Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Laxi

Stany lękowe Nerwiec Zespoły natręctw

Polecane posty

Cześć - Witam Was kochani. Z góry mówie że ,nie jestem na nikogo obrażony.Może troche zabardzo wziołem to do siebie ale reakcja była taka a nie inna . Jeszcze jedno . Jon przeczytaj sobie jeszcze raz to co napisałem bardzo uważnie i powoli. \" chcesz uczęszczać na terapie . \" a nie jak przeczytałeś -oszczędzać . To mała różnica przez którą wybuchła awantura .Także okularki na nos i czytamy uważnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej wszystkim! Laxi-czekam na relacje! Kontra- ❤️ 🌻 👄 życze powodzenia i dużo zdrowka. Dołączam się do prośby, zajrzyj czasem i napisz co u Ciebie. Chłopaki- dajcie spokój z tymi sporami, szkoda zdrowia na waśnie. JonBonJovi- ja dopisuje się do wyrzywania się na najbliższych w chwilach nerwicy. Oczywista mam wyrzuty sumienia potem i zawsze becze w łazience coby nikt nie widział mej słabości. Ale widze ze tki nasz urok. Chciałam Wam jeszcze napisać że dzisiaj 4 dzień jestem czysta od psychotropów, narazie się trzymam. Ale prosze nie gratulujcie bo nie wiem czy jutro nie zapłacze nad sobą. Kurcze troche staram się wyjść z tego sama, ale nie wiem czy dam rade jak mnie napad weźmie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:P Historyjka na dobranoc w wykonaniu analfabetki ( po xanaxie mogą mi się plątać literki od tego błooooogiego spokoju ;))) ) Coś do śmiechu - mimo, że mi do śmiechu przez ten tydzień nie było, ale....: Droga do Bielska: Oczywiście na własny koszt. Podróż pociągiem nie wchodziła w grę, bo wiecie-ja i pociąg jakoś do siebie nie pasujemy, więc zakupiwszy dzień wcześniej łapuwę dla ojca w postaci skrzyny piwska i kilku paczek fajek zgodził się być moim kierowcom. Droga z ojcem cholerykiem wrzeszcącym na wszystkich - za wczasu zapadałam odpowiednią daweczkę prochów - wspomagałam się w drodze tak, że bez redbulli i kawy na stacji - której zwykle nie pijam się nie obyło. Ogólnie droga traumatyczna i świadomość, że jadę na tydzień brrrrrrrrrr - zrozumiałe, że apteczkę miałam wypchaną po brzegi. Jechałam na tzw. szkolenie kierownicze. Teraz powiem jak ja swego czasu przeprowadzałam takie szkolenia, żebyście były w temaciku: - oprowadzenie po firmie - zapadanie lekturki o standartach obowiązujęcych w firmie i danie klientowi czas na zapoznanie i nauczanie się ich - omawianie poszczególnych punktów (pytania - odpowiedzi) - obserwacja pracy - wdrażanie teorii w praktykę - ocena wiedzy teoretycznej i praktycznej - i na koniec poznawanie reszty tajników - egzanin praktyczny i teoretyczny Tak to mniej więcej powinno wyglądać. A ja......................... Zajechałam do tej pipidówy - kazali być przed 12-tą to byłam o 11:30 Znalazłam ten cholerny sklep (już się zdziwiłam bo to małe jak kiosk było, więc na tzw. centrum szkoleniowe to mi to nie wyglądało, no ale pozory mogą mylić) Zameldowałam się, że jestem u jakiejś szczyli (21 wiosen, której od razu się domyśliłam, że od tej władzy woda sodowa wali do głowy, ale nic - tak to już niektórzy mają, nadal byłam dobrej myśli) Panienka zamieniła ze mną dwa zdania i oznajmiła, że mam iść na sklep i rozpocząć sprzedaż .................... Uppppppsssssss Od tego momentu nie układało się nam delikatnie mówiąc najlepiej. Poinformowałam ją, że w pierwszej kolejności muszę przytachać swój bagaż, napiś się czegoś ciepłego po drodze i proszę o zaprezętowanie mi skryptów ze standartami obsługi w firmie i potrzebuję czasu na zapoznanie się z kolekcją - no to se jednym słowem przerypałam u tej szczeniary, bo osłupiała i powiedziała, że ona jest tu od organizacji i słowo, które stało sie jej identyfikatorem \"wszystkiego dowiesz się w swoim czasie i o nic nie pytaj tylko wykonuj polecenia\" - no na mnie to ja płachta na byka - amatorka jedna. Poszłam, tata przytachał i torbę ważącą chyba z tonę i............... no jak po takiej drodze chciał siusiu, więc ja dobra córunia pokazałam mu gdzie jest kibelek - sama se go musiałam poszukać, bo tam nikt mi informacji nie udzielał i zaprowadziłam tatusia. No sie panienka Ewa (pseudo kierowniczka) wkurzyła, że bez jej zgody mój ojciec oddaje mocz w jwj toalecie - to jej powiedziałam, że ja nie mieszkam dwa metry z tąd, tylko od trzech godzim siedzę w samochodzie - nastąpiła totalna obraza majestatu i telefon do centrali, że zachowuje się w sposób karygodny. No ale nic zacisnęłam zęby i powiedziałam sobie, może ma jakiś plan - poczekamy zobaczymy. I tak bezproduktywnie czekałam cały dzień nie ucząc się niczego, bo Ewunia, albo to nadrabiała swoje zaległości w papierach i nie można było broń Boże jej przeszkadzać, albo latała po to pierożki, to po bułeczki i wiecznie jej nie było. Na moje pytania do pracowników, no bo człowiek chciał się czegoś w końcu dowiedzieć słyszałam - nam nie wolno Ci nic mówić, o wszystko pytaj Ewe - no fajnie, ale dopowiedzi Ewy to \" wszystkiego dowiesz się itd.\" Nie powiem, że na sklepie panował totalny burdel - delikatnie mówiąc i ja zaczęła bym od zamknięcia go na godzinę i zrobienia tam porządku. Temperatura w środku gdy spojżałam na termometrzyk - +10 stopni - no przemarzłam na kość. O 18-tej przyjechała jeszcze jedna dziewczyna z Bydgoszczy i tak sobie zmarnowałam cały dzień. Za taksówke do hotelu zabuliłam 17 zł, a za obiad 12 (wszamałam 10 pierogów - no mój rekord) Nie podobało mi się to wszystko, bo nie cierpie braku organizacji, cwaniactwa itd., ale nic - kładąc się spać pomyślałam, może jutro się to wszystko naprostuje - a to kurcze był dopiero początek, bo następne dni sprawiły, że i xanaxu nie brałam bo przy takich nerwach, to to chyba niewskazane - na wszelki wypadek napisałam sobie adres szpitala i karteczkę, że jak wpadnę w szał, to mają mi valium w zastrzyku podać - coby nie eksperymentowali i dali mi w żyłę - nie zartuje - naprawdę tak było. Dzień zastępny jutro, bo nie chce was zanudzać, a nawet jak nie czytacie, to i tak napiszę, bo musze to z siebie wywalić. Nerwi - wysłałam dziś liścik do Ciebie kochaniutka, ale zwykłym, to pewnie z tydzień będzie szedł Dobranoc Kochani 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ps: Czy któraś/yś (bo tu kilku panów widzę - az się serce raduje) mieszka w pobliżu Katowic??? Wybieram się w niedzielę do Ikei (tak się rozchulałam :P ) i miło by było się z kimś spotkać na buszowanku po pierdołkach ikei :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Laxi droga 🌻 , żałuję że nie mieszkam koło Katowic, bo ja bym z tobą to i na koniec swiata :) , gdyby mi mąż pozwolil :P . A może byś ty tak do Ikei do Wrocka przybyła???? Tyż pięknie :). A tak powaznie mówiąc, dziewczyno a po co ty pracy szukasz? Zajmij sie ty lepiej pisaniem książek, bo talentu literackiego ci na pewno nie brakuje :) . I chociaz rozumie , ze dla ciebie to byly niezbyt przyjemne doznania ( wiem cos o tym bo sama szukam pracy ) , to chyba nikt inny nie umiałby lepiej opisac tego od ciebie. A jesli, ty nie chcesz pisac ksiazek, to udziel mi swoich praw, czy jak to sie tam nazywa :P i wtedy podzielimy sie kasą. A ,że bedziemy opływać w luksusy to tego jestem pewna. Zastanów sie! :) Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aha, Laxi, zapomniałam podziekowac za stworzenie tak swietnego topiku. Z oczywistych względów nigdy nie chciałam sie znalezc w takim temacie, ale jezeli juz jestem to przynajmniej w doborowym towarzystwie :). Pozdrowienia i całuski dla wszystkich ❤️ 👄 ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam/ Dziewczyny co Was tak do tej IKEI ciągnie !? Moja żona na sygnał I K E A dostaje kociokwiku . Do tego doszło , że przysyłają jej na meila nowe promocje .Dzisiaj wysłała swoje CV w sprawie pracy w tej podejrzanej korporacjii . Większość mebli , garów , sztućców , dywanów , dywaników , ścier i szmat mamy z tego żółto- niebieskiego sklepu. Podobno salon meblowy AGATA tak jak ma na imie moja młodsza córka , jest o wiele fajniejszy . Są fajniejsze meble.Dużo solidniejsze i leprze w wykonaniu niż ta Ikea. Ale jak zwykle odbiegłem od tematu . Jon a teraz jeszcze raz p o m a l u t k u przeczytaj mój post uważnie i ze spokojem , żebyś z nowu nie wczynał alarmu i nie siał paniki na FORUM. Pozdrawiam Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jon Bon Jovi
Hehe...ojjj, biedny mały Pawełku....ataki paniki to ja mam i bez Twojej obecności na forum...:).............a tak poważnie to co robicie w wekendy, żeby z jednej strony się nie nudzić a z drugiej nie brykać na drinka??? bo mnie łapie raz w tygodniu chcica alkoholowa i to jest według mnie stanowczo za często....I jeszcze jedno, czy ktoś z Was misiaczki może mi polecić jakiś dobry lek przeciwbólowy, ale nie na receptę....bo mnie chyba trafi.....LAXI, jakie dawki Xanaxu zażywasz? , bo ja do 3 mg dziennie i chyba mnie to wykończy:(.....I niech mi ktoś napisze, jakie prochy przepisują podczas psychoterapii? bo ja przeciw wszelkiej logice Xanax mam przepisany od kardiologa, gdyż myślałem, że serducho mi nawala, a Pan Kardiolog stwierdził, że nic podobnego, tylko mam nerwicę wielkości Mount - Everestu....:(.....czy leki przepisane podczas psychoterapii są mocne??? i czy w ogóle Xanax jest lekiem bardziej uspokajającym czy psychotropowym??? Mam nadzieję, że mi udzielicie pysie fachowej odpowiedzi bo z dnia na dzień z moją psychą jest coraz gorzej...:(....pozdrawiam Wszystkich, a w szczególności te Panie, które zostały skrzywdzone przez facetów (tutaj to ostatnio modny temat...) Jutro jak tylko się wyrobię z robotą, odwiedzę Was znowu...papa......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie moge pisas bo mi sie cos y klawiatura porobilp ,literki sie popierdyiolilz , ale chce wam powiedyiec ye yzje i kocham was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Czesiunia- tyż tak mam z klawiaturą, ale mi pomaga jak wyłączę i włącze spowrotem komputer. Inny sposób to spróbuj wcisnąć dwa przyciski na klawiaturze : z lewej strony na dole jest Fn a na górze po prawej Num Lock i to powinno pomóc. Tylko że ja wciskałam Fn i Num Lock wtedy gdy pół klawiatury pisało inne litery niż normalnie. A jak tylko z i y się myliły to resetowałam lub wyłączałam kompa. Laxi- super opowiadanka, naprawde książki możesz pisać. Czekam z niecierpliwością na dalszą część komedyjki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej - na razie przywitanko, bo druga część opowieści ciutkę długa jest i nie mam na razie czasu - idę z córą mojej przyjaciółki do kina na................ Kubusia Puchatka - Ło matkooooooo, jak ja to przeżyje? Niewiem :O, może se porządnego drina walne, bo traumatyczne doświadczenie mnie czeka - może ktoś się zamieni????? Będę wdzięczna - dam nawet na popkorn :P Ile łykam xanaxu? To zależy od sytuacji. Nie biorę go codziennie - to taka pomocna \"dłoń\" w naglych przypadkach - hmmmmmm cuś skłamałam, bo ostatnio tych \"nagłych przypadków \" mam sporo no i fakt faktem - łykam codziennie+seroxat i rodotel noo nooormalnie mieszanka wybuchowa, ale mój organizm przez te kilka latek już się przyzwyczaił do pracy i pełnej koncentracji nawet po takich dawkach, więc śnięta jestem żadko. Xanax to uspokajacz, rozluźniacz nięsni i psychotrop - jak najbardziej odpowiadając na pytanie :P Sylvi wysłałam Ci foty swojego czarnuszka - podobieństwo uderzające hi,hi - kto by pomyślał :D Czesia zadzwoń i opowiadaj jak tam w pracy sobie radzisz, bo mnie ciekawość pochłania noooo, a Ty cisza :((( , no co to ma być? Odezwę się jak wrócę z tego \"Puchatka\" brrrrrrrrrrrrrrrrrr Nadal czekam na chętnych na następstwo...............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam w niedzielny poranek. Jak tam u Was biometry? Ja jeszcze żyje i nadal bez leku, choc wczoraj już już miałam se dawke walnąć, ale jakoś przetrzymałam . Troche mam obawy do dzisiejszego dnia, bo na wdorze takie wiatrzysko szaleje, że strach z domu wychodzić. Mam nadzieje że mi prądu nie zabiorą. Wtedy bym musiała kilka dawek wziąść co by się uspokoic, hi,hi. Pozostało siedzenie przed telewizorem i komputerkiem żeby jakoś dzień zleciał. [

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aliju
