upadłyszczur 2 Napisano Styczeń 28, 2021 Chciałabym w końcu się uwolnić, ale nie wychodzi mi to kompletnie... Chodzi o moją rodzinę, zawsze są jakieś afery i kłótnie. Moi rodzice to zwykli materialiści i poświęciliby chyba wszystko dla pieniędzy i własnego ego. Rodzeństwo...no cóż...wyżej srają niż dupę mają. Jak można się domyślić...nie dogaduję się z nimi wszystkimi w ogóle. Rodzina jakoś mnie traktuje jak przybłędę i stąd moje spostrzeżenia, że może jestem adoptowana (kwestia różnic w wyglądzie oraz w zachowaniu jest bardzo duża). Gnojona byłam zawsze mimo, że się dobrze uczyłam. Wielkim problemem było to, że miałam problemy zdrowotne (nadczynność tarczycy oraz 4/5 objawów anemii w etapie gimnazjalno-licealnym). Rodzice grozili mi, że jak usłyszą, że chodzę do pedagoga czy psychologa to mnie przepiszą do szkoły, gdzie (no nie oszukujmy się) no są osoby nieogarnięte oraz zdemoralizowane. Nie chcę się szczycić, ale chyba będę jedyną z rodzeństwa, co skończy studia. Zawsze miałam wyścig szczurów i walczyłam o najlepsze stopnie, tak dla satysfakcji. Nie raz chciałam udowodnić, że mam plan na siebie i potrafię zawalczyć, a mimo to...wyzywali mnie wiecznie od latawic, bo chciałam się ubrać i pomalować jak na dziewczynę przystało. Zawsze ojciec powtarzał, że nic nie osiągnę, bo jestem (cytuję: "...nięta"). Najlepsze było to, że już po mojej 18-stce rodzice mnie ochrzanili, że nalałam sobie jedną lampkę wina, mówiąc, że tak to robią lambadziary i alkoholiczki. Kiedy moja młodsza siostra chleje przy matce piwo z moim starszym bratem ja dostaję ochrzan za nic (nigdy nie byłam pijana, nigdy nie odwaliłam jakiegoś numeru). Kiedy dostałam się na uczelnię i na kierunek, na który chciałam- wszyscy jakoś mnie traktują z dystansem. Na początku były komentarze "a gdzie Ty będziesz pracować ? Kto szuka ludzi po tym kierunku?). Ale to tam bajka... Najlepsze było, kiedy mój ojciec chciał przekabacić mnie na swoją stronę. Sabotaże z nieznanych i wymyślonych przyczyn (w rodzinie) jest czymś ohydnym dla mnie. Nawet mam wrażenie, że to się zwróci przeciwko mnie. Od sojusznika po zdrajcę, bo kogoś nie chcę słuchać. Powiedzmy sobie szczerze...nie czułam i nie czuję więzi z rodziną, traktują mnie nijako. Jak coś mi wyjdzie w życiu i się tym cieszę to mój nastrój się zmienia w ułamek sekundy, bo ktoś coś dopowiedział. Dlatego jestem wiecznym smutasem, bo nie potrafię się cieszyć moim życiem. Mam wrażenie, że nie należę do tych ludzi. To przeczucie mnie prześladuje od 4 lat. Chcę żyć normalnie i mam żal do rodziny, że traktowali mnie w taki sposób. Nie potrafię sobie odpowiedzieć na podstawowe pytanie: "za co ?". Nauczyłam się jednego- że nie mam nic tak właściwie (bo nie mam pracy i wykształcenia to mam siedzieć cicho). Dobija mnie to już...a chcę się w końcu skupić na moim życiu. Co mam robić ? Porozmawiać ? Traktować ich tak samo jak oni mnie ? Czy nie okazywać wrogości ? A może się odciąć stopniowo od nich ? Naprawdę nie wiem, co mam robić. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Nemetiisto 1325 Napisano Styczeń 28, 2021 3 godziny temu, upadłyszczur napisał: może się odciąć stopniowo od nich ? Naprawdę nie wiem, co mam robić. Musisz to zrobić. Dopiero wtedy zaczną Cię szanować. Nie od razu ale zatęsknią i zmieni się ich podejście. Na początek praca. Jest mnóstwo ofert. Na początek nie musi być ambitna. Chodzi o to aby mieć cokolwiek w CV. Warto dobrze nauczyć się języka obcego. Tacy ludzie znajdują lepsze i lepiej płatne zajęcia. Samodzielność nie jest trudna. 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
upadłyszczur 2 Napisano Styczeń 28, 2021 2 godziny temu, Nemetiisto napisał: Na początek praca. Jest mnóstwo ofert. Na początek nie musi być ambitna. Chodzi o to aby mieć cokolwiek w CV. Warto dobrze nauczyć się języka obcego. Tacy ludzie znajdują lepsze i lepiej płatne zajęcia. Samodzielność nie jest trudna. A ile języków trzeba znać na rynku pracy? I jakie byłyby najlepsze ? Zastanawiałam się nad rosyjskim i francuskim, ale nie wiem czy to dobry pomysł... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Nemetiisto 1325 Napisano Styczeń 28, 2021 (edytowany) 4 godziny temu, upadłyszczur napisał: A ile języków trzeba znać na rynku pracy? I jakie byłyby najlepsze ? Zastanawiałam się nad rosyjskim i francuskim, ale nie wiem czy to dobry pomysł... Zależy gdzie? U mnie na Podlasiu nie mam ludzi z Niemieckim. Prawie nikt go tu nie zna a jest sporo dobrych ofert. Rosyjski za to znają prawie wszyscy. Podejrzewam, że na zachodzie jest odwrotnie? Angielski to już nie jest język obcy. Każdy w niezłej pracy musi się nim w jakimś stopniu posługiwać. Ponoć w cenie są rzadsze języki? Węgierski, Chiński, Rumuński itd. Edytowano Styczeń 28, 2021 przez Nemetiisto Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Hatszepsut 11 Napisano Styczeń 28, 2021 8 godzin temu, Nemetiisto napisał: Musisz to zrobić. Dopiero wtedy zaczną Cię szanować. Nie od razu ale zatęsknią i zmieni się ich podejście. Na początek praca. Jest mnóstwo ofert. Na początek nie musi być ambitna. Chodzi o to aby mieć cokolwiek w CV. Warto dobrze nauczyć się języka obcego. Tacy ludzie znajdują lepsze i lepiej płatne zajęcia. Samodzielność nie jest trudna. W stu procentach zgadzam się. A jak nie zatęsknią to kij im w oko. Najważniejsze to uniezależnić się 1 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Nemetiisto 1325 Napisano Styczeń 28, 2021 45 minut temu, KorpoSzynszyla napisał: Stawiała bym na popularne języki . Często u nas szukają ze szwedzkim i norweskim Norwegowie w 99 procentach mówią biegle po angielsku. Idąc Twoim Tomkiem rozumowania to bez sensu. Widziałem sporo ofert na węgierski. Niby po co? Tak jak w przypadku norweskiego. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach