Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
margolcia_987

Dorosli jedynacy a relacje z rodzicami - laczmy sie :)

Polecane posty

Hej! Czy sa tu dorosli jedynacy, tak jak ja? Dodam, ze temat ten nie ma na celu obrazenia nikogo, wyszydzenia, tylko podzielenia sie spostrzezeniami z zycia jedynaka i relacji z rodzicami. 

Mam 30 lat. Kochanych rodzicow, ale im bardziej wchodze w doroslosc, mam meza, corke, wkrotce drugie (jestem w ciazy). To oceniam bycie jedynakiem jako uciazliwosc. I ciekawa jestem jak bedzie pozniej. Moi rodzice sa bardzo dibrymi ludzmi, sa przekochani ale w relacji do mnie jest zabawnie. Przyklady: 

- zapatrzeni sa we mnie jak w obraz. Wszysyko co robie jest wspaniale i cudowne 

- sa w wiecznej gotowosci do obrony mnie niczym Czestochowy. Jakbym nagle zaczela skarzyc sie na meza zawsze stana po mojej stroni, niezaleznie czy mam racje. Jakiekolwiek napiecie juz jest odbierane zle i trzeba mnie obronicm. Czesto powoduje to spiecia z mezem pozniej... 

- moj maz ma mnie pilnowac na kazdym kroku tzn zadnych pasji, wyjsc samodzielnych tylko wszystko razem, pomoc mi i ulatwianie zycia. Jak tylko sie o czyms tam dowiedza ze wyszedl na pilke albo w weeekend to juz sa komentarze i nerwy z ich strony. 

- mamy przyjezdzac najczesciej jak sie do najlepiej co weekend bo co innego mamy do roboty w domu. 

I wiele wiele innych. Czasem czuje sie jak w klatce, mimo ze mamy dobre relacje, to nigdy nie chcialam rozmaeiac z rodzicami o problemach czy powaznych sprawach bo oni sie przejmowali a nic konstruktywnego z tego nie bylo. W rodzinie tez mam kilku jedynakow i widac ewidentnie roznice w realcjach rodzicow niz jak maja kilko ro dzieci. 

Ciesze sie ze wkrotce urodze drugie dziecko 🙂

 

A jak jest u Was? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja może trochę nie na temat:

Znam starsze małżeństwo z 2 dorosłych córek i oni są w stosunku do nich podobni. Myślę, że to zależy trochę od charakteru rodziców. Jedna wyszła za mąż a druga (po 40) dalej z nimi mieszka.

Znam jeszcze dorosłą jedynaczkę (rodzice to już osoby w podeszłym wieku) i ona jest właśnie trochę uwiązana. Jej mama strasznie jest jej uczepiona, mieszkają blisko (oczywiście za namową mamy), córka musi pomagać we wszystkim. 

Znam też dorosłego jedynaka, który wyjechał za granicę. Nie przyjeżdża do polski na razie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bez urazy, ale twoi rodzice jawią mi się po tym opisie jak upiorni maniacy, którzy nie dają ci prawa do własnego życia. Dyszą wam na karku non stop i uzurpują sobie prawa do sterowania waszym życiem, usiłują zawłaszczyć wasz czas, wiszą na was jak trujący bluszcz - wszystko naturalnie w imię pomocy i rodzinnych więzów. Jak dla mnie - ja bym się dusiła w takiej rodzince, układ z najgorszego koszmaru; może i wydaje ci się, że są przekochani, ale serio - to jest toksyczna relacja. Rodzice nie akceptują cię jako dorosłej, niezależnej osoby i nie świadczy to o nich najlepiej.

I zgadzam się z Kitsune, że to kwestia charakteru a nie jedynactwa. Choć niewątpliwie jeśli rodzeństwa jest więcej to trochę inaczej się to rozkłada i łatwiej się wyzwolić z chorych więzów. Ale nie wszyscy rodzice jedynaków są zwichrowani, to chyba domena ludzi, którzy mają nudne, jałowe życie - wtedy jedyne dziecko staje się centrum wszechświata, bo zwyczajnie ten ich świat jest do bólu nudny i banalny.

