Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
czarnamc

partner, który pracuje z domu + dziecko

Polecane posty

Cześć!

Mam do Was prośbę o ocenę mojej sytuacji. Mam dwuletniego synka i dzidzię w drodze. Z tego powodu jestem już na L4. Mam partnera, który pracuje zdalnie (w tym samym domu, piętro niżej). Problem pojawił się już podczas mojego pierwszego macierzyńskiego, teraz niestety powrócił. Mianowicie mój partner w swoich godzinach pracy bardzo często (tak średnio raz na godzinę-dwie) przychodzi do nas na górę, bawi się z synkiem kilka minut, po czym wraca do pracy. Dla mnie takie coś jest bardzo dezorganizujące, bo Maluch ucieszy się, że widzi tatę, chce się z nim bawić, a tata weźmie go na ręce, zakręci "samolocik" i znika na dół pracować. Mały jest tak rozczarowany, że stoi przy schodach i trzęsie szczebelkami bramki, zanosząc się płaczem. Długo go potem muszę uspokajać. Najbardziej problematyczne jest to, gdy próbuję Malucha uśpić, bo takie "odwiedziny" taty momentalnie go rozbudzają i potem się męczymy kolejną godzinę, dwie lub nawet więcej żeby położyć go na drzemkę. Podobnie z karmieniem - jeśli tata mu przerwie, to Maluch potem nie chce jeść tego, co normalnie by zjadł bez problemu. Po wielokrotnych bezskutecznych próbach tłumaczenia (już podczas poprzedniego mojego okresu siedzenia w domu) zażądałam, żeby partner w swoich godzinach pracy po prostu był w pracy i żeby nie przychodził do nas i nie pokazywał się Małemu. Staram się, żeby synek miał w miarę ustabilizowany dzień, żeby były takie codzienne rutyny jak określone pory jedzenia, spania, spacerów i zabawy, a takie "wrzuty" pięciominutowej ojcowskiej miłości są naprawdę dezorganizujące. Jeśli partner chce, to całe popołudnia może spedzać z Małym, a do tego się niestety raczej nie pali. Najchetniej popołudniami też brałby Małego właśnie kilka razy "na chwilę" a potem mi go oddawał, przez co ja nie mogę zrobić nic w domu, nie mówiąc już o czasie dla siebie. Wymuszam więc, żeby do końca swojej pracy zajmował się pracą a nie nami, a synkiem popołudniami, ale za to w pełni a nie tak na chwilę (ustaliliśmy, że będzie go pilnował przez dwa popołudnia w tygodniu - wtorki i czwartki).

Powiedzcie mi proszę, co sądzicie o takim rozwiązaniu. I o tym, że wymagam od partnera pracującego z domu, żeby w godzinach swojej pracy był "jak w pracy"? Bo mój partner uważa, że to nieludzkie, toksyczne i nienormalne, ale ja po prostu nie umiem funkcjonować w takim chaosie, bo co z tego, że on się pojawia w losowych częściach dnia na chwilę jak i tak w rzeczywistości wygląda to tak, że praktycznie całą dobę z synkiem jestem ja? Mój partner w ogóle tego nie widzi, że to, że on posiedzi przez 5 minut z nami, to dla mnie nie dość, że nie jest to żadna pomoc, a jeszcze utrudnienie. Wolałabym, żeby robił tak, jak inni znani mi ojcowie, którzy są większość dnia w pracy, ale jak z tej pracy wracają, to trochę odpoczną i biorą dziecko/dzieci na spacer żeby matka mogła się chwilę ogarnać. Każdy mi zazdrości partnera pracującego z domu, a dla mnie szczerze mówiąc jest to straszna upierdliwość i zazdroszczę koleżankom partnerów, którzy pracują stacjonarnie, albo przynajmniej od czasu do czasu z tego domu wychodzą. Wtedy można trochę potęsknić, ucieszyć się z czyjegoś powrotu, no i też jakoś racjonalnie podzielić czas opieki.  A może to ja wariuję i szukam problemów na siłę? Powiedzcie proszę, co myślicie i jak to u Was jest. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Szczerze, ...yzm. Zamiast pomóc dwulatkowi uczyć się granic wymagasz od jego ojca żeby się od was odizolował w ciągu dnia. Zamiast opiekowania się dziećmi wspólnie i komunikacji wyznaczacie sobie kto odrabia niańczenie kiedy. Rozumiem że jesteś na l4 i siłą rzeczy ty odwalasz lwią cześć prac domowych i opieki nad dzieckiem. Ale co ty nigdzie z tym dzieckiem nie wychodzisz, cały czas w domu że go tak te 5 minut zabawy z kimś innym niż ty rozprasza? A partner nie wie kiedy syn je i ma drzemki? Czy wy w ogóle komunikujecie się tak żeby informacje od jednej osoby docierały do drugiej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A jakich granic nauczy 2latka w kwestii pracy ojca? Ja to rozumiem. Senne dziecko i ojciec, ktory je rozbudza to najgorsze, co moze być.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
43 minuty temu, Kirinka napisał:

Ale co ty nigdzie z tym dzieckiem nie wychodzisz, cały czas w domu że go tak te 5 minut zabawy z kimś innym niż ty rozprasza? A partner nie wie kiedy syn je i ma drzemki? Czy wy w ogóle komunikujecie się tak żeby informacje od jednej osoby docierały do drugiej?

To dopiero początek mojego L4 (jestem pod koniec piątego miesiąca), wcześniej wychodziłam z domu o 7 i wracałam o 17, więc syn siłą rzeczy cały dzień był z dziadkami a partner zostawał w domu sam. Możliwe, że dopiero muszę się przyzwyczaić do nowej rzeczywistości. Co do komunikacji to tutaj może być kwestia różnic osobowościowych - ze mnie jest typowy introwertyk, który potrzebuje czasem przestrzeni i mieć coś zaplanowane, a partner wolałby wszystko robić razem i nie mieć żadnego czasu spędzanego oddzielnie. Akurat teraz synek jest chory i rzeczywiście nigdzie się poza dom i ogród nie ruszamy, może jak zaczniemy normalnie wychodzić to jakoś się poukłada 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Foko Loko napisał:

A jakich granic nauczy 2latka w kwestii pracy ojca? Ja to rozumiem. Senne dziecko i ojciec, ktory je rozbudza to najgorsze, co moze być.

A dlaczego w kwestii pracy ojca? Mówiąc o granicach mam tu na myśli krótki okres zabawy z osobą która wpada na chwilkę i zaraz wypada na kilka godzin znów. 
Taka sama zasada jak na placu zabaw czy na zabawie grupowej, uczy się dzieci że na to jest limit czasu i ze kiedy rodzic mówi że czas się zbierać lub już koniec na dziś to czas się zbierać i nie ma o co rozpaczać. Patrząc na dzieci znajomych i na moich bratanków i bratanice dwulatki generalnie to jakoś już ogarniają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, Kirinka napisał:

mam tu na myśli krótki okres zabawy z osobą która wpada na chwilkę i zaraz wypada na kilka godzin znów

U nas nie ma takich sytuacji, że ktoś przychodzi na chwilę. Mieszkamy pod miastem i trzeba do nas trochę dojechać, więc jak ktoś już wpada, to na co najmniej godzinę lub dwie i najczęściej po wcześniejszym umówieniu się. Co do placów zabaw to mimo, że synek praktycznie odkąd zaczął siedzieć spędza na różnych placach zabaw czy w bawialniach tak co najmniej trzy-cztery dni w tygodniu to i tak zawsze jest ogromny płacz i bunt przy wychodzeniu niezależnie od tego, jak długo byłby na atrakcji. To chyba kwestia charakteru. 

Mi w tym całym problemie bardziej chodzi o to, że partner tak wpada i wypada ileś tam razy na te parę minut, przez co sam ma wrażenie, że aktywnie zajmuje się synkiem i że jest super tata (często jak jest na te 5 minut to dzwoni na Whatsapp pokazać swojej rodzinie jak to się ładnie synem opiekuje), a ja mam wrażenie, że to ja z Młodym siedzę 24h i czas na cokolwiek mam jedynie w nocy. Wolałabym, żeby partner zaczął sam zajmować się synkiem bez mojego udziału żebym mogła zająć się też rzeczami innymi niż opieką. Synek jest super i uwielbiam spędzać z nim czas, ale chciałabym też mieć choć godzinę dziennie na inne prace domowe. A z Młodym nie wszystko się da, bo na przykład z praniem muszę iść dwa piętra niżej i to w miejsce, gdzie ze względu na remonty lepiej z dzieckiem nie wchodzić. Dodatkowo frustrujące dla mnie jest to, że partner w godzinach pracy ma czas, żeby na przykład oglądać filmy, słuchać audiobooków, prowadzić długie prywatne rozmowy telefoniczne i generalnie wszystko poza pracą a z kolei popołudniami narzeka, że ma bardzo dużo pracy i nie ma na nic czasu bo musi popracować jeszcze.  Żalę się na forum bo rozmowy nic nie dają i dopiero takie radykalne rozwiązanie jak opisałam sprawiło, że przynajmniej te dwa popołudnia mam na ogarnięcie domu i siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
15 godzin temu, Kirinka napisał:

A dlaczego w kwestii pracy ojca? Mówiąc o granicach mam tu na myśli krótki okres zabawy z osobą która wpada na chwilkę i zaraz wypada na kilka godzin znów. 
Taka sama zasada jak na placu zabaw czy na zabawie grupowej, uczy się dzieci że na to jest limit czasu i ze kiedy rodzic mówi że czas się zbierać lub już koniec na dziś to czas się zbierać i nie ma o co rozpaczać. Patrząc na dzieci znajomych i na moich bratanków i bratanice dwulatki generalnie to jakoś już ogarniają.

Już widzę jak uczysz 2latka, ze ojciec wpada kiedy chce na 5min i wypada. Juz widze jsk sama odpalasz sobie film i po 5min wyłączają Ci tv, a Tobie to nie przeszkadza, bo kolejne 5min za 2h.

  • Like 3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Znam ten problem od drugiej strony. Jak wróciłam do pracy niedawno i mąż poranki spędza z dzieckiem to też miałam takie "naloty" jak twój partner. Pracowałam np godzinę i leciałam do dziecka na buziaka i przytulenie. Dla dziecka to na początku była zabawa, a po kilku dniach zaczął się płacz. Musisz porozmawiać z partnerem stanowczo i trzymać się schematu. Niech np w trakcie pracy przyjdzie do was na określony czas. I zdecydowanie masz rację, to nie dziecko potrzebuje co chwilę kontaktu i czułości z rodzicem tylko rodzic, zaspakajamy tak swoje potrzeby kosztem dziecka niestety.

  • Like 3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
22 godziny temu, Kirinka napisał:

A dlaczego w kwestii pracy ojca? Mówiąc o granicach mam tu na myśli krótki okres zabawy z osobą która wpada na chwilkę i zaraz wypada na kilka godzin znów. 
Taka sama zasada jak na placu zabaw czy na zabawie grupowej, uczy się dzieci że na to jest limit czasu i ze kiedy rodzic mówi że czas się zbierać lub już koniec na dziś to czas się zbierać i nie ma o co rozpaczać. Patrząc na dzieci znajomych i na moich bratanków i bratanice dwulatki generalnie to jakoś już ogarniają.

A ty masz dzieci czy patrzysz na to jak to te dwulatki  ogarniają"raz na dwa tygodnie czy może i rzadziej?

No już widzę jak  dwulatek na placu zabaw gdy mama mówi idziemy do domu zabiera swoje zabawki i ochoczo wraca do domu. Chyba że jest niesamowicie zmęczony, głodny albo chóry. To tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
46 minut temu, madalene1711 napisał:

A ty masz dzieci czy patrzysz na to jak to te dwulatki  ogarniają"raz na dwa tygodnie czy może i rzadziej?

No już widzę jak  dwulatek na placu zabaw gdy mama mówi idziemy do domu zabiera swoje zabawki i ochoczo wraca do domu. Chyba że jest niesamowicie zmęczony, głodny albo chóry. To tak.

Oczywiście że mam dziecko, inaczej czego miałabym szukać na forum o ciąży i rodzicielstwie? Prawda jest taka że dzieci są różne i niektóre dwulatki potrafią z pomocą rodziców wyregulować swoje zachowanie i frustracje szybko, a inne nie. 
Jestem zaskoczona że tak trudno to zauważyć ale zgaduję że łatwiej zawiesić oko na dziecku które drze się w niebogłosy na placu zabaw niż na takim które spokojnie wychodzi z rodzicem za rękę - może po prostu zwracamy uwagę na inne dzieci. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, Foko Loko napisał:

Już widzę jak uczysz 2latka, ze ojciec wpada kiedy chce na 5min i wypada. Juz widze jsk sama odpalasz sobie film i po 5min wyłączają Ci tv, a Tobie to nie przeszkadza, bo kolejne 5min za 2h.

