowiedziałam dlaczego.. Dziwnie to zabrzmi ale ucieszyłam się niesamowicie! Przed transferem podano mi wlew z atozybanu, podano dwa zarodki i dziś jestem w 15. tygodniu ciąży bliźniaczej Ale, żeby nie było tak pięknie, to w 4. Tyg. Ciąży w nocy pojawiły się u mnie plamienia, byłam pewna, że poroniłam, całą noc płakałam, rano pojechałam do kliniki, zbadano mnie i na szczęście wszystko było ok ale dostałam sporą dawkę luteiny i obowiązek leżenia. Te plamienia pojawiały mi się cyklicznie, na razie jest wszystko ok, ale przyjmuję cały czas leki, leżę prawie cały czas, jedynie wychodzę z domu, gdy mam badania lub wizytę lekarską. Po tych incydentach jestem strasznie przewrażliwiona, cały czas boję się, że plamienia mogą wrócić, gdy tylko złapie mnie skurcz, zaboli brzuch, od razu robię się blada i mam same złe myśli. Lęk panuje nade mną, Staram się z tym walczyć lecz nie jest to proste. Lekarz każe mi się relaksować, luzować ale wszystko brzmi fajnie w teorii i u kogoś, kto nie starał się tyle lat.. Chciałam się Was zapytać, jak radzicie sobie ze stresem, lękiem? P. S. Przepraszam za tak długą wiadomosc, w końcu mogłam się otworzyć... Ale ulga! Pozdrowionka dla wytrwałych, które dotarły do końca Dobrze, że napisałaś ja tez kiedyś tylko czytałam i bałam się napisać, a teraz wiem jak to jest potrzebne, żeby pogadać z kimś kto to samo przeżywa i Cię rozumie Historia podobna do nas wszystkich (wiadomo każda ma trochę inny problem). Ostatnio nawet był temat kurczliwości macicy! Odnośnie strachu i lęku - może warto pogadać z psychologiem. Ewentualnie posłuchaj sobie w necie - można znaleźć nagrane filmiki na temat stresu w niepłodności/ciąży. To może być jakiś pierwszy krok. Wiem jak bardzo ważne jest to co myślimy. Sama czasami się denerwuję i nie wiem jak ten stres odrzucić Czasami tak się zapętlimy we własnych myślach, że nie potrafimy logicznie znaleźć wyjścia z danej sytuacji. Psycholog na pewno by pomógł ułożyć sobie różne rzeczy w głowie! 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Mariolka# 137 Napisano Listopad 12, 2020 8 minut temu, Do3razySztuka napisał: Dziękuję i również gratuluję! Żebyś wiedziała! Takie mam myśli, że najchętniej co drugi dzień na usg super pomysł z tym detektorem tętna! Poszukam informacji na ten temat Zgadza się, taka rola Matki, wieczny lęk i zamartwianie się, ech A bierzesz jakieś leki? Mi na pewno pomogło leżenie ale i duphaston, do tego stosuję luteinę dopochwowo. Mnóstwo kobiet ma krwawienia na początku, niektóre nawet przez całą ciążę i nie wiadomo dlaczego? Najgorsze jest to, że na to się nie ma wpływu. Ja biorę 4x2 luteina dopochwowo 4x2luteina pod język i cyclogest 1x1. Ja nie umiem leżeć wytrzymałam 3 dni w szpitalu i 3 dni w domu. Ale nie umiem się oprzeć żeby trochę posprzątać iść na lekkie zakupy a to pojchalam do jednych rodziców a to do drugich. Ja ma ADHD hehe. Wiem że to źle ale inaczej to psychiatryk. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Do3razySztuka 14 Napisano Listopad 12, 2020 41 minut temu, Milach napisał: Wspaniala historia!!! rozumiem Cie doskonale jak słyszałam od lekarza żeby sie wyluzować to od razu się najeżam i pytałam jak?! Po nieudanym transferze, przygnieciona emocjami, stratą, płaczem, buntem postanowiłam przyznać samej sobie że nie daje rady i potrzebuje pomocy, mąż już dużo wcześniej mi o tym mówił ale ja stale powtarzałam że daje sobie radę i wystarczy mi ze z nim sobie pogadam. Pękłam we wrzesniu, 3 tygodnie zbierałam się zapisać do psychologa i w końcu tak tez zrobiłam, jestem po 4 sesji i ulga jakiej doznałam jest niewyobrażalna. Zamierzam kontynuować spotkania nawet jeśli (mam nadzieje) w końcu zajdę w ciażę. Oprocz spotkań robię sobie treningi relaksacyjne (youtube) 2-3 razy w tygodniu, wrocilam tez do biegania ktore uwalnia mnie od napiecia no ale w ciazy to raczej zly pomysl Dziękuję Na pewno zajdziesz i jak tak się będziesz relaksować, to czuję, że zaraz to nastąpi! Trening relaksacyjny? Już mi się podoba!