 

 

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
22 godziny temu, campania napisał:

Bez urazy, ale twoi rodzice jawią mi się po tym opisie jak upiorni maniacy, którzy nie dają ci prawa do własnego życia. Dyszą wam na karku non stop i uzurpują sobie prawa do sterowania waszym życiem, usiłują zawłaszczyć wasz czas, wiszą na was jak trujący bluszcz - wszystko naturalnie w imię pomocy i rodzinnych więzów. Jak dla mnie - ja bym się dusiła w takiej rodzince, układ z najgorszego koszmaru; może i wydaje ci się, że są przekochani, ale serio - to jest toksyczna relacja. Rodzice nie akceptują cię jako dorosłej, niezależnej osoby i nie świadczy to o nich najlepiej.

I zgadzam się z Kitsune, że to kwestia charakteru a nie jedynactwa. Choć niewątpliwie jeśli rodzeństwa jest więcej to trochę inaczej się to rozkłada i łatwiej się wyzwolić z chorych więzów. Ale nie wszyscy rodzice jedynaków są zwichrowani, to chyba domena ludzi, którzy mają nudne, jałowe życie - wtedy jedyne dziecko staje się centrum wszechświata, bo zwyczajnie ten ich świat jest do bólu nudny i banalny.

 

 

Zgadzam sie z koncowka, ze moim rodzice poza praca i dziadkami nie maja nic wiecej do robienia i jezdzenia. Boje sie, ze jak dziadki odejda cala uwaga i koncentracja padnie na moja rodzine. Mowiac szczerze, juz teraz zaczynam odczuwam nieco niechec do rozmow telefonicznych ktore sa po prostu infantylne. Wiem, ze sie martwia bo jestem w ciazy, ale mam wrazenie ze jestem ich zyciem, rzucaja wszystko aby mi ulatwic cos l, chociaz w zyciu mi sie wiedzie, mam fajnego meza to oni sa ciagle spieci i traktuja go nieco jak wariata bo jak on moze tak czy inaczej robix typu isc na rower w weekend, miec jakakolwiek pasje inna niz rodzina. Po weekendzie u rodzicow zazwyczaj jestem z mezem poklocona, bo ustawiam go na kazdym kroku, byle czegos nie palnal, byl mily, nie powiedzial czegos niepotrzebnie, rozmowy sa gornolotne, czesto przypominajace kazania w kosciele o wszystkim i o niczym. Tak jak pisze, szanuje moich rodzicow, ale ich troska i codziennosc po prostu mi doskwieraja. Nie potrafie tak na 100 proc rozwinac skrzydel w roznych dziedzinach bo mysle co pomysla rodzice... Ostatnio moj maz zapytal czy mialabym cos przeciwko zeby sb i nd spedzil z dwoma kolegami na pieszej wedrowce nad biebrza bo chca tak uczcic 40 jednego z nich. Szczerze? Pierwsze co pomyslalam, ze rodzice sie wkurza ze maz mnie nie pilnuje, ze ciaza, ze powinien byc zawsze ze mna. W ten sposob rodzi sie tysiace roznych spiec malzenskich bo ja nie odpowiadam za siebie tylko przez oryzmat rodzicow. Ciagle podswiadonie wymagam od nich akceptacji... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, margolcia_987 napisał:

Zgadzam sie z koncowka, ze moim rodzice poza praca i dziadkami nie maja nic wiecej do robienia i jezdzenia. Boje sie, ze jak dziadki odejda cala uwaga i koncentracja padnie na moja rodzine. Mowiac szczerze, juz teraz zaczynam odczuwam nieco niechec do rozmow telefonicznych ktore sa po prostu infantylne. Wiem, ze sie martwia bo jestem w ciazy, ale mam wrazenie ze jestem ich zyciem, rzucaja wszystko aby mi ulatwic cos l, chociaz w zyciu mi sie wiedzie, mam fajnego meza to oni sa ciagle spieci i traktuja go nieco jak wariata bo jak on moze tak czy inaczej robix typu isc na rower w weekend, miec jakakolwiek pasje inna niz rodzina. Po weekendzie u rodzicow zazwyczaj jestem z mezem poklocona, bo ustawiam go na kazdym kroku, byle czegos nie palnal, byl mily, nie powiedzial czegos niepotrzebnie, rozmowy sa gornolotne, czesto przypominajace kazania w kosciele o wszystkim i o niczym. Tak jak pisze, szanuje moich rodzicow, ale ich troska i codziennosc po prostu mi doskwieraja. Nie potrafie tak na 100 proc rozwinac skrzydel w roznych dziedzinach bo mysle co pomysla rodzice... Ostatnio moj maz zapytal czy mialabym cos przeciwko zeby sb i nd spedzil z dwoma kolegami na pieszej wedrowce nad biebrza bo chca tak uczcic 40 jednego z nich. Szczerze? Pierwsze co pomyslalam, ze rodzice sie wkurza ze maz mnie nie pilnuje, ze ciaza, ze powinien byc zawsze ze mna. W ten sposob rodzi sie tysiace roznych spiec malzenskich bo ja nie odpowiadam za siebie tylko przez oryzmat rodzicow. Ciagle podswiadonie wymagam od nich akceptacji... 

Ostatnio bylo spiecie, bo mieli do nas przyjechac w weekend i ja okreslilam, zeby przyjechali pod wieczor w sobote z noclegiem do niedzieli, a oni byli juz obrazeni bo mysleli ze przyjada z samego rana w sobote. Byli urazeni ze mamy cos innego do roboty, niz czekanie na nich, bo oni na weekendy z nami oczekuja jak na wybawienie. Jak to wszystko czytam to coraz bardziej zaczynam sobie uswiadamiac ze to jest chore. Rozmowa telefoniczna z mama, codziennie 2x o tej samej porze, te same tematy poruszane kazdego dnia bo o czym tu gadac, weekendy pod dyktando bo jak juz co 2-3 tydzien nie przyjedziemy jest obraza majestatu. Na studiach jak nocowwlam u swojego narzeczonego i wiadomo, co robilismy... 🙂 jak tylko wychodzilam od niego albo on ode mnie to dzwonilam do mamy, zeby uslyszec czy nie jeet obrazona - oczywiscie nie mowilam co robilismy, ale zawsze sobie wyobrazalam ze ona wszystko widzi... Chore... Wszystko przez to, ze nigdy nie bylo u mnie w domu rozmow powaznych typu o seksie tylko wszystko pod strachem typu " snilo mi sie ze bylas w ciazy..." Aha. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Może jak urosną Ci dzieci to rodzice pomaga i będziesz miała łatwiej a dzieci dziadków. Może znajdź im zajęcie. Tacie wędke A mamie jakieś szydełko i niech robi bluzeczki, szaliki itd. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mieszkacie Za blisko😊

to przykre, ze rodzice mieszają się za bardzo w życie dzieci i próbują je ustawiać tak jak im się podoba... A jak ma się inne zdanie Niż oni to się obrażają ...ja dzwonię raz w tygodniu i uwazam ze za często. Mam 38 lat a muszę uważać na to co mówię żeby ich nie urazić... to już taki typ ze ich nie zmienisz... dzwon rzadziej, bardziej skup się na swojej rodzinie czyli ty maz i dxieci i staraj się nie opowiadać im o swoich problemach, im mniej wiedza tym lepiej 😊

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Twoi rodzice widzą więcej niż Ci się wydaje. Ty w ciąży i z dzieckiem zostajesz w domu a mężus z kumplami relaks. Tak to chore ! Sama sobie to robisz. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
28 minut temu, Żarówka100W napisał:

Twoi rodzice widzą więcej niż Ci się wydaje. Ty w ciąży i z dzieckiem zostajesz w domu a mężus z kumplami relaks. Tak to chore ! Sama sobie to robisz. 

Bez przesady, mąż też człowiek i jeśli cały czas pracuje i dba o rodzinę, a po pracy też ogarnia dom i dzieci to dlaczego raz na jakiś czas nie może się wyrwać na relaks w męskim towarzystwie?

Ja nie widzę w tym nic złego, pod warunkiem, że działa to w dwie strony i autorka też ma czas tylko dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, Gość_2 napisał:

 

Ja nie widzę w tym nic złego, pod warunkiem, że działa to w dwie strony i autorka też ma czas tylko dla siebie.