Z tym filmem to bez żartów, mam flashback do dni kiedy moja córka miała 1-2 tygodnie i tak wyglądało wszystko od prania do jedzenia bo mnie potrzebowała i tyle.

A co do dwulatków, dzieciaki są wychowywane i rozwijają się różnie. Z tego co napisała autorka o ich typowych dniach to jednak zachowanie partnera jest do moderacji, łatwiej niż gdyby miała kompletnie zmieniać tryb życia całej rodziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, czarnamc napisał:

U nas nie ma takich sytuacji, że ktoś przychodzi na chwilę. Mieszkamy pod miastem i trzeba do nas trochę dojechać, więc jak ktoś już wpada, to na co najmniej godzinę lub dwie i najczęściej po wcześniejszym umówieniu się. Co do placów zabaw to mimo, że synek praktycznie odkąd zaczął siedzieć spędza na różnych placach zabaw czy w bawialniach tak co najmniej trzy-cztery dni w tygodniu to i tak zawsze jest ogromny płacz i bunt przy wychodzeniu niezależnie od tego, jak długo byłby na atrakcji. To chyba kwestia charakteru. 

Mi w tym całym problemie bardziej chodzi o to, że partner tak wpada i wypada ileś tam razy na te parę minut, przez co sam ma wrażenie, że aktywnie zajmuje się synkiem i że jest super tata (często jak jest na te 5 minut to dzwoni na Whatsapp pokazać swojej rodzinie jak to się ładnie synem opiekuje), a ja mam wrażenie, że to ja z Młodym siedzę 24h i czas na cokolwiek mam jedynie w nocy. Wolałabym, żeby partner zaczął sam zajmować się synkiem bez mojego udziału żebym mogła zająć się też rzeczami innymi niż opieką. Synek jest super i uwielbiam spędzać z nim czas, ale chciałabym też mieć choć godzinę dziennie na inne prace domowe. A z Młodym nie wszystko się da, bo na przykład z praniem muszę iść dwa piętra niżej i to w miejsce, gdzie ze względu na remonty lepiej z dzieckiem nie wchodzić. Dodatkowo frustrujące dla mnie jest to, że partner w godzinach pracy ma czas, żeby na przykład oglądać filmy, słuchać audiobooków, prowadzić długie prywatne rozmowy telefoniczne i generalnie wszystko poza pracą a z kolei popołudniami narzeka, że ma bardzo dużo pracy i nie ma na nic czasu bo musi popracować jeszcze.  Żalę się na forum bo rozmowy nic nie dają i dopiero takie radykalne rozwiązanie jak opisałam sprawiło, że przynajmniej te dwa popołudnia mam na ogarnięcie domu i siebie.

Z zachowaniem synka to może być kwestia charakteru, może być kwestia tego jak mu komunikujesz że koniec zabawy, albo jest po prostu jednym z tych bardziej asertywnych i jak mu się coś nie podoba, to daje ci znać krzykiem. Albo wszystkie trzy, albo coś zupełnie innego, kto wie. 

Teraz bardziej rozumiem twój problem. Nie chcę oceniać partnera bo nie znam, ale brzmi jak trochę lekkoduch albo po prostu nie do końca rozumie konsekwencje swojego zachowania. Zasugerowałbym żebyś wyznaczyła mu czas w ciągu każdego dnia kiedy mały akurat będzie w czasie zabawy i on jest mile widziany, oraz godziny kiedy powinien unikać rozwalania wam rutyny. Dwa popołudnia dla ciebie to za mało. Dolicz mu jeszcze pół dnia na weekendy - mówię poważnie. Jak lubi się rodzinie i znajomym chwalić jaki z niego super tato, to niech będzie super tatą. Pomoże ci to kiedy urodzisz drugie maleństwo, bo z dwojgiem dzieci malutkich i partnerem który słabo ogarnia porządek dnia, to będzie jazda bez trzymanki. Niech się wdraża facet w poważniejszą opiekę nad dzieckiem już teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, Kirinka napisał:

Z tym filmem to bez żartów, mam flashback do dni kiedy moja córka miała 1-2 tygodnie i tak wyglądało wszystko od prania do jedzenia bo mnie potrzebowała i tyle.

A co do dwulatków, dzieciaki są wychowywane i rozwijają się różnie. Z tego co napisała autorka o ich typowych dniach to jednak zachowanie partnera jest do moderacji, łatwiej niż gdyby miała kompletnie zmieniać tryb życia całej rodziny.

No ja mam wlaśnie teraz tak z niemowlakiem 😂 co otworzę książkę to się budzi i bajlando od nowa. Mnie wkurza, jak mi ktoś przeszkadza w rozrywce, a co dopiero dziecko. To tak jakby się wzięło je na plac zabaw, huśnęło 2x i do domu. No ma prawo się wkurzać. Nie wiem, co miałoby na celu uczenie go, że tak jest, skoro tak nie jest. 

Partner jak pracuje, to niech się zajmie pracą, a potem poswięci wieczór dziecku. I dziecko z tego więcej wyniesie i on i Autorka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej Wam zrobi rozmowa. Macie dziecko, które ma swoje potrzeby, jak każde inne. One nie są skomplikowane, ale wymagają pewnej organizacji.

Tato chce sie z dzieckiem zobaczyc w ciagu dnia - ok, wypracujcie plan, gdzie moze on poswiecic dziecku 20-30 minut, chocby raz w ciagu dnia, a nie 5 min co chwile. Niech skumuluje sobie przerwy, etc. Opowiedz partnerowi co dziecko robi o ktorej godzinie, może jego postawa wynika z niewiedzy. Powiedz o tym, że dziecko potrzebuje rutyny i przewidywalnosci, wtedy czuje sie bezpiecznie. Tata ktory wpada i wypada to jest radosc i tesknota w ciagu 5 minut, sporo emocji, z ktorymi dziecko ma prawo sobie nie radzic

Tato chce spedzac czas z dzieckiem, zajebiscie. Tylko niech to bedzie wypracowane razem.

Poki nie macie dwójki - serio korzystajcie z tego czasu na maksa, szczególnie Ty. W jakiejs ksiazce wyczytalam jak sie zdrowo dzielic obowizkami, podali przyklad: tato pracuje, wiec godzine codziennie po pracy sobie odpoczywa jak chce. ale po tym czasie, codziennie, przejmuje na 2h dziecko. Obowiazki wieczorne tez do podzialu, na zmiane kapiel i usypianie, dziecko niech sie przyzwyczaja do obydwojga rodzicow. Dzieki temu mozecie tez planowac sobie wieczory na spotkania ze znajomymi, w pojedynke, ale to i tak duzo 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 19.08.2023 o 22:36, Kirinka napisał:

Oczywiście że mam dziecko, inaczej czego miałabym szukać na forum o ciąży i rodzicielstwie? Prawda jest taka że dzieci są różne i niektóre dwulatki potrafią z pomocą rodziców wyregulować swoje zachowanie i frustracje szybko, a inne nie. 
Jestem zaskoczona że tak trudno to zauważyć ale zgaduję że łatwiej zawiesić oko na dziecku które drze się w niebogłosy na placu zabaw niż na takim które spokojnie wychodzi z rodzicem za rękę - może po prostu zwracamy uwagę na inne dzieci. 

I oczywiście to spokojne dziecko zawsze tak grzecznie idzie z mamą za rękę, nie ma gorszego dnia i nigdy nie płacze nie i marudzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
38 minut temu, madalene1711 napisał:

I oczywiście to spokojne dziecko zawsze tak grzecznie idzie z mamą za rękę, nie ma gorszego dnia i nigdy nie płacze nie i marudzi.

Odpuść sobie ten ton protekcjonalny. Temat nie jest o moim dziecku ale jeśli już musisz wiedzieć, ma więcej dni bez płaczu i marudzenia niż z płaczem. Może ja wygrałam loterię rodzicielską a może ty jesteś słaba w rozumieniu swojego dziecka. Nigdy się nie dowiemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, Kirinka napisał:

Odpuść sobie ten ton protekcjonalny. Temat nie jest o moim dziecku ale jeśli już musisz wiedzieć, ma więcej dni bez płaczu i marudzenia niż z płaczem. Może ja wygrałam loterię rodzicielską a może ty jesteś słaba w rozumieniu swojego dziecka. Nigdy się nie dowiemy.

No wyobraź  sobie że moje dzieci tez. A mam ich trochę. Co nie oznacza, że zawsze zawsze z chęcią wracają z placu zabaw do domu. Zobaczysz jedna taka sytuację jak dwulatek się buntuje,  bo nie chce opuszczać placu zabaw i już wielkie halooo jak to rodzice sobie nie radzą z wychowaniem, mimo, że w domu ten sam dwulatek moze być aniołkiem. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×