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Do3razySztuka 14 Napisano Listopad 12, 2020 8 minut temu, Mariolka# napisał: Ja biorę 4x2 luteina dopochwowo 4x2luteina pod język i cyclogest 1x1. Ja nie umiem leżeć wytrzymałam 3 dni w szpitalu i 3 dni w domu. Ale nie umiem się oprzeć żeby trochę posprzątać iść na lekkie zakupy a to pojchalam do jednych rodziców a to do drugich. Ja ma ADHD hehe. Wiem że to źle ale inaczej to psychiatryk. Oj rozumiem Cię doskonale leżenie jest strasznie trudne i co dziwne męczące na dłuższą metę Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Do3razySztuka 14 Napisano Listopad 12, 2020 15 minut temu, AsiaWin napisał: Dobrze, że napisałaś ja tez kiedyś tylko czytałam i bałam się napisać, a teraz wiem jak to jest potrzebne, żeby pogadać z kimś kto to samo przeżywa i Cię rozumie Historia podobna do nas wszystkich (wiadomo każda ma trochę inny problem). Ostatnio nawet był temat kurczliwości macicy! Odnośnie strachu i lęku - może warto pogadać z psychologiem. Ewentualnie posłuchaj sobie w necie - można znaleźć nagrane filmiki na temat stresu w niepłodności/ciąży. To może być jakiś pierwszy krok. Wiem jak bardzo ważne jest to co myślimy. Sama czasami się denerwuję i nie wiem jak ten stres odrzucić Czasami tak się zapętlimy we własnych myślach, że nie potrafimy logicznie znaleźć wyjścia z danej sytuacji. Psycholog na pewno by pomógł ułożyć sobie różne rzeczy w głowie! Hej, bardzo dziękuję, swego czasu leczyła się u psychologa i po dłuższym czasie okazało się, że wcale nie czuję się lepiej, może trafiłam na złego? Odniósłam wrażenie, że mnie nie rozumieją, że jedynie osoba, która przeszła przez to, co ja, jest w stanie mnie zrozumieć i przy niej poczuję się lepiej, stąd moja obecność na forum z Wami. Jest mi od razu lepiej! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Madziallena31 113 Napisano Listopad 12, 2020 5 godzin temu, emkw35 napisał: Ja to wiem.. ale mój mąż na to nie wpadł, że może być coś o temperaturze przechowywania, po prostu wyciągnął z torby i schował do szafki z lekami .. Czasami się tak zdarza. Następnym razem będzie wiedział. Jak to się mówi człowiek uczy się na błędach i każdy z nas jakieś popełnia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
AsiaWin 996 Napisano Listopad 12, 2020 19 godzin temu, emkw35 napisał: Poza tym jedno z moich 3 opakowań gonapeptylu bylo 22h poza lodówka przez aptekarza, który nie poinformował mojego męża o lodòwce. Odłożyłam je na bok. Myślicie, że się nie nada i musze dokupić nowe opakowanie? Co zrobic z tym? Przeczytaj dobrze ulotkę i informacje na opakowaniu. Czasami pisze, że może przebywać w temperaturze pokojowej miesiąc, albo coś w tym stylu. Zobacz! 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
AsiaWin 996 Napisano Listopad 12, 2020 44 minuty temu, Do3razySztuka napisał: Hej, bardzo dziękuję, swego czasu leczyła się u psychologa i po dłuższym czasie okazało się, że wcale nie czuję się lepiej, może trafiłam na złego? Odniósłam wrażenie, że mnie nie rozumieją, że jedynie osoba, która przeszła przez to, co ja, jest w stanie mnie zrozumieć i przy niej poczuję się lepiej, stąd moja obecność na forum z Wami. Jest mi od razu lepiej! napisałam na priv Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Martuska 1734 Napisano Listopad 12, 2020 3 minuty temu, AsiaWin napisał: Przeczytaj dobrze ulotkę i informacje na opakowaniu. Czasami pisze, że może przebywać w temperaturze pokojowej miesiąc, albo coś w tym stylu. Zobacz! Ja dostałam informacje w aptece, że jeśli wykorzystam zastrzyki w ciągu 3 miesięcy to mogą być przechowywane poza lodówką w temperaturze pokojowej. W aptekach trzymają zastrzyki w lodówce aby przedłużać ich termin. 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Do3razySztuka 14 Napisano Listopad 12, 2020 31 minut temu, AsiaWin napisał: napisałam na priv Odczytałam i dziękuję Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Wiosenka 676 Napisano Listopad 12, 2020 2 godziny temu, N_asia napisał: Asiu bardzo dziękuję za pamięć. Nie pisałam wcześniej, bo zrobiłam sobie przerwę od forum żebyo tym nie myśleć i dotrwać w spokoju do wizyty. Plamienia świeżą krwią się skończyły ale zostały bóle brzucha i od czasu do czasu lekkie brudzenie. Doszły za to mdłości dlatego zaczęłam wierzyć że może być dobrze. Wczoraj skończyłam izolację. Dziś rano poleciałam na betę, wynik 18523. Na usg okazało się że wszystko dobrze, nic niepokojącego nie widać. Lekarz powiedział że plamienia w ciąży się czasami po prostu zdarzają i bóle też są normalne. Za to widziałam moja kruszynkę z pulsującym punkcikien lekarz mówi że jeszcze malutka ale wszystko w porządku. Następna wizyta dopiero 30.11. Rewelacyjna wiadomość, bardzo się cieszę. 6 godzin temu, emkw35 napisał: Ja to wiem.. ale mój mąż na to nie wpadł, że może być coś o temperaturze przechowywania, po prostu wyciągnął z torby i schował do szafki z lekami .. Sprawdź w ulotce jak ktoś wcześniej tu powiedział a jeśli nie ma tam informacji zadzwoń do kliniki i zapytaj. Jak ja dostałam leki do stymulacji, to położna dała mi specjalną torbę izolacyjną i powiedziała ze max 1 h poza lodówka. Wiec wszystko zależy od leku. Jeśli w aptece farmaceuta nic nie powiedział, to może lek jest bardziej wytrzymały. 2 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach