Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość sylwiara

Wasz pierwszy poród

Polecane posty

Gość gość
pora usunąć ten temat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za zadne skarby nie chciałabym zeby maz był przy porodzie,tak ja nie chciałabym byc przy tym jak jemu cos by mieli wycinać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja osobiście uważam że dziecko jest nas obojga i dla dobra nas powinien być mąż obecny jak przy splodzeniu był? chyba że się puściła to rozumiem k***wki nie biorą męża do badań i porodu. A intymność mają z ginekologiem.To właśnie porody przebiegały znośnie dzięki obecności męża.A krepowanie się męża przy badaniu i porodzie uważam za niebywale podejście do osoby najbliższej. To kto splodzil dziecko ginekolog?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To prawda ze obecnosć męża ustawia wszystkie pielęgniarki i lekarzy do pionu, to przykre ale tak to działa bo jak kobitka jest sama to "puściła się" (nawet jesli to co?) i niewiadomo co jeszcze, i można sobie poużywac na ciężarnej. Raz gdy mój mąż nie mógł ze mną pojechać na badanie miałam to samo, to naprawdę smutne ale tyle w naszym narodzie szacunku do kobiet. Jednak obecnosc parnera przy porodzie ma jeszcze inne zalety, między dzieckiem a ojcem od początku wytwarza się więź. później nie trzeba już uspokajać małego smoczkiem http://lovi.pl/pl/produkty/7/Dynamiczny+smoczek+uspokajaj%C4%85cy wystarczy obecnosć mamy i ojca :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gmtja
A skad wzielas ta glupote ze jak cc to dziecko popelni samobojstwo? no jakas p*****lnieta jestes. ja mialam 6tyg temu cc bo mala byla ulozona miednicowo... tez chcialam rodzic naturalnie ale wyszlo tak wyszlo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Każdy poród jest inny, więc niepotrzebnie będziesz się nakręcała opowieściami różnych kobiet. Mój był w sumie dla mnie niestraszny, uśpili mnie, zrobili mi cesarkę, po kilku godzinach się obudziłam. I tyle wolałabym pamiętać, choć wiem więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odeszły mi wody, pojechałam do szpitala, tam wmawiali mi że jeszcze nie rodzę. Po 2 godzinach dostałam mega skurczy, bardzo nieregularnych, leżałam sama w jakiejś klitce i się wydzierałam w niebogłosy. Znajoma dowiedziała się że rodzę i zadzwoniła do swojej znajomej położnej która akurat miała dyżur na porodówce. Przyszła mnie zobaczyć i wtedy okazało się gdy podłączyła mi KTG że z dzieckiem jest coś nie tak, że przestaje bic jego serce. Wezwano lekarza i zawieźli mnie szybko na blok operacyjny. Bóle były tak potworne, że nie wyobrażałam sobie że tak może boleć... Gdyby nie szybka interwencja znajomej, położnej i lekarza moje dziecko by zmarło przy porodzie lub urodziło się z niedotlenieniem upośledzone - okazało się ze było oplątane pępowiną i gdy przyszły bóle i parcie pępowina podduszała córkę. Dzisiaj mała ma 6 lat, jest piękna i zdrowa, we wrześniu idzie do szkoły.... Najpiękniejsze uczucie na świecie bycie matką :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego was boli,że inny was obiektywnie oceniają z perspektywy nowoczesnych obyczajów w innych krajach by się nie wstydzić męża???!!! Ja małam poród bez łaski ginekologa czy może być mąż czy nie podczas porodu.Rodziłam w domu bo nie zdążyliśmy wyjechać do szpitala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rodziłam w dość kfortowych warunkach dzięki znajomością i mąż również mnie wspierał. Po dobie wróciłam do domciu po porodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z tym się zgadzam w całości że każdy przypadek jest inny . tak samo bym nie zgodziła się rodzić bez obecność męża bo to jest dla nas najblizsza która zadba w razie problemów o Nasze interesy by nie było jakichś nieprawidłowości ze strony personelu medycznego.Obydwa porody miałam dość dobre bez niespodzianek dzięki nadzorowi męża.A z obecnością męża przy badaniu ginekologicznym nie dyskutuje bo mam go przy sobie uważam to za normalne dla normalnych kochających się par że są Razem w takich chwilach jak badanie poród lub inne zabiegi Wsparcie psychiczne podczas badań potem zabiegów powoduje lepszy powrót do zdrowia w normalnych parach stwierdzono to już dawno temu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja swój poród przeszłam bardzo ciężko. Myślę, że jednak nie należy straszyć przyszłych mam. Przy moim porodzie był ojciec mojego dziecka i przyznam, że bez niego nie dałabym rady. Brakowało mi sił, byłam zmęczona. Wspierał mnie i miałam gdzieś lekarzy, studentów, którzy się na mnie gapili. Podczas porodu kobieta skupia się wyłącznie na sobie, a nie na tym co powiedzą czy pomyślą inni:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do tych co tak krzycza ze maz musi byc przy badaniu ginekologicznym choc mam wrazenie ze to jedna i ta sama osoba. A jak maz pojdzie zbadac prostate to pewnie tez z nim pojdziecie bo on sobie bez was nie poradzi ?? Albo zrobic kolonoskopie?? Przeciez to takie intymne badania? !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeśli mowa o upokorzeniu, to zdecydowanie bardziej upakarzjący jest fakt, gdy twój facet widzi jak inny facet patrzy i grzebie ci między nogami. dla męża/partnera to krępujące, wiem, bo znam takie opinie. Tylko histeryczki pozwalają sobie na takie odarcie z intymności. Nie dość, że sama ciąża i poród pozbawia nas kobiety intymości, to jeszcze zabieramy ją sobie i naszemu mężczyźnie. A ginekologowi to wisi czy widzi Twoją cipkę czy Twojej sąsiadki, nie myśl, że jestes taka wyjątkowa. Ja wolałabym pozostać wyjątkowa po porodzie dla mojego męża/partnera niż kazać mu patrzeć na to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale jazda upokorzenie gdy mąż nie widzi badania ginekologa cipki! !!!Debilu jak nie będzie widział seksu z kochankiem mąż to jest ok????Zdradzacie męża z ginekologiem gdy jesteś sam na sam przy badaniu cipki !!!!To właśnie wyłącznie obecność partnera przy badaniu ginekologa cipki czy porodzie jest w normalnym związku normalne!!! A co do porodu tylko z mężem jest normalnie. Będą odradzac bo się boją ginekolodzy obecnośc***artnera jest to niewygodny świadek dla nich.Wysmiewanie takiej obecności to norma polskich ginekologów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja się rozstałam na początku ciąży z moim partnerem, a ojcem dziecka. Nie dość, że boję się bólu to jeszcze dochodzi lęk przed upokorzeniem. Masakra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ta/ten co pisze o obecnosci meza przy badaniach, porodzie itp. to jedna i ta sama osoba. Jest to czlowiek chory psychicznie, pewnie pisze z jakiegos zakladu. Prosze nie odpisywac tej osobie, bo to ja jeszcze bardziej nakreca, nie zwracajmy uwagi na jej komentarze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
...u mnie zaczęło się niewinnie o 10.00 rano zaczął pobolewać mnie brzuch jak na biegunkę.Zjadłam bułkę słodką i strasznie zaczęło mnie czyścić ;/ ok.12-13 skurcze były co 7-8 min więc stwierdziłam że na bank to już! Zebrałam się i szybko poszłam na postój taksówek.W taksówce była już rzeźnia(myślałam ze urodzę)taksówkarz nie pomagał tekstami''jak pani urodzi w taxsi to dam pani rabat'' ;/ Na szczęście do szpitala miałam 15 min jazdy.Wbiegłam dosłownie na izbę przyjęć a tam kazano mi czekać ok.15 min zwijałam się już z bólu.Kupiłam 2 Apap'y w bufecie i czekałam. W końcu ok.14 kazali mi się przebrać w piżamę porodowa i z skurczami wchodzić na 1 piętro.usiadłam na fotelu porodowym a obok mnie rodziła inna pani na piłce i darła się nie miłosiernie. Odeszły mi wody i nagle dostałam naprawdę silnych skurczy, położna kazała mi przeć,a ja płakałam i parłam ok.15 syn był na świecie.Niestety bez nacięcia krocza się nie obeszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dolores1408
Nie jestem debilem i nie pozwolę sie obrażać. Chodzi mi tylko o to, że nie we wszystkich związkach obecność partnera przy badaniach to dobry pomysł. Lekarz to lekarz, wierzę, że każda kobieta wybiera dla siebie najlepszego, kogoś poleconego, teraz można sprawdzic opinie na "znany lekarz", wiec łatwo ominąć oszołomów. Samo badanie ginekologiczne to kwestia tak bardzo anatomiczna, po co wplątywać w to swojego faceta? czy to nie za daleko posunięta granica intymności, takiej typu lekarz-pacjent? Twierdzenie, ze mąż wszystko widział jets bez sensu. Czy widział was z wziernikiem w pochwie??? Chyba nie. Czy widział was gdy jesteście badane palcem przez inną osobę? Chyba nie. Więc nie gadajcie, że to takie normalne. Od wieków przy porodach obecne były akuszerki, mężczyznom wstęp wzbroniony. Sama niedawno urodziłam dziecko, na badania chodziłam sama, mąż był obecny tylko na ostatnim badaniu USG. Rodziłam przez cc i oszczędziłam mu wszystkich szczegółów związanych z badaniami przed operacją jak i po.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to jest watek o pierwszym porodzie, a nie o pierwszym badaniu przez ginekologa :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. Mój pierwszy poród trwał mniej więcej od 2 rano do 23.40 gdzie urodził się mój synuś. Pierwsza faza trwała bardzo długo bo od 2 do mniej więcej 21 a potem poszło szybko. Gazu nie miałam podawanego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do dziś 12.45 nie masz racji bo badanie jest związane z porodem Dlaczego przeszkadza tobie obecność osoby najbliższej przy takowym zdarzeniu. Dopilnowanie jest ważne dla osoby badanej czy rodzącej. Bądź co bądź muszą się Starać lekarze gdy patrzy im na ręce ktoś z naszych bliskich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedronka58
Córkę rodziłam 17 godz. przy synie miałam cesarkę. I w obu przypadkach świetną opiekę. I wiecie życie pokazało, że poród to pikuś. Przed chwilką czytałam sobie http://mumandthecity.pl/ i oddychałam z ulgą, jak dobrze że to mnie nie dotyczy. Córka ma swoje poukładane życie. W domu jeszcze syn. pewnie ,że są czasami tarcia. Ale to nic w porównaniu z bieganiem do przedszkola, robieniem zakupów ,pracą . Człowiek na zakrętach nie wyrabiał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwszy poród miałam tydzień po termine i trwał osiem godzin. Miałam dość dobre przygotowanie byliśmy po szkole rodzenia i zawsze obecny mąż przy badaniu był wraz ze mną informowany o różnych przypadkach które się zdarzają przy porodzie. Widział nie raz badania wiec nie zaskoczyło go nic na porodówce .Do tego podeszlismy bardzo spokojne i poród nie był horrorem jak u niektórych rodzących przedemna i po mnie nawet w tym samym szpitalu. Idąc samej do porodu nie wiedziała bym co mnie czeka i brak nawet samej obecności męża byłaby że nie kontrolujemy wiele rzeczy i dlatego dochodzi do horroru przy porodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwszy poród: 39tc+3d. Od rana ćmiło mnie w krzyżu ale to był delikatny i nieregularny ból który przechodził na kilka godzin. Na wieczór znowu zaczęło mnie ćmić i brzuch twardniał. Zaczęłam liczyć co ile twardnieje i okazało się, że co 10 minut jak w zegarku. Na ip rozwarcie na 2cm, skurcze super regularne ale bardzo słabe. Lekarka dała mim wybór czy chcę wrócić do domu czy już zostać na porodówce. Wróciłam do domu (mieszkamy 10 minut od szpitala) i pół godziny po powrocie pierwszy bolesny skurcz, który zabrał mi oddech. Skurcze już co 5-3 min więc wracamy na porodówkę. Rozwarcie dochodzi do 3cm, więc już nigdzie mnie nie puszczą i zawożą na porodówkę. Tam razem z mężem całą noc człapię po sali, co jakiś czas krótkie badanie lub inne zabiegi (lewatywa, antybiotyk na paciorkowca itp). Położna chwali jak ładnie i spokojnie postępuje poród (skurcze coraz mocniejsze, rozwarcie stopniowo się powiększa, córka ładnie schodzi do kanału rodnego itp). O 7 rano pozwalają mi wejść do wanny gdzie moczę się przez godzinę i jest bosko! Relaksuję się i nabieram sił. Gdy tylko wychodzę z wanny przy pierwszym skurczu czuję, że zaraz urodzę, bo ból jest już niesamowity. Jeszcze szybkie usg, położna sprawdza rozwarcie które jest pełne, pękają wody i po 10 minutach i dwóch skurczach partych córeczka jest na świecie - chociaż była czterokrotnie owinięta pępowiną to dostaje 10/10pkt bo nic jej nie jest (a ja zostałam minimalnie nacięta). Po dwóch godzinach tylko we trójkę córka jedzie na standardowe badania, ja przechodzę na wózek i mdleję. Dostaję kroplówki na wzmocnienie i dopiero przewożą mnie na noworodkowy gdzie przez kilka godzin dochodzę do siebie i dopiero na wieczór mam siłę wstać i przejść się do dyżurki pielęgniarek żeby zobaczyć córkę (ze względu na kiepskie wyniki cukru i niską wagę urodzeniową -2,5kg - musiała przez pierwszych kilka dni być podłączona do kroplówki). W szpitalu jesteśmy 8 dni, gdzieś po 5 dniach już normalnie siadam na łóżku, krocze pięknie się goi i nic nie boli. Drugi poród: 36tc+4d. Mamy bardzo intensywny dzień. O 20:30 córka wreszcie idzie spać, my z mężem relaksujemy się przy serialu. O 22 idę pod prysznic i nagle odchodzą mi wody. Nie ma co się zastanawiać i muszę jechać do szpitala. Rozwarcie na 2cm, powoli zaczynają pojawiać się skurcze, według usg synek będzie malutki więc na wszelki wypadek dostaję sterydy na rozwój płuc. Kładą mnie na patologię z kroplówką na wstrzymanie akcji porodowej i nadzieją, że jakimś cudem synek wytrzyma 24h do drugiej dawki sterydów. Noc jakoś przetrzymuję. O 7 kolejne ktg, widzę jak rysują się regularne skurcze. O 8 są już co 3 minuty i boli jak cholera. Wzywam pielęgniarkę, jadę na badanie - rozwarcie na 4cm. Niemal biegiem przewożą mnie na porodówkę, punkt 9 rano podłączają do ktg (do którego jestem podpięta aż do samego końca porodu), odłączają kroplówkę i od razu czuję chęć parcia. Przy każdym skurczu położna trzyma i odpycha główkę, która mocno napiera i już próbuje wyjść i równocześnie masuje mi szyjkę, żeby rozwarcie jak najszybciej postępowało. Między skurczami biega po sali szykując cały sprzęt i krzyczy na korytarz, że rodzi się wcześniak i potrzeba lekarzy. O 9:20 rozwarcie jest pełne i mogę przeć. Jeden skurcz party i o 9:25 przychodzi na świat synek - 2050g wagi ale zdrowy i silny - dostaje 10/10 pkt chociaż musi spędzić 4 dni w inkubatorze, bo nie radzi sobie z trzymaniem ciepłoty ciała. Ja nie zostałam nacięta, nic nie pękłam. Po dwóch godzinach nudzenia się samiuteńkiej na sali wreszcie położna pozwala mi wstać. Idę pod prysznic, ogarniam siebie i swoje rzeczy. O własnych siłach przechodzę z torbami na noworodkowy, dosłownie rzucam wszystko na podłogę przy moim łóżku i jak najszybciej idę na intensywną terapię wcześniaków. Po czterech dobach chodzę po szpitalu w leginsach i bluzce na ramiączkach, a rodzina odwiedzająca współlokatorki patrząc na mnie nie może uwierzyć, że dopiero urodziłam bo mam już płaski brzuch i poruszam się zupełnie "normalnie", bez cienia jakiegokolwiek bólu. Pierwszy poród chociaż dłuższy był spokojniejszy. Wszystko działo się spokojnie i płynnie. Moje ciało miało czas przygotować się. Drugi poród chociaż mniej mnie wymęczył to ból był o wiele gorszy (przy pierwszym porodzie nic nie krzyczałam, bo po prostu nie czułam takiej potrzeby (nie miałam znieczulenia). Przy drugim nie byłam w stanie powstrzymać krzyku) bo ciało nie nadążało i MUSIAŁO w ekspresowym tempie pozwolić na urodzenie się dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem podczas porodów i wolę gdy właśnie jest ojciec dziecka przy porodzie bo mamy spokojniejsza pacjentke niż gdy jest sama. To właśnie nie personel medyczny odradza lecz niedoedukowane pacjentki są skrępowanie obecnością partnera tego nie mogę zrozumieć dlaczego? Fakt że mają taki prawo do obecności osób najbliższych to powinny z niego korzystać. Ale wiele przeplynie wody w Wiśle nim się przestaną krepowac partnera. Była w innym państwie na porodów ce wszystkie były z kimś mąż, partner,siostra? nawet mama w jednym przypadku. Przecież męża czy mamy nie powinny się wstydzić bo obie osoby widziały niejednokrotnie nago pacjentke. Poród zawsze przebiega lepiej i spokojniej gdy liczą na osobę z rodziny przy nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie miałam problemów w ciąży normalnie kochaliśmy się do dnia porodu który był po terminie tydzień. Może nie miałam problemów prowadziła mnie dość odpowiedzialna i nie pchala łap do pochwy co wizytę raz stwierdziła ciążę resztę tylko po powłoce brzusznej badała tętno a tak jak pchają łapy ginekolodzy to są poszycia poronienia podtrzymanie ciąży itd...Oczywiście mąż zawsze wspierał mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy nie można planować że przy porodzie będzie dobrze.Tak jak opisują że każdy jest inny i podchodzi się indywidualnie.A obecność męża pomaga niesamowicie bo nie jesteśmy same zdane na kaprysy lekarzy. Zwłaszcza gdy wynikają komplikacje które się często zdążają.A gdy są świadomi lekarze obecności męża wtedy są dokładniejsi .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trwał ponad dwie godziny bo trafiłam specjalnie późno z mężem który był przy porodzie . siostra to działa dwa lata wcześniej to rodziła pięć godzin również z mężem mówiła że jest lepszy z mężem poród to nas uświadomiła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×