czesc wszystkim nie zdarzylam jeszcze przeczytac wszystkich postow, ale ogromnie mnie zaciekawily. myslalam, ze tylko ja jestem taka popieprzona...ale widze, ze jest nas wiecej. nie wiem, czy sie ciesze, ale na pewno czuje ulge. ze mna w tej chwili jest dosc dobrze, ale ile razy cos dzieje sie w moim zyciu: stres, powazne zmiany, itp.. wraca. nie moge wtedy spac, bo strasznie sie boje - sama nie wiem czego - bardzo roznych rzeczy- wszystkiego, najcichszy dzwiek pwoduje, ze cala sie kurcze- prawie boli. niee moge jezdzic metrem - dostaje napadow dusznosci, kazde wyjscie z domu, to meczarnia. nawet w glupim supermarkecie poce sie, serce mi wali, mam dusznosci. ale najgorsze zdecydowanie sa srodki lokomocji. jak jade metrem i ktos zaczyna mi sie przygladac - po prostu patrzy w moja strone - to zaczynam sie dusic, robi mi sie slabo, serce mi wali, najchetniej bym schowala sie. nie wiem jak rozmawiac o tym z bliskimi, z facetem - bo to smieszne , ze dorosla kobieta boi sie spac sama w nocy, ze boi sie jezdzic metrem - dla nich to nie powazne... dosc dobrze sobie radze i nie widac po mnie jak wiele kosztuja mnie takie zwykle glupie sprawy. kiedys probowalam pogadac o tym z moim facetem, ale nie potraktowal tego zbyt powaznie. zreszta trudno traktowac to powaznie, bo to jest smieszne... przepraszam za bledy ort i inter. ale oprocz tego, ze jestem zeswirwana lunatycznka, to jeszcze niechlujem i dyslektykiem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jon Bon Jovi
ALIJU, doskonale Cię rozumię....a w dodatku moja Misia szczeliła pomysłem, żebyśmy dziś do kina szli na 19...jak sobie przypomnę te napady duszności i kołatania serca w miejscach publicznych to już się boję....Nałykałem się Xanaxu i może jakoś to będzie, a w dodatku wczoraj miałem wieczór malezyjski i :)...po prostu się pocę jak jakiś dziad dworcowy....Nie wiem jak to wytrzymam ale chyba specjalnie wjadę sanochodem w dakieś drzewo i będzie spokój raz na zawsze:(....Dobrze, że chociaż Wy mnie rozumiecie...bardzo WAS WSZYSTKICH KOCHAM....misie - pysie, zbieram się do tego kina bo to na nic....posprawdzam inne wypowiedzi jak wrócę....na razie skarby...papa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Horney
Witajcie! Laxi - za pomysł, i wszyscy pozostali za obecność. Jestem tu pierwzy raz, nie dałam jeszce rady zapoznać się z Wami wszystkimi, ale moja przypadłość, jak najbardziej mnie tu kwalifikuje... tak myślę. Było to 8 lat temu...(miałam 22 lata). Leżałam z moim obecnym mężem na kanapie, siostra siedziała obok, oglądaliśmy film, z gatunku komedii, niezły ubaw i nagle, zaczęło się...poczulam , że się duszę, nie mogłam zlapać tchu, serce waliło jak młot, poczułam parcie na odbyt i pęcherz, nie mogłam się uspokoić, panika...myślałam, że umieram. Zaczęłam prosić o pomoc, przerażona jak dziecko, powtarzałam przez zaciśnięte gardło, ze umieram, zdrętwiały mi ręce, czułam mrówki w nogach i ten strach, lęk, panika, że umrę..., a przecież chciałam mieć jeszcze dzieci, że tyle jeszcze muszę zrobić. Przyjechał pogotowie dostałam lek na uspokojenie i zasnęłam. Powtórzyło się w niedługim czasie, wylądowałam ponownie na pogotowiu, lekarz napisał konsultacja psychiatryczna, ale ja uznałam go za konowała. Zaczęłam szukać w sobie choroby, usg - czego się dało, ekg, eeg, badanie moczu krwi itp, itd - diagnoza - ZDROWA. Ale ja nie byłam zadowolona, napady były coraz częstrze. Wówczas studiowałam, na wykładach wychodziłam bo nagle dopadało, umieram...przyjaciółka ze studiów trwała przy mnie niezmordowanie. Supermarkety, wypożyczalnie kaset video, kawiarnie, aula - koszmar - dusiłam się. Przerwała to moja druga psiapsióła, z którą wybrałam się na żarełko do baru, w trakcie jedzenia zaczęłam się dławić, jezenie rosło mi w buzi, chciałam z tamtąd wyjść uciekać do domu - moja przystań, moja oaza.M - powiedziała dosyć - zabrała mnnie prosto do psychiatry - postawił diagnoze NERWICA- przepisał leki. Rodzina, kiedy dowiedziała się, że fizycnie jestem zdrowa zbagatelizowała sprawę. Mój facet - obecny mąż - wierzył, że sobie poradzę. Przeżywałam horror. Każde wyjście z domu to udręka (komu ja to mówię?), wszyscy się dobrze bawili, a ja wciąż myślałam: dopadnie mnie, czy nie? Ognisko, a ja wypatrywałam spadającej gwiazdy i modliłam sie o zdrowie. Brałam leki, zaczęłąm się uzależniać, kiedy zaobserwowałam u siebie drżenie dłoni i problemy z pamięcią i koncentracją, wiedziałam, że muszę sobie pomóc inaczej. A - Psiapsióla ze studiów - zamęczała mnie wiedzą na temat psychotropów. Podjęłam decyzję na egzaminie z psychologii (studiowałam pedagogikę), kiedy to profesor pytał, a jego pytania i on sam wydawał mi sie nie z tej ziemi. Zaliczył mi ten egzamin, poznał...(był to mój 4 egzamin u niego - każdy z innej psychologii, zawsze zdawałam na dobrych ocenach - psychologia to mój konik). Odstawiłam leki (było bardzo trudno, ale udało się), zaczęłam dużo czytać, szukać problemów podobnych do moich, potwierdzenia, że to nie rak, nie stwardnienie rozsiane, albo zanik mięśni, że mój problem to moja psychika (miałam trudne dzieciństwo, od 16 roku życia byłam sama - ojciec u innej kobiety, a mamusia zmuszona szukać pracy - zostałyśmy bez środków do życia). Zaczęłam analizować swoje życie, poszukiwać przyczyny mojego lęku, zaczęłam szukać "wroga", żeby zacząć z nim walczyć. Rodzina wpadła w tym czasie na pomysł, że pomoże mi małżeństwo, poczuję się wtedy bezpieczniej, będę miała przy sobie męża, który mnie wesprze. Nie oponowałam, chodziłam z moim mężczyzną 7 lat. Wzięliśmy ślub. Miałam wówczas wrażnie, ze to wszystko dzieje się bez mojego udziału, ze ja stoję obok. Pamiętam w tym czasie pogrzeb wujka, nie potrafiłam płakać, bo nie wierzyłam w jego śmierć. Przestałam odczuwać - liczył sie tylko mój strach, oczekiwanie na to Mostrum. Nagle zaczęły docierać do mnie informacje, że nie jestem już taka sama, że nie potrafię słuchać, nie potrafie pomagać, nie potarfię wczuć się w sytuacje drugiej osoby (w realu, bo filmy i książki przeżywałam bardzo - uciekałam w fikcję). Przeraziło mnie to. Przecież studiowałam pedagogikę, zamierzałam pomagać innym, ale jak to zrobić, jak przestać myśleć o sobie? Rozpoczęłam powolną walkę o o odzyskanie siebie... zaczęłam wmawiać sobie, że to tylko psychika, a przecież z tym sobie poradzę, znalazłam pomoc w naszej PPP, pani psycholog podsunęła mi książkę "Samouzdrawianie metodą Silvy". Rozpoczęłam samouzdrawianie.Powolne, ale udało się. Napiasałam pracę magisterską na temat:wpływu rodziny na powstawanie zaburzen nerwicowych. Wiedza, wsparcie przjaciół i męża oraz determinacja - pomogła mi. Zwyciężyłam! Skończyłam studia, pracuję z młodzieżą, potrafię pomagać (bo znów nauczyłam się słuchać, rozumieć, odczuwać - przestałam myśleć o sobie).Skończyłam mnóstwo kursów, treninigów, każdyz nich dostarczał mi nowej wiedzy o mnie samej, było mi to potrzebne.Tymbardziej, że mówiono mi i na studiach i na warsztatach:chcesz pomagac innym musisz pomóc sobie, musisz być w zgodzie z samą sobą, żebyś nie utraciła obiektywizmu, nie utożsamiała sie z "pacjentem". Długo potem zaszłam w ciąże wszyscy się bali, ze ponownie "sfiksuję" - ja też - o dziwo - byłam zupełnie normalna. Przez okres całej ciąży żadnych "schiz".Po porodzie zajęłam się dziećmi (urodziłam bliźniaki), praca przy nich - pochłonęła mnóstwo czasu, myśli i energii, wróciłam do pracy. Czasami zdarzy mi się odczuć niepokojący zawrót głowy, ale od razu włączam myślenie - stop - to tylko strach - zwycięże. I jak na razie zwyciężam. Trzy lata walczyłam z chorobą, obecnie, mogę powiedzieć, że wygrałam, ale wciąż nie wiem, czy bitwę, czy całą wojnę. Teraz walczę o uratowanie mojego związku, jeżeli przegram na tym polu, to...STOP - NIE MA CZARNYCH SCENARIUSZY. Przepraszam, ze tak przynudziłam, ale czułam taka potrzebę - pomogłam sobie, bo mówienie, pisanie o tym zwycięstwie utwierdza mnie w przekonaniu, że tak jest. A może też (mam nadzieję) - pomogę komuś z Was. Zyczę Wam ZWYCIĘSTWA z Waszymi "potworami"!!!!!!!!!!!!!!!!! Będę tu zaglądać, ściskam Was cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Horney
Witajcie! Laxi - za pomysł, i wszyscy pozostali za obecność. Jestem tu pierwzy raz, nie dałam jeszce rady zapoznać się z Wami wszystkimi, ale moja przypadłość, jak najbardziej mnie tu kwalifikuje... tak myślę. Było to 8 lat temu...