Tak to powinno działać.😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 16.12.2020 o 21:38, margolcia_987 napisał:

 Po weekendzie u rodzicow zazwyczaj jestem z mezem poklocona, bo ustawiam go na kazdym kroku, byle czegos nie palnal, byl mily, nie powiedzial czegos niepotrzebnie, rozmowy sa gornolotne, czesto przypominajace kazania w kosciele o wszystkim i o niczym. Tak jak pisze, szanuje moich rodzicow, ale ich troska i codziennosc po prostu mi doskwieraja. Nie potrafie tak na 100 proc rozwinac skrzydel w roznych dziedzinach bo mysle co pomysla rodzice... Ostatnio moj maz zapytal czy mialabym cos przeciwko zeby sb i nd spedzil z dwoma kolegami na pieszej wedrowce nad biebrza bo chca tak uczcic 40 jednego z nich. Szczerze? Pierwsze co pomyslalam, ze rodzice sie wkurza ze maz mnie nie pilnuje, ze ciaza, ze powinien byc zawsze ze mna. W ten sposob rodzi sie tysiace roznych spiec malzenskich bo ja nie odpowiadam za siebie tylko przez oryzmat rodzicow. Ciagle podswiadonie wymagam od nich akceptacji... 

Uświadom sobie, że jesteś na najlepszej drodze, żeby rozwalić swoją rodzinę i zostać samotną matką. Nie dziś i nie za rok, ale kiedyś twój mąż będzie miał dość ingerencji twoich rodziców w wasze życie, twojego podporządkowania ich zaściankowym poglądom i tego, że oni wiszą na was jak pijawki. Mąż powinien być sobą a nie "być miły", skoro twoi rodzice go NIE SZANUJĄ.

Miałam takich teściów (byłych już) więc powiem jedno - w takich układach można nikt normalny nie wytrzyma.

Brutalnie, ale szczerze - to nie męża powinnaś ustawić, tylko rodziców. Ja już dawno walnęłabym pięścią w stół i w dobitnych słowach powiedziałabym rodzicom że nie proszę o rady, komentarze bo to moje życie i moje decyzje.

I już dawno postawić granice, nie ulegać presji i szantażom, zajmijcie się sobą, przyjaciółmi, dziećmi, zainteresowaniami, może to wymusi na rodzicach inne zachowania. Bo inaczej kiedyś zostaniesz sama z dziećmi... I z rodzicami rzecz jasna.

  • Like 3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem jedynaczką. Nie przeszkadza mi to, nie brakuje mi rodzeństwa, może dlatego, że nie wiem jak to jest je mieć, a może dlatego, że mam 3 bliskie przyjaciółki, z którymi zawsze mogę się spotkać, porozmawiać itd. Widzę też, że z rodzeństwem nie zawsze jest kolorowo, wśród znajomych widzę,że w dorosłym życiu najczęściej jest tak, że rodzeństwo rozjeżdża się po kraju/świecie i widzą sie na raz do roku na święta, albo na weselach, pogrzebach itp. i jeszcze obgadują się nawzajem kto się więcej dorobił, jakieś chore współzawodnictwo. A po śmierci rodziców jest walka o majątek. Jeżeli chodzio relacje z rodzicami, to ja zawsze byłam niezależna i miałam swoje zdanie, dlatego u nie nie ma takiej sytuacji jak u Ciebie. Moja mama jest z natury spokojną osobą, ja jestem bardziej wariatka. Nigdy się nie zastanawiałam co powiedzieć i co zrobić, żeby przypadkiem mama sobie coś tam nie pomyślała, zawsze byłam sobą. Zresztą ona wie, że cokolwiek nie powie, ja i tak zrobię po swojemu. Czasami nawet żałuję tego swojego charakteru, bo mogłam jednak posłuchać mamy w kilku kwestiach, to wyszłoby mi to na dobre, ale z drugiej strony na własnych błędach człowiek lepiej się uczy. Ja też mam 1 dziecko i nie planuję więcej. Jeżeli chodzi o Twoją relację z rodzicai, to myślę, że po latach cieżko będzie cokolwiek zmienić. Twoja mama ma pewnie charakter silniejszy od Twojego i lubi rządzić. Tyle lat nie przeciwstawiałaś się jej, więc jeśli teraz to zrobisz, pewnie łatwo tego nie przyjmie. Ale musisz próbować,małymi krokami stawiać granice. Poza tym nie musisz im się ze wszystkiego tłumaczyć. Mąż wychodzi z kolegami? Ok, niech idzie, każdy potrzebuje spotkać się ze znajomymi, ja też spotykam się z koleżankami na winku, bez mężów, żeby poplotkować, omówić babskie sprawy itp. A rodzicom nie musisz nic mówić przecież, oni będą spokojniejsi z tą niewiedzą, a i Ty będziesz spokojniejsza, bo unikniesz kolejnej moralizatorskiej gadki . 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×