(miałam 22 lata). Leżałam z moim obecnym mężem na kanapie, siostra siedziała obok, oglądaliśmy film, z gatunku komedii, niezły ubaw i nagle, zaczęło się...poczulam , że się duszę, nie mogłam zlapać tchu, serce waliło jak młot, poczułam parcie na odbyt i pęcherz, nie mogłam się uspokoić, panika...myślałam, że umieram. Zaczęłam prosić o pomoc, przerażona jak dziecko, powtarzałam przez zaciśnięte gardło, ze umieram, zdrętwiały mi ręce, czułam mrówki w nogach i ten strach, lęk, panika, że umrę..., a przecież chciałam mieć jeszcze dzieci, że tyle jeszcze muszę zrobić. Przyjechał pogotowie dostałam lek na uspokojenie i zasnęłam. Powtórzyło się w niedługim czasie, wylądowałam ponownie na pogotowiu, lekarz napisał konsultacja psychiatryczna, ale ja uznałam go za konowała. Zaczęłam szukać w sobie choroby, usg - czego się dało, ekg, eeg, badanie moczu krwi itp, itd - diagnoza - ZDROWA. Ale ja nie byłam zadowolona, napady były coraz częstrze. Wówczas studiowałam, na wykładach wychodziłam bo nagle dopadało, umieram...przyjaciółka ze studiów trwała przy mnie niezmordowanie. Supermarkety, wypożyczalnie kaset video, kawiarnie, aula - koszmar - dusiłam się. Przerwała to moja druga psiapsióła, z którą wybrałam się na żarełko do baru, w trakcie jedzenia zaczęłam się dławić, jezenie rosło mi w buzi, chciałam z tamtąd wyjść uciekać do domu - moja przystań, moja oaza.M - powiedziała dosyć - zabrała mnnie prosto do psychiatry - postawił diagnoze NERWICA- przepisał leki. Rodzina, kiedy dowiedziała się, że fizycnie jestem zdrowa zbagatelizowała sprawę. Mój facet - obecny mąż - wierzył, że sobie poradzę. Przeżywałam horror. Każde wyjście z domu to udręka (komu ja to mówię?), wszyscy się dobrze bawili, a ja wciąż myślałam: dopadnie mnie, czy nie? Ognisko, a ja wypatrywałam spadającej gwiazdy i modliłam sie o zdrowie. Brałam leki, zaczęłąm się uzależniać, kiedy zaobserwowałam u siebie drżenie dłoni i problemy z pamięcią i koncentracją, wiedziałam, że muszę sobie pomóc inaczej. A - Psiapsióla ze studiów - zamęczała mnie wiedzą na temat psychotropów. Podjęłam decyzję na egzaminie z psychologii (studiowałam pedagogikę), kiedy to profesor pytał, a jego pytania i on sam wydawał mi sie nie z tej ziemi. Zaliczył mi ten egzamin, poznał...(był to mój 4 egzamin u niego - każdy z innej psychologii, zawsze zdawałam na dobrych ocenach - psychologia to mój konik). Odstawiłam leki (było bardzo trudno, ale udało się), zaczęłam dużo czytać, szukać problemów podobnych do moich, potwierdzenia, że to nie rak, nie stwardnienie rozsiane, albo zanik mięśni, że mój problem to moja psychika (miałam trudne dzieciństwo, od 16 roku życia byłam sama - ojciec u innej kobiety, a mamusia zmuszona szukać pracy - zostałyśmy bez środków do życia). Zaczęłam analizować swoje życie, poszukiwać przyczyny mojego lęku, zaczęłam szukać "wroga", żeby zacząć z nim walczyć. Rodzina wpadła w tym czasie na pomysł, że pomoże mi małżeństwo, poczuję się wtedy bezpieczniej, będę miała przy sobie męża, który mnie wesprze. Nie oponowałam, chodziłam z moim mężczyzną 7 lat. Wzięliśmy ślub. Miałam wówczas wrażnie, ze to wszystko dzieje się bez mojego udziału, ze ja stoję obok. Pamiętam w tym czasie pogrzeb wujka, nie potrafiłam płakać, bo nie wierzyłam w jego śmierć. Przestałam odczuwać - liczył sie tylko mój strach, oczekiwanie na to Mostrum. Nagle zaczęły docierać do mnie informacje, że nie jestem już taka sama, że nie potrafię słuchać, nie potrafie pomagać, nie potarfię wczuć się w sytuacje drugiej osoby (w realu, bo filmy i książki przeżywałam bardzo - uciekałam w fikcję). Przeraziło mnie to. Przecież studiowałam pedagogikę, zamierzałam pomagać innym, ale jak to zrobić, jak przestać myśleć o sobie? Rozpoczęłam powolną walkę o o odzyskanie siebie... zaczęłam wmawiać sobie, że to tylko psychika, a przecież z tym sobie poradzę, znalazłam pomoc w naszej PPP, pani psycholog podsunęła mi książkę "Samouzdrawianie metodą Silvy". Rozpoczęłam samouzdrawianie.Powolne, ale udało się. Napiasałam pracę magisterską na temat:wpływu rodziny na powstawanie zaburzen nerwicowych. Wiedza, wsparcie przjaciół i męża oraz determinacja - pomogła mi. Zwyciężyłam! Skończyłam studia, pracuję z młodzieżą, potrafię pomagać (bo znów nauczyłam się słuchać, rozumieć, odczuwać - przestałam myśleć o sobie).Skończyłam mnóstwo kursów, treninigów, każdyz nich dostarczał mi nowej wiedzy o mnie samej, było mi to potrzebne.Tymbardziej, że mówiono mi i na studiach i na warsztatach:chcesz pomagac innym musisz pomóc sobie, musisz być w zgodzie z samą sobą, żebyś nie utraciła obiektywizmu, nie utożsamiała sie z "pacjentem". Długo potem zaszłam w ciąże wszyscy się bali, ze ponownie "sfiksuję" - ja też - o dziwo - byłam zupełnie normalna. Przez okres całej ciąży żadnych "schiz".Po porodzie zajęłam się dziećmi (urodziłam bliźniaki), praca przy nich - pochłonęła mnóstwo czasu, myśli i energii, wróciłam do pracy. Czasami zdarzy mi się odczuć niepokojący zawrót głowy, ale od razu włączam myślenie - stop - to tylko strach - zwycięże. I jak na razie zwyciężam. Trzy lata walczyłam z chorobą, obecnie, mogę powiedzieć, że wygrałam, ale wciąż nie wiem, czy bitwę, czy całą wojnę. Teraz walczę o uratowanie mojego związku, jeżeli przegram na tym polu, to...STOP - NIE MA CZARNYCH SCENARIUSZY. Przepraszam, ze tak przynudziłam, ale czułam taka potrzebę - pomogłam sobie, bo mówienie, pisanie o tym zwycięstwie utwierdza mnie w przekonaniu, że tak jest. A może też (mam nadzieję) - pomogę komuś z Was. Zyczę Wam ZWYCIĘSTWA z Waszymi "potworami"!!!!!!!!!!!!!!!!! Będę tu zaglądać, ściskam Was cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Horney
cd. Teraz walczę o uratowanie mojego związku, jeżeli przegram na tym polu, to...STOP - NIE MA CZARNYCH SCENARIUSZY. Przepraszam, ze tak przynudziłam, ale czułam taka potrzebę - pomogłam sobie, bo mówienie, pisanie o tym zwycięstwie utwierdza mnie w przekonaniu, że tak jest. A może też (mam nadzieję) - pomogę komuś z Was. Zyczę Wam ZWYCIĘSTWA z Waszymi "potworami"!!!!!!!!!!!!!!!!! Będę tu zaglądać, ściskam Was cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hornej dzięki że napisałaś.Wielkie dzięki .:) W różnych momentach aż przechodziły mnie ciarki, bo dokładnie zdażało się u mnie tak jak opisałaś. Pokazałaś nam , że mozna wyjśc z tego.TO ważne. Zaglądaj do nas jak najczęsciej:) Życzę ci teraz wygranej walki o małżeństwo i ...tak.. nigdy więcej czarnych scenariuszy. WSZYSTKIM FAJNYM DZIEWCZYNOM I CHŁOPAKOM DUUUUUUUUUUŻO MIŁOŚCI Z NASZEGO KLUBU PARTYJNEGO ......🌻🌻🌻.....🌻🌻🌻...................... ......🌻........🌻...🌻.............🌻..................... ......🌻.............[🌻.....................🌻................... .......🌻...........................................🌻.................. .........🌻........................................🌻.................... ...........🌻...................................🌻....................... ..............🌻.............................🌻.......................... ................🌻........................🌻............................. ...................🌻..................🌻................................ .....................🌻.............🌻................................... ..........................🌻...🌻........................................ ................................🌻..............................................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
....jakby jakoś wątpliwość to jest serce:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ps . słowo, niczego sie nie nażarłam ani napiłam teraz czytam co napisałam ...ale wyszło :P POPRAWKA WSZYSTKIM FAJNYM DZIEWCZYNOM I CHŁOPAKOM Z NASZEGO KLUBU PARTYJNEGO ŻYCZĘ DUUUUUUZO MIŁOŚCI :) (na drugi raz wszystko zanim wyśle najpierw przeczytam)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ ❤️ Z okazji Walentynek duuuuuuużżżżżżżżooooooooo miłości dla wszystkich \" pseudo partyjnych\" zdrowych i chorujących, żebyśmy wygrali z nerwicami, depresjami i lękami i oczywiście żeby każdy miał swoją miłość która będzie wsparciem w trudnych chwilach. Horney- przyłączam się do wypowiedzi Ejli, normalnie wróciły wspomnienia mojego pierwszego napadu nerwicy, kiedy myslałam że to koniec że umieram. Jedyne co sie różni to to,ze sie nie dusiłam. Ale reszta wypisz wymaluj tak samo. 🌻 Wczoraj w nocy miałam znów atak, ból serca, zawroty głowy, miałam wrażenie ze klatka piersiowa kurczy się i zaczyna brakować miejsca na organy. brrrrrrrrrrrr I zaczęłam walke sama ze sobą: wziąść syrop czy nie? (A jak nie wezmę i będzie jeszcze gorzej?, czy napewno dobrze robie że nie biore leków?, czy sama sobie poradze? ) Kurcze wiecie co? nie wiedziałam co robić, ale jednak przemogłam się i zaczęłam myśleć : przeciez jak będzie gorzej to moge sięgnąć do szuflady i napić się leku, przecież to mój wymysł, przecież mam zdrowe serce itp. Zaczęłam oddychac miarowo i głęboko jak uczyła mnie psycholożka. Trwała ta walka jakiś czas ale nie wzięłam leku i jakoś zasnęłam i jak widać jestem cała i zdolna do pisania. I jestem z siebie dumna. Trzymajcie kciuki, mam nadzieje że dam rade. Dziękuje wszystkim którzy piszą tu na naszym topiku że można próbować wyjść z choroby. Nie wiem oczywiście jak długo jeszcze tak mi sie uda, ale będe próbowała. Kocham Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochani! Nie uznaję dzisiejszego dnia i nie cierpię jego fałszywej \"lukrowatości\", ale jest on dobry jak każdy inny, żeby Wam powiedzieć, że bardzo dużo dla mnei znaczycie i kocham Was bardzo mocno! :-) ❤️ Lepszego dnia! :-) 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MAG-i
Witam Hornej- jeśli możesz to napisz proszę coś więcej o tej metodzie SILVI wiem że to jest to coś w rodzaju "hipnozy samego siebie albo medytacji. I jak metoda SILVI działa w praktyce jak ją wykorzystujesz w życiu. Podobno są jakieś kursy tego rodzaju ale cholernie drogie. Ja czasami jak już mam wszystkiego dość i nie wiem co mam jescze zrobićżeby sobie pomóc i nie czuje zabardzo pomocy ze strony psychologów zastanawiam się nad hipnozą (chciała bym żeby podczas takiego transu powiedziano mi -jesteś bardzo szczęśliwa, zadowolona z siebie i swojego życia, jesteś zdrowa, świetnie radzisz sobie z przeciwnościami losu itp...i żebym po "wybudzeniu z transu" naprawde tak sie czuła. Pewnie głupoty opowiadam (wypisuje) ale ja już naprawde nie wiem co mam już z sobą zrobić. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MAG-i
Witam Hornej- jeśli możesz to napisz proszę coś więcej o tej metodzie SILVI wiem że to jest to coś w rodzaju "hipnozy samego siebie albo medytacji. I jak metoda SILVI działa w praktyce jak ją wykorzystujesz w życiu. Podobno są jakieś kursy tego rodzaju ale cholernie drogie. Ja czasami jak już mam wszystkiego dość i nie wiem co mam jescze zrobićżeby sobie pomóc i nie czuje zabardzo pomocy ze strony psychologów zastanawiam się nad hipnozą (chciała bym żeby podczas takiego transu powiedziano mi -jesteś bardzo szczęśliwa, zadowolona z siebie i swojego życia, jesteś zdrowa, świetnie radzisz sobie z przeciwnościami losu itp...i żebym po "wybudzeniu z transu" naprawde tak sie czuła. Pewnie głupoty opowiadam (wypisuje) ale ja już naprawde nie wiem co mam już z sobą zrobić. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Magi - nie wiem czy oglądałaś jakis rok temu w telewizji w dzienniku, pokazywali pacjenta w szpitalu, zrobili mu operacje mózgu. Chodziło o to że facet był chory na depresje i żadne leki mu nie pomagały, więc poddał się tej operacji, wycięli mu coś z mózgu co odpowiedzialne było za ten hormon deprechy. I mówili że ten gość jak sie wybudził był zdrowy !!!!! Zapomniał o chorobie. Byłam wtedy taka zszokowana i normalnie gotowa na taka operacje. Ale niestety do dziś więcej nie zetknęłam się z tamtym wydarzeniem , ani w prasie ani telewizji. Więc nie wiadomo czy to się udało na dłuższą mete. Wtedy wiedziałam już ze człowiek w akcie desperacji podda się każdej metodzie, aby wyzdrowieć. Znalazłam topik o myśleniu pozytywnym i tam też piszą o Silvie. Jak masz ochote to podaje namiar na topik http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=408761&start=2520 to wypowiedź Hope. Dobry tez sposób na złe myśli to sposób z gumką na poprzedniej stronie. Polega na tym żeby założyć gumke na rękę i wtedy kiedy idą złe myśli pociągnąć mocno za gumke i strzelić w ręke. Mi si e podoba chyba spróbuje, hi hi Ten sposób to chyba dla nas wszystkich. 🌻 🌻 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza33
Wszystkiego dobrego Cipcie z okazji Walentynek :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza33
nerwiczko, tobie to normalnie specjalną kartkę wysłałam, ale pewnie coś popierniczyłam i dupa, nie dojdzie :-D A taka słodka była :-) Doba tam, bo czuję, że mi się cukier z rękawa wysypuje :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie przejmuj się, ja mam wrażenie, że wszystko mam już sklejone skapującym zewsząd lukrem. :-D Co najwyżej, mogę sobie lubieżnie oblizać... palce... :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza33
A świntucho Ty :-D Ja raczej dziś lubieżnie nic nie będe oblizywać....cholera! mam nadzieję, bo idę na piwko i różnie może być :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×